Crosby, F. Zarys Filozofii Osoby R. 1
Crosby, F. Zarys Filozofii Osoby R. 1
Crosby, F. Zarys Filozofii Osoby R. 1
CROSBY
BYCIE SOBĄ
Tłumaczenie
Beata Majczyna
Wydawnictwo WAM
Kraków 2007
m y ś l f i l o z o f i c z n a
WPROWADZENIA PANORAMA ZAGADNIEŃ HISTORIA MYŚLI FILOZOFICZNEJ
redakcja serii
ks. prof. dr hab. Tadeusz Ślipko SJ
prof. dr hab. Adam Węgrzecki
W przygotowaniu:
Redakcja naukowa
dr hab. Krzysztof Krzyżewski
Korekta
Barbara Cabała
Projekt okładki
Andrzej Sochacki
ISBN 978-83-7318-834-1
WYDAWNICTWO WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
tel. 012 62 93 200 • faks 012 429 50 03
e-mail: [email protected]
DZIAŁ HANDLOWY
tel. 012 62 93 254, 012 62 93 255, 012 62 93 256
faks 012 430 32 10
e-mail: [email protected]
Zapraszamy do naszej
KSIĘGARNI INTERNETOWEJ
http://WydawnictwoWAM.pl
tel. 012 62 93 260
Drukarnia Wydawnictwa WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
Spis treści
Podziękowania ..................................................................................................... 9
Wstęp ................................................................................................................... 11
CZĘŚĆ PIERWSZA
Bycie sobą ........................................................................................................... 17
ROZDZIAŁ PIERWSZY:
Osoba i jej bycie sobą w perspektywie danych świadomości moralnej .............. 19
ROZDZIAŁ DRUGI:
Nieudzielalność ................................................................................................... 55
ROZDZIAŁ TRZECI:
Podmiotowość ..................................................................................................... 99
ROZDZIAŁ CZWARTY:
Podmiotowość i substancjalność ....................................................................... 145
CZĘŚĆ DRUGA
Bycie sobą a transcendencja ........................................................................... 167
ROZDZIAŁ PIĄTY:
Podmiotowość i przedmiotowość ...................................................................... 169
ROZDZIAŁ SZÓSTY:
Bycie sobą i transcendencja w relacji do dobra ................................................. 199
ROZDZIAŁ SIÓDMY:
Moralne dobro i zło ........................................................................................... 247
CZĘŚĆ TRZECIA
Bycie sobą a teonomia ..................................................................................... 275
ROZDZIAŁ ÓSMY:
Skończoność ...................................................................................................... 277
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY:
Obraz Boga w osobie ......................................................................................... 313
1
„Podmiotowość i «to, co nieredukowalne» w człowieku”, w: Wojtyła, K., Osoba i czyn
oraz inne studia antropologiczne, s. 433-443, wyd. 3, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL,
1994.
Wstęp 15
Dobrze znanym zjawiskiem w psychologii jest to, że dana rzecz jawi się
nam często szczególnie wyraziście wtedy, kiedy jesteśmy jej pozbawieni lub
gdy zostaje ona naruszona bądź zignorowana tam, gdzie powinna być do-
strzeżona. Przywołajmy poruszający fragment z Braci Karamazow, w któ-
rym Zosima uderza służącego w twarz. Kiedy później dręczy go upokorzo-
na, zakrwawiona twarz chłopca, uświadamia sobie poczucie godności i war-
tości chłopca jako istoty ludzkiej. Poczucie to jest tak silne, że staje się ono
początkiem jego nawrócenia. Moim pierwszym krokiem w kierunku uchwy-
cenia natury osoby będzie analiza naszych osądów moralnych różnego ro-
dzaju przejawów depersonalizacji w traktowaniu istot ludzkich.
1. Rozważmy taki przypadek: w społeczeństwie zróżnicowanym rasowo
członek jednej rasy popełnił zbrodnię przeciwko członkowi drugiej rasy, prze-
stępca zbiegł i wiadomo o nim tylko tyle, jakiej jest rasy. Wybuch przemocy
na tle rasowym jest nieuchronny i nic nie może mu zapobiec prócz schwyta-
nia przestępcy i postawienia go przed sądem. Tylko to, przypuszczalnie, za-
łagodzi oburzenie członków urażonej rasy i powstrzyma ich od zamienienia
się we wściekły tłum żądny zemsty na przedstawicielach tej drugiej rasy.
Ponieważ jednak nie można nigdzie znaleźć przestępcy, władze – nie chcąc
siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak wielu ludzi traci życie w rozruchach, któ-
rym nie da się zapobiec – wpadają na pomysł znalezienia kozła ofiarnego.
Postanawiają oskarżyć, skazać i ukarać kogoś (tej samej rasy co przestępca),
o kim jednak wiedzą, że jest niewinny. Decydują się na podjęcie takiego dzia-
łania z wielkim żalem, lecz nie widzą innego sposobu na załagodzenie gro-
żącej wybuchem sytuacji społecznej.
Każdy bez trudu pojmie, że naruszone zostały prawa kozła ofiarnego jako
osoby. Choć może się nam wydawać, że nie ma nic złego w poświęceniu go
– o ile myślimy o nim jako raczej o rzeczy niż o osobie i mówimy o nim ra-
czej jako o czymś niż o kimś – to głęboko porusza nas zło tkwiące w poświę-
ceniu go od momentu, w którym zdamy sobie sprawę, że jest on osobą, bar-
dziej kimś niż czymś. Mówmy tu nie o jakimkolwiek naruszeniu jego praw
jako osoby, lecz o poważnym naruszeniu i to tak bardzo, że akt „wrobienia
go” wydaje się nie do przyjęcia w sensie moralnym, nawet jeśli dzięki temu
ocalone zostaną niezliczone istnienia ludzkie. Nawet ci, którzy twierdzą, że
nie chcą mieć nic wspólnego z absolutnymi, nie zawierającymi żadnych
wyjątków normami moralnymi, mogą niemal dojść do wniosku, że nie po-
winno się „wrabiać” niewinnego. Nawet jeśli ich pierwotne zasady w pew-
osoba i jej bycie sobą...
21
nie posługiwałby się nimi jedynie dla swego własnego dobra – to mimo
wszystko pozostawałby w niedopuszczalnym z moralnego punktu widzenia
związku z niewolnikami, związku naruszającym ich bycie osobą. Co więcej,
nawet gdyby niewolnicy chętnie współpracowali w działaniach na rzecz swego
zniewolenia, to tego typu współpraca nie mogłaby być rekompensatą moral-
ną dla wspomnianego związku – sprawia ona bowiem jedynie to, że stają się
wspólnikami swego pana w naruszaniu ich własnego bycia osobą1. Widzimy
tu coś niepodważalnego, tak jak wtedy, gdy widzieliśmy zło we „wrabianiu”
niewinnego człowieka. Nieważne, jak wielkie dobro płynie z przetrzymywa-
nia osoby w stanie zniewolenia; perspektywa choćby i wielkiego dobra, czy
to dla niewolnika, czy dla innych, nie jest nawet początkiem pokonywania
zła płynącego z czynienia osoby niewolnikiem, nie czyni nic, by stworzyć
wyjątek – przypadek niewolnictwa uzasadnionego jego konsekwencjami.
Wyrażane przez nas potępienie moralne odnosi się nie tylko do niewol-
nictwa w Ameryce. Pragnę również zwrócić uwagę na wyrok, jaki mogliby-
śmy wydać na niewolnictwo w starożytności, czyli istniejące na długo przed
tym, jak komukolwiek przyszło do głowy kwestionowanie jego moralnego
charakteru. Nie będziemy być może skłonni do wyrażania tego samego mo-
ralnego oburzenia na niewolnictwo w świecie starożytnym, jakie mogliby-
śmy wyrazić wobec handlu niewolnikami praktykowanego na początku XIX
wieku. Zdumiewa nas natomiast niedojrzałość w pojmowaniu osoby, jaka
cechowała ludy starożytne, które traktowały niewolnictwo jako coś oczywi-
stego. To tak, jakby ludy te nie uświadomiły sobie bycia osobą istot ludzkich.
Zauważmy, że nie każde należenie jednej osoby do drugiej obraża nasze
odczucia moralne. Należenie dziecka do jego rodziców lub małżonków na-
wzajem do siebie wydaje się nam moralnie w porządku. Obraża nas raczej
ten szczególny rodzaj należenia niewolnika do pana, jaki ma miejsce pomię-
dzy właścicielem i jego własnością. Osoba nie może należeć do kogoś w sensie
bycia posiadanym przez tę osobę; posiadanym, tak jak posiadana jest przez
nią jej własność.
Zadajmy więc pytanie: jak rozumiemy osobę, kiedy pojmujemy niedoj-
rzałość moralną tych okresów w historii, w których niewolnictwo uważano
1
Naturalnie, mamy do czynienie z całkowicie innym przypadkiem, jeśli osoba w pełni
rozumie poniżenie stanu zniewolenia, jednak odmawia stawiania gwałtownego oporu panu,
sądząc, że lepiej jest wytrzymać swe poniżenie niż zaangażować się w przemoc zwalczania
go. Nie moglibyśmy w takim przypadku powiedzieć o takim niewolniku, że jest on wspólni-
kiem swego pana w naruszaniu własnego bycia osobą. Powiedzielibyśmy raczej, że w tym
przypadku jedyną osobą naruszającą prawa osoby jest pan, a nie niewolnik, który się temu
poddaje.
BYCIE SOBĄ
24
1. Osoba jest celem samym w sobie, nigdy zaś jedynie środkiem do reali-
zacji innych celów. Dlaczego przemoc wobec osoby stanowi niesłuszne jej
potępianie i niszczenie dla zachowania porządku publicznego? Ponieważ jako
osoba bytuje (stand) w sobie samej i nie istnieje jedynie ze względu na ko-
goś innego (lub nawet wielu innych, albo też społeczność innych osób), lecz
raczej istnieje w pewnym sensie dla siebie samej. Z racji mego mocnego za-
kotwiczenia w sobie samym nie mogę – bez naruszenia mnie jako osoby –
istnieć jedynie jako narzędzie służące do czegoś poza mną samym, choćby
nawet chodziło o niezwykle szlachetne cele lub ogromne korzyści dla wiel-
kiej liczby ludzi. Właśnie tę prawdę o osobie lekceważy się, kiedy czyni się
niewinnego człowieka kozłem ofiarnym – jest on wówczas traktowany tak,
jakby istniał jedynie dla społeczeństwa. Moglibyśmy uznać za swoje słynne
stwierdzenie Kanta i powiedzieć, że osoba jest celem samym w sobie2, a nie
jedynie środkiem do realizacji innych celów. Właśnie fakt bycia celem sa-
mym w sobie jest lekceważony, kiedy czyni się niewinną osobę kozłem ofiar-
nym i traktuje się ją instrumentalnie, by osiągnąć jakiś cel.
To jest przynajmniej część powodów poniżenia prostytutki. Jako osoba
jest ona celem samym w sobie, lecz jako prostytutka pozwala, by ją wyko-
rzystywano jedynie jako środek do uzyskania gratyfikacji przez klientów.
Kiedy spostrzegam innych wyłącznie jako osoby mogące przyczynić się
do realizacji moich planów, to oczywiście przestają one być dla mnie osoba-
mi, ponieważ nie jestem skłonny pozwolić na to, by istniały one dla mnie
jako cele same w sobie.
Ta niezależność w bycie (in being) przynależna osobom wydaje się nam
czymś ostatecznym w sensie metafizycznym, ponieważ sądzimy, że dotyczy
ona także naszej relacji z Bogiem. Myśl, że Bóg mógłby się nami posłużyć,
a potem pozbyć się nas jako środków do osiągnięcia swoich celów nie mniej
obraża naszą świadomość moralną niż myśl, że to samo mogliby uczynić
względem nas inni. Wydaje się nam, że mielibyśmy rację, buntując się prze-
ciwko Bogu w imię naszego osobowego bycia sobą, gdybyśmy uważali, że
2
Schopenhauer sądził, że słynne stwierdzenie Kanta „cel sam w sobie” jest wewnętrznie
sprzeczne, ponieważ cel jest zawsze celem dla kogoś, a zatem nigdy celem samym w sobie.
W rzeczywistości jednak stwierdzenie Kanta wcale nie jest sprzeczne, ponieważ powiedze-
nie, że osoby są celami samymi w sobie jest równoznaczne z innymi stwierdzeniami, w któ-
rych brak logiki, na co zwrócił uwagę Schopenhauer, są to stwierdzenia takie, jak to, że osoby
ludzkie należą do siebie, są sui iuris, są bytami samymi w sobie, są bytami, które w pewnym
sensie istnieją ze względu na siebie. W stwierdzeniach tych nie ma tak oczywistej sprzeczno-
ści, jak sądził Schopenhauer. A ja sądzę, że nie ma w nich żadnej sprzeczności.
BYCIE SOBĄ
26
3
Św. Tomasz tłumaczy się analogią zaczerpniętą z rządów człowieka: „pod każdym ro-
dzajem kierownictwa zabezpiecza się ludzi wolnych ze względu na nich samych, lecz niewol-
ników w taki sposób, że są oni do dyspozycji ludzi wolnych. Zatem za sprawą Boskiej opatrz-
ności zabezpiecza się istoty inteligentne ze względu na nie same, lecz pozostałe istoty ze
względu na te inteligentne” (Summa contra gentiles III, 112, 2).
osoba i jej bycie sobą...
27
2. Osoba jest całością samą w sobie, nie zaś częścią większej całości.
Możemy wskazać kolejny aspekt osoby „istniejącej dla siebie samej”, jeśli
rozważymy następujące możliwe uzasadnienie uczynienia z człowieka kozła
ofiarnego. Można twierdzić, że żadna indywidualna istota ludzka nie jest,
w odniesieniu do wspólnoty, niczym innym jak tylko jej częścią, bytem, któ-
rego całe raison d’être sprowadza się do budowania całości, jaką jest wspól-
nota; że każdy jest związany ze wspólnotą tak jak organ związany jest z or-
ganizmem, którego jest częścią. Można zatem dowodzić, że tak jak usuwa-
my organ z ciała, i to nawet zdrowy organ, jeśli jego usunięcie służy dbaniu
o zdrowie całego ciała, tak też – skoro pojedynczy przedstawiciel wspólnoty
jest związany z tą wspólnotą tak, jak organ z ciałem – i my usuwamy ze wspól-
noty tych jej członków, których usunięcie służy dbałości o wspólne dobro
i to nawet wówczas, gdy są one zdrowe, czyli gdy są niewinne.
Jeśli zatem traktujemy „wrabianie” niewinnego człowieka jako coś mo-
ralnie nie do przyjęcia, bez względu na to, jakie dobro miałoby z tego dla
wspólnoty wynikać, to pojmujemy, że osoba nie jest jedynie częścią składo-
wą wspólnoty lub jakiejkolwiek całości. Istnieje ona ze względu na siebie
samą w sensie tak silnym, że nie może istnieć po to jedynie, by budować
jakąś całość. Jest ona centrum dla siebie samej, a zatem nie może jej centrum
stanowić żadna wspólnota lub inna większa całość. Sama jest pełnoprawną
całością, zatem na zawsze odrzuca w stosunku do siebie bycie przez siebie
jedynie częścią. Osoba nie jest całością względną, jak organ ciała, który istotnie
jest jakąś jednością samą w sobie, lecz rozważany w związku z szerzej poj-
mowaną całością ludzkiego ciała jest częścią. Jedność taka, jak jedność orga-
nu ciała, zostaje niejako relatywizowana w momencie włączenia go w całość
tego ciała. Nie ma jednak takiej całości, która potrafiłaby ogarnąć osobę tak,
by zrelatywizować całość, jaką ona stanowi. Osoba bytuje w sobie w taki
sposób, że jest absolutną, czyli niezrównaną (unsurpassable) i niemożliwą
do relatywizowania całością. Osoba nie może być w równym stopniu i czę-
ścią, i środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu.
Naturalnie, osoba może być włączona we wspólnotę jako jej członek. Życie
we wspólnocie w żaden sposób nie zagraża osobowemu byciu sobą jej członka
i w rzeczywistości może w najwyższym stopniu służyć jego rozwojowi jako
osobie, co jest oczywiste; jednak uczestniczenie we wspólnocie jako osoba
to jedna rzecz; zupełnie czymś innym jest natomiast pojmowanie siebie jako
związanego ze wspólnotą, tak jak organ jest związany ze swym organizmem,
czyli znajdowanie całego uzasadnienia dla swego istnienia w budowaniu spo-
łeczeństwa, i to jest poważne wykroczenie poza tego typu uczestnictwo.
W tym przypadku przestaje się traktować siebie jako byt istniejący dla siebie
BYCIE SOBĄ
28
samego i uznaje się siebie za coś istniejącego wyłącznie dla wspólnoty. W ten
sposób dokonuje się aktu przemocy wobec siebie jako osoby i pozbawia się
siebie tego rodzaju bycia sobą, które należne jest każdemu z tytułu urodzenia
jako osoby i pozwala się, by życie we wspólnocie stało się źródłem niszczą-
cej heteronomii.
Być może jednak spotkamy się z zarzutem, że w wielu wspólnotach, tak
jak we wspólnocie politycznej państwa, uczestnictwo polega na odgrywaniu
pewnej fragmentarycznej roli komplementarnej wobec równie fragmentarycz-
nych ról (na przykład „obywatel”, „urzędnik”, „sędzia”, „dowódca”, „żoł-
nierz” itd.). Choć można przyznać, że pewne wspólnoty, takie jak ludzkość
lub naród, nie posiadają struktury wymagającej komplementarnych ról, to
i tak można nadal twierdzić, że we wspólnotach o takiej strukturze indywi-
dualna osoba jest wyraźnie obsadzona w roli pewnej części i dokonuje się to
bez żadnej dla niej szkody. Można zatem ze stawianego zarzutu wyprowa-
dzić wniosek, że indywidualna osoba nie jest całością w aż tak silnym sensie,
jak twierdzi się powyżej, i w rzeczywistości istotnie ma w sobie coś z bycia
częścią, przynajmniej w związku z całością, jaką jest wspólnota.
Nasza odpowiedź na ten zarzut jest oczywista. Tylko pod jednym warun-
kiem osoba nie ponosi szkody, odgrywając owe fragmentaryczne role spo-
łeczne – a mianowicie pod warunkiem, że nie utożsamia całości swego bycia
jako osoba z tymi rolami społecznymi. Jeśli utożsamia się ze swymi rolami
i sądzi, że odgrywanie ról społecznych stanowi całą rację jej bycia, wówczas
odgrywanie ról jest aktem przemocy wobec niej jako osoby4. Doświadczenie
takiej przemocy wobec siebie samego jest powszechne w naszych czasach.
Może to być doświadczenie bycia poniżanym, wykorzystywanym, narusza-
nym w swym byciu osobą; może to być poczucie bezsensowności czyjegoś
istnienia lub bolesna samotność. Gdybyśmy mogli zgłębić wszystkie tego
typu doświadczenia, to moglibyśmy na nowo zobaczyć, że każda osoba jest
istotnie pewnego rodzaju całością samą w sobie i nigdy nie wyczerpuje całe-
go swego bytu w spełnianiu jakiejś częściowej funkcji, choćby była to funk-
cja szlachetna i niezbędna. Zobaczylibyśmy bowiem wtedy, że ból i cierpie-
4
Mówię tu o prawdziwych całościach posiadających wewnętrzną jedność i centrum. Jeśli
mówi się o całościach logicznych takich, jak kategoria „wszystkich osób”, to należenie osoby do
takiej kategorii naturalnie nie stanowi zagrożenia dla bycia sobą osoby, nawet jeśli uważa się
osobę za należącą wraz z całą głębią swojego bytu osobowego („wszelką podmiotowością oso-
bową”). Kiedy jednak rozważymy jedną osobę w odniesieniu do kategorii w sensie wszystkich
innych osób, to z łatwością tracimy z oczu ważny aspekt bycia sobą osoby. Będę o tym mówić
w następnym rozdziale podczas omawiania pewnej „absolutności” osoby (podrozdział 2.3). Sam
jednak fakt należenia osoby do kategorii logicznej nie ma w sobie nic depersonalizującego.
osoba i jej bycie sobą...
29
5
Jak trafnie ujął to Jacques Maritain w: The person and the common good, New York:
Charles Scribner’s Sons, 1947, s. 47.
6
Kiedy św. Tomasz z Akwinu mówi (Summa Theologiae, I-II, 21, 4, 3): homo non ordi-
natur ad communicatem politicam secundum se totum, et secundum omnia sua – „człowiek
nie jest podporządkowany całkowicie i pod każdym względem społeczności politycznej” (cyt.
za: św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, t. 9: Cel ostateczny czyli Szczęście oraz uczynki
ludzkie, tłum. Feliks W. Bednarski OP, London: Veritas, 1963, s. 365), to wydaje się on mówić
dokładnie to, co chciałbym powiedzieć w odpowiedzi na postawiony zarzut.
7
Wydaje się, że to także stanowi część nauczania św. Tomasza z Akwinu, który mówi
(w: In III Sent., d. 5, 3, 2 oraz w wielu innych miejscach), że ratio personae przeciwstawia się
(contrariatur) ratio partis. W rzeczywistości obstaje on tak usilnie przy tym, że osoba nie jest
częścią, iż skłania go to do zaprzeczenia (tamże), że dusza oddzielona po śmierci jest nadal
osobą. Ponieważ brakuje jej pełni, jaką może posiadać wyłącznie będąc wcielona, przyjmuje
na siebie częściowość, która nie pozwala jej być dłużej osobą. Oczywiście nie możemy przy-
jąć wniosku św. Tomasza, choć jego argument opiera się częściowo na rozsądnym założeniu
personalistycznym.
BYCIE SOBĄ
30
8
Św. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles III, 113, 1. W związku z tym rozdziały od
111 do 114 według mnie stanowią najbardziej „personalistyczną” część całego dzieła św. To-
masza. Współczesny czytelnik ku swemu zdumieniu zauważa, że św. Tomasz już tutaj przy-
właszczył sobie ideę Kanta, iż każda osoba w pewnym sensie istnieje dla siebie samej (jest
celem samym w sobie), jak też ideę Kierkegaarda, że każda pojedyncza osoba istnieje w pew-
nym sensie „ponad” rodzajem ludzkim. Z drugiej strony trzeba przyznać, na co właśnie zwró-
ciłem uwagę w tekście, że te personalistyczne spostrzeżenia nie zajmują tak znaczącego miej-
sca w antropologii filozoficznej św. Tomasza, na jakie zasługują. W rozdziale szóstym znaj-
dziemy nawet wywód św. Tomasza, który pozostaje w sprzeczności z autentyczną filozofią
personalistyczną. To tak, jakby we wspomnianych rozdziałach na chwilę ujrzał on nowy świat,
którego czas jeszcze nie nadszedł.
BYCIE SOBĄ
32
4. Persona est sui iuris et non alterius iuris: „każda osoba należy do siebie
a nie do jakiejkolwiek innej osoby”. Co leży u podstaw naszego sądu na temat
moralnej niedojrzałości tych okresów w historii, w których niewolnictwo uwa-
żano za rzecz oczywistą, lub co leży u podstaw naszego oburzenia wobec prak-
tykowania niewolnictwa w naszych czasach? Nic ponad to, co zawarte jest
w moim czwartym stwierdzeniu na temat osoby: osoba istnieje dla siebie sa-
mej w sensie należenia do siebie, bycia sui iuris, posiadania siebie samej, a za-
tem nie może nigdy należeć do kogoś innego jako jego własność.
Stwierdzenie to jest ściśle związane z moimi poprzednimi stwierdzenia-
mi na temat osoby. Osoba istnieje ze względu na siebie samą nie tylko w sen-
sie nie-bycia narzędziem w rękach innej osoby i nie-bycia częścią innej oso-
by, a także nie-bycia okazem wymienialnym na inny okaz, lecz także w sen-
sie nienależenia jako własność do innej osoby9. Każda z tych negacji uwypu-
kla inny aspekt osoby istniejącej ze względu na siebie samą i bytującej w sobie.
Obecna negacja wydaje się wskazywać na coś de iure w byciu sobą osoby:
osoba należy do siebie i ma siebie za swoją własność (sui iuris), i nie może
należeć do kogoś innego jako jego własność (alterius iuris).
9
Zob. wnikliwe omówienie bycia osobą w: Romano Guardini, „Świat i osoba”, w: tenże,
Koniec czasów nowożytnych. Świat i osoba. Wolność, łaska, los, s. 87-219, Kraków: Wydaw-
nictwo Znak, 1969. Na s. 176 Guardini trafnie wyraża antagonizm pomiędzy byciem osobą
i byciem posiadanym (zawłaszczonym) przez kogoś.
osoba i jej bycie sobą...
33
Osoba jako podmiot praw. Właśnie owo należenie osoby do siebie leży
u podstaw czegoś silnie zakorzenionego w naszej świadomości moralnej –
leży u podstaw naszego poczucia, że w wielu (choć nie wszystkich) spośród
prezentowanych powyżej przypadków pogwałcone zostały podstawowe pra-
wa osoby. Wszyscy zgodzimy się, że prawa ludzi sprzedawanych siłą jako
niewolnicy są pogwałcane przez ich właścicieli. Podobnie można powiedzieć
o przypadku kozła ofiarnego – jego prawa są pogwałcane przez tych, którzy
go „wrabiają”. Prawa te wydają się ściśle związane z byciem osobą posiada-
cza praw – szanując prawa innych, szanujemy ich jako osoby, a pogwałcając
ich prawa, pogwałcamy ich w ich byciu jako osoby. Istotnie, rosnąca świado-
mość podstawowych praw istot ludzkich nie wydaje się niczym innym, jak
tylko aspektem rosnącej świadomości o nich jako osobach. Skoro już doszli-
śmy do naszego czwartego stwierdzenia, to możemy wyjaśnić, dlaczego prze-
moc wobec osób jest zwykle pogwałcaniem praw tych osób i dlaczego osoby
są podmiotami praw.
Zacznijmy od ustalenia, o jakie prawa chodzi. Kiedy mówimy, że pogwał-
cono prawa kozła ofiarnego lub niewolnika, mówimy oczywiście o funda-
mentalnych prawach, jakie osoba posiada jako osoba, a nie o prawach naby-
tych drogą umowy lub nadanych przez prawo pozytywne (stanowione). Te
ostatnie prawa również stanowią dowód bycia osobą posiadacza praw, jed-
nak mając na względzie moje obecne cele, odkładam je na bok, skupiając się
na pierwszych z wymienionych praw, które pozostają w szczególnym związku
z byciem osobą posiadacza praw, dlatego że wypływają bezpośrednio z jego
bycia osobą bez pośrednictwa żadnych aktów umowy lub nadania.
Wydaje się, że pogwałcenie praw osoby nie jest niczym innym niż próbą
rozporządzania tym, co jest własnością osoby lub dopuszczenia się pewnego
rodzaju kradzieży samego bycia osobą. Władze traktują niewinnego czło-
wieka tak, jakby jego bycie należało do nich i mogli nim rozporządzać, a prze-
cież w rzeczywistości należy ono do niego. Właśnie owa arogancka ingeren-
cja w sferę tego, co jest jego własnością, wydaje się nadawać czynowi „wro-
bienia” go rangę pogwałcenia praw tego człowieka. Szczególnie czwarte z na-
szych twierdzeń na temat osoby, jakie mamy na uwadze, rozważając osobę
jako podmiot praw10.
10
Nie ośmielę się twierdzić, że należenie osoby do siebie jest wyłącznym uzasadnieniem
praw osoby ludzkiej i zaprzeczyć, że względy dobra i dobra wspólnego również odgrywają
rolę w uzasadnianiu praw. Moim zadaniem nie jest podanie pełnego uzasadnienia praw, lecz
odnoszenia się do nich o tyle tylko, o ile można w nich dostrzec należenie osoby do siebie
samej. Możemy to dostrzec nawet wtedy, gdyby się okazało, że należenie do siebie osoby nie
jest jedynym czynnikiem dającym początek prawom.
BYCIE SOBĄ
34
11
Wynika z tego, że człowiek, który dobrowolnie godzi się być kozłem ofiarnym, sku-
tecznie usuwa swoje prawa z takiej sytuacji. Ci, którzy następnie skazują go i wymierzają
karę, nie naruszają żadnego z jego praw. Naturalnie, nie oznacza to, że nie stosują oni wobec
niego jako osoby przemocy ani też, że on sam nie stosuje wobec siebie żadnej przemocy.
Oznacza to tylko, że owa przemoc nie przyjmuje konkretnej formy naruszania praw.
12
Rozważania o samotności są całkowicie zgodne z twierdzeniem, jakie pojawi się w trak-
cie naszego wywodu, mianowicie że ostatecznie nie ma niczego takiego, jak samotna osoba
oraz że byt osobowy charakteryzuje się tym, że może istnieć wyłącznie w postaci osób istnie-
jących wspólnie z innymi.
osoba i jej bycie sobą...
35
13
Por. wywód Guardiniego na temat samotności osoby w jego „Świecie i osobie”: „To że
jestem osobą oznacza, że nikt inny nie może we mnie zająć mojego miejsca, lecz że w stosun-
ku do siebie samego jestem sam ze sobą; nie mogę być przez nikogo innego reprezentowany,
lecz sam za siebie odpowiadam; nie mogę być zastąpiony przez nikogo, lecz jestem kimś
jedynym – wszystko to utrzymuje się w mocy, nawet jeżeli sfera zastrzeżonych praw ulega
radykalnemu zaburzeniu przez ich naruszenie i nadanie temu naruszonemu porządkowi mocy
obowiązującej. Zawsze tylko psychiczny klimat szacunku i pokoju jest tym, który zostaje
zagubiony, a nie izolacja [u Crosby’ego: samotność] osoby samej w sobie” (dz. cyt., s. 176-
177). (W kilku miejscach zmodyfikowałem angielski przekład i dodałem kursywę – J.C.).
14
Jacques Maritain, The person and the common good, dz. cyt., s. 30. To samo mówi Josef
Pieper: byt osobowy charakteryzuje się „nieograniczoną zdolnością do życia w samym sobie,
darem samodzielności i niezależności, które, w filozoficznej tradycji Europy, były zawsze uzna-
wane za atrybuty osoby ludzkiej, bycia osobą” (Pieper, The philosophical act, w: Leisure,
New York: The New American Library, 1963, s. 91 – kursywa moja).
BYCIE SOBĄ
36
Jest jeszcze inna „definicja” bycia osobą w tradycji, z którą nasze docie-
kania pokrywają się ściślej niż z tradycją Boecjusza. Mam na myśli zasadę
wywodzącą się z prawa rzymskiego: persona est sui iuris et alteri incommu-
nicabilis, którą można swobodnie oddać w następujący sposób: „osoba jest
bytem samym w sobie i nie dzieli swego bytu z kimś innym”. Persona est
sui iuris wyraża to, co nazwałem byciem sobą, alteri incommunicabilis wy-
raża wynikającą z tego samotność bytu osobowego15.
15
W niniejszym podrozdziale dochodzę do tego samego wniosku, co Ismael Quiles SJ, w swo-
im „La esencia del hombre”, w: tenże, Antropologia filosofica in-sistencial, Buenos Aires: Edi-
tiones Depalma, 1983, s. 330-360. Po niezwykle precyzyjnym postawieniu kwestii „istoty isto-
ty” człowieka dowodzi on, że znajduje się ona w jego wewnętrznym centrum, w jego trwaniu
w sobie (stąd nowy termin zaproponowany przez Quilesa, in-sistence – „insystencja” – i okre-
ślenie własnego stanowiska jako „insystencjalnej” antropologii filozoficznej). Wydaje się, że to,
co nazywa on „insystencją” jest bardzo bliskie temu, co nazwaliśmy byciem sobą osoby. Następ-
nie dokonuje on przeglądu wszystkich ważniejszych prób uchwycenia istoty człowieka w in-
nych kategoriach, na przykład w kategoriach racjonalności, wolności lub transcendencji siebie.
W sposób przekonujący ukazuje, że wszelkie tego typu zdolności lub cechy charakterystyczne
zakładają insystencję i opierają się na niej, a zatem nie są tak fundamentalne jak ona. Nie ozna-
cza to oczywiście, że te inne wymiary bycia osobą były mniej ważne niż bycie sobą lub nawet, że
były jedynie przypadkami insystencji. Chodzi o to, że istnieje jedno znaczenie słowa „funda-
mentalny”, zgodnie z którym nie są one tak fundamentalne jak insystencja.
16
Nie oznacza to, że wszelki przymus stosowany wobec osób jest moralnie nieuzasadnio-
ny. Na przykład, niewątpliwie uzasadnione moralnie jest pozbawianie przestępców wolności.
osoba i jej bycie sobą...
37
Nawet w ich przypadku moglibyśmy badać działanie właściwe osobom. To, co zamierzam tu
pokazać, będzie przykładem nieuzasadnionego przymusu.
17
Summa Theologiae I, 29, 1. Naturalnie, św. Tomasz nie ma tu na myśli, że osoba nigdy
nie może lub nie powinna poddawać się działaniu, lecz tylko że poddanie się działaniu nie
ukazuje jej bycia osobą.
18
Nie tylko my – istoty ludzkie – szanujemy się wzajemnie jako osoby, powstrzymując
się od stosowania przymusu. Także Bóg szanuje nas w ten sam sposób, na co wskazuje Wojty-
BYCIE SOBĄ
38
ła, pisząc: „Nikt nie może używać osoby jako środka do osiągnięcia celu, ani istota ludzka, ani
też Bóg Stwórca (...) dlatego, jeśli Bóg zamierza kierować człowieka ku pewnym celom, to
przede wszystkim pozwala mu je poznać tak, by mógł je uczynić własnymi i dążyć do nich
samodzielnie” (Karol Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, wyd. 4, Lublin: Towarzystwo Na-
ukowe KUL, 1986, s. 29 i 30).
19
Max Scheler rozróżnia te dwa przeciwieństwa, wprowadzając rozróżnienie pomiędzy
dwiema formami heteronomii; zob. jego: Der Formalismus in der Ethik und die materiale
Wertethik, Bd. 2 Gesammelte Werke, Bern-München: Francke Verlag, 1966; wersja angielska:
Formalism in ethics and non-formal ethics of values, trans. Manfred Frings i Roger Funk,
Evanston: Northwestern University Press, 1973, s. 495.
20
Zob. Max Scheler, Istota i formy sympatii A II, 3, tłum. A. Węgrzecki, wyd. 2, Warsza-
wa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1986, s. 31.
osoba i jej bycie sobą...
39
21
Powtarzam, że jeśli wszelka tego typu perswazja zawiedzie, to uciekanie się do przy-
musu nie zawsze musi być aktem depersonalizacji. W rzeczywistości przymus może być wy-
wierany w taki sposób, że traktuje się osoby bardzo poważnie jako osoby, tak jak ma to miej-
sce w sytuacji, gdy jakaś legalna władza czyni je odpowiedzialnymi za popełnione przez nie
przestępstwa.
22
Rzecz jasna, paradoks ten nie jest zbytnio widoczny w przypadku bardzo małych dzie-
ci, w odniesieniu do których dyscyplina – będąca w innej sytuacji depersonalizującym przy-
musem – może być czymś zupełnie na miejscu. Co więcej, taka dyscyplina może być stoso-
wana w sposób umożliwiający im dobre działanie, gdy osiągną pełnoletność jako osoby, cze-
go mądrze uczą zarówno Platon, jak i Arystoteles. Wszystko to pozostaje w zgodzie z moimi
twierdzeniami w tekście. Skoro małe dzieci, będąc niewątpliwie osobami, dysponują jeszcze
niewielkimi zdolnościami działania jako osoby, to główne przeszkody do działania osobowe-
go, jakimi są przymus lub brak zrozumienia celu działania, w pewnym sensie jeszcze dla nich
nie istnieją.
BYCIE SOBĄ
40
23
Możemy nawet dostrzec coś z owej immanencji w następujących słowach Arystotele-
sa: „Ten właśnie pierwiastek boski w każdym człowieku może, jak się zdaje, być uważany za
człowieka samego (...); niedorzecznością więc byłoby, gdyby ktoś wolał życie nie swoje wła-
sne, lecz życie jakiegoś innego stworzenia”. A nade wszystko „(...) ponieważ rozum bardziej
niż cokolwiek innego jest człowiekiem” (Arystoteles, „Etyka nikomachejska” X, 7; 1178a,
s. 292, tłum. D. Gromska, w: tenże, Dzieła wszystkie, t. 5, s. 7-300, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN, 1996).
osoba i jej bycie sobą...
41
24
Dokładnie tak samo Scheler traktuje kwestię posłuszeństwa i wglądu w Formalism in
ethics, dz. cyt., s. 498-501.
BYCIE SOBĄ
42