Cenzura
Cenzura
Cenzura
Projekt okładki:
Katarzyna Stanny
Redakcja:
Janina Demianowicz
Korekta:
Zespół
ISBN 978–83–7431–230–1
Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
1. Założenia badawcze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
2. Opis stanu archiwów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17
Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 297
Bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 301
Indeks osobowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 325
WPROWADZENIE
1. Założenia badawcze
1 Przykładowo, Dokumenty do dziejów PRL. Główny Urząd Kontroli Prasy 1945–1949, z. 6, opr. D. Na-
łęcz, Warszawa 1994; A. Paczkowski, Cenzura 1946–1949: statystyka działalności, „Zeszyty Historyczne”
1996, z. 116, s. 22–57; A. Krawczyk, Próba indoktrynacji. Działalność MIiP (1944–1947), Warszawa 1994;
A. Pawlicki, Kompletna szarość. Cenzura w latach 1965–1972. Instytucja i ludzie, Warszawa 2001.
9
wzmiankę w bardzo skrupulatnie prowadzonych sprawozdaniach opisowych.
Jednakże brak pełnej dokumentacji pociąga za sobą niepełność lub niemożność
ostatecznych ustaleń, co rodzi niebezpieczeństwo nieprecyzyjności lub nadinte-
pretacji. Starając się uniknąć badawczych nadużyć, nie formułowałam zbyt wielu
daleko idących wniosków. Ogromne tu pole dla wszystkich, którzy będą później
owe ustalenia weryfikowali.
Niniejsza praca oparta jest na kilkuletniej kwerendzie. Ambicją moją było
zapoznanie się ze wszystkimi dostępnymi materiałami dotyczącymi literatury
pięknej z lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Przeczytałam całość dokumentacji
od 1945, stwierdzając, że najstarsze materiały tyczące piśmiennictwa nieperio-
dycznego datowane są na 1948 rok. I stąd ograniczenie chronologiczne pracy
i wnioskowanie oparte właśnie na pismach z lat 1948–1958. Archiwalia wcze-
śniejsze traktuję jedynie jako kontekst. Historycznie rzecz biorąc, wyróżnić da
się tu trzy podokresy: 1944 (1945)–1948, 1949–1955 oraz 1956–1958. Mnie jednak
interesować będzie głównie ciągłość procesów.
Z dziesięciolecia 1948–1958 zachowało się w archiwum około 1330 teczek.
Ślady cenzurowania literatury pięknej mieszczą się w 300 z nich. Praca moja
opiera się kwerendzie obejmującej w s z y s t k i e dokumenty dotyczące literatury
pięknej, co daje łączną liczbę około 45 000 pism. W badaniach swoich postaram
się owe dokumenty jak najpełniej wykorzystać, trzymając się możliwie „blisko”
materiału archiwalnego.
Wybór zakresu badań nie jest przypadkowy. Kierowały mną zarówno
względy merytoryczne, jak i metodologiczne. Nie wydaje się możliwe wyzyska-
nie w jednej książce całego zachowanego zespołu z lat 1945–1990, jest na to zbyt
obszerny, za duże są też różnice pomiędzy zawartością poszczególnych teczek.
Nie można w prosty sposób porównywać materiałów z bardzo różnych czasów
historycznych i pokusić się o sensowne generalizacje. Nie jest to też praca na siły
jednego badacza, co sygnalizują i inni zajmujący się problematyką2. Ograniczenie
chronologiczne wydało się tu najzasadniejsze.
Większość moich stwierdzeń odnosi się tylko do cenzury lat 1948–1958, ale
okazuje się, że wiele tez wytrzymuje próbę ogólności i przekracza rok 1958.
Zawsze starałam się takie rozróżnienie wyraźnie zaznaczyć.
Przyjęte w pracy ramy czasowe nie pokrywają się z przyjętymi w historii
literatury cezurami; dowolność wynika ze stanu źródeł. Stosunkowo pełne (za-
chowane) ślady cenzurowania literatury pięknej datuje się od 1948 roku; 1958 na-
tomiast można postrzegać jako czas „wypalenia się” polskiego Października. Wy-
korzystałam także porównawczo materiały z lat późniejszych, by sprawdzić jak
toczą się w urzędzie losy wybranych tekstów w zależności od czynnika podsta-
wowego – łagodzenia i zaostrzania sytuacji politycznej.
10
Zajęcie się najwcześniejszymi zachowanymi śladami działań GUKPPiW da
się wielorako motywować. Po pierwsze, w tym okresie wszystko jest jeszcze
płynne, widać różne „pęknięcia” w systemie i nieścisłości we wdrażaniu nowego
porządku. Pozwala to dostrzec i opisać sposoby „przyzwyczajania się” literatury
polskiej do nowej sytuacji. W stosunkowo krótkim, dziesięcioletnim okresie zmie-
nia się też diametralnie sytuacja polityczna, a także traktowanie kultury i formy
jej kreowania. W sposób bezpośredni przekłada się to na zmiany zaleceń tyczą-
cych ingerencji w teksty literackie. Warto zaznaczyć, że okresy 1948–1949 oraz
1956–1958 charakteryzuje mniej agresywna kontrola niż lata realizmu socjali-
stycznego.
Zaostrzenie działań cenzury przyszło, jak wynika ze źródeł GUKKPiW, pod
koniec 1948 roku. Badacze piszą tu o przełomie 1948 roku – sygnowanym utwo-
rzeniem Komitetu Upowszechniania Książki i stworzeniu Wydziału Prasy i Wy-
dawnictw KC PZPR, czy 1949 roku – daty Zjazdu Szczecińskiego i powołania
Komisji Selekcji Książek w Bibliotekach Polskich3. Łagodniejszy kurs cenzury
zaczął, z kolei, obowiązywać mniej więcej od początku 1955 roku. Najbardziej
liberalna kontrola słowa miała miejsce pomiędzy październikiem 1956 a paź-
dziernikiem 19574; nie było to jednak zupełne „bezcenzurze”, a jedynie kontrola
mniej wnikliwa niż wcześniej. Jakkolwiek są to ramy z piśmiennictwa znane,
a nas będzie interesować najbardziej potwierdzenie ich w materiale archiwalnym,
to głębokość różnic w sposobach czytania tego samego utworu niejednokrotnie
budzić musi zdumienie. Ciekawe jest też samo „przechodzenie” od pewnego li-
beralizmu do bardzo ostrej kontroli w latach stalinowskich. Można tu prześledzić
drogę stalinizacji kultury, a potem odwrót od niej w okresie Października.
W latach powojennych aktywni pisarsko są jeszcze przedstawiciele mię-
dzywojennego Parnasu literackiego, przyzwyczajeni do swobodniejszego pisania
i publikowania, wyrośli na odmiennych, niż serwowane przez władzę ludową,
założeniach i modach twórczych. Zderzenie ich osobowości i talentów z wulgar-
nymi wymogami urzędu kontroli rodzi różnorodne możliwości radzenia sobie
z patową sytuacją. W wielu wypadkach da się to prześledzić i opisać. W latach
1948–1958 debiutuje też wielu młodych, nieznających stanu wolności twórczej.
I „starzy mistrzowie”, i „pryszczaci” stosują różnorodne strategie omijania cen-
zorskiego ołówka: przeczekanie, kostium, kamuflaż, strategię „porcelanowego
pieska”, „mowę ezopową” i inne. W toku pracy nad książką spróbuję ustalić,
czy pewne sposoby są bardziej charakterystyczne dla danej grupy pokoleniowej,
czy ich wybór zależy raczej od indywidualnych preferencji twórczych.
Ze względu na zainteresowania badawcze skupić się chciałabym na litera-
turze pięknej, ze szczególnym uwzględnieniem ingerencji w teksty o wysokich
3 S. A. Kondek, Papierowa rewolucja. Oficjalny obieg książek w Polsce w latach 1948–1955, War-
szawa 1999.
4 J. Eisler, List 34, Warszawa 1993.
11
wartościach artystycznych. Najmniejszą uwagą otoczę utwory dramatyczne z racji
specyfiki tej grupy piśmiennictwa i zupełnie inne sposoby jej kontroli (cenzuro-
wanie zarówno samego tekstu, jak i sposobów wystawienia). Przede wszystkim
zajmować będą mnie utwory nowe, zgłoszone do druku po raz pierwszy. W tej
grupie można wyliczyć teksty powstałe pod presją i przy świadomości istnie-
nia urzędu oraz te, pisane „swobodnie” przed rokiem 1944, dopiero w procesie
wydawniczym skonfrontowane z cenzorskim okiem5. Wybrany do badań okres
jest, w końcu, ostatnim, gdy publikowane były w większej liczbie dzieła pisane
bez świadomości przemian politycznych, jakie nastąpią w Polsce po zakończeniu
drugiej wojny światowej. Ich los będzie w GUKPPiW bardzo szczególny, a droga
do wydania – kręta.
Tu można też zgłosić postulaty dalszych badań, przy wykorzystaniu tego sa-
mego materiału dokumentacyjnego. Inną perspektywę wniosłoby systematyczne
przyjrzenie się wznowieniom, z ciekawymi pytaniami o kryteria selekcji, zmiany
w tekstach, zupełny zakaz druku6. Interesującym tropem byłoby także prześle-
dzenie cenzurowania przez GUKPPiW literatury obcej i skonfrontowanie usta-
leń7. W formie kontekstu, chciałabym zaproponować więc spojrzenie na losy
piśmiennictwa literaturoznawczego, gdzie zmieszczą się rozważania na temat
wznowień klasyki oraz Odwilży Ilji Erenburga, głośnego tekstu obcego, którego
wydanie okazało się jedną z ważniejszych cenzorskich pomyłek badanych lat.
Pisząc o cenzurze rosyjskiej w czasach zaborów Maria Prussak stwierdza,
że dostępne źródła archiwalne są osobliwe i do interpretacji niełatwe:
Podobne trudności pojawiają się i przy interpretacji akt cenzury PRL-u. Dotarcie
do prawdy o kontrolowaniu literatury pięknej wymaga głębokiego wniknięcia
w treść dokumentów, przy zmniejszonym do nich zaufaniu. Konieczne wydaje
się tu czytanie niezgodne z intencją autora, quasi-dekonstrukcja wypowiedzi,
szukanie pęknięć, niekonsekwencji i błędów.
Praca oparta na źródłach GUKPPiW, czyli jednej tylko strony konfliktu, rodzi
liczne ograniczenia. Obraz, który wyłania się z analizy dokumentów jest obrazem
spaczonym, bo to są dokumenty o zupełnie „innej” logice. Zawsze należy też
5 Na ten temat: H. Gosk, W kręgu „Kuźnicy”. Dyskusje krytycznoliterackie lat 1945–1948, Warszawa
1985.
6 Z perspektywy bibliotekoznawczej przygląda się zjawisku S. A. Kondek, op. cit.
7 Na ten temat: J. M. Bates, Cenzura wobec problemu niemieckiego w Polsce (1948–1955), w: Presja
i ekspresja. Zjazd szczeciński i socrealizm, red. D. Dąbrowska, P. Michałowski, Szczecin 2002.
8 M. Prussak, Warianty utworów literackich zachowane w archiwach cenzury rosyjskiej, w: Autor, tekst,
cenzura. Prace na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998, s. 248.
12
pamiętać, że urząd cenzury nie był instancją nadrzędną, a jedynie wykonawcą
dyrektyw. Wszelkie wnioskowanie musi więc być bardzo ostrożne.
Stan badań filologicznych nad cenzurą PRL-u nie jest bardzo zaawansowany.
Kilka książek i artykułów wykorzystujących kwerendy archiwalne w zestawieniu
z ogromem ukrytego w Archiwum Akt Nowych materiału wydaje się skromnym
dorobkiem. Historycy literatury sięgali do akt wyrywkowo, poszukując z reguły
danych na temat konkretnego twórcy, bądź tekstu, często w celu dokonania usta-
leń edytorskich, na przykład Tadeusz Drewnowski i Sławomir Buryła, przygo-
towując edycję Pism Borowskiego, czy Alina Molisak pisząc monografię Bog-
dana Wojdowskiego. Około trzydziestu recenzji tekstów wysokoartystycznych
zgłoszonych do wydania w latach 1948–1955 opublikował z krótkim wstępem
Dariusz Jarosz9. Warto jednak pamiętać, że spuścizna po GUKPPiW udostęp-
niana jest dopiero od roku 1990, nie ma też – jak się wydaje – w środowisku
rozpowszechnionej informacji o sposobach i możliwościach korzystania z owego
zasobu. W ostatnich latach obserwuje się wśród polonistów wzrost zaintere-
sowania aktami „Ministerstwa Prawdy”, do czego niniejsza praca ma ambicję
w skromnym zakresie się przyczynić.
W toku pracy nad książką korzystałam z wielu rozpraw tyczących szeroko
pojętego zagadnienia kontroli literatury. W tym miejscu chciałabym wzmianko-
wać jedynie te pionierskie, wyznaczające standardy pisania, zasady cytowania
źródeł, ustalające podstawy wiedzy o działalności GUKPPiW na polu literatury.
Są to publikacje Marty Fik, Tadeusza Drewnowskiego, Johna M. Batesa, Joanny
Hobot, Piotra Perkowskiego. Do prac tych będę się odnosić wielokrotnie; w tym
miejscu pragnę jednak wzmiankować ich podstawowe tezy, by zaznaczyć punkt,
od którego wychodzą moje intuicje badawcze.
W artykule Cenzor jako współautor10 Marta Fik odkrywa ważną zasadę funk-
cjonowania cenzury w PRL-u – jej tajność. W związku ze ściśle przestrzeganą
klauzulą niejawności, cenzor miał głęboki wpływ na ostateczny kształt książki,
filmu, czy spektaklu. Wpływ, dodajmy, nierejestrowany przez odbiorcę.
John M. Bates w artykułach Cenzura w epoce stalinowskiej11 oraz Cenzura wobec
problemu niemieckiego w Polsce (1948–1955)12 podejmuje dwie podstawowe kwestie:
zaostrzenia cenzury w latach 1949–1954 i służebności GUKPPiW wobec innych
partyjnych czynników kontroli. Na przykładzie kilkunastu utworów literackich,
które trafiły do urzędu w latach stalinowskich, cytując cenzorskie „zapisy”, ba-
dacz dokonuje analizy całego systemu sprawowania kontroli nad literaturą. Pod
9 Zapisy cenzury z lat 1948–1955, opr. wst. D. Jarosz, „Regiony” 1996, nr 3, s. 2–27.
10 M. Fik, Cenzor jako współautor, w: Literatura i władza, red. E. Sarnowska – Temeriusz, Warszawa
1996, s. 131–147.
11 J. M. Bates, Cenzura w epoce stalinowskiej, „Teksty Drugie” 2000, nr 1, 2, s. 95–120.
12 J. M. Bates, Cenzura wobec problemu niemieckiego w Polsce, op. cit.
13
tym względem są to prace prawdziwie pionierskie, ich poszczególne ustalenia
będą wielokrotnie przywoływane.
Najobszerniejszą rozprawą wykorzystującą spuściznę po GUKPPiW, na
którą jak dotąd natrafiłam, jest książka Joanny Hobot Gra z cenzurą w poezji Nowej
Fali13. Wiele tu znakomitych stwierdzeń, przykładów; do najciekawszych należą
opisy strategii stosowanych przez nowofalowych poetów w walce z cenzorem,
a także wzmiankowane nawiązanie cenzury PRL-owskiej do systemu organiza-
cyjnego cenzury carskiej. Joanna Hobot formułuje też istotną tezę o dezaktuali-
zacji, która staje się ceną za skomplikowane i piętrowe zabiegi przeprowadzane
na własnych tekstach.
W obszernym artykule, a jest to tylko wyimek większej, niepublikowanej
w całości pracy, Pół wieku z cenzurą. Przypadek Tadeusza Konwickiego14 Piotr Per-
kowski szczegółowo opisuje losy wydawnicze kolejnych utworów autora Rojstów.
Podkreśla nieustanną obecność cenzora w świadomości pisarskiej Konwickiego
i kształtowanie tekstów w nieustannym dialogu z cenzurą. Cenzor jest tu naj-
uważniejszym (przez to najlepszym?) czytelnikiem. Nowatorskie ustalenia bada-
cza można przełożyć, jak wynika z szerszej kwerendy, także i na sytuację innych
autorów, co pozwoli zapytać o uniwersalność prezentowanych rozpoznań.
Jestem też intelektualnym dłużnikiem wielu dzieł historycznych, wśród któ-
rych specjalne miejsce zajmują opracowania Darii Nałęcz oraz Aleksandra Paw-
lickiego. Rozprawa Kompletna szarość. Cenzura w latach 1965–1972. Instytucja i lu-
dzie15 zasługuje tu na szczególne wyróżnienie z racji swej kompletności (znacz-
nie przekraczającej zarysowany w tytule przedział czasowy) oraz szerokości ho-
ryzontów badawczych, wytrzymujących próbę skonfrontowania z materiałem
znacznie wcześniejszym.
Książka dzieli się na cztery części: „próba syntezy”, „przypadki szczególne”,
„strategie autorskie”, „konteksty”16 oraz zawiera wprowadzenie i krótkie zakoń-
czenie. W części pierwszej chciałam zaprezentować teorię i praktykę działania
GUKPPiW, opisać mechanizm zarówno wtedy, gdy działa sprawnie, jak i wtedy,
gdy rysują się w nim różne „pęknięcia” i nieścisłości. „Przypadki szczególne”
są analizami sytuacji cenzurowania konkretnych pisarzy, dzieł, czy typów lite-
ratury. Dobór przykładów jest tu podyktowany prawdą badań materiałowych –
14
nie chciałam stwarzać modeli, a tylko opisać najciekawsze ujawnione w czasie
kwerendy sytuacje. W części trzeciej postarałam się zarysować autorskie strate-
gie radzenia sobie z opresją. Do zweryfikowania jest tu sporo wniosków innych
badaczy dotyczących reakcji polskiej literatury na fakt istnienia instytucjonal-
nej kontroli słowa: cofnięcie się w prywatność (Tadeusz Drewnowski17), „drugi
obieg” jako efekt istnienia cenzury (Stanisław Siekierski18), zahamowanie roz-
woju prozy realistycznej o tematyce współczesnej (Leszek Szaruga19), „ezopo-
wość” jako styl dominujący w literaturze polskiej i idąca za tym hermetyczność
przekazu (Ryszard Nycz20), szczególność porozumiewania się z czytelnikami (Je-
rzy Smulski21). Sprawdzić też chciałabym, czy hipoteza o podobieństwach reakcji
polskiego piśmiennictwa na cenzurę carską i PRL-owską, znajduje przełożenie
na strategie tekstowe poszczególnych pisarzy.
W książce podjęte zostaną rozważania tyczące cenzurowania i sposobów
omijania cenzury, a także – autocenzury, będącej swoistą antycypacją i zastępo-
waniem urzędniczego ołówka. Interesować mnie więc będą obie strony – autor,
jego strategie wewnętrzne (zapisane) i zewnętrzne, przyjęte wobec obecności
i nieuchronności kontroli oraz cenzor – myślący, działający, mający swoje wy-
tyczne funkcjonariusz państwowy. Jeśli się zastanowić, to się okaże, że stron
w owym bezkrwawym konflikcie było więcej. Bo przecież nie można pominąć
wydawcy – o jego zasadniczej roli przyjdzie wielokrotnie wspomnieć – ani czy-
telnika, czasami pamiętającego o potencjalnej możliwości zamazania autorskiej
intencji (odbiorca kontestator), a czasami – zupełnie wobec takich procedur bez-
bronnego (odbiorca naiwny).
Wypada także zapytać, co jest podstawowym obiektem namysłu: kształto-
wanie tekstu, czy odbiór? Jeśli praca opiera się na opisie sposobów współtwo-
rzenia przez GUKPPiW i jego agendy konstruktu pod nazwą „polska literatura
współczesna”, najbardziej interesujący wydaje się styk procesu twórczego i re-
cepcji. Stąd wykorzystanie metodologii charakterystycznej dla badań tekstolo-
gicznych i badań recepcji. Konkretnie będę zajmować się głównie interpretacją
cenzorskich raportów; wnioski zawarte w recenzjach ilustrują wszak powody,
dla których zapada wyrok na tekst. Z pewnością interesujące byłoby także prze-
prowadzenie pełnych dochodzeń tekstologicznych ważniejszych wzmiankowa-
nych w rozprawie utworów z uwzględnieniem danych pozyskanych z archi-
wum. Przekracza to jednak – jak się wydaje – ramy jednej książki. W wąskim
17 T. Drewnowski, Cenzura w PRL a współczesne edytorstwo, w: Autor, tekst, cenzura, op. cit., s. 13–23.
18 S. Siekierski, Drugi obieg jako efekt działania cenzury?, w: Autor, tekst, cenzura, op. cit., s. 25–38.
19 L. Szaruga, Wobec totalitaryzmu. Kostium kościelny w prozie polskiej. Wobec cenzury, Szczecin 1994.
20 R. Nycz, Literatura polska w cieniu cenzury (Wykład), „Teksty Drugie” 1998, nr 3, s. 5–25.
21 J. Smulski, Jak niewyrażalne staje się wyrażalne? O języku ezopowym w prozie polskiej lat pięćdziesią-
tych, w: Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki, E. Kuźma, Warszawa 1998, s. 145–164.
15
zakresie próba taka zostanie podjęta w podrozdziale poświęconym prozie Je-
rzego Andrzejewskiego.
Założeniem niniejszej rozprawy jest przyjrzenie się procesom tworzenia li-
teratury wysokoartystycznej w końcu lat czterdziestych i latach pięćdziesiątych.
Zawsze w cieniu cenzury. Jako praca wykorzystująca materiały archiwalne może
być ona nowatorska w jednym względzie – spojrzenia, mimo ograniczenia chro-
nologią, systemowego.
Tu pozwolę sobie na prywatną anegdotę. Pomysł książki zrodził się z nie-
porozumienia. Próbowałam bowiem sprawdzić, jak po roku 1989 wydawane są
utwory „okrojone” wcześniej przez cenzurę, zakładając a priori, że ktoś doko-
nał nowych edycji. Okazało się, że – poza nielicznymi wyjątkami22 – integralne
kształty nie zostały jeszcze przywrócone. Tak pojawiła się myśl o przeczytaniu
owych pierwotnych wersji.
Postulat przywracania tekstom postaci kanonicznej wypływa w nauce pol-
skiej coraz częściej. Na Kongresie Slawistów w Krakowie mówił o tym już w 1998
roku Tadeusz Drewnowski:
Polska tekstologia i edytorstwo mają rozwiniętą teorię, która jednak nie całkiem
wystarcza i pasuje do ubiegłej epoki. (...) W odniesieniu do literatury tego czasu
pierwszą kategorią musi się stać kategoria tekstu integralnego, przywracanie,
jeśli naturalnie się da, pełnego, autentycznego, tekstu autorskiego23.
22 T. Drewnowski, op. cit., s. 20, podaje, że integralne kształty swym tekstom przywrócili T. Ró-
żewicz, Z. Herbert, R. Krynicki, J. Kornhauser.
23 T. Drewnowski, op. cit., s. 20–21.
24 A. Pawlicki, op. cit., s. 9.
16
2. Opis stanu archiwów
17
że mogą stać się przedmiotem regularnych badań). Wiele stron znajduje się
w miejscach niezgodnych z przyporządkowaniem alfabetycznym, datowaniem,
czy przypisaniem do instytucji wydawniczej. Pojawia się podwójna, a nawet po-
trójna, paginacja, część kart jest pognieciona, przerwana, zamazana. Papier nosi
ślady zawilgocenia. Recenzje, sprawozdania sporządzano na marnej jakości, za-
kwaszonym papierze, posługiwano się często ołówkiem (słynnym!) i czerwoną
kredką – już teraz wiele z nich jest trudna do odczytania. Za lat pięćdziesiąt
większość dokumentów będzie, najprawdopodobniej, nieczytelna.
Z okresu najwcześniejszego (1945–1947) materiałów jest mało, zaledwie
około 30 teczek, a także pojedyncze dokumenty w teczkach z lat późniejszych.
Warto przypomnieć, że w owych latach system kontroli dopiero się kształtował,
urząd budował podstawy swego funkcjonowania. Wzruszające są głosy z owych
pierwszych „chudych” lat postulujące przysłanie większej ilości słomy do sien-
ników, czy masła. Zachowane archiwalia z pierwszych powojennych lat to bar-
dzo ciekawe stenopisy z odpraw krajowych (najstarsze zachowane dokumenty
z maja 1945) oraz ślady ingerencji w tytułach takich, jak: „Gazeta Ludowa”, „Dziś
i Jutro”, dziennikach urzędowych. Nie udało się natrafić na żadne ślady kontrolo-
wania literatury pięknej przed rokiem 1948. Wyjątkiem wydawały się tajemniczo
brzmiące, zajmujące aż 5 teczek „Zezwolenia na wydawanie (1946–1948)”, które
także okazały się śladem cenzurowania prasy codziennej. Intrygująco w spisie
sygnatur prezentowały się także „Sztuki wycofane różne (1947–1950)” zajmujące
wedle spisu – i tu prawdziwa niespodzianka – aż 48 teczek (w rzeczywistości
o jedną mniej). Okazały się jednak śladem „czystki bibliotecznej”, wycofanym
z bibliotek zbiorem sztuk wydanych jeszcze przed wojną (czasem nawet przed
pierwszą), z pojedynczymi tekstami nowymi zgłoszonymi do GUKPPiW do kon-
troli i rozproszonymi w tym zespole*.
Jeśli wierzyć inwentarzowi, w Archiwum Akt Nowych zachowało się około
1330 teczek z okresu 1948–1958. Ślady oceniania literatury pięknej mieszczą się
w ponad 300 z nich (włączając prasę literacką), wydawnictwa branżowe (leśne,
morskie, techniczne, rolnicze) obejmują kolejne 160, pozostałe to materiały z kon-
trolowania prasy. Liczby te należy traktować z pewną tolerancją; nazwy w ka-
talogu bywają mylące, w samych teczkach też czasami znajdują się dokumenty
niezgodne z opisem ich zawartości. Podjęte przeze mnie obliczenia służyć mają
raczej zaprezentowaniu obrazu sytuacji, niż poczynieniu precyzyjnych ustaleń.
Daje się zauważyć wyraźną dysproporcję w liczbie materiałów pomiędzy
wydawnictwami periodycznymi i nieperiodycznymi. Może być ona śladem ja-
kichś uchybień. Jeśli przyjąć jednak spokojniejszą wersję wydarzeń, można ją
potraktować jako odbicie naturalnego na rynku wydawniczym stosunku ilo-
* Analiza zbioru nie mieści się w zadaniach przyjętych w niniejszej książce i będzie przedmiotem
odrębnej rozprawy.
18
ściowego tytułów prasowych do tytułów literatury pięknej. Wiadomo także
z piśmiennictwa, a potwierdza to analiza akt, że cenzurowanie prasy otaczano
w GUKPPiW znacznie większą uwagą. Po pracy tej, czasochłonnej i trudnej ze
względu na liczbę tytułów i numerów (prasa codzienna!) oraz szybko zmienia-
jące się dyrektywy, pozostały tony akt z licznymi drobnymi ingerencjami. Kon-
trola literatury, z racji jej mniejszego zasięgu społecznego i aktualności, trakto-
wana była, zwłaszcza w pierwszych latach istnienia urzędu, jako zadanie nie tak
istotne z politycznego punktu widzenia. Trzeba tu przypomnieć, za Hanną Gosk,
że w związku z licznymi trudnościami w pierwszych latach powojennych także
i literaturę piękną publikowano prawie wyłącznie w czasopismach33. W miarę
rozwoju rynku książki w Polsce, a z drugiej strony, w miarę specjalizowania się
placówek kontroli, cenzurowanie literatury nabierało precyzji i znaczenia.
Do GUKPPiW spływała tylko część dokumentów z oddziałów terenowych.
Duża część spuścizny Wojewódzkich Urzędów Kontroli spoczywa w archiwach
państwowych na terenie całego kraju. W związku z centralizacją ruchu wy-
dawniczego w czasach PRL-u można przyjąć jednak z dużym prawdopodo-
bieństwem, że znaczna większość zgłoszonej do druku literatury pięknej do-
cierała na różnym etapie cenzorskich procedur na Mysią. Urzędy terenowe zaj-
mowały się w praktyce głównie sprawdzaniem prasy, utworów zgłaszanych
przez lokalne wydawnictwa, a także tekstów o mniejszym znaczeniu – bro-
szur, plakatów, afiszy. Zawsze miały obowiązek odsyłania wszelkiej dokumen-
tacji tyczącej literatury pięknej do Departamentu Wydawnictw Nieperiodycz-
nych. Poważniejsze teksty powinny więc zawsze trafiać do Warszawy. Jednakże,
w związku z rejestrowanymi uchybieniami w działaniu urzędu, trzeba byłoby
na dalszym etapie prac sprawdzić, czy jakiś ułomek owej dokumentacji nie
został zagubiony gdzieś „w terenie”. Praktyką GUKKPiW było także zlecanie
pracy urzędnikom wojewódzkim; w przebadanym zespole sporo jest recenzji
sporządzanych w Krakowie, Poznaniu czy Toruniu. Dokumenty te także wra-
cały do Warszawy.
Akta GUKPPiW skatalogowano i ułożono jeszcze za czasów świetności
urzędu. Przyjęto porządek alfabetyczny, wedle nazwy zgłaszającej tekst instytucji
(czasopismo lub nazwa wydawnictwa) oraz zgodnie z datami rocznymi. W nie-
licznych przypadkach podstawą gromadzenia staje się miejsce powstania do-
kumentu (placówki terenowe). Taki system archiwizowania danych odpowiada
logice pracy „Ministerstwa Prawdy”, gdzie poszczególne instytucje wydawnicze
nadsyłały książki, wraz z pismem polecającym do kontroli. Nie ma więc, wbrew
potocznym mniemaniom, odrębnych teczek z materiałami tyczącymi poszczegól-
nych autorów! Należy tu wyraźnie zaznaczyć, że po 1990 roku akta te zostały
przejęte w postaci zgodnej z porządkiem wypracowanym jeszcze w GUKPPiW.
19
Żadna instytucja dokumentacji owej na nowo nie opracowała, nadano jedynie
numery poszczególnym stronicom. Istnieje więc możność badania nie tylko sa-
mej zawartości akt, ale i ich oryginalnego uszeregowania. Z katalogu wynika,
że wszystkie dokumenty z lat 1948–1958 są jawne, informacje takie potwierdzają
też pracownicy Archiwum Akt Nowych34.
Podane w spisie nazwy zespołów nie są jednoznaczne, daty podane w sy-
gnaturze nie zawsze zgadzają się też z zawartością teczki. W praktyce dopiero
sięgnięcie do poszczególnych dokumentów rozstrzyga bezspornie o ich treści.
Przykładowo, kilkanaście pozycji katalogowych od sygnatury 300 do sygna-
tury 400, obejmującej lata 1951–1956 nazwano „Wtórna GUKP 1951”, „Wtórna
GUKP 1952–3”, „Pisma okólne i instrukcje 1952–3”, „Listy instrukcyjne dla
WUKP 1955”, „Wydawnictwo PZWS (Szkolne) 1949–1955”, „Czytelnik 1951–55”,
„Książka i Wiedza 1951–55”, „Nasza Księgarnia 1951–55”, „PWN 1951–55”,
„PW Iskry 1952–56”, „PIW 1951–55”, „Wiedza Powszechna 1951–55”, „Ludowa
Spółdzielnia Wydawnicza 1951–55”, „KUL 1952”, „Wydawnictwo Literackie
1953–56”, „Ossolineum – 1952–1955”, „Wydawnictwa różne na C 1951–1955”,
„Wydawnictwa różne na I”.
Wymienione zespoły zawierają bardzo różnorodne treści. Pod opisem „Wtór-
na GUKP 1951”, „Wtórna GUKP 1952–3” kryją się wyszczególnienia ingerencji
z prasy (dział stołeczny). Teczka „Pisma okólne i instrukcje 1952–3” obejmuje ma-
teriały z Wydziału Prasy Krajowej, do którego oddziały wojewódzkie odsyłały
informacje o ingerencjach. Materiały obejmują: wypis ingerencji z b ę d n y c h
(przeprowadzonych, ale uznanych po fakcie za niepotrzebne) z prasy z lat
1952–53 oraz instrukcje dotyczące tego, na co należy zwracać szczególną uwagę
przy kontroli, na przykład wybory w USA, dostawa zboża, problemy z zao-
patrzeniem w chleb. Kolejne teczki zawierają natomiast odpowiednio materiał
tyczący cenzurowania literatury pięknej („Czytelnik 1951–55”, „Książka i Wiedza
1951–55”, „Nasza Księgarnia 1951–55”, „PW Iskry 1952–56”, „PIW 1951–55”, „Lu-
dowa Spółdzielnia Wydawnicza 1951–55”, „Wydawnictwo Literackie 1953–56”),
naukowej („PWN 1951–55”, „Wiedza Powszechna 1951–55”, „KUL 1952”, „Osso-
lineum – 1952–1955”), popularno-naukowej („Wydawnictwo PZWS (Szkolne)
1949–1955”). „Wydawnictwa różne na C 1951–1955” kryją zapiski z kontrolo-
wania Centralnego Biura Obrotu Maszynami, Centrali Drzewnej i innych cen-
trali branżowych. W teczce „Wydawnictwa różne na I” znajdują się pisma z lat
1953–1956. Są tu ślady kontrolowania różnych instytutów przemysłowych oraz
wydawnictwa żydowskiego Idisch Buch.
Pod pojedynczymi sygnaturami kryje się zróżnicowana ilość materiału – od
teczki z kilkunastoma kartami do kilkudziesięciu opasłych tomów zawierających
setki dokumentów. W dostępnym w Archiwum Akt Nowych katalogu zareje-
20
strowano liczbę teczek przy każdej pozycji (tu nieliczne błędy), nie ma jednak
informacji o liczbie stron. Kilku pozycji, pomimo ujęcia w spisie, nie udało się
odnaleźć.
Z mojej praktyki wynika, że najłatwiej dotrzeć do interesującego materiału
posługując się datą wydania i nazwą oficyny, pomocne mogą być także (o ile
zachowały się dla omawianego okresu) zestawienia zbiorcze ingerencji. I tak, na
przykład, jeśli wiemy, że Władysław Broniewski związany był z Książką i Wie-
dzą, to można przypuszczać, że „zapisy” na jego teksty odnajdziemy pod opi-
sami: „Książka i Wiedza 1948–1950” oraz „Książka i Wiedza 1951–1955”. W sy-
tuacji dzieł Broniewskiego zasada ta się sprawdza, trzeba jednak uczciwie dodać,
że w wielu wypadkach znalezienie żądanych dokumentów jest bardzo żmudne.
Podpowiedź może też dać przejrzenie „przeglądu ingerencji” za dany rok (jeśli
praca była cięta, to powinniśmy znaleźć tu jakąś wzmiankę na ten temat, nie
mamy jednak kompletu dokumentów) oraz sprawozdań z działalności wydaw-
nictw (te też nie zachowały się wszystkie).
Przyjrzyjmy się teraz samym materiałom z lat 1948–1958. Przeprowadzenie
analizy zawartości tak ogromnego materiału musi być najeżone trudnościami.
Warto jednak, narażając się nawet na naukowe ryzyko, dokonać próby jego ka-
tegoryzacji, zwłaszcza, że w toku pracy spotkałam się z licznymi pytaniami na
ten temat. Przy czym, dokonana systematyzacja dotyczy jedynie dokumentacji
związanej z cenzurowaniem literatury.
Na podstawie analizy teczek można wyodrębnić kilka kategorii najczęściej
spotykanych dokumentów. Są to:
– rękopisy i maszynopisy tekstów literackich z naniesionymi poprawkami
urzędu (w całości lub we fragmentach),
– wyszczególnione zakwestionowane partie tekstu,
– wyciągi proponowanych zmian,
– recenzje pierwotne, dopuszczające do składu i druku,
– recenzje wtórne, sporządzane już po wydaniu pracy,
– sprawozdania zbiorcze i przeglądy ingerencji,
– dokumenty związane z organizacją i funkcjonowaniem urzędu: stenopisy
narad i posiedzeń, zestawienia finansowe,
– dokumenty niestandardowe: korespondencja z wydawnictwem, skargi od
autorów, wyjaśnienia i inne.
Tylko sprawozdania opisowe i dokumenty związane z funkcjonowanie
urzędu mieszczą się w odrębnych, opisanych w taki sposób teczkach. Pozostałe
dokumenty znaleźć można pod sygnaturami poszczególnych przedsiębiorstw
wydawniczych, zgodnie (najczęściej) z datami rocznymi. Większość materialnych
śladów cenzurowania literatury pięknej to recenzje pierwotne i wtórne. Wedle
moich obliczeń stanowią około 70% badanego materiału. Można więc podważyć
kolejną obiegową opinię o istnieniu w archiwum ogromu kompletnych, pokre-
ślonych jedynie czerwonym ołówkiem, gotowych do druku tekstów „zgodnych
21
z intencją autora”. Z żalem należy stwierdzić, że badacza spuścizny GUKPPiW
czeka w tym miejscu rozczarowanie.
Na wielu dokumentach widnieją odręcznie naniesione glosy i notatki, nie-
jednokrotnie znacznie ciekawsze niż sam dokument. Niektóre pisano na jedno-
stronnie zadrukowanym papierze (oszczędność), tuż po wojnie nawet na dru-
kach hitlerowskich władz okupacyjnych. Z informacji zawartych w wielu do-
kumentach, na przykład „Biuletynie Informacyjno-Instrukcyjnym”35 wynika, że
oszczędność papieru była bardzo surowym zaleceniem, wiadomo też, że urząd
zdawał makulaturę.
Z punktu widzenia badań filologicznych zdecydowanie najistotniejsze są
kompletne rękopisy bądź maszynopisy tekstów literackich z naniesionymi nań
poprawkami. Mogą one być, niejako wprost, podstawą reedycji i reinterpretacji.
W toku kwerendy udało się natrafić na sporo zapisów tego typu, ale zawsze –
tekstów krótkich: pojedynczych liryków, krótkich opowiadań wyjętych ze zbio-
rów, jednoaktówek, wśród których – z racji pozycji autorki – najciekawsza wydaje
się ta przypisana Zofii Kossak. Przy czym „kompletność” tekstów integralnych,
lecz wyjętych ze zbiorów, należałoby opatrzyć zastrzeżeniem o ich innym funk-
cjonowaniu poza kontekstem.
Materiałom tym poświęcę sporo uwagi w dalszych częściach pracy, tu chcia-
łabym się zatrzymać nad kwestią nieobecności pełnych wersji utworów dłuż-
szych, zwłaszcza powieści. Tłumaczy się to praktyką niszczenia, o czym już
wzmiankowałam, egzemplarzy korektowych (makulatura?), która miała na celu,
zrozumiałe tylko w ramach logiki aberracyjnej, kamuflowanie istnienia urzędu.
Ale jak w takim razie usprawiedliwić istnienie znaczącej liczby sygnalizowa-
nych wyżej opowiadań, wierszy czy małych dramatów? Na podstawie kwerendy
można postawić tu bardzo ostrożne hipotezy, które nie podważają ustaleń innych
badaczy. Starano się nie przechowywać w GUKPPiW bardzo długich tekstów
z powodu braku miejsca lub wydawnictwo przekazywało maszynopisy dłuż-
szych tekstów w mniejszej liczbie egzemplarzy, niż tekstów krótkich (oszczęd-
ność papieru). Teksty powieści odsyłano wydawnictwu bądź autorom, skąd –
jak wskazują badania – często wracały po nieznacznych jedynie poprawkach.
Można przypuszczać, że – w rozproszeniu i niekompletności – poprawiane przez
urzędników kontroli rękopisy znajdują się w archiwach poszczególnych pisa-
rzy, wydawnictw, innych ministerialnych departamentów czy materiałach par-
tyjnych. Daria Nałęcz stwierdza, że pełniejszą wiedzę na temat działania cen-
zury zapewni dopiero przebadanie archiwów radzieckich, materiałów Polskiej
Partii Robotniczej, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Ministerstwa Infor-
macji i Propagandy, Ministerstwa Obrony Narodowej, Urzędu Bezpieczeństwa36.
22
Z pewnością można zgodzić się z tą opinią, podkreślając jednak, że nadal byłoby
to tylko „wysłuchanie” jednej, rządowej strony. W celu prześledzenia całego pro-
cesu kontroli literatury, trzeba byłoby sięgnąć i po materiały autorskie – rękopisy,
listy, pamiętniki. Udaną próbę pokazania owej „drugiej strony” przy pokrewnej
tematyce przynosi praca Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu Anny Bikont
i Joanny Szczęsnej37.
Zawsze natomiast trzeba pamiętać, że działania GUKPPiW cechowała chao-
tyczność i zmienność, uzależniona od wiatrów politycznych i zależności od in-
stancji partyjnych, stąd odstępstwa od każdej zasady. Nie można więc wykluczyć
odnalezienia, w dalszym toku pracy, pełnych wersji tekstów, których trudno się
w zespole spodziewać. John M. Bates podaje informację, że maszynopisy wielu
powieści i sztuk spoczywają w archiwach Ministerstwa Kultury i Sztuki w ze-
spole Departamentu Twórczości Artystycznej38. Z moich ustaleń wynika, że są
to maszynopisy powieści, utworów dramatycznych, a także tomików wierszy,
tekstów naukowych, przesłanych do oceny jeszcze przed zgłoszeniem ich do
GUKPPiW. Nie ma więc na nich cenzorskich poprawek. Część z owych 154 utwo-
rów została wydana drukiem, część nie ujrzała nigdy światła dziennego. Spośród
nich na szczególną uwagę zasługują nienotowane w bibliografiach teksty: dra-
mat Romana Bratnego Za godzinę koniec, Kim jesteś Anno? Komedia współczesna
Magdaleny Samozwaniec, dramat Wiktora Woroszylskiego, Tymon Grudziel, nie-
znana wersja humoreski scenicznej Gustawa Morcinka O tym, jak rębacz Bulanda
kramarzył ze skarbnikiem*.
Sporo zachowało się także w spuściźnie po GUKPPiW fragmentów dzieł ze
skreśleniami i zaproponowanymi zmianami. Dla naszych badań mają one zna-
czenie pierwszorzędne. Większa ilość tego typu materiałów datuje się od 1955.
Od tego roku cenzor pracował już nie na maszynopisie, ale gotowym skła-
dzie39. Na takiej podstawie można, porównując z wersją opublikowaną oraz
autorskimi rękopisami, stawiać tezy o wymuszonych przekształceniach postaci
tekstu, zakresie ustępstw oraz przyjętych przez pisarza strategiach obrony in-
tegralnej postaci dzieła. Można także przygotować „zgodną z intencją autora”
reedycję tekstu.
Innym znajdowanym w teczkach typem dokumentów są wyciągi propono-
wanych zmian. Wypisane z utworu (wyrwane z kontekstu) akapity, zdania, czy
fragmenty zdań zestawione są w nich z wersją zaproponowaną przez urzędnika
kontroli. Wyciągi takie funkcjonują bądź samodzielnie, bądź (najczęściej) jako
końcowe fragmenty recenzji. Dojście do niepodważalnych wniosków na pod-
23
stawie takiego zestawienia okazuje się jednak bardzo trudne, wiele tu skrótów,
nieścisłości w oznaczaniu numerów stron i wierszy, łatwo o pomyłkę i nadinter-
pretację. Nie wszystkie wymienione zmiany rzeczywiście wprowadzano, czasem
pojawiały się zupełnie inne, „nadprogramowe”. Ale i ten typ materiału jest dla
filologa postawą ustaleń – w toku badań tekstologicznych można określić zakres
wymuszonych przekształceń oraz ustalić potencjalną postać kanoniczną tekstu.
Najpowszechniej spotykanym w toku kwerendy nad spuścizną GUKPPiW
typem dokumentu okazują się recenzje, czyli de facto syntetyczne opisy dzieła
wzbogacone oceną.
Dla każdej zgłoszonej do urzędu publikacji sporządzano standardowo dwie
recenzje tak zwane pierwotne, pisane przez dwóch różnych cenzorów w zbliżo-
nym czasie. Z analizy materiałów wynika, że w wielu wypadkach streszczenia
były od siebie zależne. Teksty bardziej kontrowersyjne, na przykład dzieła auto-
rów głośnych, utwory o niepożądanej tematyce, teksty już raz zakwestionowane,
mogły liczyć na większą liczbę recenzji pierwotnych. Swoiści „rekordziści” do-
czekali się nawet kilkunastu odrębnych opisów.
Gotowy druk recenzji pierwotnej zawierał następujące rubryki: tytuł i pod-
tytuł, autor, przedsiębiorstwo wydawnicze, wysokość nakładu, książka nowa czy
wznowienie, praca oryginalna czy tłumaczenie, język oryginału, data przekaza-
nia recenzentowi, treść recenzji, proponowane ingerencje i ich krótkie uzasadnie-
nie, wniosek recenzenta (niepotrzebne skreślić): udzielić zezwolenia, nie udzielić
zezwolenia, udzielić zezwolenia po dokonaniu ingerencji, data, podpis, decyzja
przełożonego. Bardzo wiele recenzji pisano odręcznie, ich długość wahała się od
kilkunastu słów do kilku stron maszynopisu. Na większości widnieją odręczne
uwagi zwierzchników o zgodzie na skład, druk, bądź zatrzymaniu. Czasem karta
z recenzją staje się swoistym forum wymiany myśli pomiędzy cenzorami różnych
szczebli. Warto podkreślić, że na podstawie tego właśnie dokumentu udzielano
zgody na skład i – oddzielnie – na druk. Recenzja pierwotna to najważniejszy,
z punktu widzenia ruchu wydawniczego, dokument produkowany przez urząd
kontroli, choć jak wynika z kwerendy, często przez samą cenzurę lekceważony
i podważany.
Recenzję wtórną sporządzano już po wydaniu książki. Formularz nosił na-
druk: recenzja wtórna i zawierał, prócz tych samych rubryk, co recenzja pier-
wotna, informacje wydawnicze oraz informacje o cenzurze prewencyjnej (numer
recenzji pierwotnej, przeoczenia cenzury prewencyjnej). Cenzor piszący opinię
wtórną miał więc dwa zadania. Po pierwsze, zadecydować o ewentualnym kolej-
nym druku pozycji (wniosek recenzenta hniepotrzebne skreślići: książka nadaje
się do ponownego wydania, bez zmian, po dokonaniu pewnych zmian, książka
nie nadaje się do ponownego wydania, książka nadaje się do bibliotek szkolnych,
książka nadaje się do bibliotek publicznych). Po drugie, oceniał pracę urzędni-
ków kontroli prewencyjnej, chwalił ich lub ganił. Można właściwie uznać recenzję
wtórną za kontrolę represyjną, wpływającą na losy publikacji już po ich wydaniu.
24
Z badań wynika, że negatywna recenzja wtórna rzadko wpływała na zniszczenie
gotowego nakładu. Potrzebne były do tego porozumienia na wyższym szczeblu.
Jakie hipotezy badawcze można postawić na podstawie recenzji pierwszego
i drugiego stopnia? Przede wszystkim należy zarejestrować ogromną ich ilość.
Chciałabym raz jeszcze podkreślić, że niniejsza praca w częściach zmierzających
do syntezy opiera się w głównej mierze na wnioskach wywiedzionych z analizy
dokumentów tego typu. Z racji znacznie mniejszej liczby, nawet najciekawsze dla
filologa pokreślone przez cenzorskie ołówki „teksty zgodne z intencją autora”
mogą być jedynie uzupełnieniem wywodu w częściach dotyczących poszczegól-
nych sytuacji pisarskich.
Sprawozdania zbiorcze i przeglądy ingerencji sporządzał Departament Pu-
blikacji Nieperiodycznych. To znów bardzo ciekawa kategoria materiałów – spra-
wozdania miesięczne z działalności wydawnictw oraz rejestr wszystkich doko-
nanych zmian. Zanotowano ogólną liczbę publikacji wydanych w danym czasie,
z podziałem na działy i gatunki wydawanych tekstów: dzieła o treści ogólnej,
filozofia, historia, literatura (poezje, utwory sceniczne, pamiętniki, powieści i no-
wele), literatura dla dzieci i młodzieży, zagadnienia polityczne i społeczne, na-
uki matematyczne i przyrodnicze, nauki lekarskie, technika. Dokonano w nich
bardzo przytomnej oceny pracy kolejnych wydawnictw; pisane są poprawnym
językiem, z interesującym wnioskowaniem i spostrzeżeniami. Zarejestrowane są
zarówno teksty, które wydano, jak i – co najważniejsze – teksty zgłoszone przez
wydawnictwo, a zatrzymane przez urząd cenzury. Każdy utwór, który został
kiedykolwiek przedstawiony GUKPPiW do oceny ma w nich materialny ślad!
Niestety, nie ma tu kompletu dokumentów, nie wiadomo nawet, czy kiedykol-
wiek taki istniał. Z badanego okresu zachowały się: sprawozdania opisowe z lat
1949–1950, 1959 (tu także częściowo wypisy ingerencji) oraz przeglądy ingeren-
cji (różnie nazywane) z 1957 i 1958. Dla moich badań sprawozdania opisowe
i rejestry ingerencji stanowią przede wszystkim źródło potwierdzeń domysłów
i hipotez. Dobrze zachowane, syntetyczne, czasem stanowią jedyny dowód ist-
nienia jakiejś publikacji. Mniej wykorzystane z racji podjętej w niniejszej książce
tematyki, wydają się znakomitym materiałem uzupełniającym wiedzę na temat
rynku wydawniczego w Polsce. Powinny stać się przedmiotem odrębnego na-
mysłu księgoznawców40.
Stosunkowo dobrze zachowały się w zespole dokumenty związane z or-
ganizacją pracy GUKPPiW i podległych mu jednostek terenowych. Są pisane
na maszynie, bez brakujących stron, ułożone ściśle wedle dat, wyraźnie opi-
sane w katalogu. Do grupy tej można zaliczyć stenopisy z narad i posiedzeń,
wyciągi z pracy oddziałów terenowych, dokumenty związane z finansowaniem
urzędu. Dla badań filologicznych najważniejsze okazały się stenopisy z narad
25
i posiedzeń, przynoszące informacje na temat realizowanego przez cenzorów
„programu pozytywnego” i „programu negatywnego”. Dokumenty te dają też
ciekawe informacje na temat pracujących w GUKPPiW ludzi i mogą być pod-
stawą wnioskowania na temat swoistej „psychologii urzędu”.
Materiały nietypowe – korespondencja z wydawnictwem, skargi od autorów,
wyjaśnienia i inne rozsiane są po całej spuściźnie GUKPPiW, zwykle zgodnie
z datą roczną lub przyporządkowaniem do tekstu, którego dotyczą – najpełniej,
jak się wydaje, opowiadają o „czynniku ludzkim” i obrazują skomplikowane
stosunki między cenzurą a światem wobec niej zewnętrznym.
Warto wyliczyć na koniec wszystkie dokumenty, jakie standardowo spo-
rządzał urząd cenzury przy pojedynczym utworze literackim. Owym swoistym
„kompletem” byłyby przy tekście niebudzącym zastrzeżeń: zgłoszenie przez wy-
dawnictwo tekstu do kontroli, dwie recenzje pierwotne, zgoda na skład, zgoda na
druk, zgoda na rozpowszechnianie, recenzja wtórna, zgoda na ponowne wyda-
nie. Przy tekście wywołującym protesty cenzorów listę tę należałoby wzbogacić
o: tekst ze skreśleniami, rejestr proponowanych zmian (także na druku recen-
zji), wpis do przeglądu ingerencji za dany rok. Zawsze potem tekst umieszczano
jeszcze w sprawozdaniu opisowym z działalności wydawnictw.
Taki „komplet” dokumentów dotyczących pojedynczego utworu występuje
w spuściźnie po GUKPPiW niezmiernie rzadko. Trudno jednoznacznie odpo-
wiedzieć dlaczego. Prócz sygnalizowanej przez badaczy selekcji akt przyczyną
może być żmudność procedury. Przy natłoku terminów i nawale pracy urzędnicy
nie nadążali z produkowaniem absurdalnej liczby papierów. Stąd liczne uprosz-
czenia, odręczne adnotacje, porozumienia ustne i telefoniczne, skróty. „Komple-
tów” mogło więc nie być od samego początku, z czym urząd cenzury musiał się
niemo godzić.
Archiwum cenzury zawiera tony nic nieznaczących, ogólnikowych doku-
mentów i dopiero poznanie sporej części zasobu daje szansę na głębszą analizę,
pozwalającą dostrzec rzeczy ciekawe. Z kwerendy wynika ponadto, że bardzo
ciekawe są materiały małych, nieznanych, często prywatnych wydawnictw, do
których pisarze wysyłali mniej „słuszne” albo odrzucone teksty.
26
CZĘŚĆ I
PRÓBA SYNTEZY
1. Cenzorska teoria
1 Zob. S. Siekierski, Książka literacka. Potrzeby społeczne i ich realizacja w latach 1944–1986, Warszawa
1992, tu zwłaszcza rozdz. Zadania literatury, s. 27–87; H. Gosk, op. cit.
2 Pytanie to formułuje A. Urbański, Cenzura – kontrola kontroli (system lat siedemdziesiątych), w: Pi-
śmiennictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 2, Warszawa 1992,
s. 251–265.
3 AAN, GUKPPiW, I/421. Materiały te częściowo publikuje D. Nałęcz, w: Dokumenty do dziejów
PRL, op. cit.
27
rady, która miała miejsce w czerwcu 1953 roku zachował się jedynie jako prze-
druk w „Biuletynie Informacyjno-Instrukcyjnym”4. Nie ma pewności, że docho-
wały się materiały ze wszystkich posiedzeń, nieprecyzyjna numeracja wskazy-
wałaby na luki w archiwaliach. Bogate treściowo protokoły mogą być postawą
wielu interesujących ustaleń, nas będą interesowały w tym miejscu wskazówki
budujące zbiorczo system kontroli literatury pięknej. Dodać trzeba, że wszelkie
konkrety tonęły, zgodnie z ówcześnie obowiązującym stylem, pod ogólnikami,
wtrętami ideologicznymi i pustosłowiem.
John. M. Bates stwierdza:
Moim zdaniem program taki tworzył się wcześniej, był bowiem po prostu po-
trzebny do pracy. Jego założenia można „wyłuskać” z informacji rozsianych na
marginesach wypowiedzi dotyczących kontrolowania prasy.
Pierwsza narada krajowa odbyła się 23–25 V 1945 roku i dotyczyła wyłącz-
nie, zgodnie z charakterem nowo powstałego urzędu, kontroli prasy6. Porządek
obrad był następujący: referat Jakuba Bermana (ministra odpowiedzialnego za-
równo za urząd kontroli słowa, jak i urząd bezpieczeństwa) o sytuacji politycz-
nej kraju, sprawozdania z organizowania się placówek wojewódzkich, dysku-
sja, seminarium instrukcyjne, ocena pracy placówek terenowych i wytyczne do
dalszych działań. Jakkolwiek spotkanie dotyczyło jedynie cenzurowania prasy,
w poszczególnych wypowiedziach diagnozuje się bezwiednie problemy, na jakie
napotyka każda kontrola słowa. Zacytujmy charakterystyczny fragment tekstu
Bermana, podkreślony w maszynopisie przez nieznaną osobę czerwonym ołów-
kiem (a więc uznany za bardzo ważny):
Dla was, jako pracowników kontroli prasy ważnym jest mieć poczucie granic
krytyki, granic dopuszczalnej krytyki, granic jako tego, czego przekroczyć nie
wolno, na straży czego stoicie. (...) Życzę wam, byście nie zdobyli sławy cen-
zury dokuczliwej, cenzury uciążliwej, żebyście byli prawdziwym pomocnikiem
wolnej, demokratycznej prasy i jednocześnie czujnym strażnikiem demokracji,
który wnosi wkład do ogólnego zwycięstwa Polski Demokratycznej7.
28
Pod górnolotną frazeologią kryją się tu sygnały dwóch zaobserwowanych trud-
ności: dopuszczalnej głębokości ingerencji oraz niechęci ze strony autora prze-
kształcanej wypowiedzi.
Zwrócić chciałabym też uwagę na inne ważne stwierdzenie, które pada na
tej naradzie. W innym miejscu stwierdza się, że n a o g ó ł nie ma potrzeby
fałszowania rzeczywistości, zarejestrowanie faktu jest koniecznością, ale można
wpływać na jego interpretację poprzez układ wiadomości. To wprost sformuło-
wana zasada kłamliwej interpretacji faktów, bardzo groźnie przekładająca się na
przeinaczanie intencji wypowiedzi. I jakkolwiek w zamyśle mówcy znów odno-
sząca się do cenzurowania prasy, daje się przełożyć i na kontrolę innych typów
piśmiennictwa. Dobrym, jak się wydaje, przykładem stosowania owej wytycznej
przy literaturze pięknej jest dopisywanie dat powstania do utworów budujących
poetyckie tomiki (rozróżnienie na wiersze przedwojenne i powojenne, gdzie tylko
przedwojenne mogły być pesymistyczne), czy wycinanie poszczególnych wierszy
ze zbiorów.
Kolejny zachowany w archiwum materiał dotyczy trzeciej (sic!) odprawy kra-
jowej kierowników Wojewódzkich Urzędów Kontroli Prasy, jaka miała miejsce
12–14 I 1946 roku. Ponownie obecny jest na niej minister Berman, a także Pre-
mier Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej Edward Osóbka-Morawski. Na
tej naradzie odrębnie traktuje się sprawę cenzurowania prasy, radia, widowisk,
książek, zgodnie z postępującym rozrastaniem się i specjalizacją urzędu, cho-
ciaż nadal najwięcej miejsca i uwagi poświęca się kontroli prasy (jako wzorcowy
przykład podaje się „Życie Warszawy”, gdzie trafiają się jedynie 2–3 skreślenia na
kwartał, taką mają dobrą upolitycznioną redakcję!). W materiałach z tej narady
zwraca uwagę wypowiedź naczelnika WUKP z Łodzi:
To zagadnienie, które trochę straszy nas to tzw. inspirowanie. Ja nie chcę być
doradcą, ale mogę inspirować, nie mam nic przeciw temu. Uważam, że to nie
jest nic trudnego. Co jest potrzebne do tego by skutecznie inspirować? Abso-
lutny autorytet naszego Urzędu. W naszym mieście autorytet oparty jest na
kulturalnym, spokojnym załatwianiu spraw z redakcjami. Nie mędrkować, nie
być mentorem, ale spokojnie jak kolega z kolegą, tylko ja pracuję piórem i drugi
pracuje piórem8.
29
Analiza materiałów potwierdza hipotezę, że ogólne zasady cenzurowania
wypowiedzi, czy to periodycznej, czy nieperiodycznej, są właściwie zbieżne.
Można przypomnieć jedną z wczesnych teorii, stworzoną przez włoskiego so-
cjologa Vilfredo Pareto. W 1911 roku, a więc jeszcze przed powstaniem syste-
mów totalitarnych, badacz sformułował podstawowe założenia kontroli słowa.
Jego zdaniem, cenzura należy do katalogu środków panowania klasy panującej
i broni jej interesów, utrzymując w społeczeństwie pewien poziom niewiedzy,
opierając się na przeświadczeniu, że należy wpływać na opinie i myślenie opa-
nowanej większości. Zwraca się przeciwko tekstom atakującym pozycję elity oraz
zakłócającym system norm. Pareto za skuteczne środki kontroli uznaje ludzką
skłonność do bierności, dyscypliny i podporządkowania. Opisując stosowane re-
presje, pokazuje ich zależność od siły, jaką dysponuje elita: silna władza stosuje
najostrzejsze represje (do przemocy fizycznej włącznie), a władza dekadencka
– środki wyrafinowane intelektualnie9. Tak więc zasady cenzurowania różnych
typów piśmiennictwa są jedynie pochodną najbardziej ogólnych założeń doty-
czących cenzury sensu largo10. Rozróżnienie na periodyki i nieperiodyki może
być istotne tylko w zakresie rozwiązań szczegółowych; uniwersalne zasady będą
zawsze takie same – bronić zmieniających się interesów elity, utrzymując społe-
czeństwo w niewiedzy.
W raportach GUKPPiW takie wnioski, rzecz jasna, się nie pojawiają. Urzęd-
nicy uparcie dzielą kontrolę słowa wedle typów piśmiennictwa, zajmując się
coraz bardziej drobiazgowymi wytycznymi.
Kolejny analizowany stenogram pochodzi z narady krajowej naczelników
Wojewódzkich Urzędów Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk z 5–6 XI 1946 roku
i zawiera dane o ocenie książek w latach 1944–1946. Należy podkreślić, że wobec
obserwowanych braków w archiwaliach ów dokument przynosi informacje nowe
i niedające się potwierdzić w innych materiałach pozostawionych po GUKPPiW.
Naradę zagaja dyrektor Tadeusz Zabłudowski. Opisuje sytuację w kraju, ruch
wydawniczy od roku 1944 do połowy 1946. Notuje stały wzrost produkcji wy-
dawniczej, a także narastanie ilości zgłaszanych do cenzury prac: od kwietnia
1946 roku do końca października 1946 roku skontrolowano ponad 1600 publi-
kacji nieperiodycznych. Zabłudowski podkreśla, że najściślej pilnuje się „ogólnej
tendencji książki”; najtrudniejsze sytuacje mają miejsce, gdy książka nie ma wy-
raźnie napisanego nic kontrowersyjnego, ale „złą tendencję się wyczuwa”. Liczne
trudności wynikają z tego, że wówczas gdy organizowano urząd skupiano się
9 Na ten temat: U. Otto, Cenzura literatury. Rozważania teoretyczne na podstawie koncepcji Vilfredo
Pareto, przeł. Cz. Karolak, w: Cenzura w Niemczech w XX wieku. Studia, analizy, dokumenty, wyb. opr.
Cz. Karolak, Poznań 2000, s. 434–455.
10 O cenzurze sensu largo pisze J. Błoński, Cenzor jako czytelnik, w: idem, Wszystkie sztuki Sławomira
Mrożka, Kraków 1995, s. 269–281.
30
na cenzurowaniu prasy, a nie książek; istniało wtedy tylko jedno wydawnic-
two Czytelnik11, którego publikacje były bez zastrzeżeń. Sprawie cenzurowania
książek – zdaniem prelegenta – trzeba się jeszcze przyjrzeć i sformułować wy-
tyczne, uszczegóławiające pracę nad nimi12. Zabłudowski uważa, że odmien-
ność cenzurowania prasy i książek opiera się na dodatkowym skomplikowa-
niu tych ostatnich. W takiej sytuacji najważniejszym zadaniem dla cenzora wy-
powiedzi nieperiodycznej jest zrozumienie sensów naddanych, owej tajemni-
czej „tendencji”.
Następny zachowany stenogram zawiera materiały z odprawy naczelników
Wojewódzkich Urzędów Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk w Warszawie
z 4 i 5 VI 1948 roku. To spotkanie poświęcone jest głównie sprawom organi-
zacyjnym. Za priorytet pracy uznaje się „odcinek katolicki”. Wicedyrektor Woj-
dyga szczegółowo omawia sytuację Kościoła w Polsce, ilość i nakłady wydawanej
prasy katolickiej, obficie cytuje szczególnie aspołeczne, wyingerowane fragmenty
artykułów, na przykład z „Tygodnika Powszechnego”. Mówi się także o reorga-
nizacji i nowych zadaniach urzędu po „rozgromieniu” stronnictwa Mikołajczyka
i zmianie sytuacji politycznej. Jakkolwiek publikacje nieperiodyczne nie są sa-
modzielnym tematem narady, w stenopisie znaleźć można zalecenie wzmożonej
czujności obowiązujące przy ich kontrolowaniu:
Zawsze podkreślaliśmy, że ta praca niewiele ma wspólnego z pracą w dziale
prasy. Gazeta idzie do kosza, a książka żyje i zmienia się jej oddziaływanie
i nigdy nie można przewidzieć z góry, jaki odgłos przyniesie13.
31
pierwszoplanowy, bo książka zostaje na długie lata, dostaje się do rąk chło-
pów, robotników, zostaje w bibliotekach. (...) Sprawa książki w Polsce musi być
traktowana coraz bardziej rygorystycznie, coraz większe wymagania będziemy
stawiali wydawnictwom. Trzeba będzie mieć bliższy kontakt z autorami, ale nie
represyjny, administracyjny, ale towarzyski, by zapewnić sobie jak największy
wpływ naszego Urzędu. (...) Rola naszego Urzędu na tym etapie historycznym
wzrasta, a nie maleje, ale ciężar przebudowy, realizowania nie tkwi tylko na
nas. Ten ciężar leży i na Partii, na siłach, które realizują to, a my jesteśmy ma-
łym, ale ważnym instrumentem. Bierzmy udział we wszystkim, wszystko się
na nas odbija.
Czy rola naszego Urzędu skończy się po zlikwidowaniu sprawy Kościoła?
Taki pogląd był wypowiadany w różnych kołach. Ale tak nie jest. Partia nie tylko
nie potwierdza tego poglądu, ale mu zaprzecza. Jesteśmy potrzebni na tych
etapach, będziemy i na późniejszych. Zbrójmy się. (...) Wobec literatury pięknej
stosować będziemy również nowe wymogi. Będziemy unikali bezpośrednich
ingerencji, ale będziemy stawiali wymagania wydawnictwom. Możliwe, że na
pierwszym etapie będziemy przenosić te obowiązki na inne instancje, żeby nie
wywołać niepotrzebnych odruchów15.
32
wznawiania, a przez to kontynuowania i podtrzymywania popularności starych,
ideologicznie i wychowawczo bezwartościowych pozycji. Dotyczy to szczególnie
literatury młodzieżowej, w której drogą ciągłych wznowień utrzymuje się tra-
dycję sentymentów dla „Ani z Zielonego Wzgórza”, „Tajemniczych ogrodów”,
czy „Duchów puszczy”, oddalając tym samym młodzież od problematyki dnia
dzisiejszego, od problematyki realnego życia17.
Zalecenia takie przełożą się już wkrótce na czystki w bibliotekach oraz defi-
nitywne zlikwidowanie wydawnictw prywatnych, które były ważnym źródłem
pojawiania się w obiegu „lżejszej” literatury18.
Ważnym głosem na naradzie okazała się wypowiedź szefowej Działu Publi-
kacji Nieperiodycznych – Heleny Landsberg. Zdaniem cenzorki książkę należy
kontrolować bardzo surowo, „na wyrost”, gdyż zostaje ona na długo na księ-
garskich i bibliotecznych półkach. Landsberg daje zalecenia odnośnie samych
tekstów: książki nie powinny pokazywać „uczucia tymczasowości”, ujemnych
stron dnia dzisiejszego, jak i sporządzania recenzji:
oraz przestrzega:
33
Należy zwrócić uwagę, że my jako urząd represyjny, mamy szeroki wachlarz
ingerowania. Nasza ingerencja dotyczy ilości materiału, papieru, ilustracji, dru-
karń21.
34
Wypowiedzi tego typu wcale nie są, jak się okazuje, częste. Cenzorzy skupiają się
raczej na negacji, wytykaniu błędów i sporządzaniu list tematów, wątków, poe-
tyk zabronionych. Określenie „programu pozytywnego”, jakkolwiek w cytowa-
nych zdaniach mało precyzyjne, uzupełnia wcześniej przywoływane dyrektywy
GUKPPiW o prezentację celu wytężonej pracy. „Nowe”, wspomagające budowę
socjalizmu książki byłyby bowiem wolne od konieczności przeprowadzania ja-
kichkolwiek ingerencji. I tak powstałby cenzorski raj – bez skreśleń i trudnych
rozmów z piszącymi niechlujnie autorami.
Na naradach z lat 1952–1954 powtarza się, właściwie, zalecenia formuło-
wane wcześniej. Przeprowadzana w latach pięćdziesiątych reforma GUKPPiW
okazuje się niezwykle absorbująca: owocuje większą liczbą spraw organizacyj-
nych i im poświęca się na odprawach krajowych gros czasu. Przywołajmy jedynie
symptomatyczną wypowiedź Heleny Landsberg, z odprawy z 17 XII 1954 roku:
35
W numerze 8/1952 piętnuje się schematyczną i nieudaną recenzję wznowie-
nia w Czytelniku Medalionów Nałkowskiej27. Opinia kontrolującego rzeczywiście
razi głupotą nawet na tle innych nieudolnych produktów (postuluje dodanie
do Medalionów jeszcze jednego obrazka (sic!) dającego polską postać pozytywną!);
istotniejsze jest tu jednak zalecenie zwierzchnika nieulegania sztampom i czyta-
nia arcydzieł w sposób twórczy. W innym miejscu stwierdza się, że w recenzjach
należy „unikać efekciarstwa”; dobra – zdaniem GUKPPiW – opinia powinna więc
mieścić się gdzieś pomiędzy nieschematycznością a powściągliwością.
W numerze 1/1953 piętnuje się z kolei „jednostronne i przez to fałszywe”
recenzje książki Kazimierza Koźniewskiego Piątka z ulicy Barskiej28. Pozycja ta
była dawana jako materiał próbny dla kandydatów na cenzorów.
W numerze 9 z tego samego roku znajduje się interesujący artykuł Stefan
Żeromski, kreślący sylwetkę pisarza jako jedynego prawdziwego twórcy reali-
zmu krytycznego, a zaraz obok znamienny tekst Kilka uwag o pracy nad wstępem,
przypisami i posłowiem. Wraca się w nim do kwestii dopisywania poprawnych po-
lityczne wstępów, uwypuklając dla odmiany korzyści, jakie ma z tego czytelnik:
36
Przy ocenie każdej pozycji z dziedziny twórczości literackiej należy bezwzględ-
nie wystrzegać się wszelkiego schematyzmu, mechanistycznego stosowania szu-
fladkowych, scholastycznych i nieżyciowych kryteriów31.
Za błąd pracy uznaje się także zbyt długie zwlekanie z kontrolą, w myśl za-
sady, że „książka może poczekać, a prasa musi ukazać się już dziś”. W numerze
7–8/1954 daje się z kolei uniwersalny „przepis” na dobrą kontrolę:
37
piśmiennictwo, w którym ujawnia się współczesne życie społeczne33. Można więc
podważyć stereotyp o ulgowym cenzurowaniu powieści socrealistycznych. Z ana-
lizy materiałów wynika coś wręcz przeciwnego, dzieła takie czytano szczegól-
nie starannie, skrupulatnie kreśląc najmniejsze potknięcia ideologiczne. Niektóre
z nich doczekały się aż kilku sążnistych recenzji. Przykładem służyć może zgło-
szona w 1951 roku do Państwowego Instytutu Wydawniczego powieść Marceliny
Grabowskiej Antoni Mroczek poznaje świat, część pierwsza cyklu Walka amerykań-
ska, na której negatywne recenzje poświęcono 16 stron.
Program pozytywny zakładał „bojowość” nowej literatury i wspomaganie
przezeń budowy socjalizmu. Tak ogólnikowe stwierdzenia niełatwo wypełnić
treścią. W dużym przybliżeniu można stwierdzić, że utwory pozbawione wy-
mienianych wcześniej wad, podejmujące ponadto w sposób aprobatywny temat
polskiej lub radzieckiej współczesności, mieściły się w kategorii tekstu progra-
mowanego przez GUKPPiW. Najlepiej w takim opisie mieściły się socrealistyczne
powieści i stąd pietyzm w ich kontrolowaniu.
38
ności wobec tekstów kontrowersyjnych. Idealną recenzję cechuje celność inge-
rencji, przy jednoczesnym braku przeoczeń. Poza tym powinien być dotrzymany
termin jej napisania.
Systematyczne opisanie cenzorskich zaleceń obnaża fakt, że dużej drobiaz-
gowości porad towarzyszy ich niejednoznaczność. Powodować to może, de facto,
samowolę urzędników, którzy zawsze znajdą zalecenia, czy „paragrafy”, pasu-
jące do odpowiedniej sytuacji. We wstępie do pracy Cenzura PRL. Relacje histo-
ryków Zbigniew Romek pisze o pułapce wielce pojemnych sformułowań w usta-
wach prawnych regulujących powstanie i działalność organów kontroli. Pod ta-
kie sformułowania, jak: „tajemnica państwowa”, „interes państwa” można było
„podciągnąć” wszystko to, co niewygodne34. Okazuje się, że i na poziomie niż-
szym niż dekret dwuznaczność sformułowań pozostaje obowiązującą normą.
Wyłowić z nich jakąkolwiek treść – niełatwo. Większość przywołanych w roz-
dziale zaleceń dotyczących i samej literatury pięknej, i sposobów jej cenzurowa-
nia jest nieprecyzyjna. Omówieniu, formułowanych na przestrzeni lat 1945–1954,
programów operacyjnych GUKPPiW towarzyszyć musi więc, już na wstępie,
świadomość umykania owej materii w rejony ogólności.
samo pojęcie cenzury objęte zostało cenzorskim zapisem: można było o nim
wspominać jedynie w odniesieniu do odległej przeszłości. A w końcu był to
podstawowy mechanizm uruchamiający w literaturze posługiwanie się omó-
wieniem, czy analogią, uniemożliwiający mówienie wprost o rzeczywistości
społecznej36.
34 Cenzura w PRL. Relacje historyków, opr. wst. Z. Romek, Warszawa 2000, s. 32.
35 S. Siekierski, Drugi obieg, op. cit., s. 30.
36 L. Szaruga, op. cit., s. 13–14.
39
Nie można też było tworzyć „mocnych”, aktualnych powieści politycznych,
o czym wspomina w swej pracy Stanisław Majchrowski37. Wielu badaczy zwraca
uwagę na to, że urzędnicy GUKPPiW śledzą zarówno „niebezpieczne” tematy,
jak i problemy, zdania, czy nawet słowa. Interesuje ich więc zarówno wymowa
dzieła („tendencja”, o której wiemy, że sprawiała sporo kłopotów), treść, jak i po-
etyka. Aleksander Pawlicki nazywa ową dbałość o poszczególne sformułowania –
„zasadą czystości języka”, ale stwierdza nieco metaforycznie, że
GUKPPiW i jego mocodawców nie interesuje jedynie usunięcie tej, czy innej
pojedynczej myśli, kusi go zbudowanie na gruzach dawnych wyobrażeń nowego
świata, powtórne opisanie wszystkiego38.
40
równo tych najwybitniejszych (obozowa proza Borowskiego, Medaliony Nałkow-
skiej, opowiadania Rudnickiego), jak i tych o mniejszym znaczeniu artystycznym
(pamiętniki, wspomnienia) oraz kontrolowanie licznie zgłaszanych przez wy-
dawnictwa dzieł o treściach religijnych. Przy czym należy podkreślić, że w wielu
przypadkach nie mamy bezpośredniego wglądu w recenzje pierwodruków tych
utworów, a jedynie w, najczęściej krytyczne, opinie dotyczące kolejnych wzno-
wień. Wnioskowanie musi się w takich przypadkach opierać na rekonstrukcji.
W 1948 roku, w zgłoszonych przez PIW do druku wspomnieniach z getta
Mariana Berlanda Trzynaście dni długich jak wieki* zmienia się słowo „Niemiec”
na „hitlerowiec”, wyrzuca określenie „Żydy” jako antysemickie oraz usuwa mo-
menty niewychowawcze, czyli na przykład odwołania do Boga. Tendencja do
zamiany słów „Niemiec”, „niemiecki” użytych w kontekście drugiej wojny świa-
towej nasili się po 1949 roku, w związku z przyjętą zasadą „politycznej popraw-
ności” w stosunku do towarzyszy z nowo powstałego NRD41. Obawy przed sze-
rzeniem antysemityzmu są także częstą przyczyną cięć. Pojawiają się wielokrot-
nie, jak wynika z oglądu materiałów także w recenzjach klasyki, doprowadzając
do wniosków wręcz nieprawdopodobnych, na przykład do postulatu usunięcia
niektórych określeń z publicystyki Henryka Sienkiewicza.
Zarzuty szerzenia nacjonalizmu odnoszą się nie tylko do traktowania Żydów
i Niemców, ale także, a może – przede wszystkim – Rosji i Rosjan. Co ciekawe,
o czym szerzej w innym miejscu, także Rosji przedrewolucyjnej. Gdy katolickie
wydawnictwo Pallotinum pragnie wznowić powieść Zofii Kossak Suknia Deja-
niry, po długiej recenzji podpisanej w Poznaniu przez mgr Helenę Napierałównę
26 XI 1949 roku z propozycją wielu ingerencji, pojawia się adnotacja zwierzch-
nika: „Nie przydzielić papieru”. Przytaczam najbardziej charakterystyczne wy-
imki opinii:
Daje się też w książce zaobserwować wrogi stosunek do „Moskali”, „Kacapów”
(s. 111). (...) Zastrzeżenia budzi także zbyt pozytywne przedstawienie przez au-
torkę sytuacji materialnej wsi i chłopów polskich w XVII wieku. (...) Niesłuszne
jest też dowodzenie, że do pogorszenia się bytu chłopów przyczyniło się przy-
bycie do Polski większej ilości Żydów (str. 238, 239 i 240). Przeoczeniem zaś jest
passus znajdujący się na stronie 98 książki: Władysław IV, przy zapadającym
zmroku, oświetlony łuną pochodni, wjeżdża w mury wyzwolonego Smoleńska.
Nie masz już wokoło miasta wrogów. Przywrócona została właściwa granica
Rzeczpospolitej... 42
Bardzo częstym zarzutem okazuje się też „ultrakatolicyzm” (zwany także „re-
ligianctwem”), pod nazwą którego kryją się wszelkie religijne wymiary tekstu.
41
I tu także łupem cenzorów wielokrotnie padają teksty Zofii Kossak, bardzo źle
notowanej w związku z wyjazdem na obczyznę oraz bogatą spuścizną, niemiesz-
czącą się w nowo przyjętych kanonach (tu wystarczy przywołać Pożogę czy Krzy-
żowców). Przy kontroli wtórnej (1948 rok) utworu scenicznego Gość oczekiwany
napisano więc:
Praca opisana jest jako nowa, z materiałów GUKPPiW nie wynika, co dzieje
się z nią dalej. W piśmiennictwie pojawiają się informacje o tym, że napisany
w 1944 roku dramat nie miał profesjonalnej premiery, był natomiast wystawiany
w amatorskich teatrach studenckich, szkolnych i seminaryjnych45. Można więc
przypuszczać, że inicjatywa z 1948 roku miała doprowadzić do pierwodruku
tekstu, a stanęły temu naprzeciw ingerencje cenzury. Dzień sądu ujrzał światło
dzienne dopiero w Dramatach, opublikowanych w 1957 roku przez wydawnictwo
Pallotinum.
42
Katolicki wymiar tekstu przyczynia się także do licznych cięć we wspomnie-
niach obozowych Dymy nad Birkenau Seweryny Szmaglewskiej, gdzie aprobuje
się aż 8 z proponowanych 11 ingerencji. Zmian, których się konkretnie w opi-
niach GUKPPiW nie wymienia, dokonuje się najprawdopodobniej w stosunku
do wydania książki z 1945 roku. Przekształcenia utworu z roku 1948 (wszyst-
kich wydań było łącznie 18! i większość najwyraźniej z usuniętymi fragmentami)
można więc byłoby odtworzyć i dokonać reedycji tekstu, co chciałabym zgłosić
jako postulat dalszych badań.
Już po Zjeździe Szczecińskim trafiają do urzędu zgłoszone jeszcze przed
końcem 1948 roku opowiadania Zofii Kossak Nieznany kraj. Zachowana recenzja
wydaje się szczególnie ciekawa z racji naniesionych nań poprawek. Cenzorka
wyraża się pozytywnie o tekstach głoszących polskość Śląska, podkreśla także
dużą rolę, jaką odegrali w tym, zdaniem Kossak, księża katoliccy. Przytoczmy
zakończenie recenzji:
Nad całością zbiorku unosi się żarliwy duch religijny i wiara w to, że kościół
ocalił i zachował polskość Śląska. W rezultacie – pozytywny sens polityczny
zbioru – Śląsk odwiecznie polski.
I dodane później, tą samą ręką, dokończenie ostatniego zdania: „jest silnie osła-
biony [swym religijnym aspektem]”, skreślone – „religijną tendencją autorki”.
Decyzja brzmi: „książka nie nadaje się do ponownego wydania” i jeszcze dopi-
sek: „w najbliższej przyszłości, o ile to będzie możliwe”46. Można przypuszczać,
że gruntowne zmiany opinii o Nieznanym kraju wiązały się z zaostrzeniem spo-
sobów kontroli dzieł, jakie zachodzą w związku ze zmianą linii politycznej.
Medaliony Zofii Nałkowskiej, wydane po raz pierwszy w 1946 roku i wie-
lokrotnie wznawiane, pozostawiły po sobie w archiwaliach GUKPPiW wyraźny
ślad. Nie ma zapisów tyczących najwcześniejszego wydania, najstarsze zacho-
wane dokumenty datowane są na lipiec 1949 roku i odnoszą się do drugiego,
czytelnikowskiego wydania tekstu. Zarówno recenzja pierwotna, jak i wtórna
(z września) są Medalionom przychylne, choć drugi recenzent zauważa brak po-
zytywnie wartościowanych postaci Polaków:
Projektuje się spory nakład – 10.500 egzemplarzy, a także zgłasza potrzebę tłuma-
czenia na języki obce. Zupełnie nieprawdopodobnie brzmi „porada” związana
43
z dopisaniem jeszcze jednego opowiadania; nikt nie traktuje jej jednak poważnie
i nie dokonuje się żadnych ingerencji. To ta właśnie recenzja zostanie potem pod-
dana ostrej krytyce w „Biuletynie Informacyjno-Instrukcyjnym” (numer 8/1952)
jako przykład schematyzmu i cenzorskiego nadużycia.
Zarzut niepochlebnej oceny postawy społeczeństwa polskiego wobec Za-
głady okaże się bardzo charakterystyczny. Będzie powtarzał się w cenzorskich
wypowiedziach wielokrotnie i wiązał z wykazywaną przez „czynniki oficjalne”,
w tym i GUKPPiW, tendencją do kamuflowania najtrudniejszych kwestii zwią-
zanych z drugą wojną światową.
Potwierdzenie skontrolowania Medalionów w 1949 roku znajduje się w „Spra-
wozdaniu opisowym Wydziału Badania Ruchu Wydawniczego”. Krótkiej no-
tatce informującej, że wydania dokonał we wrześniu 1949 roku Czytelnik, towa-
rzyszy ocena:
44
Cenzorskie uwagi, jakie pojawiają się w związku ze wznowieniami dzieła Nał-
kowskiej wymagają komentarza. Wyraźnie uwidacznia się tu, po pierwsze, roz-
chodzenie ocen i praktyki, postulatom ingerencji nie towarzyszą bowiem jakie-
kolwiek zmiany w zbiorze. Nie pierwszy to i nie ostatni taki przypadek. Po
drugie, ferowane oskarżenia okazują się bardzo charakterystyczne dla czasów
realizmu socjalistycznego – brak treści społecznych i politycznych, naturalizm,
pesymizm. Przykładanie takich miar do dzieł wydanych w latach 1944–1948
rodzić musiało wiele komplikacji. Rozwiązywano je, jak wynika z oglądu doku-
mentów, różnorodnie: od wydawania bez żadnych ingerencji, ale z niechętnymi
notami (casus Medalionów), poprzez różnorodne mniej i bardziej głębokie cięcia
i zmiany (skrajnym przypadkiem jest powstanie nowych wersji Popiołu i diamentu
Andrzejewskiego i Węzłów życia Nałkowskiej), aż do całkowitego wstrzymania
wznowień i „zapisu” na tekst (Wertepy Buczkowskiego). Szczęśliwie dla czytelni-
ków, Medaliony oszczędzono, a jedynym świadectwem zaistniałych w GUKPPiW
napięć jest kilka przedziwnych recenzji.
Bardzo interesujące, ale i skomplikowane, są dzieje publikacji opowiadań Ta-
deusza Borowskiego. Przywołują je szczegółowo edytorzy czterotomowych Pism,
pierwszego krytycznego wydania spuścizny autora Pożegnania z Marią51. W tym
miejscu chciałabym wzmiankować jedynie kilka kwestii związanych z cenzural-
nością lub niecenzuralnością lagrowych relacji.
Najstarsze zachowane opinie odnoszą się do pierwszego wydania Kamien-
nego świata. Trzy recenzje, podpisane w lipcu 1948 roku, mogą służyć jako
przykład różnych ocen tego samego dzieła literackiego. Już samo sporządze-
nie trzech odrębnych opinii świadczy o trudnościach, na jakie cenzorzy się na-
tknęli, z większą liczbą recenzji musiały się liczyć, jak już wiemy, jedynie dzieła
bardziej kontrowersyjne. Prawdopodobnie po dwóch pierwszych, skrajnie nie-
przychylnych, zlecono wykonanie kolejnej, opiniującej tekst do druku. Wpływ
na to mogła mieć pozytywnie oceniana przez władze postawa polityczna Tadeu-
sza Borowskiego.
W pierwszej recenzji, sporządzonej przez cenzorkę Billy napisano:
W drugiej zaś:
Na utwór ten składa się szereg scen zaczerpniętych z życia obozu w Oświęci-
miu oraz luźne uwagi dotyczące przeżyć autora po wyzwoleniu. Poszczególne
45
części dedykowane są – z nie wiadomo jakiej przyczyny – różnym pisarzom
współczesnej Polski. Całość książeczki (sic!) jest wyjątkowo bezmyślna, dobór
scen – dowolny i bynajmniej niecharakterystyczny 53.
46
książką, moim zdaniem najlepszą. Wydaje mi się, że będzie ona takim doku-
mentem naszego, wojennego pokolenia, jakim dla pokolenia ubiegłej wojny była
książka Remarque’a „Na Zachodzie bez zmian”, przewyższając ją znacznie do-
skonałością formy i humanizmem treści. Pesymizm Borowskiego jest twórczy,
jego obraz życia nie daje zadowolenia, ale pobudza do walki. Dlatego też nie
jest przypadkiem, że Borowski, dawny akowiec, znajduje się dzisiaj w szeregach
marksistów, pozostając nadzieją i dumą naszej literatury. (...) Jeśli celem sztuki
jest wymierzanie sprawiedliwości światu – jak to powiedział jeden z teorety-
ków sztuki – Borowski wypełnił wszystkie warunki, aby stworzyć naprawdę
nieśmiertelne, wielkie dzieło sztuki o świecie, ludziach i dla ludzi 56.
Najbardziej „szkodliwe” wydają się jej opowiadania: Droga przez las, Tropione
zwierzęta, Pewien żołnierz, Panowie proszę do gazu, Bitwa pod Grunwaldem. U dołu
opinii widnieje informacja, że po omówieniu ze zwierzchnikiem trzy pierwsze
zdjęto i dano nowe57. Niestety, nie wiadomo które.
W teczce mieszczącej dokumentację PIW-u z 1954 roku znajduje się, z ko-
lei, bardzo obszerny (28 stron!) materiał związany z kontrolą Dzieł zebranych
Tadeusza Borowskiego, (nieprecyzyjny tytuł, chodzi bowiem o Utwory zebrane
w opracowaniu Wiktora Woroszylskiego i innych). Dokumenty te omawia skró-
towo John M. Bates, sygnalizując poważne trudności, jakie miało w latach sta-
linowskich GUKPPiW z utworami Borowskiego z lat 1945–1947. Wspomina też
badacz o zainspirowanej przez cenzurę akcji dopisania wstępu do drugiego tomu
Utworów zebranych oraz o celowym ograniczaniu rozpowszechniania58.
47
Pięciotomowa edycja zebrała aż 14 recenzji, przy czym ani poezje, ani publi-
cystyka nie budzą protestów. Zarzuty „cynizmu, okrucieństwa, antysemityzmu”
są wiązane tylko z opowiadaniami obozowymi; pisze nawet cenzor Światycka
o AK-owskim przyjacielu Andrzeju jako o „faszyście”. GUKPPiW jest jednak za-
interesowany całościowym wydaniem „klasyka”, charakterystyczna jest tu wy-
powiedź z 19 V 1954 roku towarzyszki Bażańskiej, recenzującej najbardziej dra-
styczną grupę opowiadań:
Ponieważ jednak wszystkie tomy sprzedawane będą łącznie i przeznaczone
w zasadzie dla czytelnika elitarnego, który będzie chciał prześledzić na prze-
strzeni wszystkich tomów drogę rozwojową Borowskiego – co powinien mu
ułatwić zamieszczony w tomie pierwszym wstęp – uważam, że można wydać
powyższy tom bez zmian59.
48
Postuluje aż 9 zmian, spośród których najgłębsze są następujące: ze s. 84 mają
zostać usunięte dwa zdania:
Gdyby miał przed sobą oddział podchorążych, doczekałby się. [Ale dywizjon
składał się z chłopów. Chłopi milczeli],
Dom? – odrzekł Wołkow – Epoka domów już skończyła się, nie ma już domów.
[Żyjemy w epoce „kwartirnoj płoszczadi”],
Książka jest jednak moim zdaniem niedobra dla przeciętnego czytelnika – który
chyba ma dość tematyki okupacji i tchnącej nią beznadziejności. Potrzeba mu
coś mobilizującego, radosnego. Dobra jest raczej dla inteligenta, który jeszcze
tkwi w „przedwojennych” czasach.
49
Wszystkie przywołane w rozdziale przykłady cenzorskich działań z okresu
stalinowskiego dotyczyły, jak dotąd, tekstów wznawianych, a mających swe
pierwodruki w „międzyepoce” 1944–1948. Skąd taka dysproporcja? W jednej
ze swych prac Michał Głowiński napisał:
(...) przyjąłem zasadę, że gdy tylko to możliwe, biorę na warsztat teksty autorów,
którzy odegrali jakąś rolę w literaturze polskiej – (...) wydało mi się ciekawsze
pokazywanie reguł realizmu socjalistycznego w zderzeniu z praktyką twórców
niewątpliwie wybitnych63.
50
Podobne zarzuty, jak wynika z ustaleń Piotra Perkowskiego, wysuwa GUKP-
PiW w stosunku do powieści Tadeusza Konwickiego Przy budowie oraz Władza.
Urzędników, dopuszczających do kolejnych wydań utworów razi więc, w pierw-
szym przypadku – brak umiejętności dobrego pokazania pracy organizacji par-
tyjnej, zbyt szkicowe ujęcie problematyki, pobieżne ukazanie przełomu w sposo-
bie myślenia robotników, a w drugim – za mała ostrość stawianych problemów,
słabe zakończenie, niedostateczne pokazanie „prawicowego i nacjonalistycznego
odchylenia”66. Perkowski nie podaje informacji o jakichkolwiek zmianach doko-
nanych w Przy budowie, o Władzy pisze jednak następująco:
51
między sobą. W wydaniu książkowym brak kilku scen, które mogły być odczy-
tane jako antyradzieckie (wojna polsko-bolszewicka, tradycja legionowa, nastroje
na przedwojennej wsi ukraińskiej). Badacz uznaje, że ingerencje te bez wątpienia
pochodzą z GUKPPiW69. Wydaje się, że rozpoznania takie można potwierdzić,
jakkolwiek dodać należy, że w przebadanych przeze mnie materiałach urzędu
cenzury i wydawnictwa Gebethner i Wolff nie zachowały się żadne informa-
cje przypisujące owe cięcia instytucjonalnej kontroli literatury. Sprawa wymaga
dalszych poszukiwań.
Natomiast w marcu 1953 roku Wertepy recenzowane są po raz kolejny. Praw-
dopodobnie nie chodzi jednak o wznowienie utworu (wydawnictwo nie ma już
koncesji), ale o wycofanie ze sprzedaży (firma prowadziła skład księgarski).
Opinia towarzyszki Kazimierskiej jest wysoce powieści nieprzychylna. Cytuję
w całości:
52
się też zmniejszać nakłady ze względu na: „zbytnią atrakcyjność fabuły (wątek
romansowy)”. Najciekawszym zaobserwowanym w czasie badań przypadkiem
jest proza Jerzego Andrzejewskiego, gdy cenzorzy są szczególnie zniesmaczeni
oraz kompletnie bezradni wobec prezentacji wątków homoseksualnych w powie-
ściach Bramy raju oraz Idzie skacząc po górach. O tym szerzej w rozdziale o Andrze-
jewskim, zasygnalizować należy jednak od razu, że ściśle rozgraniczano teksty
w zależności od potencjalnego odbiorcy – co innego mógł czytać inteligent (naj-
wyraźniej już i tak zdemoralizowany), co innego czytelnik robotniczo-chłopski,
o którego morale urząd kontroli dbał bardzo skrupulatnie. Z kwerendy wynika
też, że z zarzutami szerzenia niemoralności spotykali się Leopold Tyrmand (Sie-
dem dalekich rejsów, powieść wydana w Polsce dopiero w 1992 roku), Jarosław
Iwaszkiewicz, z literatury obcej – Samuel Beckett.
Wspominałam już o dziełach, których wznowienia były zakazane w latach
1949–1955. Teraz trzeba zająć się kategorią nieco inną – utworami nowymi, zgło-
szonymi do druku w latach stalinowskich po raz pierwszy, a zatrzymanymi
w c a ł o ś c i decyzją GUKPPiW. Wiele z nich ujrzało światło dzienne dopiero
po kilku latach, zwykle około 1956 roku. Wśród najsłynniejszych „półkowników”
Zbigniew Jarosiński wymienia: Opadły liście z drzew Tadeusza Różewicza, Polską
jesień i Buty Jana Józefa Szczepańskiego, Rojsty Tadeusza Konwickiego, Czarny
potok Leopolda Buczkowskiego72. Dorzucić chciałbym tu jeszcze, za badaczami
spuścizny Stanisława Lema – Szpital Przemienienia73, za autorkami pracy Lawina
i kamienie powieść Juliana Stryjkowskiego Głosy w ciemności74 i ustalenia z własnej
kwerendy w AAN – powieść Droga do nieba Kazimierza Truchanowskiego (zgło-
szona do druku w 1948, wydana w 1957 roku) oraz baśń O chłopcu, który szukał
domu Ireny Jurgielewiczowej. Warto podkreślić fakt, że wszystkie wymienione
teksty zapisują jeden temat – doświadczenie wojny i okupacji. Jeśli pamiętamy,
że jedną z naczelnych dyrektyw urzędu kontroli było długie przepracowywa-
nie zgłoszonych utworów tak, by stały się cenzuralne, to nie dziwi fakt, że jest
ich stosunkowo mało. Tym bardziej zasługują na uwagę i prowokują do pytania
o istotę owej głębokiej, niedającej się żadną miarą poprawić tendencji.
Przy czym, w rozważaniach swych uwzględnić mogę jedynie utwory, na
temat których znalazłam w archiwum wzmianki na tyle jasne, by przypuszczać
z dużą dozą prawdopodobieństwa, że o ich losie zadecydowali niechętni cen-
zorzy. Co ciekawe, brak niemal zupełny zapisów cenzury z okresu pierwotnego
zgłoszenia tekstów do kontroli i ich zatrzymania. Zachowały się jedynie oceny
dopuszczające do publikacji już w okresie „odwilży”. Fakt, że jest to sytuacja
powszechna świadczyć może o dokonaniu jakiejś „czystki” wśród opinii wstrzy-
53
mujących druk książek w całości, do takiego kamuflażu dojść mogło, jak się wy-
daje, około roku 1956, gdy utwory zwolniono z zakazu. Zachowana negatywna
recenzja baśni O chłopcu który szukał domu, jedyna na jaką trafiłam, z racji przypi-
sywania niższej rangi tej odmianie piśmiennictwa, mogła takiej procedurze, po
prostu, „umknąć”.
O Szpitalu Przemienienia i powieści Jurgielewiczowej piszę odrębnie, w roz-
działach poświęconych ich twórcom. Tu można jedynie wspomnieć, że do zatrzy-
mania pierwszej, jednotomowej postaci powieści Lema przyczyniły się najpraw-
dopodobniej (nie ma zachowanych negatywnych opinii z 1948 czy 1949 roku,
brak więc tu pewności absolutnej) ideowa neutralność Stefana Trzynieckiego
i zawiłość prezentowanych w powieści wtrętów filozoficznych. Z kolei baśń
O chłopcu, który szukał domu została przetrzymana przez GUKPPiW przez prawie
osiem lat (powst. 1949, wyd. 1957), z zarzutami „ukrywania wojny pod jakąś
ciemną symboliką” i ideologii antyniemieckiej.
Powody i okoliczności zatrzymania Rojstów Tadeusza Konwickiego omawia
Piotr Perkowski, podkreślając wywrotowość zrelatywizowanej oceny działań Ar-
mii Krajowej75. Tu także nie zachowały się jednak zapisy cenzury z roku 1948
(badacz o nich nie wspomina, ja także ich nie znalazłam), które dałyby możność
sprawdzenia, jakie konkretnie zarzuty formułowano przeciw powieści.
Zatrzymajmy się na dłużej przy Polskiej jesieni i Butach Jana Józefa Szcze-
pańskiego, zgłoszonych do publikacji przez Wydawnictwo Literackie w – odpo-
wiednio – 1955 i 1956 roku. Zachowała się bardzo duża, licząca cztery strony
maszynopisu, pozytywna recenzja Polskiej jesieni, podpisana 17 II 1955. Postuluje
się spory nakład 10 000 egzemplarzy. Na początku cenzor starannie streszcza
utwór, potem przechodzi do ocen ideologicznych:
54
polskiej walczyły jeszcze z najeźdźcą, a rząd polski nie uciekł jeszcze na teryto-
rium rumuńskie, tzn. przed 17 września. (...) Jest to poważna nieścisłość histo-
ryczna i może być wykorzystana jako argument przeciwko słusznemu posunię-
ciu rządu radzieckiego, zwłaszcza, że podobne próby były już czynione w tym
kierunku. Usiłowano twierdzić, że był to „cios w plecy” zadany przez ZSRR itp.
Fakty podane przez autora mogą to zasugerować. (...) Jeżeli chodzi o walory ar-
tystyczne pozycji stwierdzić należy, że stoi ona na poziomie raczej przeciętnym.
Język prosty, zawierający wiele naturalizmu. Akcja niezbyt zróżnicowana, ale
zawierająca sporo humorystycznych momentów. Ze względu na jej demaska-
torski i realistyczny charakter pozycja jest ciekawą i interesującą i może zostać
wydaną77.
Warto tu dodać, że w tym samym zespole znajdują się krytyki Czasu nieutraco-
nego, w jednej z nich porównuje nawet recenzent teksty Lema i Szczepańskiego.
„Nieścisłości historyczne, argumenty przeciwko słusznym posunięciom
rządu radzieckiego” – to powody, które mogły zdecydować o całkowitym wstrzy-
maniu druku powieści w 1949 roku. Godzenie w dobre imię ZSRR było zarzutem,
przy którym cenzorzy okazywali się, w latach absolutnej czołobitności wobec so-
jusznika, po prostu, bezradni. I dlatego, wbrew swoim zasadom, wycofują Polską
jesień z druku. Wydaje się, że wydana po kilku latach zgoda na publikację tej
kontrowersyjnej, z racji tematyki i oceny wydarzeń powieści, pokazuje zakres
niezależności, który zyskała literatura polska w krótkim okresie „odwilży”. Da-
towanie opinii potwierdza także sformułowaną wcześniej tezę o stopniowym
łagodzeniu cenzorskich relacji od początku 1955 roku. Na temat zmian „od-
wilżowych” w kulturze i literaturze datujących się właśnie na 1955 rok piszą
wyczerpująco Anna Bikont i Joanna Szczęsna78.
W ręce tow. Lubczak zbiór Buty i inne opowiadania trafia 26 X 1956 roku.
Recenzję przytaczam w całości:
Jest to trzecia z kolei pozycja wydawnicza tegoż autora, częściowo już druko-
wana. Ze zbiorku tego drukowane były opowiadania „Buty”, „Narciarz” i „Bło-
gosławione wody Lete”. Opowiadania te powstały w latach 1945–50 i jak autor
zaznacza w „słowie od autora” miały być jego debiutem, choć z przyczyn od
niego niezależnych debiutem tym nie były. Tematyka opowiadań nie jest jed-
nolita, choć głównym ich problemem są sprawy okupacyjne. Autor w formie
wspomnień podaje pewne fakty bez sprecyzowania swej koncepcji ideologicz-
nej oraz syntezy. Opowiadania „Wszarz”, czy „Buty” dają niemal, że naturali-
styczny wstrząsający swą grozą obraz zwyrodnień uczuć ludzkich, które nio-
sła ze sobą wojna, warunki konspiracji oraz walka prowadzona bez umiejęt-
nego kierownictwa, określonego programu politycznego. Wyraz temu daje au-
tor w opowiadaniu „Koniec legendy” opisując sytuację po powstaniu, gdy jego
55
uczestnicy ewakuowani poza teren Warszawy oceniają cały sens walki. Szary –
akowiec dowodzi, że był to akt propagandowy dla Zachodu, a Wielgorz – bez
określonego programu politycznego, jako akcję niepotrzebnego wykrwawienia
się Polaków. Trudno jednak w tej mieszaninie koncepcji i kierunków o jakieś
wnioski. Opowiadania te ograniczają się raczej do spraw indywidualnych, nie
dając obrazu zagadnień politycznych i społecznych. Dlaczego jednak mają taki
charakter tłumaczy sam autor w słowie „od autora”79.
Nikt jeszcze nie opisał tak tych dni, cykl tych niezapomnianych opowiadań, (...)
prozę Różewicza, jego metodę twórczą można porównać tylko z prozą Borow-
skiego z okresu jego wspomnień o obozach. Można stwierdzić, że to o czym
pisze Różewicz nikt jeszcze z naszych współczesnych pisarzy nie opisał tak
śmiało, drapieżnie i odkrywczo.
56
zachowały się żadne materiały z narad, czy krajowych posiedzeń, które mogłyby
służyć tutaj jako odniesienie i tło. Najpóźniejsze odnalezione stenopisy datowane
są na grudzień 1954 roku, a wydawanie „Biuletynu” zakończono na numerze 12
z 1955 roku. Pozostały więc wyłącznie recenzje. Ciekawa wydaje się zwłaszcza ta,
oceniająca „spóźniony” debiut Zbigniewa Herberta. Struna światła do GUKPPiW
trafia 5 II 1956. Zaleca się druk bez ingerencji, ale w bardzo małym nakładzie –
1.205 egzemplarzy. Komentarz podaję w całości:
Jest to pierwszy zbiorek wierszy Herberta. Herbert znany nam jest z „ko-
lumny pięciu poetów” zamieszczonym w „Życiu Literackim” w ubiegłym roku.
O wierszach tych można powiedzieć, że są na swój sposób piękne. Nie przesa-
dził wówczas Błoński pisząc o Herbercie, że jest to drugi Różewicz – ale trochę
inny. W poezji Herberta dominują liryczne skojarzenia – subtelności, gra świateł
(sam zresztą zaznacza to w tytule), bez względu na zasadę wiersza. Mogą to
być wspomnienia wojny, własny dom i rodzina, mitologia grecka, czy uwielbie-
nie rzeczy martwych. Do zbiorku nie mam żadnych zastrzeżeń – szkoda tylko,
że tak późno ukazują się – (Tomik zawiera same wiersze). Bez zastrzeżeń81.
57
nej i niezrozumiałej współczesności, gdy to w więzieniach „swoi biją swoich”84.
Niecenzuralne są, podobnie jak przy tomach Zbigniewa Herberta, wzmianki an-
tyrosyjskie oraz przestawiające ujemne strony systemu.
Zbliżone zarzuty dotyczyć będą powieści Kolumbowie. Rocznik 20 Romana
Bratnego. Na dwustronicowej recenzji postuluje się szereg ingerencji, spośród
których przeprowadzono te redukujące wymowę antyradziecką (Katyń, brak pa-
triotyzmu w radzieckim prostym człowieku, losy oddziałów AK na terenach
zajętych przez Armię Czerwoną). Przytaczam podsumowanie recenzji:
Pesymizm książki nie może być argumentem przeciwko jej ukazaniu się.
Jest rzeczą niewątpliwą, że oficer Armii Krajowej, redaktor pisma „Pokolenie”,
Roman Bratny włożył w jej karty pasję ukazania procesu tworzenia się tzw.
„kompleksu akowskiego” i że jeżeli proces ten uległ pewnym wypaczeniom,
to zawiniła właśnie ta demaskatorska pasja. Książka na pewno jest najlepszym
i najdojrzalszym formalnie dziełem Bratnego. Jej błędy historyczne nie mogą
być zarzutem, gdyż służą ogólnej koncepcji książki. Ma to być rachunek z prze-
szłością – a pokazaniem bohaterstwa, patriotyzmu i niesprawiedliwości. Jeżeli
rachunek ten jest przykry – to jest jeden drobny element ceny, jaką płacimy dziś
za błędy przeszłości.
Wydaje się, że w dziele literackim można zgodzić się nawet na przejaskra-
wienia w opisach metod pracy bezpieczeństwa, o ile uznamy je za przejaskra-
wienia, jak również na wyznaczanie UB takiej a nie innej roli w powieści, choć
może to być przewiększanie zasług tej instytucji w danym zagadnieniu. Na-
tomiast nie wydaje się możliwym opublikowanie fragmentów, które niestety
wywołują wrażenie bardzo antyradzieckie85.
58
mimo widocznych wysiłków nie może się pozbyć pesymizmu86. Wiersz W kolejce
nie znalazł miejsca w tym zbiorze.
Badacze sygnalizują fakt, że działania GUKPPIW przybrały znów na inten-
sywności i sile po X Plenum KC PZPR, na którym podjęto decyzję o „oczyszcze-
niu” jej szeregów z części inteligencji o rewizjonistycznych poglądach87. Zmianę
taką dość trudno prześledzić w materiale archiwalnym, przeobrażenia są sub-
telne, znacznie mniej wyraźne niż w momencie zaostrzania kontroli w latach
stalinowskich, a potem stopniowego jej łagodzenia w okresie „odwilży”. Można
spróbować jednak przeprowadzić analizę sytuacji, przyglądając się zestawieniom
ingerencji. Zachowane materiały tego typu obejmują, jeśli chodzi o interesujący
nas czas, okres od 1 VIII 1957 (a więc tuż przed Plenum) do końca 1958 roku.
Pomiędzy 1 VII 1957 a 15 IV 1958 skonfiskowano łącznie 66 pozycji, podaję
tylko tytuły najważniejsze, wraz z urzędową kwalifikacją „cięć”: Witold Gombro-
wicz, Trans-Atlantyk, Ślub – GUKP zakwestionował fragment przedmowy Wit-
tlina, wydawnictwo Czytelnik wycofało cały wstęp; Andrzej Strug, Miliardy, za-
trzymano całą pracę; Leopold Tyrmand, Siedem dalekich rejsów, zakwestionowano
całą książkę; Czesław Straszewicz, Turyści z bocianich gniazd, książkę tę przesłało
wydawnictwo PIW do zaopiniowania, opinia urzędu była negatywna; Bogdan
Wojdowski, Wakacje Hioba, wycięto dwa opowiadania w całości, a w trzecim kilka
fragmentów; Julian Przyboś, Narzędzie ze światła, wstrzymano dwa wiersze; Mie-
czysława Buczkówna, Wigilie, wycięto jeden wiersz ze zbiorku; Andrzej Kijowski,
Pięć opowiadań, usunięto opowiadanie Wakacje; Marek Hłasko, Następny do raju,
zgłosiły ją Iskry, zatrzymano całą książkę; Czesław Miłosz, Dolina Issy, Wydaw-
nictwo Literackie zwróciło się z wnioskiem o zaopiniowanie pracy, opinia urzędu
była negatywna, Tadeusz Różewicz, Wiersze, Wydawnictwo Literackie, usunięto
jeden wiersz88.
W pierwszym krajowym wydaniu Trans-Atlantyku i Ślubu (wydanie łączne)
Gombrowicza zmieniono wstęp. W teczce z materiałami Czytelnika z 1957 roku
znajduje się dokument zatytułowany „Ocena szefa działu”, a na nim uwagi:
59
zastępująca wycofane, pióra Gombrowicza89. Materiał spory i znaczący. W pier-
wotnym zamyśle miało więc być wydanie zaopatrzone w dwa wprowadzenia:
jedno na temat pisarza, autorstwa Józefa Wittlina i drugie, odautorskie, oma-
wiające treść. Pierwsza krajowa edycja miała więc być dokładną kopią wydania
paryskiego, co dla urzędników GUKPPiW było nie do pomyślenia.
Zachowana cenzorska recenzja okazuje się jednak bardzo przytomna:
O przedmowie Wittlina pisze cenzor, że jest to tekst pisany w 1951 roku, „ma-
ła apologia twórczości Gombrowicza” i zwraca uwagę na budzące niepokój
strony 8 i 16, bez informacji, co się tam znajduje. Zakazu druku wstępu Wit-
tlina i Gombrowicza dokonano więc albo na podstawie innych dokumentów
(niezachowanych), albo na podstawie porozumień ustnych.
Wycięta przedmowa autorska istnieje jako gotowy skład tekstu. Wydawnic-
two musiało ponieść koszty cenzorskiej operacji, najprawdopodobniej, po prostu,
się jej nie spodziewając. Całość jest przekreślona, dodatkowo zaznaczono najbar-
dziej niepokojące fragmenty. Przytaczam egzemplarycznie podkreślone wyimki,
sprawą warto zająć się szerzej:
Pół – życie Polski nas paraliżowało. (...) Nowa „proletariacka” Polska, która za-
stąpiła dawną, choć pod pewnymi względami wydobyła się z anachronizmu
i dokonała niejednej słusznej reformy, znów usiłuje narzucić Polakom jakiś cia-
sny i zbyt prymitywny styl, formę paraliżującą91.
60
stosunku pisarza do zmiany wstępu do Trans-Atlantyku, ewentualne jego komen-
tarze na temat „wymuszonej” przedmowy i skonfrontowanie ustaleń z materia-
łami GUKPPiW. Sprawa może być podstawą dalszych badań.
Warto zwrócić uwagę na zgłoszenie do kontroli dwóch bardzo kontrowersyj-
nych powieści Następnego do raju oraz Doliny Issy. Nie zachowały się, niestety, ska-
zujące je na niebyt recenzje, wzmianka w zestawieniach zbiorczych jest jedynym
śladem owych perturbacji. O ile chęć wydrukowania powieści Hłaski była pewnie
pomyłką wydawnictwa, być może niepewnego aktualnego prawnego i politycz-
nego statusu pisarza (a w 1958 roku sytuacja Hłaski diametralnie się przeobraża),
o tyle próbę „przemycenia” do kraju powieści objętego absolutnym „zapisem”
Miłosza uznać można za duży akt odwagi ze strony redakcji Wydawnictwa Li-
terackiego. Oczywiście, GUKPPiW zdania na temat Miłosza nie zmienił i Dolina
Issy nie ujrzała światła dziennego ani w roku 1957, ani w następnych.
Wznowienie przedwojennej powieści Andrzeja Struga nie wchodziło w grę
z racji „zapisu” na nazwisko pisarza, choć w 1957 roku wydaje się Dzieje jednego
pocisku. Powieść Tyrmanda zatrzymano w związku z zarzutem pornografii. Na
temat okoliczności rozsypania i wydania zbioru Wakacje Hioba pisze wyczerpu-
jąca Alina Molisak93. Zatrzymajmy się na dłużej przy Różewiczu.
Cenzurowanie dorobku wybitnego, tej świadomości urzędnicy GUKPPiW
dają wyraz w wielu pismach, artysty nastręczała cenzorom trudności. Także
z racji liczby wydawanych utworów. Zarzutom dotyczącym poetyki – forma-
lizmu, naturalizmu, niezrozumiałości towarzyszą liczne zastrzeżenia dotyczące
podejmowanej tematyki. W przypadku Różewicza, tak jak i Borowskiego, czy
Nałkowskiej jako autorki Medalionów obie kategorie oskarżeń łączą się ze sobą
w sposób charakterystyczny. To pewien t y p m ó w i e n i a o wojnie jest niecen-
zuralny, a nie sam temat. Wiadomo już, że takie właśnie zarzuty przyczyniły się
najprawdopodobniej do przetrzymania zbioru Opadły liście z drzew.
W zestawieniu zbiorczym z przełomu 1957/1958 napisano, że z tomu Wier-
sze usunięto jeden wiersz w całości. Tytuł wydaje się nieprecyzyjny; ani w roku
1957, ani następnym Wydawnictwo Literackie nie ogłosiło drukiem takiego tomu.
Natomiast światło dzienne ujrzał w 1957 roku zbiór Poezje zebrane. W innym ze-
spole pojawia się wzmianka, że właśnie z Poezji zebranych usunięto w całości dwa
wiersze: Umarli przypominają sobie... oraz Wszyscy żywi są winni – oba o tematyce
wojennej. Brakuje daty sporządzenia opinii, ale karta mieści się w zespole Wy-
dawnictwa Literackiego. Oględziny zbioru pozwalają na stwierdzenie, że żaden
ze wzmiankowanych dwóch wierszy nie został w nim opublikowany.
W teczce „Czytelnik 1958” zachowała się z kolei pojedyncza recenzja tomu
Formy, zgłoszonego do kontroli 4 VIII 1958 roku. Opinia podpisana jest nieczy-
telnie, cytuję w całości:
93 A. Molisak, Judaizm jako los. Rzecz o Bogdanie Wojdowskim, Warszawa 2004, s. 48 i nast.
61
Na tomik składają się wiersze (o różnej formie), jak proza poetycka i chyba
dlatego tomik nosi tytuł „Formy”.
Część wierszy jest bardzo czytelna, pozostałe aczkolwiek refleksyjne i bar-
dzo zawoalowane, nie powinny budzić zastrzeżeń. Treścią prawie wszystkich
utworów jest „filozofia życia – istnienia” ze znakiem zapytania, dlatego tomik
pozostawia wrażenie przygnębiające.
Moje uwagi odnoszą się do:
s. 44 „Hycle” – wiersz ten można dwojako odczytać, albo jest to historia
człowieka, który jest zagoniony jak pies, albo „nawet uczłowieczonemu psu
byłoby także źle na tym świecie” – i w jednym, jak i drugim wypadku jest to
tylko domysł czytającego.
s. 9 – „Niejasny wiersz” – pierwsza część wiersza jest (nieczytelne) całości,
sprowadza bohatera do punktu wyjścia „przywiązali do idei przemienionych
w”. Mimo tego uważam, że wiersz można pozostawić94.
62
wszystkie wymienione cięcia utrzymano. Natomiast w elitarnym zbiorze Formy
(nakład nieco ponad 2 000 egzemplarzy) z ingerencji zrezygnowano, publikując
tekst w kształcie integralnym.
Z krótkiej wypowiedzi Tadeusza Różewicza, zamieszczonej w „Odrze”
z 1989 roku wynika, że podobna sytuacja miała miejsce przy cenzurowaniu jego
dorobku niejednokrotnie. Kontrowersyjne utwory „puszczano” w całości w to-
mikach, a zmian dokonywano w edycji czasopiśmiennej97.
Kwerenda archiwalna potwierdza fakt, że zabieg taki nie dotyczył tylko
Różewicza, ale był rozwiązaniem stosowanym przez urzędników cenzury po-
wszechnie. O zakresie zmian decydowano także, biorąc pod uwagę potencjalną
dostępność dla odbiorcy.
∗∗∗
Należy podkreślić, że kwerenda przeprowadzona w AAN potwierdza opi-
nie, na które natrafiłam w stanie badań. Cenzuruje się zarówno całe tematy, jak
i poszczególne problemy, poprawia się zdania i „wycina” lub zamienia poje-
dyncze słowa. Urzędnicy tropią zarówno błędy fabularne, jak i niedoskonałości
poetyki. Nie zawsze czynią to w sposób toporny i pozbawiony logiki, w wielu
wypadkach doskonale orientują się w intencji tekstu i przerabiają go bardzo
zmyślnie. Nie do końca można się zgodzić z opinią Jana Błońskiego, który tak
charakteryzował ów specyficzny styl lektury:
63
komplikacji i bardzo częstej obecności w literaturze pięknej, stanowiące dla cen-
zorów prawdziwe wyzwanie. Obserwuje się więc kamuflowanie trudnych, nie-
jednoznacznych w ocenie (działalność urzędu miała je ujednoznacznić!) tematów
związanych z wojną – Zagłada, wkroczenie Armii Czerwonej na polskie zie-
mie wschodnie, Katyń, łagry, działalność AK, Powstanie Warszawskie, stosunek
żołnierzy radzieckich do polskiej ludności. Kontrolujący nie są też zadowoleni
z pewnego sposobu mówienia o wojnie – cechującego się naturalizmem, pe-
symizmem, pokazywaniem okrucieństwa (zarzut: „makabra”). „Niebezpieczna”
tematyka wiąże się tu z „niebezpieczną” poetyką. To głównie te utwory, w któ-
rych nastąpiło połączenie tematyki wojennej, ujmowanej od strony najbardziej
drażliwych kwestii i specyficznego o nich mówienia, zasiliły grupę dzieł za-
trzymanych w całości na wiele lat. Jeśli chodzi o problematykę aktualną, najści-
ślej piętnuje się pokazywanie ujemnych stron współczesności, nędzę ludności,
społeczną niesprawiedliwość, braki i wypaczenia ustroju, czyli, na przykład, in-
formacje o kolejkach po mięso i przemocy w więzieniach („swoi biją swoich”).
Z drugiej strony, piętnuje się brak treści społecznych i politycznych. Niechęt-
nie pisze się też o emigracji i tych Polakach, którzy wybrali życie na obczyźnie.
Odrębną kategorią „cięć” są również oskarżenia natury obyczajowej, zwane „por-
nografią najniższego gatunku”.
Zgodnie z dyrektywami prezentowanymi na krajowych naradach, neguje się
skomplikowanie poetyki, formalizm, niezrozumiałość (częste przy poezji) oraz
naturalizm (częsty przy prozie). Ogólna wymowa tekstu nie powinna być też
pesymistyczna, „ciężka”, cyniczna, bez pozytywnych akcentów, ani – co ciekawe
– nadmiernie obiektywna: w jednej z opinii napisano „mnóstwo obiektywizmu,
dochodzącego do absurdu”.
W jaki sposób pozbywają się urzędnicy cenzury owych niewygodnych kwe-
stii? Po pierwsze, dokonują mniejszych lub większych „cięć”, przykładowo po-
kazanych w opowiadaniach Adolfa Rudnickiego i wierszu oraz małych pro-
zach Tadeusza Różewicza. Wycięte fragmenty mogą zastąpić własnymi propo-
zycjami lub pozostawić „puste miejsca”. Owo zastępowanie dotyczy głównie,
jak wynika z kwerendy, zamieniania słów „nieprawomyślnych” tymi bardziej
poprawnymi. Decyzje o poważniejszych przekształceniach powodują odsyłanie
tekstu do przeredagowania; w takim przypadku nad tekstem pracuje autor
lub redaktor.
Chciałabym zwrócić uwagę na fakt, że cięć i wstawek dokonują urzędnicy
kontroli przede wszystkim w prozie. Poezja podlega innym technikom cenzuro-
wania – wycina się zwykle całe wiersze z tomów (casus W kolejce Buczkówny),
rzadziej pojedyncze strofy (Niejasny wiersz Różewicza). Zarówno przy poezji, jak
i przy prozie proponuje się dopisanie wstępów, naświetlających treść i wymowę
dzieła, a czasem (Trans-Atlantyk Gombrowicza) wyrzucenie lub zamianę przed-
mowy. Urzędnicy postulują także zmniejszanie nakładów, co ma miejsce zwykle
przy poetyckich tomach, określonych mianem „elitarnych”.
64
Wspomnieć raz jeszcze trzeba o utworach, które objęte zostają zakazem
druku, nie dając się poprawić ani przez cenzora, ani przez autora. Eliminacja
tekstu z obiegu lub jego niedopuszczenie do obiegu zdarza się pracownikom
GUKKPiW proporcjonalnie rzadko, z racji zaleceń, by czytać bez uprzedzeń
i traktować każdy utwór jako potencjalnie nadający się do druku.
Przedstawione zbiorczo sposoby kontrolowania literatury pięknej zróżnico-
wać można ze względu na czas. Najpoważniejszą różnicą, jaka uwidacznia się po
przeprowadzonej analizie dokumentów, jest zmieniający się stosunek cenzorów
do problematyki wojennej. W latach 1944–1948 publikuje się wiele dzieł odno-
szących się do traumatycznych przeżyć związanych z drugą wojną światową.
W okresie stalinowskim wiele z ich okaże się niecenzuralnych. Kolejna zmiana
dokonuje się począwszy od 1955 roku; „niewygodne” fakty i ujęcia tematyki
okupacyjnej zostają „zwolnione” z zakazu. W okresie poprzedzającym wpro-
wadzenie socrealizmu dopuszcza się też istnienie dzieł zawierających wyraźny
wydźwięk chrześcijański (na przykład pierwsze wydanie Dymów nad Birkenau
Szmaglewskiej). Po 1949 utwory takie albo się wycofuje, albo przekształca. Ko-
lejną z istotnych odmienności wydaje się usilne promowanie w latach 1949–1955
obrazów jasnej rzeczywistości, optymizmu i społecznego zaangażowania. Zmieni
się to po ujawnieniu błędów i wypaczeń systemu, w okresie najbardziej liberal-
nej kontroli możliwe będzie nawet krytykowanie czasów stalinowskich i Urzędu
Bezpieczeństwa (Kolumbowie. Rocznik 20, czy Matka Królów). Tematy „rozrachun-
kowe” będą z powrotem niecenzuralne już przy końcu 1957 roku.
Okazuje się natomiast, że niektóre tematy niepokoją cenzorów przez cały
badany okres. I tak, absolutnie zabronione jest godzenie w dobre imię ZSRR,
w czym mieszczą się i komentarze na temat sytuacji politycznej Polski (polityczna
zależność), i odosobnienie w radzieckich więzieniach i łagrach, i powstanie na
Węgrzech. W materiałach odnalazłam, na przykład, wzmiankę o pociągnięciu
do odpowiedzialności karnej zecerów, którzy dopuścili do znamiennej zamiany
hasła „KPZR to sumienie i honor” na „KPZR to sumienie i humor”. Ze Związku
Radzieckiego śmiać się nie było można nigdy.
Zawsze kontrolowano też najstaranniej informacje polityczne (tu, z pewno-
ścią, większy trud ponosili cenzorzy czytający prasę) i wycinano niechętne głosy
na temat socjalizmu.
65
Wiele istotnych opinii na temat relacji pisarz – GUKPPiW pojawia się
w pracy Cenzura w PRL. Relacje historyków. Odnosząc się do własnych doświad-
czeń, badacze piszą o pomniejszaniu wagi autora. W większości wypadków
stroną ustępującą w konfrontacji był bowiem właśnie on, stając się marnym „do-
datkiem” do procesu wydawniczego. Ponadto, nie zawsze wiedział, czy jakieś
skreślenia pochodzą od cenzora, czy od wydawcy, co potęgowało jego dezorien-
tację i utrudniało obronę integralnej postaci tekstu99.
Oficjalnie rzecz się miała, oczywiście, inaczej. Przypomnijmy, za innymi ba-
daczami, spostrzeżenie Jerzego Bafii, że cenzura to upaństwowiona krytyka,
a krytyk nie walczy z autorem, ale wskazuje słabości dzieła z korzyścią dla
dzieła samego100. W przywoływanych wcześniej stenopisach z narad i posiedzeń
także pojawiały się podobne deklaracje o inspirowaniu, doradzaniu, wystrze-
ganiu się „mędrkowania”, dobrym nastawianiu autora do urzędu. „Trzeba mieć
bliższy kontakt z autorami, – stwierdza się na naradzie z czerwca 1949 roku – ale
nie represyjny, administracyjny, ale towarzyski, by zapewnić sobie jak najwięk-
szy wpływ naszego urzędu”101. Deklaracje rozchodzą się tu z rzeczywistością
w sposób bardzo wyraźny. Nie pierwszy to i nie ostatni taki przypadek.
Z pewnością nie wszystkich autorów traktowano tak samo. W stanie badań
pojawiają się na ten temat liczne wzmianki, które można sprowadzić do tezy
o uwarunkowaniu cenzorskiego stylu lektury pozycją autora w „urzędowym”
rankingu ideologicznej poprawności oraz łagodniejszym traktowaniu autorów
nieżyjących102. Tu ciekawym przykładem może być diametralna zmiana stosunku
GUKPPiW do twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, bardzo ostro
kontrolowanej za życia poety, łagodniej zaś po jego śmierci.
Oczywiste jest, że im autor sytuował się bliżej politycznej doktryny wyzna-
wanej przez mocodawców PRL (chociażby oficjalnie), tym więcej miał swobody
twórczej (inną rzeczą jest, czy ją wykorzystywał). Na przeciwległym biegunie
znajdują się zaś pisarze niechętni wobec zachodzących w Polsce przemian poli-
tycznych, w różny sposób manifestujący kontestację zastanej rzeczywistości. I to
na nich ustanawiano słynny „zapis na nazwisko”. „Zapisami” nazywano dyrek-
tywy napływające z poszczególnych wydziałów KC PZPR, a dotyczące różnych
zagadnień: kontrowersyjnej książki, niepokornego twórcy, czy szczególnie kło-
potliwych dla decydentów zagadnień politycznych, gospodarczych, czy społecz-
nych103. Zaleceń tych było dużo, zmieniały się szybko, cenzorzy musieli być na
66
bieżąco z nowymi informacjami, by nie popełnić błędu „przeoczenia”. „Zapisy na
nazwisko” dotyczyć mogły wszelkich wzmianek na temat danego twórcy (postać
najostrzejsza), albo tylko informacji na temat jego twórczości (postać łagodniej-
sza), albo informacji o niektórych utworach (postać najłagodniejsza). Sytuacja
poszczególnych pisarzy dynamicznie się zmieniała: „zwalniano” nazwiska oraz
tytuły dzieł z zakazu wzmiankowania, ponownie je umieszczano, zgodnie z ryt-
mem przemian politycznych104.
W Czarnej księdze cenzury znajduje się informacja, że wszelkie napotkane
w prasie lub wydawnictwach nieperiodycznych notki o osobach, na których cią-
żył „zapis” trzeba było w latach siedemdziesiątych konsultować z kierownic-
twem105. Przykładano więc najwyraźniej do zagadnienia na tyle dużą wagę, iż
nie mógł pozostawać szeregowy cenzor bez wsparcia instancji wyższych. Roman
Loth stwierdza:
„Zapis na nazwisko” miał nieco inny cel niż kontrola treści druków; miał
stanowić nie tyle narzędzie kształtowania sztucznego obrazu rzeczywistości,
zgodnego z wymogami polityki, ile instrument represyjny wobec osób niepod-
porządkowujących się zaleceniom cenzury lub z innych powodów uznanych za
nieprawomyślne. Był narzędziem kary wobec niepokornych i sposobem zastra-
szenia środowiska106.
67
ukrywanych przed opinią publiczną. I jakkolwiek nie będzie to przestawienie
pełne, na takiej swoistej „czarnej liście” chciałabym się w rozdziale zatrzymać,
postulując dalsze badania w tym kierunku.
Stanisław A. Kondek wylicza, zajmując się problemem „czystek” bibliotecz-
nych, tych pisarzy, którzy z różnych powodów nie podobali się władzy ludowej:
Dbałość o autora
Trzeba również uwzględnić kim jest autor, jaką rolę odgrywa w naszym ży-
ciu społecznym i politycznym, czy jest naszym człowiekiem, skąd do nas przy-
chodzi. Np. będziemy oczywiście łatwiej tolerowali niedociągnięcia czy nawet
w pewnej mierze błędne koncepcje u pisarzy, którzy do nas przyszli z obozu
katolickiego (np. Morcinek, Żukrowski), niż u literatów partyjnych111.
W artykule O wyższy poziom pracy nad książką autorka zastanawia się nad różnymi
sposobami podwyższenia efektywności cenzorskich działań. Formułuje jednak
pośrednio i refleksje, wykraczające poza skromnie przyjęty roboczy charakter
wypowiedzi. I tak jest w przywołanym fragmencie, gdzie natrafiamy na, przeka-
zane wprost, zalecenie innego traktowania autorów, w zależności od ich politycz-
nego uświadomienia. Co ciekawe, postuluje A. Purowska surowsze traktowanie
pisarzy partyjnych, w myśl zasady, że od człowieka bardziej uświadomionego
można wymagać więcej. Stąd logiczny już wniosek, że trzeba wybaczać błędy
tym, którzy dopiero się wprawiają w sztuce bycia socjalistycznym artystą. Oczy-
wiście kluczową kwestią jest tu akces do nowej formacji, który gwarantuje owe
wyrozumiałe traktowanie.
68
Na podobne wnioski natrafiamy i w materiałach z odpraw krajowych. Na
naradzie z 1949 roku stwierdza się wysoki poziom komplikacji cenzorskiej pracy:
Sytuacja obecnej książki nie jest łatwa. Musimy pamiętać o tym, że trzeba
udzielić zezwolenia na powieść słabszą nawet artystycznie, jeżeli jest gwaran-
cja, że autor stanie się w przyszłości postępowym, bojowym, pożytecznym pi-
sarzem. Jeszcze bardziej mędrsi musimy być w stosunku do poezji. Np. Paweł
Hertz wydał zbiór poezji, gdzie pisze o wieży z kości słoniowej itp. Pisarz ten
ma pewne dziedziczne obciążenia i opory, ale obserwując jego stały postęp
trzeba było dać zezwolenie na te wiersze112.
Łatwo się w takim gąszczu zależności pogubić, jak poznać, na przykład, że autor
stanie się w p r z y s z ł o ś c i pisarzem postępowym, jak ocenić poziom jego
postępowości? Warto zwrócić natomiast uwagę na stwierdzoną wyraźnie inną
skalę trudności oceniania poezji i prozy. Poezja przedstawiana jest jako dziedzina
trudniejsza do weryfikacji ze względu na, jak wynika pośrednio z przytoczonej
wypowiedzi, tematykę często oderwaną od życia.
Przytoczone zalecenie można zinterpretować i nieco przewrotnie. Otóż wy-
nika zeń, że w najkorzystniejszej sytuacji byli w zmaganiach z GUKPPiW, przy-
najmniej w okresie najbardziej zaciętej kontroli druków, ci pisarze, którzy wy-
wodząc się ze środowiska obcego ideowo, przechodzą na stronę „prawomyślną”.
Potrzebni pewnie jako przykład sukcesu. Nagrodą za tak obraną drogę mogło
być wydanie utworów niemających inaczej szansy ujrzenia dziennego światła,
a o których stwierdza cenzor, że „trzeba było je wydać”.
Czy Paweł Hertz wybrał taką strategię świadomie, trudno wyrokować. Nie
wiadomo nawet na pewno, o który zbiór poety tu chodzi, najprawdopodob-
niej o Małe ody i treny z 1949 roku, już samym tytułem podkreślający związki
z tradycją klasyczną. Znajomość dalszej biografii pisarza (wystąpienie z PZPR
w 1957 roku, podpisanie „Listu 34”) świadczy o tym, że nadzieje „Ministerstwa
Prawdy” okazały się płonne.
Podobnie jak Pawła Hertza, traktuje się i Tadeusza Różewicza. Przy czym,
w zachowanych dokumentach uwidacznia się troska o rozwój artystyczny po-
ety, podyktowana najpewniej wiekiem pisarza, który – niewiele młodszy od
Hertza – nie zdążył związać się z żadną z przedwojennych grup poetyckich
i debiutował dopiero po wojnie. Oto charakterystyczna recenzja wtórna tomu
Czas który idzie:
69
Nowy tomik jest pod tym względem bardzo znamienny. Obok wierszy – cacek,
zresztą artystycznie słabych i ideologicznie nijakich (np. „Wodospad”, „Odkry-
cie pierwszych barw w ołtarzu Wita Stwosza”, „Pejzaż”) – mamy wiersze nasy-
cone problematyką polityczną, artystycznie bardzo dojrzałe, zabiegające o pro-
stotę słowa i naturalność metafory („Czas który idzie”, „Troskliwość robotnicza
o wspólne”, „Trzydziesty ósmy równoleżnik”). Nowa problematyka rozsadza
dawną poetykę Różewicza, każe mu przechodzić na rytm zwrotkowy, wpro-
wadzić w konstrukcję wiersza rym, wyeliminować tak charakterystyczne dla
awangardy niedomówienia i tzw. „przemilczenia poetyckie”. Proces ten jest
bardzo ciekawy. Zapowiada Różewicza nowego, poetę Polski Ludowej. I dla-
tego tomik trzeba ocenić pozytywnie, mimo jego wielkich braków i przerostów
formalnych. Ewolucja Różewicza idzie wyraźnie w kierunku poezji politycznej,
prostej w wyrazie i „artystycznie” czytelnej113.
70
Zachowana w zbiorach ministerialnych lista, dotycząca jedynie małego wy-
cinka interesującego nas okresu, ciekawa wydaje się z kilku względów. Już samo
sporządzenie takiego zestawienia świadczy o tym, że pracownicy odpowiedzial-
nych za kulturę instytucji potrzebowali swoistych „rankingów”; nie jest to prze-
cież zwykła lista wypłat nagród pieniężnych, bo brak tu jakichkolwiek kwot.
Uderzające wydaje się też przemieszanie tak różnych nagród, jak: „Sztandar
Pracy I klasy”, wyróżnienie w konkursie na rewolucyjną pieśń, z nagrodą miasta
Krakowa za całokształt twórczości, czy nagrodą pisma „Tydzień”. Uwidacznia
się tu chaos lat tuż powojennych, gdy mogły współistnieć obok siebie różnorodne
formy działania na polu kultury – i te bardzo już komunistyczne, i te wyrastające
z ducha międzywojnia. Przypomnijmy, twórczość Szaniawskiego i Dygata już po
1949 roku znajdzie się na indeksie. Jak wynika z kwerendy, z artystami nagra-
dzanymi laurami państwowymi najwyższego stopnia, „Ministerstwo Prawdy”
starało się obchodzić jeśli nie łagodnie, to przynajmniej dyplomatycznie. Na dużo
mógł sobie pozwolić zwłaszcza Władysław Broniewski.
W cytowanym wcześniej artykule Kilka słów o odwilży z „Biuletynu Informa-
cyjno-Instrukcyjnego” tak pisze się, z kolei, o rozrachunkowych opowiadaniach
Jerzego Andrzejewskiego:
I dalej:
71
zmian. Jedynym minusem uznaje się pesymizm części wierszy, gdy zdziwiony
tym urzędnik konstatuje: „Nawet życie w Związku Radzieckim nie zdołało au-
tora natchnąć otuchą”. Czołobitność wobec Ważyka miała też prawdopodobnie
swój udział w przeoczeniu za jakie uznaje się opublikowanie w „Nowej Kulturze”
Poematu dla dorosłych116. Nie znalazłam niestety żadnych recenzji dopuszczających
utwór do druku, ale zamieszczony w „Biuletynie” artykuł O sztuce dla dorosłych
nie pozostawia co do oceny sytuacji najmniejszych wątpliwości.
Rzecz się miała niemal odwrotnie z Dąbrowską, która, choć szanowana przez
polityczny i kulturalny establishment, nie zajmowała takiego zaszczytnego miej-
sca jak Nałkowska. W przypadku jej twórczości, argumenty przemawiające za
publikacją ze względu na nazwisko autorki pojawiają się rzadziej w dokumen-
tach cenzorskich. „Fałszywe ujęcie” zagadnień społecznych wraz z psychologi-
zowaniem jej utworów przemiawiały raczej przeciw ich wydawaniu120.
116 Na ten temat także: J. Adamowski, A. Kozieł, Cenzura w PRL, w: Granice wolności słowa, red.
G. Miernik, Kielce – Warszawa 1999, s. 61.
117 AAN, GUKPPiW, I/420, teczka 165/4, k. 522.
118 K. Woźniakowski, Między ubezwłasnowolnieniem a opozycją. Związek Literatów Polskich w latach
1949–1959, Kraków 1990, s. 80.
119 Ibidem, s. 64.
120 J. M. Bates, Cenzura w epoce stalinowskiej, op. cit., s. 110.
72
Społecznie książka jest z gruntu fałszywa. (...) z każdej opowieści wygląda
dobrotliwe oblicze „pana dziedzica” i „pani dziedziczki”, biorących żywy udział
w perypetiach swych „ludzi” i otaczających ich nieco wstydliwą lecz tym nie-
mniej troskliwą opieką. (...) Ze względu na wysoki poziom artystyczny można
wznowienie „Ludzi stamtąd” uważać pomimo wszystko za pozycję dodatnią
(podkr. K.B.).
73
W ten sposób inicjatywę wydania traktować należy jako wznowienie frag-
mentu twórczości, znanej i cenionej autorki (podkr. K.B.)123.
74
Autorzy postrzegani negatywnie
Czyli: wiersze wydajemy bez żadnych zmian, ale dopisujemy wstęp, który na-
piętnuję postawę artysty. Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek.
Podobnie traktuje się Leopolda Staffa. W jednej z recenzji jego Wyboru pism,
napisano: „Nie jest to rodzaj poezji, który chcielibyśmy propagować, wydać jed-
nak trzeba ze względu na osobę poety” (podkr. K.B.). Opiniujący są jednak,
w większości, pełni pokory wobec wielkości artystycznej Staffa.
Kazimiera Iłłakowiczówna, o której pisze badacz, że musiała „odkupić sekre-
tarzowanie marszałkowi Piłsudskiemu”, nie miała, jak wynika z dokumentów,
dobrej opinii w GUKPPiW. Podkreślano zwłaszcza jej trudny charakter, uwidacz-
niający się w niechęci do współpracy. Po analizie zachowanych recenzji można
jednak wysnuć wniosek, że to nie poetka czyni poważne wstręty cenzorom, ale
rzecz się ma dokładnie odwrotnie.
Dwie bardzo szczegółowe recenzje wyboru wierszy zgłoszonego do kontroli
w 1955 roku zalecają liczne zmiany, na przykład wyrzucenie w całości wiersza
Wigilia powrotu 1917. Cenzor Królik pisze jednakże z lekkim zdumieniem:
127 S. Barańczak, Knebel i słowo. O literaturze krajowej w latach siedemdziesiątych, Warszawa 1980, s. 30.
128 AAN, GUKPPiW, I/375, teczka 31/29, k. 51.
129 AAN, GUKPPiW, I/386, teczka 31/126, k. 376.
75
Tekst „zwolniono” więc do składu. W kolejnej ocenie urzędnik stwierdza liczne
trudności przy wyborze wierszy autorki, której twórczość nosi wyraźne cechy
antyradziecke i propiłsudczykowskie:
76
z którego wprost nie sposób wydobyć myśl autorską. Dość obszernie repre-
zentowane są wiersze przedwojenne. Część z nich opiewa piękno Wilna i jego
okolic. Ze względu na to, że Gałczyńskiego będzie czytała przede wszystkim
kołtuneria, nierzadko wzdychająca jeszcze do tamtych terenów proponuję, aby
zostawić jedynie te wiersze z utworów o Wilnie, które posiadają pozytywne
akcenty społeczne. (...)133.
Tak gruntowne ingerencje (usunięcie 1/3 zbioru) zdarzały się naprawdę rzadko,
miał najwyraźniej Gałczyński w urzędzie opinię zszarganą na tyle, że nie liczono
się zupełnie, jeszcze w połowie 1953 roku, z jego autorską intencją.
Joanna Pyszny stwierdza, że od 1949 roku Gałczyński był obiektem ata-
ków krytyki literackiej, a najczęściej formułowane zarzuty da się sprowadzić do
kilku kwestii: zagubienia w nowej rzeczywistości, obciążenia poetycką przeszło-
ścią i „inteligenckimi zahamowaniami”, nadmiernym zainteresowaniem „socjali-
zmem od strony konsumpcji”134. Gdy porówna się formułowane w prasie oskar-
żenia, z tymi ferowanymi na kartach cenzorskich recenzji, okaże się, iż w dużej
mierze są one ze sobą zbieżne. Nie można tu mówić, rzecz jasna, o jakimś bezpo-
średnim przepływie treści pomiędzy cenzurą a prasą literacką (jeśli w ogóle, to
tylko ze zwrotem przeciwnym), ale raczej o ogólnym nastawieniu do poety oraz
o pewnej schematyczności, uniwersalności oskarżeń, które dają się dopasować
do wielu luminarzy polskiego słowa.
Niecały rok później ten sam zbiór, niewydany w 1953 roku, traktuje się
inaczej. Pojedynczym zarzutom wobec poety nie towarzyszy już postulat inge-
rowania w treść (nie ma jednak pewności, czy zawartość zgłoszonego do oceny
zbioru nie uległa zmianom). Oto fragment oceny cenzora Rutkowskiego:
Zezwolenie na druk przychodzi tego samego dnia, czynnik wobec tekstu ze-
wnętrzny – śmierć autora – diametralnie zmienia losy Wyboru wierszy. Oczywi-
ście nie sposób nie zauważyć, że ideowe odczytanie poematów Niobe i Wit Stwosz
brzmi wręcz nieprawdopodobnie.
77
W 1958 roku traktuje się już autora Listów z fiołkiem jako klasyka. Bardzo
symptomatyczna jest tu inteligentna opinia na temat wchodzącego w skład Dzieł
tomu Próby teatralne. Dodać chciałabym, że samą inicjatywę wydania pięcioto-
mowych Dzieł (1957–1960) potraktować można jako uhonorowanie artysty i pod-
kreślenie jego pozycji w artystycznym rankingu.
K.I.G. – to już dziś klasyk. A zasada jest – w klasyku nie kreślić. Uważam,
że można puścić w tym grubym tomie drobiazg, który u kogo innego tak
łatwo by nie przeszedł (podkr. K.B.) (s. 344 i nast.). Tematyka i problematyka
książki niezwykle szeroka – wszak obok prób teatralnych, szkiców, scenariuszy
filmowych itd. mamy tu pełną antologię Zielonej Gęsi – i jakże biedny recenzent
może w kilku nieudolnych słowach scharakteryzować jego sens i znaczenie.
W każdym razie – jedno podkreślmy. To był potrzebny tom i niechże się rychło
ukaże.
Proponowane ingerencje:
Ponieważ przypisy opracował nie K.I.G., lecz jego żona, więc z lekkim su-
mieniem proponuję skreślić ze str. 710 apostrofę do krakowskiego Urzędu Kon-
troli Prasy (cenzura nie musi mieć poczucia humoru, tym bardziej humoru
absurdalnego)136.
Wycięty przypis brzmiał: „Urząd Kontroli Prasy w Krakowie wahał się, czy może
zezwolić na druk tej »gęsi«, twierdząc, że »coś się w niej kryje«”. Był więc głęboko
niecenzuralny ze względu na ujawnienie faktu istnienia instytucjonalnej kontroli
literatury.
Pozytywne zmiany stosunku do autora nie zdarzały się GUKPPiW często.
Znacznie częściej obserwuje się stratę zaufania i przekształcenie nastawienia po-
zytywnego na negatywne (Andrzejewski, Ważyk). Przypadek Gałczyńskiego jest
tym bardziej symptomatyczny, że pokazuje drogę „na skróty” – przejście od głę-
bokiej negacji do akceptacji w ciągu kilku zaledwie miesięcy. Przyczyna takiego
stanu rzeczy była jednak, w przekonaniu piszącej te słowa, najzupełniej wyjąt-
kowa.
78
ostatecznie się nie daje. Dostojewski ukazuje się w 1950 roku w oficynie emigra-
cyjnej, na druk w Polsce liczyć może dopiero po 1956 roku, po powrocie autora
do kraju.
W archiwalnej teczce „Wydawnictwa różne na S, 1948–1950” zapisano infor-
mację na temat zatrzymania w zbiorze wierszy o Warszawie utworu Stanisława
Balińskiego. Uzasadnienie opinii brzmi: „Usunąć, ponieważ autor podpisał li-
stę londyńską”138. Nie wiadomo, o który tekst chodzi, ale prawdopodobne, że
o któryś z wydanego przez poetę w Londynie w 1945 roku zbioru Trzy poematy
o Warszawie. Tu także wybrany los emigranta decyduje o krajowych dziejach
poetyckiej spuścizny.
Uważa więc urząd kontroli, jak wynika z powyższych przykładów, by nie za-
istnieli na polskim rynku wydawniczym pisarze wybierający życie na obczyźnie.
Śledzi zarówno większe teksty, jak i pojedyncze utwory w tomach zbiorowych.
Okazuje się, że pilnują cenzorzy nawet pojedynczych wzmianek w słownikach
i encyklopediach.
W opiniach na temat zeszytu próbnego Słownika języka polskiego z 1951 roku
pojawiają się uwagi tyczące cytowania Andrzeja Struga, Juliusza Kadena-Ban-
drowskiego oraz Ładu serca Andrzejewskiego. O ile nie dziwi zakaz związany
z twórczością PPS-owca i legionisty Struga (kłopoty miał nawet Broniewski,
który poświęcił mu wiersz Na śmierć Andrzeja Struga zatrzymany przez cenzurę
w 1952 roku, o czym szerzej w rozdziale poświęconym autorowi Bagnetu na broń),
ani najwybitniejszego autora międzywojennych powieści politycznych, Kadena-
-Bandrowskiego, o tyle obecność w tym zestawieniu powieści Andrzejewskiego
musi budzić konsternację. Najwyraźniej katolicki Ład serca, wstydliwie ukrywany
przed opinią publiczną, nie mógł w apogeum stalinizmu psuć obrazu twórcy
uznanego za, po złożeniu przezeń samokrytyki w 1950 roku, jeden z filarów
nowej literatury. Do powojennych wznowień powieści dojść więc mogło jedynie
przed 1949 (dwa wydania) oraz po 1955 roku.
Przy Słowniku poprawnej polszczyzny pod redakcją Szobera kwestionuje się
w 1954 roku przykłady zaczerpnięte z książek wycofanych. Na oddzielnym wy-
druku wymienia się je: Cudzoziemka, Dni powszednie państwa Kowalskich, Dwa księ-
życe, Twarz mężczyzny Marii Kuncewiczowej oraz trzy powieści Janusza Meissnera
– L jak Lucy, Wilk, ryś i dziewczyna, Żądło Genowefy139. „Zapis” na utwory Kun-
cewiczowej wynika z jej losów emigrantki, a na negatywną ocenę twórczości
Meissnera wpłynęła, z pewnością, tematyka dzieł – walka polskiego lotnictwa
w Anglii.
Niewiele, niestety, udało się znaleźć „zapisów” na nazwisko najsłynniej-
szego chyba nieobecnego literatury krajowej lat czterdziestych i pięćdziesiątych
– Czesława Miłosza. Kwestia zmieniającego się stosunku do jego pisarstwa oraz
79
osoby przed i po decyzji o ubieganie się o azyl polityczny, jest w stanie ba-
dań rzetelnie zreferowana140. W kontekście znalezisk archiwalnych można tylko
wspomnieć o restrykcyjności „zapisu”, obejmującego i całą twórczość, i wszel-
kie wzmianki o pisarzu, oraz jego skuteczność, gdy nazwisko poety zostało, jak
stwierdza badaczka, „zepchnięte w mroki zapomnienia”141. Owym zapomnie-
niem, choć wiemy, że było pozorne, tłumaczyć możemy małą ilość wzmianek
o Miłoszu w materiałach GUKPPiW.
W aktach Czytelnika z lat 1951–1955 znajdziemy recenzję wtórną tomiku
Witolda Wirpszy Polemiki i pieśni. Wydaje się go bez zastrzeżeń, z charaktery-
stycznym podsumowaniem:
W 1958 roku, a więc już po przetoczeniu się w prasie literackiej dyskusji i o sa-
mym poecie i jego zbiorze Zniewolony umysł, ze zbioru patriotycznych wierszy
Imię mam Polska wycina się w całości wiersz Miłosza Równina oraz jego bio-
gram143. Usuwa się także informację o sprzedaży na aukcji bibliofilskiej egzem-
plarza Traktatu poetyckiego144.
W „Przeglądzie ingerencji” z 1958 roku znajduje się też informacja o tym,
że Wydawnictwo Literackie zgłosiło się z prośbą o opinię na temat Doliny Issy.
Ocena urzędu była, rzecz jasna, negatywna. W tym samym roku ze zbioru Anny
Kamieńskiej Poezje wybrane usunięto jeden wiersz „na cześć Miłosza” (tytułu
nie podano)145.
Całkowitym „zapisem” objęta była w latach stalinowskich także twórczość
i nazwisko innej dysydenckiej pisarki – Zofii Kossak, przebywającej na emigra-
cji do roku 1957. Nawet po powrocie do kraju sędziwa już autorka Pożogi nie
miała z urzędem cenzury łatwego życia. Na wzmianki na temat jej utworów
i osoby natrafia się w dokumentacji pozostałej po GUKPPIW zadziwiająco czę-
sto. Przytoczmy tylko te najbardziej charakterystyczne, zaznaczając, że kwestia
relacji między Zofią Kossak a cenzurą PRL zostanie podjęta w odrębnej pracy146.
140 J. Pyszny, „Sprawa Miłosza”, czy poeta w czyśćcu, w: idem, Boje na łamach, op. cit., s. 61–93.
141 Ibidem, s. 81.
142 AAN, GUKKPiW, I/375, teczka 31/27, k. 206.
143 AAN, GUKPPiW, I/427, teczka 34/6, k. 8–14.
144 AAN, GUKPPiW, I/427, teczka 34/6, k. 83.
145 AAN, GUKPPiW, I/591, teczka 60/2, k. 9.
146 Informacji o cenzurowaniu prac Zofii Kossak podanych przez J. Jurgała-Jureczkę w pracy Dzieło
jej życia. Opowieść o Zofii Kossak, Częstochowa 2007 nie udało się materiałowo potwierdzić ani w ar-
chiwum pisarki w Górkach Wielkich, ani w AAN. Kwestii trzeba się przyjrzeć bliżej.
80
Barbara Pytlos, pisząc o dziejach recepcji twórczości Zofii Kossak, podaje
najważniejsze ustalenia tyczące oficjalnych reakcji na jej działalność literacką:
„zmowę milczenia” w pierwszych latach po wojnie, co wiązało się z katolicy-
zmem pisarki oraz zaostrzenie represji w latach stalinowskich, gdy z bibliotek
i księgarń wycofano wszystkie jej książki (nawet te przeznaczone dla dzieci i mło-
dzieży)147. Kwerenda w archiwum urzędu cenzury pozwala jeszcze uzupełnić te
dane o bulwersujący fakt nagonki na pisarkę, związany z jej pobytem w obo-
zie koncentracyjnym. Przy czym, pracownikom cenzury nie chodzi o polemikę
z tekstem Z otchłani (nie byli w stanie dyskutować z poetyką dzieła na poziomie
takim, jak czynił to Tadeusz Borowski), ale o kwestie personalne.
Renata Światycka 16 V 1951 roku pisze druzgocącą opinię na temat trzeciego
wydania książki Krystyny Żywulskiej Przeżyłam Oświęcim. Licznym zarzutom,
które nie szkodzą wydaniu wspomnień bez ingerencji, towarzyszy ostry atak na
Zofię Kossak:
Podobnie, jak to się działo z zarzutami wobec Czesława Miłosza, i tu brak akcesu
politycznego i „nieprawomyślna” twórczość, wymagają jeszcze „wzmocnienia”,
argumentu najpoważniejszego – domniemanej zdrady i kolaboracji z okupantem.
Po powrocie z emigracji losy pisarstwa Zofii Kossak uległy znacznej popra-
wie. Na stałe związana z PAX-em, bardzo popularna wśród czytelników mogła
liczyć na wznowienia wielu powieści. Urząd cenzury czujności jednak nie traci.
Nasza Księgarnia zgłasza w 1958 roku do kontroli przedwojenną baśń Przygody
Kacperka góreckiego skrzata. W konkluzji opinii dopuszczającej do druku napisano:
„Propozycji ingerencji ze względu na autorkę (podkr. – K.B.) nie wysuwam”149.
W tym samym roku wydawnictwo Czytelnik pragnie wznowić zbiór Bursz-
tyny. I znów w pozytywnej opinii pojawia się wątpliwość cenzora, związana
z osobą autorki:
147 B. Pytlos, „Córa Sienkiewicza, czy Alicja w krainie czarów”. Z dziejów recepcji twórczości Zofii Kossak,
Katowice 2002.
148 AAN, GUKPPiW, I/386, teczka 31/122, k. 635–636.
149 AAN, GUKPPiW, I/601, k. 71.
81
Jest to zbiór opowiadań dających w sumie przekrój przez historię Polski od
czasów pogańskich do tułaczki wielkiej emigracji w Paryżu. Poszczególne opo-
wiadania poświęcone są bądź to przełomowym momentom w naszych dziejach
(np. chrzest Polski, hołd pruski, Targowica), bądź też jednostkom, które w tych
dziejach odegrały przełomową rolę (np. Kazimierz Wielki, Rej, Kościuszko).
W tym przekroju historycznym staje autorka zawsze po stronie elementów
postępowych, demokratycznych, zgodnie jednak ze swą istotą apoteozuje rolę
kościoła np. w opowiadaniu „W uścisku dziejów (s. 13 o chrzcie Polski) lub
w utworze „Proroczyna boży” (s. 22 o Skardze).
Pozycja ta jest oczywiście bardzo na czasie ze względu na zbliżając się mil-
lenium, szkoda jednak, że właśnie ta książka będzie – o ile się nie mylę –
pierwsza z poświęconych tym zagadnieniom (podkr. K.B.)150.
W 1958 roku nie można już jednak zablokować druku utworu Zofii Kossak ze
względu na samo tylko nazwisko, urząd daje więc zgodę na druk bez skreśleń.
W teczce zatytułowanej „Sygnały” jest też informacja o wycięciu ze „Słowa
Powszechnego” bardzo pochlebnego artykułu Jana Dobraczyńskiego o Zofii Kos-
sak. Artykuł Nagroda Nobla, związany z nadziejami i oczekiwaniami na przyzna-
nie pisarce najwyżej literackiej nagrody, miał się ukazać 25 X 1959 roku. Został
jednak przez cenzurę tak gruntownie zmieniony, że redakcja tekst wycofała151.
4. Wydawca
82
po raz pierwszy. Przy wydaniach klasyków szczególnej uwagi wymagają opra-
cowania pozycji – wstępy i objaśnienia, gdzie zdarzają się niekiedy błędne
ujęcia. Kilkakrotnie otrzymywaliśmy z Wydawnictwa Literackiego odpisy li-
stów w ostrym tonie, które Wydawnictwo przesyłało do GUKP skarżąc się
na przetrzymywanie przez nas pozycji (podkr. K.B.). (...) Przyznajemy samo-
krytycznie, że w pozycjach Wydawnictwa Literackiego mieliśmy i przeoczenia
i zbędne ingerencje, na przykład posłowie do „Ziemi Elżbiety”. Gorzej, że ze
strony GUKP zdarzały się ingerencje nieprzemyślane i mało precyzyjne, jak na
przykład w „Pamiętnikach o Matejce”, gdzie polecono nam ingerować w ory-
ginalnym liście Matejki 152.
83
Opowiadanie „Przymałe buty” – s. 157–168 ukazujące środowisko dworcowych
włóczęgów, wymaga przeredagowania, gdyż mamy tu zbyt koszmarny obraz
ich nędzy.
Zgadzam się z tow. Burczynem, konieczne są ingerencje na str. 157, 158, 159, 161.
Ponieważ w tym tekście nie można dokonać po prostu ingerencji – prosiłam tow.
Kopińską, aby wydawca przejrzał całe opowiadanie i zaproponował nowy
tekst (podkr. K.B.). Na mój wniosek otrzymałam zgodę155.
84
Droga, którą przebywa poddawany cięciom utwór wygląda następująco: wy-
dawnictwo przesyła tekst do kontroli, urząd proponuje zmiany i odsyła go z po-
wrotem, wydawnictwo pertraktuje z autorem, dokonuje zmian i przekazuje po-
nownie tekst do kontroli lub rezygnuje z druku, urząd ponownie ocenia utwór
i daje lub nie zgodę na publikację. Droga taka, jak wynika z kwerendy, mo-
gła być wielokrotnie powtarzana, gdy autor, wydawnictwo lub GUKPPiW nie
chciały zgodzić się na ustępstwa. Rodziło to wiele trudności, przede wszystkim
– niezmiernie przedłużało ewentualne wprowadzanie zmian. Chroniło jednakże
autora przed kosztami i stratą czasu wynikającą z ewentualnych pielgrzymek do
urzędu (na takie trudności skarżył się, na przykład, Stanisław Lem, który musiał
podróżować do Warszawy w związku z przejęciem masy upadłościowej firmy
Gebethner i Wolff przez KiW). Nie narażało także na bardzo upokarzające nie-
raz rozmowy z nieprzychylnymi urzędnikami. W takim układzie wydawnictwo
odgrywało jednocześnie i rolę filtra, i podmiotu relacji.
Egzemplifikacją takiej peregrynacji są losy utworu Romana Bratnego Szczę-
śliwi torturowani. Dzieło poddane jest ocenie pod koniec 1958 roku. Zezwolenie
na druk przychodzi dopiero po gruntownych poprawkach dokonanych przez
autora, w czym pośredniczy wydawnictwo. Na odwrocie recenzji czytamy:
85
(podkr. K.B.)159. Na podstawie takiego wyjaśnienia udziela się zezwolenia na
publikację w ilości 3500 egzemplarzy.
Urząd dzieli też wydawnictwa na „nasze” (państwowe, a zwłaszcza par-
tyjne) i „obce”. W trakcie narady krajowej 27 VI 1949 roku na temat tych pierw-
szych wypowiada się Helena Landsberg:
86
Trzeba podkreślić, że już samo zgłoszenie utworu przez wydawnictwo prywatne
groziło, zwłaszcza w 1949 roku, w okresie stopniowego likwidowania tego seg-
mentu rynku wydawniczego, zatrzymaniem druku. Brak zgody na publikację
wynikał tu więc nie tyle z treści pracy, ani osoby jej autora, ale – miejsca wyda-
nia i godzić miał, przede wszystkim, w kondycję finansową i wiarygodność ofi-
cyn prywatnych. Przykładów mamy wiele, przywołajmy kilka za zachowanym
„Sprawozdaniem opisowym Wydziału Badania Ruchu Wydawniczego”, który,
szczęśliwie dla badaczy, obejmuje właśnie najbardziej newralgiczny dla proble-
matyki rok 1949 i 1950. W maju 1949 roku nie dano wydawnictwom prywatnym
zgody na wydanie 9 pozycji, w tym debiutanckiego zbioru opowiadań Stani-
sława Lema Wywiad i atomy. W czerwcu – oficyna M. Kot nie dostała zgody
na druk Pana Tadeusza ze wstępem Stanisława Pigonia oraz powieści Macieja
Słomczyńskiego Papierośnica z alpaki. W grudniu zatrzymano publikację powie-
ści Parnickiego Aecjusz, ostatni Rzymianin, zgłoszonej przez Książnicę – Atlas. Ale
już w drugim kwartale 1950 roku na ogólną liczbę 37 wydanych przez wydaw-
nictwa prywatne pozycji przypada aż 25 zatrzymanych, z czego najciekawsze
wydają się: Srebrne orły Parnickiego, Dom wielki jak świat Ewy Szelburg-Zarem-
biny, Stara baśń Kraszewskiego (nieujęta w planie wydawniczym) oraz zgłoszony
przez wydawnictwo J. Mortkowicz Uśmiech dzieciństwa Marii Dąbrowskiej (ideali-
zujący życie dworu obszarniczego)163. Jak wynika z kwerendy, do wydawnictw
prywatnych zgłaszali się często autorzy niespokojni o „prawomyślność” dzieła,
debiutanci, a także pisarze związani z oficynami jeszcze od przedwojnia. Stąd,
wśród literatury rozrywkowej i dziecięcej, poważne opracowania naukowe, czy
teksty wymagające od odbiorcy większego literackiego obycia.
W związku z zaleceniem, by dokonywać jak najmniejszej liczby ingeren-
cji, GUKPPiW naciska na wydawnictwa, by korekt dokonywano właśnie tam.
I tak dochodzimy do kolejnej kwestii – udziału samych redakcji w kontrolowa-
niu literatury pięknej. Zacytujmy odnośne dyrektywy. W 1949 roku na odprawie
krajowej informuje się dość pokrętnie:
87
W artykule Cenzura w epoce stalinowskiej John M. Bates stwierdza, że:
Badaczka przypomina też, że od 1958 roku do urzędu trafiały już nie rękopisy,
ale teksty po korekcie i składzie, co narażało wydawnictwo na duże straty w razie
ewentualnych wykreśleń168.
Z opiniami o dużym wpływie redakcji na kształt tekstu na pewno można się
zgodzić, kwerenda archiwalna także je potwierdza, natomiast precyzyjne usta-
lenie, których cięć dokonano w redakcji, a których dopiero w GUKPPiW nie
wydaje się proste.
Spróbujmy zastanowić się nad zagadnieniem na podstawie historii kontroli
Wyboru prozy Adolfa Rudnickiego. PIW zgłasza go do oceny 6 II 1954. Jeden
z urzędników proponuje usunięcie opowiadania Warszawa Podziemna. Drugi, nie
zostawia na zbiorze suchej nitki. Zauważając „doskonałość pod względem poli-
tycznym” pewnej części utworów, nie rozumie sensu zamieszczania tych, które
opisują świat już nieistniejący; nie podoba mu się też układ tomu – „jak huś-
tawka”. Na formularzu recenzji odręczna notatka przełożonego – „Red. Szy-
mańska oświadczyła, że zakwestionowane przez nas opowiadanie »Warszawa
Podziemna« (kartki żartobliwe) znalazło się w zbiorze niepotrzebnie (zwłasz-
cza jako akcent zamykający) i wycofuje je”. Zezwolenia udziela się dopiero
88
23 X 1954 roku, po usunięciu opowiadania Warszawa Podziemna. Warto tu zwrócić
uwagę na długi czas wprowadzania poprawek – ocenę negatywną sporządza się
na początku lutego, a zezwolenie przychodzi w październiku. Gros tego czasu,
„spędza” najprawdopodobniej Wybór prozy na poprawkach. Tyle można „wy-
czytać” z dokumentów pozostałych po peregrynacji tekstu pomiędzy PIW-em
a GUKPPiW. Ciekawe jest, że – jak wynika z zestawień bibliograficznych – opo-
wiadanie Warszawa Podziemna nie znalazło się w żadnym z kolejnych zbiorów
pisarza. Być może jest to ten sam tekst, który pod zmienionym tytułem Opis
Warszawy podziemnej w dzień przedpodziemny znalazł się w zbiorze wydanym do-
piero w 1979 roku. Zagadnienie wymaga bardziej szczegółowych badań
Przypadek ingerowania w Wybór pism Rudnickiego jest stosunkowo łatwy
do interpretacji, bo tu wyrzuca się w całości jedno opowiadanie, można więc
przyjąć, że czynią to wspólnie, redakcja (prawdopodobnie po konsultacji z Rud-
nickim) na wyraźny wniosek urzędu kontroli. Trudniej jest odtworzyć historię
zmian w przypadku, gdy przekształceniom ulegają poszczególne zdania, sfor-
mułowania, czy słowa. Kto je zmienia, w jakim porządku, kiedy? – pytania takie
mogą być rozstrzygnięte dopiero po konfrontacji materiałów GUKPPiW i auto-
grafów tekstu*.
Warto jeszcze na koniec zatrzymać się nad zagadnieniem dwuznaczności
sytuacji pracowników wydawnictwa. Sprzeczność i niewygodę ich pracy pod-
kreśla Jan Pieszczachowicz, redaktor naczelny pisma „Student”, którego zna-
mienną wypowiedź przytacza Joanna Hobot: „W postępowaniu redaktorów na-
czelnych w PRL była pewna nieuchronna podwójność”169. Na ową „podwój-
ność”, wynikającą z faktu, że musi być wydawnictwo rzecznikiem i autora,
i cenzora uwagę zwraca cytowana już opinia na temat opowiadań Adolfa Rud-
nickiego. Sformułowanie: „(...) zakwestionowane przez nas opowiadanie »War-
szawa Podziemna« (kartki żartobliwe) znalazło się w zbiorze niepotrzebnie”
(podkr. K.B.) ujawnia dyspozycyjną postawę PIW-u wobec urzędu kontroli.
Uznając umieszczenie opowiadania Warszawa Podziemna za własny błąd, po-
twierdza zasadność cenzorskich uwag, a przez to – istnienia instytucjonal-
nej kontroli literatury. A przecież należy pamiętać, że ta sama redaktor Szy-
mańska niejednokrotnie ostro walczyła o zachowanie integralnej postaci róż-
nych tekstów.
Owej dwuznaczności nie dostrzega jednak GUKPPiW. W artykule zamiesz-
czonym w „Biuletynie Informacyjno-Instrukcyjnym” znajduje się optymistyczna
opinia na temat wpływu urzędu cenzury na pracę wydawnictw. A. Purowska
pisze:
89
Praktyka potwierdziła, że Urząd nasz może mieć wpływ nie tylko na usta-
wienie zagadnień politycznych i społecznych, występujących w kontrolowanej
przez nas pozycji. Sygnały dotyczące poziomu artystycznego, stylu i języka
książki były niejednokrotnie wykorzystywane przez redakcje (podkr. K.B.)170.
Cenzorka nie dodaje jednak, że sygnały wprowadzane były pod groźbą sankcji
finansowych (zatrzymanie druku, zniszczenie nakładu) i personalnych (zwol-
nienie redaktorów). Nadużycia redakcyjne, o których wspomina wielu pisarzy
i naukowców171, w kontekście przeprowadzonych przeze mnie badań wydają się
często drogą osiągnięcia kompromisu. Być może czasem nieudolnie, czasem zbyt
gorliwie wcielaną w życie.
5. Odbiorca
90
w zrozumieniu pracy, wpływaniu na układ po to, by naświetlić fakty z odpo-
wiedniego punktu widzenia i ułatwić właściwą interpretację. Za poważną wadę
poetyki uznaje się też zawiłość wysłowienia, która wywołuje niedostępność dla
szerokich mas.
Znacznie więcej informacji zawierają recenzje zgłaszanych do kontroli
utworów. W jednym z najstarszych zachowanych zespołów Naszej Księgarni
z 1948 roku znajduje się ocena utworu Choinka rybackiego synka Ewy Szelburg-
Zarembiny. Cytuję w całości:
Bajka dla dzieci wierszem. Napisana jest ładnym językiem. Tematycznie bar-
dzo prosta – historia małego rybaka Mikołajka, który postanowił zanieść swój
połów P. Jezusowi do stajenki, za co w domu oczekiwała go choinka. Wycho-
wawczo wartościowa przez swoją prostotę175.
Zbiór Półpancerze praktyczne skierowany zostaje do druku 9 VI 1953 roku bez żad-
nych ingerencji i z bardzo pochwalnymi notami. Opiniujący nie zauważają najwy-
raźniej ironicznej wymowy tekstu (nie pierwszy raz, opowiadania były wcześniej
drukowane w prasie). Podkreślają nawet podobieństwo opowiadań Mrożka do
Wojny skutecznej Jerzego Andrzejewskiego, której manifestacyjność177 także pozo-
staje dla cenzorów zbyt trudna do przeniknięcia. Podkreślić tu trzeba, za Joanną
Hobot, fakt istnienia innego czytelnika modelowego dla autora, a innego dla cen-
zora178. „Czytelnik autorski” ma odbierać dowcip i złośliwość Mrożkowych opo-
wiadań (porozumienie ponad tekstem, odwołanie do zbiorowej świadomości),
„czytelnik cenzorski” – w tym wypadku uosobiony też przez samego kontro-
lującego – czyta utwór wprost*. W cytowanym fragmencie oceny Półpancerzy
91
praktycznych uwidacznia się troska o dobrostan czytelnika – jego zaintereso-
wanie oraz edukację. Opowiadania spełniają, zdaniem urzędników GUKPPiW,
oba postulaty.
Zadowolenie cenzora z dydaktycznych aspektów kontrolowanego tekstu nie
jest, jak wynika z kwerendy, zjawiskiem częstym. Dużo kłopotów nastręcza tu
zwłaszcza poezja.
W 1951 roku Czytelnik podejmuje się wydania Wierszy dawnych i nowych
Mieczysława Jastruna, proponując nakład 5350 egzemplarzy. Cenzor daje zgodę
na skład bez ingerencji, ale podkreśla liczne „niedociągnięcia” stylu; kwestia
trudności w odbiorze jest jednym z najistotniejszych. Recenzję cytuję w całości:
Wiersze Jastruna obejmują całokształt jego twórczości literackiej. Uważny
czytelnik będzie mógł przez 257 stron tekstu śledzić rozwój wewnętrzny autora,
jak też i doskonalenie się jego rzemiosła artystycznego.
Wiersze Jastruna nie są łatwe w czytaniu. Rzemiosło Jastruna jest ciężkie
i zawiłe. Treść w wielu wierszach – bardzo osobista – i przez to mało interesu-
jąca dla czytelnika masowego. Jastrun nie typizuje bowiem własnych przeżyć,
spraw i zainteresowań. Jastrun koncentruje w swoich wierszach nastroje osobi-
ste i osobiste pojmowanie przyrody, czy też (ale to już w mniejszej ilości wier-
szy) zdarzeń wewnętrznych do tego stopnia, że nie ma w nich niczego prócz
autora. Można powiedzieć, że wiersze Jastruna są puste od ludzi i świata, a całe
wypełnione refleksjami własnymi i własnymi odczuciami przyrody.
Stąd nawet wiersze społeczne mają charakter osobisto-mglisty: choćby takie
wiersze jak: „W Bazylice Świętego Piotra”, „Ballada o Puszczy Świętokrzyskiej”,
„W pracowni świata”. Żaden jednak z wierszy przeczytanych nie wzbudza za-
sadniczych zastrzeżeń i można drukować ten tom bez zmian i przeróbek 179.
92
łeczeństwa. Aleksandra Okopień-Sławińska stwierdza, że bardzo potrzebuje lite-
ratury zwłaszcza ta władza, która nie ma zakorzenienia w woli obywateli; pełni
wtedy literatura zastępcze role publiczne, wypełniając lukę po innych środkach
masowego komunikowania181. Stąd przypisanie jej pozaartystycznych zadań i in-
strumentalne traktowanie. Za Wojciechem Tomasikiem dodać jeszcze można, że
pisarz przestaje być autorem dla niewielu, a staje się wyrazicielem szerokich mas
narodu182. I stąd też, dokonany w GUKPPiW, podział odbiorców na masowych
i elitarnych (na nich władzy zależy mniej).
Tu trzeba podjąć ważne zagadnienie odmiennych sposobów cenzurowa-
nia dzieła w zależności od projektowanego odbiorcy – robotnika lub inte-
ligenta. Kwestię sygnalizuje wielu badaczy, wśród których wymienić należy
przede wszystkim Aleksandra Pawlickiego i Johna M. Batesa. Pawlicki wyli-
czając „(...) różne zasady, w myśl których cenzura kształtowała przekaz me-
dialny (...)” podaje kilka takich, które są szczególnie interesujące ze względu
na podjęty w tym rozdziale problem. Pierwszą z zasad, którą chciałabym przy-
wołać, jest „tożsamość informacji i formacji”: każdy przekaz powinien kształ-
cić i wychowywać, idealna byłaby sytuacja niepowstawania tekstów pozbawio-
nych waloru oświatowego. Wzięcie pod uwagę tego aspektu działań kontroli
pogłębia, jak się wydaje, kwestię poszukiwania przez urzędników edukacyjnych
wartości w dziełach tej miary, co poezja Różewicza. Drugą istotną, wyróżnioną
przez Pawlickiego, zasadą jawi się prawo różnicowana potrzeb informacyjnych,
czyli właśnie wzmiankowany podział informacji na „prawomyślne” i „nieprawo-
myślne” ze względu na środowisko, do którego mają trafić183. Bates, z kolei,
przypomina o tym, że cenzor musi zakwalifikować książkę jako odpowiadającą
masowemu lub elitarnemu czytelnikowi, prócz tego powinien dać odbiorcy do
zrozumienia, że niektórzy pisarze są tolerowani, ale nie udziela im się aktyw-
nego poparcia. To drugie zadanie, skomplikowane w związku z faktem, że nie
ma bezpośredniego przepływu informacji pomiędzy cenzorem a odbiorcą tekstu,
realizować powinno się poprzez odpowiednio sporządzone wstępy do wydań
oraz nakłady184.
Na kuriozalną opinię natrafiamy w materiałach Naszej Księgarni z 1948 ro-
ku. Wydawnictwo przesyła do kontroli balladę Adama Mickiewicza Lilie ze
wstępem Stanisława Pigonia, opracowaną jako tekst do inscenizacji szkolnych.
Pierwsza ocena nie wnosi zastrzeżeń, stwierdza cenzor nawet „wysoki poziom
artystyczny utworu”. W drugiej recenzji głębokie zastrzeżenia budzi zarówno
przedmowa, jak i sama treść:
93
Przedmowa – chociaż politycznie nijaka w treści swej zupełnie niedopusz-
czalna. (...) Jest to bowiem popularyzowanie (i do tego tym szkodliwsze, że
plastyczne popularyzowanie) niezbyt pożądanej, sensacyjnej i w tym ujęciu po-
zbawionej jakiegokolwiek aspektu społecznego – treści. Morderstwo popełnione
z obawy przed odpowiedzialnością za własne postępowanie i ukarane siłami
nadprzyrodzonymi nie jest bynajmniej treścią kształtującą w sposób pożądany
światopogląd widzów.
94
więc najwyraźniej ma zostać dodany, jako najprostsze remedium na aspołeczność
i apolityczność187.
Warto jeszcze przypomnieć istnienie kategorii utworów, które zatrzymane
w wydaniach przeznaczonych dla masowego czytelnika, mogły ukazać się w tych
elitarnych, trudno dostępnych. Najciekawszym odnalezionym w toku badań
przykładem „zapisu” tego typu jest historia wydania Bram raju Jerzego Andrze-
jewskiego, powieści niedopuszczonej do druku w odcinkach w czasopiśmie „Ar-
gumenty”, potem jednak opublikowanej w „Twórczości”.
Z archiwalnej kwerendy wynika jeszcze jedna rzecz, nieco zaskakująca. Otóż
okazuje się, że najściślej kontrolowane są teksty przeznaczone dla masowego
odbiorcy, zwłaszcza te o tematyce współczesnej. Sprawę już sygnalizowałam,
w tym miejscu pragnę jednak podkreślić, że zakwalifikowanie dzieła jako prze-
znaczonego dla szerokich rzesz odbiorców zmuszało cenzora do cięższej pracy
i wzmożonej uwagi. John. M. Bates o latach stalinowskich pisze:
95
tekstach wpisany w ich tkankę, jako pewny (a nie domniemany) odbiorca wir-
tualny. O ukształtowaniu własnego stylu tak, by zawsze uwzględniał (i omijał)
obecność czytającego cenzora mówił też Zbigniew Herbert191.
Cenzor – czytelnik różni się jednak od „zwykłego” odbiorcy zasadniczo,
w każdym momencie mogąc przekroczyć barierę komunikacyjną i przedzierz-
gnąć się we współautora. „Urzędnik cenzury – jak podkreśla Joanna Hobot – jako
specyficzny odbiorca dzieła literackiego, dysponuje strategią wpływającą na stra-
tegię nadawcy – autora i odbiorcy – czytelnika”192. Ma więc pozycję dominującą.
191 Za: P. Czapliński, P. Śliwiński, Literatura polska lat 1976–1998. Przewodnik po prozie i poezji, Kraków
1999, s. 321.
192 J. Hobot, op. cit., s. 133.
193 M. Głowiński, Poetyka wobec tekstów nieliterackich, w: idem, Prace wybrane, t. 2, Kraków 1997,
s. 219.
194 P. Nowak, Swoi i obcy w językowym obrazie świata. Język publicystyki polskiej z pierwszej połowy lat
pięćdziesiątych, Lublin 2002.
195 Ibidem, s. 20–21.
96
tych, w dużej części daje się potwierdzić. Przy bliższym poznaniu, obraz okazuje
się jednak bardziej zróżnicowany.
W tym miejscu należy, przy świadomości powierzchowności ujęcia, postawić
najważniejsze pytania i zasygnalizować poczynione ustalenia. Pytanie pierwsze
brzmi: na ile cenzor mówi własnym językiem? I dalej. Z jakich stylów korzysta?
Czy buduje własny zespół pojęć (terminów), czy wybiera z zasobu już istnie-
jącego? (tu można zaprezentować słownik najbardziej charakterystycznych po-
jęć). Jeśli obserwujemy podporządkowanie wywodu elementom wartościującym,
warto zastanowić się nad sposobami budowy owych ocen, obecnością słownic-
twa emocjonalnego. Jak bardzo ogólne są wnioski, jaki pozostawiają margines
do interpretacji?
Najbardziej niesamodzielne myślowo i językowo są recenzje pochlebne,
aprobujące. Gdy cenzor coś chwali łatwiej wpada w schematyzm, językową
sztampę, wynikającą pewnie z ostrożności. Znacznie ciekawiej formułuje się
zarzuty, w nich można dostrzec innowacyjność języka. Przy krytyce urzędnicy
wykazują się oryginalnością, pomysłowością, na więcej sobie też w przypadku
„nieprawomyślnego” tekstu pozwalają, nawet jeżeli ostatecznie kwalifikują go do
druku. I stąd opinie lekceważące, złośliwe, obraźliwe, ale – wyrazistsze.
Przytoczmy ocenę pozytywną, choć wyrażoną za pomocą ogólników, Wier-
szy dla najmłodszych Hanny Ożogowskiej i Wandy Grodzieńskiej z 21 III 1950 ro-
ku. Cytuję w całości:
Wybór utworów dla dzieci w wieku przedszkolnym. Pozycja zatwierdzona
przez Ministerstwo Oświaty jako książka pomocnicza w bibliotekach przed-
szkoli. Książka ta ma ułatwić przedszkolankom wychowanie dziecka i związa-
nie go z rzeczywistością. Autorki główny jednak nacisk (już w samym układzie)
położyły na zapoznanie dziecka ze specyfiką pór roku, przyrody, itd. Cało-
ści brak więc konsekwentnego i wyraźnego pionu ideologicznego. Mimo tego
braku książka może jednak służyć pomocą w wychowaniu najmłodszych196.
97
Nie wiemy jaka była reakcja konkretnie „wywołanych do tablicy” urzędników,
ale liczba „żadnych” opinii, jak się wydaje, nie zmalała.
Inna warta zauważenia miałka ocena dotyczy utworu, którego urzędnik
chyba do końca nie zrozumiał. W grudniu 1953 roku cenzor Furmański dostaje
do przeczytania debiut Marka Hłaski – Bazę Sokołowską. Cytuję w całości:
98
dzielenia świata rzeczywistego od wewnątrztekstowego, która będzie częstą
przypadłością urzędników GUKPPiW, w tym wypadku ujawnia się z całą ja-
skrawością; wraz z pewnym językiem przyjmuje piszący i zawartą w nim wizję
świata, zapominając, że omówienie dotyczy tu przestrzeni wirtualnej. Warto pod-
kreślić, że owa kuriozalna opinia sporządzona jest na początku 1955 roku, a więc
w okresie stopniowej liberalizacji poczynań GUKKPiW. Widać najwyraźniej, że
„nowe” wchodziło powoli i nie bez pewnych oporów.
W ocenie broszury dotyczącej obrazu Matki Boskiej z kościoła w Krypnie
autorstwa ks. Antoniego Walentynowicza wyraźnie uwidacznia się, z kolei, lek-
ceważenie:
99
stwo Szkół Wyższych, czy Ministerstwo Oświaty i zaopatrywane w recenzje fa-
chowców z dziedziny (część pism zachowała się w spuściźnie urzędu). Wnio-
skami z recenzji posiłkowali się potem cenzorzy, kopiując co bardziej trafne
zdania czy zwroty. Szczególnie cenione terminy naukowe to: „polemizować”,
„polemika”, „elaborat”, „dysertacja”; z lubością analizują też cenzorzy zawar-
tość bibliografii. Pewną odmianą cenzorskiego stylu „naukowego” wydaje się
jego nieudolne naśladownictwo. „Styl preferowany przez cenzora był nudny –
stwierdza Aleksander Pawlicki – aby to usprawiedliwić, udawał naukowy”202.
Próby wprowadzenia specyficznej terminologii, czy wnioskowania, w narzuca-
nym zarówno przez dyskurs, jak i urząd, skrótowym ujęciu, kończą się często
niezamierzonym efektem humorystycznym. I stąd kuriozalne opinie: „Książka
mówi o wpływie pasożytniczego trybu życia na pasożyty”; „Tematem bro-
szurki jest bardzo wnikliwe omówienie gospodarki rybnej, a zwłaszcza śle-
dzia w skali ogólnoświatowej”; „Całość w słusznym podziale treści dzieli się
na rozdziały”.
Styl publicystyczny, opierający się na komentowaniu, wyrazistej prezentacji
opinii i ocen oraz przekonaniu do nich odbiorców203 cenzorskie recenzje wyko-
rzystują najchętniej. Przy czym, część z nich zbliża się do jednego bieguna stylu
publicystycznego – wariantu propagandowego, rodem z ulotki, czy codziennej
gazety, część – wyraźnie sięga po dyskurs krytyczny.
Recenzje „agitacyjne” uwikłane są, rzecz jasna, w nowomowę. Charakte-
rystyczna jest na przykład ta, napisana przez naczelnika z urzędu w Łodzi –
T. Kubika w grudniu 1949 roku, z tomiku Mieczysławy Buczkówny Rozstania:
100
jeszcze nieporadnie, ku sprawom społecznym. Zdarza się tu więc specyficzne,
znane z publikacji propagandowych słownictwo: „chore wiersze”, „poetka za-
mknięta w wieży z kości słoniowej”, „przezwyciężyć pesymizm”, „dokonać prze-
łomu”, „przejrzeć na oczy”.
Innym przykładem wykorzystania niskiego stylu publicystycznego może być
recenzja wznowienia Dnia wtórego Erenburga z XII 1955. Pojawia się w niej po-
równanie z Poematem dla dorosłych Ważyka, a cenzor odnosi się do aktualnych
dyskusji w prasie i buduje pozatekstowe konteksty:
Komunizm ten jednak jest papierowy, tak jak papierowa jest współczesność
bohaterów „Popiołu i djamentu” (sic!) Andrzejewskiego. Gdybyśmy mieli przy-
równać opowiadanie Piętaka do którejś ze znanych książek to nasuwa się po-
równanie z „Ładem serca” Andrzejewskiego. Tylko że u Andrzejewskiego wię-
cej talentu, ale ta sama u obu autorów rozbieżność pomiędzy prawdziwymi
i przekonującymi dramatami osobistymi bohaterów i nieco papierowym, słabo
przekonującym tłem społecznym wypadków206.
101
Zdaje się, że Jerzy Andrzejewski w ogóle cieszył się dużym powodzeniem wśród
urzędników „Ministerstwa Prawdy”, często powoływano się bowiem na jego
utwory. W styczniu 1956 roku cenzor Papiernik kontrolując zbiór opowiadań
Czerwona czapeczka Brandysa zauważa na przykład:
prozę Różewicza, jego metodę twórczą można porównać tylko z prozą Bo-
rowskiego z okresu jego wspomnień o obozach. Można stwierdzić, że to (sic!)
o czym pisze Różewicz nikt jeszcze z naszych współczesnych pisarzy nie opisał
tak śmiało, drapieżnie i odkrywczo208.
102
datnienia podstawowych cech strukturalnych i różnego rodzaju uwikłań prag-
matycznych210.
W Słowniku terminów literackich opisuje się recenzję jako omówienie dzieła,
publikowane w prasie lub za pomocą innych środków masowego przekazu211.
Encyklopedia wiedzy o prasie głosi:
103
W definicji zawartej w Encyklopedii wiedzy o prasie pojawia się też zagadnienie
uzależnienia celu recenzji od kręgu odbiorców. Tu trzeba postawić istotne pyta-
nie o to, kim może być potencjalny odbiorca cenzorskiej recenzji. Na pewno nie
jest nim czytelnik dzieła. Nie jest nim też autor ocenianego tekstu, o niejawności
działań cenzury i kompletnych zaskoczeniach werdyktami autorzy wzmiankują
bardzo często, zarówno w wypowiedziach oficjalnych, jak i nieoficjalnych214. Sa-
mej recenzji nie otrzymywali redaktorzy wydawnictwa zgłaszającego utwór do
druku; byli jedynie informowani o decyzji i mieli dostęp do wykazu ewentual-
nych ingerencji. Tu raz jeszcze można przypomnieć, że to wydawnictwo, a nie
autor było stroną dla GUKPPiW.
Jedynymi odbiorcami, którzy wydają się prawdopodobni są cenzorzy in-
nych instancji (zwierzchnicy) oraz funkcjonariusze partyjni. Stanisław A. Kon-
dek pisze, że recenzje przejrzanych książek przesyłał urząd do wydziałów Kul-
tury oraz Prasy i Wydawnictw KC PZPR, zachowały się one w aktach PZPR
do dziś215. Na wielu dokumentach znajdują się, z kolei, notatki zwierzchników,
co rozstrzyga także sprawę drugiej hipotetycznej grupy czytelników. Specyficzny
adresat funkcjonuje też wirtualnie, w sposobie ukształtowania narracji – można
powiedzieć, że, trawestując koncepcję Małgorzaty Czermińskiej, mówi tu „swój
do swojego o obcym”216. I stąd pewna nonszalancja w traktowaniu omawianych
dzieł: brak przyznania wartości i identyfikacji z nim. Nie występują tu też żadne
skomplikowane strategie nadawcy zmierzające do pozyskania i przekonania od-
biorcy do jakichś wyrażonych idei i poglądów; obie strony wyznają bowiem ten
sam system wartości217.
Czego dotyczą ewentualne różnice pomiędzy dwoma opisywanymi typami
recenzji? Poza faktem publikacji jednych i niejawnością drugich, brak zadań po-
pularyzatorskich (logiczny w sytuacji niedrukowania) oraz artystyczno-progra-
mowych cenzorskiej recenzji oraz jej bardzo zdecydowane ukierunkowanie na
jednoznaczny werdykt.
Te z cenzorskich opinii, które w ambitniejszy sposób podejmują analizę
poszczególnych tekstów stają się dla badacza źródłem ciekawych spostrzeżeń.
Budują – po pierwsze – swoistą hierarchię autorów i tekstów, z którymi zesta-
wia się kontrolowane utwory. Hierarchię, dodajmy, zmienną. Po wtóre, stanowią
osobliwą syntezę rozwoju polskiego piśmiennictwa współczesnego; na podobne,
z racji ich bezpośredniości, nie natrafimy w publikacjach z tego okresu.
214 Na przykład J. J. Szczepański na XIX Zjeździe ZLP w 1975 roku, za: A. Krajewski, Między
współpracą a oporem. Twórcy kultury wobec systemu politycznego PRL (1975–1980), Warszawa 2004, s. 154.
215 S. A. Kondek, op. cit. s. 144.
216 M. Czermińska, „Punkt widzenia” jako kategoria antropologiczna i narracyjna w prozie niefikcjonalnej,
„Teksty Drugie”, 2003, nr 2/3, s. 11–27.
217 Zob. na ten temat P. Nowak, op. cit., s. 26.
104
Czy w cenzorskich recenzjach wykorzystuje się własny zespół pojęć, czy
wybiera z zasobu już istniejącego? Z wykorzystaniem stylu urzędowego, na-
ukowego, czy publicystycznego wiąże się, rzecz jasna, zastosowanie określonej
terminologii. Stąd większość pojęć, które pojawiają się w analizowanych wypo-
wiedziach wydaje się przejęta wraz z całym zasobem. Jako terminologiczny nad-
datek potraktować można natomiast określenia oddające specyfikę pracy urzędu.
Najbardziej charakterystyczne to eufemizmy: „ingerować”, „wyingerować”, „wy-
ingerowany” („wycinać z tekstu”), „zapis” („zakaz”) oraz „recenzja” („cenzorska
opinia”), znane wyrazy w nowych kontekstach znaczeniowych, kamuflujących
groźną treść.
Wspominałam już o podporządkowaniu wywodu elementom wartościują-
cym, warto zatrzymać się więc nad sposobami budowy owych osądów i obec-
nością słownictwa emocjonalnego. Kilka szczególnie wyrazistych opinii pojawiło
się już egzemplarycznie, nie należą one wcale do rzadkości, choć zdecydowana
większość recenzji jest bardziej wyważona. Jeśli cenzorska wypowiedź, prócz
streszczenia konkretnego tekstu, ma opisywać, po pierwsze, ideały literatury
pożądanej, po drugie, negatywne ideały literatury odrzucanej, można przeana-
lizować występujące w niej sposoby tworzenia ocen, podążając tymi dwoma
drogami. Odnieść się tu także można do języka propagandy politycznej218.
W wielu streszczeniach budują urzędnicy GUKPPiW rozpoznania pozy-
tywne, wydobywając postępowość, racjonalność tekstów, mniej zwracając uwagę
na wartości artystyczne. Renata Światycka w 1949 roku tak pisze o zbiorku Ślubne
obrączki Gałczyńskiego:
218 Na ten temat: B. Dobek-Ostrowska, J. Fras, B. Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Wrocław
1999.
219 AAN, GUKPPiW, I/145, teczka 31/24, k. 250.
105
krok w chmurach. Recenzja zwraca uwagę swoją trzeźwością i wysokimi kompe-
tencjami językowymi. Inaczej, niż w latach stalinowskich, szuka się też wartości
dzieła. Przytaczam tylko wyimki, zawierające słownictwo emocjonalne:
Słownictwo nacechowane odnosi nas już nie do postępowości tekstu (a więc jego
treści), ale recepcji opowiadań Hłaski oraz ich wartości artystycznych. Inaczej
rozłożone są też akcenty – pozytywnym opiniom o Pierwszym kroku w chmurach
towarzyszy negacja „lakiernictwa”, a więc przesłodzonych utworów realizmu so-
cjalistycznego. Recenzja niewątpliwie „odwilżowa”, pisana w okresie największej
liberalizacji urzędu, podważa jednoznaczny werdykt o ubóstwie języka i abso-
lutnej głupocie urzędników „Ministerstwa Prawdy”.
Figurujące w cenzorskich wypowiedziach negatywne słownictwo oceniające
odwołuje się zwykle do kilku sfer: autora, poetyki, tematyki tekstu, w tym –
odniesień do rzeczywistości. Przypomnijmy, za badaczami języka propagandy, że
w agresji językowej wykorzystuje się słowa ostre, raniące, często obraźliwe lub
znieważające. Skuteczność takiego ataku, to nie tyle pokonanie, poddanie się
osoby lub instytucji atakowanej, co reakcja na atak tych wszystkich, do których
napastliwa wypowiedź dociera. Atakujący liczy bowiem głównie na to, że jego
pogląd, iż atakowany zasługuje na potępienie lub choćby na nieufność, podzieli
jak największa liczba odbiorców221.
106
We wzmiankowanej opinii dotyczącej wierszy Mieczysławy Buczkówny
znajdują się liczne epitety obraźliwe w stosunku do autorki; napisano więc o po-
etce „zamkniętej w wieży z kości słoniowej” (izolacja społeczna), „zagubionej
w niezrozumieniu życia i świata” (niskie kompetencje poznawcze), „podcho-
dzącej dość nieporadnie do zagadnień” (nieudolność). Z kolei autor broszury
religijnej zasługuje na lekceważący epitet: „poczciwy”, sugerujący brak wiedzy
i zastępujące go dobre intencje.
Poetyka zgłaszanego do kontroli utworu winna być możliwie jasna i pro-
sta, nieprzysłaniająca treści. Częstemu w recenzjach zarzutowi niezrozumiałości
towarzyszą więc inne: formalizmu (pod tym mianem kryje się wszelka innowa-
cyjność i eksperymentatorstwo), niedostępności dla szerokich mas, naturalizmu
(„wiązanka storczyków naturalistycznych”). Bardzo źle traktuje się także wpływy
poetyki modernistycznej i awangardowej. Terminy „formalizm”, „naturalizm”,
„modernistyczny”, „awangardowy” funkcjonują same w sobie jako określenia
pejoratywne. Obok nich znajdują się i inne słowa i zwroty, które dopiero w kon-
tekście ujawniają swoje negatywne znaczenia:
* Prof. Janusz Maciejewski zwrócił uwagę na tę kwestię na konferencji Umysły zniewolone. Litera-
tura pod presją, IBL PAN, Konstancin – Obory, 27–29 V 2009 rok.
107
syki współczesnych miar, czytanie jej przez pryzmat aktualnych problemów
i kompletne ignorowanie kontekstu powstania dzieła. W recenzji wtórnej dra-
matów Witkacego sporządzonej 14 XII 1950 roku napisano na przykład:
Książka zawiera dwie sztuki sceniczne – pisane językiem przypominającym
raczej bełkot ciężko chorego w malignie – (...) „W małym dworku” – to kome-
dia – można powiedzieć – obyczajowa. Treścią komedii jest makabra i bezsens
– (...) Mimo to wszystko sztuka ta lepsza jest i realniejsza od społecznej sztuki
„Szewcy”. W tej sztuce, (...) bohaterowie przemawiają językiem będącym po-
mieszaniem mętniackiej filozofii i wulgarnego bełkotu. Cała sztuka jest dzi-
waczną plątaniną niezdrowego erotyzmu, dekadencji, mętniackich poglądów
– wszystko w sosie ponurego pesymizmu i makabry. Być może, iż w obu
sztukach można by się doszukać pozytywnych no, chociaż zamiarów, ale spo-
sób wykonania niezrozumiały i bezsensowny dla normalnego, zdrowego na
umyśle czytelnika – już zdyskwalifikowałby książkę. Obie sztuki, pomimo za-
pewnień autora posłowia, iż są to „komedie ludzkie”, sprawiają wrażenie pi-
sanych przez nienormalnego człowieka i przeznaczonych dla nienormalnych
ludzi. (...) Książki pozostało 1564 egzemplarzy, rozpowszechniać ich za pośred-
nictwem „Domu Książki” nie należy jako szkodliwe. Dziwnym się wydaje iż
w ogóle podobne utwory ukazały się drukiem w roku 1948 (podkr. K.B.)222.
108
O ile pojedyncze wypowiedzi urzędników GUKPPiW nie spełniają, w prze-
konaniu piszącej te słowa, kryterium komunikatu propagandowego, o tyle sama
działalność urzędu – już tak. To urząd bowiem kształtuje (pośrednio: rękami
redaktorów i samych autorów), postać przekazów, jakie docierają do odbiorcy,
prowadzi ich selekcję i dokonuje autorytarnych wyborów. Przekazów licznych
i docierających do szerokich rzesz czytelników. Propagandowy więc jest e f e k t
działań cenzora, a nie jego wypowiedź225.
Jak bardzo ogólne są cenzorskie wnioski, jaki pozostawiają margines do
interpretacji? Duża liczba przebadanych recenzji cechuje się ogólnością rozwa-
żań, po których nieoczekiwanie następuje jednoznaczny werdykt. Nie trzeba do-
dawać, że często nieznajdujący wystarczającego potwierdzenia w streszczeniu
i ocenie utworu. Pamiętajmy, że odbiorcą cenzorskich elaboratów są zwierzch-
nicy, ewentualnie funkcjonariusze partyjni, traktujący – jak wynika z kwerendy
– samą opinię niewiążąco. Obserwuje się wiele sytuacji, gdy przy dwóch, trzech
recenzjach skrajnie negatywnych dzieło kwalifikuje się do druku bez żadnych
zmian. I odwrotnie, pozytywne opinie podważa informacja kierownika: „zatrzy-
mać”. Wydaje się więc, że cenzorzy pisali swe krytyki niejako na „zamówienie
wewnętrzne”, bacząc, by zmieścić się w oczekiwaniach „góry”. Oficjalnie miał-
kość, ogólnikowość piętnowano, ale w praktyce bezpieczniej było pozostać przy
frazesach, by ewentualnie zmieścić się w szybko zmieniających dyrektywach.
W spuściźnie po GUKPPiW pojawiają się także i recenzje bardzo szczegó-
łowe, odnoszące się kolejno do wszystkich rozdziałów, czy wierszy tomu. Tu za-
rzutu ogólnikowości nie można zastosować, przeciwnie, raczej nadmiernej skru-
pulatności, przeistaczającej się w naiwne „przepisywactwo” lub ostrość oglądu.
Cenzorką, która we wszystkich dokumentach wykazywała się drobiazgowością
była – znana z nieprzejednanej niechęci do wszystkich kontrolowanych utworów
– Renata Światycka. Zawsze postulowała wiele ingerencji, z których zwierzch-
nicy najczęściej rezygnowali. Co ciekawe, nie znalazłam nazwiska urzędniczki
na żadnej z list osób przeznaczonych do nagród.
Warto jeszcze opisać pokrótce kwestię funkcjonowania cenzorskiej recenzji,
a także relacji miedzy działalnością krytyczną i cenzorską. Zasygnalizować na-
leży zatem już nie poszczególne rozwiązania formalne (język, styl, gatunek), ale
i kontekst zewnętrzny.
Uznaje się, że cenzorskie recenzje stanowiły liczebnie większą grupę niż te
pisane przez zawodowych krytyków, a oba typy działalności były uprawiane
przez czas trwania PRL-u równolegle226. Wiadomo też, że omówione w prasie
mogły być tylko te utwory, które przeszły pozytywnie przez kontrolę. Ponadto
225 Zgodnie z klasyfikacją zaproponowaną przez autorki pracy Teoria i praktyka propagandy dzia-
łalność cenzury PRL-u uznać można za propagandę: polityczną, wewnętrzną, wertykalną, towarzy-
szącą, pośrednią, za: B. Dobek-Ostrowska, J. Fras, B. Ociepka, op. cit., s. 29–45.
226 T. Drewnowski, op. cit., s. 19.
109
i same recenzje prasowe poddawano surowej ocenie i niejednokrotnie dokony-
wano w nich cięć, bądź wstrzymywano druk. Przykładem może tu być mono-
graficzny, poświęcony literaturze francuskiej zeszyt „Twórczości” z 1957 roku,
w którym licznym ingerencjom poddano nie tyle teksty literackie, co właśnie
artykuły omawiające piśmiennictwo francuskie oraz sytuację polityczną i spo-
łeczną Francji227. W zespole „Dokumentacja książek 1954–1955” (błędna nazwa,
gdyż są to ingerencje z prasy) zachowała się z kolei wypowiedź Jerzego Andrze-
jewskiego o jego wieczorze autorskim. Wycięto z niej pozytywną opinię pisarza
o Poemacie dla dorosłych Ważyka i polemikę z tezą o antypartyjności „odwilżo-
wego” utworu.
Krytyka literacka, jak stwierdza Janusz Sławiński, kształtuje wiedzę, gust
i kompetencję publiczności. Postulaty te spełnia działalność GUKPPiW w sposób
absolutny (przynajmniej w założeniu). Oba typy aktywności uznać można więc
za szeroko rozumianą „pedagogikę społeczną”: uzasadnianie działań i decyzji
polityki kulturalnej państwa w odniesieniu do literatury228. Cenzorzy, w przeci-
wieństwo do krytyków, którzy czytają i omawiają tylko te teksty, które im „pa-
sują” do przyjętej koncepcji interpretacyjnej, muszą czytać wszystko. Elaboraty
przez nich płodzone mają więc charakter użytkowy i są tworem niejednorodnym
– korzystają z języka krytyki, modyfikują charakterystyczny dla niej gatunek, ale
mają szerzej zakrojone pole działania.
Jeśli w każdej wypowiedzi krytycznej, jak stwierdzają badacze problematyki,
obserwuje się „zasadę podwójnego dialogu” – z tym o kim się pisze oraz z tym,
dla kogo się pisze229, to niesamodzielność wypowiedzi urzędnika GUKPPiW by-
łaby wyższego stopnia. Wchodząc w relację z czytelnikiem zatwierdzanego do
druku utworu, dialogując z omawianym dziełem oraz potencjalnym odbiorcą sa-
mej recenzji (zwierzchnikiem) buduje się jakąś rzeczywistość „trzeciego stopnia”.
Trzeba podkreślić, że cenzorska działalność pełni bezpośrednie funkcje re-
presyjne. Krytyczna – ewentualnie – jedynie pośrednie, piętnując i negatywnie
oceniając dzieło już po jego wydaniu. Jeśli obserwujemy nietrwałość osądów kry-
tycznych, przy stałości metod perswazji i stylów interpretacyjnych230, to w przy-
padku działalności cenzorskiej sytuacja wygląda odwrotnie. Zmieniają się style
oceniania, ale trwałość osądów „gwarantują” dzieła już wydane: pokreślone i za-
trzymane.
227 AAN, GUKPPiW, I/512, teczka 39/31, brak paginacji w obrębie teczki.
228 J. Sławiński, Krytyka literacka jako przedmiot badań historycznoliterackich, w: Badania nad krytyką
literacką, red. J. Sławiński, Wrocław 1974, s. 7–25.
229 M. Szulczewski, Publicystyka. Problemy teorii i praktyki, Warszawa 1976, s. 151. Wcześniej pi-
sał o tym, choć inaczej to nazywał J. Sławiński, Funkcje krytyki literackiej, w: Dzieło, język, tradycja,
Warszawa 1974, s. 175 i nast.
230 K. Dybciak, Problemy interpretacji tekstu krytycznego, w: Zagadnienia literaturoznawczej interpretacji.
Studia, red. J. Sławiński, J. Święcka, Wrocław 1979, s. 203.
110
7. Kilka słów o PRL-owskim cenzorze. Próba portretu
Warunki pracy
111
(XII 1949 rok) skończyła się o 22.30, po czym jej uczestnicy mieli jeszcze wrócić
do swoich miejsc zamieszkania233.
Jak wynika z danych z roku 1952, przeciętny pracownik GUKPPiW czytał
miesięcznie 4500–5500 stron maszynopisu. Zważywszy na konieczność uważ-
nego przeanalizowania owego materiału i opisania go w recenzjach nie jest to
liczba mała. Na podstawie „Sprawozdania Okresowego WUKP w Krakowie” da
się stwierdzić, że zespół krakowski zaopiniował w styczniu 1953 roku aż 86 tytu-
łów wydawnictw nieperiodycznych. Świadczy to, z jednej strony o bardzo oży-
wionym ruchu wydawniczym w Krakowie, z drugiej – o ogromie pracy234. Nic
też dziwnego, że pracownicy żalą się na fakt, iż zwolniony dyscyplinarnie cenzor
dostał od razu inną pracę i 3-krotnie wyższą pensję.
W numerze 1/1955 „Biuletynu Informacyjno-Instrukcyjnego”, w całości po-
święconego jubileuszowi 10-lecia istnienia GUKPPiW (za datę powołania insty-
tucji uznaje się tu 19 I 1945 rok)235, znajdują się ciekawe wspomnienia cenzorów
z pierwszych lat pracy, zatytułowane Wypowiedzi pracowników UKPPiW236. Nade-
słano je do „Biuletynu” na pisemną prośbę redakcji o podzielenie się refleksjami
związanymi z jubileuszem. Wspomnienia czasem bardzo schematyczne, innym
razem pisane z pewnym talentem, uzupełniają nie tylko dzieje urzędu na Mysiej,
ale i szerzej – opis odbudowywania kultury polskiej po wojnie.
Zofia Figlewska napisała:
Praca w Głównym Urzędzie – to duży kawał mojego życia. Mogę więc po-
wiedzieć bez egzaltacji i sentymentalizmu, że Urząd mnie właściwie wychował.
Pracując tu zdobyłam maturę i ukończyłam studia uniwersyteckie. A i okres
analfabetyzmu politycznego pozostał daleko poza mną. Dużo oczywiście pra-
cowałam nad sobą i było mi chwilami bardzo trudno. Na pierwszą ocenę cenzor-
ską – z uroczej i bez wątpienia nietrudnej do oceny książki Katajewa „Samotny
biały żagiel” – straciłam niemal pól dnia pracy, przejęta i zdenerwowana. A za-
nim dostałam pierwszą książkę miałam już poza sobą 4 lata wytężonej pracy 237.
Warunki pracy były wtedy także odmienne od dzisiejszych. Nie było ści-
śle określonych godzin pracy. Pracowaliśmy w pierwszych latach tyle, ile było
112
trzeba – po dziesięć, dwanaście i więcej godzin, a najwięcej cenzorzy, o któ-
rych można powiedzieć, że pracowali dzień i noc. Urząd był w tamtym czasie
nie tylko miejscem pracy, ale również domem. Wielu pracowników mieszkało
w nim, a stołówka wydawała posiłki trzy razy dziennie. Wszystkie najmniejsze
nawet pomieszczenia były zajęte, kuchenki, a nawet łazienki 239.
113
Pochodzenie społeczne i wykształcenie
114
światem pracy. Z „Pięciu poematów” najlepszy, a przynajmniej najzrozumial-
szy, jest wiersz pt. „Gwiazda proletariatu”, poświęcony gen. Walterowi. Inne
poematy świadczą wprawdzie o oryginalnym talencie poety, modernistyczna
ich forma jednak, o trudnej symbolice, czyni jego poezję mało dostępną, a cza-
sem zupełnie niezrozumiałą nawet dla inteligentnego czytelnika250.
Błędy i zaniedbania
115
graficzne”. Na części opinii ktoś (zwierzchnik, inny cenzor?) poprawia błędy
ortograficzne i podkreśla stylistyczne. Zabawna adnotacja widnieje, na przykład
na egzemplarzu komedii Wojna z babami Stefana Turskiego: „Kto tyle byków or-
tograficznych popełnił?”.
Obok błędów językowych, w wielu dokumentach pojawiają się te, wynika-
jące z niewiedzy, a w części pewnie i z pośpiechu. I tak, zamiast Ballady górniczej
mamy Balladynę górniczą (skreślenie inną ręką), „dialektykę marksistowską” za-
stąpiła „dietetyka”. W pierwszej części formularza recenzyjnego Antologii walki
o pokój widnieje: Antologia wojny i pokoju. Litościwa ręka poprawiła tytuł powieści
Narcyzy Żmichowskiej z Pogadanki na Pogankę. Ktoś powołuje się na Dzieje Hera-
dota (sic!), ktoś inny uważa, że językiem oryginału 20000 mil podmorskiej żeglugi
jest angielski.
Rażąca niewiedza wpływała i na cenzorskie decyzje odnośnie druku. W ma-
teriałach Czytelnika z 1950 roku zachował się zapis wręcz nieprawdopodobny.
Otóż bardzo zdenerwował się cenzor K. Wołkowicz, czytając opowiadanie Poje-
dynek rosyjskiego klasyka XIX wieku – Aleksandra Kuprina:
116
Z wielu dokumentów można także wnioskować, że urzędnicy pracowali nie-
rzetelnie. W jednej z teczek Wydawnictwa Literackiego za rok 1954 znajduje się
służbowa notatka, w której kierownik referatu tłumaczy dlaczego wydawnictwo
tak długo czekało na recenzję (urlopy, zwolnienia chorobowe i „nawał pracy”).
W innym miejscu napisano: „recenzja powyższa jest zaległa, ponieważ tow. Bry-
czek nie napisał jej bezpośrednio po przeczytaniu, lecz dopiero teraz, na skutek
całego szeregu upomnień”. Z kolei, uzasadnienie decyzji dotyczącej książki An-
drzeja Wydrzyńskiego Wszyscy są nadzy (Wydawnictwo Śląsk) zaginęło, gdyż
pożyczył ją towarzysz Wincenty Kraśko i nie zwrócił.
Z niektórych dokumentów da się wysnuć całe anegdoty. W materiałach
PIW-u z 1958 roku zachowało się, na przykład, oryginalne pisemko z 17 I
1959 roku:
Osobowość
Jest w tym tomie refleksja starszego pokolenia, pokolenia, dla którego kraj lat
dziecinnych wobec „czarnej ściany nieba” oznaczonej „śladem karabinowym”
117
wydaje się być odległym, bezsilnym... jest to po prostu tragizm przemijania,
nie ten oczywista tragizm, co w „Pieśniach jesiennych i zimowych” Hertza, ale
ten, który mieści się w ramach drobnych wzruszeń osobistych, do których nie
można odmówić praw lirykowi. (Bo i któż zabroni świerszczowi by oddał swój
smutek graniem żewnym (sic!))255.
Bardzo wielu cenzorów cechuje też poczucie humoru. Cenzor Fleszar pisze o po-
wieści Ludzie zza rzeki Lesława M. Bartelskiego, że to „z dobrą wolą pisana bez
talentu powieść o współczesnej walce z kułactwem na wsi”. W recenzji utworu
Antoni Mroczek poznaje świat, pierwszej części cyklu Walka amerykańska Marce-
liny Grabowskiej opiniujący zaznacza: „gwoli nie narażania się armii sekretarek
raczej przeredagować”.
Prawdziwą feerię humoru przynosi wzmiankowany już jubileuszowy nu-
mer „Biuletynu Informacyjno-Instrukcyjnego”. Specjalnie na potrzeby obchodów
10-lecia urzędu powstały dwa obszerne utwory satyryczne Nasz bilans oraz Cicha
woda brzegi rwie. Nasz bilans spłodził zespół z WUKP-u w Łodzi, a Cichą wodę
J. Kleyny z GUKPPiW. Oba utwory prezentowano 22 I 1955 roku na uroczystości
10-lecia urzędu. Umieć się śmiać z siebie – to dowód inteligencji i dystansu do
tego, co i jak się robi. Dowód na to, że cenzura była „rozwarstwiona”, prócz
głupców zatrudniali się w niej i ludzie ciekawi.
Satyra owa została chyba bardzo dobrze przyjęta, gdyż zainicjowała ple-
jadę tekstów o podobnym charakterze. Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet
powstały dwa żartobliwe wiersze o paniach pracujących w GUKPPiW, w nume-
rze 9/1955 „Biuletynu” jest też opisana satyryczna gazetka „Nasze ingerencje”,
jaką produkuje wydział łódzki. W numerze 11 zamieszczono też pierwszy od-
cinek wydrukowanej anonimowo humorystycznej „powieści cenzorskiej” Cenzor
doskonały256. Satyra taka nie mogłaby, jak się wydaje, przejść „normalnie” przez
sito kontroli, jest na to, paradoksalnie, zbyt niecenzuralna. Oto charakterystyczny
fragment:
Cenzor doskonały otworzył oczy, przymknął je, potem powtórzył sobie
w myśli pięć różnic między rewolucją burżuazyjno-demokratyczną a socjali-
styczną i leninowską trójjedyną zasadę polityki partii na wsi, przypomniał sobie
jeszcze wytyczne instrukcji o zachowanie tajemnicy wojskowej, a potem wysko-
czył z łóżka i nucąc sobie ochoczo: „wykonaj plan!, wykonaj plan...” pobiegł się
myć. (...) A potem przy gimnastyce starał się o zachowanie politycznie słusznej
linii 257.
118
Ostatnie zamieszczone w jubileuszowym numerze „Biuletynu” wspomnie-
nia, autorstwa Ireny Lewickiej, sygnalizują i inne utwory satyryczne na te-
mat GUKPPiW. Okazuje się, że cenzorzy tworzyli na przestrzeni lat 1947–1955
liczne wierszowane kuplety opowiadające o pracy w urzędzie. Niektóre dow-
cipnie piętnują trudności i śmieszności, na przykład ciasnotę258. Najwyraźniej
więc poczucie humoru i talenty rymotwórcze zdarzały się wśród pracowników,
ponurej skądinąd instytucji, dość często.
119
CZĘŚĆ II
PRZYPADKI SZCZEGÓLNE
Popiół i diament
121
19 I 1947), a wydaniem w Czytelniku z 1948 i 1954 roku1. Nie udało się niestety
odnaleźć pierwszych cenzorskich recenzji dopuszczających publikację w „Odro-
dzeniu” i zaraz później w postaci książkowej. Istnieje natomiast inny ciekawy
dokument odnoszący się do wczesnej wersji utworu, recenzja wtórna sporzą-
dzona 12 III 1949 roku. Jego analiza pozwala włączyć się w dyskusję na temat
przeprowadzonych przeróbek, których autor nigdy już nie wycofał.
Opis sporządzono w Łodzi, pismem skrajnie trudnym do odczytania, pod-
pisano nieczytelnie. W konkluzji cenzor zaznacza, że książka nadaje się za-
równo do ponownego wydania, jak i do rozpowszechniania w bibliotekach pow-
szechnych.
Koniec wojny – początek pokoju i nowej ery w życiu Polski – oto wydarzenia,
na tle których rozgrywa się kilkudniowa zaledwie akcja niniejszej książki. Miej-
scem jej jest małe miasto prowincjonalne, typowe, jak dziesiątki innych takich
samych, częściowo wojną zniszczonych miast. Bohaterami powieści są ludzie
nowi i ludzie starzy; są tu PPR-owcy i partyzanci, są arystokraci i restauratorzy,
są robotnicy, wreszcie – są starcy i chłopcy.
W przykuwający sposób, przeplatając wydarzenia różnych wątków i prze-
rywając akcję „sensacyjnie” – ukazuje autor pracy, poświęcenie i zmagania
owych pierwszych pionierów – bojowników Polski Ludowej, ich nieugiętą wiarę
w słuszność owej sprawy i ostateczne zwycięstwo. Nie powstrzymują ich wyrwy
w szeregach, dokonane kulą skrytobójcy.
Tragicznym ich przeciwieństwem – to grupa byłych żołnierzy AK, party-
zantów i powstańców warszawskich. Ludzie to wartościowi, lecz otumanieni
i błądzący, którzy mimo niewiary w słuszność swojej sprawy (Andrzej Kos-
secki) – nie potrafią otrząsnąć się i zerwać z „rozkazodawcami” i brną dalej –
w imię fałszywie pojętej solidarności i honoru – wstępując na drogę zbrodni.
Te dwie grupy ludzi, ich stosunek do Polski i nowej rzeczywistości, nasta-
wienie, które reprezentują stanowią niewątpliwie główny wątek powieści.
W obliczu tego zagadnienia nieco na dalszym planie pozostają doskonale
zresztą odmalowane postacie sędziego, byłego więźnia obozu, solidnego pana
w dobie pokoju i zbrodniarza podczas wojny (zagadnienie to zresztą – zagad-
nienie deprawacji i upodlenia człowieka w obozach sprowadza autor do kilku
jedynie dyskusji) – dalej reprezentantem ginącego świata, wierzący w rychłą
przecież zmianę, restauratorzy i karierowicze, których zresztą nigdy nie brak.
Istotnym pokłosiem okresu wojny są nieco zbyt „indiańskie” zamiłowania grupy
awanturniczo inklinowanych chłopców, którzy w dążeniu do osiągnięcia zamie-
rzonego celu nie cofną się nawet przed zbrodnią.
Książka napisana językiem łatwym, przykuwa i porusza, wprowadzając czy-
telnika w krąg zagadnień tak niedawno jeszcze palących i dziś niewątpliwie
aktualnych. Stanowi bezwzględnie pozycję wartościową2.
122
Warto zwrócić uwagę, że jednoznacznie aprobująca adnotacja sporządzona zo-
staje już po Zjeździe Szczecińskim. Brak postulatów tyczących zmian nie roz-
strzyga – wobec szczupłości dokumentów – o tym, że GUKPPiW nie wysunął
wobec autora takiej propozycji w innym czasie. Wydaje się jednak, że przywo-
łane pismo potwierdza opinie tych badaczy, którzy uważają, że Andrzejewski
poprawił Popiół i diament z własnej woli. Zacytujmy wypowiedź Zbigniewa Jaro-
sińskiego:
Nie sposób domyślić się wszystkich okoliczności, jakie miały wpływ na de-
cyzje Andrzejewskiego. Sam tekst powieści nie wskazuje jednak, aby cenzor od-
grywał tu jakąkolwiek rolę współtwórcy. Żadne z wykreśleń nie dotyczy spraw,
które były z cenzuralnego punktu widzenia niepożądane, żadne z uzupełnień
nie wydaje się zrodzone z konieczności spełnienia cenzuralnych wymagań3.
Dla kontrastu można przyjrzeć się dwóm dokumentom z 1954 roku. Do pierw-
szych recenzji 23 III trafia zmieniona postać powieści. I tu niespodzianka –
owa upolityczniona wersja, bliższa partyjnym wytycznym, spotyka się z bardziej
umiarkowanym przyjęciem. Udziela się jednak zarówno zezwolenia na druk, jak
i na rozpowszechnianie.
Pierwsza recenzja podkreśla różnice pomiędzy postaciami tekstu, cytuję
w całości:
Większość poprawek ma charakter stylistyczny. Merytoryczne poprawki
na str. 101, 102, 103 – rozładowują akcenty usprawiedliwiające podziemie oraz
krystalizują dyskusję między Kosseckim a Podgórskim, poprawki na str. 203–206
– odnoszą się do dyskusji między Szczuką a Kalickim na temat Związku Ra-
dzieckiego i dróg naszej rewolucji. Wstęp Andrzejewskiego utrzymany w bar-
dzo ciepłym, osobistym tonie. Bez zastrzeżeń.
W drugiej opinii –
Wznowienie znanej powieści Andrzejewskiego. Wstęp samego autora nie uzu-
pełnia, ani nie wskazuje na pewne błędy powieści – daje raczej indywidualne
odczucia pisarza przy pisaniu tej książki 4
123
z roku 19565. W cytowanej recenzji formułuje się podstawowy wobec niej zarzut
– nieustosunkowanie się pisarza do własnych błędów.
Opowiadania
124
W roku 1954 zastrzeżenia urzędu budzi dodany do drugiego wydania zbioru
Noc tekst Warszawianka, w którym zawarta jest „raczej pochwała powstania”.
Zezwolenia udzielono jednak bez ingerencji, dnia 9 VIII 1954. Dwa razy pu-
blikowana wcześniej w prasie Warszawianka („Odrodzenie” 1945, nr 17, „Nowe
Widnokręgi”1945, nr 6)7 zasiliła ostatecznie wznowiony przez PIW zbiór, będąc
jednym z sygnałów zbliżającej się zmiany.
Do GUKPPiW 19 II 1955 wpłynął „odwilżowy” zbiór Złoty lis i inne opo-
wiadania. Zachowały się dwie bardzo pochlebne opinie cenzorskie. Towarzysz
Rutkowski pisze o tytułowym opowiadaniu, że to „chyba szczyty artystycznego
rozwoju pisarza”. Pewien sprzeciw budzi w kontrolującym tylko tekst Narcyz.
Pyta więc cenzor retorycznie:
Czy tak naprawdę wygląda nasze kierownictwo kulturalne? Czy to ono two-
rzy złą, niedobrą, odrażającą literaturę? Czy bilans dziesięciolecia to właśnie ta
zła i tylko zła literatura? Na wszystkie te pytania należy odpowiedzieć: Nie!
Nie tak wygląda i nasze kierownictwo kulturalne, i nasza literatura. I kierow-
nicy kulturalni, i literaci zrobili bardzo wiele błędów i potknięć, ale mimo to
legitymujemy się dużymi osiągnięciami na polu literatury 8.
125
Moim zdaniem cenzorskim problemem mogą być w tej chwili 2 opowiadania
„Narcyz” (s. 537) i „Wielki lament papierowej głowy” (s. 559).
Wydaje mi się jednak że ich wymowa, ostrze zostały złagodzone i stępione.
Nie robią one dziś takiego wrażenia jak przed 3-ma laty. Dlatego nie stawiam
kategorycznego wniosku o ich wyeliminowanie, tym bardziej, że ukazały się
one w poprzednim zbiorku Andrzejewskiego.
Pod spodem widnieje adnotacja: „W opowiadaniu „Podróż” str. 115, 146, proszę
o przeczytanie tego opowiadania”9.
Od razu należy zaznaczyć, że cenzora zawodzi tu pamięć. O ile Narcyz rze-
czywiście ukazał się w tomie Złoty lis, to Wielki lament papierowej głowy wydania
książkowego jeszcze nie miał. Inni funkcjonariusze mieli więcej wątpliwości do
drugiego z wymienionych tekstów i w związku z tym Niby gaj doczekał się
dokumentu nieprzewidzianego w rutynowym postępowaniu. Na karcie zatytu-
łowanej: „Notka służbowa do tyt. Niby Gaj (sic!) – J. Andrzejewskiego – PIW”
napisano:
126
w 1959 roku, a jego pierwodruk książkowy miał miejsce dopiero w trzecim wy-
daniu z 1967 roku. W notce edytorskiej do wydania trzeciego napisano jednak,
że Wielki lament drukowano po raz pierwszy w tomie Złoty lis, czyli w 1955 roku.
Trudno założyć, zważywszy na fakt niecenzuralności tekstu, że to zwykła po-
myłka wydawnicza. Bardziej prawdopodobne wydaje się celowe wprowadzenie
odbiorcy w błąd, który – w tym wypadku – ma przekonać o liberalności poli-
tyki wydawniczej czasów „odwilży”. A że byłby to, właściwie niepraktykowany
przypadek pierwodruku książkowego poprzedzającego publikację w prasie, ni-
komu nie przeszkadzało. Enigmatyczna notka edytorska nie jest wystarczającą
podstawą, by rozstrzygnąć, czy rzeczywiście Wielki lament papierowej głowy był
zgłaszany do druku w tomie Złoty lis. Jak stwierdza Anna Synoradzka, opo-
wiadanie było ukończone jesienią 1953 roku (i tak jest datowane w czasopiśmie
„Świat”) i nie zostało dopuszczone do druku11. Sytuacja taka wydaje się więc
prawdopodobna, choć kwerenda archiwalna jej nie potwierdza.
Bramy raju
127
liberalizacji życia kulturalnego po Październiku. Profil ideowy związano z mot-
tem zaczerpniętym z Sokratesa: „Nie umiem nikogo i niczego innego słuchać
jak tylko argumentu, który mi się po rozwadze wyda najlepszy” zakładając
szerzenie myśli racjonalistycznej, piętnowanie przesądów, zacofania i dogmaty-
zmu. W początkowym okresie wydawania periodyku – redaktorem naczelnym
był ówcześnie Emil Wojnarowski – tematyka społeczna wyraźnie górowała nad
kulturalną, reprezentowaną przede wszystkim przez recenzje teatralne i krótkie
charakterystyki wybranych utworów literackich. Z ciekawszych publikacji kul-
turalnych ogłaszanych w pierwszych latach funkcjonowania „Argumentów” wy-
mienić można: fragmenty biografii Janusza Korczaka pióra Igora Newerly’ego,
artykuł upamiętniający 120 rocznicę śmierci Jędrzeja Śniadeckiego, relację z bien-
nale sztuki współczesnej w Wenecji, artykuły Juliana Przybosia o Juliuszu Sło-
wackim i o „Zwrotnicy” Peipera. Z analizy zamieszczanego materiału wynika, iż
wpisany w tekst odbiorca jest na przeciętnym poziomie intelektualnym; to raczej
inteligent „z awansu”.
Powieści w odcinkach „Argumenty” drukują począwszy od numeru 9/10
(14/15) z roku 1958, w którym publikowane są urywki Doktora Faustusa Tomasza
Manna, zatytułowane Diabeł w ornacie (chodzi o postać docenta Schleppfussa).
W kolejnych numerach pojawia się proza Liona Feuchtwangera, Izaaka Babla,
wiersze Borysa Pasternaka, z literatury polskiej – utwory Natalii Rolleczek i Sta-
nisława Dygata. Nie zamieszczano zapowiedzi fragmentów mających się ukazać
w następnych numerach. Utwory dobierano zgodnie z profilem pisma, preferując
te szerzące myśl racjonalistyczną, podważające chrześcijańskie dogmaty, przed-
stawiające niechlubne karty historii Kościoła. Należy zauważyć, że nie były to
w rzeczywistości powieści drukowane w odcinkach, ale – wybrane fragmenty
powieści. Czy miał utwór Andrzejewskiego – opublikowany w całości w kilku
numerach – być wyjątkiem? Na pytanie trudno odpowiedzieć jednoznacznie.
Argumentem „na nie” jest dotychczasowa praktyka prezentowania wyimków
powieści. Argumentem zaś potwierdzającym inny status Bram raju – fakt, iż
w kilku kolejnych numerach obserwuje się przełamanie stałego układu rubryk
pisma. W grudniu 1959, kiedy – być może – planowano publikowanie Bram raju
pojawiają się fragmenty przygotowywanej do druku powieści Józefa Kapeniaka
Ciesem się ja, spiwom, gwizdom, tu pod tytułem Stary gazda, ale ani w kolejnym nu-
merze grudniowym, ani w numerach styczniowych żadnych prezentacji nie ma.
Można założyć, że redakcja miała kłopoty z szybkim przygotowaniem innego
tekstu, który mógłby zastąpić zakwestionowane Bramy raju.
Wybór powieści Andrzejewskiego do druku w „Argumentach” był, oczywi-
ście, celowy – jawnie podważający katolickie ideały tekst znakomicie przystawał
do profilu pisma. Głośne nazwisko także mogło przysporzyć periodykowi czytel-
ników. Okazało się jednak, że – w opinii cenzorów – Bramy raju nie tylko godzą
w wiarę religijną, ale jako utwór przewrotny dostarczają „argumentów przeciw
»Argumentom«”.
128
Bramy raju doczekały się na tym etapie peregrynacji w Głównym Urzędzie
Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk dwóch obszernych negatywnych recen-
zji. W obrębie badanego zespołu archiwalnego jest to sytuacja wyjątkowa. Do
wstrzymania druku wystarczył tu bowiem tylko jeden „zapis” – jako przykłady
mogą służyć na przykład powieści Antoniego Marczyńskiego Tam gdzie szalał
Ku-Klux-Klan, czy Serca mojego rodzeństwa Stanisława Wygodzkiego, odrzucone
na podstawie jednej opinii. Wszakże przeważająca liczba utworów zgłoszonych
w latach 1958–1959 do druku w odcinkach – a była to w głównej mierze lite-
ratura trzeciorzędna (wyjątkiem Życie na kredyt (Historia pewnej miłości) Ericha
Marii Remarque’a: zgoda na druk w grudniu 1960, publikacja w „Głosie Robot-
niczym”) – zyskała jedną pozytywną opinię. Teksty odrzucone stanowiły małą
grupę. Z większą ilością recenzji musiały się liczyć prace wzbudzające zastrzeże-
nia pierwszego cenzora, utwory o niepokojącej treści – politycznej, religijnej oraz
utwory autorów głośnych. Wszystkie te założenia „spełniała” powieść o dziecię-
cej krucjacie. Krzysztof M. Dmitruk napisał:
Opowiadanie dotyczy problematyki wiary, nie tylko wiary w Boga, ale wiary
człowieka w coś w ogóle. Na przykładzie pielgrzymki dzieci które zorgani-
zowały wyprawę krzyżową do Jerozolimy, autor pokazuje ślepą wiarę, fana-
tyzm oraz rozpustę jej uczestników. Celem wyprawy jest wybawienie Jerozo-
limy z niewoli tureckiej (XIII w). Bezpośrednim motywem który przyczynił
się do zorganizowania tego nierealnego przedsięwzięcia, jest natchnienie pa-
sterza, którego do tego namówił pewien zboczony seksualnie magnat. Główne
postacie tej pielgrzymki, jej przywódcy, to dziewczęta i chłopcy, którzy rze-
komo w imię wzniosłego celu idą we wspólnym pochodzie, a w rzeczywisto-
ści robią to dla wygodniejszego wykonywania czynów rozpusty, zaspakajania
129
własnych namiętności. Obrazki aktów seksualnych uczestników pielgrzymki
są nadzwyczaj lubieżne i wywołują niesmak. Z całej tej zgrai nikt nie po-
siada prawdziwej wiary, oprócz jednego zakonnika, który wszystkich spowiada,
ale jest on zdeptany przez tłum z chwilą, gdy tę wiarę traci. Tłum ten jed-
nak idzie dalej, na którego czele ma grupę zboczeńców, aby w końcu zginąć
nim dojdą do Jerozolimy. Po przeczytaniu opowiadania nasuwają się następu-
jące refleksje:
Przede wszystkim autor wyraża się nie warto w ogóle wierzyć w żadną ideę,
w żaden cel szlachetny, gdyż nic naprawdę nie istnieje prócz ludzkich żądz
i namiętności. Również* im człowiek bardziej fanatycznie w coś wierzy tym
większe miotają nim żądze. Ideowi przywódcy nietylko (sic!), że sami nie wierzą
w ideę do której prowadzą naród, są w istocie rzeczy seksualnymi zboczeńcami.
Charakter opowiadania może być również zrozumiany jako aluzja do na-
szych czasów w kwestii budowy socjalizmu, gdzie kilku czy kilkunastu wy-
kolejonych jednostek ciągnie naród nie wiadomo gdzie i po co, a raczej do
oczywistej zagłady.
Ponadto opowiadanie zawiera sporo nader niesmacznych scen seksualno-
-pornograficznych, pokazanych na tle atmosfery religijnej i z tego powodu nie
mogą być drukowane w ogóle, a w „Argumentach” w szczególności.
Wniosek: Nie udzielić zezwolenia na druk.
Recenzja druga
Na początku cenzor w kilku zdaniach wiernie streszcza motto utworu za-
czerpnięte ze Schloessera. Potem następuje interpretacja samego dzieła:
130
2. wiara może dokonać rzeczy wielkich.
3. ślepa wiara może jednak doprowadzić ludzi do zbrodni, popełnianych
rzekomo dla wielkich celów.
4. z chwilą kiedy człowiek pozna rzeczywistość, zrozumie wszystko* nastąpi
rozczarowanie, straci wiarę, pozbędzie się nadziei.
Obok zagadnienia wiary Andrzejewski stawia zagadnienie miłości jako
uczucia fizycznego, w którym dominuje żądza. Miłość – pragnienie mija
z chwilą spełnienia go. Człowiek zatem pragnie zaspokojenia żądzy, ale jedno-
cześnie pragnąłby jaknajbardziej przedłużyć moment zaspokojenia, gdyż potem
miłość mija.
I tutaj mamy pewną paralelę między miłością a wiarą. Grobem miłości jest
zaspokojenie, a końcem wiary jest zdobycie celu.
——-
Jako wniosek końcowy nasuwa się zatem przekonanie o całkowitej bezsku-
teczności wszelkich dążeń ludzkich, które przynoszą tylko rozczarowanie. Tylko
naiwni, co n i e z n a j ą prawdy – wierzą.
——-
Czy można opowiadanie Andrzejewskiego traktować jedynie jako potępie-
nie wiary religijnej? Na pytane to należy odpowiedzieć negatywnie, choćby
z uwagi na osobę pisarza, który nie pierwszy raz sięga do problematyki śre-
dniowiecza, aby wyrazić już stosunek do obecnej rzeczywistości.
Również zawarta w opowiadaniu analiza natury człowieka nie pozwala
ograniczyć książki do dziedziny religijnej, czy też do jakiegoś zamierzchłego
okresu.
Po przeczytaniu opowiadania widzimy następujący obraz: sfanatyzowany
tłum, prowadzony przez przypadkowego przywódcę, pełnego wad i ułomności,
o których nikt nie wie – idzie do jakiegoś nieokreślonego celu, którego może
w ogóle niema (sic!).
Wydaje się rzeczą zupełnie jasną, co chciał Andrzejewski w tym obrazie
pokazać.
——-
Wspomnieć należy, że opowiadanie Andrzejewskiego zawiera wiele na-
turalistycznych opisów o charakterze* seksualno-erotycznym, które wywo-
łują niesmak i zażenowanie czytelnika. Opublikowanie tego rodzaju opi-
sów dostarczyłoby niewątpliwie poważnych argumentów przeciw „Argumen-
tom”.
Wniosek: Nie udzielić zezwolenia.
Warto zauważyć, że obie recenzje podpisano tego samego dnia, bardzo praw-
dopodobne zatem, że cenzorzy pracowali wymieniając wzajemnie opinie. Na-
pisane prostackim językiem (zwłaszcza pierwsza), świadczą o złym poziomie
wykształcenia. Potwierdzają też fakt hierarchizacji tekstów poddawanych cen-
zurze: najsłabiej przygotowani urzędnicy czytali utwory przeznaczone dla od-
biorcy naiwnego. Cenzorom niskiej „kategorii” przydzielano charakteryzowa-
nie tekstów trzeciorzędnych, wśród których w opisywanej sytuacji „zawieru-
szył się” utwór wybitny. Należy jednak podkreślić, że w cytowanych, odzna-
czających się prymitywizmem sądach uwidacznia się głębokie rozpoznanie po-
131
wieści Andrzejewskiego. Spod kościelnego kostiumu14 wyziera przekaz jawny
nawet dla cenzorów, którzy zajmowali się krojeniem dwutygodnika „Argu-
menty”, i budzący ich poważne zastrzeżenia. Pozwala to dostrzec skalę trud-
ności, z jaką zmagali się pisarze próbujący powiedzieć coś ważnego o rzeczy-
wistości.
Do publikacji Bram raju w odcinkach nie doszło, powieść ukazała się
w „Twórczości”, a potem – w końcu roku 1960 – jako książka.
Uzupełnienie wiadomości na temat tego etapu peregrynacji powieści o dzie-
cięcej krucjacie w GUKPPiW przynosi zbiorczy „Przegląd ingerencji za rok 1958”
(obejmujący także koniec 1957 roku i cały 1958). Pod datą listopadową widnieje
wyjaśnienie zatrzymania druku: „GUKP nie zezwolił na druk tej powieści w od-
cinkach w tyg. »Argumenty« ze względu na przedstawione w niej sceny porno-
graficzne”15. W tym samym zespole znajduje się także dodatkowe pismo z dnia
4 XII 1959 – „Uzupełnienie do zestawienia ingerencji w publikacjach nieperio-
dycznych za miesiąc Listopad 1959” – sygnowane przez dyrektora Departamentu
Publikacji Nieperiodycznych Strassera. Przeznaczone do wiadomości wszystkich
odbiorców zestawień ingerencji dotyczy tekstu Andrzejewskiego i jest także do
niego, jako do jednego z zaufanych władzy, przesłane. „Do naszego uzasadnie-
nia w sprawie powieści J. Andrzejewskiego »Bramy raju« dodajemy: Niedruko-
wanie tej powieści w odcinkach w »Argumentach« nie oznacza, że powieść ta
nie nadaje się do publikowania w ogóle. Prawdopodobnie będzie drukowana
w »Twórczości«”. Czy takie „polubowne” załatwienie sprawy wynikało z jakichś
negocjacji z pisarzem – na podstawie materiału archiwalnego nie da się ustalić.
Z pewnością jego pozycja wybitnego twórcy PRL-u w tej sytuacji nie zaszko-
dziła. Sygnalizowałam też fakt innego traktowania tekstów przeznaczonych dla
wąskiego, elitarnego grona czytelników, a tych, skierowanych do odbiorcy maso-
wego. W niskim nakładzie w „Twórczości” mogły się ukazać takie utwory, które
nie miałyby szans nigdzie indziej.
Zwrócić warto także uwagę na poważne nieścisłości w datowaniu. Obie re-
cenzje negatywne tyczące druku w ”Argumentach” podpisano 13 XII, ale już
w listopadzie pojawia się na ten temat nota w zestawieniach ingerencji, a 4 XII,
z kolei, łagodząca informacja o druku w „Twórczości”. Zbyt wiele tu pomyłek,
by myśleć o zwykłej niedbałości, potwierdza się raczej niesamodzielność obu
sporządzonych recenzji. Sprawę Jerzego Andrzejewskiego prawdopodobnie naj-
pierw przedyskutowano, decyzje zapadły („Argumenty” – nie, „Twórczość” –
tak) i wtedy dopiero sporządzono – już pro forma – obie opinie. Być może ko-
lejne znaleziska taką hipotezę obalą, bądź wzmocnią.
14 Szerzej na ten temat: L. Szaruga, Wobec totalitaryzmu. Kostium kościelny w prozie polskiej. Wobec
cenzury, Szczecin 1994.
15 AAN, GUKPPiW, I/591, teczka 60/3, k. 76 oraz 86.
132
W kwietniu 1960 powieść w całości opublikowała „Twórczość” (nr 4). Nie
udało się, niestety, odnaleźć zatwierdzających opinii GUKPPiW.
W dalszej części teczki „Dokumentacja recenzji powieści w odcinkach za lata
1957–1958 oraz 1959–1960”, zszyta w miejscu nieprawidłowym zarówno tema-
tycznie, jak i chronologicznie, znajduje się luźna karta kończąca losy Bram raju
w urzędzie cenzury. Nie jest ona w pełni opisana i stanowi prawdopodobnie
ostatnią stronę większego arkusza. Z analizy dat wynika, że dotyczy ingerencji
już w mającej się ukazać książce. Pod wyliczeniem stron: 43, 105, 109, 183, 184
podkreślona jest formuła: „udzielić zezwolenia po dokonaniu ingerencji”, data:
16 XII 1960 i podpis: Lucyna Kańska. U dołu strony znajduje się zapisana czerwo-
nym ołówkiem – a więc przez zwierzchnika – nota: „Ingerencje słuszne. Przeka-
załem je, wraz z maszynopisem, tow. Andrzejewskiemu w dn. 17. XII 60. Zezw.
na druk”. Podpis naczelnika – nieczytelny. Tą samą ręką – zw. (zwolnienie –
dop. K.B.) przy stronach 183 i 184. Czyli musiał Andrzejewski poprawić stro-
ny 43, 105, 109.
Wnikliwych ustaleń na temat powstania powieści o dziecięcej krucjacie do-
konała Zofia Mitosek16. Badaczka prześledziła dostępne rękopisy i maszynopisy
tekstu i obaliła ferowaną przez autora opinię na temat napisania utworu „na
jednym oddechu, prawie bez poprawek”. Najważniejszą zmianą, którą da się za-
obserwować w toku rozwoju powieści są poprawki stylistyczne zmierzające do
zbudowania jednego zdania rozkwitającego.
Niestety, w związku z niepełnością cenzorskich zapisów, nie powiodła się
próba określenia innych dokonanych przez pisarza przeróbek. Z porównania za-
chowanego w Muzeum Literatury w Warszawie maszynopisu nr 2268 (ostateczna
wersja powieści) i pierwszego wydania Bram raju nic nie wynikło. Maszynopis
zawiera strony od 1 do 87, pierwsze wydanie – od 5 do 126. Najprawdopodobniej
cenzorzy czytali niezachowaną w archiwach składkę utworu. Być może udałoby
się ją odnaleźć w materiałach wydawnictwa i wtedy porównać zachowane wersje
tekstu, co chciałabym postulować jako kolejny krok w badaniach nad powieścią
o dziecięcej krucjacie.
Jak wiadomo ze stopki drukarskiej pierwszego wydania do składu oddano
ją 8 VII 1960, podpisano do druku 1 X, a druk ukończono w X 1960 roku.
Nakład utworu wyniósł 5000 egzemplarzy. Daty nie zgadzają się więc zupełnie
z zapisami cenzury, można sądzić, że w stopce podano nieprawdę*.
16 Z. Mitosek, Morał i historia (transformacje sensu w genezie „Bram raju” Jerzego Andrzejewskiego),
„Twórczość” 1993, nr 12, s. 85–93.
* Podrozdział ten opublikowałam – w nieco okrojonej formie – jako artykuł, zob.: K. Budrowska,
O nieznanym etapie wydawniczych losów „Bram raju” Jerzego Andrzejewskiego, „Pamiętnik Literacki”,
2006, z. 2, s. 227–231.
133
Idzie skacząc po górach
Przy omawianiu „dziejów cenzorskich” tej powieści podjąć można dwie ob-
szerne kwestie – pojawienia się i zniknięcia jednej ze scen oraz „cięć” obyczajo-
wych i politycznych dokonanych na całym tekście.
134
Materialnym śladem aktu tworzenia Idzie skacząc po górach są: kołonotat-
nik (1), rękopis (2) na kartach formatu A-4 oraz najwcześniejsza postać maszy-
nopisu (3), z licznymi śladami autorskich przeróbek, przechowywane w archi-
wum pisarza w Muzeum Literatury w Warszawie w teczce pod numerem 2269
oraz najpóźniejsza postać maszynopisu (4), z mniejszą ilością odręcznych po-
prawek, przechowywana w teczce 2270. Praca nad poszczególnymi postaciami
tekstu – jak wynika z analizy materiałów – przebiegała w wielu wypadkach
równolegle: kołonotatnik (1) – pomysły i pierwsze fragmenty, rękopis (2), (koło-
notatnik staje się miejscem podręcznych zapisów, przenoszonych później do rę-
kopisu), maszynopis (3), (rękopis przejmuje rolę brudnopisu – intensywna praca
nad poszczególnymi scenami, przepisywanymi potem „na czysto” do maszy-
nopisu, dopisywanie fragmentów), ponownie rękopis (2), w którym też kończy
się praca nad powieścią – ostatnia scena z datowaniem zostanie do maszyno-
pisu przeniesiona z wersji rękopiśmiennej, późniejszy maszynopis (4) – ostat-
nie zmiany.
W późniejszej postaci maszynopisu znajdują się uwagi dotyczące układu ca-
łości świadczące o tym, że miała ta postać tekstu przeznaczenie „zewnętrzne”.
Teczka 2270 opisana została ręką Andrzejewskiego: IDZIE SKACZĄC PO GÓ-
RACH (rękopis i maszynopisy). Obcą ręką (ołówkiem): dost. (dostarczona) 4 IV 63,
str. 217, ark. 9,4, akc. (akceptacja) 16 V 63. Jako że do GUKKiW trafiła powieść
nieco później – jedyna data na cenzorskich recenzjach to 29 VI 1963 – uwaga
o akceptacji pochodzi prawdopodobnie od redaktora wydawnictwa, który przy-
gotowywał maszynopis do kontroli prewencyjnej. I ten maszynopis nosi ślady
intensywnej, równomiernej nad nim pracy, sporo tu odręcznych zapisków An-
drzejewskiego, skreśleń, korekcji cytatów. Część z nich to zwykłe udoskonalanie
tekstu przez autora, część jednak to poprawki wymuszone przez instancje ze-
wnętrzne.
Pierwsze ślady usuniętej sceny wernisażowej znajdują się w kołonotatniku,
na stronie przedostatniej (60). Pojawia się tu charakterystyka towarzysza Ko-
złowa i fragment rozmowy pomiędzy nim, Fiodorenką i dziennikarzem The-
rym, a więc wszystkich uczestników dialogu, z nazwiskami już w ostatecznym
kształcie. Scena jest zapisana ciemniejszym (starszym) kolorem tuszu.
Czy uda się datować ten zapis? Karty 42–43 kołonotatnika stanowią szczelne
zapisy dziennikowe, datowane od 12 IV do 25 IV 1962 roku. Na tych samych
stronach, jaśniejszym kolorem tuszu zapiski późniejsze niemal o rok – ze stycz-
nia 1963, a potem 16 marca, godz. 12.30: „Skończyłem przed chwilą”. Zapełnione
gęstym pismem kartki 44–53 – uzupełnienia wersji maszynopisowej, datuje pi-
sarz na „18 IX 1962, Maisons-Laffitte” (karta 45) i „Obory, 17 I 1963” (karta 47).
Natomiast na stronie 59, pomiędzy krótkimi fragmentami Idzie skacząc po górach,
znajduje się mała notka poświęcona Miazdze, pod nagłówkiem: „Paris, 2 XII 62”,
zapis – „MIAZGA, tzw. materiały”. Kiedy więc powstał pomysł wprowadzenia
do utworu politycznie poprawnego dialogu? Datowanie sceny wydaje się o tyle
135
istotne, że pozwoli odpowiedzieć na pytanie czy jest ona „dolepiona” sztucz-
nie, na późnym etapie pracy (jeśli tak, to z jakich względów?), czy powstawała
integralnie, jako naturalne rozwinięcie pomysłu.
Ani w rękopisie, ani we wcześniejszej wersji maszynopisu sceny nie ma.
Pojawi się dopiero w późniejszej wersji maszynopisu, na kartach 140, 141, 142
(paginacja autora – 130, 131, 132). Zapis maszynowy uzupełniany jest tu odręcz-
nie przez pisarza; w tekście zaznaczam nawiasami. Przytoczmy usuniętą scenę
wernisażową w ostatniej znanej postaci:
136
Radzieckim cieszy się dużym szacunkiem, jako bojownik o pokój między
narodami.
– Jasne – powiada Fiodorenko. – My, ludzie radzieccy, panie Thery, miłujemy
pokój i pragniemy pokoju. Nam wojna nie jest potrzebna. Związek Radziecki
chce współzawodniczyć z kapitalizmem na arenie pokojowej i chce [w warun-
kach pokojowej koegzystencji] wykazać przewagę naszej naukowej teorii mark-
sistowsko-leninowskiej, przewagę gospodarki socjalistycznej i naszego ustroju.
Także przewagę naszej sztuki realizmu socjalistycznego nad wszelkimi abstrak-
cjonizmami i formalizmami burżuazyjnej ideologii.
– Sztuka Ortiza [według pana] także pod tą (sic!) klątwę podpada? – pyta
trochę zaczepnym tonem Thery.
Fiodorenko uśmiechnął się.
– Nie, panie Thery, pan się myli. My w Związku Radzieckim na nikogo
klątw nie rzucamy. [To już nie te czasy]. My tylko nazywamy rzeczy po imie-
niu. Antonio Ortiz, jak słusznie powiedział towarzysz Kozłow, istotnie cieszy
się w Związku Radzieckim wielkim szacunkiem, jako bojownik o pokój mię-
dzy narodami. [Cenimy jego postępowe deklaracje.] Ale to nie znaczy, żebyśmy
się bezkrytycznie odnosili do jego twórczości. My, ludzie [radzieccy] uważamy,
że prawdziwa przyjaźń polega na mówieniu szczerej prawdy. I my tę prawdę
śmiało [w oczy] mówimy, [czy to się komuś podoba, czy nie podoba.] Subiek-
tywna uczciwość artysta (sic!) nie jest dla nas, komunistów, kryterium wystar-
czającym. My powiadamy: dobrze, jesteś uczciwy i szczery, ale jaką obiektywną
wymowę posiada twoja uczciwość i szczerość? Co twoje dzieła dają masom lu-
dowym? Dopomagają im w walce o postęp i lepsze jutro? Jaki ładunek ideowy
zawierają twoje prace? W takim, jedynie słusznym podejściu, leży zagadnienie.
Czy nie tak stoi sprawa, towarzyszu Kozłow?
Wielki spec od energii jądrowej spojrzał na zegarek.
– Dwadzieścia po ósmej, [towarzyszu Fiodorenko]. – Zdaje się, że na pół do
dziewiątej mamy być w ambasadzie?
– Zdążymy – na to Fiodorenko – ale istotnie musimy jechać. Myślę, że jesz-
cze nieraz będziemy mieli okazję podyskutować. Niech pan na dłużej pojedzie
do Związku Radzieckiego, panie Thery. Wiele problemów i spraw ujrzy pan
wówczas w zupełnie nowym świetle.
137
dzięki temu przepuści liczne „podejrzane” fragmenty utworu (strategia „porce-
lanowego pieska”19). Motywy te nie wykluczają się wzajemnie.
Teczka opisana przez Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk
jako „Dokumentacja pozycji książkowych PIW 1963” w Archiwum Akt Nowych
figuruje pod numerem inwentarzowym I/768. Materiał dotyczący Idzie skacząc po
górach nie jest bardzo duży: dwie recenzje, kartka z poprawkami, krótka dyskusja
związana z akceptacją, ilość raczej standardowa.
Recenzja Stępkowskiego obejmuje dwie pełne karty formatu A4. Maszynopis
podpisany, niedatowany, na nim notatki odręczne z datą 29 VI 63. Projektowany
nakład powieści 10.000 (wpisane odręcznie, najprawdopodobniej później):
19 Zob. na ten temat: Daleka droga do książki. Doświadczenia pisarzy z cenzurą w NRD, red. E. Wie-
chert, H. Wiesner, tł. W. Król, w: Cenzura w Niemczech w XX wieku, op. cit., s. 349.
138
żywotności „starego capa”, Ortiza, przeżywającego swoją kolejną miłość, tym
razem tragicznie zakończoną? Sądzę, że wszystkim po trochu.
Ściśle zespoloną, podporządkowaną logicznie wynikającą z akcji warstwą
książki jest dziedzina erotyczno-seksualna. Jeśli chodzi o sposób ukazywania
tych spraw można tu dostrzec wyraźną analogię z twórczością Sartre’a („Drogi
wolności”, „Mur”) co przejawia się w dość naturalistycznych scenach „łóżko-
wych”, w bardzo dosadnym, nie uciekającym się do eufemizmów języku (przy-
kłady, s. 45, 67–68, 77, 8, 96, 138, 139, 172).
Jednocześnie w miłości Ortiz – Francoise, Piotr – Suzanne znajdujemy bar-
dzo subtelnie nakreślone, liryczne sceny utrzymane w poetyckim nastroju.
Nieco wulgarne są sceny „sedesowe” i język niektórych, szczególnie mło-
dych bohaterów tej książki.
Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z pornografią i nie zgłaszam za-
strzeżeń do tej dziedziny, mimo niewątpliwej śmiałości i drastyczności niektó-
rych scen.
W odróżnieniu od innych, znanych powieści czy opowiadań Andrzejew-
skiego, problematyka polityczna została tu zepchnięta na dalszy plan – metafo-
ryka tej książki ma niewiele wspólnego z polityką, chociaż kilkakrotnie w for-
mie dygresji porusza autor pewne sprawy, związane z „wielką polityką” (s. 5–6,
17, 34, 74, 95).
Książka niniejsza na pewno stanie się bestsellerem wydawniczym, ale nie
sądzę, by uznano ją za szczególnie odkrywczą i oryginalną. Mimo świetnego
warsztatu, kapitalnego zmysłu obserwacji i poczucia humoru znajdujących wy-
raz w książce, rzuca się w oczy zarówno wtórność formalna, jak i merytoryczna
i chyba nie jest to najlepsza z książek Andrzejewskiego.
Nie zgłaszając zastrzeżeń do całości uważam, że konieczne są drobne in-
gerencje. 1) Mimo, że Marek Kostka (nie ma wątpliwości, że chodzi o Hłaskę)
pokazany został przez autora jak „rozhisteryzowany kabotyn, pozujący na Staw-
rogina z „Biesów” Dostojewskiego (s. 165 do 173, 179–181, 73–75) to jednak zdo-
bywa pewną sympatię czytelnika za wykpienie znanego francuskiego historyka
sztuki i biografa. Uważam, że partie książki poświęcone Hłasce nie powinny
budzić zastrzeżeń, ale fragment, gdzie wygłasza on superlatywy „o naszym
Rządzie i Partii, którzy uwielbiają artystów, dają im pełną swobodę i dlatego
artyści w Polsce są szczęśliwi jak słowiki” jest nie do przyjęcia (169–170). Takie
sądy w ustach Hłaski są oczywistą kpiną.
2) Drobne sformułowania na s. 5, 6, 74 (Hłasko), 95, 163, 164.
139
i zajmuje jedną stronę formatu A5. Przytoczyć warto z niej jedynie nieco zaska-
kujący passus: „Jest to urocza powieść, styl jest przedziwny, zawiły a lekki”.
Prócz obu opinii teczka zawiera także maszynopis z wyszczególnieniem
fragmentów skreślonych z powieści. Jest to załącznik do pisma wysłanego
do GUKPPiW przez PIW 18 IX 1963 roku, w którym komunikuje się o drob-
nych zmianach dokonanych w korekcie powieści:
Na str. 45, w. 6 od dołu brzmi: „Mój drogi, na to Allard, tak zwany „byle
kto”, może mieć w najlepszym gatunku „co”, a poza tym...”
Na str. 138 skreślono w. 12 i 13 od dołu oraz połowę w. 4 od dołu, od słowa
„chciałem...”
Na str. 139 skreślono połowę w. 2 od góry od słów „i żeby...”
Na str. 185 skreślono w w. 10 o dołu zdanie od słów: „ Nie znam się...”
do końca akapitu oraz w w. 15 od dołu całe zdanie zaczynające się od słów:
„Pożerali go oczami...”
Na str. 188 w. 11 od góry brzmi obecnie: „byłby od tego, żeby mieć i dziew-
czynę, i chłopaka...”
Na str. 225 w. 1 od dołu brzmi: „...do siebie, że mi się chce.”
Na str. 226 w. 4 od góry skreślono zdanie, zaczynające się od słów: „Z wstrętu
do ciebie...”
Na str. 216 skreślono pierwszą połowę w. 1 od góry 21.
140
wskazuje na to, że to pomysł wczesny, zarzucony na wiele miesięcy, by z nie-
wiadomych powodów powrócić wiosną 1963. Sztuczność, niezgrabność wynika
zarówno z samej materii zjawiska (nowomowa), jak i z nieprzepracowania go
w wielu wersjach, pewnej surowości materiału.
Jakie mogły być przyczyny ostatecznej decyzji Andrzejewskiego – wprowa-
dzenia sceny, a potem, „łatwej” zgody na jej wycięcie? Odwołać chciałabym się
tu do pewnych kwestii związanych z wyrażającym się w dziele autentycznym
i pozorowanym zaangażowaniem autora.
Każdy tekst wydany w PRL-u traktujący o aktualnych wydarzeniach po-
litycznych i społecznych można postrzegać jako zaangażowany – przechodząc
przez sito cenzury, zyskiwał oficjalną aprobatę władz. Świadomie kwestię wy-
jaskrawiam, gdyż teksty mówiące o współczesności w sposób cenzuralny sytu-
ują się jako wypadkowa przystosowania i oporu. Andrzejewski nie potrafił się
chyba w Idzie skacząc po górach zdecydować na wybór strategii i zapragnął po-
łączyć obie. Wybrał dla fabuły kostium egzotyczny, napisał powieść o Francji
i paryskiej elicie, ale dołączył bohaterów polskich i w „słuszny” sposób naświe-
tlił stosunki między Rosją a Zachodem. Wiadomo, iż cenzura, za pośrednictwem
wydawnictw, naciskała na pisarzy, by – przynajmniej formalnie – akceptowali
marksistowski światopogląd, stąd częste sztuczne „wtręty” o Marksie, Stalinie23.
Czasem działała tu autocenzura i przedziwnie brzmiące fragmenty powstawały,
zanim zażądano ich wprost. Wydaje się, że w Idzie skacząc po górach mamy do czy-
nienia z tym drugim, trudniejszym do stwierdzenia i bardziej niebezpiecznym
przypadkiem. Michael Kienzle napisał:
141
W czerwcu 1963 roku Jarosław Iwaszkiewicz, jako redaktor naczelny „Twór-
czości”, przesyła do Andrzejewskiego list w spawie publikacji w piśmie Idzie
skacząc po górach. Jak wiadomo, ostatecznie do druku nie doszło, mimo wielokrot-
nych anonsów (od numeru 6 z 1962 roku, z przerwą na numer 7, aż do numeru 6
z 1963). Publikację zapowiadano więc na długo przed ostatecznym ukończeniem
tekstu. Sprawę owego niedoszłego druku w „Twórczości” już wzmiankowano,
ale skonfrontowanie ustaleń z materiałami urzędu cenzury rzuca na sprawę nowe
światło25.
Iwaszkiewicz ocenił Idzie skacząc po górach niezbyt wysoko, usilnie prosił,
a nawet – żądał zmian. 4 VI 1963 pisał do Andrzejewskiego:
Uważam, że wszystkie obscena, a to jest rzecz, której się obawiam dla Cie-
bie, dla książki i dla naszego pisma, są źle wkomponowane w tkankę bardzo
złożoną, subtelną i pajęczynowatą. (...) Oczywiście daleki jestem od jakichkol-
wiek potępień – ale po prostu pewne rzeczy mnie rażą. (...) Poza tym (pomijam
to oczywiście) jest to pretekst jak ulał dla nich26.
25 Na ten temat A. Synoradzka, op. cit.; J. Andrzejewski, J. Iwaszkiewicz, Listy, opr. A. Fiett,
Warszawa 1991, s. 119.
26 J. Andrzejewski, J. Iwaszkiewicz, op. cit., s. 117.
142
Andrzejewski nie chciał przystać na sugerowane cięcia – stwierdza Anna
Synoradzka. – W „Twórczości” powieść się nie ukazała. We wrześniu 1963 pi-
sarz prowadził rozmowy z wydawnictwem PIW. Tam jednak książka spotkała
się z podobnymi zastrzeżeniami. Ostatecznie autor zgodził się na złagodzenie
i uszczuplenie scen erotycznych27.
143
Nie rozumiem pana, mówi po cichu Rene, może pan mieć tylu chłopców
z najlepszego towarzystwa, ilu pan zechce, i sprowadza pan z ulicy takie byle
co. Mój drogi, na to Allard, [młody chłopak z dużym kutasem nigdy nie jest
byle kim,] a poza tym wiesz dobrze, że młodzi ludzie z dobrego towarzystwa
nudzą mnie przeważnie śmiertelnie (karta 50 i 51).
No! Mówi stara, gdy są już w jej sypialni, niech pan podejdzie, ależ bliżej!,
księżna d’ Uzerche pozwala, księżna lubi zuchwalców, bliżej!, no, na co cze-
kasz?, Gdzie jest ten Ortiz?, pyta młody półbóg, trochę oszołomiony sytuacją,
przepychem sypialni, a nade wszystko kłopotliwą bliskością tego historycznego
ciała, opiętego zbyt cienką i wiotką, szczególnie na szyi zjadliwie pomarszczoną
skórą, Głuptasie!, na to księżna głosem wibrującym w krtani, właśnie pod po-
wierzchnią tej ułomnej skóry, wisi za tobą, nie, potem go obejrzysz, teraz masz
przed sobą autentyk. Och, taki duży, silny i taki niezgrabny! Mocniej, o tak!, Pro-
szę zostawić, mamroce półbóg, Och, jaki wstydliwy muszę przecież zobaczyć,
jaki miły dary (lapsus calami – dar) niesiesz swojej pani. Och, prawdziwe bramy
raju, jaka cudowna gładkość ciepłej skóry i ta jurna szorstkość młodzieńczego
gąszczu, i młody, pełen obrzydzenia, daremnie próbuje przerwać tę inspekcję,
A cóż to takiego?, wykrzykuje nagle księżna, ta kluska, ten... flaczek, to się na-
zywa u pana męskością? Pan się ośmiela coś takiego mnie ofiarowywać? Pańskie
szczęście, że jesteśmy w XX-ym wieku. Małgorzata d’ Uzerche kazałaby pana
oćwiczyć i poszczuć psami. No, niech schowa swój skarb i zapnie się. Może pan
teraz obejrzyć Ortiza.
Z punktu widzenia rozwoju fabuły opis nic do powieści nie wnosi. Andrzejew-
ski nie pozostawia więc po nim żadnego śladu, choć całkowicie nie rezygnuje –
z postaci podstarzałej arystokratki i pozostawia kilka scen z jej udziałem. Przy-
wołanego fragmentu nie było ani we wcześniejszych wersjach rękopiśmiennych,
ani maszynopisowych. Na stronie 38 rękopisu, gdzie widnieje zapis pomysłu Sa-
lon księżnej d’Uzerche, pojawia się spis gości, tematów rozmów oraz krótki zarys
wypadków, ale także bez wzmiankowanego epizodu. Usunięta scena z księżną
wykwitła w toku pracy nad powieścią dość późno, stąd jej chropowatość, a na-
wet – niezamierzona śmieszność. Jej wykreślenie odbyło się bez jakiejkolwiek
szkody dla utworu.
W jednej ze scen wernisażowych pojawia się, znany z kontrowersyjnego
zachowania, amerykański pisarz. I tu także nie zawodzi swych rozmówców:
144
Widziałeś twarze tych kretynów dokoła? Pożerali go oczami jakby każdy
z nich i każda tylko marzyli, żeby mu zrobić minetę. Ruja potworów, stado
wygłodniałych onanistów i impotentów. Ortiz, to rozumiem, ale to Hiszpan,
ten ma jaja prawdziwego mężczyzny. Nie znam się na malarstwie, ale to jest
ktoś. Podejrzewam, że całe życie malował kutasem i spermą (karta 126).
145
Co ciekawe, uwagi Iwaszkiewicza nie pokrywają się z oficjalnymi zarzutami
„Ministerstwa Prawdy”. Cenzor Stępkowski pisze wprawdzie o „bardzo dosad-
nym języku”, ale nie wysuwa zarzutu propagowania obsceny: „Moim zdaniem
nie ma to nic wspólnego z pornografią i nie zgłaszam zastrzeżeń do tej dzie-
dziny”. Ponieważ wiadomo, że zmian takich jednak dokonano, najbardziej praw-
dopodobne wydają się dwa tłumaczenia. Albo ingerencje obyczajowe wprowa-
dziło wydawnictwo jeszcze przed przesłaniem powieści do kontroli (w krótkim
czasie między 4 a 12 VI) i cenzor czytał już wygładzoną (być może częściowo)
postać tekstu, albo „oczyszczono” tekst już w okresie po odesłaniu go z urzędu
do PIW-u. Zmieniając postać powieści posłużono się oczywiście sugestiami re-
daktora „Twórczości”.
Lista przesłana do urzędu przez PIW z września 1963 roku (nazwana „drob-
nymi zmianami w korekcie”) jest w rzeczywistości zestawieniem dokonanych in-
gerencji. Dotyczą one znów kwestii obyczajowych. Są tu raz jeszcze wymienione
sceny uznane za dosadne bądź przez Iwaszkiewicza, bądź przez cenzora.
W rozmowie Allarda z wiernym służącym zmianie ulega sygnalizowane
wcześniej zdanie: „Mój drogi, na to Allard, tak zwany »byle kto«, może mieć
w najlepszym gatunku »co«, a poza tym...”. Wulgaryzmy ze stron 138–139 do-
tyczą relacji Alain Piot – Suzanne. Na s. 138 skreślono wiersze 12 i 13 od dołu
oraz połowę wiersza 4 od dołu, od słowa „chciałem...”: [„w tym samym momen-
cie poczułem, że mi staje, nie chciałem, żeby mi stanął,”] chciałem powiedzieć;
[„chciałem się spuścić”], a na s. 139 skreślono połowę wiersza 2 od góry od słów
„i żeby...”: „Nie chciałem, żeby mnie zobaczyła nagim” [„i żeby zobaczyła że mi
stoi”]. Na s. 225 wiersz 1 od dołu ma brzmieć po korekcie „do siebie, że mi się
chce”, a na s. 226 w wierszu 4 od góry skreślono zdanie, zaczynające się od słów:
„Ze wstrętu do ciebie”. Obie te wypowiedzi Alaina zostały opisane wcześniej.
Kolejne punkty na cenzorskiej liście dotyczą wzmiankowanej już charakterystyki
Ortiza poczynionej przez amerykańskiego dramaturga: „Nie znam się... Pożerali
go oczami...”, zaś zmiana ze strony 188 wiersz 11 od góry dotyczy usunięcia
fragmentu [„żeby zerżnąć i dziewczynę i chłopaka”] zamienionego na „byłby od
tego, żeby mieć i dziewczynę, i chłopaka”. Dodatkową konfiskatą ze s. 216 oka-
zało się, po prostu, powtórzenie raz jeszcze sceny z „głosem z ludu” i usunięcie
połowy wersu [„Widzisz, że mi nie stoi”].
Mimo deklaracji zawartych w cenzorskich opiniach, że Idzie skacząc po gó-
rach nie ma wydźwięku pornograficznego, niejako równolegle toczyć się musiały
rozmowy tyczące kontrowersyjnych scen. Wszystkie wyszczególnione zdania do-
tyczą bowiem kwestii nieobyczajności. Nie można wykluczyć, że przekazywano
z Mysiej jakieś dyrektywy ustnie lub telefonicznie i zgodnie z nimi „ugrzecz-
niano” powieść. Przywoływane recenzje nie były więc podstawą prowadzonych
zmian, traktowane raczej jako formalna „podkładka”, a nie obowiązująca opinia.
Przypomina to sytuację z Bramami raju, gdzie z analizy porównawczej dokumen-
tów wynika, że recenzje negatywne dotyczące druku w „Argumentach” nie miały
146
wartości głosu decydującego o publikacji. Przywołana wyżej notatka przesądza
sprawę odpowiedzialności za ingerencje w obyczajową sferę powieści o Ortizie.
Zgodnie z prognostykiem redaktora „Twórczości”, iż „jest to pretekst dla nich
jak ulał”, to „Ministerstwo Prawdy” nie dopuściło do deprawowania socjalistycz-
nego społeczeństwa, mimo niewątpliwych trudności w przeredagowaniu tekstu
i niechętnej postawy pisarza wobec takiego postulatu.
W swojej opinii cenzor Stępkowski wysunął natomiast wprost inne ważkie
zarzuty wobec Idzie skacząc po górach. Wyłowił w dziele sceny z udziałem pol-
skiego pisarza Marka Kostki, co do którego „nie ma wątpliwości, że chodzi o Hła-
skę”. Urzędnik postuluje kilka zmian, które mają osłabić formułowane przez
bohatera opinie. Wycięciu mają także podlegać wypowiedzi związane z między-
narodową polityką. Ostatecznie zwierzchnik akceptuje pięć zmian.
Fragmenty wycięte podaję w nawiasach, wyrazy zamienione – pogrubionym
drukiem:
s. 5 także zjedliśmy chłopca na bezludnej ziemi [tajdze, ogryzaliśmy kości
przy czterdziestopniowym mrozie], szkoda że to nie wypadło w dzień jego
urodzin, bo YMCA podesłałaby może tort z dziewiętnastoma świeczkami (...)
s. 6 w maszynopisie: i tu i ówdzie milczące tłumy stały pod megafonami
zapowiadającymi ziemski raj; w druku: i tu i ówdzie gromadki ludzi stały pod
megafonami zapowiadającymi ziemski raj
s. 74 Nie lubię tego tortu, powiedział przybysz z Polski, odwracając się ple-
cami do kopuły Panteonu, [byłem w środku i to jasne, że realizm socjalistyczny
wcale nie narodził się za Stalina], słuchaj Henryk, on jest genialny, ten facet
s. 163 powtórzenie ze strony 6, w maszynopisie: i tu i ówdzie milczące tłumy
stały pod megafonami zapowiadającymi ziemski raj; w druku: i tu i ówdzie
gromadki ludzi stały pod megafonami zapowiadającymi ziemski raj
Na koniec warto zastanowić się nad pytaniem, które wynika z powyższych roz-
ważań: czy w ewentualnym nowym wydaniu Idzie skacząc po górach należałoby
powrócić do wersji zgodnej z intencją autora. Będąc przekonana o konieczno-
ści przywrócenia zdań uznanych za obsceniczne i drobnych ingerencji politycz-
nych, sprawy usuniętej sceny wernisażowej oraz słabej sceny z księżną d’Uzerche
nie potrafię rozstrzygnąć. Jedną kwestią jest bowiem prawda artystyczna tekstu,
a inną prawda jego twórcy.
147
2. Stanisław Lem pisarzem dla młodzieży?
Wywiad i atomy
148
w dolinie Tennesee w Stanach Zjednoczonych stanowi kompleks podziemnych
fabryk, uzbrojonych w najnowocześniejsze urządzenia techniczne. Opis tych cu-
dów techniki i fabrykacji bomby atomowej najprawdopodobniej fikcyjny, po-
siada jednak wszystkie cechy rzeczywistości wskutek plastycznego i sugestyw-
nego podania go przez autora. Na tle powyższego opisu czytelnika oszałamia
wizja olbrzymich możliwości Ameryki. „Człowiek z Hiroshimy” jest to – mro-
żący krew w żyłach – opis skutków działania bomby atomowej. I jak poprzednio
na tle tego opisu uwypukla się bardzo silnie potęga militarna Ameryki, która
dysponuje taką bronią. W czasach, gdy coraz wyraźniej zarysowują się dwa
obozy polityczne, jedne mających za swój ośrodek Związek Radziecki, a drugi
– Amerykę, przedstawienie możliwości i siły militarnej tej ostatniej jest nie na
miejscu i nie na czasie. Dlatego proponuję nie udzielenie zezwolenia na druko-
wanie dwóch ostatnich opowiadań.
Na karcie 139 jest także, wpisana ołówkiem, adnotacja zwierzchnika: „Nie udzie-
lić zezwolenia”, i data – 4 V 1949; na czerwono podkreślono też formułę na
druczku: „nie udzielić zezwolenia”.
Potwierdzenie faktu zgłoszenia i zakazu druku książki Lema Wywiad i atomy
przynosi materiał odnaleziony w teczkach „Sprawozdania opisowe Wydziału Ba-
dania Ruchu Wydawniczego” z roku 1949–1950. W teczce nr 4/1 (sygnatura I/77)
pod datą: maj 1949, znajduje się informacja, że w dziale wydawnictw prywat-
nych nie udzielono zgody na druk 9 pozycji, w tym powieści (sic!) Stanisława
Lema Wywiad i atomy. Króciutka recenzja głosi: „Książka sensacyjno-szpiegow-
ska bez żadnej wartości literackiej. Autor popularyzuje Anglię czasów wojny,
jako doskonale pracujący aparat antyniemiecki”.
Obie opinie – zbieżne w wątpliwościach co do wymowy politycznej opo-
wiadań – są pisane zgodnie z zaostrzającym się kursem kontroli literatury.
Z bogatego stanu badań nad twórczością Lema niewielka tylko liczba prac
dotyczy jego opowiadań młodzieńczych. Drukowane począwszy od roku 1946 na
łamach „Żołnierza Polskiego”, „Kuźnicy”, „Odry”, „Tygodnika Powszechnego”
i „Co Tydzień Powieść”, są traktowane przez badaczy – a także przez samego au-
149
tora – raczej jako wstęp, często nieudany, przygotowanie do późniejszej, poważ-
niejszej działalności artystycznej. Za kres epoki juweniliów uznaje się rok 1948,
gdy we wrześniu kończy pisarz Szpital Przemienienia – powieść dojrzałą i zna-
mionującą narracyjny talent.
Najpełniejszy opis wczesnych opowiadań Lema przynosi rozdział pracy An-
drzeja Wójcika Wizjonerzy i szarlatani28. Krytyk przywołuje kilkanaście tekstów,
analizuje je i wskazuje ich miejsce na tle późniejszej twórczości tego autora. Dzieli
opowiadania na te, o tematyce wojennej i okupacyjnej: Haupsturmführer Koestnitz,
Placówka, Nowy, D-Day, Spotkanie w Kołobrzegu oraz te z elementami fantastyki:
Obcy, Dzieje jednego odkrycia, V nad Londynem, Miasto atomowe, Człowiek z Hiro-
shimy, Plan Anti-V, Koniec świata o ósmej, Trust Twoich Marzeń, Historia o wysokim
napięciu. Choć to wykaz bogaty, zauważyć należy, że nie obejmuje wszystkich
opowiadań napisanych przez Lema w latach 1946–1948.
Wójcik ocenia jego wczesny dorobek surowo:
150
łamach „Kuźnicy”, „Żołnierza Polskiego” i „Co Tydzień Powieść”: „Haupsturm-
führer Koestnitz”, „Placówka”, „KW – 1”, „D-Day”, „Spotkanie w Kołobrzegu”.
Zbiorcze spojrzenie ujawnia jedną podstawową cechę tych tekstów – przeniesie-
nie uwagi z planu ludzkiego na technologiczny. Autor skoncentrował tu bowiem
całą swoją uwagę na funkcjonowaniu sprzętu technicznego oraz opisach jego
parametrów technicznych. Poza obrazami batalistycznymi zabrakło tu miejsca
dla człowieka i polityczno-socjalnej rzeczywistości 32.
Dalej Bereś analizuje cztery opowiadania – Plan Anti-V, Miasto atomowe, Koniec
świata o ósmej, Trust Moich (sic!) Marzeń – i jakkolwiek uznaje je za „zgrabne”,
to podkreśla przede wszystkim ideologiczność i uwikłanie w propagowanie sys-
temu: „(...) charakterystyczną cechą wczesnej twórczości Lema jest jej rosnąca,
w miarę zbliżania się do końca lat czterdziestych, ideologizacja, upolitycznia-
nie się, (...)”33.
Krótko wzmiankuje o młodzieńczych opowiadaniach Antoni Smuszkiewicz:
32 Ibidem, s. 64.
33 Ibidem, s. 65.
34 A. Smuszkiewicz, Stanisław Lem, Poznań 1995, s. 14.
35 J. Jarzębski, Golem z Marsa, w: Stanisław Lem, Człowiek z Marsa, Warszawa 1994, s. 130–143.
36 M. Oramus, Wojna, szpiedzy i atom, w: idem, Bogowie Lema, Warszawa 2006, s. 213–216.
151
ciech Orliński zwraca uwagę na pokrewieństwo opowiadań z prozą typu pulp
fiction37.
O swoich juweniliach wypowiada się w wywiadach i sam autor. W rozmo-
wach, które przeprowadził z nim Stanisław Bereś (1987), wspomina tylko jedno
opowiadanie:
37 W. Orliński, Zaginione opowieści, w: idem, Co to są sepulki? Wszystko o Lemie, Kraków 2007, s. 267.
38 S. Bereś, Rozmowy ze Stanisławem Lemem, Kraków 1987, s. 16.
39 Tako rzecze... Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków 2002, s. 53.
40 Świat na krawędzi. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski, Kraków 2000.
152
Od roku 2005 młodzieńcze opowiadania Lema funkcjonują w postaci książ-
kowej, jako ostatni tom Dzieł zebranych, zatytułowany Lata czterdzieste. Dyktanda;
zyskały więc w końcu aprobatę autora, który zgodził się na ich wydanie. Tom
mieści 13 opowiadań (dwa to fragmenty Czasu nieutraconego), 12 wierszy pu-
blikowanych wcześniej w „Tygodniku Powszechnym” oraz żartobliwe dyktanda
stworzone przez autora Solaris w 1970 roku. Książka zawiera opowiadania: V nad
Londynem, Plan Anti – V, D – Day, KW – 1, Obcy, Miasto atomowe, Człowiek z Hiro-
shimy, Koniec świata o ósmej, Trust Twoich Marzeń, Historia o wysokim napięciu, Dzieje
jednego odkrycia. Prócz opowiadań do tomu weszły teksty: Operation Reinhard
(napisany w 1949 roku) oraz Dyżur doktora Trzynieckiego (napisany w 1950 roku),
fragmenty niedrukowanych w całości po roku 1955, drugiej i trzeciej części Czasu
nieutraconego.
W posłowiu do tego tomu, zatytułowanym Początki, redaktor Dzieł, Jerzy
Jarzębski napisał:
Takiej jak ta książki jeszcze Lemowi w Polsce nie wydano. Zawiera ona pod
jedną okładką utwory, od których właściwie zaczynała się kariera pisarska au-
tora (...) Opowieści Lema drukowała prasa nader różnorodnej orientacji – od
„Tygodnika Powszechnego” do „Żołnierza Polskiego”. Nigdy dotychczas w Pol-
sce nie zebrano ich w jednym tomie, choć stało się to już przed laty w Niem-
czech41.
Nie pojawia się tutaj informacja o planowanym w roku 1949 druku sześciu opo-
wiadań.
Ustalenia Jerzego Jarzębskiego, podobnie jak wcześniejsze rozważania An-
drzeja Wójcika, dotyczą wszystkich młodzieńczych opowiadań, także i tych, które
nie miały wejść do zbioru Wywiad i atomy. Badacz podkreśla więc obecność wąt-
ków heroicznych, martyrologicznych, związanych z zagładą Żydów oraz nad-
rzędność tematyki wojennej. Pisze: „Wojna w latach czterdziestych była najbar-
dziej poruszającym tematem, żaden inny nie mógł z nią rywalizować i dopiero
nadzorcom literatury z lat stalinizmu udało się – nie bez trudu – odsunąć ją,
jako temat niebezpieczny politycznie, na dalszy plan”42.
Jako pierwszy ocenia te utwory zdecydowanie pozytywnie:
41 J. Jarzębski, Początki. Posłowie do: S. Lem, Lata czterdzieste. Dyktanda, Kraków 2005, s. 408.
42 Ibidem, s. 409.
43 Ibidem, s. 410.
153
Niektóre z przywołanych wyżej opinii badawczych nie wytrzymują, w moim
przekonaniu, konfrontacji z tekstami Lema. Zdaje się, że na negatywnej ich recep-
cji zaważyła głównie opinia samego autora, a także porównanie ze znacznie do-
skonalszymi tekstami późniejszymi. W wielu opowieściach istotnie wyraźna jest
fascynacja zachodnim światem (zarzuty Wójcika), która wynikała najprawdopo-
dobniej, z jednej strony z zainteresowania rozwiniętymi technologiami, z drugiej
zaś z porównania z ubożuchną polską rzeczywistością. Na przykład rozbudo-
wane opisy samochodów znamionują – jak się wydaje – tęsknotę młodego twórcy
za światem technicznego postępu, dostatku i perspektyw na przyszłość. Podobne
„uwielbienie” dla samochodów odnaleźć można i w wierszach Andrzeja Bursy
z podobnego okresu. Oto przykładowy, poetycki nieco, opis z opowiadania Czło-
wiek z Hiroshimy:
W latach 1946–1948 światem postępu mogła być jeszcze Anglia i Stany Zjedno-
czone, od Astronautów musi to już być bliżej niezidentyfikowany komunistycz-
ny ład.
Trudno zgodzić się także z opinią Beresia, który pisał o przewadze planu
technologicznego nad ludzkim. Przykład opowiadania Placówka, w którym ży-
dowska dziewczyna tkwi na swoim „posterunku” przy drzwiach szafy kryjącej
kilkanaście osób, pokazuje umiejętność zarysowania w bardzo krótkiej narra-
cji wielu odcieni ludzkiego dramatu – lęku, poświęcenia i wzniosłości45. Nie
odczuwa się jednak dominanty technologicznej i w utworach, gdzie osiągnięcia
techniczne są ważnym składnikiem fabularnym. W opowiadaniu Obcy skonstruo-
wane przez młodego chłopca perpetuum mobile wydaje się raczej sposobem na po-
kazanie kwestii obojętności losu, który dławi istnienie genialne tak samo, jak i to
najpowszedniejsze. Plan technologiczny okazuje się ważny na równi z planem
ludzkim – ale najbardziej chyba zajmuje Lema ich zetknięcie.
Przychylić chciałabym się natomiast do opinii edytora Dzieł zebranych, że
opowiadania są dobrze napisane, bez logicznych błędów, powtórzeń; wśród nich
lepsze (Miasto atomowe, Człowiek z Hiroshimy) towarzyszą gorszym (KW – 1). Czy
da się podtrzymać najprostszy podział tych opowiadań na teksty realistyczne
i fantastycznonaukowe? Raczej tak, przy czym powiedzieć należy, że opisane
154
elementy utopii technologicznej – śmiercionośne promienie, substancja zapala-
jąca materię, kamera, dzięki której można oglądać na żywo wybuch bomby ato-
mowej, nowoczesne metody zwalczania nowotworów – nieznacznie wykraczają
poza istniejące rozwiązania. Wzbogacają znany świat, ale nie są wobec niego
kontrpropozycją.
W kilku wypowiedziach krytycznych pojawiły się sądy o istnieniu w ju-
weniliach treści, które rozwinie Lem w dalszej twórczości. Z pewnością można
wyśledzić konkretne rozwiązania fabularne, uderzające podobieństwem do sy-
tuacji opisanych później. Ważniejsze wydają mi się jednak zbieżności na planie
ogólnym. W najwcześniejszych opowiadaniach występują wszystkie te elementy,
które badacze uznają za najbardziej charakterystyczne dla całokształtu dzieła
Stanisława Lema46. Można więc odnaleźć:
– zamkniętą przestrzeń – laboratorium, mieszkanie szalonego naukowca, fa-
brykę produkującą najtajniejszą broń;
– typowe postacie – ideowych fachowców, naukowców ogarniętych pasją two-
rzenia, fanatycznych szpiegów;
– kierujący losami przypadek;
– opisy zaawansowanych technologii.
Niedoszłe wydanie z roku 1949 oraz wydanie z roku 2005 powtarzają ten
sam układ opowiadań, czyli Wywiad i atomy – Odwet, V nad Londynem, Plan
– Anti – V, D-Day, Miasto atomowe, Człowiek z Hiroshimy. W Dziełach zebranych
opowiadań jest znacznie więcej, ale – z wyjątkiem Odwetu, który w wyborze
Jarzębskiego się nie pojawia (nie udało mi się odnaleźć tego tekstu w prawdo-
podobnych jako miejsce publikacji czasopismach z lat 1945–1949, być może nie
był ogłaszany wcześniej drukiem) – występują w takiej samej, jak w Wywiadzie
chronologii. Edytor w posłowiu napisał:
155
z nielicznymi elementami fantastycznymi, opowieść o drugiej wojnie światowej,
z wyraźnymi odniesieniami czasowymi:
Człowiek z Marsa
Ustalenie czy Człowiek z Marsa był jako praca zwarta zgłaszany do Głównego
Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk okazało się, wobec uszczerbków
w kompletności materiałów, niemożliwe. Cenne informacje przyniosły jednak
inne zespoły archiwalne.
W aktach Ministerstwa Kultury i Sztuki, obejmujących rok 1949, znajdują się
cztery teczki z recenzjami zgłoszonych do wydania tekstów. Trzeba zaznaczyć, że
zależności między Ministerstwem a GUKPPiW były bardzo złożone. Najprościej
48 Ibidem, s. 409.
* Podrozdział ten opublikowałam – w zmienionej formie – jako artykuł, zob.: K. Budrowska,
„Wywiad i atomy”. O niepublikowanym zbiorze opowiadań Stanisława Lema, „Pamiętnik Literacki” 2008
z. 2, s. 191–198.
156
rzecz ujmując, do Ministerstwa trafiały teksty zapowiadające kłopoty; wydawnic-
twa „asekurowały się”, zwracając po opinię do Ministerstwa w sprawie pozycji
kontrowersyjnych; w razie odmowy, nie wysyłano już tekstów do GUKPPiW
i nie narażano na koszty. Opinie sporządzane w Departamencie Twórczości Ar-
tystycznej cechuje nieco wyższy poziom intelektualny i językowy, niż te pisane
w urzędzie cenzury. Ale i tu często nie uniknięto nowomowy. Wykorzystywano
też zupełnie inne formularze, z wyszczególnionymi punktami – pytaniami, na
które streszczenie powinno odpowiedzieć. Wszystkie zachowane recenzje spo-
rządzono na maszynie do pisania i bardzo sowicie wynagrodzono – kwoty na-
liczano za każdą stronę opisu, a zależały one od stopnia trudności czytanego
tekstu. Z prośbą o opinię mogli zgłaszać się do Ministerstwa i autorzy, i wydaw-
nictwa, i placówki urzędu kontroli. Jak było w wypadku powieści Lema? Tu na
ostateczne ustalenia pozwoliły dokumenty z jeszcze innego zasobu – spuścizny
po wydawnictwie Gebethner i Wolff49.
Ministerialne teczki mieszczą przede wszystkim opisy literatury dziecięcej
i młodzieżowej. Tak zakwalifikowano i zgłoszoną w październiku 1949 roku
przez wydawnictwo Gebethner i Wolff niewielką (108 stron) powieść Stanisława
Lema Areanthropos. Zwrócić warto tu uwagę na charakterystyczną zmianę tytułu.
Powieść o Obcym, drukowaną w „Nowym Świecie Przygód” w 1946 roku nazwał
Lem w sposób prosty, a jednocześnie – zgodnie z profilem pisma – sensacyjny.
Uczenie brzmiący Areanthropos (tak nazywali przybysza inni bohaterowie tekstu)
miał, być może, podnieść rangę utworu, wydawanego już nie w „czytadle” dla
niewykształconego odbiorcy, ale w szacownej postaci książkowej. Nowy tytuł
pochodzi na pewno od autora, na co wskazuje list z wydawnictwa datowany
na 25 IX 1948 roku:
Szanowny Panie!
Z wielkim zainteresowaniem przeczytaliśmy rękopis Szanownego Pana
pt. „Kula czasu” i „Areanthropos”.
Jeden z nich „Areanthroposa” chcielibyśmy umieścić w naszym planie wy-
dawniczym na rok 1949. Żałujemy bardzo, że nie uda nam się uwzględnić w pla-
nie również drugiej pracy Szanownego Pana „Kula czasu” – ze względu jednak
na zobowiązania w stosunku do innych autorów, musimy wydatnie ograniczyć
wprowadzanie nowych pozycji.
Po uzyskaniu zatwierdzenia naszego planu wydawniczego przez władze
państwowe, pozwolimy sobie zwrócić się do ponownie do Szanownego Pana
i przesłać Mu projekt umowy.
Jednocześnie zapytujemy, czy nie zechciałby Szanowny Pan złożyć nam do
przejrzenia innych swoich rękopisów, gdyż słyszeliśmy, że posiada Szanowny
Pan kilka gotowych prac. Bylibyśmy wdzięczni, gdyby Szanowny Pan zechciał
w tej sprawie skomunikować się z p. dr Słapą lub w razie jego nieobecności
z p. red. Olchowiczem.
157
Prosimy przy sposobności o wiadomość, czy odesłać Szanownemu Panu
rękopis pt. „Kula czasu”, czy też będąc w Warszawie, zechce Szanowny Pan
osobiście go odebrać.
Oczekując łaskawych wiadomości od Szanownego Pana łączymy wyrazy
prawdziwego poważania50.
Nie wiadomo, czy zachęcony Lem przesłał i inne swe prace (w wywiadzie stwier-
dził, że zgłosił Szpital Przemienienia); sprawa Kuli czasu też wydaje się bardzo
intrygująca i czeka na swojego badacza. Na pewno jednak można stwierdzić, że
zainteresowane Areanthroposem wydawnictwo postanowiło przesłać go do oceny.
Na podstawie analizowanych dokumentów nie udało się natomiast ustalić, ja-
kie były zależności pomiędzy obiema postaciami tekstu – drukiem z 1946 roku
i wersją zgłoszoną do Gebethnera i Wolffa w 1948 roku. Być może odpowiedź
przyniosłyby badania nad archiwum pisarza.
Pierwszą recenzję ministerialną, podpisaną nieczytelnie 27 X 1949, cytuję
w całości:
158
Zdaniem sprawozdawcy ten niezupełnie umotywowany koloryt pesymi-
styczny dużo psuje. Autor nie musiał z tego „potwora” robić potwora, mógł
rozbudować jego strony dodatnie (jak częściowo zaznaczył), a dramatyczną
walkę o jego istnienie przenieść raczej w dziedzinę ideologicznych starć między
ludźmi. – Ale to wszystko jest do poprawienia.
Byłoby także wskazane, by powieść nie miała kolorytu „amerykańskiego”,
gdyż fabuła może być równie dobrze umieszczona w innych krajach, a nawet
w Polsce.
Niezależnie od tych uwag, uważam, że powieść Lema – po pewnych prze-
róbkach – byłaby wartościowym wkładem do literatury przeznaczonej dla star-
szej młodzieży (a poniekąd i dla osób dorosłych).
Dla jakiego kręgu czytelników książka nadaje się: „dla inteligentów i młodzieży
o wykształceniu matematyczno-przyrodniczym”.
159
Uzasadnienie wniosku końcowego: „Książka ideologicznie niezbyt warto-
ściowa, artystycznie niefrapująca, wymagająca od czytelnika dużego przygoto-
wania fachowego. Nie zasługuje na publikację”51.
I tu widnieje odręczna opinia zwierzchnika – „Negatywnie”. W recenzji
uwyraźnia się ton dydaktyczny: podkreśla błędy ideologiczne tekstu – eskapizm
i zbyt blade potępienie amerykańskiego kapitalizmu. Neguje się także jego war-
tość artystyczną. Helena Wielowieyska nie ma co do Człowieka z Marsa żadnych
wątpliwości – utwór nic sobą nie reprezentuje. Możliwe, że ta opinia – a podobne
przypadki w toku badań nad spuścizną cenzury zostały ujawnione – pisana była
pro forma, już po decyzji kierownictwa o niedopuszczeniu do druku powieści.
Nowe światło rzucają na sprawę listy wysłane z oddziału krakowskiego wy-
dawnictwa Gebethner i Wolff do oddziału warszawskiego, który był najwyraźniej
odpowiedzialny za kontakty z Ministerstwem. Listy poprzedzają chronologicznie
cytowane opinie recenzentów, co wskazywałoby na albo na luki w dokumentach,
albo na (równie prawdopodobne) wcześniejsze ustalenia ustne. Wynika bowiem
z niego jednoznacznie, że Lem poprawki do powieści już wcześniej wprowadził.
List datowany na 3 VIII 1949 roku:
Nie ma, niestety, żadnej zapisanej motywacji odmowy druku i nie wiadomo, czy
wpłynęły na nią wyłącznie treści utworu, czy może także źle notowane jesienią
1949 roku prywatne wydawnictwo. Nie wiadomo też, czy urzędnicy czytali tekst
poprawiany, czy nie i jaki był zakres owych zmian.
51 AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Wydawniczy, sygn. 705, brak
paginacji.
52 IBL PAN, Gebethner i Wolff, sygn. 204/4, k. 166.
53 IBL PAN, Gebethner i Wolff, sygn. 204/4, k. 177.
160
Warto natomiast podkreślić odczytanie dzieła jako przeznaczonego dla star-
szej młodzieży i wpisanie go w nurt vernowski. Taka tradycja odbierania wcze-
snych powieści Stanisława Lema okaże się bardzo trwała; być może do jej sukcesu
przyczynili się urzędnicy Ministerstwa Kultury i Sztuki. W drugim streszczeniu,
podobnie jak w pierwszym, jako potencjalny odbiorca podana jest młodzież,
a ściślej – „młodzież o wykształceniu matematyczno-przyrodniczym”. To tłuma-
czy, z jednej strony skierowanie tekstu do przeczytania w Departamencie Twór-
czości Artystycznej, z drugiej zaś utrwala opinię Stanisława Lema jako jeszcze
jednego pisarza pracującego na potrzeby czytelnika naiwnego. Już wkrótce się
okaże, że zaszufladkowanie takie to nie tyle przekleństwo, co szansa.
Losy wydawnicze powieści o groźnym Marsjaninie potoczyły się dla utworu
niełaskawie. Przez wiele lat niewydawany w Polsce doczekał się książkowego
pierwodruku w roku 1994, w Niezależnej Oficynie Wydawniczej Nowa, raz jesz-
cze w Dziełach zebranych jako jeden z 33 tomów opracowanych przez Jerzego
Jarzębskiego. Podstawą wydania była wersja z „Nowego Świata Przygód”. W no-
tach edytorskich do obu wydań brakuje wzmianek o inicjatywie oficyny Gebe-
thner i Wollf, nie sygnalizował też faktu nigdy i Stanisław Lem.
I ten młodzieńczy tekst chciał jednak pisarz wydać w postaci nieperiodycz-
nej, ale stanęły temu naprzeciw – podobnie jak w przypadku Wywiadu i atomów
– ograniczenia organów kontrolujących.
Szpital Przemienienia
54 Współcześni polscy pisarze i badacze literatury. Słownik biobibliograficzny, opr. J. Czachowska, A. Sza-
łagan, t. 5, Warszawa 1994, s. 45.
161
i dopisuje nieplanowane wcześniej, bardziej „poprawne politycznie” części II i III.
Trylogia Czas nieutracony ukazuje się nakładem Wydawnictwa Literackiego na fali
„odwilży” w 1955 roku, a więc dopiero w 7 lat po powstaniu części I, od razu
jako dzieło anachroniczne. Ewa Szczepkowska napisała:
162
brzmi też tytuł części III – Powrót z wysp. Kiedy i z czyjej inicjatywy zmieniono
obie nazwy, z przeanalizowanych dokumentów nie wynika. Oficyna postuluje
spory nakład, 10 000 egzemplarzy, co nie dziwi, w związku z bardzo pochleb-
nymi opiniami cenzorów. Ale jest to wszak, w dużej mierze, dzieło napisane
na zamówienie.
Pierwszą recenzję podpisuje 28 V 1955 roku A. Lisiecka. Opinia zajmuje
cztery strony maszynopisu, nie ma na niej żadnej adnotacji zwierzchnika. Cytuję
obszerne fragmenty, omijając partie streszczające utwór:
Lem nie zawsze stawia „kropkę nad „i”, pewne problemy pozostawia
otwarte – do rozstrzygnięcia czytelnikowi. (...) Powieść Lema odznacza się dużą
umiejętnością prowadzenia akcji, dobrym stylem i efektownymi, często zaskaku-
jącymi zwrotami i skojarzeniami oraz świetną znajomością niektórych arkanów
zawodu lekarskiego. Np. niezwykle sugestywnie opisuje on różne objawy cho-
robowe czy trudne operacje. Wyłączywszy przydługie i zawiłe dyskusje filozo-
ficzne, zwłaszcza w tomie I (tyrady Sekułowskiego) książkę czyta się z zapartym
tchem, niektóre sceny są naprawdę wstrząsające.
Autor używa w powieści określenia „Niemcy” w odniesieniu do okupantów
hitlerowskich. Można to wytłumaczyć tym, iż w środowisku, które opisuje autor
używano w czasie okupacji tego określenia.
W tomie I Lem pisze o brygadach ukraińskich na służbie hitlerowskiej, które
dokonały likwidacji szpitala dla umysłowo chorych w Bierzyńcu. Kwestia ukra-
ińskich faszystów powtarza się w tomie II i w tomie III. Ponieważ sprawa ukra-
ińska w czasie II wojny światowej jest wśród części społeczeństwa mało znana,
może byłoby dobrze dać pod tekstem wyjaśnienie, które wyjaśniłoby kwestię.
Zastrzeżenia gospodarcze – umiejscowienie podstacji (...) i umiejscowienie
i moc elektrowni w Rafałówce. – do decyzji W.S.
163
W II tomie na str. 172 kapitan Zawojski, wróg rewolucji, który był świadkiem
wypadków rewolucyjnych w Ufie w r. 1917, opowiada, iż „we wsiach okolicz-
nych zdarzały się podówczas wypadki ludożerstwa”. Nie wiem, czy takie słowa,
nawet w ustach wroga są dopuszczalne.
W tomie II autor wspomina o werbowaniu jeńców radzieckich do We-
rmachtu (zmuszano ich głodem). Nie znam tej sprawy i nie wiem, czy może
ona budzić zastrzeżenia.
Poza tymi drobnymi zastrzeżeniami całość zastrzeżeń nie budzi 57.
164
Na przykładzie Stefana autor ukazał człowieka przechodzącego ideolo-
giczną ewolucję, której tom ostatni jest trzecim z kolei etapem. Stefan po we-
wnętrznej walce staje wyraźnie po naszej stronie, z zaufaniem idzie do partii ze
wszystkimi bolączkami, zajmuje partyjne stanowisko, chociaż sam nie jest par-
tyjny, cieszy się widokiem Mariensztatu i Trasy W-Z, kocha się przelotnie jak
przystało na bohatera powieści i odnajduje wreszcie prawdziwą miłość, która
może doprowadzić do małżeństwa. Są na to widoki. Najlepszym osiągnięciem
III tomu jest bez wątpienia ukazanie sylwetki Stefana jako bohatera, który z po-
tomka eksdziedzica stał się nowym człowiekiem kochającym siebie i drugich,
człowieka, który nie mieści się jeszcze w ramach ideologii marksistowskiej, ale
w tomie następnym sam poprosiłby o przyjęcie do partii. W tym tomie to byłoby
przedwczesne. (...) Partia w ostatnim tomie trzyma już rękę na pulsie życia. (...)
Tom trzeci jest bez wątpienia najlepszym. Gdyż traktuje o procesie, w którym
uczestniczymy, procesie przyjemnym, tak że nawet najcięższa operacja poro-
dowa w przeciwieństwie do tomu drugiego, nie jest odrażająca, gdyż łączy się
z ogólnym optymistycznym nastrojem.
I konkluzja:
Jeśli chodzi o całość, to trzeba uznać ją za duże osiągnięcie St. Lema, który
pokazał, że czuje się pewny nie tylko w przestworzach międzyplanetarnych
(„Obłok Magellana”), ale także potrafi pewnie chodzić po ziemi i ukazywać lu-
dzi jak najbardziej współczesnych. Trylogia jest naprawdę dobra, a może nawet
lepsza od „Polskiej jesieni”, gdyż oprócz pokazania zmian zachodzących w czło-
wieku zmusza czytelnika do intensywnego myślenia, oddziaływa na niego prze-
konywającym nastrojem, który wzrusza i na długo pozostaje w pamięci.
Powieść posiada ponadto całą masę momentów humorystycznych, które au-
tor umiejętnie dawkuje do każdego rozdziału, momentów, które czasami są
może za poważne, żeby się z nich śmiać, ale czyni się to odruchowo. (...) Te
właśnie momenty sprawiają, że sytuacje drażliwe i przyjemne wzajemnie się
wyrównują, że ostatecznie wrażenie po przeczytaniu powieści jest przyjemne.
Jako ingerencję należy potraktować jedno zbyt drastyczne zdanie z tomu II
na str. 172, w którym autor opowiadając o losach ludzi ideologicznie nam ob-
cych, stwierdza w pewnym momencie, że w Rosji za Rewolucji Październiko-
wej podczas głodu zdarzały się „wypadki ludożerstwa”. Podkreślanie takich
drastycznych wypadków oficjalnie nie ogłoszonych i nie sprawdzonych byłoby
szkodliwe58.
58 AAN, GUKPPiW, I/395, teczka 32/12, k. 63–70 (nieprecyzyjna paginacja w obrębie teczki).
165
Po pierwsze, urzędnicy kontroli czytają utwór jako jeden z nurtu „rozrachun-
ków inteligenckich”, podkreślając niekonsekwencje postawy Stefana. Prawdopo-
dobne jest, że dążono do wytuszowania owych nieścisłości. Walka ideowa boha-
tera, trudna dlań jeszcze w Szpitalu Przemienienia, w tomach drugim, a zwłaszcza
trzecim, przynosi przełom i opowiedzenie się po stronie komunizmu. Szczegól-
nie smakowitym domniemaniem cenzora jest wstąpienie Trzynieckiego do partii,
prawdopodobne już wkrótce, bo w tomie czwartym.
Zgodnie podkreśla się w opiniach sporną kwestię ideowej neutralności, obcej
i wrogiej „nowej wierze”. Podejrzanie wypadają też przydługie i zawiłe tyrady
filozoficzne z tomu pierwszego. Prawdopodobne wydaje się, że już i tak je skró-
cono, rozmywając tekstologiczne związki z Czarodziejską górą.
Za „słuszną”, z kolei uznaje się zawartość tomów drugiego i trzeciego: opis
dni powszednich okupacji, a zwłaszcza zaprezentowanie rozwarstwienia spo-
łecznego i różnorodnych postaw wobec Niemców. „Tom trzeci jest bez wątpienia
najlepszym” – stwierdza autorytatywnie urzędnik GUKPPiW. Dopiero straszliwe
przeżycia wojenne (obóz koncentracyjny) i przyłączenie się doktora Trzyniec-
kiego do odbudowy, usprawiedliwiają w jego oczach istnienie inteligenckiego
głównego bohatera w powieści wydanej w 1955 roku.
W pracy o odmianach prozy politycznej Stanisław Gawliński napisał:
Droga jaką przebywa Szpital Przemienia zdaje się wieść właśnie po takiej cienkiej
linii. Od rewizji postawy własnej i przyjęcia za nią pełniej odpowiedzialności, do
krytyki okoliczności zewnętrznych i przerzucenia nań części rozterek sumienia.
Nowe światło na okoliczności wydania Czasu nieutraconego rzuca recenzja
wtórna sporządzona przez towarzysza Trębickiego 7 I 1956 roku. Cenzor za-
znacza, że książka, czekając na możność wydania, leżała w wydawnictwie 5 lat
i uznaje sytuację taką za niedopuszczalną. Nota jest długa, zajmuje siedem stron,
pismo miejscami nieczytelne. Cytuję w bardzo obszernych fragmentach:
166
czy też odsunąć tak wartościową jednostkę od pierwszej linii walczących, od
bezpośredniego niebezpieczeństwa...
Wreszcie gdy groszoróbczy chirurg stosuje* błędnie operację Wartheima
(sic!) (usunięcie macicy) staje się wobec problemu: zachować dobre imię kli-
niki, czy też zdemaskować kolegę przed prokuratorem... Takie decyzje zapadają
oczywista po wewnętrznej walce, wprowadzają łańcuszek konsekwencji, który
w sumie obojętnie jak byśmy nazwali: tokiem żywota, dolą, czy losem – stanie
się treścią przeżyć i zadecyduje o charakterze i typie bohatera. Problemy, jak
widać, nie pierwszej świeżości, ale bo też to wina nie tylko autora. Pięć lat le-
żała książeczka (sic!) w wydawnictwie by mutatis mutandi w końcu 1955 r. dać
ją do ręki czytelnikowi. Pięć lat!
Problematyka „Czasu nieutraconego” oprócz zagadnień wiejskich, obejmuje
swym szerokim zasięgiem prawie wszystkie grupy środowiskowe, nie pomijając
getta i podziemia AK-owskiego. Na czoło wybija się stary – co prawda nie jak
świat, ale jak „Popiół i diament” i „Człowiek nie umiera nigdy” – obrachunek
z inteligentem. I jemu też, kosztem ograniczenia innych zagadnień, postaram
się poświęcić kilka na pewno już nie najnowszych uwag.
Szeroki jest wachlarz tej warstwy społecznej ukazany w książce. (...)
167
wszelkie trudności naszej rewolucji. Pomoże mu w tym i sekretarz partii, i ko-
lektyw w pracy. A roboty w ogóle jest dużo. Działacz partyjny spotyka się
z sabotażem, oficer UB musi zdemaskować wroga, Minister szkół wyższych ma
kłopot z profesurą itd., itd.
Nie tak dawno na łamach prasy literackiej roztrząsano problem epiki w na-
szych warunkach, dochodzono do dość smutnych wniosków, bądź też odrzu-
cano zagadnienie jako jałowe, zostawiając kwestię otwartą. Odpowiedź, jak się
okazało, daje praktyka. „Czas nieutracony” Lema, rzec można śmiało, jest próbą
podjęcia tej po „Nocach i dniach” „zaniechanej formy”. Ale tylko próbką. Prawie
700-stronicowa powieść w konstrukcji swej ma ów rozmach epicki, właściwy
pisarzom minionych epok, ale... I w tym właśnie sęk. Szerokość akcji jest za-
planowana, jak na barki Lema, za ambitnie. Poszczególne płaszczyzny akcji nie
znajdują w toku jej rozwijania się dostatecznego kompozycyjnego powiązania.
Potem wylicza się błędy kompozycyjne i zbyt częste cudowne zbiegi okoliczności.
Takie sztuczne przerzucenie kładki aby zamknąć owe kółka w duże koło
logicznego powiązania losów bohaterów decyduje w dużej mierze, że epika
„Czasu nieutraconego” jest w efekcie osłabiona. Jest po prostu rozsadzona. Wra-
żenie epickości tak pięknie zapowiadające się w tomie I – szym jest zdmuchnięte
jak ów proch z powierzchni.
Ogólnie biorąc, całość napisana jest z pasją i widać w dziele wysoką klasę
literacką. Ciekawa jest technika z jaką Lem daje opisy, a szczególnie opisy pracy
swych bohaterów. Produkcyjność wielu współczesnych powieści, która nas od-
stręcza swoją ciężkostrawną technologią i czczą opisowością, tu zastąpiona jest
opisowością dającą czytelnikowi wiele emocji, mimo pewnego, powiedziałbym,
umiarkowanie poprawnego empiryzmu.
168
przez urzędników GUKPPiW (być może z wyjątkiem Odwetu), wobec zmienionej
polityki kulturalnej okazują się niecenzuralne. Tom zostaje w całości odrzucony,
bez możliwości dokonania poprawek, zmian, ewentualnych przesunięć poszcze-
gólnych tekstów. Zostaje też zupełnie zapomniany. W październiku 1949 Mini-
sterstwo Kultury i Sztuki formułuje negatywną odpowiedź w kwestii publikacji
Areanthroposa. Już więc pod koniec 1949 roku pisarz wie, że żaden z jego utworów
nie ukaże się szybko w postaci książkowej. Treści dopuszczalne przed Zjazdem
Szczecińskim bezpośrednio po nim rażą głęboką wywrotowością.
Astronauci
169
Jak widać, cenzor czyta tekst dosłownie, traktując opowieść jako apoteozę
wszechświatowego zwycięstwa komunizmu. Poza tym, przywołując nazwisko
Verne’a, uznaje utwór za adresowany do młodzieży, a więc o nieco obniżonej
„skali trudności”, co będzie się powtarzało i w innych cenzorskich opiniach od-
noszących się do Astronautów oraz późniejszych pozycji, potem także – w krytyce
prasowej63.
Na głębsze odczytanie Astronautów pozwala sobie autor recenzji wtórnej,
sporządzonej 14 XII 1951 roku, już po wydaniu i rozpowszechnieniu powieści.
Nie jest ona jednoznacznie pozytywna, postuluje się w niej małą ingerencję. A co
ważniejsze, cenzor odczytuje ideę, a nie przygodową treść dzieła:
170
Zakwestionowane zdanie brzmi:
W czasie pełnej trudów i cierpień drogi pokoleń poznał on nie tylko sposoby
opanowania sił przyrody, ale nauczył się także kierowania siłami społecznymi,
które przez całe wieki udaremniały postęp, zwracając się przeciw człowiekowi.
171
Sezam i inne opowiadania
Cenzorka postuluje jedną ingerencję na stronie 135, nie opisując treści tej zmiany.
Stwierdza też, że opowiadania znajdą powodzenie „zwłaszcza wśród czytelni-
ków młodzieżowych”. Zwierzchnik daje zgodę na skład tego samego dnia.
Recenzję drugą charakteryzuje wyjątkowo prostacki styl – jaskrawy przykład
użycia języka propagandy – i pismo bardzo trudne do odczytania. M. Burczyn
nie proponuje jednak żadnych ingerencji, opinię sporządza 5 III 1954 roku:
172
Fantastyka opowiadań jest bardzo barwna, bogata, oryginalna, świadcząca
o bujności fantazji autora. Tym razem wykorzystał ją do ataku na imperializm
amerykański, na głupotę, fałsz, bezduszność kleru, na amerykański styl życia,
na kapitalizm. Jednocześnie autor mocno akcentuje międzynarodową solidar-
ność ludzi pracy w walce o pokój.
Opowiadania napisane z humorem, dobrym językiem literackim, co w su-
mie składa się na całość oryginalną, łatwą do czytania i zrozumienia jej ostrej
satyrycznej wymowy. (...)
Pozycja bez zastrzeżeń, czytana będzie przez młodzież z zainteresowaniem
(zresztą przez dorosłych również)68.
Recenzja trzecia jest późniejsza o dwa miesiące. Cenzor czyta już prawdopodob-
nie gotową składkę powieści, zwierzchnik wyraża zgodę na druk 24 V 1954 roku.
Cytuję w całości, zachowując błędy w zapisie tytułów:
Zbiór opowiadań St. Lema oparty jest na wątkach fantastycznych. Natomiast
głównym zamierzeniem autora jest krytyka stosunków społeczno-politycznych
kapitalizmu, ze szczególnym uwzględnieniem USA. Jednocześnie autor poka-
zuje walkę o pokój i stosunek społeczeństwa do niej. Pokazane jest to w opo-
wiadaniach „Sezam”, „Kryształowa kula”, „Hormon agatropowy” i „Dzienniki
gwiazdowe Ijona Tichego”. Na specjalne wyróżnienie zasługują opowiadania
„Klient Panaboga” i „Hormon agatropowy”, gdzie autor z fantazją i humorem
demaskuje rolę religii w społeczeństwach kapitalistycznych, mającej za zada-
nie uświęcanie zbrodni, pokazując jednocześnie politykę USA i jej stanowisko
do walki o pokój. Trudno mi jest ustosunkować się do opowiadania „Topolny
i Czwartek”, gdyż nie umiem odpowiedzieć co autor chciał przez nie powie-
dzieć. Uderzają mnie w nim pewne akcenty kosmopolityczne tzn. skłonienie się
przed nauką zachodu pewnych grup uczonych. Pokazanie pracy ich asystentów,
którzy pracują i rozwiązują zagadnienia mimo niewiary i rezygnacji profesorów
nie rozładowują tego wrażenia.
Praca jako całość napisana jest z dużym talentem, odbiegająca od zwykłego
szablonu w rozwiązywaniu zagadnień społeczno-politycznych. Przyczyni się do
dalszego demaskowania polityki USA oraz wzmożenia walki o pokój69.
173
Kryształowa kula, Sezam, Electronic Subversive Ideas Detector, Klient PANABOGA,
Hormon agatotropowy, Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego. Stanisław Lem odżegnał
się w późniejszych latach od opowiadań zgrupowanych w omawianym zbiorze.
Nie zgodził się też na wydanie ich w Dziełach zebranych, jedyny wyjątek czyniąc
dla Dzienników gwiazdowych Ijona Tichego.
Obłok Magellana
174
sygnalizowana w stopce drukarskiej, skrótowość wersji czasopiśmiennej, brak ca-
łych rozdziałów, bądź ich dużych części. W krakowskim tygodniku nie pojawiają
się, na przykład, statyczne rozdziały Maraton, Pożegnanie z Ziemią, Ogród próżni,
Złoty gejzer. W pierwszym odcinku ubytki tekstu zaznaczano gwiazdką, potem
z takiej zasady zrezygnowano.
Układ treści zaproponowany w pierwodruku prasowym wydaje się atrak-
cyjniejszy poznawczo, bardziej dynamiczny i zaskakujący. Lem umiał pisać na
potrzeby druku gazetowego, miał świadomość kompletnie innej dynamiki tek-
stów odcinkowych i nieodcinkowych. Łatwość, z jaką operował tekstem, „kroił”
go i zestawiał różnorodne fragmenty pozwala przypuszczać, że powieści nie pi-
sał z tygodnia na tydzień, ale miał ją gotową – lub prawie gotową – już w chwili
rozpoczęcia publikacji. Można przyjąć ostrożnie, że Obłok Magellana nadawał się
w pełni do druku książkowego nie później niż latem 1954 roku.
W monografii Stanisław Lem Antoni Smuszkiewicz podaje informację, że
z drukiem utworu miał pisarz bardzo dużo trudności:
Jednak wydanie tej powieści nie było sprawą łatwą. Wewnętrzna krytyka wy-
dawnicza wytykała różne błędy i wypaczenia, a wśród nich najważniejszy za-
rzut o „przemytnictwo ideologiczne”, ponieważ sprytny autor usiłował przemy-
cić „wrogą burżuazyjna cybernetykę” pod nazwą „mechaneurystyki”. Wreszcie
po półtora roku starań, przekonywań i dyskusji powieść ukazała się w druku72.
175
necznego. Zrozumienie tych przygód wymaga dużej znajomości fizyki od czy-
telnika. Przeważają w opowieści tej elementy wielkich odkryć naukowych, które
trudno mi ocenić, nie mając odpowiedniego przygotowania. Książka może za-
interesuje starszą młodzież o odpowiednim wykształceniu, ale dla przeciętnego
młodocianego czytelnika będzie często niezrozumiała i nużąca. Ponadto autor
stara się widzieć i analizować współczesną muzykę i miłość między ludźmi –
oczami ery 3000 roku – co jednak nie jest pogłębione, ale raczej składa się na
potok słów i frazesów nie mówiących. Ponadto opisy nowoczesnych zabiegów
chirurgicznych są często wytworem nazbyt wybujałej wyobraźni autora i budzą
grozę.
Zastrzeżeń cenzorskich nie ma74.
∗∗∗
O „ucieczce” pisarza przed jałowością socrealizmu w fantastykę naukową
pisze wielu badaczy. Materiały archiwalne takie rozpoznania potwierdzają. Ła-
twiej bowiem – znając fakt zakazania druku Wywiadu i atomów, Areanthroposa
i równocześnie toczonej walki o Szpital Przemienienia – wyobrazić sobie decyzję
powrotu artysty na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych do konwencji
wypróbowanej w tekstach najwcześniejszych. Wszak formułowane przez organa
kontroli opinie na temat jego utworów sensacyjnych z elementami fantastyki nie
176
były jednoznacznie negatywne. Postulowano wprawdzie liczne zmiany, ale dla
inteligentnego pisarza nie były one trudne do przeprowadzenia. Wystarczyło
zamienić USA i Anglię na bliżej nieokreślone państwo komunistyczne, dodać
trochę deklaracji o zwycięstwie jedynie słusznej doktryny i porażce kapitalizmu
– by czekać na druk. Pisząc z podobną łatwością teksty ubrane w kostium fan-
tastyczny, jak i te „zwyczajnie” współczesne, Lem decyduje się więc już w Astro-
nautach na wybór sztafażu science-fiction. Decyzja zapada może nie tylko dlatego,
by mieć szansę na publikację, ale i – by pisząc o szczęśliwym zwycięstwie komu-
nizmu – co w roku 1950 i 1951 okazywało się jedynym akceptowanym tematem
– móc zrobić to bez zadawania oczywistego kłamu rzeczywistości.
W rozmowie z Tomaszem Fiałkowskim na pytanie o zmagania z cenzurą od-
powiada Lem, że pomagał w nich ezopowy język76. Zarówno Człowiek z Marsa,
Wywiad i atomy, Szpital Przemienia, jak i Astronauci są w istocie książkami o tym
samym – wojnie i konflikcie na skalę globalną. Fantastyczne akcesoria wykorzy-
stuje w części z nich pisarz jako kostium, gwarantujący bezpieczne diagnozowa-
nie rzeczywistości; „kostium nierealności”, by użyć określenia Leszka Szarugi77.
Metoda ukrycia się w getcie literatury fantastycznej okazuje się działać bez
zarzutu. Kolejne teksty Lema: Sezam i inne opowiadania i powieść Obłok Magellana
przechodzą, w apogeum socrealizmu, przez sito cenzury i zostają wydane. Cena
za druk jest jednakże wysoka.
Wybór „science fiction” stanowił nie tylko pomyłkę teoretyczną – pisze Mał-
gorzata Szpakowska – lecz i w praktyce pod pewnymi względami okazał się
dla pisarza kulą u nogi. Uprawiając gatunek podrzędny, co więcej: czując się
z i d e n t y f i k o w a n y z tym gatunkiem, Lem nieustannie dowodzić musi
własnej pierwszorzędności 78.
Dodatkowym kosztem publikacji w 1954 i 1955 roku musiało też być upolitycz-
nienie treści, wyraźne zwłaszcza w Sezamie.
Warto raz jeszcze podkreślić, że – po sukcesie Astronautów potraktowanych
jako powieść dla starszej młodzieży – pracownicy „Ministerstwa Prawdy” odczy-
tują kolejne dzieła pisarza także jako adresowane do odbiorcy naiwnego. Spycha
to Lema na podwójny margines, już nie tylko fantastyki, ale i literatury dziecięcej
– drukują go mniej ważne wydawnictwa, czytają mniej wykształceni i inteligentni
cenzorzy. I Sezam, i Obłok Magellana skierowano ostatecznie nie do Czytelnika,
ale do Iskier, specjalizujących się w publikacjach dla dzieci i młodzieży. O ile
jednak można mówić o świadomej decyzji pisarza, by wybrać kostium science-
-fiction, to z zakwalifikowaniem utworów do wąskiej grupy tekstów dziecięcych
177
nie ma on nic wspólnego. To arbitralny sąd urzędników, mających kłopoty z opi-
sem trudnych utworów Lema w ogóle. Cenzura znalazła, po prostu, wygodny
dla siebie sposób klasyfikowania dzieła Lema: „przygodowe powieści dla mło-
dzieży w kostiumie fantastycznym”. Sąd ten, jakkolwiek upraszczający, okazał
się w najciemniejszych latach stalinizmu bardzo użyteczny.
Jakie nowe perspektywy interpretacyjne otwiera odnaleziony materiał archi-
walny? Po pierwsze wydanie w roku 1949 Wywiadu i atomów sprawiłoby, że byłby
to książkowy debiut młodego pisarza, o dwa lata wyprzedzający Astronautów.
Debiut pozbawiony wyraziście fantastycznego kostiumu. Po drugie, można zało-
żyć, że udany druk Atreanthroposa i Szpitala Przemienienia pozwoliłby Lemowi na
pisanie „dwutorowe”: fantastyczne i realistyczne jednocześnie. Odnalezione re-
cenzje pozwalają także domniemywać, że w końcu lat czterdziestych autor Fiaska
nie oceniał jeszcze nisko swego wczesnego dorobku, uznając go wartym druku.
Przez całe swe bogate życie był Władysław Broniewski narażony na kłopoty
z cenzurą, co wydaje się oczywiste, gdy uwzględni się zarówno czas powstawa-
nia utworów, jak i ich zaangażowanie.
178
chodziejewską81. Esej Weintrauba O Broniewskim na emigracji stanowi wstęp do
emigracyjnego wydania Wierszy (Biblioteka „Kultury”, tom LXXV). Weintraub
wspomina burzliwe losy poety i jego bujny charakter, podkreślając bardzo kon-
trowersyjny stosunek do komunizmu; podnosi także kwestię niecenzuralności
części dzieł. W wyborze pojawiają się pełne wersje utworów przedrukowane
z gazet wojennych i tomików wydanych w latach 1943–1945 w Londynie i Jero-
zolimie. Nie stwierdza się natomiast wyraźnie, które z publikowanych wierszy
drukowano, a które nie w Polsce Ludowej. A spośród trzynastu utworów wy-
danych w tej edycji aż osiem nigdy nie było publikowanych w PRL-u: Może nic
w tym życiu nie będzie, Cziełowiek eto zwuczit gordo..., Tułacza armia, Rozmowa z Hi-
storią, Kasztan, Droga, Wszystko nam jedno, Przepis na poezję.
Książka Feliksy Lichodziejewskiej Broniewski bez cenzury opiera się na wie-
loletnich badaniach i erudycyjnej wiedzy edytorki Wierszy zebranych. Jakkolwiek
dotyczy jedynie lat 1939–1945, w wielu miejscach wykracza poza przyjęte ramy
czasowe, „zahaczając” o lata PRL-u. Lichodziejewska stawia sobie za cel przy-
wrócenie pamięci zarówno pomijanych fragmentów biografii, jak i zapomnianej
części tekstów:
81 F. Lichodziejewska, Broniewski bez cenzury, op. cit.; idem, Wstęp, w: W. Broniewski, Wiersze
zebrane. Wydanie krytyczne, t. 1, Toruń – Płock 1997, s. 5–20.
82 F. Lichodziejewska, Broniewski bez cenzury, op. cit., s. 5.
179
„w legendę dni te będą kłaść”) oraz, pozostawiony w rękopisie, List do Marii
z Bejrutu83.
Najpełniejsze, choć pośrednie, informacje na temat peregrynacji utworów
Broniewskiego w placówkach GUKPPiW przynosi wydanie krytyczne jego dzieł.
Tu cenne są noty edytorskie, opisujące losy tekstu i jego (ewentualne) odmiany.
Poza ingerencjami wzmiankowanymi w pracy Broniewski bez cenzury opisuje do-
datkowo Lichodziejewska kłopoty z wydaniem różnych postaci Wierszy zebranych.
Nową informacją jest, podana na podstawie rozmów z poetą, wzmianka o wier-
szu Droga, którego autor nie chciał publikować, by nie musieć zmieniać nazw
„L w ó w, W i l n o”.
Uzupełnienie przywołanych wyżej ustaleń przynieść może sięgnięcie do akt
GUKPPiW, które nie były, jak dotąd, przez badaczy Broniewskiego wykorzystane.
Nie wydaje się prawdopodobne wniesienie wielu korekt do znakomitej edycji
krytycznej. Możliwe jest natomiast pogłębienie wiedzy na kilka tematów:
– ustalenie zastrzeżeń stawianych poszczególnym wierszom,
– ewentualne poszerzenie spisu „nieprawomyślnych” tekstów i uzupełnienie
ich historii edytorskiej,
– ustalenie zmian tekstowych,
– opisanie relacji między pisarzem (jego szczególna pozycja wzorcowego po-
ety socrealistycznego84) i urzędem cenzury.
W toku badań prześledziłam wszelkie prawdopodobne teczki, w których
mogła znajdować się dokumentacja dotycząca dzieł Broniewskiego za lata
1949–1955. W interesującym okresie poeta publikował w kilku wydawnictwach:
Książce, z którą był związany jeszcze od przedwojnia, Wiedzy, po fuzji obu ofi-
cyn – Książce i Wiedzy (był jednym z nielicznych wybitnych twórców zwią-
zanych z tym wydawnictwem) oraz w Państwowym Instytucie Wydawniczym,
pojedyncze tomy drukował także Czytelnik, Związek Literatów Polskich i wy-
dawnictwa wojskowe85. Oczywiste jest, że szukałam jakichkolwiek wzmianek na
temat przygotowywanego przez poetę pierwszego powojennego wydania zbio-
rowego. Po tomie Wszystko, który z przyczyn politycznych – jak wiadomo – się nie
ukazał, nie pozostał w dokumentach żaden ślad. Wielka to strata, miał bowiem
być ten zbiór pierwszym wydanym w Polsce po wojnie, autorskim wyborem
(pełnym, jak wskazuje tytuł) wierszy86. W ogóle okazało się, że z roku 1948 za-
chował się jedynie jeden bardzo skrótowy dokument. Nie mamy też więc recenzji
wydania dokonanego, mianowicie zbioru Wierszy zebranych. Natomiast inne do-
kumenty pozwalają na częściowe odtworzenie treści owych brakujących pism
z 1948 roku.
83 Ibidem, s. 45–55.
84 Na ten temat: Z. Jarosiński, Nadwiślański socrealizm, op. cit.
85 Za: Współcześni polscy pisarze, op. cit., t. 1, s. 281–286.
86 Na ten temat: F. Lichodziejewska, Wstęp, w: W. Broniewski, op. cit., s. 6–8.
180
Odnalezione materiały można podzielić na dwie grupy: dotyczące wydań
zbiorowych oraz poszczególnych tomów poetyckich. Z racji sygnalizowanej przez
Lichodziejewską ilości dokonywanych przez „Ministerstwo Prawdy” ingerencji,
większą uwagą chciałabym otoczyć antologie. Należy wymienić te najważniej-
sze, opublikowane na przestrzeni lat 1949–1955: Wiersze zebrane (Książka i Wie-
dza 1949, 1952, Państwowy Instytut Wydawniczy 1955), Wybór poezji (Książka
i Wiedza 1950), Poezje wybrane (Państwowy Instytut Wydawniczy 1954), Wier-
sze warszawskie (Państwowy Instytut Wydawniczy 1948, 1952), Nadzieja. Poezje
(Książka i Wiedza 1951), Mazowsze i inne wiersze (Książka i Wiedza 1952), Młodym
do lotu. Wybór wierszy (Książka i Wiedza 1952). Warto zaznaczyć, że na cenzor-
skich opiniach niejednokrotnie mamy do czynienia z nieprecyzyjnymi tytułami
poszczególnych zbiorków.
Wiersze zebrane zgłoszone do kontroli przez KiW doczekały się recenzji pier-
wotnej 10 IX 1949 roku. Jest to zmienione, znacznie okrojone wydanie Wierszy
zebranych, które ukazały się latem 1948 roku i tak już jako kompromis pomiędzy
urzędem i poetą87. U góry formularza informacja: „dość pilne!”:
Wiersze Władysława Broniewskiego, zebrane w chronologicznym porządku,
stanowią niejako skrót historycznych wydarzeń w Polsce, począwszy od 1925
roku.
Broniewski głęboko przeżywa walkę obozu rewolucyjnego, a przeżycia swe
wyraża w szeregu wspaniałych i bojowych wierszy. Odczuwa on nieraz chwile
kryzysu i apatii, przezwycięża je jednak, by znów śpiewać pieśń buntu i lep-
szego jutra.
W okresie wojny Broniewski znajduje się w Palestynie. Z okresu tego wrzy-
nają się w pamięć wiersze pełne tęsknoty do kraju, do walki zbrojnej o Polskę,
jaką już dziś mamy.
Broniewski ma i wtedy chwile słabości, lecz niezawodny instynkt polityczny
wskazuje mu stale drogę do obozu walki o postęp. Kilka wierszy z okresu po
wyzwoleniu świadczy o tym, że Broniewski zdecydowanie włączył się w rytm
odbudowy kraju i odczuwa głęboko klasowy sens przemian dokonujących się
w kraju.
87 Ibidem.
88 AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/41, k. 337–338.
181
został na sygnalizowanej stronie w niezmienionym kształcie89. Kontrola wtórna
miała miejsce w lutym 1950, adnotacja – „bez czytania”.
Broniewski (...) nie zawsze jednak potrafi odciąć się całkowicie od swo-
ich dawnych towarzyszy broni. Nie rozumie znaczenia Rewolucji Październi-
kowej dla niepodległości Polski, niejednokrotnie gloryfikując zasługi legionów
w walce o wolną Polskę. Nawet w wierszu demaskującym rządy Piłsudskiego
(„Do towarzyszy broni”, str. 43) odwołuje się do ich dawnej rewolucyjności
i patriotyzmu. (...) W wierszu „Na śmierć Andrzeja Struga” str. 146 powiada:
„I ponieśliśmy ten pocisk (aluzja do powieści Struga o 1905 roku „Dzieje jednego
pocisku”) przez życie w czapce bojowca, w mundurze strzeleckim”. Apoteoza
Struga bijąca z każdej linijki tego utworu wydaje się niestosowna. (...) O niekon-
sekwencji ideologicznej Broniewskiego w tym okresie świadczy również wiersz
str. 109, w którym sylwetka Bakunina urasta do miary czołowego bojownika
rewolucji.
Cykl wierszy „Bagnet na broń” oraz „Drzewo rozpaczające” cechuje odwrót
poety od jego poprzedniej rewolucyjnej drogi. Pobyt w Związku Radzieckim
przyniósł tylko jeden wiersz o wspólnej walce narodu polskiego i radzieckiego.
Pozostałe wiersze wyrażają tylko tęsknotę za ojczyzną. Pełen pesymizmu jest
„List z więzienia” na str. 174.
Nie wiem czy wskazane jest podawać do publicznej wiadomości, że Bro-
niewski przebywał w Związku Radzieckim w więzieniu. Niepokojącym jest
również akcent ostatniej strofki tego wiersza, w którym autor przyrównuje sie-
182
bie do Mickiewiczowskich Pielgrzymów i Wygnańców z czasów niewoli car-
skiej. Akcenty więzienne i obozowe znajdziemy ponadto na następnych stro-
nach 175 i 176. (...)
W okresie, kiedy cały świat (zachodni również) pełen był podziwu dla bo-
haterskiej walki narodu radzieckiego zasklepił się Broniewski w liryce osobistej.
Wiersze jego cechuje pesymizm, beznadziejność, brak w nich bojowości, która
odzwierciedlałaby ówczesne lata. Oprócz liryk dał z siebie tylko kilka typowo
andersowskich wierszy żołnierskich, sławiących brygadę Karpacką (nb. dowo-
dzoną przez gen. Kopańskiego, dziś agenta amerykańskiego). Mam tu na myśli
„Monte Cassino” str. 215 i „Nad rzekami Babilonu” str. 182. (...)
Bardzo charakterystyczne dla ówczesnych stosunków wśród emigracji lon-
dyńskiej są dwa wiersze ściśle ze sobą związane (również w układzie). Są to
„Targowisko” str. 221 i „Homo sapiens” str. 223. Oba utwory są prawdopo-
dobnie odpowiedzią na konferencję jałtańką i ustanowioną na niej wschodnią
granicę Polski. (...) Te dwa wiersze są jakby pisane na zamówienie społeczne
emigracji i ściśle oddają ówczesne głosy londyńskiej prasy. Wydaje mi się, że
inna interpretacja tych wierszy jest niemożliwa. Czytając kolejno utwory Bro-
niewskiego, mając w pamięci daty ich napisania (konsekwentna chronologia jest
tu bardzo pomocna) nie można dojść do innego wniosku. W wierszu „Homo
sapiens” razi również atmosfera snująca się wokół zbrodni katyńskiej.
Nawrót do tradycji legionowych, o których wyżej wspomniałem znajdziemy
również w wierszu „Mogiły” str. 217, poświęconym bohaterskiej Warszawie. (...)
Warto również zastanowić nad celowością publikowania dziś takich utwo-
rów jak „War Pictorial News” str. 210, w którym poeta błogosławi niszczyciel-
skiej robocie lotnictwa anglo-amerykańskiego. W niedawnym przemówieniu
jednego z przywódców S.E.D. to bestialskie bombardowanie miast niemieckich,
przy równoczesnym zachowaniu niemieckich obiektów przemysłu wojennego,
zostało całkowicie potępione. (...)
(...) tom ten, który jest identyczną kopią starych wydań pomija najważniejsze,
najcenniejsze dla nas dzieła poety. Nie znajdziemy w nich ani „Słowa o Stalinie”
ani poematu o Świerczewskim, ani innych ogólnie znanych utworów powojen-
nych. To niedopatrzenie nie może, moim zdaniem, tłumaczyć fakt osobnego
wydania tych wierszy. Dając bowiem przegląd twórczości Broniewskiego, jakim
niewątpliwie jest niniejszy tom, pominęliśmy jego najważniejszy, powojenny do-
robek. Toteż w obecnym wydaniu wiersze emigracyjne stanowią dwa bardzo
rozdęte cykle, zaś wiersze nowe są tylko marginesowym dodatkiem. W ten
sposób sylwetka poety została raczej zniekształcona.
W recenzji swojej nie podkreśliłem wielkiej wartości politycznej i artystycz-
nej lwiej części utworów, sądzę, że nie jest to potrzebne Broniewskiemu90.
Gorliwy cenzor chce usunąć teksty: Na śmierć Andrzeja Struga, Nad rzekami Ba-
bilonu, Monte Cassino, Targowisko, Homo sapiens, Mogiły. Wszystkie sygnalizo-
wane tytuły zawiera pierwsze powojenne wydanie Wierszy zebranych z 1948 roku
i prawdopodobnie tę edycję czyta i wirtualnie kreśli autor prezentowanej opi-
183
nii. W edycji w roku 1952 nie ma żadnego z uznanych za niecenzuralne
tekstów.
Recenzja pierwotna tego wydania Wierszy zebranych, podpisana nieczytel-
nie 27 II 1952 roku jest bardziej powściągliwa. Ale urzędnik GUKPPiW czyta
prawdopodobnie wersję już pomniejszoną o „nieprawomyślne” utwory:
Pod spodem czerwoną kredką – „Omówiłem z*” (być może Broniewski, ale nie-
pewne). „Korekta str. 61. Zgoda na druk 27 II 1952 r.”91
W wydaniu tym słowo „ochrana” w wierszu Szpicel zostało zastąpione formą
„ochrona”, którą utrzymano w kolejnych wydaniach. Przytoczmy całą strofę:
184
Ostatni cykl „Wyboru” to wiersze o nowej, Ludowej Polsce, o otaczającej nas
rzeczywistości: o pracy setek tysięcy ludzi, o górnikach, hutnikach, giserach,
robotniczej Łodzi, o miastach tętniących nowym życiem.
„Wybór poezji” kończą dwa duże wspaniałe utwory: „Słowo o Stalinie”
i „Opowieść o życiu i śmierci Karola Waltera Świerczewskiego”, robotnika i ge-
nerała.
185
Poezje wybrane 1954
Na podstawie drugiej, równie miałkiej recenzji udziela się, 9 XII 1953 roku, ze-
zwolenia na druk:
186
Październikowej”, „Słowo o Stalinie”, „Poemat o generale Karolu Świerczew-
skim” i inne.
Przypisy zamieszczone na końcu książki komentują nazwiska, wyjaśniają
nazwy miast, znaczenie wyrazów obcych, itp. Przypisy poprawne.
Należy zwrócić uwagę na korektę – w całym zbiorku dużo błędów litero-
wych, np. „Słowo o Stalinie” s. 15895.
PIW przesłał wydaną przez Książkę i Wiedzę w 1952 r. w/w pozycję, w któ-
rej zastrzeżenia budziły:
1. dedykacja wiersza „Żydom polskim” („Pamięci Szmula Zygielbojma”) –
str. 199, oraz wiersz „Cytadela” – str. 289.
W przesłanych dodatkowo pięciu wierszach zastrzeżenia budziły: wiersz
„Na śmierć Andrzeja Struga” oraz wiersz „Co mi tam troski”. W rozmowie
z dyrektorem Różańskim podczas przekazywania uwag wskazano, że:
1. dedykację wiersza „Żydom polskim” naszym zdaniem można pozostawić;
2. wiersze „Cytadela” i „Co mi tam troski” nie powinny wyjść w tym wy-
daniu, jednak w wypadku gdyby autor nalegał na ich umieszczenie Urząd nasz
nie będzie stosował środków administracyjnych;
3. wiersz „Na śmierć Andrzeja Struga” należy u s u n ą ć96.
187
Na odwrocie notatka zwierzchnika:
188
Wznowienie zbiorku wierszy Broniewskiego związanych tematycznie z War-
szawą. Tomik zawiera utwory z różnych okresów: przedwojenne, z okresu wojny
i powojenne, pisane już w Polsce Ludowej. Obok wierszy bardzo bojowych, poli-
tycznych – jest w zbiorku dużo liryki, nawet zupełnie osobistej. Układ utworów
nie jest dostatecznie przejrzysty, sprawia wrażenie pewnego chaosu, pogłębio-
nego przez brak dat powstania wierszy.
Redakcja porobiła już sama w książce pewne, słuszne zresztą, cięcia. Nie-
mniej nie jest to wystarczające. Trzeba zwrócić uwagę na zdecydowany spadek
dynamiki i politycznej siły w utworach pochodzących z okresu emigracji pod-
czas wojny oraz na liczne nawiązania do tradycji Tobruku, Narwiku i „Polish
Forces” w tych samych wierszach (np. s. 45 „Co mi tam troski”, s. 48 „Da-
maszek”). Ponieważ należałoby się zastanowić nad celowością zamieszczania
wierszy nic nie wnoszących do zbiorku o określonej koncepcji (np. s. 64 „Bal-
lada”).
Wiersze podane na odwrocie należy bezwzględnie ze zbiorku usunąć.
s. 39 – wiersz „Bar pod Zdechłym Psem” usunąć (szczególnie w tym ukła-
dzie – „Ulica Miła, „Bar pod Zdechłym Psem”, „Bagnet na broń”).
s. 47 wiersz „Zamieć” – usunąć, w ostatecznym wypadku wyingerować
ostatnią strofkę.
s. 51 wiersz „Via Dolorosa” – usunąć.
Drugą recenzję, już bez żadnych zarzutów, podpisano 24 VII 1952 roku, po niej
od razu zezwolono na druk w nakładzie 10 000 egzemplarzy:
189
W ogóle pod względem artystycznym zbiór ten nie odznacza się wielką
klasą. Bywają nawet niezręczne wiersze, np. „Pod koniec maja” s. 22 i szcze-
gólnie „Radio” str. 53. jest jakoś estetyzujące nawet aspołecznie, co mocno razi
w ustach Wł. Broniewskiego. Od takiego tworu mógłby się W. B. powstrzymać
od publikowania.
Wiersze te są zainspirowane smutkiem, bezsiłą.
190
którego urzędnicy nie byli, jak wiemy, pozbawieni poczucia humoru, dezapro-
batę na tyle konsekwentną, by doprowadzić do usunięcia tekstu nie tylko z przy-
gotowywanego tomu, ale, w praktyce, w ogóle ze spuścizny Broniewskiego.
Recenzja wtórna tomu Nadzieja, sporządzona 30 XI 1951 roku, nie rejestruje
obecności żadnych „nieprawomyślnych” wierszy, piętnuje jedynie pesymistyczny
ton liryków osobistych Broniewskiego:
W maju 1952 roku praca trafia do Warszawy. Opinie noszą datę 22 V 1951 roku,
tego samego dnia podpisano zgodę na skład. Mimo braku zarzutów, cenzorów
niepokoi pesymizm wierszy.
Recenzja pierwsza:
Dużo jest w nich wszystkich tęsknoty, pesymizmu (s. 9). Nostalgia jest wy-
tłumaczona w utworach pisanych na wygnaniu („Damaszek”, „Mazurek Cho-
pina” – powinny być daty), trudniej jest natomiast zrozumieć ją w wierszach
pisanych obecnie.
191
To umiłowanie ziemi mazowieckiej uwidacznia się zresztą we wszystkich wier-
szach. Jedne z nich są pisane w czasie ostatniej wojny poza granicami kraju
i wyrażają nostalgię np. „Miasto rodzinne”, „Damaszek”, „Mazurek Szopena”.
Inne mówią o obecnej rzeczywistości: „Najbliższa ojczyzna”, „Mazowsze”. I taka
winna być kolejność układu, taka, bo wiersz „Mazowsze” jest najlepszy, bo naj-
silniejszy jest w nim akcent twórczy, entuzjazm i wiara w przyszłość (mimo
że kilka razy mówi w nim o śmierci), a przeważają w zbiorku raczej wiersze
smutne i motyw śmierci często się powtarza. – I ten smutek byłby w propo-
nowanym układzie bardziej zrozumiały i mniej przygnębiający. A przecież sam
poeta w „Mazowszu” zastrzega się, że nie jest z „Kraju smutnego Helotów”.
Nieodpowiednie jest natomiast zakończenie „Dzwonu w Płocku”105.
Nie dokonano postulowanych zmian w układzie i Mazowsze nie stało się optymi-
styczną kodą zbiorku. Dodano natomiast daty powstania do kilku nazbyt pesy-
mistycznych wierszy (Miasto rodzinne, Mój pogrzeb, Damaszek, Mazurek Szopena).
Nie stwierdziłam też żadnych zmian zakończenia Dzwonu w Płocku w tym, bądź
w kolejnych wydaniach.
Chciałabym tu wspomnieć, że wielokrotnie zarzucany Broniewskiemu pesy-
mizm był w czasach stalinowskich jednym z podstawowych zarzutów stawianych
poezji w ogóle. Jesteśmy tu na tropie zupełnie szczególnej manipulacji: wojenną
traumę spycha się do zbiorowej podświadomości i zastępuje optymizmem budo-
wania nowego świata. Jan Prokop stwierdza, że formowanie człowieka socjali-
stycznego wymagało przyporządkowania mu zmodyfikowanej pamięci, pamięci
całkowicie sterowanej przez władze. W Polsce po roku 1945 bezpieczniejsza zwy-
kle okazywała się amnezja106.
Recenzję wtórną sporządził pismem skrajnie trudnym do odczytania M. Bur-
czyn. Podpisał 21 X 1952 roku. Pomijam początkowe streszczenie zawartości
tomu, skupiając się na stawianych zbiorowi zarzutach:
Nie dokonano żadnych zmian w wierszu Cytadela, ani w wierszu Damaszek. Ni-
gdy nie doszło też do powtórnego opublikowania zbioru.
192
Młodym do lotu. Wybór wierszy 1952
193
Przyjrzyjmy się najpierw trzem recenzjom wtórnym, podpisanym nieczytel-
nie przez tę samą osobę. Powtarza się w nich zarzut, bardzo typowy dla urzęd-
ników GUKPPiW, braku dat powstania utworów.
Recenzję Drzewa rozpaczającego sporządzono 15 III 1950 roku:
Bardzo kontrowersyjny wojenny tom Bagnet na broń także doczekał się jedynie
pochlebnej opinii wydania trzeciego. Nie ma żadnej wzmianki o dokonanych cię-
ciach i uszczupleniu zbioru w stosunku do jerozolimskiego pierwodruku: „Wy-
bór wierszy poświęconych tematyce wojennej, okupacyjnej, tęsknocie za krajem
oraz martyrologii żydowskiej”113. Opinię podpisano 31 XII 1949.
Nieco ciekawiej prezentują się zapisy dotyczące Komuny paryskiej i Słowa
o Stalinie (teksty te musiały wzbudzać w cenzorach szczególną czujność z po-
wodu podjętej problematyki). Dwa oddzielne utwory recenzuje się łącznie, ze
względu na wydanie w jednym woluminie. Niezwykle wymowną opinię spo-
rządza 21 VIII 1950 roku cenzor Wołkowicz:
194
Zbiór wierszy Broniewskiego żadnych zastrzeżeń nie nasuwa. Zarówno pod
względem artystycznym, jak i ideologicznym jest na najwyższym dotąd spoty-
kanym poziomie w polskiej literaturze pięknej.
Krytyka jest bezprzedmiotowa.
Publikacja wskazana i celowa maximalna (sic!) cyfra nakładu.
Wznowienie Słowa o Stalinie (1953 rok) doczekało się zaś opinii, w której zwraca
głównie uwagę kreatywna składnia:
195
nieprzychylną postawą wobec ingerencji. Z analizy większej ilości dokumentów
wynika, że znana to „przypadłość” GUKPPiW w przypadku dzieł pisarzy cie-
szących się dużym autorytetem i partyjnym poparciem, czego przykładem, już
wzmiankowanym, jest sytuacja Jerzego Andrzejewskiego.
W stosunku do wielu utworów autora Anki formułowano najpoważniejsze
zarzuty: gloryfikowanie tradycji legionowej, niekonsekwencję ideologiczną, od-
wrót od rewolucyjnej drogi, „akcenty więzienne i obozowe”, zasklepianie się
w liryce osobistej, pesymizm, tym bardziej dziwi więc łatwa rezygnacja z propo-
nowanych zmian. Lista jego tekstów, co do których da się bezspornie udowodnić
cenzorskie zastrzeżenia jest imponująca. Wyliczmy je tu wszystkie. Z tomu Wia-
traki (1925): Młodość, z tomu Dymy nad miastem (1927): Do towarzyszy broni, Szpicel,
z tomu Troska i pieśń (1932): Bakunin, z tomu Krzyk ostateczny (1938): Na śmierć
Andrzeja Struga, Ulica Miła, Bar pod Zdechłym Psem, z tomu Bagnet na broń (1943):
Bagnet na broń, Żołnierz polski, List z więzienia, Zamieć, Co mi tam troski, Dama-
szek, Nad rzekami Babilonu, Via dolorosa, Żydom polskim, Mazurek Szopena, z tomu
Drzewo rozpaczające (1945): War Pictorial News, Monte Cassino, Mogiły, Targowi-
sko, Homo sapiens, Ballada, z tomu Nadzieja (1951): Cytadela, Dzwon w Płocku, Pod
koniec maja oraz wycięte z tego zbioru Radio. Pojawia się w owym „nieprawo-
myślnym” spisie kilkanaście wierszy, których nie ma w wyliczeniach Feliksy
Lichodziejewskiej (warto jednak pamiętać, że badaczka skupia się na wojennych
losach wierszy). Trzeba zauważyć, że najbardziej niecenzuralne okazują się tomy
wojenne; kwestionuje się liczne wiersze z Bagnetu na broń oraz z Drzewa roz-
paczającego.
Duża część cenzorskich uwag tyczących czy poszczególnych utworów, czy
zawartości i układu tomów nie pozostawiła – jak już podkreślałam – śla-
dów w publikacjach. Jednakże pewną ilość cenzorskich postulatów wprowa-
dzono w życie. Na podstawie analizy archiwaliów pozostałych po „Minister-
stwie Prawdy” można materiałowo potwierdzić pionierskie ustalenia edytorki
Wierszy zebranych związane z uszczuplaniem kolejnych zbiorów o niewygodne
politycznie teksty. W takim zakresie niniejszy rozdział jest skromnym dopełnie-
niem książki Broniewski bez cenzury.
Udało się ponadto ustalić kilka ingerencji nienotowanych w stanie badań.
Z tomu Poezje wybrane (1954) usunięty został, na wyraźny wniosek opiniującego,
wiersz Via dolorosa. Przedwojenną Młodość, jako „bezideową i pacyfistyczną”, wy-
cięto ze zbioru Młodym do lotu. Wybór wierszy. Drobną zmianę tekstową w utwo-
rze Szpicel z Wierszy zebranych z 1952 roku („ochrana” na „ochrona”) na podstawie
przywołanych dokumentów można uznać bezspornie, nie za błąd korektorski,
jak stwierdza Lichodziejewska, ale świadomą ingerencję GUKPPiW. Najciekaw-
szym ustaleniem wydaje się natomiast usunięcie w całości z tomiku Nadzieja
wiersza Radio (Radiofonia – rzecz pożyteczna). Tekst ten nie został nigdy opubliko-
wany za życia pisarza; być może zaważyła na tym negatywna opinia – „estety-
zujące nawet aspołecznie” – urzędnika kontroli.
196
Tu warto raz jeszcze zaznaczyć, że cenzurowanie poezji sprowadza się, naj-
ogólniej rzecz ujmując, do dwóch kategorii zmian: cięcia poszczególnych tekstów
oraz zmian w zbiorach (usuwanie wierszy lub zmiana ich kolejności). Zarówno
pierwszy, jak i drugi typ ingerencji przekreśla intencję autora, ale pierwszy zdaje
się bardziej niebezpieczny z racji wypaczania znaczeń dzieła. Wyrzucony w ca-
łości lub przesunięty tekst pozostaje jednak integralną całością, z szansą na druk
w innym miejscu i czasie. Wiersz przekształcony przez urzędnika przeistacza się
w karykaturę samego siebie.
Zmian w obrębie pojedynczych wierszy notuje się niewiele. Do ustaleń edy-
torki wydania krytycznego o przeróbkach w tekście Nad rzekami Babilonu, gdzie
zamieniono „B o r y s ł a w” na Wisłę, w poemacie Bania z poezją, w którym zmie-
niono wers: „D i e n e u e O r d n u n g, »n a s z a w ł a s t’«” na „W legendę dni
te będą kłaść”, dodać można jeszcze informację o korekcie w wierszu Szpicel,
gdzie „o c h r a n a” zamienia się na „ochronę”. Niewielka liczba ingerencji tek-
stowych i ich przyczynkowość wyraźnie kontrastuje z ogromem publikacji au-
tora Troski i pieśni. Wpływ na taką sytuację ma z pewnością „prawomyślna”,
rewolucyjna tematyka nowo powstałych wierszy i zgoda autora na niepubliko-
wanie starych.
Trzeba przypomnieć tu jedną z tez niniejszej książki, że ingerencje w poezję
były dla literatury mniej dotkliwe niż kontrolowanie prozy. Tak o tym pisze Ju-
lian Kornhauser: „Z prozą cenzura postępowała inaczej niż z poezją. Z tomików
poetyckich eliminowano najczęściej całe wiersze, natomiast dwie moje powieści
ukazały się w bardzo zmienionym kształcie”116. Wiadomo także, że urząd przy-
kładał mniejszą wagę do kontroli poezji, uznając ją za przeznaczoną dla bardziej
wysublimowanego czytelnika.
Należy jeszcze opisać relacje między pisarzem i urzędem cenzury. Jak wy-
nika z przytoczonych materiałów, poeta niechętnie godził się na proponowane
ingerencje. Analiza zawartości zbiorów przeczy jednak tak prostemu wnioskowi,
zbyt wiele wierszy „wędruje” pomiędzy poszczególnymi tomami, by mówić
o postawie konsekwentnej i jednorodnej.
O ile rzeczywiście protestował Broniewski przeciwko zmianom w poje-
dynczych utworach (na co mamy zupełnie unikatowe ślady w dokumentacji
GUKPPiW – na temat innych pisarzy nie powstawały takie notatki!), to swobod-
niej podchodził do usuwania całych wierszy z poszczególnych wydań. Wpływ
na to mogło mieć kilka czynników. Większość niecenzuralnych wierszy publi-
kowano już wcześniej, nie groziło im więc zapomnienie. Poddawany kontroli
przez cenzury różnych krajów i ustrojów, mógł wytworzyć sobie twórca dystans
do owej sytuacji i liczyć na polityczną zmianę (co, jak wiadomo, się sprawdziło).
Rozrywanie poszczególnych tomików odbywało się najczęściej bez szkody dla
197
nich, z racji odrębności większości tekstów i rzadko stosowanej cyklizacji. Warto
też wspomnieć o świadomych zabiegach samego autora, który usuwał zdezak-
tualizowane wiersze.
Feliksa Lichodziejewska napisała:
198
tywni z racji popularności i liczby wydawanych utworów, a także upodobania do
rozwiązań i tematów szczególnie zajadle tropionych przez „fachowców” od lite-
ratury. Jurgielewiczowa jest też autorką tekstu na tyle wywrotowego, że cenzura
zatrzymała jego druk aż na siedem lat.
Namysł nad zagadnieniem kontroli literatury dla dzieci i młodzieży wydaje
się interesujący z kilku względów. Po pierwsze, warto sprawdzić czy urzęd-
nicy GUKPPiW tekstów takich nie lekceważyli, traktując je jako mało istotne.
Dla nas ciekawe może być zwłaszcza porównanie pieczołowitości, z jaką spraw-
dzano literaturę piękną dla dorosłych i dla młodych. Po drugie można zapytać,
co cenzorzy tropili w sposób najbardziej wytrwały, czy te same treści, które tak
skwapliwie wycinali z utworów dla odbiorcy dojrzałego? Czy istnieje tu jakiś
naddatek? Warto też sprawdzić, czy i jakie strategie autocenzury przyjmowali
autorzy w sytuacji, gdy ich odbiorcy nie rozumieją kamuflażu, porozumienia
ponad tekstem, „mowy ezopowej” i innych typowych sposobów przekazywa-
nia treści „nieprawomyślnych”. Czy takie treści w ogóle próbuje się przemycać?
Warto także pokusić się o sformułowanie „programu pozytywnego” i zapytać, co
propagowano jako literaturę dla najmłodszych obywateli pożądaną, jakie treści
i rozwiązania formalne uznawał urząd cenzury, jako partyjna agenda, za szcze-
gólnie przydatne w kształtowaniu nowego pokolenia.
Jan Brzechwa wydał dwa zbiory wierszy dla dzieci jeszcze przed wojną,
w 1938 roku Tańcowała igła z nitką oraz Kaczkę dziwaczkę w 1939 roku. W czasie
okupacji napisał szereg nowych drobnych utworów dla najmłodszego czytelnika
i pierwszą część cyklu o Panu Kleksie118. W latach powojennych, pisze Anna
Szóstak, wybrał artysta bajkopisarstwo jako Ketman, sposób na niezależność in-
telektualną:
199
Do recenzji 12 II 1949 trafia zbiorek Tańcowała igła z nitką. Cenzor napisał:
Bzdurne wierszyki bez żadnej wartości dydaktycznej, oparte przede wszyst-
kim na kalamburach i doborze słów pod kątem nie sensu a rymu. Ilustracje
i okładka na poziomie120.
200
Prześlicznie wydana jest ta książka i b. dobrze ilustrowana przez Olgę
Siemaszko, wydaje mi się jednak, że wznawiać jej nie należy. Wierszyki za-
mieszczone w niej są przeważnie głupie, polegają na grze słowami, które mają
inne znaczenie, niż im autor w książce nadaje. Są one po prostu pozbawione
sensu. (...) Inne wiersze cechuje antropomorfizacja i to najgorszego gatunku,
autor przeniósł na zwierzęta wszystkie cechy filisterskiego mieszczaństwa, np.
snobizm, zmanierowanie, kłótliwość, skąpstwo, chęć wyjścia za mąż124.
Negatywna opinia cenzora ustępuje jednak pod presją zwierzchnika. Pojawia się
tu ujawniony wprost argument konieczności wydania tekstu, gdyż n a r a z i e
jest on potrzebny ze względu na pozycję Brzechwy: „Towarzyszka Landsberg
omówiła z towarzyszem Stefczykiem. Praca jest jeszcze* potrzebna (ze względu
na autora)”. Udzielono zezwolenia na skład i druk w Czytelniku w nakładzie
20 160 egzemplarzy. Wyraźnie widać więc, że nawet w apogeum socrealizmu
GUKPPiW działa pod presją i musi godzić się z ograniczeniami.
Zupełnie inną, „odwilżową” wymowę ma recenzja kolejnego wznowienia
tego samego zbiorku z 1955 roku. Cytuję w całości:
201
przez nową władzę i zmienia pod tym kątem swoje utwory. Przykładem może
tu służyć zbiór Latający pogrzebacz, który spotkał się z bardzo surową recenzją ne-
gatywną. Zwierzchnik zdecydował o oddaniu tekstu do drugiej recenzji. Drugi
cenzor ocenia tekst nieco łagodniej, zauważa poprawę (trudno dociec wzglę-
dem czego, czy wcześniejszej postaci utworu, czy może innych dzieł) u autora,
który „stawia już nie tylko na formę ale i treść (...) zbliżającą dziecko do fabryki,
współzawodnictwa i przodownictwa pracy, do racjonalizatorstwa”. Drugi cenzor
postuluje jednak szereg zmian, z których uwzględniona zostaje ta, o nadmier-
nej pracy robotnika – w nocy w fabryce, a w dzień prywatnie, przy lutowaniu
garnków gospodyniom. Czy sam autor dokonuje tej korekty, czy czyni to, po
uzgodnieniu, wydawca, z zachowanych materiałów jasno nie wynika. O podob-
nym zabiegu zmiany na wierszu Dwie gaduły wspomina Tadeusz Szyma. Pisze
o tym, że Brzechwa dokonał w latach pięćdziesiątych przekształcenia postaci
tekstu i że obecnie należałoby wrócić do wersji wcześniejszej127.
Latający pogrzebacz, jako tekst kontrowersyjny, trafia do Ministerstwa Kultury
i Sztuki. Tu otrzymuje dwie opinie pozytywne, choć niepozbawione wątpliwo-
ści. Przytaczam charakterystyczne uzasadnienie wniosku końcowego, podpisane
przez Wandę Żółkiewską:
202
Są to czterowiersze, które śpiewają przedstawiciele różnych zawodów. Więk-
szość z nich zamieszczona była w sztuce „Siedmiomilowe buty”. Jak widać
Brzechwa potrafi myśleć o swych interesach, bo to samo jest ze zbiorkiem „Na
wyspach Bergamutach”. Wierszyki te są zupełnie odwspółcześnione i mogły
być wydane przed wojną130.
Kolejna ocena jest, dla odmiany, pozytywna, na niej widnieje też informacja
o zgodzie na skład:
Książeczka J. Brzechwy „Na wyspach Bergamutach” zawiera tak swoiste
w stylu wierszyki dla dzieci. Jest ich dziesięć. Prawie każdy z nich zawiera jakiś
na wesoło pouczający morał, wyśmiewa jakąś wadę. Zbiorek „Na wyspach Ber-
gamutach” jest dobrą lekturą dla małych czytelników. Zastrzeżeń nie mam133.
203
Konkluzja obszernej recenzji wtórnej z 29 XII 1951 roku brzmi: „(...) książka
jako całość stanowi pozycję wartościową zarówno pod względem artystycznym
(płynny wiersz, dobre rysunki), jak i dydaktycznym”134. Negatywna ocena Świa-
tyckiej nie zaważyła w żaden sposób na kształcie i losach zbioru. Może po-
mogły w tym i inne teksty, nie najlepiej ocenione przez urzędników „Mini-
sterstwa Prawdy”, ale dopuszczone do druku przez zwierzchników, widzących
konieczność uzupełnienia rynku książki dla najmłodszych o wiersze o tema-
tyce aktualnej.
W 1953 roku napisano trzy pozytywne opinie o kolejnym, bogatym w dobrze
widziane przez władze treści, tekście Jana Brzechwy – Wagary. Cytuję najmniej
ogólnikową recenzję:
Tematem broszury, która zawiera przedstawienie amatorskie dla dzieci
szkolnych, jest pokazanie codziennego życia szkoły. Autor jako zasadniczy cel
postawił sobie ośmieszenie i pokazanie złych skutków nieuctwa oraz świado-
mego opuszczania zajęć szkolnych przez uczniów. Treść szopki jest dowcipna
a jednocześnie pouczająca, zawiera w sobie dużo elementów dydaktycznych
i zasługuje całkowicie na wydanie135.
Na początku marca trafia zaś do GUKPPiW sztuka Teatr Pietruszki, którą oparł
autor na rosyjskim oryginale. Jako tekst „specjalnej troski” otrzymał zgodę na
wydanie na podstawie jednej tylko opinii:
Poszczególne obrazki opracowane są przez Jana Brzechwę wg bajek radziec-
kich. Sam Pietruszka jest bohaterem dawnego wędrownego teatru kukiełko-
wego, prekursora obecnego teatru Obrazcowa136.
A już w cztery miesiące później, kontrolują cenzorzy i dają zgodę na skład zna-
nego tomu Bajki i baśnie, budzącego i teraz, i wcześniej liczne kontrowersje.
Zbiór wierszy dla dzieci, nie mający większych wartości wychowawczych.
Bajki o zwierzątkach mają charakter żartobliwy, sens ich jest trudny do rozszy-
frowania, niektóre z nich nie nadają się dla dzieci ze względu na zagmatwaną
pointę.
W ogóle cały zbiorek cechuje dość duży formalizm, „lubowanie się” w bły-
skotliwych zwrotach, żartobliwych przysłowiach itp. Zakładając nawet, że są
to bajki – należy stwierdzić, że wartość ich w większości polega na rytmie
i łatwym rymie (łatwym do nauczenia się na pamięć). Uważam, że wierszyki
tego rodzaju, co „Żuraw i czapla”, „Indyk”, „Żuk”, „Chrzan”, „Jeż” stanowią
przykład dla takiej oceny.
Inne bajki mają pewne znaczenie dydaktyczne, piętnują wady – pod przy-
krywką zwierząt – ludzkie i czysto typowe u dzieci, jak: lenistwo „Mrówka”,
204
plotkarstwo „Sroka”, „Dwie gaduły”, głupotę „Wrona i ser”. Proponuję, żeby
zbyt formalistyczne wierszyki np. „Indyk” usunąć ze zbioru, który na pewno
na tym zyska137.
Zwierzchnik nie uznaje zmian za zasadne, co więcej – daje zgodę na druk bardzo
dużego nakładu – ponad 30 000 egzemplarzy.
Po analizie dokumentów zgromadzonych w czytelnikowskiej teczce można
dojść do wniosku, że na przemian zgłasza wydawnictwo do oceny „prawo-
myślne”, nazwane przez Annę Szóstak „zakontraktowanymi” i „usługowymi”,
i „nieprawomyślne” utwory Brzechwy. Bardzo prawdopodobne, że próbując
w ten sposób przemycić te drugie. Można tylko dodać, że zabieg – świadomy
czy też nie – powiódł się w pełni.
W cenzorskiej teczce z materiałami obejmującymi 1950 rok znajduje się
wreszcie notka zupełnie kuriozalna. I choć dotyczy całej spuścizny autora Akade-
mii pana Kleksa, a nie tylko jego twórczości dla dzieci, warto przytoczyć ją w cało-
ści. Wywołują ją bezpośrednio socrealistyczne wiersze pisarza, który chwali Plan
6-letni138. Cenzor Wołkowicz stwierdza:
205
powodzenie handlowe. Wytknięte błędy dotyczą więc wszystkich płaszczyzn ist-
nienia tekstu, a pytanie jakie należy postawić – wobec tak jednoznacznego potę-
pienia – to dlaczego bajki w ogóle w końcu lat czterdziestych i latach pięćdziesią-
tych wydawano. „Socrealizm w wydaniu dla dzieci – pisze Zbigniew Jarosiński
– polegał przede wszystkim na zwrocie ku określonym tematom i problemom
oraz nasyceniu utworów atmosferą ideowej żarliwości”140. Wydaje się, że nie-
zgodna z postulatami nowej kultury poezja miała szansę jedynie jako wypełnie-
nie luk na rynku książki dla młodszych dzieci. W związku z brakiem tekstów,
które spełniałyby wyśrubowane założenia doktryny (ideowa żarliwość), przej-
ściowo, godzono się na obecność mniej doskonałych utworów znanych twórców.
Z czasem, miały one zostać wyparte i z księgarskich półek, i z serc postępo-
wej dziatwy.
Jako przykład działań, które miały przyspieszyć przyjście nowego w literatu-
rze dla odbiorcy dziecięcego może służyć ogłoszony przez Ministerstwo Kultury
i Sztuki konkurs zamknięty na tekst piosenki o tematyce rewolucyjno-społecznej
dla dzieci w wieku przedszkolnym. Warto zauważyć, że jest to konkurs na utwór
skierowany do tej samej grupy wiekowej, która jest adresatem wierszy Brzechwy.
Pierwsze posiedzenie jury odbyło się 15 II 1950. Do konkursu zamkniętego zapro-
szono 23 twórców, w tym: Wandę Grodzieńską, Hannę Januszewską, Czesława
Janczarskiego, Jadwigę Korczakowską, Marię Kownacką, Lucynę Krzemieniecką,
Janinę Porazińską, Ewę Szelburg-Zarembinę, Juliana Tuwima, a także ... Jana
Brzechwę. Nie wszyscy jednak chcieli uczestniczyć w zawodach, 10 autorów na-
desłało łącznie 21 tekstów. Pierwszej nagrody nie przyznano, a drugie miejsce
podzielili Maria Kownacka (tekst Ochocza drużynka) oraz Karol Szpalski (Piosenka
I-Majowa)141. I Brzechwa, i inny gigant poezji lingwistycznej dla dzieci – Tuwim,
zaproszenie zignorowali.
206
roku. Wszystkie kolejne utwory wydała pisarka w tej ostatniej oficynie, specja-
lizującej się w literaturze dla najmłodszego odbiorcy. W latach 1949–1950 stwo-
rzyła Jurgielewiczowa baśń literacką O chłopcu, który szukał domu (Opowieść dla
dzieci), przetrzymaną przez siedem lat i wydaną dopiero w 1957 roku142. Nie zna-
lazłam w materiałach GUKPPiW informacji o żadnym innym tekście dla dzieci,
który zostałby zatrzymany na tak długo.
Krótka Wiewiórcza mama (Opowiadanie dla dzieci) ujrzała światło dzienne
w 1950 roku, a późniejszy o rok dramacik Osiem lalek i jeden miś. (Sztuka
w 3 aktach) otrzymał nawet wyróżnienie w konkursie Ministerstwa Kultury
i Sztuki na utwór sceniczny dla teatrów młodego widza. Za całokształt twórczo-
ści dziecięcej została też autorka uhonorowana nagrodą Prezesa Rady Ministrów
w 1958 roku143. Prawdopodobnie w związku z owym wyróżnieniem wznowiono
O chłopcu, który szukał domu już w roku następnym.
W przebadanym zespole archiwalnym udało się znaleźć materiały dotyczące
wszystkich czterech wymienionych tekstów, choć nie zachowały się dokumenty
tyczące pierwszego wydania Historii o czterech pstroczkach, a jedynie dwie oceny
pozytywne wznowienia z 1954 roku. Opinie zgodnie podkreślają wychowawczy
charakter opowieści o życiu warszawskich wróbli. Postuluje się druk 10 000 eg-
zemplarzy144.
Opowiadanie Wiewiórcza mama doczekało się 22 III 1950 krótkiej, ogólni-
kowej recenzji, w której podkreśla się niskie prawdopodobieństwo opisanych
wydarzeń. Udzielono jednak zgody na druk bez przeszkód.
Po kontroli sztuki Osiem lalek i jeden miś pozostały trzy dokumenty. Cytuję
tylko te fragmenty z nich, które próbują, zgodnie z wytycznymi, zaprezento-
wać wartości wychowawcze utworu. Recenzja podpisana 28 V 1951 roku głosi:
„Widowisko posiada więc wartości wychowawcze, jak również pewne wartości
poznawcze”145. Opinia kolejna, podpisana we wrześniu 1951 roku także przy-
nosi ocenę pozytywną: „Momentem wychowawczym w sztuce jest zwalczanie
egoizmu i zarozumiałości (lalka Małgosia) oraz wykazanie solidarności w za-
bawie i udzielanie wzajemnej pomocy w chwilach grożącego niebezpieczeń-
stwa”146. Dwa miesiące później sporządzono recenzję wtórną: „Sztuka posiada
wiele cech dydaktycznych, uczy dbania o wspólne dobro, wydobywa znacze-
nie zorganizowanej, wspólnej pracy, wyśmiewa jednostki aspołeczne, a czyni to
wszystko w bardzo łatwy, przystępny sposób, bardzo prostymi środkami”147.
142 Z moich ustaleń wynika, że baśń była ukończona jesienią 1949 roku.
143 Współcześni polscy pisarze, op. cit., t. 3, s. 449–452.
144 AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/77, k. 140–141.
145 AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/72, k. 35.
146 AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/72, k. 36.
147 AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/72, k. 37.
207
Nawet w okresie „ostrego kursu” sztuka Jurgielewiczowej przechodzi przez sito
GUKPPiW bez najmniejszych przeszkód. Tym bardziej dziwi więc fakt zatrzy-
mania w tym samym czasie baśni O chłopcu, który szukał domu. Najwyraźniej nie
wpłynęło na to nazwisko autorki, ale względy wewnątrztekstowe.
W aktach Ministerstwa Kultury i Sztuki znajduje się najstarszy odnaleziony
ślad kontrolowania tekstu. Co ciekawe, zgłosiło go do publikacji małe wydaw-
nictwo Światowid. Recenzja zostaje podpisana 19 X 1949, a urzędnik klasyfikuje
gatunkowo utwór jako „opowiadanie – baśń”. Cytuję w całości:
148 AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości Literackiej Sygn. 705,
brak paginacji.
208
czy druk obowiązywała zaledwie przez 3 miesiące. Opinia sporządzona jesienią
1949 roku, w związku z szybko postępującą stalinizacją literatury, już wkrótce
okazała się anachroniczna.
Do urzędu cenzury zgłosiło baśń już wydawnictwo Czytelnik: Świato-
wid umierał śmiercią typową dla wszystkich wydawnictw prywatnych, nie
przydzielano mu papieru, nie udzielano koncesji, wstrzymywano druk tych
publikacji, które mogły przynieść zysk. Warto tu podkreślić, za badaczami
problematyki, powiązanie likwidacji niepodlegających monopolowi państwa
wydawnictw z kryzysem na rynku książki dziecięcej. Stanisław Siekierski
stwierdził:
GUKPPiW wydał na temat O chłopcu, który szukał domu opinie diametralnie różną
od ministerialnej. Pierwszą recenzję sporządziła 15 II 1950 roku cenzor Świa-
tycka, drugą – 17 II 1950 roku – cenzorka Kupraszwili. Postawione zarzuty okażą
się bardzo typowe dla początków lat pięćdziesiątych. Cytuję w całości:
Recenzja pierwsza
Jest to książka dla starszych dzieci. Treść jej stanowią przygody chłopca imie-
niem Czaruś, który wskutek wojny stracił rodziców i dom. Wędrując spotkał
w lesie kobietę, która go przygarnęła. Żołnierze wrogiego kraju zabrali ze sobą
jej dzieci. Czaruś postanowił je odszukać. W tym celu udał się do wróżki Miło-
rady, która go zaczarowała. Czaruś stał się maleńki, jak paluszek, ale rozumiał
za to mowę ptaków i zwierząt i mógł się z nimi porozumieć. Przy ich pomocy
dostał się do kraju „Okrutnego Wodza” i uratował córeczki swej przybranej
matki.
Z pewnych szczegółów akcji można się domyślać, że autorka nawiązuje do
minionej wojny. Nie widzę powodu ukrywania tego pod jakąś ciemną symbo-
liką. Starszym dzieciom, pamiętającym jeszcze wojnę, można mówić o tym bez
zbytecznych osłonek. Jeśli prototypem Szarego Kraju są Niemcy to dużym błę-
dem ideologicznym staje się fakt, że w kraju tym znalazł bohater tylko jednego
dobrego człowieka.
Bohaterami książki są zarówno ludzie, jak i zwierzęta – jest to cecha dodat-
nia.
209
Zbytecznym wydaje mi się obdarzanie zwierząt cechami i rozumem ludz-
kim i czarowania bohatera, by mógł mowę zwierząt rozumieć. Ideą przewodnią
książki jest jakaś ogólnoludzka szlachetność, miłość, poświęcenie – a cechują ją
mieszczańska ckliwość i niezdrowe dla dzieci psychologizowanie. Przykładem
może służyć następujący moment: Czaruś, chcąc dziewczynkom przypomnieć
dom i natchnąć je wolą ucieczki – przychodzi do nich w nocy, podczas gdy
śpią i przemawia do nich, a im śni się to, co on mówi. Zdaje się, że pomysł ten
jest wzięty z bynajmniej nie dziecinnej książki Huxleya pt. „Nowy wspaniały
świat” – moment ten stwarza atmosferę niezdrową, a powtarza się to jeszcze
niejednokrotnie.
Są to podstawowe wady książki, które wydają mi się wystarczające, aby
„Czytelnik” nie podjął się wydania jej. Można jeszcze tylko dodać, że byłaby to
doskonała lektura dla przedwojennego harcerstwa150.
Recenzja druga
Zarzuty takie, jak: psychologizm, antropomorfizacja (która okaże się, obok wpro-
wadzania elementów fantastycznych, cenzorskim wrogiem numer jeden), brak
wartości wychowawczych wystarczyły, by nie dopuścić pracy do druku. I jeszcze
ta kompletnie druzgocąca konkluzja „byłaby to doskonała lektura dla przedwo-
jennego harcerstwa”. Na recenzjach nie ma żadnych adnotacji zwierzchników,
prawdopodobnie zgadzają się oni z opiniami kontrolujących.
Nie udało się, niestety, odnaleźć pozytywnych recenzji kwalifikujących baśń
do druku w 1957 roku, może uda się do nich dotrzeć w toku dalszych poszu-
kiwań.
210
„Nagonka” na opowieść Jurgielewiczowej wydaje się fragmentem szerzej za-
krojonej akcji wymierzonej przeciwko literaturze fantastycznej dla dzieci w ogóle.
Mariusz Zawodniak podkreśla, że
Inni
W recenzji baśni dramatycznej Jana Grabowskiego Wilk, koza i koźlęta (na pięć
recenzji tylko jedna postuluje wstrzymanie druku, ostatecznie zgodę wydano
14 VI 1949 roku) pojawia się charakterystyczna argumentacja:
152 M. Zawodniak, Królewicz i murarz (socrealistyczne potyczki z fantazją), „Teksty Drugie” 1994, nr 1,
s. 87.
* W związku z przeglądowością cytowanych archiwaliów nie zdecydowałam się na ich doku-
mentowanie.
211
dziwa burza nad wznowieniem Baśni Ewy Szelburg-Zarembiny. Ostatecznie
zwrócono je redaktor Broniatowskiej. Teksty baśni to zmodernizowane klasyczne
fabuły – Kopciuszek wychodzi za mąż za szewczyka, a hutnicy ratują kró-
lewnę uwięzioną na szklanej górze. Typowe zarzuty: mieszczańsko-filisterski
gust, ckliwy opis nieszczęść, koślawość uwspółcześniania. Światycka napisała:
„Rysunki są okropne. Uważam, że zamieszczanie w książce da dzieci takich
malowideł powinno być sądownie karane”. Natomiast Sabina Fleszar proponuje
następujące ingerencje:
Cztery opowiadania nieudolnie rymowane w stylu bajek. Treść ich ani cie-
kawa, ani wychowująca. Język napuszony i sztuczny. (...) Bzdurne bajdy dla
dzieci „z dobrych domów”. Nie kształcą uczuć, nie dają wiedzy i wręcz są
szkodliwe.
212
O odmowie przesądziła tu najprawdopodobniej kwestia proponującej oficyny –
wydawnictwa Gebethner i Wolff. Warto podkreślić, że duża liczba tekstów dla
dzieci zgłaszana była pierwotnie właśnie przez oficyny prywatne. Zablokowanie
druku spowodowane nieprzydzieleniem papieru lub innym sztuczkami mają-
cymi zniszczyć „prywatną inicjatywę” trwało zwykle do momentu przeniesienia
rękopisów do wydawnictwa państwowego. Czasem jednak taki zabieg nie wy-
starczał i książkę czekała dłuższa peregrynacja.
Jak wynika z powyższych rozważań, baśnie nastręczały „Ministerstwu Praw-
dy” poważnych trudności. Nie spełniały założeń politycznych, raziły „wstecz-
nymi” treściami wychowawczymi, wprowadzały budzący niepokój element fan-
tastyki. Jednocześnie, ich całkowite wyeliminowanie okazywało się niemożliwe.
Uwagę na tę kwestię zwraca Stanisław Siekierski, podkreślając fakt odrzucenia
tradycyjnej konwencji baśniowej przy braku innych utworów odpowiadających
wymogom ówczesnej polityki153. Wydawnictwa zgłaszały wiele różnorodnych ty-
tułów, proponowały potężne nakłady; długa tradycja czytelnicza dawała baśniom
pierwszeństwo w grupie tekstów dla czytelników najmłodszych. Wynikiem ta-
kich zawirowań są druzgocące cenzorskie recenzje, towarzyszące zgodzie na pu-
blikację. Oczywiście, o ile udawało się znaleźć przekonujące argumenty, druk
mniej popularnych utworów, zwłaszcza tych nowych, zatrzymywano. Przykła-
dem interesująca nas opowieść Jurgielewiczowej O chłopcu, który szukał domu.
Naprzeciw sygnalizowanym trudnościom miały, jak wiemy, wyjść inicjatywy
Ministerstwa Kultury i Sztuki. Pod koniec 1949 roku ogłoszono więc „Konkurs na
literackie opracowanie polskiej baśni ludowej”, w którym udział wzięło 80 osób.
Wątki baśniowe przygotował – jako autor dzieła Polska bajka ludowa w układzie sys-
tematycznym – profesor Julian Krzyżanowski. Konkurs obejmował opracowanie
pięciu tematów: Jak Bartek został lekarzem, O chłopcu, jego kotku, piesku i lewku, Nad-
zwyczajni pomocnicy, Żona szuka utraconego męża, O ciekawej babie. Baśnie powinny
być opracowane na poziomie dzieci 8–10-letnich, a ich odmienność od podejrz-
liwie traktowanych baśni tradycyjnych miała się opierać na ścisłym oparciu na
folklorze.
W jury, oprócz urzędników Ministerstwa, zasiadali Stefania Wortman i Julian
Krzyżanowski. Uznano, że w pierwszym etapie poziom prac nie odpowiada
wymaganiom, jakie się stawia tego typu publikacjom. Przywołajmy fragment
protokołu posiedzenia jury:
Poszczególne wątki ludowe w wielu punktach wymagały przemyśleń, zmian
motywów ideologicznych, wyjaśnień wprowadzenia logicznych i prawdopo-
dobnych konsekwencji psychologicznych. (...) Autorzy prac w nikłym stopniu
wyzyskali elementy czysto baśniowe i potrafili potraktować opracowany przez
siebie materiał jako specyficzny gatunek literacki, większość przyjęła ton opo-
wiadaniowy, często sprawozdawczy.
213
Pojawia się też wielokrotnie podnoszony zarzut, że wszystkim się wydaje, że
potrafią pisać dla dzieci.
Pierwszy etap nie dał zatem wyników „pozytywnych”. W sprawozdaniu
z drugiego etapu konkursu napisano, że zgodnie z uchwałą jury z dnia 28 XI 1949
ustanowiono, że w konkursie zamkniętym wezmą udział: Hanna Januszewska,
Irena Jurgielewiczowa, Mieczysława Buczkówna, Wanda Grodzieńska, Janina Po-
razińska oraz Anna Milska i Wanda Markowska (wspólnie). Mamy tu plejadę
„gwiazd” baśni dla dzieci, a jednocześnie autorki, których teksty cenzura niejed-
nokrotnie głęboko ganiła. Po dyskusji ogłoszono zwycięzczynię:
214
Książeczka niepotrzebnie antropomorfizuje problemy zwierzęce, krzywiąc dzie-
ciom obraz lasu i jego życia. Literacko pozycja bardzo słaba – wiersze często-
chowskie pisane niechlujną polszczyzną. Książeczka Kownackiej nie nadaje się
do ponownego wydania i nie powinna się też znaleźć ani w bibliotekach szkol-
nych, ani publicznych.
215
też i na to, iż jest antropomorfizacja jedną z cenzorskich mód. Nie jedyny to przy-
padek, gdy po szczególnie trafnej recenzji, znajdzie się szereg jej naśladowców.
Przypomnieć tu można pomysł na zaszeregowanie twórczości Stanisława Lema
do grupy tekstów dla młodzieży. Nie jest możliwe sprawdzenie, który cenzor
i kiedy jako pierwszy napiętnował antropomorfizm. Widać jednak, że idea się
przyjęła i przez kilka lat powtarzała w każdej prawie recenzji tekstu dla naj-
młodszych. Nawet wtedy, gdy – jak w przypadku O ślimaku, co pierogów z serem
szukał – towarzyszyła jej ogólna pozytywna opinia i zgoda na skład, czy druk.
Zaznaczałam już, że zajmować mnie będą zwłaszcza polskie nowości wy-
dawnicze, utwory pisane i wydawane w cieniu GUKPPiW. Trudno jednak nie
zarysować choćby najogólniej tła, jakim jest dziecięca klasyka, zatrzymajmy się
więc na chwilę przy wybitnych autorach polskich – Stanisławie Jachowiczu i Ma-
rii Konopnickiej.
Zbiór najsłynniejszych bajek dydaktycznych Stanisława Jachowicza Pan ko-
tek był chory zyskał dwie niezbyt pochlebne recenzje. 16 VI 1950 roku udziela
się zezwolenia na skład, ale cenzorzy proponują ingerencje i odmawiają tek-
stom wartości. Przytaczam charakterystyczny fragment recenzji: „Zamieszczone
tu wiersze są ckliwe, mdłe i okropnie moralizatorskie. (...) przyczynią się do roz-
winięcia w dziecku wszystkich zalet kołtuńskiego mieszczucha”. Tak radykalna
opinia nie blokuje wydania książeczki, nie ma też informacji o jakichkolwiek
zmianach w tekście.
W zgodnej opinii cenzorów poglądy Marii Konopnickiej „są błędne i uto-
pijne”, co nie przeszkadza w wielokrotnym wydawaniu jej prac. Z analizy ma-
teriałów wynika, że edycje tekstów tej autorki stanowiły duży procent utworów
dla dzieci do lat 8, wielokrotnie natrafiamy więc na, zwykle dość niepochlebną,
recenzję. 1 IX 1950 roku trafia do Torunia do cenzora Witolda Lassoty zbiorek
Konopnickiej O Janku Wędrowniczku. Ocenę przytaczam w całości:
Zwierzchnik zgadza się na druk. Pół roku później, 8 II 1951 roku towarzyszka
Rajska nie zezwala z kolei na druk Jak to ze lnem było. Argumentem jest tu postać
Króla:
216
Na podstawie tych i podobnych raportów odnieść można wrażenie, że pozy-
cja „klasyka literatury dziecięcej” dawała swoistą nietykalność. Cenzorzy narze-
kają, krytykują, odmawiają tekstom wartości, często nawet postulują zatrzymanie
druku, po czym książkę wydaje się szybko i w dużym nakładzie. Zdaje się, iż
obowiązuje tu niepisana zasada zachowania integralności tekstów najbardziej
znanych, podobnie postępować się będzie – o czym w innym miejscu – i z arcy-
dziełami wieku XIX. Przy czym, o ile teksty dla odbiorcy dorosłego zaopatruje się
w polityczne wstępy, o tyle w przypadku prozy czy poezji dla najmłodszych sytu-
acje takie występują sporadycznie. Istniała najprawdopodobniej obawa, że doce-
lowy odbiorca Konopnickiej przedmowy takiej może precyzyjnie nie zrozumieć.
156 J. Cieślikowski, Literatura czwarta. O naturze i sposobach istnienia literatury dla dzieci, w: idem,
Literatura osobna, Wrocław 1985, s. 9–21.
157 S. Frycie, O wzorze wychowawczym w młodzieżowej powieści obyczajowej, w: idem, O szkolnej klasyce,
lekturach współczesnych sprzed lat i książkach dla młodzieży, Piotrków Trybunalski 2001, s. 255.
217
Postulowane odrzucenie tematyki fantastycznej i przygodowej na rzecz codzien-
ności nie miało więc jednoznacznego przełożenia na praktykę. Następowała tu,
dość chaotyczna, selekcja tytułów, czego dobrym przykładem wydaje się sytuacja
powieści Juliusza Verne’a. Wydana w Państwowym Instytucie Wydawniczym
książka Łowcy meteorów otrzymała druzgocącą opinię wtórną:
Szkoła Robinsonów doczekała się dwóch niechętnych recenzji, nie udzielono też
zgody na druk. W jednej z konkluzji zapisano: „Głupia, a nawet ogłupiająca,
absolutnie bzdurna powieść o bezmyślnym temacie”. Nie udziela się także ze-
zwolenia (potwierdza to zwierzchnik) na wydanie powieści Dwa lata wakacji. Oto
uzasadnienie:
Cenzor nie podaje jednak jakie. Obok tego znajdują się dwa entuzjastyczne –
pada nawet określenie „arcydzieło” – opisy 20000 mil podmorskiej żeglugi.
Z konieczności, jak się wydaje, dochodzi także do wznowienia Wyspy skar-
bów Stevensona. Powieść zaopiniowaną pozytywnie 14 XI 1949 roku, zwierzch-
nik uznaje wartą publikacji. W podsumowaniu cenzor stwierdza z pewną dozą
rezygnacji: „Powieść Stevensona nie posiada wybitnych walorów wychowaw-
czych, może jednak służyć jako literatura rozrywkowa dla młodzieży”. Na bar-
dzo ostrożnej recenzji Białego kła Jacka Londona – ze względu na okrucieństwo
nie nadaje się dla młodzieży – uwaga recenzji wtórnej (a więc już po wydaniu):
„recenzja przejaskrawiona”. Publikuje się i Hrabiego Monte Christo Aleksandra
Dumasa z następującą oceną, sformułowaną 5 IV 1949 roku: „Ocenić ją należy
z punktu widzenia zręcznej konstrukcji fabuły, trudno bowiem wymagać od
Dumasa aby jego dzieło odpowiadało pod względem ideologicznym naszym
dzisiejszym wymogom”.
Przygody Tomka Sawyera Twaina budzą większe kontrowersje (ale to najbar-
dziej niechętnie widziana literatura anglojęzyczna). Przyznaje się, że powieść jest
bardzo ciekawa, ale nie ma wartości dydaktycznych. Przytoczyć warto charakte-
rystyczną argumentację:
Nie nadaje się dla naszej młodzieży. Można wznowić, ale za lat kilka, gdy
będzie już wiele naszych książek, gdy tego rodzaju książka nie będzie już miała
wpływu na dzieci.
218
Ostatecznie jednak powieść trafia w 1949 roku w ręce młodzieży, w niebagatel-
nym nakładzie 15 000 egzemplarzy.
Z kilku przywołanych sytuacji wyłania się obraz niekonsekwencji i urzęd-
niczej bezradności. W większości wypadków, recenzjom zarzucającym nieprzy-
datność tekstu dla „naszej” młodzieży towarzyszą w y d a n i a powieści. Opi-
nie kontrolujące nie wpływają więc na losy klasycznych dzieł, co często dzieje
się za niemą zgodą cenzora. Najkrócej można byłoby określić sytuację taką jako
„wymuszone przeczekanie” do czasu, gdy zgodne z wymogami nowej kultury
utwory wyprą z rynku te nazbyt ciekawe i zajmujące.
W raportach zbiorczych obejmujących przełomowy 1949 roku tak opisano
pożądane zmiany:
Program pozytywny
219
tekstów dla młodego odbiorcy, musiały zostać zastąpione innymi, równie wyra-
zistymi i znajdującymi się z tymi w wyraźnej sprzeczności.
Bardzo dużo się tłumaczy dla dzieci z rosyjskiego, właściwie tylko z tego
języka. 21 XI 1949 pisze cenzor Światycka o pracy Uljanowej Dziecięce i szkolne
lata Lenina: „Ładnie i pogodnie napisane wspomnienia siostry Lenina z czasów
młodości. Bardzo dobra lektura dla dzieci”. Nakład 50 tysięcy egzemplarzy. Jest
także zgoda na „wybitny” utwór Komsomolcy zwyciężają czas. Ale już w przekła-
dzie znanej bajki Puszkina O śpiącej królewnie i siedmiu junakach ta sama recen-
zentka zauważa: „Zbyt wiele mowy o Bogu” i proponuje ingerencje. Literaturę
rosyjską także czytano krytycznie, i choć – jak wynika z kwerendy – pozycja
Puszkina była tu wyjątkowa, nie wahano się postulować zmian w tekstach kla-
sycznych. Inna kwestią jest, czy zmian owych rzeczywiście dokonywano.
W nakładzie 30 000 egzemplarzy wydano wierszyk – Kim chciałbym być Maja-
kowskiego. W recenzji z 22 X 1949 roku napisano o „słusznej” wymowie tekstu,
że każda praca jest dobra i potrzebna. Opinii pozytywnej doczekały się także
opowiadania Czarodziejskie słowo Osiejewej: „Jasno prosto i ciekawie wprowadza
autorka momenty wychowawcze, mające na celu wyrobienie w dziecku uprzej-
mości, uczynności”. 7 IX 1950 roku o książeczce dla dzieci Śniadanie na łące Musa-
towa cenzor Światycka napisała: „Opowiadanie o dzieciach kołchoźników, które
nosiły swym ojcom śniadanie na sianokosy. Nie miałabym żadnych zastrzeżeń,
gdyby nie to, że autor opisuje to śniadanie i jest ono arcyskromne”. Pod spodem
zwierzchnik dodał – „nie szkodzi”.
Uprzywilejowaną pozycję tłumaczeń z rosyjskiego potwierdzają sprawozda-
nia i podsumowania:
Z książek dla dzieci starszych i młodzieży, wydanych w okresie sprawoz-
dawczym przez „Naszą Księgarnię”, zasługuje na wyróżnienie tłumaczona z ję-
zyka rosyjskiego starannie wydana książka Kononowa „Opowiadania o Leni-
nie”, w sposób przekonywujący i bezpośredni zbliżająca postać Lenina do mło-
dego czytelnika159.
220
Propagowano więc także literaturę rodzimą. Recenzja pozytywna książeczki
O 6-letnim Bronku i 6-letnim planie Anny Lanoty postuluje jedną tylko, ale znaną
już nam zmianę: „Pewne zastrzeżenia budzą arcyskromne posiłki spożywane
przez rodzinę Bronka”.
Wydaje się pracę Heleny Rychlewskiej-Wojciechowskiej Przygody karpia; re-
cenzja z 18 IV 1950:
Inne cenne pozycje to Obrazki z życia ptaków w zimie Jana Sokołowskiego (propo-
nowany nakład 10 000):
Jest to książka dla młodzieży, która w łatwy, popularny ale zarazem bardzo
plastyczny i sugestywny sposób – omawia życie ptaków w zimie. Książka
ta uczy i wychowuje – przez co jest to pozycja cenna i godna populary-
zowania
221
gospodarka planowa. W notatce u dołu strony zwierzchnik omawia recenzje
i zwraca uwagę na „sloganowość i sztuczność” utworu. Proza dla dzieci miała
mieć, prócz innych zalet, i walor lekkości.
W nowej powieści Zofii Charszczewskiej Franek, jego pies i spółka przedsta-
wia się bardzo umiejętnie, zdaniem GUKPPiW, życie dzieci biedoty w Polsce
przed rokiem 1939. Udziela się zezwolenia 11 XI 1950 roku na druk z takim oto
uzasadnieniem:
222
Inna wartościowa pozycja to 30 koni Wicka goni, w której maszyna szlifierska nie
dość troskliwie pielęgnowana jest przez młodego robotnika – „Powieść przezna-
czona dla młodzieży – stwierdza urzędnik GUKPPiW – ma na celu uświadomie-
nie młodym czytelnikom właściwej postawy robotnika w państwie socjalistycz-
nym”.
Polskie prace naśladują, rzecz jasna, dokonania radzieckie. Utwór Michai-
ła Iljina Fabryka – automat wydaje się w nakładzie ponad 10 000 egzemplarzy
w grudniu 1950 roku. Przytaczam całość recenzji, podpisanej przez cenzorkę
krakowską – Zofię Haraschin:
223
Trudno jest, przy skrótowym z konieczności przeglądzie dokumentów, po-
stawić jednoznaczne tezy tyczące starć literatury dla dzieci i młodzieży z cenzurą
lat 1948–1958. Postaram się jednak sformułować kilka przypuszczeń, które mogą
stać się podstawą dalszych weryfikacji. Pisząc o literaturze dla dzieci i młodzieży
jako o „czwartym” stanie sztuki podkreśla Jerzy Cieślikowski jej podstawowy
wyznacznik – wpisanie w tekst specyficznego odbiorcy. Wymusza to, z kolei
i odpowiednią tematykę, i pewien stopień uproszczenia wywodu161. Jeśli dodać
do tych rozpoznań jeszcze i to, że charakterystyczne dla obiegu literatury dla
czytelnika młodego jest wielokrotne wznawianie tych samych tekstów162, można
założyć, że jej cenzurowanie musiało rządzić się swoimi prawami. Wzmiankowa-
łam już hierarchizację urzędników GUKPPiW i niską pozycję „cenzora krojącego
»Misia«” oraz fakt, że mniej inteligentni pracownicy czytali teksty przeznaczone
dla dzieci i młodzieży. Jak wynika z przywołanego materiału, wyjątkiem byłyby
jednak utwory pisarzy najbardziej znanych oraz teksty zgłoszone przez najbar-
dziej cenione, „nasze” oficyny.
Po pierwsze, nie wydaje się, by sami cenzorzy teksty dziecięce lekceważyli
w sposób szczególny. Z analizy innych materiałów wynika, że miałkie i nazbyt
ogólnikowe recenzje zdarzały się równie często w obszarze literatury dla doro-
słych. Być może pewną nonszalancją jest już samo stosowanie formuł: „książka
cenzorsko obojętna” oraz „pod względem politycznym i ideologicznym żadna”,
ale musiały być one przyjęte i zaakceptowane przez zwierzchników. Można
uznać, rzecz jasna, że dopuszczanie do druku prac opatrzonych takimi adno-
tacjami świadczy o niepoważnym traktowaniu tekstów dla dzieci, ale wydaje się
że jest to element bardziej skomplikowanego układu.
W zamieszczonym w 1955 roku w „Biuletynie Informacyjno-Instrukcyjnym”
artykule O pracy nad książką dziecięcą wyraża A. Purowska pogląd, o wadze tego
typu piśmiennictwa:
Literatura dziecięca posiada swoją własną, dziecięcą właśnie specyfikę – wy-
maga specjalnie uważnej, wnikliwej i – z uwagi na swoją rolę – surowszej oceny
niż literatura dla dorosłych, a przede wszystkim wymaga poważnego traktowa-
nia, bez względu na to, czy przeznaczona jest dla dziecka trzyletniego, czy
dwunastoletniego, czy liczy dziesięć stron, czy sto.
224
troli mają więc świadomość istniejącego bałaganu i próbują mu czynnie przeciw-
działać. Podobnie negatywne opinie są pisane jednakże nieustannie – cenzorzy
stale krytykują własną pracę, obsesyjnie dążąc do doskonałości, po czym okazuje
się, że i tak nic się nie zmieniło. Nieprzychylne oceny sposobów cenzurowania
literatury dla dzieci i młodzieży zdają się elementem szeroko zakrojonej akcji
samokrytyki.
Po drugie, dać można odpowiedź na pytanie o najbardziej wytrwale tropione
przez GUKPPiW treści. Piętnuje się elementy uznane za niewygodne w litera-
turze dla dorosłych: psychologizm, symbolizm, religijność, gloryfikowane Pol-
ski przedwrześniowej, niepoprawność polityczną i eksperymenty formalne. Jako
swoisty „naddatek” potraktować można bardzo niechętnie widzianą fantastykę
(wraz z jej elementem składowym – antropomorfizacją) oraz bardzo częste pod-
noszenie kwestii braku wartości wychowawczych. Z krucjatą przeciwko fanta-
styce łączą się próby wyeliminowania z obiegu czytelniczego baśni, uosabiających
wszystko to, co w pisarstwie dla najmłodszych „wsteczne” i nienowoczesne.
Szczególnie ciekawe wydaje się natomiast równoległe dopuszczanie do
druku prac „pożądanych” i „niepożądanych”. Mała liczba tekstów „nowej wiary”
sprawia, że GUKPPiW musi zgodzić się, jak sądzi: przejściowo, z uzupełnieniem
rynku innymi. Strategia taka nie jest wyjątkiem (stosują ją cenzorzy, na przy-
kład, przy piśmiennictwie naukowym), ale skala zjawiska – ilość tekstów niedo-
skonałych, „głębokość” ustępstw, na jakie idą kontrolujący – budzi zdumienie.
Większości ostrych negatywnych recenzji towarzyszy adnotacja o wydaniu bez
żadnych ingerencji! O ile inne traktowanie dzieł twórców najwybitniejszych oka-
zuje się zasadą stosowaną szerzej, to kategoria „tekstu cenzorsko obojętnego” nie
występuje w literaturze dla dorosłych i można ją uznać za absolutną specyfikę
cenzurowania literatury dziecięcej i młodzieżowej.
A jak reagują na istnienie GUKPPiW sami pisarze dziecięcy? Wydaje się,
że dość szybko orientują się w chaosie panującym na tym rynku wydawni-
czym i przyjmują postawę zwlekania: przenoszą swoje teksty z wydawnictwa
do wydawnictwa, czekają na przychylniejszą opinię i dobry moment. Rzadko
zdarzają się sytuacje zatrzymania druku na tak długo, by metoda ta zawiodła;
baśń O chłopcu, który szukał domu ma tu status wyjątkowy.
Na pytanie, czy literatura dziecięca korzystała z jakichś strategii autocen-
zury trzeba odpowiedzieć, bardzo ostrożnie, twierdząco. Pisarze przekształcali
swoje teksty w kierunku większej poprawności politycznej, czego przykładem
zmiany dokonane w niektórych wierszach Jana Brzechwy, czy Ewa Szelburg-Za-
rembina jako autorka socrealistycznych baśni. Wielu autorów tworzyło też rów-
nolegle teksty bardziej poprawne politycznie i te „tradycyjne”. Podajmy egzem-
plarycznie, że szerokim oddźwiękiem odbił się wśród bardzo ostro krytykowa-
nych przez GUKPPiW autorek konkurs literacki na baśń ludową organizowany
przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. Anna Szóstak pisze też o stosowaniu przez
Jana Brzechwę „mowy ezopowej” – tekst w warstwie dosłownej czytają dzieci,
225
a warstwie aluzyjnej – dorośli164. Strategię tę wykorzystała w zakwestionowa-
nym utworze i Irena Jurgielewiczowa: „stary kraj”, „źli ludzie”, „okrutny wódz”
jawią się jako symboliczne reprezentacje drugiej wojny światowej. Przy czym
obie warstwy dzieła wydają się być skierowane do odbiorcy dziecięcego: młodsi
odczytają O chłopcu, który szukał domu jako baśń, a nieco starsi, dostrzegą także
przekaz symboliczny. Przekaz odczytali też najstarsi – pracownicy GUKPPiW –
co przyczyniło się do postawienia zarzutu niepotrzebnego kamuflowania wojny
i zatrzymania utworu. Ujawnia się tu więc niedogodność stosowania „mowy ezo-
powej” w utworach dla odbiorcy dziecięcego, na co wskazuje szczególna opinia
pracownicy Ministerstwa Kultury i Sztuki. Przy końcu recenzji pozytywnej Pa-
tałaszka Anny Świrszczyńskiej zapisano:
226
pisał Zbigniew Jarosiński167, poprzez czasopisma, podręczniki, czy listy lektur
dopuszczonych do użytku szkolnego i bibliotecznego. Rynek książki okazał się
bardzo trudny, brakowało tekstów i trzeba je było zastąpić innymi.
W najczarniejszych, wczesnych latach pięćdziesiątych Baśnie Andersena wy-
daje Książka i Wiedza w nakładzie ponad 50 000 egzemplarzy, w 1952 roku
wznowienie Kaczki Dziwaczki Jana Brzechwy zasili księgarskie półki liczbą 20 000
woluminów, na mniejsze nakłady mogły liczyć prace mniej popularne, ale
także i one regularnie się ukazywały. Z tego chaosu czytelnicy dziecięcy tylko
korzystali.
227
CZĘŚĆ III
STRATEGIE AUTORSKIE
1 Zob. np. Dokumenty do dziejów PRL, op. cit.; Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Łapiński,
W. Tomasik, Kraków 2004, hasło: Cenzura, opr. K. Gajda, s. 31.
2 Tomasz Goban – Klas pisze, że takie szukanie nawiązań jest w badaniach bardzo modne, zob.
idem, Literacki Gułag. Gławlit, czyli najwyższe stadium cenzury, w: Piśmienictwo – sysytemy kontroli –
obiegi alternatywne, op. cit., s. 58.
229
wywodu3. Jeden z najbardziej opiniotwórczych badaczy, Michał Głowiński, pyta:
W istocie bowiem przepisy cenzury rzadko ścigają idee: czepiają się raczej
– tak w dziewiętnastym, jak i dwudziestym wieku (podkr. K.B.) – słów, zdań
poszczególnych, które mogą podniecić publiczność obrażając narodowe świę-
tości 5.
Pozostająca zaś pod zasięgiem jej (cenzury carskiej – dop. K.B.) władzy li-
teratura polska wypracowała formy oporu, które zachowały swą skuteczność
także w powojennym czterdziestopięcioleciu6.
3 Zob. na przykład: M. Głowiński, PRL-owskie mity i realia, w: Spór o PRL, op. cit., s. 40. J. Błoński,
op. cit., s. 271, Literatura przełomów politycznych, op. cit.
4 M. Głowiński, PRL-owskie mity i realia, op. cit., s. 40.
5 J. Błoński, op. cit., s. 271.
6 R. Nycz, op. cit., s. 7.
7 J. Hobot, op. cit., s. 193–195.
230
Warto zwrócić uwagę na identyczne skutki działania obu urzędów. Do naj-
poważniejszych konsekwencji należy zaliczyć „zjawisko przemytu literackiego”,
czyli „obchodzenie” zakazów cenzury, wpływ ingerencji cenzorskich na kształt
utworu literackiego oraz naruszenie etyki zawodu literata8.
8 Ibidem, s. 195.
9 F. Ramotowska, Sto lat „cenzury rządowej” pod zaborem rosyjskim (1815–1915) – podstawy norma-
tywne, instrumenty wykonawcze, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli, op. cit., s. 122.
10 S. Górski, Z dziejów cenzury w Polsce, Warszawa 1906; Świat pod kontrolą. Wybór materiałów z ar-
chiwum cenzury rosyjskiej w Warszawie, opr. M. Prussak, Warszawa 1994; Z. Kopczyński, Mickiewicz
w systemie carskich zakazów. 1831–1855. Cenzura, prawo i próby ich oficjalnego omijania, „Pamiętnik Lite-
racki” 1992, z. 3; E. Sawrymowicz, „Kordian” a cenzura krakowska w latach 1834–1835, Kraków 1959;
M. Inglot, Carska cenzura 1831–1850 wobec arcydzieł literatury polskiej, „Ze Skarbca Kultury” 1966, nr 17;
S. Zabierowski, „Popioły” pod presją rosyjskiej cenzury, Zeszyty Naukowe WSP w Katowicach, nr 34,
Katowice 1967, s. 143–169; B. Szyndler, Dzieje cenzury w Polsce do 1918 roku, Kraków 1993; M. Ro-
wicka, O neurotycznym cenzorze, przebiegłym wydawcy i manipulowanym czytelniku, czyli „Pan Tadeusz”
w Warszawie w okresie zaborów, Warszawa 2004. F. Ramotowska, op. cit., s. 122–174.
231
Z porównania ustaleń badaczy oraz dokumentów GUKPPiW wysnuć można
wniosek, iż podobieństwa r e a k c j i literatury polskiej na oba systemy rodzą się
w dwóch punktach – Rosja i tradycja literacka (zwłaszcza romantyczna). Cen-
zura carska i cenzura PRL-owska reprezentują interesy agresora mówiącego tym
samym językiem i będącego nosicielem tej samej kultury (choć gruntownie prze-
wartościowanej ze szkodą dla niej samej). „Dbać o interesy Rosji” – to hasło ak-
tualne zarówno dla okresu 1795–1918, jak i 1944–1989. Warto zauważyć, że czas
niezawisłości polskiego piśmiennictwa mieści się tu jedynie w skromnym czasie
„pomiędzy”. I choć pracownik GUKPPiW nie legitymuje się, w przeciwieństwie
do swego XIX-wiecznego poprzednika, rosyjskim obywatelstwem (wszyscy cen-
zorzy Polacy zostali ostatecznie zastąpieni przez Rosjan po 1864 roku11) i choć
jego pierwszym językiem jest polski, to w obu sytuacjach rosyjskie (radzieckie)
uznawane jest za wzorcowe i wartościowane wyżej niż polskie.
Kolejną dostrzeżoną zależnością, być może istotniejszą, jest przekazanie
wzorców tekstowej reakcji na cenzurę przez literaturę XIX wieku. Większość
wybitnych dzieł przechodziła właśnie przez „sito” zaboru rosyjskiego. Wpływa-
jąc w sposób zasadniczy na literaturę polską epok późniejszych, automatycznie
niejako przekazała wzorce zmagań z kontrolą rosyjską. Ukształtowała też mit
Rosji i Rosjanina jako wrogów polskości.
W katalogu treści zakazanych przez cenzurę carską oraz PRL-owską spró-
buję wskazać podobieństwa i różnice.
Mieczysław Inglot przywołuje wydany w 1826 roku kodeks, w którym wy-
mienia się jako podlegające skreśleniom: dzieła godzące w panującą religię i kler,
godzące w szacunek dla rządu, instytucji państwowych i monarchii. W dobrym
świetle winna być także przedstawiana szlachta12. Zalecenia te, obowiązujące za-
równo literaturę polskojęzyczną, jak i rosyjskojęzyczną, w przypadku tej pierw-
szej trzeba jeszcze poszerzyć o szeroko pojętą antyrosyjskość, katolicyzm (jako
religię „typowo polską”) oraz szerzenie myśli patriotycznej13. Inny badacz stwier-
dza, że wieloletnie próby ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego, postrze-
ganego przez carat jako nośnik obcej kultury, nie przyniosły rezultatów i zwraca
uwagę na istotny dla naszych rozważań problem ujmowania treści religijnych
w kontekście politycznym i ich swoistego połączenia14. Cenzura carska „ściga”
zarówno idee, czyli ogólną wymowę tekstu głównego i przedmowy („przed-
mowa w duchu polsko-patriotycznym” – stwierdza cenzor czytający Słownik
232
bibliograficzno-balneologiczny z 1891 roku15), jak i poszczególne sformułowania,
zwroty, słowa. Mieczysław Inglot stwierdza nawet, że można stworzyć słownik
takich słów, wśród których znalazłyby się na pewno: „ojczyzna”, „lud”, „mścić
się”, „tyran”, „okowy”, „Polska”, „Moskal”16. Za Piotrem Szreterem można jesz-
cze przywołać: „Rzeczpospolitą”, „Wielkie Księstwo Litewskie”„,naród”, ”kraj”,
„schizmę”17.
Systematyczne i bardzo szczegółowe zestawienie treści niedozwolonych pol-
skiemu piśmiennictwu drugiej połowy wieku XIX przynosi artykuł „Dozwoleno
s iskluczenijem”. Ingerencje rosyjskiej cenzury zagranicznej w latach 1869–1900 Ja-
nusza Kosteckiego i Małgorzaty Rowickiej. Powtarzają się tu wymieniane przez
innych kategorie, ale potwierdzone – co niezwykle cenne – w materiale archi-
walnym. Badacze wymieniają więc dwanaście tematów, które mogły powodować
ingerencje: istota polskości; przeszłość Polski; aktualna i przyszła sytuacja Polski;
wiara, religia oraz Kościół; sytuacja międzynarodowa; problemy ustrojowe; sto-
sunki społeczne; problemy ustrojowe i społeczne Rosji; oraz – oddzielnie – innych
państw zaborczych; nieobyczajność; problemy medyczne; kwestie bibliograficzne
(spisy zawierające zakazane tytuły)18.
Z ustaleń badaczy cenzury PRL-owskiej, popartych przeprowadzoną przeze
mnie kwerendą archiwalną, wynika zaś, że nie dopuszcza się do druku lub „tnie”
utwory godzące w panujący ustrój, rząd i instytucje państwowe, godzące w Zwią-
zek Radziecki, propagujące idee religijne (najostrzej cenzuruje się piśmiennictwo
katolickie z racji siły oddziaływania tego Kościoła w Polsce), utwory narusza-
jące dobre obyczaje. I znów ingeruje się zarówno w ogólną wymowę dzieła, jak
i poszczególne sformułowania.
Porównanie ustaleń badaczy cenzury carskiej i komunistycznej uprawnia
do myślenia, że strategie kontroli polskiego piśmiennictwa są w obu przypad-
kach zbliżone. Wycina się podobne treści, tropi zarówno ogólne idee, jak i po-
szczególne tematy, czy nawet słowa. Odmienności wynikają przede wszystkim
z innego podejścia do kwestii religijnych i patriotycznych. Cenzura carska prze-
śladując katolicyzm jako bastion polskości i bardzo starannie wycinając wszel-
kie niepochlebne wzmianki o prawosławiu, nie wypowiadała się przeciw religii
w ogóle. Cenzura komunistyczna, z powodów oczywistych historycznie, stoi na
straży ateizmu. Zagadnienie piętnowania lub nie myśli patriotycznej także daje
się wyjaśnić historycznie – w kraju podbitym i konsekwentnie rusyfikowanym
wszelkie hasła niepodległościowe traktować musiano jako zagrożenie istnieją-
233
cego status quo. Po ogłoszeniu Manifestu Lipcowego sprawa przedstawiała się już
znacznie mniej jednoznacznie. Polska nie utraciła państwowości, stała się jednak
państwem wasalnym, w pełni zależnym politycznie od ZSRR. O ile więc oficjal-
nie propagowano patriotyzm, to w praktyce treści takie starannie selekcjonowano
pod kątem braku w nich lub nie elementów antyrosyjskich. Stąd bardzo wybiór-
cze traktowanie polskiej historii, tradycji literackiej i zmodyfikowany panteon
bohaterów.
Poważniejsze różnice działań obu systemów kontroli dotyczą sytuacji wo-
bec tekstu zewnętrznych, opisanie czego wykracza poza przyjętą tematykę roz-
działu. Krótko, tylko dla porządku, zostaną wymienione. Cenzura carska działała
w sytuacji wolnorynkowej, wydawnictwa konkurują ze sobą, dążąc do maksy-
malizacji zysków i stąd staranna ocena szans na wydanie każdej wprowadza-
nej do obiegu książki. Sprowadzano też w większej liczbie dzieła w językach
obcych, powstałe niezależnie od działań cenzorów19. Za Marią Prussak podać
można jeszcze dwie informacje. Zatrzymując niedozwolone książki, cenzura car-
ska – inaczej niż PRL-owska – nie zabraniała omawiania ich w prasie, można je
więc było poznać z omówień. Carscy urzędnicy skarżyli się także, że redakto-
rzy wydawnictw za wszelką cenę malują życie rosyjskie z jednej tylko, mrocznej
strony20. Z badań nad działalnością GUKPPiW wynika coś przeciwnego – pra-
cownicy państwowych wydawnictw rzadko stawali tak konsekwentnie „po stro-
nie” tekstu.
Warto wskazać teraz kilka ciekawych przykładów z kwerendy.
Interesujące zdają się zwłaszcza losy dzieł kwestionowanych zarówno przez
cenzurę carską, jak i PRL-owską. Najwybitniejszym z nich, dającym się po-
twierdzić materiałowo, jest z pewnością poemat Juliusza Słowackiego Rozmowa
z Matką Makryną Mieczysławską. Maria Prussak przywołuje protokół kontroli
„Pamiętnika Literackiego” z 1904 roku, w którym informuje się o usunięciu
fragmentów tyczących patriotycznej działalności Mickiewicza oraz Słowackiego
oraz o usunięciu w całości zakazanego utworu21. Na podobny zapis natrafiamy
w roku 1952. W cenzorskiej recenzji „Pamiętnika Literackiego” z marca 1952 roku
postuluje się wycięcie tekstu całego poematu oraz artykułu na jego temat. Pod
spodem widnieje, potwierdzająca ingerencję, adnotacja: „usunięto w porozumie-
niu z IBL-em”22. Najwyraźniej więc utwór poświęcony dręczonym przez carat
siostrom bazyliankom spod Witebska wydał się kontrolerom z Mysiej w samym
apogeum stalinizmu bardzo niebezpieczny. Bardzo antyrosyjski.
234
Z kolei, w 1957 roku z jednego z numerów czasopisma „Prosto z Mostu”
wycięto artykuł o carskiej cenzurze i żartobliwe wierszyki na jej temat powstałe
jeszcze w okresie niewoli narodowej23. Świadczy to, jak się wydaje, o pewnym
poziomie identyfikacji GUKPPiW z cenzurą carską, a co za tym idzie, objęciu
jej, podobnie jak każdej innej wzmianki na temat kontroli literatury, nakazem
milczenia. Podobnie, gdy w 1958 roku Muzeum Literatury w Warszawie zgło-
siło się z prośbą o zgodę na wydrukowanie 300 plakatów z tekstami Norwida
Siła ich oraz Czynowniki zgody nie udzielono, ze względu na antyrosyjską wy-
mowę wierszy24.
Warto podkreślić, że po drugiej wojnie światowej aktywną działalność twór-
czą prowadziło w Polsce wielu pisarzy debiutujących jeszcze w okresie zabo-
rów. Z najwybitniejszych przypomnieć można nazwiska Leopolda Staffa, An-
toniego Słonimskiego, Juliana Tuwima, czy Jarosława Iwaszkiewicza. W toku
kwerendy udało się odnaleźć wiele ciekawych dokumentów Głównego Urzędu
Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk związanych z wymienionymi mistrzami
poezji i prozy. W przypadku Leopolda Staffa porównać je można z materiałami
cenzury carskiej. Trzeba podkreślić, że większa część aktywności artystycznej
Staffa przypada na czas rosyjskiej lub uzależnionej od Rosji kontroli literatury.
Można przypuszczać, że wypracował sobie autor Martwej pogody strategie „pra-
womyślnego” pisania wobec rusofilskiego cenzora.
Warto przywołać raz jeszcze znakomitą pracę Marii Prussak. Autorka za-
mieszcza materiał dotyczący kontrolowania w 1905 roku tomu poetyckiego Pta-
kom niebieskim, gdy carski urzędnik wyraził zgodę na publikację ze skreśleniami.
Dokonano wtedy ingerencji na stronach 103 i 115, w poemacie Modlitwa, ar-
gumentując to spotykaniem „miejsc o charakterze bluźnierczym, a mianowicie
w wezwaniach autora zwróconych do Jezusa Chrystusa”25. Tu warto zwrócić
uwagę na pomyłkę urzędnika, który trzecią cześć tekstu zatytułowaną Jęk wylę-
kłych zaułków przechrzcił na Jęk wyklętych zamków.
W materiałach GUKPPiW istnieją liczne ślady cenzurowania późniejszych
zbiorów. I tu, ponownie – propozycje korekt i ingerencji.
W teczce „PIW 1950” zachowało się 6 recenzji i recenzji wtórnych Wyboru
pism (datowane od VII do XII 1950) zawierającego utwory powstałe w latach
1915–1944. Cenzorzy zdają sobie sprawę z pozycji Staffa jako „klasyka” i próbują
historycznie uzasadniać potrzebę wydania poezji niezaangażowanej w budowę
socjalizmu. Urzędnik stwierdza:
235
Dziś można by wiele dyskutować na temat podejścia Staffa do życia i poezji
poeta jest bowiem typowym przedstawicielem neoromantyzmu polskiego, któ-
rego hasła dawno już przebrzmiały. Dlatego też jego utwory należy traktować
tak, jak się traktuje literaturę minionych epok, tj. historycznie.
Inny opiniujący stwierdza wprost: „Nie jest to rodzaj poezji, który chcielibyśmy
propagować, wydać jednak trzeba ze względu na osobę poety”. Proponuje się
ostatecznie dwie ingerencje, których dokonano w wierszu Pomnicie z tomu Ucho
igielne26. W roku 1950, ani następnym PIW nie wydał jednak żadnego Wyboru
pism. Prawdopodobnie chodzi więc o trzytomowe Poezje, w których wyboru wier-
szy dokonał Mieczysław Jastrun. Nie ma w nich wcale wiersza Pomnicie, a więc
informacja o ingerencjach nie jest precyzyjna. W kolejnym większym wydaniu
utworów Leopolda Staffa, Wierszach zebranych z 1955 roku nie zaobserwowałam
natomiast żadnych zmian w tekście w stosunku do edycji przedwojennych (je-
dynie modyfikacja ortografii i interpunkcji).
Recenzja wtórna wydania z 1950 roku znajduje się w materiałach PIW-u
z 1951 roku:
236
wiersza Łachmany, z naturalistycznymi opisami nędzy, które budzić mogły opór
w urzędnikach GUKPPiW29. Z porównania z pierwszym wydaniem Mortkowi-
cza z 1932 wynika, że żadnych zmian tekstowych (poza modernizacją ortografii
i interpunkcji) nie dokonano30. Stawiane Leopoldowi Staffowi przez GUKPPIW
zarzuty wydają się bardzo charakterystyczne, wielokrotnie już na podobne natra-
fiono: nieaktualność tematyki, religijny wymiar wierszy, formalizm, niedostęp-
ność dla szerokich rzesz odbiorców. I, podobnie jak przy innych wybitnych twór-
cach starszego pokolenia, oskarżeniom nie towarzyszą żadne zmiany tekstowe.
Czy na podstawie tak skromnych materiałów można postawić jakiekolwiek
hipotezy odnośne wypracowanych przez poetę sposobów pisania w cieniu car-
skiego i PRL-owskiego cenzora? Bardzo ostrożnie można przyjąć, że swoistą
strategią jest rzadkie pojawianie się tematyki politycznej, małe zaangażowanie
w rzeczywistość społeczną, „uciekanie” w klasycyzm. Ale równie dobrze mogą
to być składniki poetyckiego sposobu widzenia świata i pewnej nań wrażliwości.
Bardzo poważnym i złożonym zagadnieniem są s t r a t e g i e t e k s t o w e
wykorzystywane przez pisarzy w czasach niewoli narodowej. Systematyczny
opis, z uwzględnieniem modyfikacji charakterystycznych dla poszczególnych au-
torów i tytułów, przekracza możliwości pojedynczego szkicu. Dla naszych ba-
dań wystarczające wydaje się jednak już samo ich nazwanie. Strategie pisarskie
można podzielić na wewnątrztekstowe i zewnątrztekstowe. Te pierwsze doty-
czą kształtowania tkanki dzieła: wyboru tematu i wszelkich rozwiązań formal-
nych; drugie – decyzji odnośnie miejsca i czasu druku, nakładu, podania lub
nie nazwiska autora (pseudonim), ewentualnie – wstrzymania lub zaniechania
publikacji. Tu trzeba wspomnieć, że ze strategiami zewnątrztekstowymi pisarz
niejednokrotnie nie miał nic wspólnego, były to bowiem zabiegi wydawców.
Badacze relacji między cenzurą zaborczą a polską literaturą wieku XIX pi-
szą o swoistym „ujednoliceniu” wszystkich dzieł, tak przecież różnych, pod-
danych tej samej sytuacji oskarżenia31. W niektórych przypadkach zabieg taki
przyjmuje formę świadomie stosowanego zabiegu powściągania, ogólnikowości;
mimikry, by użyć określenia zaproponowanego przez Grażynę Borkowską32. To
strategia najbardziej ogólna, tycząca przyjętego stylu. „Istnienie cenzury – pi-
sze Maria Prussak – narzucało pisarzom wewnętrzne ograniczenia, kontrolowali
sami siebie wiedząc, że podjęcie pewnych tematów z góry skazuje utwór na za-
kaz druku”33. Tu kolejna strategia – zaniechania tematyczne; wybieranie jednych
237
(na przykład starożytność), unikanie innych (na przykład powstania narodowe).
Zaś na poziomie najniższym, językowym, pisanie cenzuralne to sztuka używania
przenośni, milczenia, półsłówek, sztuka tytułów i „ostatniego słowa”34.
W wielu pracach badacze nazywają jeszcze inną operację tekstową – „mowę
ezopową”. „W takim położeniu politycznym – pisze Stanisław Zabierowski o la-
tach postyczniowych – musiał się wytworzyć podyktowany wybiegami instynktu
narodowego – szczególny język – zwany po prostu »stylem więziennym«, albo
bardziej uczenie »językiem ezopowym«”35.
Wedle definicji słownikowej „język ezopowy” to
238
Na jeszcze inną strategię zewnątrztekstową można zwrócić uwagę dzięki
lekturze artykułu Cenzura rosyjska w Warszawie między powstaniem styczniowym
a rewolucją 1905–1907. Cytowany już Piotr Szreter opisuje w nim ogromny re-
zonans społeczny publikowanej w prasie w odcinkach Trylogii Henryka Sienkie-
wicza. Patriotyczny wydźwięk tekstu nie podobał się carskiej cenzurze, która
zadecydowała ex post, o konieczności przedstawiania do kontroli całego tekstu
powieści historycznych, zanim ukaże się pierwszy ich odcinek40. Nie ma pewno-
ści, czy przekazywanie cenzurze fragmentów, z których nie wynikało, jak żalili
się urzędnicy, „ogólne nastawienie autora”, było świadomym zabiegiem Sien-
kiewicza lub redakcji, czy tylko pochodną sytuacji pisania powieści „z odcinka
na odcinek”, ale efekt działań okazał się dla Trylogii bardzo korzystny. Co cie-
kawe, podobne zastrzeżenia jak te formułowane przez cenzurę carską, pojawiły
się w toku pracy GUKPPiW, który także po licznych kłopotach z literaturą od-
cinkową zbudował katalog restrykcji, zmierzających do zablokowania przemytu
„nieprawomyślnych” treści w prasie41.
Bardzo interesującym przykładem budowania całościowej strategii pracy
wobec cenzury carskiej, przy wykorzystaniu bogatego zespołu środków, są
Popioły. Tym istotniejsze wydaje się przyjrzenie warsztatowi Żeromskiego, że
wiemy z dokumentów GUKPPiW, iż był on szczególnie pozytywnie postrze-
gany i stawiany za wzór pisarza postępowego. Jak stwierdza Stanisław Zabie-
rowski, związany umową wydawniczą artysta od razu pisał powieść tak, by
przeszła przez carską kontrolę i można ją było wydać. Przytoczmy kilka najcie-
kawszych tez z artykułu poświęconego w całości kwestii cenzuralności dzieła.
Po pierwsze, warunki wrogiej cenzury wpływają na urywkowość kompozy-
cji powieści. Po drugie, Żeromski korzysta z rozwiązania praktykowanego od
dawna: przenosi fabułę na tereny obce pod względem geograficznym i politycz-
nym; wprowadza liczne przemilczenia, gdy akcja dzieje się na terenie Polski.
Pisarz unika ponadto niewygodnych słów: „Moskwa”, „Moskal”, „Kozak”, „Ro-
sja”. Kilkakrotnie zmienia też tekst, wraz z tym, jak łagodniały zapisy cenzury
i umieszcza w powieści, na przykład, „zwolnioną” postać generała Dąbrowskiego
i jego legionów 42.
Na wykorzystywanie przez polską literaturę czasów komunizmu XIX-wiecz-
nych strategii pracy wobec cenzury wskazują badacze. Ryszard Nycz zauważa,
że najbardziej popularne jest wykorzystywanie historycznych paraboli i alego-
rii, a długoletnia działalność cenzury spowodowała dominację „języka ezopo-
wego” jako specjalnego zespołu środków artystycznych dla przekazu zakazanych
239
treści polityczno-historycznych43. Joanna Hobot pisze podobnie: „»mowa ezo-
powa« miała dość bogatą tradycję w polskiej literaturze. Sięgała po nią zwłasz-
cza dziewiętnastowieczna powieść realistyczna doby popowstaniowej”. I dalej:
„Zimę traktowali (cenzorzy – dop. K.B.) natomiast jako alegorię martyrologii
narodu polskiego, alegorię – trzeba dodać – tyleż zakorzenioną w tradycji (od
czasów Grottgera), co uaktualnioną przez wydarzenia na Wybrzeżu”44. Z kolei
Krystyna Heska-Kwaśniewicz stwierdza, że strategią przejętą od czasów zabo-
rów jest w literaturze PRL-u nie tylko określona stylistyka (w domyśle – ezo-
powa), ale i wybieranie pewnych tematów i gatunków, na przykład powieści
historycznej 45.
Przeprowadzona kwerenda archiwalna uprawnia do hipotezy, że pisarze
polscy w lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku wykorzystali w zmaga-
niach z GUKPPiW zapisane w tradycji strategie. Chcąc istnieć w obiegu oficjal-
nym, z racji dostępności dla czytelników, musieli podporządkować się regułom
szczególnej, ułomnej komunikacji literackiej. Także, z własnej już woli, sposobom
omijania tych reguł.
Należy wskazać rzecz nieco paradoksalną. Za Hanną Gosk, można stwier-
dzić, że główną rolę w upowszechnianiu w latach 1945–1948 dorobku kultury
narodowej miało odgrywać właśnie upowszechnienie literatury46. Z innych źró-
deł wiadomo, że najbardziej popularna i promowana była „postępowa” trady-
cja romantyczna oraz realistyczna (właśnie Żeromski!). Prawdopodobne jest, że
„czynniki oficjalne” nie zwróciły uwagi na fakt, że w tradycji tej zapisane są
pewne „nieprawomyślne”, a spetryfikowane oglądy i oceny. Jednym z najważ-
niejszych była niechęć do Rosji i tego, co rosyjskie, a także wyraźne wzorce
zmagań (często udanych) z carską kontrolą słowa.
Próba odpowiedzi na pytanie, z których wypracowanych w XIX wieku strate-
gii pisarze doby PRL-u korzystali i na czym opierała się ewentualna modyfikacja
tradycji będzie jednym z końcowych zadań niniejszej pracy.
240
nia instytucjonalnej kontroli literatury. Pole badawcze jest tu bardzo szerokie,
skupmy się więc jedynie na kwestiach, które wyłoniły się w toku badań, postu-
lując dalsze prace w tym kierunku. Wydaje się bowiem, że penetracja archiwów
GUKPPiW poszerza tu w sposób znaczący możliwości naukowego wnioskowa-
nia. W szkicu chciałabym się zastanowić nad kilkoma kwestiami. Postaram się
wyłonić przykładowe zabiegi stosowane w zmaganiach z cenzurą lat 1948–1958
i spróbuję umiejscowić je w kontekście tradycji XIX-wiecznej. Zastanowię się
również nad powodami wybierania tych, a nie innych rozwiązań i kwestią auto-
cenzury.
Wzorem wcześniejszych rozdziałów przyjrzę się najpierw piśmiennictwu,
by potem zaprezentowane tezy skonfrontować z pozyskanym materiałem ar-
chiwalnym i jego interpretacją. Wiążące wnioski można będzie przedstawić, co
oczywiste, w stosunku do autorów opisanych w pracy szerzej – Jerzego An-
drzejewskiego, Stanisława Lema, Władysława Broniewskiego, częściowo – Jana
Brzechwy i innych pisarzy dziecięcych.
Przy czym, chciałabym od razu zastrzec, badanie tej materii wydaje się
bardzo trudne i związane z ryzykiem nadinterpretacji. Przywołać można tu
Krzysztofa Mrowcewicza, który omawiając cenzurowanie dzieł Mikołaja Sępa-
-Szarzyńskiego, formułuje ogólną tezę o trudnościach w rozróżnieniu tego, co
jest w utworze świadomym zabiegiem autocenzury, a co nie.
Dlaczego o cenzurze mówić jest trudno, tak jak trudno jest uwierzyć w ab-
solutną wolność piszącego, malującego, rzeźbiącego. Jeśli bowiem odkryjemy
nawet niezbite dowody „zbrodni” cenzora poświadczone dokumentami, to ni-
gdy nie uda się nam stwierdzić, ile w dziele jest „lęku” przed cenzurą, chęci
sprostania jej oczekiwaniom47.
47 K. Mrowcewicz, Szarzyński ocenzurowany? Kilka uwag dla przyszłego wydawcy „Poezji” Mikołaja
Sępa Szarzyńskiego, w: Autor, tekst, cenzura, op. cit., s. 113.
48 J. Hobot, op. cit., s. 230–234.
49 Ibidem, s. 6.
241
Intencja autora to bezsprzecznie czynnik psychologiczny, (...) intencja autora
może się zaznaczyć w dwojaki sposób: sformułowany i immanentny. Intencja
sformułowana, czyli wyłożona explicite, to mniej lub więcej konkretna wypo-
wiedź na ten temat. Może być ona zawarta w notatkach, brulionach, próbach
i planach literackich pochodzenia autorskiego, w listach autorskich, dziennikach
lub wypowiedziach odnotowanych przez jego otoczenie. (...) Bardziej skom-
plikowana jest realizacja lub interpretacja intencji immanentnej, czyli zawartej
w strukturze, konstrukcji oraz innych aspektach pozostawionego przez autora
tekstu.
I dalej –
242
cze, przekraczające ramy pojedynczego tekstu, czy indywidualności twórczej.
Zadanie to, jak sprawdziłam – niełatwe, z wielu wniosków sumy budują się tu
opornie.
Daleko idące sądy na temat zmagań z kontrolą słowa formułuje Leszek Sza-
ruga w pracy Wobec totalitaryzmu. Kostium kościelny w prozie polskiej. Wobec cen-
zury54. Dla nas są one szczególnie ciekawe w związku z informacjami na temat
pisarskich strategii Jerzego Andrzejewskiego. Książka poświęcona jest kwestii
przybierania przez literaturę polską „kościelnego” kostiumu, w celu zakamuflo-
wania niewygodnych prawd historycznych. Autor prezentuje liczne przykłady,
obejmuje przestrzeń wielu lat, w związku z czym można zaobserwować wa-
rianty rozwiązania, przemnożone przez zmieniające się warunki zewnętrzne
(cenzura ostrzejsza i łagodniejsza) oraz poszczególne preferencje artystyczne.
Szaruga stwierdza, że wybór kostiumu kościelnego, czy szerzej – historycznego,
był w Polsce wywołany niemożnością mówienia wprost o aktualnej rzeczywi-
stości. Poszukiwanie tematyki kościelnej wiązało się z dostrzeganym podobień-
stwem ideologii komunistycznej i katolickiej. Stąd wybieranie z historii Kościoła
najbardziej niechlubnych kart, jak: inkwizycja (Ciemności kryją ziemię), krucjaty
(Bramy raju), pogromy żydowskie (Przybysz z Narbony Stryjkowskiego, czy Msza
za miasto Arras Szczypiorskiego). Wszystkie wymienione powieści, prócz histo-
rycznego kostiumu, mają także akcję przeniesioną daleko poza Polskę – co można
uznać za jeszcze inną, choć także „kostiumową” strategię. Pod opowieściami
„z dawnych czasów i dalekich krain” kryły się treści bliżej związane z polską
rzeczywistością, czytelne dla odbiorcy z własnego kręgu doświadczeń, jak stwier-
dza badacz – głównie dla inteligencji. Rozpoznanie takie uznaje Leszek Szaruga
za minus stosowanej strategii, podobnie jak to, że traci się z oczu niepowtarzalną
swoistość czasu współczesnego55.
Z pracy Szarugi wynika też wniosek o ogromnej liczbie wariantów wszyst-
kich istniejących strategii autorskich. Różnice mogą się tu przecież ujawniać za
każdym razem, gdy z danej formuły „korzysta” inny autor. Mając świadomość
owej mnogości, można jednak w przypadku każdego przywoływanego sposobu
wyłonić kwestie w danej strategii najistotniejsze, powtarzające się przy różno-
rodnych realizacjach. Dla kostiumu kościelnego, czy szerzej – historycznego, ba-
dacz pisze także o „kostiumie nierealności”, jądrem takim wydaje się opisanie
niecenzuralnego, a istotnego dla społeczeństwa polskiego problemu, przy umiej-
scowieniu go w innym kontekście historycznym, najlepiej bardzo odległym.
Na inny aspekt budowania strategii pisarskich wobec cenzury zwraca uwagę
Jerzy Smulski. Badacz zastanawia się nad pytaniem, czy kostiumowość wypo-
wiedzi jest wpisana w strukturę dzieła, czy jest tylko kwestią odbioru. O ile
pewne rozwiązania formalno-artystyczne wiążą się, zdaniem autora artykułu,
243
z zastosowaniem kostiumu (struktura), to jego identyfikacja i wypełnienie alu-
zyjną treścią odbywa się w trakcie recepcji (odbiór), zależy w pełni od kompeten-
cji czytelnika56. Spostrzeżenie to bardo zasadne, wzbogacić można o jeszcze jeden
kontekst – czytającego cenzora. W toku badań dało się bowiem zaobserwować
sytuacje, gdy ezopowość danego tekstu identyfikował jedynie cenzor, nadmier-
nie podejrzliwy i wyczulony na poszukiwanie treści, których w istocie w utworze
nie ma. O zdarzeniach takich piszą badacze, konstatując, niejednokrotnie humo-
rystyczny wymiar zjawiska. „Zmora ezopowego języka – stwierdza Aleksander
Pawlicki – niekiedy wtrąca w obsesję. GUKPPiW z ulgą odnotowuje, że w tłu-
maczonej z francuskiego beletrystycznej biografii Pawła z Tarsu nie ma »aluzji
do współczesnej sytuacji arabsko-izraelskiej«”57. Czy w sytuacjach, gdy strate-
gię walki z cenzurą identyfikuje cenzor – w tym miejscu mniejsza słusznie, czy
niesłusznie, można mówić o autorskich zabiegach chybionych? Jak interpreto-
wać liczne, jak się okazuje, recenzje, w których urzędnicy GUKPPiW rozpoznają
„mowę więzienną”, ale nie ingerują w dzieło na tyle głęboko, by ją w pełni zli-
kwidować? I mają tego świadomość? Na takie pytania przyjdzie odpowiedzieć
w dalszych częściach rozdziału.
Po lekturze tekstu Smulskiego wyłania się rzecz jeszcze jedna. Otóż można
przyjąć, że zmagania z kontrolą słowa dzielą się na odrębne strategie, albo że
strategia jest tylko jedna – „język ezopowy” i wybiera się ją lub nie. Przy tym dru-
gim rozumieniu, poszczególne rozwiązania nie byłyby już odrębnymi sposobami
walki z cenzurą, a jedynie różnorodnymi zabiegami artystycznymi służącymi
temu celowi. Owa wykładnia wydaje mi się, w kontekście przeprowadzonych
badań materiałowych, niezwykle użyteczna, na pewno wyklucza ugrzęźnięcie
w nadmiernej drobiazgowości. Posługując się takim rozumieniem strategii pisar-
skiej, sprawdza się bowiem jedynie, czy istnieją materiałowe dowody na przyjęcie
przez artystę założenia walki z cenzurą, a potem identyfikuje się zastosowane
zabiegi, które temu zamierzeniu służą.
Nie chciałabym tu ostatecznie wyrokować, czy jest jedna, czy wiele strategii
zmagań z cenzurą, w piśmiennictwie, które przywoływałam pojawia się i taki,
i taki sposób myślenia o zagadnieniu. Sprawie na pewno warto przyjrzeć się
wnikliwie w innym miejscu, by „teoria” nadążyła tu za „praktyką”, czyli identy-
fikowaniem poszczególnych autorskich rozwiązań. Na potrzeby niniejszego roz-
działu zakładam, że jednej wielkiej strategii zmagań z instytucjonalną kontrolą
słowa towarzyszą poszczególne rozwiązania formalne.
Jakie były powody wybierania przez pisarzy tych, a nie innych sposobów
przeciwstawiania się zakazom cenzuralnym? Joanna Hobot stwierdza, że strate-
gia obrana przez autora zawsze zależy od domniemanej reakcji drugiej strony
56 J. Smulski, Jak niewyrażalne staje się wyrażalne? O języku ezopowym w polskiej prozie lat pięćdziesią-
tych, w: Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki, E. Kuźma, Warszawa 1998, s. 145–164.
57 A. Pawlicki, op. cit., s. 110.
244
i identyfikuje „grę” jak odbywa się pomiędzy obiema stronami tej specyficz-
nej komunikacji literackiej. Cenzor pomija kwestie artystyczne, a skupia się na
zgodności z ideologią i polityką:
245
że jest owo „zniewolenie umysłu” zjawiskiem niejednorodnym, występującym
w różnych typach, uzależnionych od przyczyn zaistnienia:
Ograniczenie tego prawa (wolności myśli – dop. K.B.) przez różne rodzaje
cenzury i nacisków jest faktem oczywistym i łatwo zauważalnym. Prowadzi
ono do dysonansu między świadomością a działaniem ludzi. Dużo bardziej
złożony charakter ma zakłócenie samej świadomości, faktyczne zniewolenie
umysłu. Zniewolenie to może mieć różne źródła i motywy, i odnosić się do
rozmaitych kategorii zjawisk 61.
Jerzy Andrzejewski
246
„Twórczości”, a potem w postaci książkowej, przy czym musi przed publikacją
Andrzejewski poprawić strony 43, 105, 109 (nie znamy zakresu owych zmian).
Idzie skacząc po górach jest, z kolei, przez urzędników Ministerstwa Prawdy od-
czytane jako powieść z kluczem. Ostrze cenzury kieruje się jednak ponownie
przeciwko obscenie: wulgarności wysłowienia i drastyczności scen erotycznych;
małym zmianom podlegają także sceny z Markiem Kostką (Hłasko). Do zapo-
wiadanego druku w „Twórczości” nie dochodzi, przed publikacją książkową
Andrzejewski przeredagowuje zakwestionowane fragmenty. Z analizy maszyno-
pisów utworu wynika, że w wydaniu znika także jedna obszerna, „radziecka”
scena. Cenzorzy rozmowy towarzyszy z ZSRR chyba nie czytali, nie wydaje się
bowiem prawdopodobne ominięcie w recenzjach sygnowanych przez GUKPPiW
tak ważnego zagadnienia. Usunięta scena wernisażowa musiała więc zostać skre-
ślona na wcześniejszym etapie pracy.
Można tu, jak się wydaje, stwierdzić z niewielkim tylko ryzykiem nadin-
terpretacji, że przynajmniej w dwóch utworach – Bramach raju i Idzie skacząc po
górach – zastosował Jerzy Andrzejewski świadomie pewną strategię walki z cen-
zorskimi ograniczeniami. W powieści o dziecięcej krucjacie na historię o złudzie
wszelkich ideologii „nałożył” kostium kościelny, w Idzie skacząc po górach przy-
brał kostium egzotyczny, kamuflując ważne pytania o wolność i źródła sztuki.
Przy czym chciałabym zauważyć, że zabieg taki został zdecydowanie lepiej, bar-
dziej konsekwentnie przeprowadzony w Bramach raju (ale to, w ogóle, znacznie
lepszy tekst). Na potwierdzenie przyjęcia określonej strategii pozwalają wyraźne
cenzorskie wzmianki w recenzjach, gdzie urzędnicy notują:
247
rozwiązania (cenzor – współautor), czasem, po prostu, żądał zmian, ich realiza-
cję pozostawiając redakcji i autorowi. Jeśli za strategię zmagań z instytucjonalną
kontrolą słowa przyjmie się wszelkie zabiegi zmierzające do przemycenia „nie-
prawomyślnych” treści, to przecież nie można wykluczyć, że w tego typu ostat-
nich poprawkach także ujawnia się niecenzuralna myśl, być może lekko tylko
złagodzona. Zagadnienie z pewnością warte jest dalszego namysłu.
Jeśli chodzi o powieść o Pablu Picassie, można prześledzić zmiany teksto-
we, które pozwalają na ujawnienie sposobów reakcji Jerzego Andrzejewskiego
na samo istnienie GUKPPiW, jego odpowiedź na cenzurę „pośrednią”. Do-
brym przykładem wydaje się zrekonstruowana historia powstania i zniknięcia
sceny wernisażowej. Napisanie owego słabego artystycznie fragmentu mogło być,
z jednej strony, wyrażeniem autentycznego przekonania o obecności radziec-
kiej elity na europejskich salonach (zaangażowanie), z drugiej zaś, kamuflażem,
dzięki któremu cenzorzy, przymkną oko na inne „podejrzane” fragmenty utworu
(opór). Użyłam już w pracy, za stanem badań, wdzięcznego określenia „strategia
porcelanowego pieska”.
„Strategia porcelanowego pieska” jest umyślnym działaniem pisarza, który
włącza do utworu jedną sporą, wyraźnie niecenzuralną scenę, o której wie, że
zwróci ona uwagę instytucji kontroli. Na scenie tej, przerysowanej i zbędnej jak
porcelanowa figurka, zupełnie mu nie zależy i łatwo godzi się na jej usunięcie.
Fragment ma za zadanie jedynie odwrócić uwagę od innych „nieprawomyślnych”
treści rozsianych w tekście i dać satysfakcję cenzorowi62. Czy jest „usunięta scena
wernisażowa” takim skomplikowanym rozwiązaniem – do końca rozstrzygnąć
się tu nie da, ale wydaje się to prawdopodobne. Z badań wynika jednak, że
scena nie dotarła do GUKPPiW i została wycięta najpewniej na etapie pracy
redakcyjnej.
W Idzie skacząc po górach pisarz nie zdecydował się na jednorodny sposób
ustosunkowania się do wymogów cenzuralnych. Był „trochę za”, a „trochę prze-
ciw”: wybrał kostium egzotyczny, ale dołączył bohaterów polskich i w poprawny
sposób naświetlił stosunki między Rosją a Zachodem. Być może liczył na bardzo
inteligentnego odbiorcę, który wszystkie te elementy połączy.
W tym miejscu należałoby chyba wrócić do zagadnienia strategii, które
urzędnicy GUKPPiW identyfikują, a jednocześnie nie ingerują w dzieło na tyle
głęboko, by je w pełni zlikwidować. Z takim przypadkiem mamy najwyraźniej do
czynienia przy powieściach Jerzego Andrzejewskiego. Cenzorzy r o z p o z n a j ą
bowiem przyjęte kostiumy, kościelny w Bramach raju i egzotyczny w Idzie skacząc
po górach. Nie przekształcają jednak sfery, którą miały one ukryć, ale cięć doko-
nują zupełnie gdzie indziej – do kłopotów wydawniczych obu dzieł przyczyniają
62 Daleka droga do książki. Doświadczenia pisarzy z cenzurą w NRD, red. E. Wiechert, H. Wiesner, tł.
W. Król, w: Cenzura w Niemczech w XX wieku, op. cit., s. 349.
248
się zarzuty szerzenia pornografii. Można zaryzykować tu hipotezę, że dosłowna
warstwa fabularna tekstów – pokazanie mechanizmów funkcjonowania dziecię-
cej krucjaty i krytyka paryskiej śmietanki artystycznej – była dla „Ministerstwa
Prawdy” na tyle atrakcyjna, że przymknięto oko na przemycane przez pisarza
„pod spodem” treści mniej cenzuralne. Rozszyfrowywanie kostiumu odbywa się
przecież w recepcji, można więc było liczyć na to, że tylko niewielka liczba czy-
telników odczyta krytykę ideologii i braku wolności twórczej. A jeśli na Bramy
raju lub Idzie skacząc po górach trafi czytelnik mniej elitarny, to pozostanie dlań
powierzchniowa warstwa dzieł, bardzo dla władzy użyteczna, krytyka Kościoła
i krytyka zachodnich elit.
Czy jest więc strategia Andrzejewskiego udana? W pewnym sensie tak, ale
trudno odnieść wrażenie, że w grze z GUKPPiW zwycięstwo zostaje po stronie
pisarza.
Stanisław Lem
249
chcę tylko przypomnieć, iż w mojej opinii brak zgody na publikację trzech pierw-
szych utworów wpłynął bezpośrednio na decyzje Lema dotyczące dalszej drogi
twórczej. Wpłynął na wybór „kostiumu nierealności”.
Informacje o podjęciu zmagań z kontrolą słowa potwierdzić możemy w przy-
padku autora Solaris w dokumencie najwyższej wagi: sformułowanej wprost wy-
powiedzi pochodzenia autorskiego. Wystarczy przywołać bowiem cytowaną już
rozmowę z Tomaszem Fiałkowskim, podczas której mówi pisarz, że w walce
z cenzurą pomagał „ezopowy język”63.
W cenzorskich recenzjach także daje się wyczuć, iż cenzorzy rozpoznają
kostiumowość utworów. Na temat Astronautów pisze więc cenzor:
Zastanówmy się teraz, jak zmieniał się tekst. Wiemy na pewno, że pisarz do-
konał przekształceń Człowieka z Marsa, Szpitala Przemienienia, Obłoku Magellana.
Niestety, w żadnym z wymienionych przypadków nie ma dokumentacji na tyle
pełnej, by wnioskować z minimalną choćby szansą na zbliżenie się do prawdy,
o autorskich strategiach zmagań z kontrolą słowa. Od razu należy też podkre-
ślić zupełnie inny status Szpitala Przemienia, jedyny to wśród omawianych utwór,
pozbawiony całkowicie elementów fantastycznych. Gdyby więc nawet udało się
pozyskać bogatsze materiały archiwalne, nie mogłaby powieść o Stefanie Trzy-
250
nieckim stanowić argumentu za przyjęciem lub nie przez Lema kostiumu nie-
realności jako świadomego zabiegu zmagań z cenzurą. Być może ujawniłby się,
natomiast, jakiś zupełnie inny zamysł pracy w cieniu GUKPPiW.
Małgorzata Szpakowska uważa, że wybór tematyki fantastycznej okazał się
dla pisarza pomyłką zarówno teoretyczną, jak i praktyczną. Jeżeli przyjmie się, że
kostium fantastyczny był przez niego użyty jako sposób na zmylenie cenzorskiej
czujności, to dodać można do tej opinii jeszcze kilka uwag. Warto, po pierwsze,
zwrócić uwagę na to, że urzędnicy „Ministerstwa Prawdy” bez najmniejszych
trudności docierają do problematyki dzieł, kostium im w tym nie przeszkadza.
Po drugie, elementy fantastyczne nie podlegają ostrej krytyce, wszystkie zarzuty
i żądania zmian (a zmiany postuluje się przy Wywiadzie i atomach i Człowieku
z Marsa) dotyczą innych zagadnień. Cenzorzy wiedzą więc o kostiumie, a nawet
godzą się na jego nienaruszalność. I znowu trudno odpowiedzieć jednoznacznie
dlaczego.
Wydaje się, że kontrolujący odczytują jedynie „drugie dno” tych tekstów, na
których wydanie godzą się bez przeszkód. Sferę na tyle wyraźnie zaznaczoną,
by nie do końca przesłoniła jej fantastyczna tematyka (niechęć do wojny, walka
o opanowanie sił przyrody, pytania o rozwój nauki i postęp technologiczny),
a jednocześnie stosunkowo cenzuralną. Nie docierają zaś do idei zakamuflowa-
nych jeszcze głębiej, idei, które mieli rozpoznać jedynie najinteligentniejsi czy-
telnicy. A na „trzecim” poziomie Astronautów, Sezamu (tu najmniej), czy Obłoku
Magellana króluje głęboki pesymizm i zwątpienie, jak wiemy absolutnie w latach
stalinowskich niecenzuralne.
Kłopot z tak pomyślanym autorskim zabiegiem podwójnej szyfracji zaczyna
się, w moim przekonaniu, w momencie, gdy powieści i opowiadania Lema zo-
stają zakwalifikowane jako utwory dla młodzieży, z czym pisarz nie miał nic
wspólnego. Okazuje się bowiem, że tak trudna strategia porozumienia „ponad
cenzorem” pozostaje poza zasięgiem intelektualnym młodego odbiorcy, niena-
wykłego przecież do odbierania „mowy ezopowej”.
Władysław Broniewski
251
tuacji. Jego sposób działania wobec kontroli GUKPPiW opiera się więc raczej na
bezpośredniej r e a k c j i na zarzuty i trudności, a nie na ich a n t y c y p a c j i.
O tym, że opiera się poeta cenzorskim cięciom wiadomo z notek GUKPPiW:
wiersze „Cytadela” i „Co mi tam troski” nie powinny wyjść w tym wydaniu,
jednak w wypadku gdyby autor nalegał na ich umieszczenie Urząd nasz nie
będzie stosował środków administracyjnych. (...) wiersz „Na śmierć Andrzeja
Struga”. Redakcja ze względu na bardzo silne opory autora w stosunku do
wszelkich zmian raczej pozostawi ten wiersz. Ja stwierdziłem, że urząd nie bę-
dzie stosował środków administracyjnych i pozostawiłem wiersz do dyspozycji
wydawcy.
252
pisarz z podjętymi działaniami mógł nie mieć nic wspólnego, a obmyślał to
wszystko wydawca, o tyle w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku
sytuacja wygląda inaczej. Na decyzje odnośnie druku, traktowanego jako walka
z cenzorem, wpływ ma tylko autor, co istotne jest zwłaszcza w kontekście mniej
nas tu zajmującym, ale także wartym podjęcia w innym miejscu, publikowania
na emigracji lub w drugim obiegu.
Z pism urzędu kontroli wynika, że autor Mazowsza przynajmniej kilka razy,
zgadza się lub nie na wycofywanie poszczególnych wierszy ze zbiorów, czyli
bezpośrednio decyduje o miejscu i czasie druku, wstrzymaniu lub nie publika-
cji. W związku z tym, że rzadko stosuje cyklizację, rozrywanie zbiorów odbywa
się najczęściej bez szkody dla nich. Przy takim założeniu pojedyncze wyingero-
wane liryki stanowią odrębne całości, a więc mamy chyba jednak do czynienia
z zabiegami wobec dzieła zewnętrznymi.
Z badań wynika, że na cenzurę „bezpośrednią” poeta odpowiadał. A co
z reakcją na cenzurę „pośrednią”? Z pozyskanych w archiwum GUKPPiW doku-
mentów żadna jednoznaczna odpowiedź się nie wyłania. Wydaje się natomiast,
że dobrym tropem, na który wskazuje przykład zatrzymanego w całości wiersza
Radiofonia rzecz pożyteczna, byłoby przebadanie pod tym kątem wierszy niewyda-
nych za życia poety, a zgromadzonych w edycji krytycznej. Pomocne mogłyby tu
też być materiały z archiwum pisarza. Istnieje więc możność (i chyba potrzeba)
kontynuowania badań.
Przemyślenie relacji pomiędzy Władysławem Broniewskim a GUKPPiW po-
zwala również na przedstawienie hipotezy, że nie wszyscy pisarze przyjmowali
wobec instytucjonalnej kontroli słowa jakąś strategię. Oczywiste jest to przy au-
torach i dziełach „bezproblemowych”, nieprzysparzających cenzurze kłopotów
i niemających – w zamian – także żadnych trudności. Ale, jak wynika z przy-
kładu bardzo ostro ciętej przecież spuścizny Władysława Broniewskiego, i pisa-
rze mniej cenzuralni też nie zawsze wypracowywali takie założenia. Pogląd taki
daje się potwierdzić i w innych przywoływanych materiałach. Wystarczy przy-
pomnieć sytuację pisarzy postrzeganych przez GUKPPiW negatywnie, ale nie na
tyle, by wstrzymać publikację większości ich tekstów. Do grupy tej należą, przede
wszystkim, „starzy mistrzowie”, artyści o uznanym dorobku i uznanej pozycji
artystycznej, niepokorni wobec rzeczywistości, ale nie walczący z nią wprost.
Przypomnieć tu chciałabym cenzorską zasadę, by „w klasyku nie kreślić”.
Uznanie przez urząd cenzury danego pisarza za „klasyka” (choć to bardzo po-
jemne i nieprecyzyjne pojęcie), pozwalało mu na względną swobodę twórczą
i brak konieczności przybierania określonej strategii zmagań z GUKPPiW. Jak
wynika z przeglądu materiałów artyści tacy, jak: Staff, Słonimski, Tuwim, ale
i – w jakimś sensie – Broniewski pisali, wydawali, walczyli z proponowanymi cię-
ciami, czasem się na nie godzili, część najbardziej „nieprawomyślnego” dorobku
pozostawiając, po prostu, w szufladzie. W ich przypadku, jedyną s y s t e m o w ą
reakcją na ograniczenia wydaje się więc autocenzura.
253
Jan Brzechwa i inni pisarze dziecięcy
254
Strofy o sześcioletnim planie. Być może więc chciał, podobnie jak Stanisław Lem,
pisać „dwutorowo”. I, podobnie jak w przypadku autora Fiaska, w zawężeniu
specjalizacji „pomogło” mu „Ministerstwo Prawdy”.
∗∗∗
Przegląd stanu badań i analiza czterech przypadków zastosowania autor-
skich strategii (czy tylko sposobów) zmagań z instytucjonalną kontrolą słowa,
pozwala sformułować kilka przypuszczeń.
Opisane przypadki nie sumują się w żaden logiczny sposób. Zajmowanie
się relacją pomiędzy GUKPPiW a Jerzym Andrzejewskim, Stanisławem Lemem,
Władysławem Broniewskim, czy pisarzami dziecięcymi nie wynika z próby stwo-
rzenia systemu, a podyktowane jest prawdą badań materiałowych. Udało się, po
prostu, odnaleźć ciekawe i stosunkowo pełne dokumenty kontrolowania ich do-
robku artystycznego. Nie można było więc oczekiwać, że opis zastosowanych
przez tych pisarzy strategii zbuduje jakikolwiek spójny obraz.
Wiele powziętych wniosków poprzeć jednak dało się i innymi materiałami,
których tak wiele przeczytałam podczas kwerendy. Materiałami na temat twór-
ców, których zmagania z cenzurą okazały się w wielu miejscach podobne do
tych, które prowadzili Andrzejewski, Lem, Broniewski czy Brzechwa. Przypusz-
czam więc, że gdyby przeprowadzić dalsze badania to mogłoby się okazać, że
strategie przyjęte przez polskich pisarzy w latach czterdziestych i pięćdziesiątych
XX wieku, wobec obecności i działania urzędu cenzury, układają się w czytelny
wzór. Wiadomo przecież, że taką „globalną” strategię odkryła Joanna Hobot,
jeśli chodzi o poetów Nowej Fali, czy Leszek Szaruga, jeśli chodzi o twórców,
tak zwanej, „prozy lumpenproletariackiej”. W niniejszej książce, gdzie namysł
nad autorskimi strategiami był tylko zwieńczeniem wywodu, działania takiego
przeprowadzić się nie dało. Pozostaje to więc postulatem dalszych prac.
Kolejną hipotezą badawczą jest dostrzeżenie podobieństw pomiędzy reakcją
polskiego piśmiennictwa na carską kontrolę słowa i cenzurę w latach 1948–1958.
Najlepiej widać to na przykładzie kwestii „radzieckich”, które, z jednej strony,
budzą „tradycyjną” niechęć twórców, z drugiej zaś, są najpilniej przez urząd cen-
zury strzeżone. Wszystko, co rosyjskie i radzieckie musi być więc na poziomie
kształtowania tekstu bardzo starannie przemyślane, a często, po prostu, skre-
ślone. Przypomnieć tu można, dodaną sztucznie, a potem usuniętą, scenę wer-
nisażową z Idzie skacząc po górach, czy zmienione „radzieckie” wersy w trzech
tekstach Broniewskiego.
Podobieństwa dają się też dostrzec w konkretnych rozwiązaniach teksto-
wych. Być może ich repertuar jest skończony, a może w latach niewoli narodo-
wej stworzono i wypróbowano już wszystkie dostępne chwyty, ale wydaje się,
że po drugiej wojnie światowej nie wymyślono nic, czego nie znałaby, choćby
w zmodyfikowanej formie, literatura polska wieku XIX. Można też potwierdzić
ustalenia Ryszarda Nycza, że najbardziej popularnymi rozwiązaniami są – tak
255
w okresie zaborów, jak i po 1948 roku – kostiumy historyczne i egzotyczne. Wy-
nikać to może, z samej istoty takiej strategii – przekazującej w zakamuflowany
sposób ważne dla społeczeństwa treści polityczne.
We wstępie do książki zastanawiałam się, czy odmienne sposoby kształto-
wania materii tekstowej wobec GUKPPiW wybierają twórcy doświadczeni, a inne
debiutanci. Tu trzeba jeszcze „dorzucić” pytanie o różnice pomiędzy poszczegól-
nymi rodzajami literackimi, a także czas, w którym dane dzieło powstaje i jest
kontrolowane.
Z analizy i interpretacji dokumentów cenzury wynika, że nie muszą wy-
pracowywać całościowych strategii twórcy, z którymi urząd się liczy; często wy-
bitni artyści starszego pokolenia. W niniejszym rozdziale uwidacznia się to na
przykładzie hołubionego przez władze Władysława Broniewskiego, czy ogólnie
szanowanego, jako znawcę prawa autorskiego i wybitnego tłumacza literatury
rosyjskiej, Jana Brzechwy. Sytuacja to bardzo dla autorów korzystna, jest prze-
cież każdy zabieg oparty na przewidywaniu reakcji GUKKPiW w istocie swo-
jej ograniczeniem. Przyjmowanie strategii okazuje się koniecznością przy tek-
stach wymierzonych przeciwko systemowi – to przypadek właśnie rozstającego
się z komunizmem Jerzego Andrzejewskiego, czy przy utworach debiutantów,
z którymi urząd poczyna sobie bardzo zuchwale (Lem). Nie mamy więc chyba
do czynienia z prostym podziałem ze względu na pokolenia, a raczej z zagadnie-
niem związanym z pozycją autora w rankingu urzędowej poprawności (bardzo
dla urzędu ważne) i artystycznej wielkości (mniej ważne).
Na podstawie przebadanych przypadków wnioskować również mogę, że
łatwiej o czytelną strategię wewnątrztekstową przy tekście prozatorskim, niż
przy lirycznym. Próbie uchronienia integralność tekstu poetyckiego służą chyba
bardziej zabiegi wobec tekstu zewnętrzne, mogące zapobiec, na przykład, dez-
aktualizacji, która może być wysoką ceną za przyjęte skomplikowane strategie
zmagań z kontrolą słowa65. W ogóle, wydaje się, iż wyraźnie inaczej wobec nie-
uchronności cenzury „zachowuje się” autor tekstu lirycznego, a inaczej epic-
kiego. Inne też strategie zmagań z cenzurą łatwiej „przylegają” do tekstu li-
rycznego, a inne do epickiego, co wydaje się oczywiste, gdy uświadomi się, iż
strategie są wpisane w strukturę dzieła. Zagadnienia wydają się bardzo ciekawe,
tu je tylko lekko zaznaczam, wymagają dalszego namysłu i doprecyzowania.
Różnice w wybieraniu strategii ze względu na czas wiążą się, najprościej,
z opisanymi już różnicami ostrości kontroli. Można tu przywołać przykłady
dzieł, które przeleżały kilka lat w okresie stalinowskim, czekając na cenzor-
skie „zwolnienie”. I tu pojawia się nowa kwestia. Otóż, moim zdaniem, istnieje
taki poziom niecenzuralności tekstu, któremu żadna strategia w zmaganiach
z GUKPPiW nie pomoże. Mam na myśli dzieła, które poruszają najbardziej
256
drażliwe tematy, ujawniają najściślej strzeżone problemy. W okresie 1948–1958
do tematyki takiej można zaliczyć przede wszystkim stosunki polsko-radzieckie,
najnowszą historię, krytykę nowego systemu społeczno-politycznego. To właśnie
casus wspomnianych „półkowników”, w których przypadku jedyną sensowną
strategią wydaje się, znane już z literatury dziecięcej, przeczekanie. „Mowa ezo-
powa” kamuflować więc może chyba treści tylko lekko niecenzuralne, albo scho-
wane tak głęboko, że cenzor ich nie dostrzeże. Wtedy jednak pojawia się niebez-
pieczeństwo niezrozumiałości także i dla czytelnika (sytuacja Lema).
Przyglądając się archiwaliom odniosłam również wrażenie, że urzędnicy
GUKPPiW zadziwiająco często mają świadomość zastosowanych przez autorów
strategii. Bardzo wiele zabiegów rozpoznają, opisują, choć często nieporadnym
językiem, i tolerują. Uważam więc, że wiele „gier” z cenzurą odbywa się na zasa-
dach przez „Ministerstwo Prawdy” określonych. Odpowiedź na pytanie dlaczego
tak się dzieje, wymaga wkroczenia na teren socjologii twórczości. Próbowałam na
nie, pośrednio, odpowiedzieć prezentując pozamerytoryczne argumenty, którymi
kieruje się urząd przy kontrolowaniu piśmiennictwa (pozycja autora, pozycja wy-
dawnictwa). Zagadnienie także wymaga, jak się wydaje, głębszego namysłu.
Pragnę jeszcze zaprezentować hipotezę bardzo dla tej pracy istotną. Uwa-
żam, że autor każdej książki wydanej w obiegu oficjalnym, a więc zaakceptowa-
nej przez cenzurę, musiał mieć na względzie jej czujne oko. I dlatego z a w s z e
musiał stosować jakąś formę autocenzury, a czasem jeszcze jakieś inne dodat-
kowe strategie.
257
CZĘŚĆ IV
KONTEKSTY
1 P. Hübner, Polityka naukowa w latach 1944–1953. Geneza systemu, t. 1, Wrocław 1992, s. 120 i nast.
2 A. Pawlicki, op. cit., s. 52 i nast.
259
Najstarsze odnalezione dokumenty cenzurowania piśmiennictwa nauko-
wego datuje się na 1947 rok. Znajdują się one w zespole opisanym jako: „Wiedza
Powszechna 1947–1950”. Inne wykorzystane materiały mieszczą się w teczkach:
„Ossolineum 1948–1951”, „Książka i Wiedza 1948–1950”, „Państwowe Zakłady
Wydawnictw Szkolnych 1948”, „Łódzkie Towarzystwo Naukowe 1948–1951”,
„Wydawnictwa różne na T 1948–1956”, uzupełniające materiały sprawozdawcze
figurują jako „Sprawozdania opisowe Wydziału Badania Ruchu Wydawniczego
1949–1950”. Interesujące opisy, reprezentujące nieco inne ujęcie wielu zagadnień,
odnaleźć można także w zespole Ministerstwa Kultury i Sztuki obejmującym
lata 1949–1950. W rozdziale odnosić się będę także do teczek opisanych jako
„Materiały z narady krajowej naczelników urzędów wojewódzkich oraz pra-
cowników politycznych GUKP odbytej w dniach 13 i 14 grudnia 1952”, gdyż
w dużej mierze sprawozdają sytuację z lat poprzedzających naradę. Przy czym,
wobec nielicznych cenzorskich wzmianek sprzed roku 1948, większość wyko-
rzystanych w rozdziale dokumentów datowanych jest na 1948, 1949 i 1950 rok.
Warto zaznaczyć, że najpoważniejsze wydawnictwo naukowe – PWN – powstało
dopiero w 1951 roku z pozostałości działów wydawniczych uczelni wyższych
i towarzystw naukowych jako produkt zacieśniania granic swobody naukowej3.
Materiały PWN okazały się mniej interesujące, z racji wydawania przez oficynę
(zwłaszcza w pierwszym okresie istnienia) najbardziej „postępowych”, głęboko
uwikłanych w doktrynę prac i – w związku z tym – nie będą rozpatrywane
w niniejszych rozważaniach.
Dwa pytania są dla niniejszej wypowiedzi najważniejsze – jak mechanizmy
cenzury wpływały na kształtowanie się wzorców postrzegania rzeczywistości
w nauce i jak cenzorskie opinie rzutowały na pojęcie naukowej oczywistości.
Interesować mnie tu będą bezpośrednie ingerencje cenzorskie, mniej – wpływy
pośrednie – jako organu politycznego ucisku. Przy czym skupić chciałabym się
na sytuacji tekstów humanistycznych, ze szczególnym uwzględnieniem nauki
o literaturze4. Pokazanie pewnych tendencji i mechanizmów właśnie na tym ma-
teriale wynika z kilku przesłanek. Po pierwsze, nauki humanistyczne i społeczne
były, podobnie jak ekonomia – z racji swej wielointerpretowalności – obiektem
szczególnych zabiegów i zwiększonej kontroli. Po drugie, miały ogromne zna-
czenie dla poczucia ciągłości z nauką przedwojenną. Jak stwierdza monografista,
„Tradycje nauki polskiej były artykułowane – i to właśnie wyróżnia naszą naukę
3 Na ten temat szerzej: S. A. Kondek, op. cit., s. 25 i nast.; L. Marszałek, Początki Państwowego
Wydawnictwa Naukowego, „Księgarz” 1984, nr 1, s. 28–32.
4 Kwestią cenzurowania prac naukowych z dziedziny literaturoznawstwa zajmowały się J. Cza-
chowska, Zmagania z cenzurą słowników i bibliografii literackich, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli –
obiegi alternatywne, op. cit., t. 2, s. 214–236 oraz K. Tokarzówna, Cenzura w „Polskiej Bibliografii Literac-
kiej”, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, op. cit., t. 2, s. 237–250.
260
– przede wszystkim przez uczonych – humanistów”5. Po trzecie wreszcie, kon-
dycja nauki o literaturze wiąże się bezpośrednio z sytuacją literatury pięknej.
Poczynione w niniejszej pracy rozpoznanie sposobów i zakresu cenzurowania
p r z e d m i o t u badań literaturoznawczych umożliwia – w opinii autorki – za-
proponowanie pewnej typizacji kontrolowania piśmiennictwa drugiego stopnia.
Zagadnienie funkcjonowania nauk humanistycznych w okresie PRL-u ma
bogatą tradycję piśmienniczą. W wielu pracach pojawiają się ogólne stwierdze-
nia na temat ograniczeń, które wymuszało działanie GUKPPiW6, lecz – choć
wielokrotnie postulowano podjęcie regularnych badań – nie udało się tego prze-
prowadzić. Przywołać chciałabym tu głos bardzo symptomatyczny. Stanisław
A. Kondek napisał:
261
ignorancją lub nihilistycznym stosunkiem do dotychczasowej wiedzy, brakiem
zaufania do innych uczonych9. Janusz Goćkowski napisał:
Być uczonym sensu „proprio” nie jest łatwo kiedy trwa normalność. Być nim
niezwykle trudno i graniczy to nierzadko z niemożnością – kiedy wprowadzona
została nienormalność. Tymczasem od bycia nim zależy, czy faktem jest nauka
sensu „proprio”, czy też trwa i działa coś innego, co ma za naukę uchodzić
i nawet jest do niej dość podobne10.
Nie chciano zupełnie zniszczyć nauki, gdyż tylko taka forma twórczości,
która zachowuje co najmniej pozory normalności mogła stanowić skuteczny
instrument w umacnianiu władzy komunistycznej w Polsce. Partokracja kon-
trolowała naukę, a równocześnie była od niej zależna. Ideologia komunistów
potrzebowała naukowej legitymacji, a technologii komunistów nieodzowna byłą
naukowa racjonalność11.
Mamy jeszcze inne wydawnictwa. Z tych warto parę słów poświęcić wydaw-
nictwu Studium Słowiańskiego przy Uniwersytecie Jagiellońskim. W bieżącym
9 Na ten temat: S. Amsterdamski, O patologii życia naukowego: casus Łysenko, w: idem, Tertium non
datur? Szkice i polemiki, Warszawa 1994, s. 155–203.
10 J. Goćkowski, Dwie role – dwie tradycje: „scholarstwo” i „eksploracja”, w: Nauka. Tożsamość i tradycja,
op. cit., s. 117.
11 J. Goćkowski, S. Marmuszewski, Pomieszanie i udawanie w kulturze nauki w PRL, w: Nauka.
Tożsamość i tradycja, op. cit., s. 268.
262
roku Studium Słowiańskie wydawało „Pamiętnik Słowiański” i „Rocznik Sla-
wistyczny”. „Rocznik Slawistyczny” całkowicie poświęcony jest zagadnieniom
lingwistyki słowiańskiej. W „Roczniku” znajduje się szereg cennych artykułów,
ale obok tego wydawnictwo usiłowało zamieścić artykuł Lehra-Spławińskiego
pt. „Z zagadnień metodologicznych językoznawstwa historyczno-porównaw-
czego”. Autor w szeregu sformułowań neguje doniosłość badań radzieckich na
odcinku językoznawstwa. Rzecz charakterystyczna, że wydawnictwo uważało
artykuł ten za wysoce pozytywny. Twierdzenia autora, że badania w tej dziedzi-
nie podjął on sam dużo wcześniej, wydawnictwo uważa za dowód wysokiego
postępu nauki polskiej, który należy podkreślać12.
Szkic nie prezentuje właściwego typu, jaki byłby potrzebny, niemniej jednak
ze względu na niemożność w krótkim czasie zdobycia jakiegokolwiek szkicu
po wprowadzeniu zaproponowanych poprawek może być drukowany.
263
Kontynuację owych utyskiwań przynosi pismo Naczelnej Dyrekcji Muzeów, od-
powiedzialnej za zorganizowanie Mickiewiczowskiej wystawy. W dokumencie
datowanym na 9 V 1949 i skierowanym do Ministerstwa Kultury i Sztuki stwier-
dza się nie bez pewnej dozy „naukowości”:
14 AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości Literackiej, sygn. 705,
brak paginacji.
264
giczną wstępu i odnośników. I tu znów, gdy zajrzymy do materiałów archi-
walnych, natrafimy na utyskiwania:
265
druk, co ostatecznie potwierdził zwierzchnik 30 IX 1948. Twórczość Lermontowa
i jego sylwetka zostały „źle ustawione”, autor powołuje się na „niesłusznych” ba-
daczy – to tylko niektóre z wielu zarzutów. Sprawa wraca w 1949 roku. Po raz
kolejny pojawia się zarzut „liberalistycznego”, a nie marksistowskiego podejścia,
ale cenzorzy widzą już sensowność wydania książki. Prawdopodobnie czytają
zmienioną wersję pracy, ciągle jednak proponują poprawki. Ostateczne zezwo-
lenie przychodzi, po kolejnych zmianach, 7 IX 1949. Konkluzja recenzji wtórnej
brzmi bardzo pochlebnie: „Praca dobra i potrzebna”17, ale warto pamiętać, że
rozprawę poddano przynajmniej dwukrotnym gruntownym retuszom.
W serii Dobra książka – informator dla czytelników opisano bardzo wiele książek
radzieckich, ale także – budując niezamierzony kontrast – klasykę literatury pol-
skiej i światowej. Spośród broszur wydanych w ramach biblioteczki do przereda-
gowania odesłano pracę Marii Żmigrodzkiej o Lucjanie Rudnickim oraz broszurę
o Starej baśni Kraszewskiego autorstwa Marii Straszewskiej. Negatywną recenzję
uzyskała też praca Włodzimierza Maciąga Emil Zola i jego powieść „Germinal”.
Opinię sporządziła 27 X 1950 cenzor Rajska, konkludując: „Autor broszury fał-
szywie ujmuje postawę ideologiczną Zoli. (...) Nasz stosunek do Zoli powinien
być pozytywny, a to nie wynika z tej pracy”18.
„Ossolineum 1948–1951”
266
terystyka Towiańskiego (motywy jego wyjazdu do Francji!!), ocena Sienkiewi-
cza, ile miejsca dano (i co powiedziano) o Dembowskim, ocena Stańczyków i ich
błogosławionej według Kleinera roli kulturalnej. Książka składa się cała z takich
twierdzeń. Hierarchia pisarzy jest niedopuszczalna. Schyłkowa burżuazyjna lite-
ratura epoki imperializmu jest przedstawiona jako nowy rozkwit sztuki polskiej,
nareszcie „prawdziwej”, bo nietendencyjnej poezji. To co autor ma do powie-
dzenia o ruchu robotniczym (np. ocena Limanowskiego) nadaje się do mu-
zeum osobliwości intelektualnych. Autor wobec zjawisk literackich jest zupeł-
nie bezradny, nie umie ich zinterpretować, nie umie ich ocenić. Kosmopolityzm
i burżuazyjny obiektywizm święci tu triumfy. Autor nie ma stosunku nawet do
faktów ideologicznie oczywiście i jemu obcych (np. ocena programu lit. A. Gór-
skiego i Przybyszewskiego). Długie zestawienie Mickiewicza i Słowackiego jako
dwu typów duchowych jest szczytowym [winno być: szczytem – dop. K.B.] bez-
celowej gadaniny, która nie odpowiada na żadne sensowne pytanie. Autor prze-
myca swoje reakcyjne wielkości (Lutosławski) nie przeprowadzając właściwej
selekcji nazwisk, koniecznej z punktu widzenia szkoły. Ocena Brzozowskiego
jako „heretyka socjalizmu” i „swobodnego marksisty” jest dowodem całkowitej
nonszalancji w stosunku do nowych marksistowskich wyników badań literac-
kich. Koszmar a nie książka. Nie wolno wydać pod żadnym pozorem20.
267
łania się i bez podania informacji, jakie będą dalsze losy książek znajdujących
się już w procesie wydawniczym22.
Inna praca Juliusza Kleinera także spotyka się z niechętną reakcją. Wzno-
wienie przedwojennego opracowania Beniowskiego wydane w serii Biblioteka Naro-
dowa otrzymuje 5 V 1949 roku negatywną recenzję wtórną, co praktycznie wstrzy-
muje ewentualne wznowienia tej pozycji.
Bardzo szczegółowa okazuje się notka z 1 XII 1949 roku na temat wstępu do
Dzieł Słowackiego pióra Juliana Krzyżanowskiego. Adnotacja na arkuszu: „Bar-
dzo pilne? natychmiast”. Cenzorka zwraca uwagę i uznaje za pozytyw fakt, iż
autor „rezygnuje z wszelkiej »wpływologii«”. Najpoważniejsze zarzuty stanowią
zaś: „zbyt poważne i bezkrytyczne podchodzenie do kwestii mistycyzmu Sło-
wackiego, niedocenianie wpływu rewolucji lipcowej i lutowej na Słowackiego
i Mickiewicza, a także – zbytnie rozpisywanie się o zasługach prof. Kleinera”.
Recenzja proponuje szereg ingerencji, ale opinia zwierzchnika jest diametralnie
inna – zezwolenie na druk bez ingerencji, tylko „zwrócić uwagę Ossolineum”23.
W analizowanym materiale podobna sytuacja występuje, jak już wzmian-
kowałam, zadziwiająco często: po rzetelnie umotywowanej negatywnej opinii
następuje zupełnie zaskakująca decyzja zwierzchnika, dopuszczająca skrytyko-
wany tekst do druku bez żadnych zmian. Obrazuje to komplikację i sprzecz-
ność wytycznych, a także bardzo wyraźną hierarchizację urzędu. Przykładem
może tu także służyć siódme wydanie Iliady w opracowaniu Tadeusza Sinki.
20 II 1950 roku cenzorka postuluje bardzo głębokie zmiany we wstępie. Kierow-
nik jednak decyduje inaczej i daje zgodę bez ingerencji z adnotacją: „Udzielam
zgody bez ingerencji, które wydają się nam zbyt daleko idące w stosunku do prof.
Sinki. 26.II 1950”24. Ale już wstęp do Irydiona Krasińskiego tegoż autora musi być
całkowicie przerobiony – trudno tu dopatrzyć się jakiejkolwiek konsekwencji.
Można przytoczyć bardzo charakterystyczną, nonszalancką wypowiedź
podsumowującą wstęp Juliusza Kleinera do Dzieł wszystkich Słowackiego, aby
zobrazować styl cenzorskich zarzutów. Formułuje ją Renata Światycka 11 X
1951 roku:
Z punktu widzenia politycznego nie budzi poważniejszych zastrzeżeń –
ignoruje ona wprawdzie zupełnie zdobycze naszej wiedzy o Słowackim, ale
to zdobędzie przecież student nie u prof. Kleinera. (...) jak gdyby od tego czasu
nasza wiedza o Słowackim wzbogaciła się jedynie o konkretne wiadomości,
gdzie należy w jego dziełach umieszczać przecinki 25.
268
„Książka i Wiedza 1948–1950”
269
Praca Jana Kotta „O „Lalce” Bolesława Prusa” jest pierwszą z powojennych
prac, która w kwietystyczną atmosferę tradycyjnej polonistyki wniosła elementy
„burzy i naporu” stanowiąc ważny punkt w historii naszej krytyki literackiej
i odsłaniając perspektywy marksistowskiej metody badawczej dla badań nad
naszą literaturą. (...)
Z materiału archiwalnego nie wynika jak potoczyły się losy publikacji – czy
została skrócona o Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego i Skład zasad,
oględziny wydania poświadczają jednak fakt usunięcia obu utworów.
270
Inny pracownik urzędu proponuje z kolei modyfikacje w tekście Latarnika
Sienkiewicza, złagodzenie pewnych sformułowań religijnych. Zwierzchnicy ten
nadgorliwy postulat lekceważą.
W interpretowanym bloku zapisów zachował się uderzający niekonsekwen-
cją materiał dotyczący listów Mickiewicza z lat 1817–1831 w opracowaniu Adama
Mauersberga (Mickiewicz. Zbiór listów, wierszy i rozmów z lat 1817–1831). I tu nie-
spodzianka – o ile nietykalne wydają się dzieła literackie wieszcza, o tyle jego ko-
respondencję potraktowano bardziej bezpardonowo, wycinając z niej fragmenty
dotyczące ignorancji intelektualnej Puszkina:
271
Jest to książka o pracy Wita Stwosza i jego epigonach. Ujęcie fałszywe, nie-
marksistowskie – tradycjonalistyczne i formalistyczne. Książka przeznaczona
jest dla nauczycieli i zatwierdzona przez Ministerstwo Oświaty. Mogła ona bez
zmian ukazać się przed wojną34.
272
dawnictw Szkolnych materiał tyczący opracowania Króla Leara Williama Szek-
spira autorstwa Haliny Jasieńskiej. Powodem wstrzymania decyzji o druku był
brak odwoływania się do książki uczonego z ZSRR i ogólne złe nastawienie ide-
ologiczne wstępu i interpretacji. Konkluzja z 23 XII 1950 brzmi: „Publikowanie
takich elaboratów dla młodzieży licealnej i nauczycieli w czasie, gdy dostępna
jest niezwykle cenna praca Morozowa – jest niedopuszczalne”36.
W 1952 roku oceni się pozytywnie także słownik tego autora Spośród słownictwa
„Króla – Ducha”.
Interesujące wydaje się, na koniec, skontrastowanie dwóch cenzorskich opi-
nii. Głębokiej krytyki, która wynika z opacznie pojętej zasady naukowości i wy-
raźnej aprobaty, wypływającej z posługiwania się pozamerytorycznymi kryte-
riami oceny.
Ilustracją pierwszej sytuacji jest zarzut wobec książki Stanisława Czajkow-
skiego z 1949 roku Studia nad podstawami filozofii Kartezjusza:
Zawiera dużo oryginalnych myśli i polemizuje z różnymi interpretacjami, ale
z pozycji skrajnie idealistycznej, na skutek czego obiektywna wartość pracy nie
wydaje się być dużą. Materialistyczna filozofia przyrody Descartesa nie została
prawie uwzględniona, co rzecz jasna, wypacza obraz całości systemu i rolę
Kartezjusza w historii filozofii 38.
273
Budujący przykład pracy naukowej to rozprawa Jana Z. Jakubowskiego Z zagad-
nień literatury polskiej epoki imperializmu, zrecenzowana 10 IX 1951 roku:
Druga opinia, podpisana pół roku później, nie jest już pozytywna, koncepcja
autorki ujmowania dzieła epickiego okazuje się bowiem „z gruntu fałszywa”,
postuluje się też przeniesienie miejsca wydania do innego wydawnictwa. Na
dole strony widnieje jednak adnotacja: „Udzielić zezwolenia na druk. Uzgod-
niono z prof. Michajłowym”41. W recenzji wtórnej z 26 IX 1950, wydanie to
wykorzystuje się już jako zarzut:
274
Dnia 21 IX 1949 omówiłem z wydawcą możliwość wydania rocznika. Zobo-
wiązali się: 1. Wszystkie publikacje swoje przedwstępnie kontrolować. 2. W tym
roczniku usunąć ze wspomnień pośmiertnych (życiorysów) to, co gloryfikuje
działalność polityczną naukowców, o ile to byli endecy itp. 3. Uzupełnić życio-
rysy sylwetkami postępowych naukowców, jak Krzywicki, Handelsman, 4. Nie-
które sylwetki od... (nieczytelne) zupełnie. 5. Dołączyć po przepracowaniu spis
treści i spis nazwisk tych naukowców w życiorysach, aby GUKP mógł się czegoś
dowiedzieć ogólnie43.
Redakcja musiała się do tych ustaleń zastosować, gdyż na kolejnej opinii (za-
chowało się ich w sumie aż 5) adnotacja: „Udzielić zezwolenia na druk” i data
21 X 1949.
Informację na temat postrzegania przez urząd TNW zawiera opinia cenzora
Fleszara na temat pracy Sprawozdania z posiedzeń Wydziału I TNW:
Podpisano 26 VI 1950 roku, pod spodem jeszcze cenzor dodaje, że najlepiej będzie
przesłać pracę Stefanowi Żółkiewskiemu. To Sprawozdanie... dostaje jednak jeszcze
zgodę na skład.
W lipcu 1950, ten sam urzędnik opiniuje kolejny Rocznik działalności Towa-
rzystwa Naukowego Warszawskiego za rok 1949. Nawet na tle innych bardzo
ostrych krytyk, ta wyróżnia się wyjątkową agresją słowną i groźnym wniosko-
waniem. Cytuję w całości:
275
Ponadto przy kilku profesorach podane jako uczelnia i miejsce zamieszka-
nia: Lwów, np. Dąbkowski Przemysław (adres...), Makarewicz Juliusz (adres),
a chodzi tu o profesorów, którzy na pewno we Lwowie obecnie nie są i nie
wykładają.
Trudno tego rodzaju fakty traktować jako niedopatrzenia. Jest to świadome
szkodnictwo, otwarta wroga robota polityczna. Należy nie tylko nie dopuścić do
druku rocznika, ale zainteresować tą sprawą władze bezpieczeństwa i Minister-
stwo Nauki i Szkół Wyższych. Czas najwyższy, aby towarzystwo utrzymujące się
z budżetu państwowego zdecydowało się czy idzie z Polską Ludową, czy prze-
ciw. Zwracam ponadto uwagę, że w spisie członków zagranicznych towarzystwa
figuruje kilku uczonych rumuńskich i bułgarskich – wszyscy przyjęci w latach
1933–36, a więc w okresie rządów klik faszystowskich w tych państwach. Poza
tym wiele, bardzo wiele, nazwisk angielskich i francuskich, a wśród nich tak no-
torycznego wroga Nowej Polski jak Francastel, były radca kulturalny ambasady
francuskiej w Warszawie.
Całkowicie nie nadaje się do druku.
Uwaga: Towarzystwo niewątpliwie utrzymuje ścisły kontakt listowy ze swo-
imi członkami – emigrantami. Skoro nawet zmiana adresu szwajcarskiego na
paryski b. ambasadora Kota znalazła się w roczniku Towarzystwa45.
276
twierdząco. Wydaje się, że dopiero przebadanie całego zachowanego materiału
dałoby prawo do stawiania tez – pozwolę więc sobie jedynie na garść przy-
puszczeń.
Nauki humanistyczne rodzą swoiste niebezpieczeństwo dla ustrojów tota-
litarnych, ponieważ badania prowadzone w ich obrębie mogą podważyć pra-
womocność panowania partokracji48. „Jednym ze źródeł idealizacji nauki pol-
skiej – pisze Piotr Hübner – była dominująca w niej humanistyka – i odpo-
wiednio: pozycja uczonych humanistów w instytucjach nauki”49. To dlatego hu-
maniści najbardziej narażeni byli na działania eksterminacyjne obu okupantów
– 40% strat wśród ogółu ludzi nauki50. Z drugiej jednak strony – naukom hu-
manistycznym grozi najgłębsze uwikłanie w politykę i utrata obiektywizmu.
Niebezpieczeństwo takie wypływa z samej ich definicji, a najbardziej newral-
giczne „miejsca” to stwarzanie hierarchii wytworów kultury, ocena ich doniosło-
ści, wyznaczanie elementów ważnych, ocena wartości. Aż nadto, by móc utracić
obiektywizm.
Jak mechanizmy cenzury wpływały na kształtowanie się wzorców postrze-
gania rzeczywistości w nauce, jak cenzorskie opinie oddziaływały na pojęcie
naukowej oczywistości? Pomimo że w niniejszej wypowiedzi nie śledzę konkret-
nych zmian, jakie czynili cenzorzy w tekstach naukowych, można wnioskować,
w jaką stronę zmierzały.
Urzędnicy zwalczali powoływanie się na osiągnięcia nauki zachodniej, ze
szczególnym naciskiem na niecytowanie dorobku anglosaskiego. W sytuacji na-
uki o literaturze nie był to może zakaz najbardziej bolesny, prowadził jednak do
izolacji polskich dokonań. Z dużą dozą podejrzliwości traktowano także zajmo-
wanie się literaturą „imperialistyczną”; jak się wydaje jedyny wyjątek czyniono
dla Szekspira. W zamian, dążono do intensywnego powoływania się na radziecki
stan badań oraz na omawianie literatury tego kraju. Co ciekawe, dbano nie tylko
o to, by literaturoznawcy zajmowali się utworami Maksyma Gorkiego, czy Wiery
Panowej, ale także – o przybliżanie odbiorcy polskiemu największych arcydzieł
Rosji przedrewolucyjnej.
Jeśli chodzi o kulturę polską, działały strategie podobne do tych stosowanych
przy kontroli literatury pięknej. Nie mogło mieć miejsca zajmowanie się niektó-
rymi tematami, przy czym w zależności od politycznych przesunięć zmieniały
się treści znajdujące się „na indeksie”. Najogólniej mówiąc, w latach 1948–1950
zakazane były niektóre treści historyczne: związane z Drugą Rzeczypospolitą,
informacje o konfliktach Polski z Rosją Radziecką, pewne wydarzenia z okresu
drugiej wojny światowej (17 września 1939, AK, Powstanie Warszawskie i inne),
277
estetyczne: dekadentyzm, psychologizm, mistycyzm oraz światopoglądowe: tu,
przede wszystkim, analizy religijnych wymiarów polskiej literatury.
Nierozwiązywalnym problemem pozostała dla decydentów kwestia opisu
niemieszczących się w ramach „jedynie słusznej ideologii”, a najważniejszych dla
kultury tekstów i zjawisk51. W artykule Dzieje romantyzmu w PRL-u (najkrótszy
kurs) tak pisze o tym Jan Tomir (właśc. Michał Głowiński):
51 Po roku 1965 w ogóle zrezygnowano z cenzurowania utworów wydanych przed 1850 r. i klasyki
już wcześniej skontrolowanej, za: A. Pawlicki, op. cit., s. 41.
52 J. Tomir (własc. M. Głowiński), Dzieje romantyzmu w PRL-u (najkrótszy kurs), „Kultura Nieza-
leżna” 1987, nr 32, s. 22–23.
53 Ibidem, s. 21–27. Na ten temat także: M. Głowiński, Kanony literackie. Od socrealizmu do plurali-
zmu, w: Dzień Ulissesa i inne szkice na tematy niemitologiczne, Kraków 2000, s. 59 i nast.
54 M. Zawodniak, „Żywy Mickiewicz”. Socrealistyczny obraz wieszcza (kilka wstępnych uwag), w: Osoba
w literaturze i komunikacji literackiej, red. E. Balcerzan, W. Bolecki, R. Nycz, Warszawa 2000, s. 177–185.
55 J. M. Bates, Projection and Denial: The Party’s Attitudes Towards Mickiewicz in the Stalinism Era,
1948–1955, „Blok” 2004, nr 3, s. 163–178. Bardzo dziękuję autorowi za udostępnienie także i rozsze-
rzonej wersji artykułu.
278
wulgarnych „przemycały się” i te rzetelne, zgodne z prawdą dzieł miary Pana
Tadeusza, czy Beniowskiego.
Wymienione wyżej kwestie w stanie badań na temat funkcjonowania cen-
zury w PRL-u w różnych miejscach się już pojawiały. Ważne jest tu być może je-
dynie potwierdzenie owych zależności w materiale archiwalnym. Jednakże z ana-
lizy dokumentów wynikają też treści nowe, czasem nawet niezgodne z utartymi
poglądami. Zaskakujące wydaje się częste występowanie głębokich sprzeczności
pomiędzy wypowiedziami cenzorów na temat tego samego tekstu. Lekcewa-
żenie negatywnych recenzji przez urzędników wyższych rangą, a także tych,
z Ministerstwa Kultury i Sztuki. Okazuje się również, że cenzorzy mają głęboką
świadomość uproszczeń, jakich wymagają od poszczególnych prac naukowych.
Urzędowi kontroli nie zależało, co już wzmiankowałam, na wycofywaniu dzieł,
ale zawsze (chyba że chodziło o autora objętego całkowitym zakazem druku)
na ich „przepracowaniu” i przerobieniu na postać możliwą do zaakceptowania;
GUKKPiW jawi się więc tu jako mistrz kompromisów.
Najpoważniejszym, w moim przekonaniu, ustaleniem jest niepotwierdzenie
faktu ingerencji w teksty kanoniczne dla polskiej literatury w okresie 1948–1950,
co nie przeczy późniejszym działaniom tego typu. Przeciwnie, w omówionym
materiale można znaleźć dowody dbałości o zachowanie integralności dzieł Mic-
kiewicza, czy Słowackiego.
W recenzjach zgrupowanych w zbiorze Ministerstwa Kultury i Sztuki za-
chowała się charakterystyczna opinia dotycząca drugiego wydania Pana Tadeusza
za wstępem Stanisława Pigonia. Nakładcą miała być prywatna oficyna M. Kot.
Opinia negatywna, podpisana w roku 1948 przez Katarzynę Wawrzynkiewicz
zatrzymuje jedynie druk wstępu, a nie dzieła Mickiewicza:
Wstęp prof. Pigonia musi wywrzeć jak najgorsze skutki w rezonansie spo-
łecznym i politycznym ze względu na specyficzne cechy interpretacji twórczości
Mickiewicza, a szczególnie „Pana Tadeusza” i to właśnie w okresie jubileuszo-
wym, kiedy cały wysiłek zmierza w kierunku wydobycia właściwych rysów
wizerunku poety.
56 AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Wydawniczy, sygnatura 706, brak
paginacji.
279
Potwierdza się tu sygnalizowana zasada uważnego czytania wstępów do
wydań klasyki, ale tutaj ta „uważność” przynosi efekt nieco zaskakujący – cał-
kowitą negację. A propozycja by wydać tekst bez żadnego naświetlenia zdarza
się w przebadanym zasobie niezwykle rzadko. Pomimo zatrzymania przedmowy
nie proponuje się jednak ingerencji w tekst Pana Tadeusza. Inna sprawą jest, czy
– wobec zmasowanego ataku na wydawnictwa prywatne – do opisywanego wy-
dania w ogóle doszło. Zakończenie cytowanej opinii przynosi jeszcze pomysł na
uzasadnienie odmowy:
„Wprowadzenia” pióra Pigonia nie można drukować – należy odmowę
druku umotywować, że wyszło tyle opracowań, iż cykl „Biblioteka Arcydzieł
Poezji i Prozy” powinna przynosić tylko same teksty. Dopuścić do druku tylko
sam tekst „Pana Tadeusza” bez wprowadzenia Pigonia.
57 AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Wydawniczy, sygn. 705, brak
paginacji.
58 Jan Tomir, op. cit.; na temat zmian w tekstach Z. Krasińskiego pisze B. Sudolski, zob. B. Sudolski,
O cenzurze z perspektywy doświadczeń edytora romantyzmu, w: Autor, tekst, cenzura, op. cit., s. 239–246.
280
nego, to albo działo się to w instancji wyższej niż GUKPPiW czy Ministerstwo
Kultury i Sztuki (może w PZPR?) – albo podobne dyrektywy przekazywano
drogą ustną. Kwestia mogła być na tyle wstydliwa, że cenzorom mogło zależeć
na niepozostawianiu materialnych śladów ewentualnych ingerencji. Zagadnie-
nie to, o znaczeniu podstawowym dla opisu kondycji polskiej nauki o litera-
turze, wymaga kompleksowych badań, które pozwolą – być może – na osta-
teczne ustalenia. Z moich rozpoznań wynika, że n a p e w n o d o k o n y w a n o
zmian w tekstach kanonicznych po roku 1950, jakkolwiek działo się to bar-
dzo rzadko. Przykładem może tu być edycja tomu 2 Dzieł Juliusza Słowac-
kiego, gdzie wykreślono oryginalny autorski „antyrosyjski” przypis na temat
Suworowa. Na taką zmianę zgodę wyrazić jednak musieli urzędnicy najwyż-
szego szczebla – dyrektor GUKPPiW Chaber oraz dyrektor IBL PAN Ste-
fan Żółkiewski 59.
Z analizy archiwaliów wynika, że – nawet w okresie obowiązywania „łagod-
niejszego kursu” – naukową rzeczywistość „podciągano” do pewnych sztucznych
wymogów i reguł. Była to w istocie rzeczywistość we fragmentach, pełna luk
i białych plam. A że za jądro nauk humanistycznych, by przypomnieć, uważa
się: porządkowanie całości wytworów w jednolitą hierarchię, dokonywanie ocen
przez odniesienie elementu do całości, interpretację nielicznych jedynie elemen-
tów uznać można za mijanie się z możliwościami i zadaniami dziedziny. Ale
przecież nie o jej rozwój toczyła się batalia.
281
Książka byłego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Witolda Wilkosza
jest przykładem najlepszym tego, że matematyka nie jest apolityczna i apartyjna,
że może być zupełnie reakcyjnie ujmowana. Nie jestem niestety matematykiem
i nie znam się dokładnie na wiedzy ścisłej, ale kilka zdań ogólnych z książki
świadczy aż nadto wyraźnie o wybitnie reakcyjnym nastawieniu autora61.
Tacy jak Fabierkiewicz nie powinni być dopuszczeni ani na katedry ani
do publikowania swoich szkodliwych, reakcyjnych „teoryjek”. W żadnym wy-
padku nie należy zezwolić ani na druk jego „cennych” prac, ani też na stresz-
czanie jego „cennych” myśli. Sprawa jest bezsporna62.
282
w Krakowie: „Prace te charakteryzuje zasklepianie się w rozważaniach czysto
teoretycznych, w oderwaniu od życia codziennego”65. W rozprawach z dziedziny
medycyny i archeologii badacze powołują się głównie na naukę zachodnią, izo-
lują od nauki radzieckiej, zamieszczają streszczenia tylko w języku angielskim.
„Nie widać też dążenia w pracy PAU – żali się wysoki rangą urzędnik – do
powiązania nauki w codzienną praktyką”66. Krakowskie wydawnictwa zgłaszają
trudności wywołane częstym przeredagowywaniem artykułów. Dlaczego ma to
miejsce? – pyta retorycznie – „Po prostu dlatego, że poprawki jakie wnoszą au-
torzy do prac są nie do przyjęcia – są powtórzeniem tych samych myśli, które
zostały przez nas usunięte wskutek ingerencji”67.
283
W kwietniu 1954 ukazuje się na łamach prasy utwór Erenburga Odwilż (Ot-
tiepiel’), który zapewni mu rozgłos. Zachodni dziennikarze podchwycą nazwę
i uczynią zeń synonim całego okresu destalinizacji70. Powieść powstała na po-
czątku roku 1954, a jej druga część – na początku 1956 i odniosła ogromny
sukces czytelniczy. Obok Pór roku Wiery Panowej, Nie samym chlebem Władimira
Dudincewa, Poszukiwaczy Daniiła Granina, była jednym z pierwszych utworów
literatury radzieckiej, w którym został odzwierciedlony początek nowych proce-
sów zapoczątkowanych przez śmierć Stalina, ilustracją dyskusji o nowych zada-
niach literatury, apelem o szczerość. „Erenburg realizował postulaty radykalnie
nastrojonej krytyki literackiej początku lat pięćdziesiątych – stwierdza Andrzej
Jankowski – szczerze zaangażowanej w proces odnowy współczesnej literatury
radzieckiej”71. Zapisał w niej także własne poczucie odmarzania72.
W Odwilży rezygnuje pisarz z budowania powieści panoramiczno-epickiej,
stwarza małą liczbę bohaterów, jedno miejsce akcji (miasto gdzieś nad Wołgą
z centralnie usytuowanym robotniczym osiedlem i fabryką), zawężony, nie-
mal współczesny czas akcji (lata 1953–1954). To powieść kameralna, psycholo-
giczno-obyczajowa; pozbawiona dystansu czasowego wobec opisywanych zja-
wisk, kreująca obraz codzienności we wszystkich jej przejawach. Erenburg kon-
centruje uwagę na negatywnych stronach przedstawianej rzeczywistości, poka-
zując następstwa jakie w biografiach i charakterach bohaterów pozostawiły czasy
kultu jednostki73. Najważniejszym jednak zamierzeniem twórczym okazało się
przekazanie uwag na temat twórczości artystycznej – opowiedzenie się za pra-
wem do swobodnego wybierania drogi artystycznej.
Krytyka radziecka przyjmuje utwór zdecydowanie nieprzychylnie. Jego au-
tor zostaje uznany za „nihilistę” i „naturalistę”. Simonow publikuje artykuł pro-
gramowy O czym można dyskutować, a o czym nie, w którym zarzuca artyście
działania destabilizacyjne. Atakowany Erenburg pisze do Komitetu Centralnego
list (nie pierwszy i nie ostatni w swym życiu), w którym prosi o możność pu-
blicznej obrony. Uzyskuje zgodę i na II Zjeździe Pisarzy w XII 1954 roku wy-
jaśnia swą postawę, wyraźnie odcinając się od postępowego środowiska „No-
wego Miru”. Druga część Odwilży, artystycznie chybiona, będzie owej skru-
chy owocem74.
Zanim stał się Ilja Erenburg piewcą czasu przemian przez wiele lat two-
rzył powieści socrealistyczne. W Rosji, przypomnijmy, socrealizm zaczął się już
w końcu lat dwudziestych XX wieku. Niektórzy badacze podają tu datę uchwa-
284
lenia pierwszej pięciolatki – rok 1929, inni, datę ogłoszenia przez KC doku-
mentu Pierestrojka literaturno-chudożestwiennych organizacji, czyli 1932 rok75. Na
produkcyjną twórczość Erenburga składają się teksty Dzień wtóry (1934), Jednym
tchem (1935); częściowo także powieści polityczne o ambitniejszych założeniach
Upadek Paryża (1942), Burza (1947), Dziewiąta fala (1952). Dorobek niemały, do
którego odniosą się polscy cenzorzy.
Z dzisiejszego punktu widzenia odwilż w Rosji nie była głębokim przeło-
mem artystycznym, zmieniła jednak na pewno typ narracji – z auktorialnej na
personalną. Piotr Fast stwierdza:
Jednak, nawet jeśli przy głębszej analizie widoczne są liczne ideologiczne zbież-
ności Odwilży i tekstów produkcyjnych, należy pamiętać, że w roku 1954 i kolej-
nych tekst postrzegano jako obrazoburczą nowość.
W Polsce powieść Erenburga ukazała się nakładem PIW-u w roku 1955,
a część druga – w 1956, w tłumaczeniu Jana Brzechwy i Stanisława Strumph-
-Wojtkiewicza. Wcześniej, bardzo krótki fragment, wraz z informacją o tym, że
powieść wywołała w ZSRR „prawdziwą burzę dyskusji”, wydrukowały w nu-
merze 33 z 1955 „Głosy znad Odry”77.
W stopce drukarskiej zapisano, że do składu część pierwsza trafiła –
15 I 1955, podpisano do druku – 18 II 1955, druk ukończono 9 III 1955; cześć
druga – odpowiednio: 28 VI 1956, 8 X 1956, druk ukończono – symptomatycz-
nie – w październiku 1956. Odwilż ukazała się w nakładzie 20 000 egzemplarzy
(tom 1) i 10 000 egzemplarzy (tom 2).
Rozporządzenia i wytyczne, wedle których pracowała polska cenzura uza-
leżnione były – co już wielokrotnie wzmiankowałam – od wahnięć politycz-
nych, głównie – stosunków z Rosją Radziecką. Bezpośrednio po śmierci Stalina
kurs na trochę się zaostrzył, by już w roku 1955 stopniowo łagodnieć aż do
VIII plenum KC w październiku 1956, od czasu którego cenzura miała „zwią-
285
zane ręce”. Złagodzenie dyrektyw ukrócono szybko, bo już po wystąpieniach
Gomułki na IX plenum KC78.
W burzliwych latach destalinizacji praca „Ministerstwa Prawdy” cechowała
się dużą przypadkowością, co owocowało przedziwnymi opiniami, ingerencjami
i dopuszczaniem do druku materiałów zupełnie „nieprawomyślnych”. Przykła-
dem pewnego paradoksu jest, jak się wydaje, i Odwilż Erenburga, bardzo szybko
potępiona w ZSRR, na Węgrzech opublikowana jedynie w ilości 100 egzempla-
rzy, przeznaczonych dla wysokich urzędników partyjnych79. W Polsce – przypo-
mnijmy – tom 1 ukazał się w nakładzie 20 000 egzemplarzy!
Odnaleziona dokumentacja głośnego utworu, który dał nazwę fali liberali-
zacji polityki, a co za tym idzie – życia społecznego i kulturalnego w Związku
Radzieckim i innych krajach komunistycznych, mieści się w zespole zawierającym
materiały Państwowego Instytutu Wydawniczego (I/386, PIW 1955). Składa się
z trzech recenzji oraz maszynopisu dyskusji. Odwilż trafia do Głównego Urzędu
Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk w styczniu 1955 roku. Postulowano nawet
nakład 100 000 egzemplarzy, co przy pracach autorów radzieckich nie było liczbą
bardzo wygórowaną. Wszystkie trzy recenzje są bardzo długie, wyczerpujące,
sporządzone w trybie pilnym (adnotacja na formularzu: „b. pilne”), proponujące
druk bez ingerencji. Bardzo szybka decyzja o składzie, już 11 I 1955 roku. Ostat-
nia, trzecia opinia, sporządzona przez praktykanta, pochodzi z lutego i wpływa
już głównie na losy młodego pracownika, a nie dzieje wydawnicze tekstu. Osta-
teczną zgodę na druk utworu przynosi 17 II 1955 roku. Recenzje przywołuję
w obszernych fragmentach.
78 Na ten temat: J. Adamowski, A. Kozieł, op. cit., s. 57–71; J. M. Bates, Cenzura w epoce stalinowskiej,
op. cit.
79 E. Zarzycka-Berard, op. cit.
286
opieki ze strony państwa i partii, nuda małego miasta. Przeżycia osobiste ludzi
małych przesłaniają w wielu miejscach prawdziwy obraz życia radzieckiego.
Z drugiej strony autor podkreśla, że nawet ludzie źli, u których dominują
przeżytki burżuazyjnej ideologii (chęć łatwego życia, łatwych sukcesów, brak
troski o ludzi, powierzonych ich opiece) zdolni są do uczuć szlachetniejszych,
do odruchów, które usprawiedliwiają częściowo ich bezduszność i egoizm (tro-
ska Żurawlewa o wykonanie planu, zachowanie podczas pożaru). Autor nie
potępia małostkowości i przejawów egoizmu (graniczącego z podłością – Żu-
rawlew), nie wysuwa na pierwszy plan postaci szlachetnych; chwilami wyczuwa
się jakby pewną nutkę pobłażliwości dla tych bohaterów „negatywnych”. Takie
pokazywanie ludzi jest raczej fotografowaniem rzeczywistości, bez ustosunko-
wania się do niej. Pewnym przegięciem jest również sprowadzanie wszystkich
motywów postępowania ludzi do miłości (to oczywiście również może być za-
gadnieniem dyskusyjnym).
Podkreślić należy oryginalność ujęcia zagadnień w tej książce. Autor nie
lakieruje niedociągnięć, jakie jeszcze istnieją w rzeczywistości radzieckiej (ku-
moterstwo, brak odwagi cywilnej, uleganie autorytetom, samolubstwo itp.). Na-
gromadzenie jednak zbyt wielu ciemnych stron może jednak wywołać zdziwie-
nie u czytelnika i obawy, że tak mało dotąd zrobiono w Związku Radzieckim
na polu wychowania w nowym duchu młodego pokolenia (cynizm Wołodii,
cierpienia i nuda Tanieczki, zbytni praktycyzm Soni, niezdolnej do odczuwania
patosu altruizmu swego ojca itp.).
Z a s t r z e ż e ń c e n z o r s k i c h n i e m a m. Oryginalna forma literacka
wielkiego pisarza, ironia, dowcip, błyskotliwość, bogaty język – to wszystko
zwiększa wartość tej pozycji 80.
287
Ten może przejaskrawiony problem podkreśla jak bardo leży na sercu Eren-
burgowi sprawa pełnego humanistycznego wychowania ludzi radzieckich.
Na przykładzie innych bohaterów ukazuje autor, że źródłami ich pewnego
skostnienia, trudności dotarcia do drugiego człowieka jest również ta „dyscy-
plina myśli i uczuć”, że ich łamanie się, poszukiwanie zapełnienia pewnej pustki
i braku w duszy ustaną wówczas, kiedy odtają oni wewnętrznie i z sercem po-
dejdą do innych. Na przykładzie Żurawlewa – dyrektora zakładu – ukazał autor
odrażający przykład szczytowej, źle rozumianej dyscypliny myśli i uczuć, jed-
nostronnego, produkcyjnego, bezdusznego rozumu, a nie życie w warunkach
radzieckich.
Książka jest bardzo śmiała, te nieudolne recenzje ani w połowie nie wyczer-
pują jej problematyki, ostro i śmiało poruszającej moralno-obyczajowe, wycho-
wawcze podstawy życia ludzi radzieckich. Ta książka w pewnym sensie bije na
alarm, daje wiele do myślenia, ukazuje oczywiście krytycznie te zjawiska.
Mimo pewnego niedopracowania literackiego – styl telegraficzny, szkicujący
problemy – wyraźne bardzo duże wrażenie81.
288
niemniej jednak ile pośród nich tarć i sprzeczności. Śmiałe wykrycie i ukazanie
tych konfliktów – to wielka zasługa pisarza – prawdziwego realisty. Erenburg
wskazuje, że wiele takich konfliktów nie powinno istnieć, są one obecnie nie-
dorzeczne, absurdalne. (...) Usprawiedliwiwszy autora przynajmniej częściowo
z ewentualnych zarzutów, które by mogły paść pod adresem „Odwilży” (co by-
łoby również po części uzasadnione) i biorąc pod uwagę jej ogromną wartość
artystyczną (barwny język, niezwykle ciekawa fabuła, głębia w malowaniu prze-
żyć psychicznych bohatera) należy stwierdzić, że będzie cenną i oryginalną po-
zycją wśród naszych przekładów z literatury obcej. Wysoki nakład (100 000 egz.)
jest całkowicie uzasadniony.
Trzy przywołane wyżej opinie o Odwilży Erenburga uznać można za bardzo po-
zytywne. Było stałą praktyką urzędu z dużą pieczołowitością i „specjalną troską”
traktować literaturę radziecką. O tekstach rodzimych pisarzy wypowiadano się
bardziej krytycznie, choć w te, napisane przez największe sławy, o czym już
wzmiankowałam, ingerowano nieznacznie. W nieformalnym cenzorskim ran-
kingu autorów, pisarze radzieccy znajdowali się na pozycji – podobnie jak ich
kraj – uprzywilejowanej. Wybrany do tłumaczenia, a więc cieszący się partyjnym
poparciem, („z czerwonej listy”, by użyć określenia Erenburga) radziecki utwór
w praktyce okazywał się w GUKPPiW nietykalny. Na formularzach podsuniętych
cenzorom opisującym Odwilż zwierzchnik poczynił adnotację: „bardzo pilne!”.
Wpłynęło to – jak się wydaje – na proces lektury i błyskawiczną zgodę na skład
i druk. Przy czym warto zwrócić uwagę na dwa zagadnienia. Urzędnicy wiedzą,
po pierwsze, że powieść wywołała w ZSRR falę dyskusji, nie przeszkadza im to
jednak w czołobitności. Stare nawyki okazują się silniejsze niż świadomość szy-
kujących się zmian i stąd miałkie w treści, ale bardzo pochlebne recenzje. W toku
kwerendy nie natrafiłam na żadne inne, prócz radzieckich – to kwestia kolejna –
utwory, które zasłużyły na podobnie służalcze sformułowania: „te nieudolne re-
cenzje ani w połowie nie wyczerpują problematyki powieści”. Ostro poczynający
289
sobie z literaturą polską pracownicy „Ministerstwa Prawdy” w konfrontacji z do-
konaniami pisarzy radzieckich okazują się, przynajmniej jeszcze w początkach
1955 roku, potulni jak baranki.
Niedatowany maszynopis, ostemplowany przez Wojewódzki Urząd Kon-
troli Prasy Publikacji i Widowisk w Poznaniu, przynosi zapis burzliwej dyskusji.
Tekst musiał powstać po grudniu 1954, bo jeden z rozmówców odnosi się do
II Zjazdu Pisarzy Radzieckich. Prawdopodobną datą wydaje się luty 1955, gdy
Odwilż peregrynowała w urzędzie, ale już miała zgodę na druk. O ile cenzor-
skie recenzje próbują niwelować istotną różnicę pomiędzy najnowszą powieścią
Erenburga a wcześniejszą literaturą produkcyjną, o tyle tu rozmówcy poruszają
kwestie bardziej drażliwe. Nie należało do procedury GUKPPiW, ani jego od-
działów wojewódzkich zastanawiać się tak obszernie nad wszystkimi opinio-
wanymi pracami. Działo się tak w sytuacji utworów głośnych, kontrowersyj-
nych, gdy cenzorzy bali się samodzielnie podejmować decyzje i potrzebowali
„wsparcia” instytucji. „Nagłe zwroty polityczne stawiały cenzora przed kłopo-
tem nie lada – pisze Aleksander Pawlicki – nie zawsze mógł czekać na nowe
dyrektywy partyjne”83. Z analizy „Biuletynu Informacyjno-Instrukcyjnego” wy-
nika, że w latach 1952–1955 organizowano dyskusje o charakterze szkolenio-
wym. „Centrala” rozsyłał do oddziałów terenowych egzemplarze trudniejszych
do oceny utworów, z poleceniem zainicjowania spotkania, w czasie którego wszy-
scy cenzorzy danej placówki mieli wypowiedzieć się na jego temat. Kilkakrot-
nie w „Biuletynie” znajdowały się potem zapisy owych narad, opublikowane
w celach instruktażowych; niestety nie znalazłam tam wzmianki na temat Od-
wilży Erenburga.
Trudno jednoznacznie wyrokować, czy poznańska narada miała przede
wszystkim funkcję szkoleniową, czy też – jednocześnie – krytyczną wobec pracy
kolegów z Warszawy. Chciałabym podkreślić, że podczas analizy materiałów
dostrzegłam pewną rywalizację między oddziałami i lubość we wzajemnym
wykazywaniu sobie błędów. Wpływ na to miała pewnie i ogólnie podsycana
atmosfera współzawodnictwa, i obsesyjne dążenie do wyzbycia się wszelkich
niedociągnięć.
W dokumentach zachowany jest zapis, zatytułowany, po prostu, Dyskusja
nad powieścią Erenburga „Odwilż”:
Tow. Schmidt: Książka się podoba nie z uwagi na formę, bo to robi wrażenie
powieści nieskończonej, raczej konspektu do powieści, ale ze względu na uka-
zanie ludzi. To nie są negatywne typy, ale ludzie skomplikowani, pełni wahań,
np. Wołodia Puchow – postać nowa w literaturze radzieckiej. Zdawałoby się,
że malarz – artysta w Związku Radzieckim ma określony cel, pracę itp. A tym-
czasem Wołodia nie wie co z sobą zrobić. Podoba się w tej powieści jeszcze
290
to, że Erenburg pokazuje wszystko przez miłość – każdy kogoś kocha, lub jest
kochany, nawet Sonia, która broni się przed miłością, ulega jej. W życiu też tak
jest – nie tylko praca i wielkie wzniosłe ideały. W „Odwilży” Erenburg pokazuje
właśnie samo prawdziwe życie.
Tow. Makowski: Książka podoba się również, szczególnie jej nowe ujęcie. Był
pod silnym wrażeniem dotychczasowej literatury radzieckiej i dlatego „Odwilż”
mimo, że podoba się, wydaje się zbyt wielką odskocznią. Np. artysta Saburow
– dotychczas literatura radziecka stawiała zagadnienie tak, że ludzie twórczy,
artyści spotykają się z wielkim poparciem ze strony państwa. Tymczasem Sabu-
row nie umiejący schlebiać i nie szukając kumoterstwa, mimo wielkiego talentu
pozostaje w cieniu, nieznany, biedny, a tworzy naprawdę piękne rzeczy. Jest to
przedstawienie zbyt nagłe i nieoczekiwane. Poza tym powieść jest nierozbudo-
wana, chyba niewykończona.
Tow. Borkowicz: Zna Erenburga – dużo czytała – czyta go z przyjemno-
ścią – przypomina się jej cytat z Kalinina „Erenburg bije okupanta czym się
da...itd.”. Mówi o tym dlatego, że właśnie walka to jest właśnie to najbardziej
typowe dla Erenburga. Tymczasem w tej powieści nie ma Erenburga walczą-
cego, są tylko problemy, które nurtują społeczeństwo radzieckie, ale Erenburg
jest gdzieś na uboczu. Podobną postawę mają jego bohaterowie. Np. Sokołowski
dowiaduje się, że Żurawlew kopie pod nim, a mimo to nie sprzeciwia się, nie
walczy. Wszystkie postacie usuwają się i nie walczą. Tak samo Żurawlew zostaje
zdjęty przez KC, ale nie widzimy w tej sprawie działających dołów partyjnych.
Ciekawa jest postać nauczyciela, który właściwie już, oczekuje śmierci. Jest to
partyjny rewolucjonista, całe życie walczył, ale teraz i on nie walczy naprawdę.
To emeryt rewolucji. Ale on przynajmniej widzi jakąś perspektywę. Nie ma żad-
nych celów przed sobą – po prostu – przystosowuje się. Taki jest Wołodia, Sonia
i inni. Soni nie podobają się pewne rzeczy, więc ucieka gdzie indziej, ale nie po-
dejmuje walki. Ludzie tam najwyżej wspomagają się, ale nie walczą o poprawę
stosunków. Wszyscy ci, którzy zło likwidują, są gdzieś na zewnątrz. Nie widać
ich, a sam Erenburg nie zajął żadnej pozycji, nie walczy, jest tylko rejestratorem
faktów.
Tow. Fiksiński: Powieść podoba się dlatego, że ukazuje nowe rzeczy, w po-
wieści radzieckiej niespotykane. Życie poszczególnych postaci jest niedokoń-
czone. Wyczuwa się jakby to był tylko plan powieści, ale brak wykończenia.
Jednak to, co autor pisze ma nowe ujęcie, jest pozbawione schematu. Nie wiem
czy dawniej pisałoby się o brakach np. w zaopatrzeniu rynku wewnętrznego.
Cała nowość polega na tym, że pokazuje się także negatywne strony w życiu
radzieckim.
Tow. Borkowicz: Nie zgadza się ze zdaniem tow. Fiksińskiego. Korniejczuk
też wydobywa podobne rzeczy. Mówiło się o tym na plenum, ale u niego bo-
haterowie, mimo że nieschematyczni, walczą. Bohaterowie tam rosną, tak samo
rosną masy. A u Erenburga nie ma zupełnie mas, tylko jednostki, które sygna-
lizują pewne zjawiska.
Tow. Raczyński: Zgadza się ze zdaniem tow. Schmidtowej. „Odwilż” to jest
jednak nowy kierunek, to pewnego rodzaju wytyczna dla nowej literatury. Tak
chyba będzie się teraz stawiać zagadnienia, jasno i otwarcie.
Tow. Wierzbiński: Nie zgadza się, że to nowy kierunek. „Odwilż” jest rze-
czywiście we wszystkim, ale nie można nazwać książki Erenburga wytyczną
291
dla nowego kierunku. Myśmy dotąd widzieli ludzi radzieckich jako doskona-
łych, nigdy nie wahających się ludzi, a np. w czasie okupacji i wyzwalania
żołnierze radzieccy zabierali zegarki (tu zamazane dwa słowa – dop. K. B.). Na
podstawie zaś literatury wyrobiłem sobie zupełnie inne pojęcie. Nie mogłem
więc tego pogodzić. Literatura zbyt wyidealizowała ludzi radzieckich. Dlatego
książka Erenburga jest dla nas jakimś objawieniem. Decydujące słowo należy tu
jednak do ludzi radzieckich. Trudno wierzyć, że rzeczywiście jest tak, że nie ma
wewnętrznych, oddolnych dążeń do walki ze złem, że trzeba aż interwencji KC.
Po zestawieniu książki np. ze „Skrzydłami” Korniejczuka widzi różnice. Tutaj
jest walka ze złem. Nie ma pesymizmu, a u Erenburga nie ma nic, co by wska-
zywało na to, że to są zjawiska, które muszą zginąć. Literatura nasza i zjazd
Związku Literatów Radzieckich oceniają tę książkę negatywne. Brak artyzmu
w niej, nie ma sprecyzowanego stanowiska autora, brak rozwiązania. Rozwią-
zanie pozostawia gdzieś na uboczu. Można by ewentualnie nazwać powieść
nawet paszkwilem na społeczeństwo radzieckie.
Tow. Rakowska: Trudno mówić o tej powieści. Dużo Erenburga czytała, pa-
sjonowała się. Jest to jeden z najlepszych pisarzy radzieckich. Jego bohaterowie
doskonali, wielcy nie byli jednak skrajnie schematyczni. Tutaj w „Odwilży” są
inni. Gdyby nie znało się autora powieści, można przypisać ją ewentualnie in-
nemu. Artystycznie powieść nie jest wykończona. Są pewne braki. Jest to coś
w rodzaju szkicu do powieści. Mimo to książka bardzo podobała się. Czyta
się ją jednym tchem – nie tylko dlatego, że nowe. W nowym świetle ukazuje
życie i ludzi. Życie jest skomplikowane, prawdziwe, nie idzie utartym szlakiem,
jak w większości powieści radzieckich, gdzie wszystko było doskonałe, idealne,
gdzie można było przewiedzieć los postaci. Tutaj sytuacje nie są doprowadzone
do końca, ale czy jest to potrzebne, czy autor musi to robić? Erenburg może np.
pozostawiać drogę do podjęcia dyskusji? W powieści nie brak tematów na kilka
nowych powieści. Trzeba je tylko rozbudować. Nie godzi się z tow. Borkowicz,
że Erenburg sam nie bierze udziału, że nie angażuje się. Erenburg, mimo że
nie rozwiązuje do końca konfliktów, wskazuje jednak na drogę wyjścia, wszę-
dzie jest jakiś przedświt nowego. Np. postać Soni, jej studia techniczne wbrew
zamiłowaniom – to nie jest wyjątek, lecz zjawisko typowe. U nas np. uczel-
nie techniczne też są przepełnione. Sonia chce być doskonałym człowiekiem,
chce dokonać czegoś wielkiego, nie chce dopuścić do siebie miłości. Wiemy
jednak, że miłości ulegnie. Wołodia – malarz nie ma wielkiego talentu, więc
idzie na łatwiznę. Błądząc, zdaje sobie jednak sprawę ze swego stanu i ocenia
wielką sztukę Saburowa. W tym tkwi też zapowiedź, że i on odnajdzie wła-
ściwą drogę.
Tow. Janasek: Zaczyna od Korniejczuka („Front”), od Beka („Szosa Wołoko-
łamska”). Towarzysze stawiają zagadnienie tak, jakby dotąd nie było w litera-
turze radzieckiej negatywów. Np. „Front” – wojna – konieczne zmobilizowania
wszystkich pozytywów, a tam krytykuje się dowódców. W „Szosie Wołokołam-
skiej” subtelne zagadnienie dezertera, człowieka, który się boi, ucieka z frontu
w sytuacji trudnej, kiedy Niemcy stoją pod Moskwą. Cofnijmy się do książek
Aleksego Tołstoja. Mamy w literaturze radzieckiej dużo prawdziwych, wielkich
powieści. „Skrzydła” Korniejczuka – zagadnienie krytyki – pokazuje upadek
rolnictwa na Ukrainie. Czy to znaczy, że te książki można porównać do „Od-
wilży” Erenburga? Nie. Bo Erenburg nie pokazuje wcale Odwilży. To, że Sonia
292
znalazła swoje miejsce w miłości to nie odwilż. Nie ma powiewu wiosennego,
ale jest rozczarowanie Erenburga. Dlatego nie można zgodzić się z tym, że
Erenburga w powieści nie ma, jak twierdzi tow. Borkowicz. W poprzednich po-
wieściach Erenburg walczył, był cały w swoich utworach. Tutaj też widać go, ale
on nie wierzy w ludzi otaczających go. Wiew wiosenny idzie od góry. U Kor-
niejczuka – i z góry i z dołu. U Erenburga nie widać, żeby ludzie walczyli.
Odnosi się wrażenie, że tylko ludzie, którzy bezpośrednio brali udział w re-
wolucji mogą coś zdziałać, tylko w nich wierzy. Mówi się, że to jest nowość,
bo walczy ze schematyzmem, a tymczasem ludzie, których on przedstawia to
jednostki nieudolne – to nie ogół. Tutaj nie ma też problemów, w dodatku nie
rozwiązuje wielu zagadnień, a pisarz powinien to zrobić. Tow. Rakowska mówi,
że ci ludzie walczą, że mają jakieś perspektywy – nieprawda. Trzeba by dojść
do wniosku z tej powieści, że ludzie w Związku Radzieckim nie walczą, je-
dynie starzy rewolucjoniści, a oni już odchodzą. Inni nie. Każdy zapatrzony
jest tylko w siebie – czy tacy są ludzie radzieccy? Czy to walka ze schema-
tyzmem? Nie, to nie jest obraz typowy dla Związku Radzieckiego, to nie są
radzieccy ludzie. Jeśli chodzi o trudności to w wielu powieściach o tym się
pisze. U Erenburga nowe jest to, że z powieści bije pesymizm obcy powieści
radzieckiej, że nie ma drogi wyjścia. I dlatego, tu nie ma „odwilży”. Erenburg
przechodzi okres chwiejności. Poprzednie powieści ukazywały pełne jego zaan-
gażowanie, tutaj ukazują jego pesymizm. Dlatego to nie jest droga do walki ze
schematyzmem. Nie można uwierzyć, aby w Związku Radzieckim była więk-
sza grupa społeczna ludzi podobnych do bohaterów Erenburga z „Odwilży”.
Nie wolno ludziom odbierać tego pozytywnego, które ludzie radzieccy na-
gromadzili w sercu84.
293
doskonałe, idealne” – wtóruje mu cenzor Rakowska. I jeszcze passus, na
który urząd był szczególnie wyczulony – zabieranie zegarków przez żołnie-
rzy Armii Czerwonej. Dyskutanci posługują się też kategorią „odwilż”, „od-
wilżowy”, zastanawiając się, czy tekst Erenburga spełnia lub nie kryterium nie-
schematyczności. Prezentowane opinie można ująć w trzy kategorie – powieść
znakomitego pisarza, ale niewykończona (opcja zachowawcza), Erenburg mówi
prawdę o społeczeństwie radzieckim, które wcale nie jest tak idealne, jak prezen-
towano dotychczas (opcja reformatorska), to nie jest powieść „odwilżowa”, autor
szkaluje społeczeństwo radzieckie (opcja atakująca). Trudno mówić o przewadze
którejś z opinii, choć nasuwa się wrażenie, że ostatnia – atakująca Erenburga –
wypowiedź stanowi podsumowanie.
Ciekawym kontekstem dla dyskusji okazują się artykuły o podobnej tema-
tyce publikowane w „Biuletynie Informacyjno-Instrukcyjnym” latem i jesienią
1955 roku. Chciałabym przywołać tu dwie wypowiedzi – Kilka słów o „odwilży”
(artykuł dyskusyjny) B. Papiernika z numeru 6/1955 oraz O sztuce dla dorosłych
Jerzego Kleyny z numeru 10/1955. Przy czym żaden z autorów, a są to cenzo-
rzy oddziału warszawskiego, nie przywołuje bezpośrednio powieści Erenburga.
Papiernik poświęca najwięcej miejsca opowiadaniom Jerzego Andrzejewskiego,
uznając Wielki lament papierowej głowy za cenzorskie przeoczenie. Kwestionuje
zasadność „generalnego ataku na podstawy zasadniczej linii rozwoju naszej
sztuki”85. Dalej stwierdza:
Z kolei Kleyny, jak sygnalizuje już sam tytuł artykułu, za punkt wyjścia roz-
ważań przyjmuje Poemat dla dorosłych Adama Ważyka. Tu także napisano o gło-
śnym poemacie jako o przeoczeniu. Krytykując imiennie wiele tekstów o cha-
rakterze rozrachunkowym, zarówno literackich jak i publicystycznych, ukazu-
jących się w pierwszym półroczu 1955 roku, nie wspomina autor nic o utwo-
rze Erenburga.
Być może naukowym nadużyciem jest myślenie o 20 000 polskim nakładzie
pierwszego tomu Odwilży jako o cenzorskiej pomyłce, wydaje się jednak, że czo-
łobitność wobec partyjnego pisarza radzieckiego zadecydowała o pochwalnych
w tonie opiniach i szybkim dopuszczeniu do składu i druku. Gdyby polscy cen-
zorzy wczytali się w radziecki tekst krytyczniej – a nie mieli tego w zwyczaju –
294
dostrzegliby te niepokojące oznaki „nowego”, które już na początku 1956 próbo-
wał załagodzić w drugiej części powieści sam Erenburg. Kamuflowanie „uczest-
nictwa w sprawie” wybitnego radzieckiego pisarza zaszło tak daleko, że nawet
pisząc do „Biuletynu”, pisma skierowanego tylko do pracowników GUKPPiW,
nic się o nim w kontekście „odwilży” nie wzmiankuje.
Urzędnicy z WUKP w Poznaniu mieli, jak się okazuje, więcej politycznego
wyczucia. Ich dyskusja nie miała jednak już żadnej mocy sprawczej i pozostała
jedynie zapisem wątpliwości i nastrojów w burzliwych czasach „odmarzania”.
295
ZAKOŃCZENIE
297
Nie wydaje się także, by wszyscy cenzorzy, zgodnie z rozpowszechnio-
nym przekonaniem, byli mało inteligentni i niezaznajomieni z tradycją lite-
racką. Opinia taka się nie potwierdza, przynajmniej jeśli chodzi o urzędni-
ków kontrolujących druki zgłoszone przez najpoważniejsze oficyny. Oczywi-
ście, wiele cenzorskich wypowiedzi razi głupotą absolutną i, znacznie niebez-
pieczniejszym, zacietrzewieniem. Głosów takich przywoływałam wiele, tu za-
cytuję najbardziej naiwne: „Wróg uderzył z innej strony i cenzor ataku nie od-
parował”; „Ponurackie dwa utwory poetyckie są szkodliwe swą paszkwilancką
treścią na dzisiejsze życie”; „W cytacie o grzechu, który jest jak szkarłat czer-
wony, wydaje mi się, że nie trzeba komentarza. Dotychczas grzech był zawsze
czarny”. Lecz obok takich „diagnoz”, istnieją również znacznie bardziej prze-
nikliwe. Wystarczy przypomnieć wysoki poziom językowy wielu recenzji oraz
fakt, że właściwie we wszystkich opisanych przypadkach zastosowania przez
pisarzy strategii tekstowych urzędnicy je rozpoznają. Było to dla mnie prawdzi-
wym zaskoczeniem.
Pomimo pewnego chaosu i niekonsekwencji w działaniu, cenzorska praca
towarzyszyła jednak wszystkim utworom wydawanym w badanym okresie. Jeśli
baczniejszą uwagę zwróciłam na utwory zgłaszane do druku po raz pierwszy,
a przy tym o wysokich wartościach artystycznych, to stwierdzić mogłam, że „cię-
cia” postulowano w stosunku do większości z nich. Zwykle do przeważającej
ilości owych ingerencji nie dochodziło, ale sytuacja o s k a r ż e n i a ujawniała
się z dużą wyrazistością.
Jaki wpływ miała działalność „Ministerstwa Prawdy” na rozwój literatury
polskiej? Jak przekładała się na poszczególne teksty oraz jej ogólny obraz i kie-
runki rozwoju? Otóż wydaje się, że zagrożenie ingerencjami i zatrzymaniem
druku, mogło wpływać na dalsze pisarskie wybory.
O „półkownikach”, niedopuszczonych do druku ze względu na treść, pi-
sałam w jednym z rozdziałów, tu warto jeszcze raz zastanowić się nad moż-
liwymi przyczynami ich rzadkiego pojawiania się. Z jednej strony „odpowie-
dzialne” za taki stan są dyrektywy urzędu, by tekst przekształcać tak długo,
aż stanie się prawomyślny. Z drugiej jednak, wydaje się, że pomysły takich
dzieł blokują się już w samej fazie realizacji, czyli włącza się autocenzura. Nie
można tu zapominać, że informacje o zakazie druku mogły być też, po prostu,
utajniane.
W czasie badań archiwalnych natrafiłam także na pewną ilość tekstów za-
trzymanych w całości i – odmiennie niż słynne „półkowniki” – nieopublikowa-
nych nigdy. Wzmianki o nich rozsiane są w całym zasobie, czasem zachowały się
– przykładem utwory zgromadzone w zespole Ministerstwa Kultury i Sztuki, czy
teczkach „Sztuki wycofane różne” – ich rękopisy lub maszynopisy. Jakkolwiek
odnalazłam zaledwie kilka autorstwa pisarzy wybitnych, a te zidentyfikowane
jako inedita nie mają wysokiej rangi artystycznej, mogą być sygnałem, że ist-
niała wcale pokaźna liczna dzieł zakwestionowanych przez GUKPPiW w całości,
298
o których do tej pory nic nie wiadomo. Warto chyba pod tym kątem spuściźnie
archiwalnej przyjrzeć się raz jeszcze. W pracy z pokrewnej dziedziny Paulina
Buchwald-Pelcowa stwierdza:
299
się od razu kilka specyficznych różnic: odejście od „języka ezopowego”, prze-
kształcenie hierarchii literackich oraz zmiana postrzegania roli pisarza3. Wydaje
się, że podkreślając owe zasadnicze odmienności, Nycz ocenia we właściwej skali
wkład, jaki wniosła działalność „Ministerstwa Prawdy” w tworzenie konstruktu
pod nazwą „polska literatura współczesna”.
Najwięcej mogłam napisać na temat twórców i dzieł, gdy udało mi się do-
trzeć do archiwów pisarskich. Odniosłam wtedy wrażenie, że prawdziwie ważne
dokumenty tyczące pisarskich strategii zmagań z kontrolą słowa przynieść może
jedynie sięgnięcie do materiałów „drugiej strony”. Dokumenty GUKPPiW oka-
zały się w tym względzie wysoce niewystarczające. Dlatego rozdział o strategiach
pisarskich traktuję jedynie szkicowo, postulując dalsze badania, wykorzystujące
porównawczo materiały urzędu cenzury i materiały odautorskie.
Po analizie archiwaliów wyłania się wniosek, że ostateczne decyzje co do
losu poszczególnych tekstów często zapadały poza Mysią. Czynnikiem spraw-
czym był tu najczęściej Wydział Kultury KC PZPR lub inne komórki partyjne.
GUKPPiW zachowywał jednak zawsze pozór decyzyjności i wobec redakcji, i wo-
bec autora. A, poza tym, miał z nimi bezpośredni kontakt. Podkreślić chciałabym
także, że ślady wszelkich zmian tekstowych odnaleźć można właśnie w aktach
urzędu. To one są prawdziwą kopalnią wiedzy na temat przekształceń poszcze-
gólnych utworów.
Czy praca niniejsza jest obiektywna, oceni czytelnik. Na pewno moją am-
bicją było, by dotrzeć do prawdy, która nie jest jednoznaczna. Mam nadzieję,
że książka nie pozostawia wrażenia uczestnictwa w „spiskowej teorii dziejów”
(w tym wypadku literatury). PRL-owski styl sprawowania władzy preferował
działania niejawne. Należy je teraz odtajnić, by lepiej zrozumieć własną prze-
szłość i teraźniejszość. Pierwszy to wszak moment dziejowy, w którym doku-
menty pozostałe po epoce komunizmu można przeczytać i próbować zrozumieć.
Raz jeszcze chcę przypomnieć o obowiązkach edytorskich, które spoczywają
na współczesnych filologach. Dzieła skażone przez ingerencje cenzury trzeba
próbować opublikować w ich integralnym kształcie. Całą bowiem spuściznę pi-
śmienną lat 1944–1989 można by przecież określić mianem editio purificata4.
300
BIBLIOGRAFIA
Źródła
301
AAN, GUKPPiW, I/424, teczka 31/36.
AAN, GUKPPiW, I/426, teczka 34/2.
AAN, GUKPPiW, I/512.
AAN, GUKPPiW, I/426, teczka 34/3.
AAN, GUKPPiW, I/375, teczka 31/35.
AAN, GUKPPiW, I/591, teczka 60/2.
AAN, GUKPPiW, I/424, teczka 31/37.
AAN, GUKPPiW, I/596, teczka 68/2.
AAN, GUKPPiW, I/427, teczka 34/5.
AAN, GUKPPiW, I/546, teczka 41/32.
AAN, GUKPPiW, I/420, teczka 165/1.
AAN, GUKPPiW, I/375, teczka 31/27.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości
Literackiej, sygn. 515.
AAN, GUKPPiW, I/152, teczka 31/121.
AAN, GUKPPiW, I/388, teczka 31/136.
AAN, GUKPPiW, I/603, teczka 68/12.
AAN, GUKPPiW, I/386, teczka 31/124.
AAN, GUKPPiW, I/596, teczka 68/2.
AAN, GUKPPiW, I/182.
AAN, GUKPPiW, I/175, teczka 175a.
AAN, GUKPPiW, I/427, teczka 34/6.
AAN, GUKPPiW, I/386, teczka 31/122.
AAN, GUKPPiW, I/601.
AAN, GUKPPiW, I/594, teczka 62/3.
AAN, GUKPPiW, I/308, teczka 9/1a.
AAN, GUKPPiW, I/596, teczka 68/3.
AAN, GUKPPiW, I/603, teczka 68/13.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/43.
AAN, GUKPPIW, I/402, teczka 32/47.
AAN, GUKPPiW, I/77, teczka 4/2a.
AAN, GUKPPiW, I/148, teczka 31/66.
AAN, GUKPPiW, I/395, teczka 32/10.
AAN, GUKPPiW, I/395, teczka 32/11.
302
AAN, GUKPPiW, I/144, teczka 31/14.
AAN, GUKPPiW, I/422, teczka 197/10.
AAN, GUKPPiW, I/385, teczka 31/118.
AAN, GUKPPiW, I/168, teczka 32/25.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/41.
AAN, GUKPPiW, I/385, teczka 31/119.
AAN, GUKPPiW, I/154, teczka 31/135.
AAN, GUKPPiW, I/145, teczka 31/26.
AAN, GUKPPiW, I/512, teczka 39/31.
AAN, GUKPPiW, I/422, teczka 197/9.
AAN, GUKPPiW, I/1.
AAN, GUKPPiW, I/3.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości
Literackiej, sygn. 487.
AAN, GUKPPiW, I/388, teczka 31/137.
AAN, GUKPPiW, I/375, teczka 31/33.
AAN, GUKPPiW, I/630.
AAN, GUKPPiW, I/591, teczka 60/3.
AAN, GUKPPiW, I/588.
Muzeum Literatury w Warszawie, archiwum Jerzego Andrzejewskiego,
sygn. 2268.
Muzeum Literatury w Warszawie, archiwum Jerzego Andrzejewskiego,
sygn. 2269.
Muzeum Literatury w Warszawie, archiwum Jerzego Andrzejewskiego,
sygn. 2270.
AAN, GUKPPiW, I/768.
AAN, GUKPPiW, I/186, teczka 33/18.
IBL PAN, rękopisy własne, Gebethner i Wolff, sygn. 194–205.
IBL PAN, rękopisy własne, Gebethner i Wolff, sygn. 201.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Wydawniczy,
sygn. 705.
IBL PAN, rękopisy własne, Gebethner i Wolff, sygn. 204/4.
AAN, GUKPPiW, I/395, teczka 32/12.
AAN, GUKPPiW, I/375, teczka 31/28.
AAN, GUKPPiW, I/375, teczka 31/30.
303
AAN, GUKPPiW, I/376, teczka 31/50.
AAN, GUKPPiW, I/376, teczka 31/53.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/45.
AAN, GUKPPiW, I/376, teczka 31/56.
AAN, GUKPPiW, I/152, teczka 31/120.
AAN, GUKPPiW, I/376, teczka 31/54.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/44.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/42.
AAN, GUKPPiW, I/148, teczka 31/67.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Literackiej, Wydział Wydawniczy,
sygn. 704.
AAN, GUKPPiW, I/145, teczka 31/26.
AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/70.
AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/76.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości
Literackiej, sygn. 505.
AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/77.
AAN, GUKPPiW, I/378, teczka 31/72.
AAN, MKiSz, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości
Literackiej, sygn. 705.
AAN, GUKPPiW, I/77, teczka 4/2a.
AAN, GUKPPiW, I/176.
AAN, GUKPPiW, I/594, teczka 62/1.
AAN, GUKPPiW, I/594, teczka 62/2.
AAN, GUKPPiW, I/386, teczka 31/122.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Twórczości
Literackiej, sygn. 487.
AAN, GUKPPiW, I/421, teczka 197/6.
AAN, GUKPPiW, I/153, teczka 31/127.
AAN, GUKPPiW, I/153, teczka 31/128.
AAN, GUKPPiW, I/163.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/47.
AAN, GUKPPiW, I/146, teczka 31/46.
AAN, GUKPPiW, I/144, teczka 31/15.
AAN, GUKPPiW, I/159.
304
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Wydawniczy,
sygn. 706.
AAN, MKiS, Departament Twórczości Artystycznej, Wydział Wydawniczy,
sygn. 705.
AAN, GUKPPiW, I/396, teczka 32/14.
AAN, GUKPPiW, I/144, teczka 31/12.
305
Breza T., Niebo i ziemia, Warszawa 1949–50, t. 1–2.
Broniewska J., Filip i jego załoga na kółkach, Warszawa 1949.
Broniewski W., Bagnet na broń. Poezje 1939–1943, Jerozolima 1943, Londyn 1943,
Warszawa 1946, 1948, 1949.
Broniewski W., Drzewo rozpaczające, Jerozolima 1945, Londyn 1945, Warszawa
1946, 1948, 1950.
Broniewski W., Komuna paryska. Poemat, Warszawa 1929, 1947.
Broniewski W., Krzyk ostateczny, Warszawa 1938, 1946, 1948, 1950.
Broniewski W., Mazowsze i inne wiersze, Warszawa 1952.
Broniewski W., Młodym do lotu. Wybór wierszy, wybrał i posł. opatrzył G. Lasota,
Warszawa 1952.
Broniewski W., Nadzieja. Poezje, Warszawa 1951.
Broniewski W., Poezje wybrane, Warszawa 1954.
Broniewski W., Słowo o Stalinie, Warszawa 1950, 1953.
Broniewski W., Troska i pieśń, Warszawa 1932, Łódź 1945, Warszawa 1950.
Broniewski W., Wiersze, Paryż 1962.
Broniewski W., Wiersze warszawskie, Warszawa 1948, 1952.
Broniewski W., Wiersze zebrane, Warszawa 1948, 1949, 1952, 1955, 1956.
Broniewski W., Wybór poezji, Warszawa.
Brzechwa J., Bajki i baśnie, Warszawa 1954.
Brzechwa J., Brzechwa dzieciom, Warszawa 1953.
Brzechwa J., Kaczka dziwaczka, Warszawa 1939, Wrocław 1945, Warszawa 1949,
1953.
Brzechwa J., Latający pogrzebacz, Warszawa 1950.
Brzechwa J., Na wyspach Bergamutach, Warszawa 1948.
Brzechwa J., Opowiedział dzięcioł sowie, Warszawa 1946, 1949, 1952, 1954.
Brzechwa J., Skarżypyta, Warszawa 1947.
Brzechwa J., Strofy o Planie sześcioletnim, Warszawa 1951.
Brzechwa J., Tańcowała igła z nitką, Warszawa 1938, 1949, 1950.
Brzechwa J., Teatr Pietruszki. Widowiska kukiełkowe. Wskazówki reż. J. Wilkowski,
Warszawa 1953.
Brzechwa J., Wagary. Szopka szkolna, Warszawa 1953.
Brzechwa J., ZOO, Warszawa 1948.
Buczkowski L., Wertepy, Warszawa 1947, 1957.
Buczkówna M., Chleb i obłok, Warszawa 1955.
306
Buczkówna M., Rozstania, Warszawa 1949.
Budzyk K. i in., Materiały do nauczania historii literatury polskiej dla klasy XI, War-
szawa 1954.
Charszczewska Z., Franek, jego pies i spółka, Warszawa 1947.
Czajkowski S., Studia nad podstawami filozofii Kartezjusza, Warszawa 1949.
Czeszko B., Początek edukacji. Opowiadania, Warszawa 1949.
Dąbrowska M., Gwiazda zaranna. Opowiadania, Warszawa 1955, 1956.
Dąbrowska M., Ludzie stamtąd. Cykl opowieści, Warszawa 1949, 1955.
Dąbrowska M., Noce i dnie. Powieść, Warszawa 1950, 1953, 1955, t. 1–4.
Dąbrowska M., Znaki życia. Pięć opowiadań, Warszawa 1949, 1950, 1956.
Dumas A., Hrabia Monte Christo, tł. J. Rogoziński, Warszawa 1959, t. 1–4.
Dygat S., Podróż, Warszawa 1958.
Dygat S., Pożegnania. Powieść, Warszawa 1949, 1955.
Erenburg I., Burza, tł. S. Strumph-Wojtkiewicz, Warszawa 1950.
Erenburg I., Dzień wtóry, przeł. A. Wat, Warszawa 1956.
Erenburg I., Dziewiąta fala, tł. G. Pauszer-Klonowska, Warszawa 1953.
Erenburg I., Jednym tchem, przeł. A. Stawar, Warszawa 1955.
Erenburg I., Odwilż, tł. J. Brzechwa i S. Strumph-Wojtkiewicz, 1955–56, t. 1–2.
Erenburg I., Upadek Paryża, tł. P. Hertz, Łódź 1946.
Gałczyński K. I., Dzieła w 5 tomach, kom. red. Z. Fedecki, N. Gałczyńska, J. Pu-
trament, weryfikacja tekstu N. Gałczyńska, Warszawa 1957–1960, t. 1–5.
Gałczyński K. I., Ślubne obrączki, Warszawa 1949.
Gałczyński K. I., Wybór wierszy, Warszawa 1954.
Gołubiew A., Bolesław Chrobry, Warszawa 1947, 1948 (t. 1–2), Warszawa 1950 (t. 3),
Warszawa 1954 (t. 4), Warszawa 1974 (t. 5).
Gombrowicz W., Dziennik 1957–1961, Paryż 1962, Kraków 2004.
Gombrowicz W., Trans-Atlantyk. Ślub, Warszawa 1957.
Gomolicki L., Mickiewicz wśród Rosjan, Warszawa 1950.
Grabowska M., Antoni Mroczek poznaje świat. Powieść, Warszawa 1951.
Grabowski J. A., Wilk, koza i koźlęta, Warszawa 1949.
Herbert Z., Hermes, pies i gwiazda, Warszawa 1957.
Herbert Z., Struna światła, Warszawa 1956.
Hertz P., Małe ody i treny, Warszawa 1949.
Hertz P., Pieśni jesienne i zimowe, w: idem, Pieśni z rynku, Warszawa 1957, s. 21–34.
Hłasko M., Pierwszy krok w chmurach. Opowiadania, Warszawa 1956.
307
Homer, Iliada, przeł. F. K. Dmochowski, rew., wst. i kom. T. Sinko, Wrocław 1950.
Iljin M., Fabryka samoczynna, tł. S. Hartman, Warszawa 1952.
Iłłakowiczówna K., Niewczesne wynurzenia, Warszawa 1958.
Iłłakowiczówna K., Wybór wierszy, wyb. W. Kubacki, Warszawa 1956.
Iwaszkiewicz J., Warkocz jesieni i inne wiersze, Warszawa 1954 (jako Warkocz jesieni,
Warszawa 1955).
Jachowicz S., Pan kotek był chory, Warszawa 1950.
Jakubowski J. Z., Z dziejów polskiej powieści naturalistycznej, Łódź 1950.
Januszewska H., Baśnie polskie, Warszawa 1952.
Januszewska H., Z góry na Mazury. Bajki mazowieckie, Warszawa 1955.
Januszewska H., O flisaku i Przydróżce. Bajka wiślana, Warszawa 1950.
Januszewska H., Złota jabłoń, Warszawa 1955.
Jastrun M., Wiersze dawne i nowe, Warszawa 1951.
Jurgielewiczowa I., Historia o czterech pstroczkach, Warszawa 1948 (jako: O czterech
warszawskich pstroczkach, Warszawa 1954).
Jurgielewiczowa I., Wiewiórcza mama, Warszawa 1950.
Jurgielewiczowa I., Osiem lalek i jeden miś. (Sztuka), Warszawa 1951.
Jurgielewiczowa I., O chłopcu, który szukał domu, Warszawa 1957.
Kamieńska A., Wychowanie. Wiersze 1940–1948, Warszawa 1949.
Kleiner J., Zarys dziejów literatury polskiej, Wrocław 1947.
Kononow A., Opowiadania o Leninie, przeł. A. Miłosz, Warszawa 1950.
Konopnicka M., Jak to ze lnem było, Warszawa 1951.
Konopnicka M., O Janku Wędrowniczku, Warszawa 1950.
Konopnicka M., Z łąk i pól, wstęp bez autora, Warszawa 1953.
Konwicki T., Nowy Świat i okolice, Warszawa 1986.
Konwicki T., Przy budowie, Warszawa 1950, 1952.
Konwicki T., Władza, Warszawa 1954–1955, t. 1–2.
Kossak Z., Gość oczekiwany. Obraz sceniczny w 5 odsłonach, Warszawa 1948.
Kossak Z., Bursztyny. Nowele, Warszawa 1958.
Kossak Z., Nieznany kraj, wst. Z. Szatkowski, Warszawa 1948, 1958.
Kossak Z., Przygody Kacperka, góreckiego skrzata. Baśń, Kraków 1946, Warszawa
1958.
Kossak Z., Suknia Dejaniry. Powieść historyczna, Warszawa 1948, 1958.
Kott J., O „Lalce” Bolesława Prusa, Warszawa 1948, 1949, 1950.
Kownacka M., Kamizele na niedziele, Warszawa 1949.
308
Kownacka M., Plastusiowy pamiętnik, Warszawa 1946, 1948, 1950.
Krasiński Z., Irydion, wst., obj. T. Sinko, Kraków 1929, Chicago 1947.
Krzyżanowski J., Adam Mickiewicz 1798–1948. Przewodnik po wystawie jubileuszo-
wej, Warszawa 1949.
Kultura okresu pozytywizmu: wybór tekstów i komentarzy, red. J. Kott, cz. I, Miesz-
czaństwo, opr. M. Janion, Warszawa 1949.
Kuprin A., Utwory wybrane, przeł. Z. Fedecki, Warszawa 1950, t. 1–2.
Lanota A., O sześcioletnim Bronku i sześcioletnim Planie, Warszawa 1951.
Lem S., Astronauci. Powieść fantastycznonaukowa, Kraków 1951.
Lem S., Czas nieutracony, Kraków 1955, t. 1–3.
Lem S., Człowiek z Marsa, Warszawa 1994.
Lem S., Haupsturmführer Koestnitz, „Odra” 1946, nr 11, s. 4–6.
Lem S., Lata czterdzieste. Dyktanda, Kraków 2005.
Lem S., Nowy, „Żołnierz Polski” 1946, nr 11 (27), s. 10–11.
Lem S., Obłok Magellana, Warszawa 1955.
Lem S., Placówka, „Kuźnica” 1946, nr 6, s. 7–8.
Lem S., Sezam i inne opowiadania, Warszawa 1955.
Lem S., Spotkanie w Kołobrzegu, „Żołnierz Polski” 1946, nr 47 (63), s. 14–15.
Lewandowska C., Wielkie prace małej pszczoły, Warszawa 1950.
London J., Biały kieł, tł. A. Przedpełska-Trzeciakowska, Warszawa 1953.
Mach W., Rdza, Warszawa 1950.
Mackiewicz S., Dostojewski, Warszawa 1957.
Majakowski W., Kim chciałbym zostać, tł. W. Broniewski, Warszawa 1949.
Markowska W., A. Milska, Baśnie z całego świata, Łódź 1946, 1948, Warszawa 1949.
Michalska M., Hela będzie traktorzystką, Warszawa 1953.
Mickiewicz A., Dziady drezdeńskie, opr. H. Szyper, Warszawa 1948.
Mickiewicz A., Dziady wileńsko-kowieńskie, opr. H. Szyper, Warszawa 1948.
Mickiewicz A., Lilie: ballada gminna, w inscenizacji Marii Rokoszowej, wst. S. Pi-
goń, Warszawa 1949.
Mickiewicz A., Zbiór listów, wierszy i rozmów z lat 1817–1831, ukł., opr. A. Mauer-
sberg, Warszawa 1950.
Mickiewicz A., Pan Tadeusz, opr. S. Pigoń, Kraków 1949.
Mickiewicz A., Wybór pism, opr. Z. Szmydtowa, z fragm. przemówienia B. Bieruta,
Warszawa 1951.
Mrożek S., Półpancerze praktyczne, Kraków 1953.
309
Musatow A., Śniadanie na łące, tł. Z. Łapicka, Warszawa 1951.
Nałkowska Z., Dzienniki 1945–1954, opr. wst i kom. H. Kirchner, Warszawa
2000–2001.
Nałkowska Z., Medaliony, Warszawa 1949, 1952.
Nałkowska Z., Węzły życia, Warszawa 1948.
Nałkowska Z., Węzły życia, Warszawa 1950 (t. 1), 1954 (t. 2).
Norwid C. K., Siła ich (Fraszka), w: idem, Poezje, wyb., wst. M. Jastrun, ustalenie
tekstów W. Gomulicki, t. 1, Warszawa 1956, s. 66.
Norwid C. K., Czynowniki, w: idem, Poezje, wyb., wst. M. Jastrun, ustalenie tek-
stów W. Gomulicki, t. 1, Warszawa 1956, s. 148.
Nowakowski M., Ten stary złodziej. Opowiadania, Warszawa 1958.
Ostromęcki B., Domy nad Wisłą. Powieść dla młodzieży, Warszawa 1950.
Ożogowska H., O ślimaku, co pierogów z serem szukał, Warszawa 1950.
Ożogowska H., W. Grodzieńska, Wiersze dla najmłodszych. Wybór utworów dla wieku
przedszkolnego, Warszawa 1950.
Osiejewa W., Czarodziejskie słowo, tł. H. Bobińska, Warszawa 1949.
Piętak S., Burzliwa pora. Opowieść, Warszawa 1950.
Puszkin A., O śpiącej królewnie i siedmiu junakach, tł. W. Grodzieńska, Warszawa
1951.
Przyboś J., Wybór poezji, Warszawa 1949.
Różewicz T., Czas, który idzie, Warszawa 1951.
Różewicz T., Formy, Warszawa 1958.
Różewicz T., Opadły liście z drzew, Warszawa 1955.
Różewicz T., Pięć poematów, Warszawa 1950.
Różewicz T., Poezje zebrane, Kraków 1957.
Różewicz T., Równina, Kraków 1954.
Rudnicki A., Młode cierpienia, przedm. H. Zaworska, Warszawa 1954.
Rudnicki A., Ucieczka z Jasnej Polany, Warszawa 1949.
Rudnicki A., Wybór opowiadań, Warszawa 1950.
Ruszkowska I., Kapuściana historia, Warszawa 1951.
Ruszkowska I., Stonka ziemniaczana – kolorowy dywersant, Warszawa 1950.
Rychlewska-Wojciechowska H., Przygody karpia, Warszawa 1950.
Rzeuska M., „Chłopi” Reymonta, Warszawa 1950.
Sienkiewicz H., Dzieła. Wydanie zbiorowe, red. J. Krzyżanowski, Warszawa
1948–1955, t. 1–60.
310
Skwarczyńska S., Ewolucja obrazów u Słowackiego, Lwów 1925.
Słonimski A., Poezje, Warszawa 1951.
Słowacki J., Dzieła, red. J. Krzyżanowski, wydanie przygotowane przez Towarzy-
stwo Literackie im. A. Mickiewicza, Wrocław 1949 (właśc. 1950), t. 1–12.
Słowacki J. , Dzieła wszystkie, red. J. Kleiner, Wł. Floryan, Wrocław 1952–1972,
t. 1–17.
Słowacki J., Beniowski. Wydanie całkowite w nowym układzie, opr., wst. J. Kleiner,
Wrocław 1949.
Słowacki J., Poematy, opr. E. Sawrymowicz, w: idem, Dzieła, red. J. Krzyżanowski,
t. 2, Wrocław 1950.
Słowacki J., Rozmowa z Matką Makryną Mieczysławską, w: idem, Dzieła, red. J. Krzy-
żanowski, t. 4; Poematy, opr. J. Pelc, wyd. 3, Wrocław 1959, s. 121–148.
Sokołowski J., Obrazki z życia ptaków w zimie, Warszawa 1950.
Staff L, Martwa pogoda, Warszawa 1946.
Staff L., Ptakom niebieskim, w: idem, Pisma. Pierwsze wydanie zbiorowe, t. 4, War-
szawa 1931.
Staff L., Poezje, wyb. M. Jastrun, Warszawa 1950, 1953, t. 1–3.
Staff L., Wiersze zebrane, Warszawa 1955, t. 1–5.
Staff L., Wiklina, Warszawa 1954.
Staff L., Wysokie drzewa, Warszawa 1932.
Stevenson R. L., Wyspa skarbów, przeł. J. Birkenmajer, Warszawa 1947.
Stryjkowski J., Przybysz z Narbony, Warszawa 1978.
Szczepański J. J., Buty i inne opowiadania, Kraków 1956.
Szczepański J. J., Polska jesień, Kraków 1955.
Szczypiorski A., Msza za miasto Arras, Warszawa 1971.
Szelburg-Zarembina E., A...a...a... kotki dwa. Wierszyki, Warszawa 1938, 1947, 1950,
1956.
Szelburg-Zarembina E., Choinka rybackiego synka, Kraków 1948.
Szelburg-Zarembina E., Kije samobije, Warszawa 1949, 1951 (jako: Kije samobije
i inne baśnie, Warszawa 1954).
Szmaglewska S., Dymy nad Birkenau, Warszawa 1945, 1948.
Świrszczyńska A., O przygodach i igraszkach wesołego Patałaszka, Warszawa 1962.
Twain M., Przygody Tomka Sawyera. Powieść dla młodzieży, tł. K. Piotrowski, Łódź
1946.
Uljanowa A., Dziecięce i lata młodzieńcze Lenina, tł. I. Zabłudowska, Warszawa
1949, 1956.
311
Verne J., Dwa lata wakacji, tł. J. Rogozińska, Warszawa 1956.
Verne J., Łowcy meteorów, przeł. W. Natanson, Warszawa 1949.
Verne J., Szkoła Robinsonów, tł. J. Guze, Warszawa 1951.
Verne J., 20000 mil podmorskiej żeglugi, tł. B. Kielski, Warszawa 1950, 1952, 1954.
Wardasówna M., Wyłom, Warszawa 1951 (t. 1), Warszawa 1956 (t. 2), Katowice
1964 (t. 3–4), Katowice 1966 (t. 5 –6).
Ważyk A., Poemat dla dorosłych, „Nowa Kultura” 1955, nr 34, s. 1–2.
Ważyk A., Wiersze 1940–1953, Warszawa 1953.
Wednarowicz M., Jak na żołnierskim posterunku, Warszawa 1954.
Wirpsza W., Polemiki i pieśni, Warszawa 1951.
Witkiewicz S. I., W małym dworku. Szewcy, Kraków 1948.
Zawieyski J., Dzień sądu, w: idem, Dramaty, Poznań 1957, s. 199–315.
Zgorzelski C., Lermontow, Warszawa 1949.
Żeromski S., Popioły. Powieść z końca XVIII i początku XIX w., Warszawa 1956,
t. 1–3.
Żywulska K., Przeżyłam Oświęcim, Warszawa 1946, Poznań 1949, Warszawa 1951.
Opracowania
Abramowska J., Nic i nikt. Jerzy Andrzejewski u końca podróży, w: Alegorie, style,
tożsamość. W darze Profesor Annie Martuszewskiej, red. M. Bukowska-Schiel-
mann, Gdańsk 1999, s. 199–212.
Adamowski J., A. Kozieł, Cenzura w PRL, w: Granice wolności słowa, red. G. Mier-
nik, Kielce – Warszawa 1999, s. 57–71.
Amsterdamski S., O patologii życia naukowego: casus Łysenko, w: idem, Tertium non
datur? Szkice i polemiki, Warszawa 1994, s. 155–203.
Autor i jego wcielenia. Szkice o roli autora w literaturze, red. E. Kuźma, M. Lalak,
Szczecin 1991.
Bagiński K., Cenzura w Polsce, Warszawa 1981.
Bajer M., Blizny po ukąszeniu, Warszawa 2005.
Barańczak S., Knebel i słowo. O literaturze krajowej w latach siedemdziesiątych, War-
szawa 1980.
Bartoszyński K., Pogranicza krytyki literackiej, w: Badania nad krytyką literacką, red.
J. Sławiński, Wrocław 1974, s. 95–120.
Bates J. M., Cenzura w epoce stalinowskiej, „Teksty Drugie” 2002, nr 1–2, s. 95–120.
312
Bates J. M., Cenzura wobec problemu niemieckiego w Polsce (1948–1955), w: Presja
i ekspresja. Zjazd szczeciński i socrealizm, red. D. Dąbrowska, P. Michałowski,
Szczecin 2002, s. 79–92.
Bates J. M., Projection and Denial: The Party’s Attitudes Towards Mickiewicz in the
Stalinism Era, 1948–1955, „Blok” 2004, nr 3, s. 163–178.
Bereś S., Pół wieku czyśćca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim, Londyn 1986.
Bereś S., Socrealistyczne przypadki Stanisława Lema, „Puls” 1990, nr 45, s. 63–74.
Bereś S., Rozmowy ze Stanisławem Lemem, Kraków 1987.
Bikont A., J. Szczęsna, Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu, Warszawa 2006.
Błoński J., Cenzor jako czytelnik, w: idem, Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka, Kra-
ków 1995, s. 269–281.
Błoński J., Portret artysty w latach wielkiej zmiany, w: idem, Odmarsz, Kraków 1978,
s. 237–259.
Bogucka M., Życie z cenzurą, w: Cenzura w PRL. Relacje historyków, opr. wst. Z. Ro-
mek, Warszawa 2000, s. XX.
Borkowska G., Orzeszkowa i strategia mimikry, w: idem, Cudzoziemki. Studia o pol-
skiej prozie kobiecej, Warszawa 1996, s. 149–181.
Brzozowski B., J. Tokar, Polska cenzura korespondencji w latach 1918–1922, Gdańsk
2002.
Buchwald-Pelcowa P., Cenzura w dawnej Polsce. Między prasą drukarską a stosem,
Warszawa 1997.
Buchwald-Pelcowa P., Edycje skażone – edycje oczyszczone, w: Autor – tekst – cenzura.
Prace na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998,
s. 91–112.
Budrowska K., O nieznanym etapie wydawniczych losów „Bram raju” Jerzego Andrze-
jewskiego, „Pamiętnik Literacki” 2006, z. 2, s. 227–231.
Budrowska K., „Tekst kanoniczny”, „intencja twórcza” i inne kłopoty. Z zagadnień
terminologicznych tekstologii i edytorstwa naukowego, „Pamiętnik Literacki”
2006, z. 3, s. 109–121.
Budrowska K., „Wywiad i atomy”. O niepublikowanym zbiorze opowiadań Stanisława
Lema, „Pamiętnik Literacki” 2008, z. 2, s. 191–198.
Burek T., Przeciwieństwa istnienia. Pisarski świat Jerzego Andrzejewskiego, „Zapis”
1979, nr 12, s. 6–25.
Burkot S., „Popiół i diament” po latach, „Miesięcznik Literacki” 1981, nr 7, s. 40–48.
Buryła S., Edytorskie aspekty twórczości Leopolda Buczkowskiego, „Pamiętnik Lite-
racki” 2008, z. 2, s. 167–189.
Cenzura w Niemczech w XX wieku. Studia, analizy, dokumenty, wyb., opr. C. Karolak,
Poznań 2000.
313
Cenzura w PRL. Relacje historyków, opr., wst. Z. Romek, Warszawa 2000.
Ciećwierz M., Polityka prasowa 1944–1948, Warszawa 1989.
Cieślikowski J., Literatura czwarta. O naturze i sposobach istnienia literatury dla dzieci,
w: idem, Literatura osobna, Wrocław 1989, s. 9–21.
Coetzee J. M., Giving Offense: Essays on Censorship, Chicago 1996.
Czachowska J., R. Loth, Przewodnik polonisty. Bibliografie, biblioteki, muzea literackie,
Wrocław 1989.
Czachowska J., Zmagania z cenzurą słowników i bibliografii literackich, w: Piśmien-
nictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka,
t. 2, Warszawa 1992, s. 214–236.
Czapliński P., P. Śliwiński, Literatura polska lat 1976–1998, Kraków 1999.
Czapliński P., O realizmie antysocjalistycznym, „Teksty Drugie” 1995, nr 1, s. 31–48.
Czarna księga cenzury PRL, Londyn 1977, t. 1–2, bez autora.
Czermińska M., „Punkt widzenia” jako kategoria antropologiczna i narracyjna w prozie
niefikcjonalnej, „Teksty Drugie” 2003, nr 2/3, s. 11–27.
Dakowicz P., Walka ideologiczna z Norwidem i o Norwida, „Pamiętnik Literacki”
2009, z. 2, s. 5–30.
Daleka droga do książki. Doświadczenia pisarzy z cenzurą w NRD, red. E. Wiechert,
H. Wiesner, przeł. W. Król, w: Cenzura w Niemczech w XX wieku. Studia,
analizy, dokumenty, wyb., opr. C. Karolak, Poznań 2000, s. 346–363.
Detka J., Przemiany poetyki w prozie Jerzego Andrzejewskiego, Kielce 1995.
Dmitruk K. M., Kontrola literatury, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi
alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 1, Warszawa 1992, s. 20–31.
Dobek-Ostrowska B., J. Fras, B. Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Wrocław
1999.
Dokumenty do dziejów PRL. Główny Urząd Kontroli Prasy, z. 6, opr. D. Nałęcz,
Warszawa 1994.
Dokumenty do dziejów PRL. Pierwsza próba indoktrynacji. Działalność Ministerstwa
Informacji i Propagandy w latach 1944–1947, z. 7, opr. A. Krawczyk, Warszawa
1994.
Drewnowski T., Cenzura w PRL a współczesne edytorstwo, w: Autor, tekst, cenzura.
Prace na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998,
s. 13–23.
Dunin J., I. Kluczny, Biblioteki naukowe wobec cenzury, „Przegląd Biblioteczny”
2001, z. 4, s. 329–346.
Dunin J., Upadek cenzury w Polsce, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Libro-
rum”, z. 11, Łódź 2003, s. 197–202.
314
Dybciak K., Problemy interpretacji tekstu krytycznego, w: Zagadnienia literaturo-
znawczej interpretacji. Studia, red. J. Sławiński, J. Święcka, Wrocław 1979,
s. 191–204.
Eisler J., List 34, Warszawa 1993.
Eisler J., Marzec 1968. Geneza. Przebieg. Konsekwencje, Warszawa 1991.
Encyklopedia wiedzy o prasie, red. J. Maślanka, Wrocław 1976.
Fast P., Od odwilży do pierestrojki. Studia i szkice o najnowszej literaturze rosyjskiej,
Katowice 1992.
Fast P., Poetyka rosyjskiej powieści produkcyjnej (1929–1941), Katowice 1981.
Fijałkowska B., Polityka i twórcy (1948–1959), Warszawa 1985.
Fik M., Cenzor jako współautor, w: Literatura i władza, red., sł. wstępne E. Sarnow-
ska-Temeriusz, Warszawa 1996, s. 131–147.
Fik M., Film a cenzura. Z archiwum Głównego Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Wi-
dowisk (6), „Kwartalnik Filmowy” 1995, nr 11, s. 128–134.
Fik M., Kultura polska po Jałcie. Kronika lat 1944–1981, Warszawa 1989.
Frycie S., O wzorze wychowawczym w młodzieżowej powieści obyczajowej, w: idem,
O szkolnej klasyce, lekturach współczesnych sprzed lat i książkach dla młodzieży,
Piotrków Trybunalski 2001, s. 245–274.
Gawliński S., Polityczne obowiązki. Odmiany powojennej prozy politycznej w latach
1945–1975, Kraków 1993.
Gawron A., Sublimacje współczesności. Powieściopisarstwo Jerzego Andrzejewskiego
wobec przemian prozy XX wieku, Łódź 2003.
Głowiński M., Kanony literackie. Od socrealizmu do pluralizmu, w: Dzień Ulissesa
i inne szkice na tematy niemitologiczne, Kraków 2000, s. 51–69.
Głowiński M., Pismak 1863 i inne szkice o różnych brzydkich rzeczach, Warszawa
1995.
Głowiński M., Poetyka wobec tekstów nieliterackich, w: idem, Narracje literackie i nie-
literackie. Prace wybrane, red. R. Nycz, t. 2, Kraków 1997, s. 219–230.
Głowiński M., PRL – owskie mity i realia, w: Spór o PRL, wstęp W. Wandycz,
Kraków 1996, s. 37–42.
Głowiński M., Próba opisu tekstu krytycznego, w: Badania nad krytyką literacką, red.
M. Głowiński, K. Dybciak, Wrocław 1988, s. 73–85.
Głowiński M., Rytuał i demagogia. Trzynaście szkiców o sztuce zdegradowanej, War-
szawa 1992.
Goban-Klas T., Literacki Gułag. Gławlit, czyli najwyższe stadium cenzury, w: Piśmien-
nictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka,
t. 1, Warszawa 1992, s. 46–59.
315
Goćkowski J., Dwie role – dwie tradycje: „scholarstwo” i „eksploracja”, w: Nauka.
Tożsamość i tradycja, red. J. Goćkowski, S. Marmuszewski, Kraków 1995,
s. 115–134.
Goćkowski J., S. Marmuszewski, Pomieszanie i udawanie w kulturze nauki w PRL,
w: Nauka. Tożsamość i tradycja, red. J. Goćkowski, S. Marmuszewski, Kra-
ków 1995, s. 267–279.
Goliński Z., Edytorstwo. Tekstologia. Przekroje, Wrocław 1969.
Gosk H., W kręgu „Kuźnicy”. Dyskusje krytycznoliterackie lat 1945–1948, Warszawa
1985.
Górski K., Sztuka edytorska. Zarys teorii, Warszawa 1956.
Górski K., Tekstologia i edytorstwo dzieł literackich, Warszawa 1975.
Górski S., Z dziejów cenzury w Polsce. Szkic historyczny, Warszawa 1906.
Granice wolności słowa.: materiały konferencji naukowej Kielce 4–5 maja 1995, red.
G. Miernik, Kielce – Warszawa 1993.
Grudzińska-Gross I., Świat zaaresztowanych słów, „Aneks” 1979, nr 21, s. 92–106.
Grzeniewski L., Stanisław Lem: „Astronauci”, „Twórczość” 1952, nr 6, s. 175–178.
Gumkowski M., J. Pawłowski, O wielogłosowości tekstu krytycznego, w: Badania nad
krytyką literacką, red. J. Sławiński, Wrocław 1974, s. 67–79.
Heska-Kwaśniewicz K., Przed czym chciano ochronić młodego czytelnika w PRL-u?,
czyli o czystkach w bibliotekach szkolnych lat 1949–1953, w: Młody czytelnik
w świecie książki, biblioteki i informacji, red. K. Heska-Kwaśniewicz, I. Socha,
Katowice 1996, s. 73–80.
Historia nauki polskiej, red. B. Suchodolski, Wrocław 1992.
Hobot J., Gra z cenzurą w poezji Nowej Fali (1968–1976), Kraków 2000.
Holzer J., Historia najnowsza i nauka na pograniczu polityki, w: Ideały nauki i kon-
flikty wartości. Studia złożone w darze prof. Stefanowi Amsterdamskiemu, red.
E. Chmielecka, J. Jedlicki, A. Rychard, Warszawa 2005, s. 323–330.
Hübner P., Nauka polska po II wojnie światowej – idee i instytucje, Warszawa 1987.
Hübner P., Polityka naukowa w latach 1944–1953. Geneza systemu, Wrocław 1992,
t. 1–2.
Inglot M., Carska cenzura w latach 1831–1850 wobec arcydzieł literatury polskiej, „Ze
Skarbca Kultury” 1966, nr 17, s. 100–134.
Instytucje – publiczność – sytuacje lektury. Studia z historii czytelnictwa, red. J. Ko-
stecki, Warszawa 1989–1990, t. 1–3.
Janion M., Krucjata niewiniątek, „Twórczość” 1987, nr 4, s. 96–104.
Jankowski A., Twórczość powieściowa Ilji Erenburga, Kielce 1982.
Jarosiński Z., Literatura lat 1945–1975, Warszawa 1997.
316
Jarosiński Z., Wersje poprawiane, w: Autor – tekst – cenzura. Prace na Kongres Slawi-
stów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998, s. 39–47.
Jarosiński Z., Nadwiślański socrealizm, Warszawa 1999.
Jarzębski J., Astronautyczny debiut Lema, w: S. Lem, Astronauci, Kraków 2004,
s. 354–359.
Jarzębski J., Daleka podróż, w: S. Lem, Obłok Magellana, Kraków 2005, s. 402–407.
Jarzębski J., Golem z Marsa, w: Stanisław Lem, Człowiek z Marsa, Warszawa 1994,
s. 130–143.
Jarzębski J., Początki, w: S. Lem, Lata czterdzieste. Dyktanda, Kraków 2005,
s. 408–413.
Jarzębski J., Wszechświat Lema, Kraków 2002.
Jaworski S., „Piszę, więc jestem”. O procesie twórczym w literaturze, Kraków 1993.
Jodełka-Burzecki T., Reymont przy biurku. Z zagadnień warsztatu pisarskiego, War-
szawa 1978.
Jurgała-Jureczka J., Dzieło jej życia. Opowieść o Zofii Kossak, Częstochowa 2007.
Kempa A., Literatura źle obecna, „Poradnik Bibliotekarza” 1989, nr 5, s. 28–29.
Kienzle M., Logofobia. Cenzura i autocenzura w RFN. Rys historyczny, tł. W. Król,
w: Cenzura w Niemczech w XX wieku. Studia, analizy, dokumenty, wyb., opr.
C. Karolak, Poznań 2000, s. 179–223.
Kijowski A., Fantazja i realizm („Astronauci”), „Życie Literackie” 1952, nr 12, s. 11.
Kisielewski T., Październik’56. Punkt odniesienia, Warszawa 2001.
Kłoskowska A., Autor, publiczność, cenzura (Wokół warszawskiego wydania „Pism”
A. Mickiewicza z 1858 r.), „Nauka Polska” 1956, z. 2–3 , s. 127–174.
Kłoskowska A., Kontrola myśli i wolność symboliczna, w: Piśmiennictwo – systemy
kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 1, Warszawa
1992, s. 9–19.
Kondek S. A., Papierowa rewolucja. Oficjalny obieg książek w Polsce w latach
1948–1955, Warszawa 1999.
Kondek S. A., Władza i wydawcy. Polityczne uwarunkowania produkcji książek w Polsce
w latach 1944–1949, Warszawa 1994.
Kopczyński K., Mickiewicz w systemie carskich zakazów. 1831–1855. Cenzura, prawo
i próby ich oficjalnego omijania, „Pamiętnik Literacki” 1992, z. 3, s. 153–170.
Kopeć Z., Jerzy Andrzejewski, Poznań 1999.
Kornhauser J., A. Zagajewski, Świat nie przedstawiony, Kraków 1974.
Kostecki J., M. Rowicka, „Dozwoleno s iskluczenijem”. Ingerencje rosyjskiej cenzury
zagranicznej w latach 1869–1900, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi
alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 1, Warszawa 1992, s. 269–291.
317
Kostecki J., M. Rowicka, Granice wolności słowa w zaborze rosyjskim w latach
1865–1904. Wykaz publikacji polskojęzycznych dopuszczonych do obiegu przez
carską cenzurę zagraniczną, Warszawa 2006, t. 1–3.
Krajewski A., Między współpracą a oporem. Twórcy kultury wobec systemu politycznego
PRL (1975–1980), Warszawa 2004.
Kucharczyk G., Cenzura pruska w Wielkopolsce w czasach zaborów 1815–1914,
Poznań 2001.
Kulesza D., Dwie prawdy. Zofia Kossak i Tadeusz Borowski wobec obrazu wojny w pol-
skiej prozie lat 1944–1948, Białystok 2006.
Kulesza D., Tragedia ukrzyżowana. Dramaty chrześcijańskie Romana Brandstaettera
i Jerzego Zawiejskiego, Białystok 1999.
Kuźma E., Fabuła w prozie autotematycznej (na przykładzie prozy Jerzego Andrzejew-
skiego), w: Fabuła utworu literackiego, red. C. Niedzielski, J. Speina, Toruń
1987, s. 113–137.
Kuźma E., Funkcja dziennika w prozie Jerzego Andrzejewskiego, w: idem, Między
konstrukcją a dekonstrukcją. Szkice z teorii i historii literatury, Szczecin 1994,
s. 134–150.
Kwiatkowski J., Wielkość i upadek „Czasu nieutraconego”, „Twórczość” 1957, nr 8,
s. 146–153.
Lichodziejewska F., Broniewski bez cenzury. 1939–1945, Warszawa 1992.
Lichodziejewska F., Wstęp, w: W. Broniewski, Wiersze zebrane. Wydanie krytyczne,
t. 1, Toruń – Płock 1997, s. 5–20.
Literatura i władza, red., sł. wst. E. Sarnowska-Temeriusz, Warszawa 1996.
Literatura przełomów politycznych 1956, 1968, 1981. Antologia w opracowaniu szkol-
nym, wyb., wst., opr. K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 2000.
Loth R., Podstawowe pojęcia i problemy tekstologii i edytorstwa naukowego, Warszawa
2006.
Loth R., Słownik specjalnego przeznaczenia. Opis słownika biograficznego pisarzy i dzia-
łaczy emigracyjnych do wewnętrznego użytku Głównego Urzędu Kontroli Prasy,
w: Poetyka, polityka, retoryka: profesorowi Michałowi Głowińskiemu na siedem-
dziesiąte urodziny, red. W. Bolecki, R. Nycz, Warszawa 2006, s. 357–367.
Łukasiewicz J., Dwie przestrogi. „Przedwiośnie” oraz „Popiół i diament”, w: idem,
Rytm, czyli powinność. Szkice o książkach i ludziach po 1980 roku, Wrocław
1993, s. 10–25.
Maciąg W., Wstęp, w: J. Andrzejewski, Trzy opowieści, Wrocław 1998, s. V–CV.
Majchrowski S., Między słowem a rzeczywistością. Problemy powieści politycznej
w Polsce w latach 1945–1970, Łódź 1988.
Maksimiuk A., S. Pazura, „Prohibita”. Setka ksiąg zakazanych i 50 powodów ku temu,
Warszawa 1993.
318
Markiewicz H., Polska historiografia literacka wobec cenzury rosyjskiej, „Pamiętnik
Literacki” 1996, z. 3, s. 155–176.
Marszałek L., Początki PWN, „Księgarz” 1984, nr 1, s. 28–32.
Matuszewska E., Książka trudno dostępna w aspekcie czytelnictwa, księgarstwa i bi-
bliotekarstwa, Katowice 2003.
Misiak A., Kinematograf kontrolowany. Cenzura filmowa w kraju socjalistycznym i de-
mokratycznym (PRL, USA): analiza socjologiczna, Warszawa 2006.
Misior P., Ja, Tomasz Strzyżewski. O cenzurze i cenzorach, Kraków 1997.
Mitosek Z., Morał i historia (transformacje sensu a geneza „Bram raju” Jerzego An-
drzejewskiego), „Twórczość” 1993, nr 12, s. 85–93.
Molisak A., Judaizm jako los: rzecz o Bogdanie Wojdowskim, Warszawa 2004.
Mrowcewicz K., Szarzyński ocenzurowany? Kilka uwag dla przyszłego wydawcy „Po-
ezji” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, w: Autor – tekst – cenzura. Prace na Kongres
Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998, s. 113–124.
Mucha B., Dzieje cenzury w Rosji, Łódź 1994.
My i oni. Rozmowa z Jackiem Woźniakowskim, rozm. przepr. T. Walas, „Dekada
Literacka” 1996, nr 1, s. 3–5.
Nauka. Tożsamość i tradycja, red. J. Goćkowski, S. Marmuszewski, Kraków 1995.
Nawrocki W., Oczyszczanie księgozbiorów. Przyczynek do dziejów polityki kulturalnej,
„Życie Literackie” 1981, nr 49, s. 14.
Nowacki D., „Ja nieuniknione”. O podmiocie pisarstwa Jerzego Andrzejewskiego, Ka-
towice 2000.
Nowak P., Swoi i obcy w językowym obrazie świata. Język publicystyki polskiej z pierw-
szej połowy lat pięćdziesiątych, Lublin 2002.
Nycz R., Literatura polska w cieniu cenzury (Wykład), „Teksty Drugie” 1998, nr 3,
s. 5–25.
Ocieczek R., Dawne aprobacje cenzorskie – ich znaczenie dla badań dziejów książki,
w: Szkice o dawnej książce i literaturze, red. R. Ocieczek, Katowice 1989,
s. 101–122.
Ocieczek R., O cenzorach staropolskich uwag kilka, w: Autor – tekst – cenzura. Prace
na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998,
s. 139–151.
Okopień-Sławińska A., Dyskusja, w: Literatura i władza, sł. wst. E. Sarnowska-
-Temeriusz, Warszawa 1996.
Oramus M., Wojna, szpiedzy i atom, w: idem, Bogowie Lema, Warszawa 2006,
s. 213–216.
Orliński W., Zaginione opowieści, w: idem, Co to są sepulki? Wszystko o Lemie, Kra-
ków 2007, s. 264–268.
319
Ostasz M., Oblicze powojennej krytyki literatury dla dzieci i młodzieży, Kraków 1999.
Otto U., Cenzura literatury. Rozważania teoretyczne na podstawie koncepcji Vilfredo
Pareto, przeł. Cz. Karolak, w: Cenzura w Niemczech w XX wieku. Studia,
analizy, dokumenty, wyb. opr. Cz. Karolak, Poznań 2000, s. 434–455.
Paczkowski A., Cenzura 1946–1949: statystyka działalności, „Zeszyty Historyczne”
1996, z. 116, s. 22–57.
Pałaszewska M., Zofia Kossak, Warszawa 1999.
Pawlicki A., Kompletna szarość. Cenzura w latach 1965–1972. Instytucja i ludzie, War-
szawa 2001.
Perkowski P., Cenzura jako źródło cierpień? Powieści Tadeusza Konwickiego w obliczu
kontroli słowa (niepublikowana praca magisterska napisana pod kierun-
kiem prof. dr hab. M. Czermińskiej), Gdańsk 2004.
Perkowski P., Pół wieku z cenzurą. Przypadek Tadesza Konwickiego, „Pamiętnik Lite-
racki” 2006, z. 2, s. 75–95.
Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka,
Warszawa 1992, t. 1–2.
Polanowski E., Maria Dąbrowska (1889–1965), Wrocław 1990.
Poradecki J., Narrator i narracja w „Bramach raju” i „Idzie skacząc po górach” Je-
rzego Andrzejewskiego, w: O prozie polskiej XX wieku, red. A. Hutnikiewicz,
H. Zaworska, Wrocław 1971, s. 295–310.
Presja i ekspresja. Zjazd szczeciński i socrealizm, red. D. Dąbrowska, Szczecin 2002.
Prokop J., Pisarze w służbie przemocy, Kraków 1995.
Prokop J., Sowietyzacja i jej maski, Kraków 1997.
Prokop J., Wyobraźnia pod nadzorem. Z dziejów literatury i polityki w PRL, Kraków
1994.
Prussak M., Warianty utworów literackich zachowane w archiwach cenzury rosyjskiej,
w: Autor, tekst, cenzura. Prace na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc,
M. Prejs, Warszawa 1998, s. 247–254.
Przełom po przełomie, red. A. Paczoska-Hanke, Bydgoszcz 2006.
Pyszny J., Boje na łamach. Pisarze i literatura w prasie polskiej lat pięćdziesiątych
XX wieku. Szkice, Wrocław 2002.
Pyszny J., „Przezwyciężanie błędów i braków”. O trzech samokrytykach pisarzy z roku
1950, w: idem, Boje na łamach. Pisarze i literatura w prasie polskiej lat pięćdzie-
siątych XX wieku. Szkice, Wrocław 2002, s. 7–59.
Pytlos B., „Córa Sienkiewicza”, czy „Alicja w krainie czarów”. Z dziejów recepcji twór-
czości Zofii Kossak, Katowice 2002.
Radzikowska Z., Z historii walki o wolność słowa w Polsce (cenzura PRL w latach
1981–1987), Kraków 1990.
320
Rajch M., Cenzura pruska w Wielkopolsce w latach 1848–1918, Poznań 2004.
Ramotowska F., Sto lat „cenzury rządowej” pod zaborem rosyjskim (1815–1915) –
podstawy normatywne, instrumenty wykonawcze, w: Piśmiennictwo – systemy
kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 1, Warszawa
1992, s. 122–174.
Ritz G., Stosunek niejednoznaczny, czyli Jarosław Iwaszkiewicz wobec władzy, w: Litera-
tura i władza, sł. wst. E. Sarnowska-Temeriusz, Warszawa 1996, s. 195–206.
Rogatko B., Zofia Nałkowska, Warszawa 1980.
Rowicka M., O neurotycznym cenzorze, przebiegłym wydawcy i manipulowanym czy-
telniku, czyli „Pan Tadeusz” w Warszawie w okresie zaborów, Warszawa 2004.
Rudnicka J., Adam Mickiewicz pod rządami Paskiewicza, „Pamiętnik Literacki” 1956,
z. 1–2, s. 216–225.
Ryszkiewicz M., Felietony Kisiela w okowach cenzury PRL, w: Poetyka i pragmatyka
gatunków dziennikarskich, red. W. Furman, Rzeszów 1999.
Sadkowski W., Ezopowe wzloty, „Literatura na Świecie” 1997, nr 1/2, s. 413–416.
Sawrymowicz E., „Kordian” a cenzura krakowska w latach 1834–1835, Kraków 1959.
Siekierski S., Książka literacka. Potrzeby społeczne i ich realizacja w latach 1944–1986,
Warszawa 1992.
Siekierski S., Drugi obieg jako efekt działania cenzury?, w: Autor, tekst, cenzura. Prace
na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998,
s. 25–38.
Skórzyński J., Odwilż w cenzurze, „Krytyka” 1991, nr 34/35, s. 102–116.
Sławiński J., Funkcje krytyki literackiej, w: idem, Dzieło, język, tradycja, Warszawa
1974, s. 171–202.
Sławiński J., Krytyka literacka jako przedmiot badań historycznoliterackich, w: Badania
nad krytyką literacką, red. J. Sławiński, Wrocław 1974, s. 7–25.
Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Łapiński, W. Tomasik, Kraków 2004.
Słownik terminologii medialnej, red. W. Pisarek, Kraków 2006.
Słownik terminów literackich, red. J. Sławiński, Wrocław 1989, 1992.
Smulski J., Aneks: Trzy redakcje „Władzy” Konwickiego, w: idem, Od Szczecina do
Października: studia o polskiej prozie lat pięćdziesiątych, Toruń 2002, s. 101–115.
Smulski J., Ciągłość, czy kataklizm? Kilka uwag o cezurze roku 1949 w procesie literac-
kim, w: Stare i nowe w literaturze najnowszej. Z problemów literatury polskiej
po 1945 r., red. L. Wiśniewska, Bydgoszcz 1996, s. 29–44.
Smulski J., Jak niewyrażalne staje się wyrażalne? O języku ezopowym w prozie pol-
skiej lat pięćdziesiątych, w: Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki,
E. Kuźma, Warszawa 1998, s. 145–164.
321
Smuszkiewicz A., Stanisław Lem, Poznań 1995.
Spór o PRL, red., wst. W. Wandycz, Kraków 1996.
Stefan kardynał Wyszyński Prymas Polski w dokumentach aparatu bezpieczeństwa PRL
(1953–1956), wyd., opr. B. Piec, Warszawa 2001.
Strzeżowski T., O naukach humanistycznych, w: idem, Pisma z etyki i teorii wartości,
Wrocław 1989, s. 47–63.
Strzyżewski T., Matrix, czy prawda selektywna? Antycenzorskie retrospekcje, Wrocław
2006.
Strzyżewski T., Zamiast posłowia do „Czarnej księgi cenzury”, „Aneks” 1979, nr 21,
s. 86–91.
Sudolski B., O cenzurze z perspektywy doświadczeń edytora literatury romantyzmu,
w: Autor – tekst – cenzura. Prace na Kongres Slawistów w Krakowie, red. J. Pelc,
M. Prejs, Warszawa 1998, s. 239–246.
Synoradzka A., Andrzejewski, Kraków 1997.
Synoradzka-Demadre A., Wstęp, w: J. Andrzejewski, Miazga, Wrocław 2002,
s. VII–CXXXI.
Szaruga L., Walka o godność. Poezja polska w latach 1939–1988, Wrocław 1993.
Szaruga L., Wobec totalitaryzmu. Kostium kościelny w prozie polskiej. Wobec cenzury,
Szczecin 1994.
Szczepkowska E., Doświadczenie inicjacji w autobiograficznej i realistycznej pro-
zie Lema, w: Z problemów prozy. Powieść inicjacyjna, red. W. Gutowski,
E. Owczarz, Toruń 2003, s. 456–469.
Szóstak A., Od modernizmu do lingwizmu. O przemianach w twórczości Jana Brzechwy,
Kraków 2003.
Szpakowska M., Dyskusje ze Stanisławem Lemem, Warszawa 1996.
Szreter P., Cenzura rosyjska w Warszawie między powstaniem styczniowym a rewolucją
1905–1907. Strategie działania, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi
alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 1, Warszawa 1992, s. 250–268.
Szreter P., Dostępność książki w Rosji w latach 1897–1918 w świetle danych cenzury
zagranicznej, w: Instytucje – publiczność – sytuacje lektury. Studia z historii
czytelnictwa, red. J. Kostecki, t. 1, Warszawa 1989, s. 106–137.
Szreter P., Import wydawnictw zakordonowych w latach 1897–1914 w świetle danych
cenzury rosyjskiej, w: Instytucje – publiczność – sytuacje lektury. Studia z historii
czytelnictwa, red. J. Kostecki, t. 3, Warszawa 1989–1990, s. 212–246.
Szulczewski M., Propaganda polityczna. Zarys problematyki teoretycznej, Warszawa
1975.
Szulczewski M., Publicystyka. Problemy teorii i praktyki, Warszawa 1976.
322
Szydłowska M., Cenzura teatralna w Galicji w dobie autonomicznej 1860–1918, Kra-
ków 1995.
Szyma T., Dwie władze, „Tygodnik Powszechny” 1986, nr 31, s. 6.
Szyndler B., Dzieje cenzury w Polsce do 1918 roku, Kraków 1993.
Świat na krawędzi. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski, Kraków 2000.
Świat pod kontrolą. Wybór materiałów z archiwum cenzury rosyjskiej w Warszawie,
opr. M. Prussak, Warszawa 1994.
Tako rzecze... Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków 2002.
Tokarzówna K., Cenzura w „Polskiej Bibliografii Literackiej”, w: Piśmiennictwo – sys-
temy kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka, t. 2, War-
szawa 1992, s. 237–250.
Tomasik W., Aparat bezpieczeństwa w literaturze polskiej okresu socrealizmu, „Pamięt-
nik Literacki” 1994, z. 3, s. 73–85.
Tomasik W., Inżynieria dusz. Literatura realizmu socjalistycznego w planie „propagandy
monumentalnej”, Wrocław 1999.
Tomasik W., Polska powieść tendencyjna 1949–1955. Problemy perswazji literackiej,
Wrocław 1988.
Tomir J., (właść. M. Głowiński), Dzieje romantyzmu w PRL-u (najkrótszy kurs),
„Kultura Niezależna” 1987, nr 32, s. 21–27.
Torańska T., Oni, Londyn 1986 (Warszawa 1989).
Trepiński A., Cenzura w prasie warszawskiej przed II wojną światową, „Rocznik Hi-
storii Czasopiśmiennictwa Polskiego” 1972, nr 1, s. 117–147.
Trznadel J., Hańba domowa. Rozmowy z pisarzami, Lublin 1993.
Trzynadlowski J., Edytorstwo. Tekst, język, opracowanie, Warszawa 1976.
Urbański A., Cenzura – kontrola kontroli (system lat siedemdziesiątych), w: Piśmien-
nictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, red. J. Kostecki, A. Brodzka,
t. 2, Warszawa 1992, s. 251–256.
Waksmund R., Niepokonany dydaktyzm, w: idem, Od literatury dla dzieci do literatury
dziecięcej (tematy – gatunki – konteksty), Wrocław 2000, s. 392–423.
Walas T., Paradoksy „Miazgi” Jerzego Andrzejewskiego, w: Lektury polonistyczne. Lite-
ratura współczesna, red. R. Nycz, J. Jarzębski, t. 1, Kraków 1997, s. 293–318.
Wat A., Semantyka języka stalinowskiego, „Zapis” 1979, nr 21, s. 56–70.
Weintraub W., O Broniewskim na emigracji, w: W. Broniewski, Wiersze, Paryż 1962,
s. 9–19.
Władyka W., Na czołówce. Prasa w październiku 1956 roku, Warszawa 1989.
Wojdon J., Propaganda polityczna w podręcznikach do szkół podstawowych Polski Lu-
dowej (1944–1989), Toruń 2001.
323
Wojtak M., Gatunki prasowe, Lublin 2004.
Woźniakowski K., Między ubezwłasnowolnieniem a opozycją. Związek Literatów Pol-
skich w latach 1949–1959, Kraków 1990.
Wójcik A., Praca Nałkowskiej nad powieściami w świetle „Dzienników”, „Pamiętnik
Literacki”, 1967, z. 2, s. 555–576.
Wójcik A., Stanisław Lem, w: idem, Wizjonerzy i szarlatani, t. 1, Warszawa 1987,
s. 55–106.
Współcześni polscy pisarze i badacze literatury. Słownik biobibliograficzny, opr. J. Cza-
chowska, A. Szałagan, Warszawa 1994–2007, t. 1–10.
Zabierowski S., „Popioły” pod presją rosyjskiej cenzury, „Zeszyty Naukowe WSP
w Katowicach” 1967, nr 34, s. 143–169.
Zapisy cenzury z lat 1948–1955, red., wst. D. Jarosz, „Regiony” 1996, nr 3, s. 2–37.
Zarzycka-Berard E., Burzliwe życie Ilji Erenburga. Rosyjski los, żydowskie szczęście,
przeł. A. Kozak, Warszawa 2002, s. 263–264.
Zawodniak M., Królewicz i murarz (socrealistyczne potyczki z fantazją), „Teksty Dru-
gie” 1994, nr 1, s. 84–93.
Zawodniak M., Socrealistyczna echolalia. Krytyka i samokrytyka w procesie komuni-
kacji literackiej, w: idem, Literatura w stanie oskarżenia. Rola krytyki w życiu
literackim socrealizmu, Warszawa 1998, s. 15–40.
Zawodniak M., „Żywy Mickiewicz”. Socrealistyczny obraz wieszcza (kilka wstępnych
uwag), w: Osoba w literaturze i komunikacji literackiej, red. E. Balcerzan,
W. Bolecki, R. Nycz, Warszawa 2000, s. 177–185.
Żak S., Cenzura wobec humanistyki, Kielce 1996.
Żaryn J., hasło: Cenzura w Polsce, w: Encyklopedia „białych plam”, t. 3, Radom 2000,
s. 288–290.
Żyszkiewicz W., Czerwona mgła, „Solidarność” 2000, nr 40, s. 15.
324
INDEKS OSOBOWY
A Berland Marian 41
Abramow Fiodor A. 283 Berman Jakub 28–29
Adamus Jan 86, 282 Bernaciński Stefan 195
Anders Władysław 179 Bida Antoni 31, 33, 50, 274
Andersen Hans Christian 227 Bieniasiewicz Leontyna 187
Andrejew Kirił K. 117
Bierut Bolesław 46
Andrzejewski Jerzy 16, 45, 51, 53, 70–71,
Bikont Anna 23, 55
78–79, 91, 101–102, 110, 121, 123–124,
126, 128–129, 131–135, 137–139, 141– Billy* 45
–144, 147, 196, 241, 243, 246–249, 251, Błoński Jan 57, 63, 230
255–256, 294 Bochnak Adam 271
Arct Zygmunt 86 Bogucka Maria 88
Boleski Andrzej 273
B Borejsza Jerzy 115
Babel Izaak E. 128 Borkowicz 92, 291–293
Bafia Jerzy 66 Borkowska Grażyna 237
Bakunin Michaił A. 182 Borowski Tadeusz 13, 41, 45–48, 56, 61, 81,
Baliński Stanisław 79 102
Bardach Juliusz 86
Brandys Kazimierz 57, 102
Bardanowska J. 46
Bratny Roman (właśc. Roman Mularczyk)
Bartelski Lesław M. 118
23, 58, 85
Bates John M. 13, 23, 28, 47, 72, 74, 88, 93,
Breza Tadeusz 50
95, 278
Bażańska Krystyna 48 Broniatowska 212
Beckett Samuel 53 Broniewska Janina 220–221
Bek Aleksandr A. 292 Broniewski Władysław 21, 70–71, 79,
Bereś Stanisław 150–152, 154, 161, 171 178–194, 197–198, 241, 251–253, 255–256
Beria Ławrientij P. 283 Bryczek Bogumił 117
325
Brzechwa Jan 198–206, 214, 220, 225, 227, Fast Piotr 283, 285
241, 254–256, 285 Feuchtwanger Lion 128
Brzozowski Stanisław 267 Fiałkowski Tomasz 152, 177, 250
Buchwald-Pelcowa Paulina 17, 238, 299 Figlewska Zofia 112, 172, 195
Buczkowski Leopold 45, 51–53 Fik Marta 13, 17, 90
Buczkówna Mieczysława 58–59, 64, 100, Fiksiński 291
107, 214, 254 Filipowicz Kornel 70
Budzyk Kazimierz 272 Fleszar Mieczysław 50, 101, 118, 219, 281
Bulas Kazimierz 276 Fleszar Sabina 212
Burczyn Maria 84, 172, 192, 287 Francastel Pierre 276
Burkot Stanisław 123 Frycie Stanisław 217
Bursa Andrzej 154 Furmanik 186
Buryła Sławomir 13, 51 Furmański Andrzej 98
C G
Chaber Ferdynand 126, 281 Gajdar Arkadij (właśc. Arkadij P. Golikow)
Charszczewska Zofia 222 220
Chruszczow Nikita S. 283 Gałczyński Konstanty Ildefons 66, 70,
Cieślikowski Jerzy 224, 254 76–78, 105
Cis Kazimierz 57 Gawliński Stanisław 166
Cocteau Jean 138 Gebethner Jan 160
Czajkowski Stanisław 273 Geppert Maria 74
Czartoryski Adam 266 Głowiński Michał 50, 96, 230
Czermińska Małgorzata 104 Goćkowski Janusz 262
Czernik Stanisław 280 Godard Jean-Luc 138
Czeszko Bohdan 107 Goetel Ferdynand 67–68
Gołubiew Antoni 86
D Gombrowicz Witold 59–60, 64, 153
Dąbkowski Przemysław 276 Gomolicki Wiktor 269
Dąbrowska Maria 72–74, 87, 114 Gomułka Władysław 46, 286
Dąbrowski Jan Henryk 239 Gorki Maksim (właśc. Aleksiej M. Piesz-
Dąbrowski Stanisław 288 kow) 277
Dembowski Leon 267 Gosk Hanna 19, 240
Dmitruk Krzysztof M. 90, 129 Górski Artur 267
Dobraczyński Jan 68, 82 Grabowska Marcelina 38, 118
Dobrzyński 44 Grabowski Jan 211
Dostojewski Fiodor M. 139 Granin Daniił (właśc. Daniił A. German)
Drewnowski Tadeusz 13, 15–16, 48 284
Dudincew Władimir D. 284 Grodzieńska Wanda 97, 206, 214
Dumas Aleksander 218 Grottger Artur 240
Dygat Stanisław 70–71, 84, 98, 107, 128 Gutkowski Bohdan 263
E H
Erenburg Ilja G. 12, 101, 283–295 Halecki Oskar 275
Handelsman Józef 275
F Haraschin Zofia 223
Fabierkiewicz Wacław 282 Heiden Erhard 49
Fadiejew Aleksandr A. 283 Herbert Zbigniew 57–58, 96
326
Herodot 116 Karolak Czesław 242
Hertz Paweł 69, 118 Kartezjusz (właśc. Rene Descartes) 273
Heska-Kwaśniewicz Krystyna 67, 240 Katajew Walentin P. 112
Hitler Adolf 49 Kazimierska 52
Hłasko Marek 59, 61, 98, 105–106, 138–141, Kazimierz Wielki 82
147, 247 Kienzle Michael 141, 245
Hobot Joanna 13–14, 89, 91, 96, 188, 231, Kijowski Andrzej 59
240–242, 244, 255 Kijowski 76
Hoffmann Paweł 72 Klauze 160
Hołuj Tadeusz 68 Kleiner Juliusz 266–268, 275, 281
Horska A. 203 Kleyny Jerzy 72, 118, 188, 294
Hübner Piotr 277 Kłoskowska Antonina 245
Hussarski Roman 83 Kondek Stanisław Adam 68, 104, 261
Huxley Aldous 210 Kononow Andriej N. 220
Konopnicka Maria 216–217, 272
I Konwicki Tadeusz 14, 51, 53–54, 95
Iljin Michaił (właśc. Ilja J. Marszak) 220, Kopański Stanisław 183
223 Kopińska 84
Iłłakowiczówna Kazimiera 68, 75–76, 254
Korczak Janusz 128
Inglot Mieczysław 232–233
Korczakowska Jadwiga 206
Iwaszkiewicz Jarosław 53, 70, 117, 142–143,
Kornhauser Julian 197
145–146, 235, 247
Korniejczuk Nikołaj W. 283, 291–293
Kossak Zofia (Zofia Kossak-Szczucka) 22,
J
41–43, 80–82
Jachowicz Stanisław 216
Kostecki Janusz 233
Jakubowski Jan Zygmunt 272, 274
Kościuszko Tadeusz 82
Janasek Lidia 292–293
Kot Stanisław 275–276
Janczarski Czesław 206
Kott Jan 269–270
Janion Maria 269
Jankowski Andrzej 284 Kownacka Maria 206, 214–215, 223
Januszewska Hanna 206, 212, 214 Koźniewski Kazimierz 36
Jarosiński Zbigniew 53, 123, 206, 227 Krasiński Zygmunt 268
Jarosz Dariusz 13 Kraszewski Józef Ignacy 32, 87, 266
Jarzębski Jerzy 151, 153, 155-156, 161, 169, Kraśko Wincenty 117
171, 174 Krawczenko Bronisław 212
Jasieńska Halina 273 Królik 75
Jasiewicz Leon 113 Krynicki Ryszard 241
Jastrun Mieczysław 70, 92, 94, 236 Krzemieniecka Lucyna 206
Jurgielewiczowa Irena 53–54, 198–199, Krzywicki Ludwik 274
206–208, 211, 213–214, 226, 254 Krzyżanowski Julian 213, 263–264, 268
Kubik T. 100
K Kubik Roberta 191
Kaden-Bandrowski Juliusz 79 Kucharzewski Jan 275
Kalinin Anatolij W. 291 Kudroń Kazimierz 164
Kamieńska Anna 80, 94 Kukiel Marian 275
Kaniowa Zofia 114, 200, 223, 267 Kuncewiczowa Maria 79
Kańska Lucyna 133 Kupraszwili Jadwiga 117, 209
Kapeniak Józef 128 Kuprin Aleksandr I. 116
327
L Mauersberg Adam 271
Lagerlöf Selma 208 Meissner Janusz 79
Landsberg Helena 33–35, 86, 188, 201, 263 Michajłow 274
Lanota Anna 221 Michalska Marta 221
Lassota Witold 216 Michalski Hieronim E. 85, 126, 264
Lec Stanisław Jerzy 68 Mickiewicz Adam 93–94, 183, 234, 267–
Lehr-Spławiński Tadeusz 263, 272, 281 –271, 278–279
Lem Stanisław 53–55, 83, 85, 87, 148–158, Mikołajczyk Stanisław 31
160–165, 168–169, 171, 173–178, 216, Milska T. 190
223, 241, 249–251, 255–257
Milska Anna 212, 214
Lenin Władimir (właśc. Władimir I. Ulja-
Miłosz Czesław 59, 61, 68, 79–81
now) 220
Mitosek Zofia 133
Lermontow Michaił J. 266
Molisak Alina 13, 61
Leszczyński 44
Lewandowska Cecylia 221 Morawska 265
Lewicka Irena 119 Morcinek Gustaw 23, 68
Lichodziejewska Feliksa 178–181, 184, 190, Morozow Michaił M. 273
195–196, 198, 252 Mortkowicz Jakub 237
Lifszyc Michaił A. 283 Mrowcewicz Krzysztof 241
Limanowski Bolesław 267 Mrożek Sławomir 91
Lisiecka A. 163–164 Musatow Aleksiej I. 220
London Jack (właśc. John Griffith London)
218 N
Loth Roman 67 Nałęcz Daria 14, 17, 22
Lubczak 55 Nałkowska Zofia 36, 41, 43–45, 61, 70, 72,
Lutosławski Wincenty 267 74
Napierałówna Helena 41
Ł Newerly Igor 128
Łazaburek 125 Norwid Cyprian Kamil 235
Łysenko Trofim D. 261 Nosow Nikołaj N. 220
Nowak Paweł 96
M Nowakowski Marek 83
Mach Wilhelm 107
Nycz Ryszard 15, 230–231, 239, 255,
Maciąg Włodzimierz 266
299–300
Mackiewicz Stanisław 78
Majakowski Władimir W. 220
O
Majchrowski Stanisław 40
Obrazcow Siergiej W. 204
Makarewicz Juliusz 276
Okopień-Sławińska Aleksandra 93
Makowski 291
Olchowicz Stefan 157
Makuszyński Kornel 212
Malcew Jelizar J. 220 Oramus Marek 151
Malenkow Gieorgij M. 283 Orliński Wojciech 151–152
Mann Thomas 128 Osiejewa Walentina A. 220
Marczyński Antoni 129 Osóbka-Morawski Edward 29
Markowska Wanda 212, 214 Ossendowski Ferdynand Antoni 67
Marks Karol (właśc. Karl Heinrich Marx) Ostromęcki Bogdan 222
141 Ostrowski Jerzy 182
Matejko Jan 83 Ożogowska Hanna 97, 215
328
P Ruszkowska Irena 221–222
Panowa Wiera F. 277, 284 Rutkowski 77, 102, 125
Pański 50 Rybakow Anatolij N. 98
Papiernik 102, 294 Rychlewska-Wojciechowska Helena 221
Pareto Vilfredo 30 Rzeuska Maria 274
Parnicki Teodor 87
Pasternak Boris L. 128 S
Pawlicki Aleksander 14, 40, 93, 100, 115, Samozwaniec Magdalena (właśc. Magda-
244, 259, 290 lena z Kossaków Starzewska) 23
Peiper Tadeusz 128 Sartre Jean Paul 139
Perkowski Piotr 13–14, 51, 54, 95 Sawrymowicz Eugeniusz 280
Perruchot Henri 138 Schloesser Friedrich Christian 130
Picasso Pablo 121, 134, 138, 247–248 Schmidt Bronisław 290–291
Pieszczachowicz Jan 89 Sęp Szarzyński Mikołaj 241
Pietrzak Michał 114 Siekierski Stanisław 15, 37, 39, 63, 67, 83,
Piętak Stanisław 101 209, 213, 299
Pigoń Stanisław 87, 93, 279–280 Siemaszko Olga 201
Piłsudski Józef 63, 68, 74–75, 182 Sienkiewicz Henryk 32, 41, 239, 267, 271
Pomierancew Władimir M. 283 Simonow Konstantin M. 283–284
Porazińska Janina 206, 214, 220 Sinko Tadeusz 268
Prokop Jan 192
Skarga Piotr 82
Prussak Maria 12, 234–235, 237
Skwarczyńska Stefania 265
Przyboś Julian 59, 70, 94, 128
Słapa Aleksander 157
Przybyszewski Stanisław 267
Sławiński Janusz 102, 108, 110
Purowska A. 68, 89, 176, 184, 220, 224
Słomczyński Maciej 87
Puszkin Aleksandr S. 220, 271
Słonimski Antoni 75, 235, 253
Putrament Jerzy 164
Słowacki Juliusz 128, 234, 265, 267–268,
Pyszny Joanna 77
278–281
Pytlos Barbara 81
Smulski Jerzy 15, 243–244
R Smuszkiewicz Antoni 151, 175
Raczyński 291 Sokołowski Jan 221
Rakowska Krystyna 292–294 Sokrates 128
Ramotowska Franciszka 231 Srokowski Stanisław 282
Rayska (Rajska) 189, 216, 266 Staff Leopold 70, 75, 94, 235–237, 253
Rej Mikołaj 82 Stalin Iosif (właśc. Iosif W. Dżugaszwili)
Remarque Erich Maria 47, 129 141, 147, 185–186, 190, 195, 283–285
Riurikow Boris S. 283 Starski Jan 48
Rodziewiczówna Maria 32 Staszewski 50
Rolleczek Natalia 128 Stefańska Regina 112
Romek Zbigniew 39 Stefczyk 201
Rostworowski Jan Michał 36 Stevenson Robert Louis 218
Rowicka Małgorzata 233, 238 Stępkowski A. 138–140, 146–147
Różański Jacek 187 Strasser Wilhelm 85, 126, 132
Różewicz Tadeusz 53, 56–57, 59, 61, 63–64, Straszewicz Czesław 59
69–70, 92–93, 102, 114 Straszewska Maria 266
Rudnicki Adolf 41, 48–49, 64, 88-89 Strug Andrzej 59, 61, 79, 182
Rudnicki Lucjan 266 Strumph-Wojtkiewicz Stanisław 285
329
Stryjkowski Julian 53, 243 Turski Stefan 116
Strzyżewski Tomasz 113 Tuwim Julian 70, 206, 235, 253
Stwosz Wit 272 Twain Mark (właśc. Samuel Langhorne
Surkow Aleksiej A. 283, 286 Clemens) 218
Suworow Aleksandr W. 281 Tyrman Dorota 181, 184–185
Synoradzka Anna 127, 143 Tyrmand Leopold 53, 59, 61
Szancer Jan Marcin 200
Szaniawski Jerzy 70–71 U
Szaruga Leszek 15, 39, 177, 243, 255 Uljanowa Anna I. 220
Szczegłow Marek A. 283 Umiński Władysław 158
Szczepański Jan Józef 53–55, 164
Szczepkowska Ewa 162 V
Szczęsna Joanna 23, 55 Vadim Roger 138
Szczypiorski Andrzej 243 Verne Juliusz 158, 169–170, 218
Szekspir William 273, 277
Szelburg-Zarembina Ewa 87, 91, 206, 212, W
225 Walentynowicz Antoni 99
Szmaglewska Seweryna 43, 65 Wardasówna Maria 74, 219
Szmydtowa Zofia 275 Wawrzynkiewicz Katarzyna 279
Szober Stanisław 79 Ważyk Adam 71–72, 78, 101, 110, 294
Szóstak Anna 199, 205, 225, 254 Wednarowicz Marian 117
Szpakowska Małgorzata 177, 251 Weinfeld Irena 114
Szpalski Karol 206 Weintraub Wiktor 178–179, 276
Szreter Piotr 233, 238–239 Welfel 181
Szulkin 175 Wells Herbert George 169
Szyma Tadeusz 202 Wertheim Ernest 167
Szymańska Irena 83–84, 88–89, 188, 236 Wida 114
Szyper Henryk 269 Wielowieyska Helena 159–160
Wierzbiński 291, 293
Ś Wilkosz Witold 282
Śniadecki Jędrzej 128 Williams William Carlos 138
Śpiewak Jan 85 Wirpsza Witold 80
Światycka Renata 47–48, 81, 105, 109, Wiśniewska 200
139–140, 200, 203–204, 209, 212, 220, 268 Witkacy (właśc. Stanisław Ignacy Witkie-
Świerczewski Karol (pseud. Walter) 115, wicz) 108
183, 185, 190 Wittlin Józef 59–60
Świrszczyńska Anna 226 Władysław IV 41
Wojdowski Bogdan 13, 59
T Wojdyga 31
Tołstoj Aleksiej K. 292 Wojnarowski Emil 128
Tomasik Wojciech 93 Wołkowicz Karol 116, 194, 205, 270
Tomasz z Akwinu 33 Woroszylski Wiktor 23, 47, 57
Tomir Jan (właśc. Michał Głowiński) 278 Wortman Stefania 213
Towiański Andrzej 267 Wójcik Andrzej 150, 153–155
Trębicki 56, 166, 168 Wroczyński Kazimierz 48
Truchanowski Kazimierz 53 Wydrzyński Andrzej 117
Trznadel Jacek 67 Wygodzki Stanisław 129
Trzynadlowski Jan 241–242 Wyspiański Stanisław 107
330
Z Ż
Zabierowski Stanisław 238–239, 245 Żeromski Stefan 239–240
Zabłudowski Tadeusz 30 Żmichowska Narcyza 116
Zagórski Jerzy 57 Żmigrodzka Maria 266
Zawieyski Jerzy 42
Żmigród Irena 73
Zawistowska Władysława 113, 286
Żółkiewska Wanda 202
Zawodniak Mariusz 211, 278
Zborowska Janina 148 Żółkiewski Stefan 152, 266–267, 275, 281
Zgorzelski Czesław 265 Żukrowski Wojciech 68, 164
Zola Emil 266 Żuławski Jerzy 158
Zych Gabriel 84 Żywulska Krystyna 81
331