Emile Cioran - Myśleć Przeciw Sobie
Emile Cioran - Myśleć Przeciw Sobie
Emile Cioran - Myśleć Przeciw Sobie
*
Gdy czyta się objawienia Małgorzaty Ebner, gdy Jeśli ma się otworzyć na prawdziwą wiedzę, musi się
śledzi się jej kryzysy, jej wspaniałe piekło, ogarnia rozprzestrzenić, przekroczyć granice, przejść przez
człowieka zazdrość. Całymi dniami nie była w stanie orgie unicestwienia. Ignorancja nie byłaby naszym
otworzyć ust; kiedy w końcu jej się to udawało, losem, gdybyśmy ośmielili się wznieść ponad nasze
wydawała z siebie krzyki wywołujące w klasztorze pewniki i ową skromność, która, nie pozwalając nam
poruszenie i panikę. A co powiedzieć o Angeli di dokonywać cudów, sprawia, że grzęźniemy w nas
Foligno? Lepiej zrobimy, oddając głos jej samej: samych. Oby była w nas pycha świętych!
Czuwają i modlą się po to, żeby wyciągnąć od Boga
W otchłani, w którą spadłam, kontempluję nadmierną tajemnicę jego mocy. Perfidne są supliki tych
obfitość mych nieprawości, nieskutecznie poszukuję buntowników, wokół których podoba się krążyć
sposobu, by odsłonić je i ujawnić światu, chciałabym demonowi. Zręczni, od niego również wykradają
kroczyć naga przez miasta i place z mięsiwem i tajemnicę, zmuszając go, by dla nich pracował.
rybami zawieszonymi u szyi wołając: „Oto stworzenie Umieją wyciągnąć korzyść ze złej zasady, która w
nikczemne!”. nich mieszka. Ci z nich, którzy się załamują, czynią to
z niejakim upodobaniem: upadają nie jako ofiary, lecz
Obdarzeni temperamentem sangwinistycznym, jako wspólnicy Diabła. Zbawieni czy potępieni,
lubujący się w skrajnościach poniżenia i czystości, w wszyscy oni noszą piętno nie-człowieczeństwa,
zawrocie głowy wyżyn i niskości, święci nigdy nie wszyscy mają wstręt do ograniczania swoich
zadowalają się naszym rozumowaniem ani naszymi przedsięwzięć. Gdy rezygnują, ich rezygnacja jest
tchórzostwami. Upatrywać w nich osobników całkowita. Lecz zamiast być z tego powodu
pogrążonych w medytacji – ależ nic bardziej pomniejszeni i osłabieni, stają się mocarniejsi od nas,
mylnego! Są zbyt rozkiełznani, zbyt krwiożerczy, aby którzy zachowujemy dobra przez nich porzucone. Ci
móc się zatrzymać w medytacji (która zakłada giganci o rażonej gromem duszy i strzaskanym ciele
samokontrolę, a zatem pospolitość krwi); rzecz w przerażają nas. Kiedy się im przypatrujemy, ogarnia
tym, że ponieważ dążą do zejścia aż do fundamentów nas wstyd, że jesteśmy tylko ludźmi. — kiedy oni
rzeczy, metoda, która ich tam prowadzi, nie może być przypatrują się nam, odgadujemy w ich słowach
„refleksyjna”. Bez nijakich hamulców, bez śladu litość, jaką napawa ich nasza miernota: „Biedne
jakiegokolwiek stoicyzmu w swych gestach i słowach, stworzenia, które nie macie odwagi stać się
pewni, że wszystko im wolno, obnoszą się ze swą wyjątkowymi, stać się potworami”. Zdecydowanie,
niedyskrecją po sercach, w których sieją zamęt, Diabeł pracuje na ich konto i nie jest obcy ich aureoli.
albowiem brzydzą się spokojem i nie są ścierpią Co za upokorzenie — paktowaliśmy z nim na próżno!
widoku duszy, której się powiodło. Już woleliby
skończyć w piekle, niż zaakceptować się. *
Posłuchajmy raz jeszcze Angeli di Foligno:
Będąc niszczycielem w służbie życia, demonem
Gdyby wszyscy mędrcy świata i wszyscy święci z zwróconym ku dobru, święty jest wielkim mistrzem
raju obdarzyli mnie swymi pocieszeniami i wysiłku skierowanego przeciwko sobie. Aby
obietnicami, a sam Bóg swymi darami, to gdyby mnie przezwyciężyć swoje skłonności, jak również dlatego,
nie zmienił, gdyby — zamiast wyświadczać mi dobro że lęka się siebie samego, ogranicza się do dobra i,
— nie rozpoczął w głębi mnie przemiany, i mędrcy i wyobrażając sobie, iż ma sobie podobnych i
święci i Bóg ponad wszelkie wyobrażenie obowiązki względem nich, narzuca sobie
powiększyliby moją rozpacz, moją wściekłość, mój wyczerpujący wysiłek litości. Cierpi i lubi cierpieć,
smutek i me zaślepienie. lecz u kresu swych męczarni czyni sobie z istot
zabawkę, przebiega przyszłość, czyta w myślach
Czyż wobec tych deklaracji i tych wymogów nie bliźniego, leczy nieuleczalnie chorych, bezkarnie
powinniśmy porzucić najostatniejszych resztek narusza prawa natury. To właśnie chcąc zdobyć ową
naszego zdrowego rozsądku i jak barbarzyńcy rzucić wolność i moc, modlił się i opierał pokusom.
się ku „ciemnościom światła”? Jak możemy się na to Świadom jest, że przyjemność odpręża, stępia
porwać – my, przykuci do kalectwa skromności? wrażliwość: gdyby jej uległ, nie mógłby już ani
Nasza krew jest zbyt letnia, nasze apetyty zbyt osiągnąć, ani nawet dążyć do nadzwyczajnego,
okiełznane. Nie ma żadnej możliwości, aby osłabłaby jego siła, zbladłyby właściwości: jego
przekroczyć samego siebie. Nawet nasze szaleństwo pragnienia zostałyby pozbawione energii, a jego
jest zbyt letnie. Obalić przegrody umysłu, wstrząsnąć ambicja motywu. Pragnie satysfakcji innego rzędu i
nim, pragnąć jego zniszczenia — oto źródło nowego! jak gdyby przykładnej rozkoszy — zrównania się z
W swym obecnym stanie wzdraga się on przed Bogiem. Jego wstręt do zmysłów jest wykalkulowany,
niewidzialnym i dostrzega to tylko, o czym już wie. interesowny. Tłumi je i odrzuca, wiedząc
jednocześnie, że odnajdzie je, przekształcone, gdzie czynniki wspomagające naszą żywotność. Cóż
indziej. bardziej płodnego niż katastrofa dla tego, kto umie jej
Odkąd dąży do zastąpienia bóstwa, pragnie nadać pragnąć? Albowiem to nie cierpienie wyzwala, lecz
temu dążeniu wartość: tak wielki cel usprawiedliwia pragnienie cierpienia.
wszelkie środki. Przeświadczony, że wieczność jest
apanażem umęczonego ciała, poszukiwać będzie *
wszelkich rodzajów cierpienia, będzie zwalczał
błogostan, pomny na unicestwienie, oczekiwać będzie Jak tu się naśmiewać z histerii Średniowiecza? W
zbawienia i triumfu. Gdyby żył zgodnie ze swą swojej celi wzdychałeś lub wyłeś: inni cię czcili... Z
naturą, sczezłby, lecz ponieważ maltretuje swą powodu swych zaburzeń nie szedłeś do psychiatry. Ze
żywotność, podnosi się. Ta, zbyt długo niszczona, strachu przed wyleczeniem się z nich, pobudzałeś je,
poddaje się, on zaś, przerażający w swym cierpieniu, przejawy zdrowia natomiast ukrywałeś jak coś
zwraca się ku niebu, aby usunąć z niego uzurpatora. wstydliwego, jak przywarę. Choroba była ucieczką
Taką łaskę, przypadającą w udziale tym, którzy wszystkich, wielkim lekarstwem. Odtąd, popadłszy w
poprzez swój ból zgłębili tajemnicę Stworzenia, niełaskę, zbojkotowana, nadal panuje, lecz nikt jej nie
spotyka się jedynie w epokach, w których zdrowie kocha ani nie pożąda. Zachorowawszy, nie wiemy, co
utożsamiane jest z niełaską. począć z naszą przypadłością. Wiele naszych
szaleństw na zawsze pozostanie bez zatrudnienia.
* Istnieją inne histerie nie mniej godne podziwu, te, z
których emanują hymny do Słońca, do Bytu, do
Wszelki stan natchniony wyrasta ze świadomie Nieznanego. Jutrzenka Egiptu, Grecji, frenezja
pielęgnowanego niedożywienia. Świętość — mitologii, akcenty w pierwszym kontakcie z
bezustanne natchnienie — to sztuka doprowadzania żywiołami! Umiejscowieni na kompletnych
się do stanu śmierci głodowej... bez umierania, to antypodach, niezdolni jesteśmy wibrować w rytm
wyzwanie rzucone trzewiom i jak gdyby widowiska początków: zamiast rytmicznie
demonstrowanie nieprzystawalności ekstazy i podskakiwać, nasze pytania snują się w trywialności
trawienia. Syta ludzkość wytwarza sceptyków, nigdy konceptu lub wykrzywiają się w szyderstwie naszych
świętych. Absolut? To kwestia diety. Bez prawie systemów. Gdzie nasza hymniczna czułość, upojenie
całkowitego odstawienia żywności nie zapłonie żaden naszych początków, jutrzenka naszych osłupień?
„żar wewnętrzny ogień”, żaden płomień. Zadajmy Rzućmy się do stóp Pytii, powróćmy do naszych
gwałt apetytowi: nasze narządy zaczną płonąć, naszą pradawnych transów: filozofii jedynych momentów,
materię zacznie trawić pożar. Ktokolwiek je do syta, jedynej filozofii.
jest duchowo potępiony.
Ożywianym dzikimi impulsami świętym udało się *
zapanować nad swymi narządami, a zatem sekretnie
je zachować. Wiedzieli, że dobroczynność czerpie siłę Gdy przestaniemy odnosić nasze tajemne życie do
z naszych dramatów fizjologicznych, że aby dotrzeć Boga, będziemy mogli wznieść się ku ekstazom
do bytów, muszą wypowiedzieć wojnę ciału, skazić równie skutecznym, jak te mistyków, i zwyciężyć na
je, umęczyć, podporządkować. Każdy z nich tym świecie, nie odwołując się do zaświatów. Gdyby
przypomina agresora, który — nagle nawrócony na jednak obsesja innego świata miała nas prześladować,
miłość — zacząłby się potem nienawidzić. A oni moglibyśmy zbudować, rzutować jakiś
potrafili znienawidzić się do cna, lecz wyczerpawszy okolicznościowy świat, choćby po to, by zaspokoić
już tę nienawiść do siebie, stawali się wolni, naszą potrzebę niewidzialnego. Liczą się nasze
wyzwoleni z wszelkich pęt: asceza odsłoniła przed wrażenia, ich intensywność i zalety, podobnie jak
nimi sens, użyteczność destrukcji, preludium do nasza zdolność rzucania się w obłęd sakralny. W
czystości i do wyzwolenia. Teraz objawiają nam, nieznanym będziemy mogli zajść równie daleko, jak
przez jakie męki musimy przejść, jeżeli my również święci, nie odwołując się do ich środków. Wystarczy,
pragniemy zdobyć wolność. byśmy nakłonili rozum do długiego milczenia.
Niezależnie od poziomu, na jakim przebiega nasze Wydanym samym sobie, nic już nie przeszkodzi nam
życie, będzie ono nasze tylko proporcjonalnie do tego, osiągnąć rozkosznego zawieszenia wszystkich
ile wysiłku włożyliśmy w przełamywanie jego naszych właściwości. Ten, kto choćby przelotnie
pozornych form. Z pomocą pospiesza nam w tym poznał te stany, wie, iż nasze poruszenia tracą w nich
nuda, rozpacz, nawet abulia, lecz pod warunkiem, iż swój zwykły sens: wznosimy się ku otchłani,
staną się doświadczeniem pełnym, że będziemy je zstępujemy ku niebu. Gdzie jesteśmy? To
przeżywać do momentu, gdy — ryzykując, że im bezprzedmiotowe pytanie: nie mamy już miejsca...
ulegniemy — podniesiemy się i przekształcimy je w
Mała teoria przeznaczenia potocznym, narodowym, kliszą, oficjalną dewizą.
Naród, który w XVI wieku roztaczał w całym świecie
obraz wielkości i szaleństwa, sprowadzony został do
Emilé Cioran kodyfikowania swego letargu. Gdyby ostatni
Rzymianie mieli na to czas, zapewne nie postąpiliby
Niektóre ludy, jak rosyjski czy hiszpański, są tak inaczej, lecz im nie było dane rozpamiętywać —
bardzo zajęte sobą, że są swoim jedynym problemem: Barbarzyńcy już zaciskali wokół nich pętlę. Lepiej
ich pod każdym względem specyficzny rozwój usytuowani, Hiszpanie mieli czas (trzy wieki!), aby
zmusza je do pogrążenia się we właściwym dla nich rozmyślać o swojej nędzy i nią przesiąknąć.
ciągu anomalii, w cudzie lub nijakości swego losu. Rozgadani z rozpaczy, improwizatorzy złudzeń, żyją
Początki literatury w Rosji były w ostatnim wieku w czymś w rodzaju cierpkiego rozśpiewania,
rodzajem apogeum, oszałamiającego powodzenia, tragicznej nie-powagi, która chroni ich od
które w konsekwencji zburzyło spokój tego kraju. pospolitości, od szczęścia i od powodzenia. Nawet
Uznajemy za naturalne, że okazało się to dla niej gdyby któregoś dnia zastąpili swe dawne manie
samej zaskoczeniem i że przywiązywała do nich innymi, bardziej nowoczesnymi, i tak pozostaliby
nadmierną wagę. Postacie w rodzaju Dostojewskiego naznaczeni tak długą nieobecnością. Niezdolni do
stawiają Rosję w pozycji Boga, ponieważ rozciągają przystosowania się do rytmu „cywilizacji”, ci
one na nią sposób zadawania pytań właściwy temu, klerykałowie lub monarchiści nie potrafiliby się
jaki jest typowy w odniesieniu do niego: czy należy wyrzec swojej nieaktualności. Jak dogoniliby inne
wierzyć w Rosję? Czy należy ją zanegować? Czy narody, jak mogliby stać się na czasie, jeśli
istnieje ona w sposób rzeczywisty, czy też jest jedynie wyczerpali to, co w nich najlepsze, na przeżuwanie
pretekstem? Stawianie sobie w ten sposób pytania myśli o śmierci, na tarzanie się w niej, na uczynienie z
oznacza sproblematyzowanie w terminach niej najgłębiej przeżywanego doświadczenia? Cofając
teologicznych kwestii lokalnej. Jednakże dla się bezustannie ku temu, co najistotniejsze, zatracili
Dostojewskiego właśnie Rosja nie jest bynajmniej się za sprawą nadmiaru głębi. Idea dekadencji nie
problemem lokalnym, lecz uniwersalnym — w tej zajmowałaby ich tak bardzo, gdyby w terminach
samej mierze, w jakiej problemem uniwersalnym jest historycznych nie wyrażała ich ogromnego
dlań kwestia istnienia Boga. Podobna metoda, upodobania do nicości, ich obsesji szkieletu. Nic więc
niewłaściwa i dziwaczna, mogła powstać wyłącznie w dziwnego, iż dla każdego z nich ich kraj stanowi
kraju, którego anormalna ewolucja miała czym osobisty problem. Czytając Ganiveta, Unamuno czy
zadziwić i zbić z tropu umysły. Trudno sobie Ortegę, zauważa się, że dla nich Hiszpania jest
wyobrazić Anglika zadającego sobie pytanie, czy dotykającym ich intymnie paradoksem, którego nie
Anglia ma sens, albo odwołującego się do całego potrafią sprowadzić do jakiejś racjonalnej formuły.
arsenału retoryki, aby przypisać jej jakąś misję: Bez przerwy do tego powracają, zafascynowani
Anglik wie, że jest Anglikiem — to mu wystarcza. przyciąganiem nierozwiązywalnego problemu, jaki
Ewolucja jego kraju nie implikuje pytań ona stanowi. Nie mogąc rozstrzygnąć go na drodze
zasadniczych. analizy, rozmyślają nad Don Kichotem, w którym
U Rosjan mesjanizm wypływa z wewnętrznej paradoks jest jeszcze bardziej nierozstrzygalny, bo to
niepewności pogłębionej pychą, z woli afirmowania symbol... Nie sposób wyobrazić sobie Valéry’ego czy
własnych wad, narzucania ich innym, przerzucania na Prousta medytujących nad Francją, aby odkryć
nie podejrzanego nadmiaru. Dążność do „zbawiania” samych siebie. Będąc krajem spełnionym, bez
świata jest chorobliwym zjawiskiem właściwym wzbudzających niepokój istotnych przerw w rozwoju,
niedojrzałości jakiegoś narodu. krajem nie-tragicznym, Francja nie jest przypadkiem.
Jak mogłaby stać się „interesująca”, skoro udało się
* jej znaleźć rozwiązanie swego losu?
Zasługą Hiszpanii jest zaproponowanie osobliwego
Hiszpania pochyla się nad sobą z innych względów. rodzaju rozwoju, genialnego i niedokończonego
Jej początki też były oszałamiające, ale należą do przeznaczenia. (Rzec by można, że to ucieleśniony w
odległej przeszłości. Pojawiła się zbyt wcześnie, zbiorowości Rimbaud). Pomyślcie o frenezji, jaką
zbulwersowała świat, potem upadła. Pewnego dnia rozwinęła, gdy poszukiwała złota, i o zapadnięciu się
doznałem objawienia jej upadku. Było to w Valladolid w anonimowości, pomyślcie następnie o
w domu Cervantèsa. Jakaś nie wyróżniająca się konkwistadorach, o ich bandytyzmie i pobożności, o
wyglądem staruszka kontemplowała tam portret Filipa tym, w jaki sposób sprzęgli Ewangelię z
III. „Szaleniec” — rzekłem. Odwróciła się w moją morderstwem, krucyfiks ze sztyletem. W swych
stronę: „Od niego zaczęła się nasza dekadencja!”. Oto pięknych chwilach katolicyzm był krwiożerczy — tak
i sedno problemu. „Nasza dekadencja!” Zatem, krwiożerczy, jak to przystoi każdej naprawdę
myślałem, dekadencja jest w Hiszpanii pojęciem
natchnionej religii. dwa wielkie narody. O ileż bardziej problem
Konkwista i Inkwizycja — to równoległe zjawiska narodowy jest tragiczny w wypadku narodów małych!
zrodzone z wielkich wynaturzeń Hiszpanii. Dopóki U tych ostatnich nie ma chwili nagłego wtargnięcia w
była wielka, celowała w masakrze i wniosła do niej Historię ani procesu powolnej dekadencji. Bez oparcia
nie tylko troskę o przepych, lecz również to, co w jej w przyszłości ani w przeszłości, same dla siebie stają
wrażliwości najintymniejsze. Jedynie narody okrutne się ciężarem, czego efektem okazuje się bezpłodna
mają szczęście zbliżyć się do samych źródeł życia, do medytacja. Ich ewolucja nie może być anormalna, bo
jego pulsu, do jego rozgrzewających arkanów: życie one wcale nie ewoluują. Co im pozostaje? Zdanie się
odsłania swą istotę jedynie oczom przesyconym na siebie, gdyż poza nimi jest cała Historia, z której
krwią... Jak wierzyć filozofiom, kiedy się wie, jakich właśnie są wykluczone.
bladych spojrzeń jest ona odbiciem? Nawyk Ich uchodzący za farsę nacjonalizm to raczej maska,
rozumowania i spekulacji jest oznaką pod którą usiłują ukryć swój dramat, i w
niewystarczającej żywotności i obniżenia rewindykacyjnej furii zapomnieć o swej niezdolności
afektywności. Metodycznie myślą tylko te narody, do włączenia się w bieg zdarzeń: bolesne kłamstwa,
które pod osłoną swych niedostatków potrafią o sobie podszyta beznadzieją reakcja na pogardę, na którą —
zapomnieć, nie utożsamiać się ze swymi ideami: jak z lękiem sądzą — zasługują, to sposób na ukrycie
filozofia to apanaż jednostek i ludów biologicznie sekretnej obsesji na punkcie samego siebie. Mówiąc
sztucznych. prościej: naród stanowiący kłopot dla samego siebie
Prawie niepodobna byłoby rozmawiać z Hiszpanem o jest chory. O ile jednak Hiszpania cierpi dlatego, że
czymś innym niż o jego kraju, zamkniętym świecie, wyszła z Historii, a Rosja dlatego, że za wszelką cenę
temacie jego liryzmu i jego rozmyślań, prowincji pragnie do niej wejść, o tyle małe narody miotają się,
absolutnej, poza światem. Na przemian, pobudzony i gdyż nie mają żadnego z powyższych powodów ani
przybity, wznosi ku niemu wzrok pełen zachwytu i żeby pogrążać się w rozpaczy, ani żeby się
omiata go ponurym spojrzeniem. Nawet jeśli uznaje, niecierpliwić. Dotknięte pierworodną skazą, nie mogą
że ma przyszłość, tak naprawdę w nią nie wierzy. Jego się z niej uwolnić czy to pogrążając się w
odkrycie to mroczne złudzenie, duma rozpaczy; jego rozczarowaniu, czy to uciekając w marzenia, toteż ich
bóstwem jest geniusz żalu. jedynym wyjściem jest dręczenie samych siebie. Ta
Niezależnie od swojej orientacji politycznej, Hiszpan mania prześladowcza nie jest pozbawiona piękna,
czy Rosjanin, który zastanawia się nad swym krajem, albowiem do niczego ich nie prowadzi i nikogo nie
porusza jedyną kwestię, jaką uznaje za istotną. interesuje.
Pozwala to pojąć, dlaczego ani Rosja, ani Hiszpania
nie wydały żadnego wielkiego filozofa. Stało się tak, *
gdyż filozof winien rozpatrywać idee z pozycji
obserwatora. Zanim je przyswoi, zanim weźmie je na Istnieją kraje cieszące się czymś w rodzaju
własność, musi je rozważać z zewnątrz, oddzielić się błogosławieństwa, łaski. Wszystko im służy — nawet
od nich, poddać je ocenie, a gdy trzeba, igrać z nimi nieszczęścia, nawet katastrofy, które je dotykają.
— dopiero później, dojrzawszy do rozstrzygnięć, Innym w niczym się nie wiedzie i nawet ich sukcesy
wypracowuje system, z którym nigdy się całkowicie równoważne są porażkom. Gdy pragną się
nie utożsamia. Tę właśnie wyższość wobec filozofii potwierdzić i robią skok do przodu, w sprawę wdaje
podziwiamy u Greków. Podobnie przedstawia się się zewnętrzny fatalizm, hamując ich rozpęd i
sprawa z tymi, którzy pochylają się nad problemem sprowadzając je z powrotem do punktu wyjścia. Tracą
poznania i z niego czynią podstawowy przedmiot swej wszystkie szanse, nawet na śmieszność.
medytacji. Kwestia ta wcale nie wzrusza Rosjan ani Być Francuzem to oczywistość: nie jest to żaden
Hiszpanów. Nie nadając się do intelektualnych powód do zadowolenia ani do cierpienia. Dysponuje
rozmyślań, utrzymują z Ideą stosunki dość osobliwe. się pewnością uprawomocniającą stare pytanie: „Jak
Gdy się z nią zmagają, zawsze przegrywają. można być Persem?”.
Opanowuje ich, podporządkowuje ich sobie, dręczy. Paradoks bycia Persem (w tym wypadku Rumunem)
Cierpieć za nią — oto największe pragnienie tych to udręka, jaką trzeba umieć wykorzystać, to wada, z
ochoczo przystających na swój los męczenników. Gdy której powinno się wyciągnąć korzyść. Wyznaję, że
o nich chodzi, oddalamy się od dziedziny, w której ongiś targał mną wstyd z powodu przynależności do
umysł igra z samym sobą i z rzeczami, z dala od bylejakiego narodu, do zbiorowiska przegranych, co
wszelkiego metodycznego zakłopotania. do pochodzenia których nie miałem najmniejszych
Anormalna ewolucja Rosji i Hiszpanii doprowadziła złudzeń. Sądziłem (i być może nawet się nie
je zatem do tego, że zadają sobie pytania o swe myliłem), że pochodzimy z barbarzyńskich mętów, że
własne przeznaczenie. Jednakże mimo przerw w ich wywodzimy się z odpadków wielkich Inwazji, z
rozwoju i zaburzających ich wzrost wypadków, są to owych hord, co wyczerpane marszem na Zachód,
rozpłaszczyły się wzdłuż Karpat i Dunaju, aby się tam pierwotnie emanacją ich własnej woli, w końcu
skulić, zapaść w drzemkę, z masy dezerterów wymyka się spod ich kontroli i zwraca przeciwko
włóczących się po rubieżach Imperium, motłochu, nim, aby ich zgnieść. Związany z ich apetytem na
który łacińskości liznął tyle, co brudu za paznokciem. demiurgię Schicksal zakłada w mniejszym stopniu grę
Jaka przeszłość, taka teraźniejszość. I taka przyszłość. fatalizmu wewnątrz świata, bardziej zaś wewnątrz
Cóż za próba dla mojej młodej arogancji! „Jak można jaźni. Oznacza to, że jest od nich samych do pewnego
być Rumunem?” — to pytanie, na które odpowiedzieć momentu zależny.
mogłem jedynie bezustanną prostracją. Nienawidząc Trzeba długiego pasma klęsk, by zacząć go pojmować
mych pobratymców, mego kraju, jego jako zewnętrzny, wszechwładny i suwerenny
ponadczasowych chłopów zakochanych w swej względem nas, a jest to warunek, który mój kraj
inercji, jak gdyby otępiałych, wstydziłem się, że od spełnia bez reszty. Byłoby nieprzyzwoitością, gdyby
nich pochodzę, wyrzekałem się ich, odrzucałem ich uwierzył w wysiłek, w użyteczność czynu, toteż weń
pod-wieczność, ich pewność skamieniałych larw, ich nie wierzy i z przyzwoitości godzi się z
geologiczne rozmarzenie. Na próżno doszukiwałem nieuniknionym. Jestem mu wdzięczny za to, że wraz z
się w ich stężałych rysach jakiegoś rozedrgania, kodem rozpaczy odziedziczyłem po nim tę
komedianckiego grymasu buntu — niestety, nie było umiejętność życia, ową swobodę wobec
w nich nic z małpy! Czyż, w rzeczy samej, nie byli Konieczności, podobnie jak mnóstwo impasów i
oni podobni do minerałów? Doszło do tego, że nie sztukę naginania się do nich. Ochoczo podtrzymując
wiedząc, jak nimi wstrząsnąć, jak ich pobudzić do moje rozczarowania, ujawniając mej indolencji
życia, zacząłem roić o eksterminacji. Wszak nie tajemnicę ich zachowania, w swej skwapliwości
wyrządza się krzywdy kamieniom. Ich widok czynienia ze mnie zabiegającego o zachowanie
usprawiedliwiał i zbijał z tropu, podsycał i zniechęcał pozorów nicponia przekazał mi on ponadto w spadku
mą histerię. W rezultacie nie przestawałem przeklinać wiedzę o tym, w jak sposób się upodlić, zbytnio się
przypadku, który sprawił, że narodziłem się wśród przy tym nie kompromitując. Zawdzięczam mu nie
nich. tylko moje najpiękniejsze i najpewniejsze
Owładnięci byli jedną wielką ideą — ideą niepowodzenia, lecz również zdolność do tuszowania
przeznaczenia, ja natomiast odrzucałem ją ze własnych tchórzostw i do zapobiegliwego
wszystkich sił, upatrując w niej wymówkę tchórza, gromadzenia moich wyrzutów sumienia. Ileż to
wytłumaczenie dla wszelkich abdykacji, wyraz innych zalet mu zawdzięczam! Tytuły mojej dla niego
zdrowego rozsądku i jego złowieszczej filozofii. wdzięczności są doprawdy tak liczne, że nie sposób
Czego się uczepić? Mój kraj, którego istnienie było wymienić ich wszystkich.
najwyraźniej pozbawione jakiegokolwiek sensu, jawił Gdyby nie on, to czyż mimo całej mojej dobrej woli
mi się jako skrócona wersja nicości lub materializacja potrafiłbym w tak przykładnie bezużyteczny sposób
niedorzeczności, jak jakaś Hiszpania bez złotego przeżyć swe życie? To on mi w tym pomógł, on mnie
wieku, bez podbojów i szaleństw i bez Don Kichota ku temu popchnął, on mnie do tego nakłonił.
naszych goryczy. Cóż za lekcja upokorzenia i Zapomina się, że nie tak łatwo zmarnować życie;
sarkazmu, jakież to nieszczęście przynależeć do potrzebna jest tutaj długa tradycja, duża wprawa,
czegoś takiego — to jak być trędowatym! praca wielu pokoleń. Ale gdy już spełnione zostaną te
Byłem zbyt impertynencki, zbyt zapatrzony w siebie, warunki, wszystko pójdzie jak z płatka. Pewność
żeby dostrzec genezę, głębię czy doświadczenia, Bezużyteczności przypada ci wówczas w spadku: to
nagromadzenie klęsk, które przyczyniły się do dobro, na które twoi przodkowie zapracowali w pocie
stworzenia tej wielkiej idei. Miałem ją zrozumieć czoła za cenę niezliczonych upokorzeń. Ty,
dopiero dużo później. Nie wiem, jak się we mnie szczęściarzu, odcinasz od tego kupony, masz to za
wślizgnęła, lecz gdy w końcu byłem w stanie darmo. Jeśli zaś chodzi o twoje osobiste upokorzenia,
świadomie ją odczuwać, pogodziłem się z moim zawsze będziesz mógł je upiększyć lub ukryć, przyjąć
krajem, który w jednej chwili przestał być moją postawę zadającego szyku wyskrobka, przyzwoicie
obsesją. zagrać rolę ostatniego z ludzi. Grzeczność,
Aby uwolnić się od działania, uciskane ludy zdają się umiejętność znoszenia nieszczęścia, jest przywilejem
na „przeznaczenie”, negatywne zbawienie, a tych, którzy — od urodzenia przegrani — zaczęli
jednocześnie sposób interpretacji zdarzeń. To filozofia życie od końca. Wiedza, że się należy do plemienia,
historii do użytku codziennego, deterministyczna które nigdy nie istniało, mimo że gorzka, zaprawiona
wizja ufundowana na podstawie afektywnej, jest wszelako pewną słodyczą, a nawet niejaką
metafizyka okolicznościowa... rozkoszą.
Chociaż Niemcy są również wrażliwi na Rozpacz odczuwana przez mnie dawniej, gdy każdy
przeznaczenie, nie widzą w nim zasady działającej z przy byle okazji przywoływał przeznaczenie, wydaje
zewnątrz, lecz moc, która, będąc wprawdzie mi się teraz dziecinadą. Nie wiedziałem wówczas, że
stanę się taki sam jak moi ziomkowie, że ja również,
kryjąc się za tym słowem, będę mu przypisywał
wszystkie okoliczności szczęśliwe i nieszczęśliwe, że
— co więcej — uczepię się fatum z ekstazą rozbitka,
poświęcając mu moje pierwsze myśli, zanim rzucę się
w grozę kolejnego dnia. „Rozpłyniesz się w
przestrzeni, o, moja Rosjo!” — wołał w minionym
wieku Tituczew. Jego okrzyk odniosłem bardziej
zasadnie do mojego kraju, przystosowanego do tego,
by zniknąć, w cudowny sposób zorganizowanego, by
zostać wchłoniętym, obdarzonego wszelkimi zaletami
idealnej i anonimowej ofiary. Nawyk cierpienia bez
końca i bez powodu, pełnia klęski — cóż to za
wspaniała nauka w szkole zmiażdżonych plemion!
Najstarszy historyk rumuński w ten sposób zaczyna
swoją kronikę: „Nie człowiek rządzi czasami, lecz
czasy rządzą człowiekiem”. Surowa formuła, program
i epitafium zakątka Europy. Aby uchwycić ton
ludowej wrażliwości w krajach południowego
wschodu, wystarczy przypomnieć lamenty chóru w
tragedii greckiej. Mocą nieświadomej tradycji
naznaczona tym została cała przestrzeń etniczna.
Rutyna westchnienia i niedoli, jeremiady małych
narodów wobec bestialstwa wielkich! Wystrzegajmy
się jednak przesadnych narzekań: czyż nie jest
pocieszające, że możemy przeciwstawić bezładowi
świata spójność naszych nędz i naszych porażek, a
powszechnemu dyletantyzmowi pocieszenie, że w
dziedzinie bólu posiedliśmy wprawę obdartych ze
skóry i erudytów?
Pokusa istnienia ani w ich gestach nie ma żadnego niepokoju.
Ponieważ świat zewnętrzny przestał dla nich istnieć,
przystosowują się do wszystkich samotności.
Emilé Cioran Skupieni na swym roztargnieniu, na swym oderwaniu,
należą do nieujawnionego świata usytuowanego
Poniektórzy ludzie przechodzą od twierdzenia do między wspomnieniem niesłychanego a
twierdzenia: ich życie to seria potakiwań... nieuchronnością pewności. Ich uśmiech przywołuje
Przyklaskując rzeczywistości lub temu, co im się nią na myśl tysiąc pokonanych przerażeń, łaskę
wydaje, przystają na wszystko i bez skrępowania o triumfującą nad tym, co zatrważające; przechodzą
tym mówią. Nie ma takiej anomalii, której by nie wskroś rzeczy, przeszywają materię. Czy dotarli do
wyjaśnili czy nie umieścili pomiędzy rzeczami, „które własnych początków? Czy odkryli w sobie źródła
się zdarzają”. Im bardziej ulegają zauroczeniu jasności? Nie wstrząsa nimi żadna klęska, żadne
filozofią, tym lepszą są publicznością w spektaklu zwycięstwo. Niezależni od słońca, są
życia i śmierci. samowystarczalni. Są iluminowani Śmiercią.
Dla innych, nawykłych do negacji, twierdzenie
wymaga nie tylko woli zaciemnienia, lecz również *
nakierowanego na siebie wysiłku, poświęcenia: jak
wiele kosztuje ich najmniejsze „Tak”! Toż to Nie jest nam dane określenie chwili, gdy kosztem
prawdziwe wyrzeczenie się siebie! Wiedzą, że „Tak” naszej substancji dokonuje się działanie erozji. Wiemy
nigdy nie przychodzi samo, że implikuje inne, cały jedynie, że jego wynikiem jest pustka, w którą
ciąg: jak mogliby lekkomyślnie się na to zdecydować? stopniowo wnika myśl o naszej destrukcji. Myśl to
Co nie przeszkadza, że drażni ich bezpieczeństwo niejasna, zaledwie nakreślona: to tak, jakby pustka
„Nie”. W ten sposób rodzi się w nich potrzeba i sama myślała siebie. Potem, mocą dźwiękowej
ciekawość afirmacji byle czego. transfiguracji, z najgłębszego zakątka nas samych
Przeczenie: nic tak bardzo jak ono nie wznosi się ton, który poprzez swą uporczywość może
wyzwala umysłu. Negacja płodna jest jednak tylko równie dobrze nas sparaliżować, jak nadać nam
wtedy, gdy usiłujemy ją zdobyć i nią zawładnąć; raz impuls. Stajemy się zatem więźniami strachu lub
nabyta, więzi nas: staje się takim samym łańcuchem, nostalgii, poniżej śmierci lub na tym samym, co ona
jak każdy inny. Jeśli już trzeba wybierać rodzaj poziomie. Jeśli ton ów utrwala pustkę, w której się
poddaństwa, lepiej nastawić się na niewolę bytu, objawił, będzie to strach; gdy przemieni ją w pełnię,
chociaż nie obywa się to bez pewnego rozdarcia: przerodzi się w nostalgię. W zależności od naszej
chodzi tu, ni mniej, ni więcej, jak tylko o to, by konstytucji, ujrzymy w śmierci bądź to deficyt, bądź
uwolnić się od pokusy nicości, od komfortu zawrotu to nadmiar bytu.
głowy...
*
*
Zanim strach obejmie późno przyswojoną percepcję
Teolodzy od dawna zauważyli, że nadzieja jest trwania, atakuje nasze odczucie rozciągłości,
owocem cierpliwości. Powinno się dodać: oraz bezpośredniości, złudzenie stałości: przestrzeń kurczy
skromności. Człowiek pyszny nie ma czasu na się, ulatuje, staje się zwiewna, przejrzysta. Strach
nadzieję... Nie chcąc ani nie mogąc czekać, zadaje zastępuje ją, rozprzestrzenia się i zajmuje miejsce
gwałt zdarzeniom, podobnie jak naturze; zgorzkniały, rzeczywistości, która go wywołała, śmierci.
zdemoralizowany, gdy wyczerpie swe bunty, Wszystkie nasze doświadczenia zostają z tego
rezygnuje: nie istnieje dlań formuła pośrednia. względu zredukowane do wymiany pomiędzy naszym
Niepodobna zaprzeczyć, że jest przenikliwy; nie „ja” a owym strachem, który – ustanowiony
zapominajmy jednak, że przenikliwość to cecha tych, rzeczywistością autonomiczną - zamyka nas w
którzy - z powodu niemożności kochania - nie bezprzedmiotowym dreszczu, w nieumotywowanym
odczuwają więzów solidarności ani z innymi, ani z rozedrganiu do tego stopnia, że możemy zapomnieć
sobą. o... śmierci. Ale zagraża on zastąpieniem naszej
zasadniczej troski tylko w tej mierze, w jakiej - nie
* chcąc jej zasymilować ani wyczerpać - trwale
zachowujemy ją w sobie jako pokusę, umieszczając ją
Wielkim „Tak” jest „Tak” śmierci. Można je w centrum naszej samotności. Jeszcze jeden krok i
wymawiać na wiele sposobów... uzależnimy się, nie od śmierci wszakże, lecz od
Istnieją duchy dzienne, które, nękane swą strachu przed śmiercią. Tak przedstawia się sprawa z
nieobecnością, żyją na uboczu i, na nikogo nie wszelkimi strachami, których nie udało się nam
patrząc, bezgłośnie maszerują ulicami. W ich oczach
przezwyciężyć: odrywając się od przyczyn, które je wiecznością. Istnieć - to wykorzystać naszą część
wzbudziły, stają się one autonomiczną, tyrańską nierzeczywistości, to wibrować w kontakcie z pustką,
rzeczywistością. „Żyjemy w strachu i w ten sposób która w nas jest. Marionetka natomiast pozostaje na
nie żyjemy”. Te słowa Buddy oznaczają być może, że nią niewrażliwa, porzuca ją, pozwala jej zmarnieć...
zamiast pozostawać w stadium, w którym strach
otwiera się na świat, czynimy z owego strachu cel, *
zamknięty wszechświat, substytut przestrzeni. Jeśli
nas zdominował, zniekształca nasz obraz rzeczy. Ten, Będąc rozwojową regresją, zstąpieniem ku naszym
kto nie potrafi nad nim zapanować ani go korzeniom, śmierć miażdży naszą tożsamość po to
wykorzystać, na dłuższą metę przestaje być sobą, traci jedynie, by pozwolić nam lepiej do niej dotrzeć, by ją
swą tożsamość. Strach jest owocny tylko wówczas, nam przywrócić: ma sens jedynie w tej mierze, w
gdy człowiek się przed nim broni; ten, kto mu ulega, jakiej przypisujemy jej wszystkie atrybuty życia.
nigdy się nie odnajdzie i będzie nieustannie zdradzać Chociaż zrazu, gdy percypujemy ją po raz
samego siebie, aż zatuszuje śmierć strachem, jaki pierwszy, jawi się jako rozczłonkowanie i utrata,
przed nią odczuwa. później - odsłaniając przed nami zarazem nieważność
czasu i nieskończoną wartość każdej chwili -
* oddziaływa na nas swymi właściwościami
wzmacniającymi: nawet jeśli przekazuje nam jedynie
Powab niektórych problemów wynika z ich obraz naszej nicości, tym samym przekształca ją w
nieścisłości oraz z wywoływanej przez nie absolut, zachęcając nas, by się do niego przywiązać. I
rozbieżności opinii: oto trudności, z jakimi boryka się tak, rehabilitując nasz aspekt „śmiertelności”, staje się
amator Nierozwiązywalnego. miarą wszystkich naszych chwil, triumfalną agonią.
Gdy zbieram „dokumentację” na temat Po co bowiem kierować myśli ku
śmierci, równie mało daje mi przestudiowanie jakiemukolwiek grobowi i stawiać na nasz pośmiertny
podręcznika do biologii, co katechizmu: o tyle, o ile rozkład? Makabryczność, duchowo degradująca,
mnie ona dotyczy, jest mi obojętne, czy jestem jej nastawia nas na zużycie naszych gruczołów, na smród
przeznaczony w następstwie grzechu pierworodnego, i nieczystości naszego gnicia. Ten, kto uważa się za
czy odwodnienia moich komórek. W żaden sposób żywego, jest nim o tyle tylko, o ile zręcznie ukrył swe
niezwiązana z naszym poziomem intelektualnym, zwłoki lub wyszedł poza myśl o nich. Z rozmyślań
zastrzeżona jest, jak każdy prywatny problem, wiedzy nad materialnym faktem śmierci nie wynika nic
bez wiadomości. Rozmawiałem z wieloma dobrego. Gdybym przyznał ciału swobodę
analfabetami, którzy wypowiadali się na jej temat dyktowania mi swej „filozofii”, narzucania swych
bardziej kompetentnie niż metafizyk; z doświadczenia konkluzji, równie dobrze mógłbym unicestwić się,
poznawszy sprawczynię swej destrukcji, poświęcali zanim je poznam. Albowiem wszystko, czego uczy
jej wszystkie swe myśli do tego stopnia, że zamiast mnie ciało, nieodwołalnie mnie unieważnia: czyż nie
stanowić dla nich problem bezosobowy, stawała się wzdraga się przed iluzją? Czyż nie przybywa, jako
ich rzeczywistością, ich śmiercią. wyraziciel naszych prochów, w każdej chwili
Jednakże spośród tych, którzy, niezależnie od zaprzeczać naszym kłamstwom, dywagacjom,
tego, czy są analfabetami, czy też nie, bezustannie o nadziejom? Pomińmy zatem jego argumenty i siłą
niej rozmyślają, większość czyni to jedynie z powodu skojarzmy je z walką przeciwko jego oczywistościom.
przygnębienia perspektywą swej agonii, nie Aby się odmłodzić w kontakcie ze śmiercią,
dostrzegając, iż nawet gdyby mieli żyć całe wieki czy musimy zainwestować w nią całą naszą energię, za
tysiąclecia, przyczyny owej trwogi byłyby te same, przykładem Keatsa wynaleźć na wpół miłosne
albowiem agonia to tylko wypadek w procesie przywiązanie do niej lub, wraz z Novalisem,
naszego unicestwiania się, w procesie współistotnym wymyślić zasadę, która „romantyzuje” życie. Chociaż
naszemu trwaniu. Życie nie jest bynajmniej, jak ten ostatni miał posunąć tęsknotę za nią aż po
mniemał Bichat, ogółem funkcji opierających się zmysłowość, chociaż w istocie postulował
śmierci, a raczej ogółem funkcji, które nas ku niej zmysłowość śmierci, to innemu, Kleistowi, przypadło
prowadzą. Nasza substancja z każdym krokiem w udziale zaczerpnięcie z niej całkowicie
topnieje; jednakże wszystkie nasze wysiłki winny wewnętrznej „szczęśliwości”. „Ein Strudel von nie
zmierzać ku temu, by uczynić z owego topnienia geahnter Seligkeit hat mich ergriffen...” – napisze,
środek pobudzający, zasadę skuteczności. Ci, którzy zanim popełni samobójstwo. Jego koniec nie był ani
nie potrafią wykorzystać swych możliwości nie-bycia, klęską, ani abdykacją, lecz błogosławioną
pozostają obcy samym sobie: są marionetkami, wściekłością, przykładnym i zaplanowanym
obdarzonymi jaźnią przedmiotami uśpionymi w szaleństwem, jednym z nielicznych sukcesów
neutralnym czasie, nie będącym ani trwaniem, ani rozpaczy. Powiedzenie Schlegela, że Novalis był
pierwszym, który odczuł śmierć „jako artysta”, nasze odczucie przestrzeni, o tyle śmierć otwiera nas
wydaje mi się jeszcze bardziej odpowiednie w na prawdziwy sens naszego wymiaru czasowego,
odniesieniu do Kleista, jak nikt inny wyposażonego ponieważ bez niej bycie w czasie nic by dla nas nie
na śmierć. Jego niezrównane, doskonałe samobójstwo znaczyło, albo co najwyżej tyle, co bycie w
było arcydziełem taktu i smaku, czyniącym wieczności. W ten sposób, mimo wszystkich naszych
niepotrzebnymi wszystkie kolejne. wysiłków, aby przed nią umknąć, nie przestaje nas
prześladować tradycyjny obraz śmierci, za który
* odpowiedzialni są przede wszystkim chorzy. Godzimy
się im przyznać pewne kompetencje w tym względzie;
Śmierć, owo wiosenne unicestwienie, spełnienie łaskawy dla nich przesąd przypisuje im z urzędu
raczej niż otchłań, przyprawia nas o zawrót głowy „głębię”, chociaż większość z nich przejawia
tylko po to, by tym lepiej wznieść nas ponad siebie zbijający z tropu infantylizm. Któż nie zna z własnego
samych, podobnie jak miłość, z którą niejedno ją doświadczenia takich operetkowych nieuleczalnie
łączy: i jedna, i druga, naciskając ramy naszego chorych?
istnienia, doprowadzając do tego, że w końcu Bardziej niż ktokolwiek, chory powinien
rozlatują się na strzępy, rozkładają nas i umacniają, utożsamiać się ze śmiercią; tymczasem on próbuje się
rujnując nas okrężną drogą wiodącą poprzez pełnię. od niej oderwać i rzutować ją na zewnątrz. Ponieważ
Ich jednocześnie nieredukowalne i nierozdzielne łatwiej mu przed nią uciekać niż stwierdzić jej
elementy tworzą fundamentalną dwuznaczność. Jeśli obecność w sobie, ima się do wszystkich sztuczek, by
aż do pewnego momentu miłość doprowadza nas do się jej pozbyć. Ze swej reakcji obronnej uczynił
zguby, czyni to przecież za pośrednictwem odczucia proceder, by nie powiedzieć, „doktrynę”. Cieszący się
rozszerzenia i dumy! A jakimiż dreszczami poprzedza dobrym zdrowiem człowiek pospolity jest
swe nadejście unicestwiająca nas na dobre śmierć! To zachwycony, mogąc go naśladować. Czy tylko
odczucia i dreszcze, poprzez które przekraczamy w człowiek pospolity? Nawet mistycy uciekają się do
sobie człowieka i przypadki naszego „ja”. wybiegów, praktykują ewazję i taktykę ucieczki:
Zważywszy, że zarówno jedna, jak druga śmierć jest dla nich jedynie przeszkodą do pokonania,
definiują nas jedynie w tej mierze, w jakiej rzutujemy barierą oddzielającą ich od Boga, ostatnim krokiem w
na nie nasze apetyty i impulsy, w jakiej z całych sił trwaniu. Już w tym życiu zdarza im się niekiedy
pracujemy na rzecz ich dwuznacznej natury, są one w przeskoczyć ponad czasem na trampolinie ekstazy: to
niezbywalny sposób niepochwytne, gdy tylko skok jednorazowy, dostarczający jedynie
rozpatrujemy je jako rzeczywistość zewnętrzną, „paroksyzmu” szczęśliwości. Jeśli chcą nawiązać
otwartą na grę intelektu. W miłości zagłębia się tak trwały kontakt z przedmiotem swego pragnienia,
jak w śmierci, nie medytując nad nimi: rozkoszuje się muszą zniknąć na dobre, toteż kochają śmierć, gdyż
nimi, jest się ich wspólnikiem, lecz się ich nie waży. pozwala im ona ten stan osiągnąć i nienawidzą jej,
Toteż każde doświadczenie, które nie zostało albowiem zwleka z nadejściem. Jeśli wierzyć Teresie
przetworzone w rozkosz, jest doświadczeniem z Avila, dusza dąży tylko do swego stwórcy, lecz
chybionym. Gdybyśmy musieli ograniczyć się do „jednocześnie widzi, że nie może go posiąść, jeśli nie
naszych wrażeń w stanie czystym, wydałyby się nam umrze, a ponieważ nie może zadać sobie śmierci,
nieznośne, gdyż zbyt różne od naszej istoty. Śmierć umiera z pragnienia śmierci do tego stopnia, że
nie byłaby wówczas dla ludzi ich wielkim, straconym rzeczywiście pogrąża się w niebezpieczeństwie utraty
doświadczeniem, potrafiliby przystosować ją do swej życia”. Istnieje bezustanna potrzeba uczynienia ze
natury lub przekształcić ją w rozkosz. Jednakże śmierci wypadku lub środka, sprowadzenia jej do
pozostaje w nich z dala od nich; pozostaje taka, jaką zgonu, zamiast traktowania jej jako obecności, ta
jest, odmienna od tego, kim oni są. bezustanna potrzeba wydziedziczania jej. Toteż,
To jeszcze jeden dowód na jej podwójną ponieważ religie uczyniły z niej wyłącznie pretekst
rzeczywistość, dwuznaczny charakter, paradoksalność lub straszak - instrument propagandy - niewierzącym
nierozerwalnie związaną z tym, w jaki sposób ją przypadło w udziale oddać jej sprawiedliwość i
odczuwamy - dowód na to, że jawi się nam zarazem przywrócić należne jej prawa.
jako sytuacja graniczna i jako to, co bezpośrednio Każda istota jest swoim odczuciem śmierci.
dane. Zmierzamy ku niej, a przecież już w niej Wynika stąd, że nie da się odrzucić doświadczeń
jesteśmy. Jednocześnie, gdy wcielamy ją w nasze chorych czy mistyków, traktując je jako fałszywe,
życie, nie możemy się powstrzymać przed chociaż nie należy zanadto ufać interpretacjom tych
umieszczeniem jej w przyszłości. Ze względu na ostatnich. Poruszamy się po obszarze, gdzie nie
nieuniknioną niekonsekwencję, interpretujemy ją jako obowiązuje żadne kryterium, gdzie roi się od
czas przyszły unicestwiający teraźniejszość, nasz czas pewników, gdzie wszystko jest pewne, gdyż nasze
teraźniejszy. O ile strach pomagał nam zdefiniować prawdy nakładają się tu na nasze wrażenia zmysłowe,
nasze problemy - na postawy. Zresztą, do jakiej się, lecz celebrować, dbając o reputację wobec
„prawdy” dążyć, gdy w każdej chwili uwikłani świadków, od których oczekiwało się ostatniego
jesteśmy w inne doświadczenie śmierci? Nawet nasze namaszczenia... Nawet libertyni gaśli stosownie do
„przeznaczenie” jest tylko przebiegiem, etapami tego konwenansów, tak bardzo ich szacunek dla opinii był
doświadczenia zasadniczego, a przecież zmiennego, ważniejszy od nieodwracalnego, tak bardzo
przełożeniem na czas widoczny owego sekretnego przestrzegali oni zasad epoki, w której umieranie
czasu, w którym wytwarza się różnorodność naszych oznaczało dla człowieka wyrzeczenie się samotności,
sposobów umierania. Aby wyjaśnić czyjś los, ostatnią paradę, w której spośród wszystkich narodów
biografowie powinni zerwać ze zwyczajową Francuzi byli największymi specjalistami od agonii.
procedurą, przestać się pochylać nad czasem
widocznym, nad skwapliwością, z jaką jakiś byt *
zaprzepaszcza swą własną esencję. Podobnie w
wypadku epoki: poznać jej instytucje i daty jest mniej A jednak wątpliwe, byśmy opierając się na
istotne niż odgadnąć intymne doświadczenie, które „historycznym” aspekcie doświadczenia śmierci lepiej
znaki stanowią. Bitwy, ideologie, heroizm, świętość, zgłębili jej pierwotny charakter, albowiem historia to
barbarzyństwo – wszystko to to wizerunki jedynie nieistotny modus bytu, najskuteczniejsza
wewnętrznego świata, i tylko on winien nas forma naszej niewierności wobec siebie samych,
zajmować. Każdy naród gaśnie na swój sposób, każdy rezygnacja z metafizyki, masa zdarzeń, jakie
wypracowuje kilka reguł umierania i narzuca je swym przeciwstawiamy jedynemu istotnemu zdarzeniu.
współplemieńcom: nawet najlepsi nie byliby w stanie Wszystko, co ma na celu oddziaływanie na człowieka
ich obejść czy uwolnić się od nich. Taki Pascal czy - w tym również religie - zbrukane jest grubiańskim
Baudelaire zakreślają kontury śmierci: pierwszy odczuciem śmierci. To właśnie w poszukiwaniu
sprowadza ją do naszego poszukiwania zbawienia, prawdziwego odczucia śmierci eremici chronili się w
drugi do strachu fizjologicznego. Wprawdzie owej negacji historii, jaką jest pustynia, słusznie
przygniata człowieka, lecz pozostaje dla nich porównywana przez nich do anioła, albowiem, jak
wewnątrz człowieczeństwa. W odróżnieniu od nich, utrzymywali, jedno i drugie nie zna grzechu, upadku
twórcy epoki elżbietańskiej i romantycy niemieccy w czas. Pustynia istotnie przywodzi na myśl trwanie
uczynili z niej zjawisko kosmiczne, orgiastyczne przekładające się na współistnienie: nieruchomy
stawanie się, ożywiającą nicość i wreszcie siłę, w wyciek, zauroczone przestrzenią stawanie się.
której należy się zanurzyć, z którą należałoby Samotnik wycofuje się na pustynię nie tyle po to, aby
utrzymywać bezpośredni kontakt. Dla Francuza liczy powiększyć swą samotność i wzbogacić się
się nie sama śmierć - lapsus materii czy zwykła nieobecnością, ile raczej po to, by narastał w nim ton
niestosowność - lecz nasza postawa wobec bliźnich, śmierci.
strategia pożegnań, kontenans, jaki narzuca nam Aby usłyszeć ów ton, musimy wytworzyć w
kalkulacja naszej próżności, krótko mówiąc - sobie pustynię... Jeśli nam się to uda, akordy
postawa; bynajmniej nie debata wewnętrzna, lecz z przeszywają nasze serce, żyły rozszerzają się, nasze
innymi: widowisko; jest rzeczą zasadniczą tajemnice wypływają na powierzchnię, a obrzydzenie
obserwować jego szczegóły i motywy. Cała sztuka i pragnienie, strach i zachwyt mieszają się w
Francuza polega na umiejętności publicznego mrocznym i świetlistym święcie. Wschodzi w nas
umierania. Saint-Simon nie opisuje agonii Ludwika jutrzenka śmierci. To trans kosmiczny, eksplozja sfer,
XIV, królewskiego brata czy regenta, lecz sceny ich tysięczne głosy! Jesteśmy śmiercią i wszystko jest
agonii. Cały naród, zakochany w ceremoniale i śmiercią. Pociąga nas za sobą, unosi, rzuca na ziemię
troszczący się o nadanie pewnego blasku ostatniemu lub miota nami poza przestrzeń. Jest od zawsze
westchnieniu, odziedziczył dworskie niezmienna, nie zużyły jej wieki. My, wspólnicy jej
przyzwyczajenia, upodobanie do pompy i przepychu, apoteozy, czujemy jej odwieczną świeżość i ów
w czym przydał mu się wielce katolicyzm, który niepodobny do żadnego innego czas, który w niej jest
utrzymuje, że to, w jaki sposób umieramy, jest istotne i który bezustannie nas tworzy i rozkłada. Tak bardzo
dla naszego zbawienia, że nasze grzechy możemy trzyma nas i unieśmiertelnia w agonii, że nigdy nie
odkupić „piękną śmiercią”. Wątpliwa idea, jak moglibyśmy sobie pozwolić na luksus umierania;
najbardziej jednak przystosowana do historycznego toteż, choć posiadamy wiedzę o przeznaczeniu i
instynktu tego narodu; w przeszłości bardziej jeszcze jesteśmy encyklopedią fatalizmów, przecież nic nie
niż obecnie wiązała się z ideą honoru i godności, ze wiemy, gdyż to ona wie wszystko w nas.
stylem właściwym „człowiekowi światowemu”.
Wówczas chodziło o to, by stawiając u swego boku
Boga, zachować twarz wobec obecnych, eleganckich
gapiów i światowych spowiedników - nie unicestwiać
* *
Przypominam sobie, jak pod koniec lat Wobec codzienności nie-bytu jakimż cudem jest byt!
młodzieńczych, pogrążony w otchłani posępności, ja, Jest czymś niesłychanym, tym, co nie może się
wasal jednej myśli, wstąpiłem na służbę wszystkich zdarzyć, stanem wyjątkowym. Nic nie ma nad nim
osłabiających mnie sił. Inne me myśli przestały mnie władzy, z wyjątkiem naszego pragnienia osiągnięcia
zupełnie interesować: zbyt dobrze wiedziałem, gdzie go, sforsowania jego bram, wzięcia go szturmem.
mnie wiodą, z czym współbrzmią. Odkąd zaczął mnie Istnienie jest nawykiem, którego nie tracę
drążyć tylko jeden problem, po co zawracać sobie nadziei przyswoić. Będę naśladował innych,
głowę problemami? Zaprzestawszy żyć w odniesieniu spryciarzy, którym się to udało, dezerterów z krainy
do jaźni, pozostawiałem śmierci całkowitą swobodę przytomnej świadomości; złupię ich tajemnice, a
podporządkowania mnie sobie, toteż nie należałem nawet ich nadzieje, szczęśliwy, że wraz z nimi
już do siebie. Zawierzyłem jej moje trwogi, moje imię wczepiam się w wiodące ku życiu nikczemności.
nawet, a ona, przesłoniwszy mój wzrok, sprawiała, iż Negacja mnie nuży, kusi - afirmacja. Wyczerpawszy
we wszystkim dostrzegałem oznaki jej suwerennego rezerwy przeczenia, a może i samą negację, dlaczego
władztwa. W każdym przechodniu dostrzegałem nie miałbym wyjść na ulicę, krzycząc wniebogłosy, że
nieboszczyka, w każdej woni - zgniliznę, w każdej znajduję się u progu prawdy, jedynej, która jest coś
radości - przedśmiertny grymas. Na każdym kroku warta? Ale jeszcze nie wiem, czym jest; znam jedynie
potykałem się o przyszłych wisielców, wpadałem na poprzedzającą ją radość – radość, szaleństwo i strach.
ich nieuchronne cienie: przyszłość innych nie miała To właśnie owa ignorancja - nie zaś lęk przed
żadnych tajemnic dla tej, co prześwietlała ich moimi śmiesznością - odbiera mi odwagę zaalarmowania
oczami. Czy byłem zaczarowany? Podobało mi się tak świata, obserwowania jego trwogi wobec widowiska
myśleć. Bo i na cóż jeszcze miałbym odtąd reagować? mojego szczęścia, mego definitywnego „Tak”, mego
Nicość była mą hostią: wszystko we mnie i poza mną „Tak” bez wyjścia...
przemieniało się w ducha. Niepoczytalny, błądząc po
antypodach świadomości, powierzyłem się wreszcie *
bezimienności żywiołów, upojeniu niepodzielnego,
całkowicie zdecydowany, by nie powracać już do Ponieważ nasza żywotność wynika z naszych
mego bytu, by nie stać się znowu przedstawicielem zasobów szaleństwa, dla przeciwstawienia się naszym
cywilizacji pośród chaosu. trwogom i wątpliwościom dysponujemy jedynie
Niezdolny do postrzegania w śmierci pewnikami i terapią szaleństwa. Pogrążywszy się w
pozytywnego wyrazu próżni, czynnika obłędzie, przekształćmy się w źródło, w prapoczątek,
rozbudzającego to, co stworzone, wezwania w punkt wyjścia, wszelkimi środkami pomnażajmy
rozbrzmiewającego we wszechobecności uśpień, nasze kosmogoniczne momenty. Tak naprawdę
znałem nicość na pamięć i akceptowałem swą wiedzę. jesteśmy tylko wówczas, gdy emanujemy czas, gdy
Raz jeszcze: jak mógłbym nie uznawać autosugestii, z wstają w nas słońca, a my wysyłamy rozświetlające
której wyłania się wszechświat? Protestuję wszelako chwile promienie... Uczestniczymy wówczas w owej
przeciwko mojej przytomnej świadomości. Za elokwencji rzeczy zaskoczonych, że zaczynają istnieć,
wszelką cenę potrzebuję rzeczywistości. Uczuć niecierpliwie oczekujących na to, by rozpościerać swe
doznaję tylko z tchórzostwa; a jednak pragnę być zdumienie w metaforach światła. Wszystko
tchórzem, narzucić sobie „duszę”, pozwolić się nabrzmiewa i rośnie, aby przyzwyczaić się do
pochłonąć pragnieniu bezpośredniości, szkodzić niezwykłości. Rodzą się cuda: wszystko ciąży ku
swoim oczywistościom, za wszelką cenę znaleźć nam, albowiem wszystko w nas ma swe źródło. Ale
sobie jakiś świat. Gdybym go nie znalazł, czy w nas samych? Z naszej woli? Czy umysł może
zadowoliłbym się odrobiną bytu, iluzją, że coś istnieje wytworzyć tyle światła i owego natychmiast
w moich oczach lub gdzie indziej. Będę przeradzającego się w wieczność czasu? I kto płodzi
konkwistadorem kontynentu kłamstw. Być w nas tę rozedrganą przestrzeń, te ryczące równiki?
oszukanym lub zginąć: nie ma innej alternatywy. Na
równi z tymi, którzy odkryli życie za pośrednictwem *
śmierci, dam się omamić pierwszemu z brzegu
oszustwu, rzucę się na wszystko, co może mi Mniemać, iż będziemy mogli uwolnić się od przesądu
przypominać utraconą rzeczywistość. agonii, naszej najstarszej oczywistości, oznaczałoby,
że nie doceniamy naszej zdolności do dywagowania.
W istocie, dostąpiwszy łaski kilku spazmów, na
powrót popadamy w panikę i w obrzydzenie, w
pokusę smutku czy zwłok, w ów niedobór bytu
wynikający z negatywnego odczucia śmierci. najwyższemu dobru ich epoki, spłynęło na nich
Niezależnie od tego, jak poważny jest nasz upadek, natchnienie, by okrucieństwo swe zwrócili przeciwko
może nam on przynieść jakiś pożytek, jeśli sobie samym. Jeśli nasze obyczaje mają złagodnieć,
przekształcimy go w dyscyplinę pozwalającą nam będziemy się musieli nauczyć, jak odwrócić swe
odzyskać przywileje obłędu. Eremici z pierwszych pazury przeciwko sobie, jak udoskonalić technikę
wieków raz jeszcze posłużą nam za przykład. Nauczą pustyni...
nas, jak powinniśmy podtrzymywać bezustanny
konflikt z sobą, aby podnieść nasz poziom *
psychiczny. Jeden z Ojców Kościoła słusznie nazwał
ich „atletami pustyni”. Byli to wojownicy trwający w Dlaczego - powie ktoś - wynosić pod niebiosa ów
niewyobrażalnym dla nas stanie napięcia, skierowanej trąd, owe odpychające wyjątki, którymi nas obdarzyła
przeciw sobie zaciekłości, walki. Byli wśród nich literatura ascetyczna? Czepia się to byle czego.
tacy, którzy odmawiali do siedmiuset modlitw na Pomimo odrazy, jaką żywię dla mnichów i ich
dzień; aby je zliczyć, po każdej z nich niektórzy przekonań, nie mogę nie podziwiać ich
odkładali kamyczek... To obłędna arytmetyka, każąca ekstrawagancji, ich stanowczości, ich surowości. Tyle
mi podziwiać w nich niezrównaną pychę. Ci energii musi skrywać jakąś tajemnicę - tę samą, co
obsesjonaci zmagający się z tym, co posiadali religie. Chociaż nie są one być może warte, by się
najcenniejszego - swymi pokusami, nie byli nimi zajmować, to jednak wszystko, co żyje, wszelkie
bynajmniej słabeuszami. Żyjąc w ścisłej od nich zarysy egzystencji, zawiera esencję religijną.
zależności, podsycali je, aby mieć przeciw czemu Powiedzmy bez ogródek: religijnym jest wszystko, co
walczyć. Ich opisy „pożądania” przepełnione są tak nie pozwala nam się stoczyć, każde kłamstwo
wielką gwałtownością tonu, iż drażnią nasze zmysły i chroniące nas przed naszymi pewnikami, od których
sprawiają, że odczuwamy dreszczyk, jakiego nie życia się odechciewa. Gdy przyznaję sobie prawo do
zdoła wywołać w nas żaden libertyn. Zgodni byli w wieczności, gdy wyobrażam sobie permanencję,
tym, by głosić na wspak chwałę „ciała”. Ponieważ której jestem częścią, tym samym depczę oczywistość
fascynowało ich tak bardzo, tym większą zasługę mego kruchego, nic nie znaczącego bytu, okłamuję
mieli, zwalczając jego powaby! Byli to tytani, innych i siebie. Gdybym uczynił inaczej, natychmiast
bardziej rozkiełznani i bardziej perwersyjni niż przestałbym istnieć. Trwamy tak długo, jak długo
mitologiczni, ci ostatni bowiem, aby zgromadzić tak trwają nasze fikcje. Gdy poznajemy ich fałsz, znika
znaczne zasoby energii, nie mogli w swej prostocie nasz kapitał kłamstw, nasze religijne podłoże.
ducha pojąć dobrodziejstw płynących z obrzydzenia Istnienie równoważne jest aktowi wiary, protestowi
do siebie samych. przeciwko prawdzie, modlitwie bez końca... Gdy
tylko niedowiarek i dewot postanawiają żyć, w istocie
* upodabniają się do siebie, gdyż powzięli jedyną
decyzję, która odciska piętno na każdym bycie. Idee,
Zważywszy na to, iż nasze naturalne, nie doktryny, to zwykłe fasady, kaprysy i przypadki. Jeśli
sprowokowane cierpienia są nad wyraz niekompletne, postanowiliście, że nie popełnicie samobójstwa,
zmuszeni jesteśmy je powiększyć, zintensyfikować, między wami a innymi nie istnieje żadna różnica,
stworzyć sobie inne, sztuczne. Ciało pozostawione stanowicie część ogółu żyjących i jako tacy wszyscy
samemu sobie zamyka nas w ograniczonym jesteście głęboko wierzący. Gdy raczycie oddychać,
horyzoncie. Jeśli poddamy je niewielkiej choćby zbliżacie się do świętości, zasługujecie na
torturze, wyostrza naszą zdolność percepcji i kanonizację...
rozszerza naszą perspektywę: umysł jest wynikiem Jeśli, co więcej, niezadowoleni z siebie,
zadawanych przez siebie lub doznawanych katuszy. zażyczycie sobie zmienić swą naturę, wówczas
Anachoreci umieli zaradzić niewystarczalności swych wyznajecie podwójny akt wiary: pragniecie zaznać
cierpień... Podbiwszy świat, musieli wypowiedzieć dwóch żywotów w jednym. Do tego właśnie dążyli
wojnę sobie samym. Jaka ulga dla ich bliźnich! Czyż nasi asceci, gdy - czyniąc ze śmierci sposób na
nasza krwiożerczość nie wynika stąd, iż nasze nieumieranie - z lubością oddawali się czuwaniu,
instynkty zbyt wiele uwagi poświęcają innym krzykom, całej tej nocnej atletyce. Być może pewnego
ludziom? Gdybyśmy bardziej pochylali się nas sobą, dnia, gdy zmaltretujemy nasz rozum podobnie jak oni,
gdybyśmy się stali ośrodkiem, przedmiotem naszych dojdziemy do tego, by naśladować ich brak umiaru, a
morderczych zakusów, zmalałaby suma nietolerancji. nawet go prześcignąć. „Przewodnikiem mym jest
Nigdy nie będzie można oszacować liczby ktokolwiek bardziej ode mnie szalony” – powiada
okrucieństw, jakich oszczędził ludzkości pierwotny nasze pragnienie. Zbawiają nas jedynie nasze skazy,
monachizm. Iluż to ekscesów dopuściliby się ci deformacje naszej przenikliwości: gdyby była
wszyscy eremici, gdyby pozostali w świecie! Ale, ku doskonale przezroczysta, pozbawiłaby nas
mieszkającego w nas szaleństwa, któremu
zawdzięczamy to, co najlepsze w naszych złudzeniach
i konfliktach.
Ponieważ wszelka forma życia jest zdradą i
wynaturzeniem Życia, prawdziwy żyjący bierze na
siebie maksimum niezborności, zapamiętuje się w
przyjemności i bólu, wiąże się z odcieniami jednego i
drugiego, odrzuca wszelkie wyraźne wrażenie
zmysłowe i wszelką jednorodność. Wewnętrzna
jałowość wynika z władzy, jaką sprawuje nad nami
określone, z naszej odmowy przystania na
nieokreślone, na nasz wrodzony chaos, który -
odnawiając nasz obłęd - chroni nas przed
daremnością. To właśnie przeciwko temu
dobroczynnemu czynnikowi, przeciwko temu
chaosowi występują wszystkie szkoły, wszystkie
filozofie. Jeśli nie otoczymy go troską,
zmarnotrawimy nasze ostatnie rezerwy: te, które
podtrzymują w nas i pobudzają śmierć, nie
pozwalając się jej zestarzeć...
* *
Naród, który chyli się ku upadkowi, pomniejsza się Będąc krajem słów, Francja zdefiniowała swą
pod każdym względem. „Wszelka degradacja w skali tożsamość poprzez skrupuły, z jakimi się do nich
indywidualnej czy narodowej jest natychmiast odnosiła. Pozostały jeszcze ślady tych skrupułów. W
odczuwalna w proporcjonalnej degradacji języka” — 1950 roku pewne pismo, sporządzając bilans
zauważa Joseph de Maistre. Nasz regres wywiera półwiecza, przytaczało najważniejsze wydarzenie
wpływ na nasze pismo; jeśli chodzi o naród, jego każdego roku: zakończenie sprawy Dreyfusa, wizyta
coraz mniej pewny instynkt wywołuje odpowiednio Kajzera w Tangerze, itd. W rubryce poświęconej
coraz większą niepewność we wszystkich rokowi 1911, widnieje po prostu zapis: „Faguet
dziedzinach. Od ponad wieku Francja porzuciła swój dopuszcza »mimo że«”. Czy gdziekolwiek indziej
ideał doskonałości. Tak samo było z Rzymem: upadek przykładano tak ogromną wagę do Słowa, do jego
jego potęgi przebiegał równolegle do osłabienia życia codziennego, do szczegółów jego istnienia?
łaciny, która uległa, zaprzęgając się na służbę Francja kochała je aż do perwersji i kosztem rzeczy.
sprzecznym z jej geniuszem doktrynom i chimerom, Sceptyczna co do naszych możliwości poznania, nie
stała się narzędziem soborów. Język Tacyta, przejawia podobnego pyrronizmu w stosunku do
zniekształcony, strywializowany, zmuszony do możliwości sformułowania naszych wątpliwości, do
znoszenia bredni o Trójcy Świętej! Słowa spotyka ten tego stopnia, że utożsamia nasze prawdy ze sposobem
sam los, co imperia. wyrażania naszej nieufności wobec nich. W każdej
W epoce salonów francuski stał się oschły i wykwintnej cywilizacji pojawia się radykalny rozziew
przejrzysty, co pozwoliło mu stać się językiem pomiędzy rzeczywistością i słowem.
powszechnym. Gdy zaczął się komplikować i Mówienie o dekadencji w absolucie nic nie znaczy; w
próbował się wyzwolić, ucierpiała na tym jego odniesieniu do literatury czy języka dekadencja
solidność. Wyzwolił się w końcu kosztem dotyka tego jedynie, kto czuje się z nimi dwoma
powszechności i, podobnie jak Francja, ewoluował ku związany. Czy francuski się psuje? To powód do
antypodom swej przeszłości i swego geniuszu. niepokoju dla tego tylko, kto widzi w nim instrument
Podwójny, nieunikniony rozpad. Za czasów Woltera jedyny i niezastąpiony. Mało go obchodzi, że w
każdy usiłował pisać tak, jak wszyscy, tyle że przyszłości znajdzie się inne, poręczniejsze i mniej
wszyscy pisali doskonale. Dzisiaj pisarz chce mieć wymagające narzędzie. Kiedy kocha się jakiś język,
własny styl, zindywidualizować się poprzez ekspresję. dyshonorem jest go przeżyć.
Udaje mu się to tylko wtedy, gdy rozbija język, gwałci
jego reguły, podkopuje strukturę, wspaniałą *
monotonię języka. Niedorzecznością byłoby pragnąć
się uwolnić od tego procesu; przyczyniamy się do Od dwóch wieków wszelka oryginalność przejawiała
niego wbrew sobie samym i tak być musi pod groźbą się w opozycji do klasycyzmu. Nie było nowej formy
literackiej kary śmierci. Od chwili, gdy francuski czy formuły, która by nie pojawiła się w reakcji na to
chyli się ku upadkowi, ogłośmy solidarność z jego zjawisko. Jak mi się zdaje, fundamentalną tendencją
przeznaczeniem, wykorzystajmy jego głębię i współczesnego umysłu jest rozproszkowywanie
zawziętość, z jaką przezwycięża wstyd przekraczania wcześniejszych osiągnięć. Niezależnie od tego, w
swych ograniczeń. Nie ma nic bardziej płonego, jak jakiej dziedzinie sztuki, wszelki styl afirmuje się w
wyrzekać na swą piękną jesień, na ostatnie promienie opozycji do stylu. Samoświadomość zdobywamy w
słońca. Spróbujmy się raczej radować, że żyjemy w ten sposób, że podminowujemy ideę rozumu, ładu,
epoce, w której słowa, zastosowane w dowolnym harmonii. Romantyzm — by raz jeszcze do tego
znaczeniu, wyzwalają się z wszelkich rygorów, gdzie powrócić — był tylko jednym z najpłodniejszych
znaczenie nie stanowi już wymogu ani obsesji. wysiłków zmierzających do rozkładu spuścizny.
Niewątpliwie jesteśmy świadkami wspaniałego Ponieważ świat klasyczny skazany jest na zagładę,
rozkładu języka. Jaka przyszłość do czeka? Być może musimy nim wstrząsnąć, wprowadzić do niego
zazna kilka prób powrotu do delikatności lub — co sugestię niedokończenia. „Doskonałość” już nas nie
bardziej prawdopodobne — skończy jako narzędzie porusza: rytm naszego życia sprawia, że stajemy się
współczesnych soborów, gorszych jeszcze od na nią niewrażliwi. Aby stworzyć dzieło „doskonałe”,
trzeba umieć czekać, żyć wewnątrz tego dzieła, aż zdruzgotany jest nie tylko nasz styl, lecz nawet nasz
zastąpi ono wszechświat. Nie jest ono bynajmniej czas. Nie mogliśmy go zgruchotać, nie łamiąc
wytworem napięcia, lecz owocem bierności, jednocześnie naszej myśli: w bezustannym sporze z
rezultatem gromadzonej od dawna energii. Ale my samymi sobą, gotowe do obalania się nawzajem, do
roztrwaniamy się, jesteśmy ludźmi bez rezerw; przy rozpryśnięcia się, nasze idee kruszą się — podobnie
tym niezdolni do bezpłodności, nawykli do jak nasz czas.
automatyzmu tworzenia, dojrzali do napisania
bylejakiego dzieła, do wszelkich połowicznych *
sukcesów.
Jeśli istnieje jakaś zależność między fizjologicznym
* rytmem i manierą pisarza, tym bardziej musi ona
istnieć między jego światem temporalnym i jego
„Rozum” nie umiera jedynie w filozofii, lecz również stylem. Jak pisarz klasyczny, obywatel linearnego,
w sztuce. Wydaje się, że bohaterowie Racine’a zbyt ograniczonego czasu, którego granic nie przekraczał,
doskonałe należą do prawie niewyobrażalnego świata. mógł praktykować styl szorstki, urywany? Oszczędzał
Nawet Fedra robi wrażenie, jakby miała powiedzieć: słowa, żył w nich na stałe, one stanowiły zaś dlań
„Spójrzcie na moje piękne cierpienie. Założę się, że odbicie wiecznej teraźniejszości, ów czas
nie cierpicie tak bardzo, jak ja!”. I w rzeczy samej — doskonałości, który był jego własnym. Natomiast
my już tak nie cierpimy; ponieważ nasza logika uległa pisarz współczesny, nie zadomowiony już w czasie,
zmianie, nauczyliśmy się obchodzić bez oczywistości. przyjąć musiał styl konwulsyjny, epileptyczny.
Stąd nasza namiętność do tego, co mgliste, stąd cała Możemy żałować, że tak się stało, i z goryczą
niejasność naszego postępowania i naszego szacować spustoszenia powstałe po zdeptaniu
sceptycyzmu: nasze wątpliwości nie definiują się już dawnych bożyszcz. W każdym razie nie możemy
w odniesieniu do naszych pewników, lecz w stosunku jeszcze osiągnąć „idealnego” pisma. Nasza nieufność
innych, bardziej konsystentnych, wątpliwości, które wobec „zdania” obejmuje całe połacie literatury: tę jej
należy uczynić bardziej giętkimi, wrażliwszymi, jak część, która odwoływała się do „wdzięku” i stosowała
gdyby nasz dyskurs, nie dbając o ustalenie prawdy, zabiegi uwodzicielskie. Ci pisarze, którzy jeszcze
stawiał sobie za cel stworzenie hierarchii fikcji, skali teraz uciekają się do nich, zbijają nas z tropu, jak
błędów. Nienawidzimy granic „prawdy” i gdyby pragnęli utrwalić przestarzały świat.
wszystkiego, co symbolizuje jako hamulec dla Wszelako idolatria stylu wychodzi od wiary, że
naszych kaprysów czy dla naszej pogoni za nowością. rzeczywistość jest jeszcze mniej znacząca niż jej
A przecież klasyk, prowadząc swe zabiegi pogłębiania werbalna reprezentacja, że akcent idei wart jest więcej
w jednym tylko kierunku, wystrzegał się nowości czy niż sama idea, a umiejętnie przedstawiony pretekst ma
oryginalności dla niej samej. większą wartość niż przeświadczenie, uczona formuła
My za wszelką cenę pragniemy przestrzeni, choćby — niż nieprzemyślane wtargnięcie. Jest wyrazem
nawet umysł miał złożyć na jej ołtarzu swe prawa, pasji sofisty, sofisty literackiego. Za proporcjonalnym
swe dawne wymagania. Tak naprawdę nie wierzymy zdaniem, zadowolonym ze swego zrównoważenia lub
już w tych kilka oczywistości, które mimo wszystko nabrzmiałego swą dźwięcznością, zbyt często kryje
musimy zachować: to zwykłe punkty odniesienia. się niepokój umysłu niezdolnego wznieść się poprzez
Nasze teorie, podobnie jak nasze postawy, ożywia wrażenie ku pierwotnemu światu. Co w tym
sarkazm. I to właśnie ów sarkazm, tkwiący u korzeni dziwnego, że styl jest zarazem maską i wyznaniem?
naszej witalności, wyjaśnia dlaczego poruszamy się
do przodu oddzieleni od naszych kroków. Wszelki
klasycyzm odnajduje swe prawa w samym sobie i na
tym poprzestaje: żyje w teraźniejszości bez historii;
my natomiast bytujemy w historii, która nie pozwala Przełożył Krzysztof Jarosz
nam posiadać żadnej teraźniejszości. Tak więc