Brodziak Andrzej - Alchemia Marzeń
Brodziak Andrzej - Alchemia Marzeń
Brodziak Andrzej - Alchemia Marzeń
Andrzej Brodziak
Spis treści
* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISANO TĘ KSIĄŻKĘ
I. CZŁOWIEK, KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ...
... pierwsza pomoc psychologiczna
... przeczytaj na "wszelki wypadek"
Próba zdefiniowania fenomenu miłości
Zastrzeżenia do definicji.
A teraz ! Czy Twój były partner wykazywał cechy wyliczone w opisie
fenomenu.
Niekompletne formy miłości
Mieszanina miłości i nienawiści
Formy miłości wg Stenberga
Rozwój femomenu
Czy jest szansa na odzyskanie partnera?
Demontaż głodu
Szczerość rozmów
(1) Opowiadanie: "O liściu"
Nowa znajomość
II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO
DLA SIEBIE PARTNERA CZYTAJ TEN SAM TEKST
... wyjaśnienia jak czytać tekst "na wspak".
III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI
... teoria wydarta z brzucha historii po to aby umożliwić odgadnięcie
kto jest kim
IV. W CO GRAJĄ LUDZIE
... czyli o tym co robią ludzie, jeśli niezdolni są do przeżywania
intymności i seksu
... lub o tym jak Eric Berne zdołał uzupełnić Zygmunta Freud'a w
wyjaśnianiu przyczyn "upodobania do nieszczęścia"
Przykład gry życiowej: "ALKOHOLIK"
Przykład gry małżeńskiej: "OZIĘBŁA KOBIETA"
Przykład gry seksualnej: "GWAŁT"
A więc jakie są Twoje ulubione gry ?
V. PIĘĆ KRĘGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH
... czyli przewodnik do 15-tu najważniejszych powieści, które mogą
zastąpić Ci czytanie nudnych wywodów zawartych w rozdziale I-IV.
** PEŁNA LISTA WSPOMNIANYCH W TEKŚCIE POZYCJI LITERATUROWYCH, WG
KOLEJNOŚCI ICH WYMIENIANIA
* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISNO TĘ KSIĄŻKĘ
Książka ta nie jest powieścią. Jest to narzędzie, którym możesz się
posłużyć w kilku okolicznościach, kiedy czujesz, że "coś jest nie
tak". Nie jest to poradnik napisany przez psychologa. Chcę przekazać Ci
tutaj wiedzę nabytą przez ludzi stosunkowo niedawno, wiedzę pochodzącą
raczej z literatury pięknej, prac z zakresu neurofizjologii oraz
rozmów z moimi pacjentami, dotyczących fenomenów miłości, nienawiści,
celu ludzkiej egzystencji, możności osiągania szczęścia i upodobania
do nieszczęścia (* 1- 84).
Jeśli tekst ten "dodaje sił", to nie przez podawanie gotowych recept,
ale przez próbę uchwycenia istoty takiego s t a n u d u c h a, kiedy
to ludzie czują się s z c z ę ś l i w i i odwrotnie takiego stanu
ducha, kiedy wpadają w r o z p a c z. Pisząc ten tekst nie miałem
żadnych intencji, nie jestem psychologiem, nie jestem filozofem, nie
jest moralistą, jestem tylko lekarzem, więc mogę być neutralny wobec
uznanych, obowiązujących lub modnych szkół i kierunków tych dziedzin.
Jak Państwo wiecie lekarz wysłuchując pacjenta powinien wstrzymać się
od ocen moralnych tego co pacjent zrobił, tego jak się zachowywał, a
nawet jeśli robił rzeczy fatalne powinien on stanąć po jego stronie, w
opozycji wobec moralizatorów, rozmaitych systemów karania i powinien
bronić jego racji prawnych.
Tekst ten będzie więc s z o k o w a ł wielu czytelników. Proszę
zwrócić jednak uwagę, że poszczególne rozdziały są kierowane do ludzi,
którzy znaleźli się w dramatycznych okolicznościach. Rozdział I,
wypowiedziany ustami dwudziesto-kilkuletniej dziewczyny kierujemy do
osób, które przez zawód miłosny są doprowadzone do takiej rozpaczy, że
są o krok od targnięcia się na swoje życie.
Rozdział II proponuje, aby treść poprzedniego rozdziału "przeczytać na
wszelki wypadek", "na zapas" i co ważniejsze, nawet w warunkach
"spokoju", posłużyć się jego przesłaniem jako teorią, która może
ułatwić rozpoznanie: "mężczyzny, który jest dla Ciebie" lub "kobiety,
którą szukałeś całe życie".
Gdzieś indziej twierdzę, że nie sposób jest czuć się dobrze jeśli jest
się głęboko przekonanym, że "ludzka egzystencja jest bez sensu". Mimo,
iż mało kto o tym mówi i mało kto formułuje to pytanie na głos, lub
"otwartym tekstem", lecz wiem, że wielu ludzi bezustannie pyta samego
siebie lub próbuje znaleźć gdzieś odpowiedź na pytanie: "jaka jest
moja funkcja ?" lub innymi słowy "po co ja żyję na tym świecie?".
Próbę sformułowania odpowiedzi stanowi moja poprzednia publikacja pt.
"Funkcja Ewy" (*1), która odwołuje się często do jeszcze wcześniejszej
książki pt. "Jesteś nieśmiertelny ... (* 17).
Powody odbierania przez wiele miesięcy, przez całe lata lub nawet
przez większość życia wrażenia, że "coś jest nie tak!" do niedawna nie
mogło być prosto i jasno wytłumaczone osobom w sta- nie frustracji,
długotrwałej "handry", a nawet przewlekłej depresji. Sam czułem się
przez lata bezradny w próbach zrozumienia tego co się wokół mnie
dzieje. Nic dziwnego. Nasza cywilizacja, nasza kultura pojęła to
stosunkowo niedawno. Przez ostatnie ćwierć wieku napisano na ten temat
już wiele. Postanowiłem wytłumaczyć to Państwu przez odwołanie się do
dwóch książek fachowych: [ "W co grają ludzie" (* 4) - Rozdział IV,
"Enneagram" (* 37) - Rozdział III ] oraz polecenie 15-tu specjalnie
dobranych powieści.
Wielu czytelników zadaje sobie zapewne w tej chwili pytanie: Ale jaka
to "wiedza zdobyta przez ludzi stosunkowo niedawno" leży u podstaw tej
książki ?
Odpowiedzią jest oczywiście całość tego tekstu. Ale, jeśli na wstępie
miałbym powiedzieć to bardzo krótko, przy pomocy kilku haseł, to
spróbowałbym wypowiedzieć to w sposób następujący :
[ Ludzie dopiero niedawno odkryli, że obowiązkowe smutne wypełnianie
obowiązków, ciężka, mozolna praca, życie według planu wytyczonego i
sięgającego niejako "do końca życia" jest p o s t a w ą niekorzystną.
Praca może być
fascynująca, a świat może być postrzegany jako wspaniały. Wielu ludzi
pojęło już, że każdy z nas jest potrzebny, że każdy z nas ma jakąś
funkcję, która jest ważna, że człowiek "składa się głównie z m a r z e
ń", że marzenia to nie program ideologiczny i można je w ciągu
następnej nocy zmodyfikować, że snucie planów, marzeń, ciekawość świata
i jutra dostępna jest tylko dla osób, które potrafią kochać, że jest j
u ż z r o z u m i a ł e c o t o z n a c z y k o c h a ć i b y ć k o c
h a n y m, że zamiast mówić samemu, ciekawiej jest poświęcić większość
czasu na słuchanie innych i zadawanie im pytań, dociekanie "co w nich
siedzi", że z pogodą ducha, spokojem należy patrzeć na "nagłe zmiany",
"katastrofy", "pojawiające się nagle nowe idee", że co najwyżej pomoże
to w m y ś l e n i u w ł a s n y m, modyfikacji planów lub w
sformułowaniu nowych m a r z e ń, że ważne jest, aby przyjąć do
wiadomości, że każdy ma swoją słabość i nie ma ludzi idealnych, a
nawet, że niedobrze gdyby tacy byli, gdyż chcieliby wtedy odebrać nam
prawo do naszych własnych zapatrywań, że pomocne jest uświadomienie
sobie swoich inklinacji (czyli tak jak to wcześniej ujmowano swoich
wad) po to, aby "nie przesadzać", że niezmiernie ważne jest, aby n i e
m y ś l e ć o s o b i e ź l e, odwrotnie, że niezmiernie ważne jest,
aby uświadomić sobie, że niektóre z swoich własnych cech są
szczególne, oryginalne, niepowtarzalne i wartościowe dla innych.
Najważniejszą jednak sprawą, która zaczyna świtać w umysłach ludzi
teraz, czyli pod koniec XX-wieku i która zapewne stanie się banałem w
połowie XXI wieku jest nagłe odkrycie, że "k i e r u j e n a m i p r z
y s z ł o ś ć". Zdanie to, iż kieruje nami rodzaj opaczności, która nie
jest wszechmogąca, lecz jest jedynie łańcuchem coraz to bardziej
rozwiniętych cywilizacji (inteligentnych kultur) leżących w odległej p
r z y s z ł o ś c i jest, jak sądzę tak kontrowersyjne, że nie jestem
w stanie uzasadnić je sam. Postanowiłem więc podbudować tę tezę przez
przytoczenie krótkich cytatów zaczerpniętych z kilku książek. Proszę
czytaj je uważnie i proszę nie obrażaj się wyłącznie na mnie, ale i
także na autorów powieści i rozpraw cytowanych w tekście tej książki !
]
No więc zacznijmy studiowanie pierwszej partii cytatów, które
umieściłem na wstępie. W następnych rozdziałach jest ich także wiele.
Jeśli coś wyda Ci się niejasne sięgnij do tekstów źródłowych. Nawiasem
mówiąc, zwiedzanie pustawych zazwyczaj czytelni, bibliotek
uniwersyteckich, dostępnych przecież dla wszystkich jest wspaniałym
zajęciem. Poznasz tam wiele ciekawych osób. Ale do rzeczy, przeczytaj
i pomyśl !
"Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami przyszłość. Tajemnica
towarzyszy wszelkiej refleksji nad sensem życia i nad sensem istnienia
w ogóle".
Grzegorz Białkowski(* 53)
"Sobota chyliła się ku wieczorowi, przechadzał się sam po Zurychu i
wdychał zapach wolności. Za rogiem każdej ulicy kryła się przygoda.
Przyszłość znów stała się tajemnicą .... odczuwał słodką lekkość
istnienia, które zbliżało się do niego z głębi przyszłości..."
Milian Kundera (* 71)
"Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli miłość ma być
miłością niezapomnianą, od pierwszej chwili muszą się ku niej zlatywać
przypadki jak ptaki na ramiona św. Franciszka z Asyżu."
Milian Kundera (* 71)
"Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w przyszłość.
Wyobrażają sobie na drodze czasu linię, poza którą ich dzisiejsze
zmartwienie przestaje istnieć."
Milian Kundera (* 71)
".... układy biologiczne w jakiś sposób są zdolne wykorzystywać
odwrotny kierunek biegu czasu tak, iż przyszłość oddziałuje
(promieniuje) na ich przeszłość ..."
Fred Hoyle (* 52)
"W skali kosmicznej, efekt wtłaczania informacji z przyszłości (w
przeszłość) ma także daleko idące konsekwencje (filozoficzne)..."
Fred Hoyle (* 52)
"... P i e r w o t n a p r z y c z y n a to nie coś co istniało
wcześniej i z czego powstajemy, lecz coś co jest źródłem informacji,
rodzajem 'wyższej inteligencji' - jeśli wolicie, która jest
umiejscowiona w odległej przyszłości."
Fred Hoyle (* 52)
"... Biorąc to pod uwagę można przesłania religijne odczytać w ten
sposób : 'Pochodzisz z czegoś co tkwi gdzieś tam w przestrzeni. Szukaj
tego a znajdziesz znacznie więcej niż się spodziewasz'".
Fred Hoyle (* 52)
"Wpływanie na przeszłość jest czymś zasadniczym dla Tworu tkwiącego w
przyszłości, gdyż uzasadnia to i umożliwia wręcz jego istnienie".
Fred Hoyle (* 52)
Ostatnie, ważne zdanie Fred Hoyle uzasadnia jednym krótkim,
uderzającym zdaniem :
"Wszystko co istnieje, istnieje dzięki uprzejmości wszystkiego innego
(Everything exists at the courtesy of everything elese)" (* 52).
Najbardziej szokujące jest jednak przekonanie astrofizyka (który
uzasadnia je szeroko w podrozdziale swojej książki zatytułowanej: "The
self-contained cosmos"), że "przeszłość dokonuje interwencji w
przyszłość głównie przez subtelne, jednostkowe ("kwantowe") wpływy na
jednostki tzn. poszczególne osoby. Interwencje te zachodzą głównie
przez tworzenie pewnej pary partnerskiej. ("... although the future
can interfere with the past through the subtle effects on individual
quantum events. ... future intervene that two people form a
couple..."), (* 52).
"... cras amet qui numquam amavit quique amavit cras amet..."
"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy, ten kto kochał, jutro
pokocha."
John Fowles (* 67)
"Silny egazm chroni przed chorobą, ale w końcu człowiek musi zacząć
kochać, by nie zachorować i musi zachorować, jeśli na skutek swej
postawy negacji nie potrafi kochać."
Zygmund Freud
Większo?ć cytatów dotyczyło wpływu p r z y s z ł o ? c i na nasze
życie, które toczy się t e r a z. Dwa przedostatnie cytaty przechodzą
niejako do szczegółów. Wynika z nich, że "CO?", co tkwi w przyszło?ci
dokonuje interwencji w naszą tera?niejszo?ć, głównie poprzez: (ujmując
to banalnymi słowy) "inicjowanie znajomo?ci" lub bardziej dosadnie
"kojarzenie par". Dlaczego to takie ważne ! Otóż, dlatego że dopiero
"kontakt fizyczny" i "fenomen miło?ci" tworzy warunki do przekazania
innej osobie swojego poglądu, lub więcej, przekonania go. Nie
wierzysz, to wypróbuj sposób znany ludziom z rejonu Pacyfiku. Polega
on na tym, że w trakcie rozmowy dotykasz "niby przypadkowo" Twoją
ręką, Twoim palcem "ciała" rozmówcy. Jak kto? powiedział, rozmówca
"natychmiast łagodnieje". Co więcej, zaczyna "słuchać co do niego się
mówi", a nawet jest skłonny "dać się przekonać". W innych warunkach
argumenty docierają wolno lub wcale. Tak, ale to "CO?", co tkwi w
przyszło?ci nie jest wszechmogące. Połowa spraw zależy od Ciebie. Je?
li się z a m k n i e s z i przyjmiesz ową p o s t a w ę n e g a c j i,
o której mówi Z.Freud (ostatni cytat), to nie poznasz nikogo
ciekawego, nikogo kto "pasuje do Ciebie". Rezultat będzie zerowy.
Gorzej Z.Freud twierdzi, że grozić Ci będzie wtedy choroba. W
niedawnej rozmowie, jaką prowadziłem ze swoim kolegą, lekarzem
wiede<167>skim, usłyszałem równie bezkompromisowe sformułowania. Prof.
G.Langer, psychiatra, który może pod?wiadomie czerpie wiele fluidów od
Z.Freud'a, który praktykował w tym samym mie?cie przed 80 laty,
powiedział mi: "Słuchaj, je?li do Twojego gabinetu wchodzi chory,
który nie złamał nogi w niezawinionym przez siebie wypadku, lecz
zgłasza objawy jakiej? częstej choroby internistycznej lub psychicznej
to można powiedzieć z góry, jeszcze przed zbieraniem wywiadu, że z p a
r t n e r e m układało mu się ?le, i odwrotnie, je?li wiadomo, że
pewna osoba k o c h a k o g o ? i jest k o c h a n a to na nic
poważnego zachorować nie może.". Własne obserwacje lekarskie
doprowadziły mnie do tego samego wniosku już dawno (* 1, 11-16, 40).
Je?li więc jest tak, to u c z u c i e j e s t l e k a r s t w e m ! !
Zadaniem lekarskim jest więc również umieć komu? powiedzieć na czym ono
polega, a nawet, być może więcej, umieć poradzić "co zrobić, aby się
zakochać", no i niestety także dalej co zrobić je?li "kto? kogo?
kochał i został przez tę osobę porzucony". Każdy oddział
internistyczny przyjmuje przecież miesięcznie, ?rednio, kilka osób,
które dokonały prób samobójczych, osób przeżywających zawód miłosny,
bąd? odczuwających potrzebę demonstracji wobec partnera swojego NIE !!!
No tak, ale p o c o c z e k a ć n a n i e s z c z ę ? c i e, przecież
teorię, o której mówimy można by poznać zawczasu. Znajomo?ć teorii nie
gwarantuje dobrych rezultatów w praktyce, ale znajomo?ć teorii, jak mi
się wydaje, nie powinna przeszkadzać. Formułuję to ostrożnie, gdyż
wiem, że wiele osób nie lubi rozważań teoretycznych, chce żyć, być
szczę?liwa i wiedzieć, że postępuje słusznie. No wła?nie, chce jednak
także widzieć sens w tym co robi. Proponuję więc tutaj metodę
przewrotną. Nie lubisz teorii to czytaj ją na wspak. Sądzisz, że nie
masz problemów uczuciowych, lecz czujesz się niezbyt zdrowa lub nie w
pełni szczę?liwa to przeczytaj argumentacje studentki Państwowej
Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, o tym czym jest miło?ć. To, że
mówi ona do osób w szczególnej sytuacji, gdyż do takich, które
kochały, lecz zostały nagle porzucone, nie jest takie ważne. A raczej
jest ważne tylko przez to, że ekstremalne sytuacje sprzyjają dosadnym,
celnym okre?leniom sytuacji, do której prowadził długotrwały proces.
Skoro się ?le czujesz to jest problematyczne, czy aby nie znajdujesz
się w którym? punkcie opisanego tam procesu. Je?li nie czujesz się
czytelniku w pełni szczę?liwy, to nawet je?li nie chodzi o jako?ć
Twojego uczucia, to na pewno chodzi o jako?ć Twojego s t a n u d u c h
a. Od stanu ducha w dużej mierze zależy wła?nie zdrowie. O związkach
stanu ducha, ilo?ci odczuwanego stresu piszę szerzej w innej mojej
publikacji (* 54). W niniejszej książce koncentruję się natomiast na
próbie przedstawienia trudnych teorii, które dotyczą fenomenu miło?ci,
wygasania uczucia i sposobów na życie, jakie są dyktowane przez pod?
wiadome inklinacje, sposobów, które są coraz bardziej sztuczne i
dokuczliwe, gdy zanika zdolno?ć do intymno?ci. Książka jest więc próbą
udzielenia pomocy w trzecim etapie procesu uodpornienia się na lęki,
stres, niepokoje egzystencjalne, zło?ć, urazę i przygnębienie.
Podwaliny (I) miał stworzyć popularny wykład optymistycznej teorii
filozoficznej, przedstawiony w książce "Jeste? nie?miertelny - je?li
nie wierzysz, posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o
wnioskach płynących z Zasady Antropicznej". Próbę przeniesienia
wspomnianej teorii na poziom pojedynczej, konkretnej osoby (II), a
więc niejako pomoc w ustaleniu sensu i celu własnego życia, ma
stanowić druga moja publikacja pt. "FUNKCJA EWY" (* 1). Książka
niniejsza (III) jest natomiast nie tylko próbą uodpornienia Cię na
frustracje wynikające z konfliktów z partnerem, ale i również próbą
przedstawienia teorii o związkach fenomenu miło?ci z energią
psychiczną i energią życiową i teoriami o możno?ci kształtowania i
wykorzystywania uczuć. Krótko o FENOMENIE MIŁO?CI JAKO LEKARSTWIE.
Cykl jest kontynuowany (IV) w mojej następnej książce pt. "STAN DUCHA
A ZDROWIE - czyli o stresie inaczej", która podaje wiele rad bardzo
praktycznych (* 54).
Andrzej Brodziak
I. CZŁOWIEK KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ...
* PIERWSZA POMOC PSYCHOLOGICZNA *
Pierwotną wersję scenariusza kasety audio opracował, na podstawie
podanej niżej literatury prof. dr hab. med. Andrzej Brodziak,
kierownik V Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii
Medycznej. Ostateczna forma tekstu powstała przez dyskusje w kole
naukowym Kliniki.
* * *
Uwaga !! Istnieje odpowiednik tekstu nagrany na taśmie magnetofonowej
przez studentkę Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.
*
Skoro włączyłeś tę taśmę to zapewne problem Cię dotyczy. Albo
rzeczywiście ktoś, kogo kochasz powiedział Ci NIE, nie będę się z Tobą
więcej spotykał, znajomość nasza jest skończona albo sytuacja taka
interesuje Cię, fascynuje Cię lub jest dla Ciebie zagadnieniem
profesjonalnym.
Przesłania tego słuchają więc różne osoby. Wszystkim im powinnam
wyjaśnić wpierw dokładnie jaki jest cel tego przekazu i jakie są moje
zastrzeżenia. To co tu będę mówić może się wydawać czasami cyniczne;
tak cyniczne ! Uwaga więc ! Taśma nie jest przeznaczona dla osób,
którym nic nie grozi. Jest to przesłanie dla osób w rozpaczy, dla osób
bliskich popełnienia nierozważnych kroków. Ma to być próba ratunku,
próba zmniejszenia emocjonalnego bólu, który odczuwasz.
Ponieważ zamierzam mówić tu rzeczy poruszające, które będą budzić
niejednokrotnie protest, chcę podkreślić, że jakkolwiek sama mam
niewiele lat, treść skonsultowałam ze specjalistami, to znaczy z
lekarzami i psychologami, którzy rozmawiali z dziesiątkami osób, które
zgłaszały się do nich, bądź zostały przywiezione do szpitala na skutek
tzw. próby samobójczej. Przesłanie firmuje więc swoim autorytetem
pracownia medycyny psychosomatycznej V Katedry i Kliniki Chorób
Wewnętrznych Akademii Medycznej. Treść sformułowały więc osoby starsze
o wieloletnim doświadczeniu. Aby przesłanie było wiarygodne, formę
ostateczną przesłaniu nadałam ja, dwudziestokilkuletnia kobieta.
Dlaczego ? Po prostu ! Problem dotyczy najczęściej młodych kobiet !
(Uwaga ! Tekst ten dotyczy jednak także mężczyzn !)
Skoro cierpisz, gdyż nadal kochasz kogoś, który okazał się nie godny
Ciebie to muszę Ci z a b r a ć to uczucie! Nie wiem, czy mi się to uda
! Będę podkopywała Twoje uczucie, ale zapewne uda mi się zmniejszyć je
tylko o kilka procent, bądź ukierunkować je nieco inaczej. Na razie to
wystarczy !
Chcę Cię także przekonać, że osoba, która Cię porzuciła może do Ciebie
jeszcze wrócić. Nie wiem jednak, czy Ty będziesz wtedy jeszcze tego
chciała !
Oczywiście możesz zakochać się jeszcze raz, w kimś innym. Sądzę, że
skoro już raz zakochałaś się, to może Ci przytrafić się to ponownie.
Widać, że potrafisz kochać ! Dobrze to o Tobie świadczy. Aby mogło się
to powtórzyć musisz zmniejszyć jednak głód do osoby, którą kochasz
teraz. Nie jest to cyniczne. Zakładam bowiem, że cierpisz tak iż
potrzebujesz ulgi, pomocy ! Muszę Cię więc ratować.
Proponuje więc wpierw abyśmy zastanowili się wspólnie nad tym, czy
Twoje uczucie to rzeczywiście m i ł o ś ć ?Powiesz, że przecież nikt
na świecie nie wie dokładnie co to jest miłość, najwyżej wie się tylko
tyle, że się kogoś kocha. Sądzę, że rzeczywiście sprawy do końca nie
wyjaśniono. Spośród setek powieści, poematów, rozpraw naukowych i
rozpraw filozoficznych można wybrać jednak te, które mówią najcelniej
o tym, czym jest miłość. Powtórzę więc tu prostymi słowami
najtrafniejsze spostrzeżenia. Pamiętaj jednak ! że mówię tu o tym,
tylko po to, aby Twoje uczucie u n i c e s t w i ć .
Aby zniszczyć coś abstrakcyjnego, czego nie widać, trzeba wpierw
uświadomić sobie, co chcemy zaatakować.
Skoro Twoje sprawy potoczyły się tak źle, może to co czujesz, wcale
nie jest miłością? Musimy zastanowić się wspólnie, jeśli bowiem to co
czujesz nie jest prawdziwym uczuciem, to co jest łatwo będzie podważyć.
A o to mi chodzi ! Chcę zredukować Twoje emocje, aby Ci ulżyć, abyś
przestała odczuwać gniotący ból w okolicy serca. Powiem więc wprost.
Miłość w czystej postaci, tak jak złoto wysokiej próby, zdarza się
niezmiernie rzadko. Znacznie rzadziej niż ludzie sądzą. Wynika to
między innymi stąd, iż fenomen miłości wymaga pielęgnacji i toczyć się
może tylko wtedy, jeśli będzie przyzwolenie, tzn. wewnętrzna zgoda
dwojga osób. Znacznie częściej przeżywamy złudzenie, że kogoś kochamy.
Mylimy miłość z przywiązaniem, a więc rodzajem przyzwyczajenia
podobnego do nałogu. Owszem odczuwamy głód osoby, która znikła i głód
ten jest nieprzyjemny, zapewne tak samo nieprzyjemny jak głód
narkomana. Czy jest to miłość? Możesz orzec to tylko wtedy jeśli
zastanowisz się, co się działo jeśli kochana przez Ciebie osoba była
obecna i czy zachodziły wtedy wydarzenia i zjawiska, które są
charakterystyczne dla miłości "wysokiej próby".
Możesz powiedzieć mi teraz ponownie : "Przecież nikt nie wie co to
jest miłość" ! Sądzę, że to nieprawda. Wiadomo już co to jest miłość.
Napisano na ten temat setki książek. Można sięgnąć po najlepsze,
przeczytać i porównać z tym co sama o tym fenomenie wiesz. Pod koniec
taśmy podaję źródła literaturowe, na których oparłam moje przesłanie.
Nie ważne jest jednak, w tej chwili, czy nazwiska pisarzy, filozofów,
bądź też lekarzy zaimponują Ci. Sędzią wiarygodności, tego co mówię,
możesz być tylko Ty sama. Sama się przekonasz, czy mój opis m i ł o ś
c i k o m p l e t n e j jest prawdziwy. Przecież akurat jesteś
zakochana, należysz więc do nielicznych, w Twojej okolicy, ekspertów w
tej dziedzinie. Nawet miłość bez wzajemności zdarza się przecież
rzadko. Wiele osób przez całe życie nikogo nie kochało.
???ZASTRZEŻENIA DO DEFINICJI
Wiesz, ja jestem osobą leniwą ! Jak coś już zrozumiem to nie chce mi
się dalej tego rozważać, drobiazgowo i intensywnie nad tym pracować.
Toteż nie będę się męczyć tutaj zanadto, aby to co muszę jeszcze Ci
powiedzieć o istocie miłości ujmować moimi własnymi słowami, Po co?
Przecież Max Scheler powiedział to najlepiej z wszystkich.
Przytoczę więc kilka jego zastrzeżeń, dotyczących owego ruchu ku
wartości kochanej osoby, który czyni, iż wartość ta staje się "w y ż s
z a".
Jeśli zastrzeżenia te dotyczą Ciebie, tego co przeżyłaś, to zastanów
się, c z y b y ł a t o r z e c z y w i ś c i e m i ł o ś ć ?
Odpocznij więc, posłuchaj może muzyki, rozluźnij mięśnie, wypij
drinka. To co będę mówić nie będzie bowiem przyjemne. Przepraszam Cię
również, że moje zastrzeżenia do Twojego uczucia będę numerować, ale
jest to zwyczaj wielu filozofów. Popatrz na oryginały dzieł Spinozy
lub Wittgensteina. Zastrzeżenie pierwsze. Cytat M.Schelera:
Z-1 : "Miłość nie jest gapieniem się na wartość, która staje przed
nami i jest nam dana. Nie kieruje się ona także na te wartości osoby
tylko wyłącznie przez to, że jest ona posiadaczem wartości, która nam
odpowiada. Możemy przecież widzieć piękno, wdzięk i dobroć jakiejś
osoby nie czując do niej żadnej miłości. M i ł o ś ć j e s t o b e c n
a d o p i e r o t a m , g d z i e d o p o c z ą t k o w e j s ł a b
o , w r ę c z u ś w i a d a m i a n e j w a r t o ś c i p e w n e j o
s o b y d o ł ą c z y ł s i ę r u c h odkrywania, ruch powodujący, iż
wartość, która początkowo tylko rozbłyskiwała dzięki Twojej własnej
aktywności, stała się bardziej widoczna."
Z-2 : Drugie zastrzeżenie Schelera polega na tym, że nie możesz
chcieć, aby kochana przez Ciebie osoba była nosicielem takich cech,
które są Twoje. Ona może być tylko sobą. M i ł o ś ć n i e p o l e g a
w i ę c n a w y s z u k i w a n i u w p a r t n e r z e t a k i c h c e
c h , k t ó r e T y, w e d ł u g T w o i c h p r z e k o n a ń u w a ż
a s z z a w ł a ś c i w e . Byłoby to kierowanie zainteresowania na
"dobre strony partnera" i osłabienie zainteresowania "brakami" osoby.
Miłość objawia się właśnie tym, że dostrzegamy wprawdzie braki danej
osoby, lecz k o c h a m y j ą w r a z z t ym i b r a k a m i . Miłość
nie gaśnie dlatego, że nie natrafiłaś na pożądane cechy partnera.
Przecież porzucił Cię, a jednak go jeszcze kochasz ! Max Scheler mówi
że, cytuję :
"wolno wprawdzie powiedzieć, że autentyczna miłość, otwiera oczy duszy
na coraz to wyższe wartości kochanej osoby i powoduje, że one widzą,
lecz nie oślepia jak głosi bardzo niedorzeczne przysłowie, które
zwraca uwagę oczywiście tylko na zmysłowy aspekt fenomenu".
Inny filozof Jaspers mówi na ten temat, moim zdaniem trafnie : "To nie
wartości odkrywane są w miłości, lecz wszystko staje się w niej
wartościowsze.".
Nie jest to sprzeczne z tym, co powiedziałam poprzednio. Zapłonem
miłości musiała być jakaś cecha kochanej osoby, ale to w końcu nie
przez tę cechę nadal kochamy. To sama miłość jest tym, co w sposób
ciągły doprowadza do wyłaniania się coraz to nowych, wyższych
wartości, jak gdyby one same "wytryskiwały" z ukochanej osoby. Owe
wyższe wartości n i e s ą w p e ł n i d a n e na początku procesu.
Ujawniają się one niejako dopiero w trakcie owego ruchu, poniekąd na
jego końcu.
Nie jest również sprzeczne, z tym co powiedziałam wcześniej, dalsze
uściślenie istoty fenomenu miłości, podane przez Maxa Schelera, który
pisze, że miłość wcale nie tworzy w ukochanej osobie nowych wyższych
wartości :
"Mogłoby to bowiem oznaczać tylko to, że kochający przenosi wartości z
siebie w coś kochanego, tzn. wyposaża owo coś w bardziej lub mniej
zewnętrzne wartości, których ono faktycznie, wcale nie posiada. Wkłada
swoje własne wartości w inną osobę. To byłaby iluzja. Naturalnie,
istnieją takie iluzje, ale na pewno nie są one uwarunkowane miłością do
osoby. Są one wywołane właśnie jej przeciwieństwem, niemożnością
uwolnienia się od upodobania we własnych myślach, uczuciach,
zainteresowaniach. Często przytaczana skłonność kochającego do
"przeceniania", "podnoszenia", "idealizowania", itd. przedmiotu
miłości bynajmniej nie charakteryzuje istoty fenomenu miłości. Często
dochodzą do tego mniemania tylko - "ludzie zimni", ponieważ nie widzą
oni szczególnych wartości indywidualnych, które istnieją w innych
osobach, na które wyostrza spojrzenie jedynie miłość. Ślepota leży
zatem po stronie "zimnego człowieka".
Jednak rzeczywiście, w wielu przypadkach, faktycznie istnieje
skłonność do "idealizowania". Ale skoro ona istnieje, to należy ją
zapisać nie na rachunek miłości do drugiego, lecz na rachunek
zahamowania, które miłość znajduje w skrępowaniu własnymi
skłonnościami, zainteresowaniami, ideami, ocenami. Jest to właśnie
następstwo częściowo "egoizmu", nie wychodzenia z siebie samego oraz
swoich procesów psychicznych."
Z-3 : Trzecie zastrzeżenie Maxa Schellera polega na tym, że kochając
nie tylko nie poszukujesz w partnerze swoich własnych wartości, lecz
co więcej n i e m o ż e s z c h c i e ć p o p r a w i ć b ą d ż u l e
p s z y ć T w o j e g o p a r t n e r a . Pragnienie uczynienia
partnera lepszym zakłada n a s t a w i e n i e p e d a g o g i c z e ,
k t ó r e n a t y c h m i a s t p o w o d u j e z n i k n i ę c i e u
c z u c i a . Mówi się często przecież, że "kochamy ludzi takimi
jakimi oni są".
Każde "powinieneś być taki a taki" wzięte poniekąd jako warunek
miłości niszczy od podstaw jej istotę. Toteż jeśli oczekuje się
miłości, a znajduje wychowawczy gest, jakieś "powinieneś" następstwem
tego będzie u p ó r i "u r a ż o n a d u m a". Mówiąc krótko, istota
postawy sprzyjająca trwaniu fenomenu miłości polega na tym, że zamiast
mówić p o w i n i e n e ś b y ć t a k i a t a k i mówimy niejako "s t
a w a j s i ę t y m k i m j e s t e ś ? "
Zaproponowałam Ci więc definicję, lub lepiej opis fenomenu miłości i t
r z y uściślające zastrzeżenia. Jeśli mam Ci pomóc to muszę poprosić
Cię teraz o dokonanie dużego wysiłku umysłowego.
Skoro jednak kogoś kochasz, to znaczy jesteś inteligentna. Podobno,
umiejętność kochania idzie w parze z inteligencją, a sam fenomen ma tą
samą strukturę co inteligencja. Będę o tym mówić później. Jestem więc
pewna, że zdołasz wykonać moje zadanie. Na czym polega trudność. O
trudności tej pisze również Krystyna Lubelska we wspomnianym artykule
pt.: "Co czuję kiedy czuję, że kocham" (* 3), pisze, że cytuję :
"dla zakochanego ważne jest w istocie to co sam czuje i co myśli o
swojej miłości. S t o s u n e k p a r t n e r a d o n i e g o , a
także je- go opinia mają znaczenie drugorzędne."
?. ROZWÓJ FENOMENU.
Po fazie "marsjanina", czyli poznawania obcego jeszcze człowieka, jak
gdyby przybysza z innej planety, kiedy wydaje się on często niezwykle
atrakcyjny, następuje faza B, kiedy to ustalane są proste parametry
zjawiska, dotyczące poziomu szczerości, jakości seksu i tego, czy
lubisz ducha partnera. Jeśli fenomen nie załamał się w fazie B, to
najczęściej ulega degeneracji w fazie C, to znaczy wtedy, kiedy to
okazuje się. że wykryte cechy partnera nie stanowią dla Ciebie
wartości i nic nie chcesz z tych cegiełek budować. Następuje wtedy
demontaż znajomości, czyli nieprzyjemna faza D. Partnerzy "przymykają
przysłony", zaczynają "ślepnąć", już nie chcą widzieć znaczenia nawet
pozytywnych wydarzeń.
Mówiłam właśnie, że słuchając tej taśmy, będziesz musiała dokonać nie
raz dużego wysiłku umysłowego. Wiem, że nie masz głowy do tego teraz.
Ale z drugiej strony Twoje myśli krążą przecież stale, jedynie wokół
tej sprawy. Staram się więc tylko wzbogacić Twoje rozważania.
Przejdziemy zresztą wkrótce do działań konkretnych, bo tak jak
zapowiedziałam, będziesz musiała wybrać jedną z czterech możliwych
strategii postępowania : (1) odzyskać partnera, (2) jak najszybciej
zapomnieć o nim i szybko zaangażować się w nowy związek, (3) spokojnie
czekać, (4) aktywnie szukać osoby dla Ciebie właściwej.
?. DEMONTAŻ GŁODU
Zakładam więc, od tej chwili, że taka jest właśnie sytuacja i
przystępuję do n i s z c z e n i a t e g o g ł o d u . Zastanów się.
Jeśli tego nie chcesz, nie słuchaj dalej tej taśmy, bo możesz mieć do
siebie i do mnie pretensje. Jeśli nie chodzi jedynie o resztkowy
patologiczny głód, to dalszy ciąg mojego przesłania brzmiałby
cynicznie ! Podkreślam, dalsze moje rady nie dotyczą wszystkich ludzi
porzuconych przez kochaną osobę, dotyczą one tylko tych osób, które
miałyby cierpieć tygodniami bez żadnego uzasadnienia, gdyż bez żadnej
nadziei.
Walka z narkotycznym głodem będzie tym skuteczniejsza im lepiej sobie
przypomnisz, co było owym pierwotnym bodźcem inicjującym Twoje
uczucie, co było tym blaskiem, tą wartością oraz to co działo się
dalej.
Wiesz ! wyczytałam w książce, opublikowanej w Stanach Zjednoczonych
przez Mc Graw-Hill Company, przez psychologa doktora Halperna, że
dobrym, praktycznym sposobem jest sporządzanie na piśmie pamiętnika, a
raczej zapisu rozpadu znajomości. Jest rzeczą ważną by był prowadzony
codziennie, co drugi dzień lub po każdym spotkaniu. Nagrywaj
wspomnienia na taśmę, zapisuj. Do tekstu pisanego łatwiej zajrzeć i
przypomnieć sobie. Jeśli łatwiej wyrażać Ci swe przeżycia w mowie,
notatnik nagrywaj. Ważne, aby zapis był autentyczny, bez zahamowań,
upiększeń, niedomówień, itp. Gdy spełni swoją rolę możesz go
zniszczyć. Twój pamiętnik ma specjalne przeznaczenie. Powinien on
przypominać nie tylko wydarzenia, ale także możliwie wiele przeżytych
emocji. Właśnie będzie to rodzaj dobrej powieści, jeśli tylko będziesz
pisała ją szczerze. Dr Halpern ilustruje zalecany przez niego sposób
prowadzenia takiego notatnika, przykładem autentycznego ponoć wpisu,
dokonanego przez chłopaka o imieniu Jason, o swojej dziewczynie
imieniem Dee. Dee często lekceważyła Jasona, używając go na ogół w
charakterze "koła ratunkowego", Jason do swojego notatnika wpisał
następujące teksty :
"Ale dziwka. Praktycznie nigdy nie choruję, ale dzisiaj wirus mnie
trafił, mam gorączkę i dreszcze. Rozmawiałem rano z Dee. Powiedziała,
że nie ma czasu, by do mnie wpaść. Idzie na lunch ze znajomą i na
zakupy. Nawet do mnie wieczorem nie zadzwoniła. Przysłała mi za to
kwiaty. W d... mam kwiatki !"
"Wieczór u Kena. Dee flirtowała z każdym. Widziałem jak jednemu
wsunęła ukradkiem w dłoń kawałek papieru. Numer jej telefonu ?
Pokłóciliśmy się później. Zaprzeczyła. Oskarżyła mnie, że owładnęła mną
paranoja i że chcę ją trzymać w klatce. Ale wiem co widziałem. Nie
mogłem spać."
Dr Halpern zaleca pisać taki pamiętnik już w momencie pierwszych oznak
kryzysu. W okresach dłuższej nieobecności partnera można do niego
zajrzeć. Zmniejsza on wtedy nasilenie głodu.
Jeśli doszło do całkowitego zerwania znajomości, to można spisać
pamiętne sceny i rodzaj bilansu znajomości (rodzaj powieści typu :
pamiętnik ! wspomnienia !) . Taki bilans, prócz charakterystyki
znajomości, podobnej do tej o jakiej mówiłam już wcześniej, na
podstawie dzieł Schelera i Stenberga, powinien zdaniem doktora
Halperna uprzytamniać także jaki przeciętny nastrój towarzyszył Waszym
spotkaniom. Jak czułaś się na ogół przed spotkaniem ? Czy w trakcie
spotkania przeżywałaś często nudę, przygnębienie, zazdrość,
rozdrażnienie bądź poczucie zagrożenia ? Czy znajomość dawała Ci
odczucie spełniania się Twoich pragnień, potrzeb uczuciowych,
psychicznych i seksualnych?
Dr Halpern radzi także, aby spisać listę adorowanych przez Ciebie
osób, które znałaś uprzednio. Przydatne jest, aby każdą znaną Ci
uprzednio osobę scharakteryzować według jej cech fizycznych (wzrost,
budowa, kolor włosów, kolor oczu) oraz cech psychicznych, takich jak :
optymizm - pesymizm, aktywność - pasywność itp.. Możesz rozszerzyć
tabelę, którą za moją sugestią, być może, sporządziłaś poprzednio. Owe
zestawienie uprzednich, ważnych dla Ciebie cech powinno umożliwiać Ci
poszukiwanie Twojego "schematu wszelkich Twoich znajomości". Dr
Halpern twierdzi, że wielu z nas ma pewne preferencje fizyczne i
psychiczne i dość często się nimi kieruje. Jeśli jednak niekorzystny
przebieg znajomości powtarza się, to może Twój schemat, Twoje wstępne
preferencje nie są dobre. Być może każdy Twój kolejny romans, w
zestawieniu z Twoją konstrukcją psychiczną jest próbą osiągnięcia
rzeczy niemożliwej ?
Możliwe są jeszcze inne pomocnicze zapisy pisemne lub magnetofonowe.
Otóż to, że ktoś Cię porzucił musiało bardzo podważyć Twój
autoportret, Twoje mniemanie o sobie. Trzeba z tym walczyć, gdyż od
Twojej pozytywnej samooceny zależeć będzie możność szybkiej eliminacji
stanu apatii, paraliżującego Ciebie przygnębienia i włączenia się
ponownie w nurt życia. Dr Halpern radzi więc, aby w osobnym miejscu
notesu spisać s w o j e w ł a s n e p o z y t y w n e u w a g i o s o
b i e . Spisywać je można w o k r e s a c h n i e c o l e p s z e g o
s a m o p o c z u c i a , a zaglądać do nich w momentach nasilenia
przygnębienia. Okresy lepszego samopoczucia mogą pojawiać się rano, po
dobrze przespanej nocy, po wizycie u przyjaciół, czasem po pewnej dozie
alkoholu. Przykładami takich stwierdzeń mogą być : "Wcale nie jestem
brzydka, przecież podobam się wielu mężczyznom", "Wiele razy, ktoś
chciał nawiązać ze mną znajomość, tyle tylko, że mówiłam wtedy nie",
"Moją mocną cechą jest inteligencja i poczucie humoru", "Mam ładne
nogi" itp.
Innym nieco, bardziej złożonym sposobem na wydobycie przekonywujących,
pozytywnych sądów o samym sobie, jest tzw. metoda zdań
niedokończonych. Jeśli chcesz z niej skorzystać to najpierw spisz
początkowe, niedokończone fragmenty zdań takich jak :
1. Zawsze chciałam .....
2. Sądzę, że prawdziwy przyjaciel ....
3. Ideałem mężczyzny jest dla mnie ....
4. Gdy widzę kobietę z mężczyzną ....
5. Najlepiej pracuje mi się z ....
6. Sądzę, że jestem wystarczająco zdolna, aby ....
7. Jeśli ktoś pracuje pod moim kierunkiem to ....
8. Czekam na ....
9. W szkole moi nauczyciele ....
10. Nie lubię ludzi, którzy ....
Zdań takich może być wiele, listę można wydłużać dowolnie. Później
szybko, odruchowo dokończ niedokończone formy. Dowiesz się o sobie
dużo. Wybierz z tak uzyskanego zbioru zdania pozytywne i dopisz je w
Twoim notesie do wcześniej ustalonych, pozytywnych sądów o sobie.
Negatywne sądy zachowaj, ale nie analizuj ich teraz. Przyjdzie na to
czas, kiedy będziesz poszukiwała już nowej znajomości. Być może uznasz
wtedy za korzystne, aby niektóre Twoje cechy, wzorce zachowań,
przyzwyczajenia skorygować.
Prócz wyliczonych r o d z a j ó w p o m o c y p i s e m n y c h dr
Halpern radzi, aby w Twojej sytuacji koniecznie z w r ó c i ć s i ę d
o p r z y j a c i ó ł . Po pierwsze trzeba zmusić się, aby z a d b a ć
o s w ó j w y g l ą d z e w n ę t r z n y : fryzurę, makijaż i ubiór,
i zmusić się, aby wyjść z domu, do kogokolwiek i rozmawiać o
czymkolwiek. Pamiętaj !Najlepszy doraźny sposób na przygnębienie
polega na tym, aby w miejsce nawracających, "chodzących w kółko"
medytacji, posłuchać radia, potem ubrać się elegancko i wyjść z domu.
Później należy ustalić kto z Twoich znajomych jest osobą właściwą, aby
omówić treść tego co zapisałaś w swoim notatniku. Dyskusja z Twoim
przyjacielem powinna pomóc podjąć Ci ostateczną decyzję o zerwaniu,
jeśli Wasza "kryzysowa" znajomość utrzymuje się jeszcze. Przyjaciel,
analizując z Tobą treść Twoich ustaleń o Waszej znajomości być może
pomoże Ci przezwyciężać "głód utraconej osoby". Dr Halpern sądzi, że
można uwzględnić osobowość grona znajomych i przeznaczyć im
odpowiednie role. Niektóre osoby są bardziej skłonne słuchać wynurzeń,
inne są skore tłumaczyć i wyjaśniać. Najbliżsi powinni pilnować, aby w
chwilach załamania nie dokonywać żałosnych, bezsensownych prób
odzyskania układu, który według drobiazgowej analizy skazany jest na
niepowodzenie.
Kontakt z przyjaciółmi ułatwia kontakt z ludźmi nowopoznanymi. Zdaniem
dr Halperna rozmowy ze znajomymi powinny w następnej fazie służyć
coraz bardziej ustaleniu "czego się w istocie od życia oczekuje",
"czego się od życia chce" oraz usta- lenia k o n k r e t n e g o p l a
n u d z i a ł a ń n a p r z y s z ł o ś ć. Posiadanie j a s n o s p r
e c y z o w a n e g o c e l u jest podobno jednym z czynników
najbardziej stabilizujących psychikę (* 1).
Plan działania natomiast, skoro jesteś prawdziwą kobietą powinien
dotyczyć uruchomienia na nowo fenomenu miłości. "Posiadanie" właściwego
dla siebie mężczyzny jest bowiem celem każdej kobiety. Po tak długim
wykładzie wiesz już teraz na kogo zwrócić uwagę i co robić później. Na
postawione wcześniej pytanie moja odpowiedź brzmi, ani sposób "szybko
z byle kim", ani sposób "bierne czekanie", lecz sposób czwarty
"aktywny" przez uważne obserwowanie poznawanych mężczyzn, odsłonięcie
się i propozycje, aby oni także mówili o sobie.
* * *
Uwaga ! Proponuję znowu zrobić 1-2 dniową przerwę, mój tekst jest
bowiem ciężko strawny. W między czasie przeczytaj jakieś opowiadanie
science-fiction ! Dlaczego s-f Wiem co robię ! Na pewno nie czytasz s-f
. Polecam Ci następujące łatwo dostępne teksty :
1. James Tiptree jr : "Houston, Houston", FANTASTYKA, 1983, nr 3.
2. Colin Kapp : "Formy chaosu", FANTASTYKA, 1984, nr 1-2.
3. Jonathan Carroll : "Kraina Chichów", FANTASTYKA, 1987, nr 7-10.
4. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra", FANTASTYKA,1989,nr 10.
5. George R.R.Martin : "<204>eglarze nocy", FANTASTYKA, 1989, nr 11-
12.
Pismo "Fantastyka" jest przechowywane w każdej większej bibliotece .
Każdy z tych tekstów ma charakter erotyczny, jednocześnie "budujący
nastrój". To co Ci zalecam nie jest przypadkowe, wiem co robię !! Są to
bezczelne teksty erotyczne, które należą jednak do takiego rzadkiego
gatunku, który ekscytując nie wywołuje później odczucia smutku lub
niesmaku, lecz odwrotnie stymuluje budowanie marzeń, planów; ogólniej,
zwiększa ową "energię umysłową", co niżej Ortega y Gasset nazywa
"wysokim stopniem żywotności".
Nawiasem mówiąc, jest to temat kluczowy. Carl Gustaw Jung, jak
wiadomo, pokłócił się z Freudem i jego termin l i b i d o zdefiniował
inaczej. Cytując za Jerzym Prokopiukiem (* 50), który wydawał w języku
polskim jego dzieła: " Jung osłabił nacisk jaki Freud kładł na
znaczenie kompleksu Edypa, tłumienie instynktów i tabu kazirodztwa,
krytykował wyłączne doszukiwanie się genezy nerwic w dzieciństwie,
podkreślając wagę sytuacji aktualnej i potrzebę znalezienia drogi
rozwoju w przyszłości, sformułował myśl o regulacyjnym i u k i e r u n
k o w a n y m n a p r z y s z ł o ś ć - charakter n i e ś w i a d o m
o ś c i, a nawet wyraził przekonanie o wrodzonym charakterze
narodowych i s p o ł e c z n y c h impulsów człowieka ...r o z s z e r
z y ł zakres pojęcia l i b i d o , które odtąd miało oznaczać ogólną
energię psychiczną ..."
Da nas, rozważających teorię Twoich związków z partnerem i rysującą
się w związku z tym przyszłość, istotne jest spostrzeżenie, że ważna
jest: "zdolność do intymności i seksu oraz umiejętność w y d o b y w a
n i a s t ą d ogólnej energii życiowej, która właśnie wyznacza i
tworzy przyszłość".
?. SZCZEROŚĆ ROZMÓW.
Zaproponowana wyżej strategia "aktywnego poszukiwania właściwego
partnera" wymaga umiejętności szczerych rozmów. A o to nie jest tak
łatwo. Właśnie już na okazję poznania innej osoby przyda Ci się więc
bardzo taka umiejętność. Być może posiadasz ją, nie wiem ? Na wszelki
wypadek podaję jednak tu kilka praktycznych rad. Pamiętaj, szczerość w
dużej mierze określa intymność, a ona jest jedną z kluczowych
składowych fenomenu miłości. R.Stenberg i S.Grajek uzasadniają to tym,
iż bez szczerości rozmów nie są możliwe "szczegółowe składowe"
INTYMNOŚCI I PRZYZWOLENIA, jakimi są :
1. głębokie wzajemne zrozumienie,
2. wzajemna wymiana informacji i myśli,
3. dzielenie się intymnymi uczuciami i myślami,
4. udzielanie sobie wzajemnej pomocy w pracy nad rozwojem własnym,
5. dawanie i przyjmowanie emocjonalnego oparcia i wzajemnej pomocy,
6. wyrażanie i odbieranie uczuć w trakcie wzajemnych kontaktów,
7. stawanie się potrzebnym drugiej osobie i potrzebowanie jej.
Nagłe zwiększenie szczerości wobec rozmówcy jest trudnym zadaniem .
Nie dziw się więc przeto, iż zamierzam Ci to ułatwić przez zalecenia
działań sugerowanych przez autorów znanych książek.
Jeanne Segal (Ph.D.) autorka książki "Feeling Great" (* 9), iż krokiem
wstępnym powinno być zwiększenie stopnia szczerości wobec najbliższego
przyjaciela. Z przyjacielem bowiem omawia się często chwilowe zatargi
z partnerem. Stopień szczerości z przyjacielem, wbrew pozorom bywa
jednak także niezbyt duży. Jeanne Segal radzi więc, aby zdobyć taką
umiejętność przez ćwiczenia :
-----------------------------------------------------------------------
-------------
ĆWICZENIE - 1
Zapewnij sobie ok. 30 minut wolnego czasu, weź ulubiony, dobrze
piszący długopis lub ołówek i papier i usiądź gdzieś na osobności.
Najlepszą porą dnia jest czas tuż przed pójściem spać lub po obudzeniu
się.
Wyobraź sobie, że mówisz (tyle iż robisz z Twojej wypowiedzi krótki
pisemny zapis, chociażby w punktach>) do NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA,
do którego od razu poczułeś pełne zaufanie bez żadnych zastrzeżeń.
Powinieneś wyobrazić sobie dokładne cechy tej osoby na przykład takie
iż jest to także kobieta, w Twoim wieku, szczupła, wysoka blondynka,
która ukończyła np. studia z anglistyki i dużo podróżowała.
Pierwsza część dialogu z Twoim NOWO-POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO KTÓREGO
MASZ PEŁNE ZAUFANIE powinna polegać na tym, iż przedstawiasz się i
mówisz mu rzeczy pozytywne o sobie.
N-P-PRZYJACIEL zapytuje Cię jednak : No dobra! Ale czy opuściłeś coś w
opowieści o sobie? Powiedz mi coś co jest ważne, ale o czym trudno
jest Ci mówić.
Możesz więc teraz wypowiedzieć się na jeden z tematów, który uważasz
za sekretny, z którym się z nikim nie dzielisz. No bo przecież mówisz
z NOWO-POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO-KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE. Ćwiczenie
polega na w tym, że wypowiadając się na piśmie możesz wyobrazić sobie
reakcje Twojego N-P-PRZYJACIELA. Na pewno usłyszysz co osoba ta Ci
powie (odbywa się po prostu dialog wewnętrzny z podjednostkami Twojej
osobowości, którymi są m o d e l e w y o b r a ż a n y c h o s ó b).
Wysłuchując odpowiedzi NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA możesz odnotować
reakcje Twojego ciała w momencie, gdy słuchasz odpowiedzi. Możesz
wtedy odczuwać lęk, poczucie winy, wstyd, zdenerwowanie. Może się
zdarzyć nawet, że Twoje serce będzie biło szybko, że się spocisz lub
odwrotnie, że jego wypowiedź bardzo Cię uspokoi.
Nie jest potrzebne, aby coś dalej zrobić w tej chwili z Twoimi
wypowiedziami i odpowiedziami Twojego N-P-PRZYJACIELA . Notatki w
punktach możesz chwilowo zachować. Ćwiczenie na tym się kończy.
Ćwiczenie należy powtarzać wielokrotnie.
-----------------------------------------------------------------------
----------------------
Pamiętając treść Twoich wewnętrznych dialogów z N-P-PRZYJACIELEM
możesz teraz spróbować dokonać następnego kroku : Możesz zainicjować
rozmowę na te same tematy z Twoim prawdziwym, realnym przyjacielem lub
przyjaciółką. Będzie to ĆWICZENIE-2. Może być tak, że nie znasz nikogo
takiego z kim można by prowadzić takie dialogi. Pozostaje wtedy
możliwość poszukiwania rzeczywiście n o w y c h p r z y j a c i ó ł .
Jeśli przeprowadziłaś już takie odważne rozmowy z przyjacielem, jesteś
teraz przygotowana na stosowanie szerokiego SEKTORA SZCZEROŚCI z
osobą, która mogłaby być potencjalnie biorąc, Twoim partnerem. Jesteś
również przygotowana na ewentualne szczere rozmowy z Twoim byłym
partnerem, jeśli próbujesz go jednak odzyskać. Możesz po prostu część
problemów poruszyć w rozmowie wspólnej z okazji następnego
przypadkowego (lub zaaranżowanego spotkania) między Tobą, Twoim
przyjacielem i Twoim byłym partnerem. Obecność przyjaznego świadka,
tłumiącego na ogół emocje i możliwe zacietrzewienie w trakcie dysputy,
a także jego wypowiedzi negocjujące znacznie ułatwią poruszenie
tematów drażliwych. Twoja odwaga, aby o problemach tych wspomnieć na
pewno będzie większa. Sesje takie należałoby powtarzać. Po takim
przygotowaniu możesz spróbować dokonać czwartego kroku. Mianowicie już
bez obecności przyjaciela-negocjatora, możesz teraz przystąpić do
szczerych rozmów z Twoim byłym partnerem lub inną osobą z najbliższego
otoczenia na której Ci zależy, a wobec której miałeś znaczne trudności
ze szczerym wypowiadaniem się.
Zapytasz może znowu po co tyle mówię o szczerości rozmów ?
Otóż nie chodzi tylko o to, że jest to istotny element uczucia. Chodzi
również o to, aby on również respektował Twoją ODMIENNOŚĆ i PRAWO DO
ROZWOJU. Tylko to może odblokować impas. Może Ci chodzić również o to
aby Cię bardziej kochał, ale to od słownej argumentacji niewiele
zależy. Chodzi więc o DEMOKRACJĘ W TWOIM UKŁADZIE tzn. aby szanowano
Twoją godność, tolerowano Twoje istotne potrzeby psychiczne, aby nie
wywierano znacznej presji psychicznej zwłaszcza z pozycji
"psychologicznego Rodzica" mimo, że jesteś dorosły.
Drugi, zbliżony praktyczny cel takich rozmów z osobą, o którą jeszcze
walczysz, to redukcja stanu napięcia, owej ciężkiej atmosfery, która
wytwarza się zawsze wtedy jeśli domownicy nie mogą się swobodnie
wypowiadać, kiedy nie mogą robić tego co chcą, kiedy czują, że nie
zachowują się na tyle swobodnie, aby móc powiedzieć, że są s o bą.
Jeśli rozejrzysz się wokół, to szybko spostrzeżesz się, że ilość par,
która jest wobec siebie bardzo szczera i umie ze sobą rozmawiać, tak
aby rozwiązywać narastające konflikty jest niewielka.
Otwarte, nie zakamuflowane wypowiedzi, o tym co się myśli w gronie
szerszym niż 2-3 osoby są jeszcze większą rzadkością. Stąd nuda
wiejąca w trakcie wielu spotkań rodzinnych i towarzyskich.
* * *
A wiesz, tak w ogóle, to poradzę Ci coś jeszcze !! Zrób ĆWICZENIE-3 .
Nie jest to ćwiczenie określone przez J. Segel, lecz przeze mnie. Tak
więc napisz po prostu, tak jak ja ! to co wiesz najważniejszego o sobie
! To co wypływa z głębokich pokładów Twojej psychiki.
Nie wiem, czy będziesz w stanie ? Posłuchaj więc, jako przykładu
fragmentów mojej powieści "O Liściu":
Rozdział I.
Było chłodne, jesienne popołudnie. W ten właśnie dzień, z drzewa
bliżej nieokreślonego spadł Liść. Liść ten nudził się przez całe życie.
Dlatego też, czasem wolał wmieszać się w wir życia, które uważał za g ł
u p i e . Oczywiście robił to tylko dlatego by nudzić się trochę
mniej. Trochę mniej, bo nudził się zawsze ! Nawet wtedy gdy świadomie
wpychał się w sprawy innych, które powinny być również jego !!, ale
nigdy nie wiedział dlaczego należą do niego.
Czyżby samemu istnieniu już coś się należało ? Tak naprawdę lubił tę
nudę, lubił życie ! zwolnione, narkotyczne; życie, które w zależności
od oszołomienia było wyostrzonym szczegółem lub zamgloną całością.
Jedno i drugie zresztą przyjemne. Poza tym l u b i ł l u d z i . Dziwne
to stworzenia ! Liść sobie rósł, miał swoje problemy, a oni ? Oni
pojawiali się wiosną i spadali jesienią. Tak, ludzie są
rozrzewniający. Trwają tak krótko, a zimą nikt o nich nie pamięta.
Ludzie są periodyczni.
Tak więc, liście nie są ludźmi, ale Liść jest człowiekiem. Uwielbiał
absurdy, sztukę i jesień. Absurdy, podobnie jak chwilami życie i
ludzie bawiły go. Sztukę cenił; uważał ją za bóstwo, z którym jest na
Ty. Był głównie odbiorcą, ale nie tylko i to nie koniecznie tylko z
tego powodu, że życie to teatr.
Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla testowania, igrał dla
wygody, a mącił z powodów paru i z nudów.
Razu pewnego nawet się wystraszył, bo zauważył. że nie potrafi już t a
k k ł a m a ć , b y m u w i e r z o n o . Zastanawiał się nawet nad
powodami. Doszedł do wniosku, że albo igrał za dużo, albo sytuacje go
zaskakują (ale tę możliwość szybko wykluczył, bo lubił niespodzianki i
wychodził z nich dobrze), albo zauważył, że wraz ze zwiększającą się
liczbą wyżów intelektualnych nadchodzą i niże. To był teatr i nie-
teatr ; niech na razie będzie to milczeniem.
Za wyjątkiem tego, że swego czasu Liść zauważył, że wszystko jest
dziełem sztuki, później owo wszystko podzielił na: 1) dzieła sztuki,
2) dzieła techniki i 3) dzieła chały i sądzę, że podział ten będzie
trwał dopóki, dopóty nowy nie przyjdzie mu do głowy !
Uwielbienie jesieni wynikało z faktu, że jesień to refleksje.
Refleksje są boskie i o tym Liść wiedział, uważając wiosnę za banalną,
lato za nudne, o zimie mówił, że jest pusta, może dlatego, że wtedy nie
istniał, a może z innych powodów, co zresztą można Liściowi wybaczyć.
Liść wiedział wiele, ale tak naprawdę nic ! Potrafił działać n a ś r e
d n i c h d y s t a n s a c h . Właśnie na ś r e d n i c h , nie na
krótkich, bo na tych ostatecznie potrzebna jest i n t e l i g e n c j a
, nie na długich, bo do tego potrzebne jest m y ś l e n i e .
Natomiast średnie dystanse , wymagają tylko k i l k u p r z y p a d k
o w y c h r u c h ó w , dlatego trwają dłużej niż dystanse krótkie,
choć nie z tak błyskotliwym przebiegiem, a krócej niż dystanse długie,
bo ostatecznie jak długo przypadki mogą być pomyślne.
A swoją drogą Liść uważał, że sprawa przypadków jest dziwna. Liść
bardzo szybko zauważył i wiedział, ale mimo to nie działał. Dlaczego ?
Może lenistwo, może właśnie tylko ta możliwość postrzegania już bez
możliwości działania. Kichać ! Liść zapewne kiedyś do tego dojdzie !!
Sprawa przypadków dość długo fascynowała Liścia. Swego czasu
przypuszczał nawet, że może nimi s t e r o w a ć . Nazwał je wtedy p r
z y p a d k a m i, k t ó r e s i ę s p r a w d z a j ą . Zapytany o
dokładniejsze wyjaśnienie Liść odmówił odpowiedzi, albowiem było mu to
wybitnie nie na rękę ...
Są dni, w których wszystko jest nie ważne. Liść o tym wiedział i
przeżywał te chwile tak jak dzisiaj ...
A był to dzień wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo
aż mokrych. Liść chciał wtedy albo u m r z e ć , albo maleć i
wiedział, że gdyby wtedy nadeszła śmierć nie bałby się. Tylko czekał. A
na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie jest to oczekiwanie nudne lub
pełne niepokoju. Jest to raczej połączenie akceptacji z ciekawością i
biernością, no i trochę zachwyt. Z tym, że sprawa c i e k a w o ś c i
nie jest tak mocna jak samo to s ł o w o . To raczej kaprys - jakby
pozwolenie na to co ma się stać. Faktem pozostaje to, że Liść lubił
owe stany, które jak wszystko zresztą mijają. A jaki jest sens
zastanawiać się nad tym co mija - tego Liść jeszcze nie wiedział, a co
grosza dziś na pewno nie wymyśli, bo skoro przyjmowanie faktów jest
obecnie dla Liścia nieosiągalne, to co dopiero sensowne rozmyślania.
Rozdział II - "Zmęczenie"
A więc kolejną fascynacją Liścia, z której zdał sobie sprawę niedawno
to stany, których pierwszą literą jest Z, a więc Zmęczenie ...
Liść bardzo długo zastanawiał się co najpierw jest poddawane zmęczeniu
: części ciała nad, czy pod oczyma. Zostawiając w spokoju sens
powyższego podziału, Liść korzystając z nieograniczonej swej wiedzy
empirycznej stwierdził, że szybciej budzi się i męczy część nad oczyma,
a to co jest pod nimi, budzi się bardzo wolno, długo jest śpiące i
Liściowi przypomina łagodny mikroklimat. Część górna ma ogromne
amplitudy, dopiero gdy jest bardzo zmęczona, staje się łagodna. A czy
Liść jest łagodny, czy nie do końca będzie to dla niego zagadką.
Z n u ż e n i e Liść uważał za przyjemne, ale pod warunkiem, że
istnieją perspektywy w y p o c z y n k u , tak więc bywały czasy, gdy
po prostu musiał na coś machnąć ręką i co trzeba mu przyznać robił
nieźle. W całym tym problemie istniała rzecz, z której Liść był
przeraźliwie d u m n y .Mianowicie : od samej myśli by machnąć łapą,
aż do wszystkich skutków machnięcia, ze stoickim spokojem i z
ogromnymi możliwościami przewidywania przyjmował on wszelkie
obrzydliwe tego konsekwencje.
Odkrycie możliwości spokoju i możliwości przewidywania było dla Liścia
zaskoczeniem, lecz bardziej zaskakujący był ów spokój, zresztą diabli
wiedzą czy nie wynikał on z l e n i s t w a , nad czym to jednak Liść
wolał się głębiej nie zastanawiać, albowiem obawiał się niezdrowych dla
siebie wniosków. A o tym, jak bardzo on dbał o swoje zdrowie
psychiczne wie naprawdę mało istnień, mimo że komfort psychiczny był
rzeczą, do której Liść dążył z n i e s a m o w i t ą p a s j ą i była
to jedyna dziedzina, w której l e n i s t w o było bez żadnego trudu,
prawie samoistnie s p y c h a n e n a b o k . To było jak atak
histerii , gdzie nic się nie liczy , tylko jedna droga, bo wtedy innych
nie ma.
Dziś Liść widział na ulicy samochód wiozący jesienne liście. Na
początku nie wiedział co tam jedzie, dopiero gdy jeden z nich spadł z
wozu na ulicę wtedy dopiero Liść zrozumiał co było w wozie. I jeszcze
raz Liść upewnił się, że d o p i e r o j e d n o s t k i są n a p r a
w d ę z a u w a ż a n e , dopiero wtedy, gdy są same ! widać w pełni
indywidualność i osobowość.
Tak, to dotyczy również obrazów. Istnieje jednak bardzo silna
osobowość, która jest możliwa do zauważenia w masie, nie przeczę - ale
to już pół-bóg.
Rozdział III - "Rozmyślania"
Rozmyślania Liścia służyły dwom, a właściwie trzem celom. Pierwszy to
rozmyślania w celu w y b r n i ę c i a z s y t u a c j i , były bardzo
gorączkowe i na ogół kończyły się pozytywnym wnioskiem. Liść wkładał w
nie c a ł ą s w ą i n- t e l i g e n c j ę . Gdy wiedział. że
rozwiązanie nie będzie dla niego korzystne wtedy p ł a k a ł . A był
to płacz pełen żalu i jeszcze większej złości. Złości na wszystko,
łącznie z sobą za zapaprane sprawy i na zbyt małą zdolność kojarzenia.
Przypominało to Liściowi bezsilność. Bo to była bezsilność, a tego
bardzo nie lubił; uważał to za upokarzający u p a d e k .
Sprawa u p o k o r z e n i a była dla Liścia sprawą ciekawą, albowiem
Liść zastanawiał się co jest upokorzeniem, a co nim nie jest.
Stwierdzenie, że upokorzenie jest wtedy gdy Liść czuł się upokorzonym,
wydawało się mało precyzyjne, choć sugerowało duże przywiązanie i
wiarę w subiektywizm. Skoro Liść już w miarę uporał się nad i s t o t
ą upokorzenia, zaczął się zastanawiać nad s k u t k i e m upokorzenia.
Otóż skutki są dwojakie, upokorzeniem można się p r z e j ą ć bądź też
nań się wypiąć ! Ale wówczas zgodnie z d e f i n i c j ą reakcja druga
nie mogła być wywołana upokorzeniem, albowiem gdy jest się upokorzonym
nie można się na to wypiąć, chyba, że p o p e w n y m c z a s i e . A
wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju : p i e r w s z e , to tzw. w
pełni p u s z c z a n i e m i m o u s z u , a drugie to r a c j o n a
l n e w y t ł u m a c z e n i e p r o c e s u i stwierdzenie, że ma się
to g d z i e ś. Uważał, że bardziej godną formą jest sposób drugi,
albowiem oprócz tego, że rozwija inteligencję, u c z y f a ł s z u ,
ale o tym w następnym rozdziale.
Rozdział IV - miał być o fałszu i prawdopodobnie, by nie zawieść
fałszywych i
fałszem się parających czytelników będzie !
Otóż w tej sprawie Liść czuł się pewnie, a to z tej racji, że czasami,
jak na Liścia przystało, bywał zielony, a ów kolor co niektórzy łączą
z fałszem, posądzając go o tę brzydką cechę. Po kilku takich
oskarżeniach Liść postanowił zastanowić się c z y w i s t o c i e b y w
a f a ł s z y w y c z y t e ż n i e . Postanowił problem rozpatrzyć
biorąc pod uwagę całe swe życie, a nie tylko te momenty, w których
bywał zielony, co zresztą było trochę sprzeczne z uwielbieniem, które
Liść posiadał dla eklektyzmu, bo jakiż on wygodny !!!
Tak więc ogólnie Liść stwierdził : "Diabli wiedzą, czy jestem fałszywy
czy nie .". Po wypowiedzeniu tego wniosku Liść zauważył n o w y t r o
p . Właśnie ! diabli niech to wezmą ! Lecz po tym olśnieniu, nastąpiło
przygaszenie, albowiem z olśnieniem jest za dużo roboty, efekty
niepewne. Tak więc problem ten pozostał otwarty, zresztą może i dobrze
! Co znaczy być fałszywym , co znaczy doznać olśnienia ?
Cel drugi rozmyślań - to sprowadzanie na s w o j e t o r y m y ś l o w
e i n n y c h. Oczywiście uwidaczniało się to w rozmowie. Liść
rozmawiając słuchał pilnie, czasem zadawał krótkie pytania, czasem
przeczył i znowu c h o l e r n i e p i l n i e słuchał. Rzecz jasna po
to wszystko, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które go dręczyły, a
których to odpowiedzi nie umiał sobie dostarczyć. Liczył na to, że
ktoś mówiąc o czymś-tam, powie jakieś słowo, zdanie, które będzie
Liściowi pasowało i które przez to nawet Liścia oszołomi. Wówczas
wsadzał owo rozwiązanie do jakiejś szufladki i zapamiętywał je na
zawsze ...
W przypadku, gdy rozmówca nie dokonał takiego odkrycia Liść czuł się
rozczarowany i stawał się nihilistą.
Trzeci przypadek rozmyślań to rozmyślania z n u d ó w i właściwie nie
ma co tego więcej rozwijać, bo na ogół są to brednie. F i k c j a by
uciec od rzeczywistości.
Rozdział V - "Tchórzostwo"
Doprowadzało Liścia do szewskiej pasji, niezależnie od tego czy własne
czy innych. Uważał je za najbardziej parszywą cechę jaką można
posiadać.
Swego czasu mawiał, że "tchórzostwo rodzi heroizm". Ale to chyba
dotyczyło tylko przypadków gdy ze strachu dokonuje się rzeczy, których
n o r m a l n i e by się nie zrobiło.
Liść pogardzał tchórzami. Gdy widział sytuację, a w niej tchórza
starał się zachowywać tak by dodać mu siły by wreszcie, do cholery !
nie był tchórzem. Liść zauważył, że rzadko to się udaje i opłaca. T c
h ó r z pozostanie tchórzem. Niestety ! I nie pomoże wytłumaczenie !
Od pewnego czasu ma się to po prostu we krwi. Tchórz przez swoje
tchórzostwo się poniża. Jest to szczególnie przykre dla otoczenia. Gdy
w tym otoczeniu znalazł się Liść, jeśli mógł, starał się to
zamaskować, a gdy nie mógł robiło mu się słabo.
Przykre jest również to, że wśród otoczenia Liścia za dużo jest
tchórzy. Przyszło mu do głowy, że to jego wina, będzie musiał nad tym
pomyśleć. A czy Liść był tchórzem ?! Na to pytanie Liść nie mógł lub
wolał nie odpowiadać.
Rozdział VI - "O zabijaniu"
Zabijać nie należy - wiadomo ! Liść jednak zabijał. Dlatego wiedział,
że można zabijać szybko i powoli, we śnie i na jawie, siebie i innych.
Liść zabijał w obronie własnej, a z innego powodu tylko we śnie, bo
wtedy "musiał" i to jest prawo snu. Liść we śnie bywał okrutny, zresztą
w rzeczywistości też. Liść zabija ze spokojem (bo inaczej nie ma
sensu). Spokój ten jest wynikiem przekonania, że robi słusznie. Ale
dlaczego zabijał siebie ? Bo łatwiej jest zabić siebie niż przekonywać
otoczenie o błędnym postępowaniu otoczenia. Przy zabijaniu siebie jest
mniej wrzasku !
* * *
Przytoczone wyżej opowiadanie (esej ?),ani nie napisałam ja, aktorka
Wyższej Szkoły Teatralnej, ani firmujący całość tekstu, wymieniony z
nazwiska lekarz. Napisała je kobieta, która czytała pierwotną wersję
tekstu. Tekst swój udostępniła, zrzekając się praw autorskich.
Dlaczego tak postąpiła ? O co jej chodziło ?
Sądzę. że chodziło jej o pokazanie do jakiego stopnia ludzie są inni
niż teoretyczne książkowe założenia, zwłaszcza założenia psychologów.
Zapytaj siebie ! Lubisz autorkę cytowanego tekstu ? Zauważ, zrobiła
ona Ci pewna przysługę ! Powiedziała naprawę to co o sobie myśli !!!
Dlatego przytoczyliśmy ten tekst. Jest on autentyczny! Napisała go
dziewczyna, która ma 20 lat. Ile Ty masz lat ? Może coraz trudniej
powiedzieć Ci coś szczerze o sobie !!!
To prawda, na ogół szczerość wypowiedzi niknie w miarę upływu lat.
Dlaczego, to już inna sprawa.
Trudności w prowadzeniu szczerej rozmowy wynikają często również z
założenia, że psychika kobiety jest taka sama jak mężczyzn ( o
absurdalności założenia, że ludzie powinni być podobni do siebie i to
podobieństwo wymuszać - już wspominałam). Dopiero od dwóch lat pisze
się naukowe rozprawy o zasadniczych różnicach w funkcjonowaniu
psychiki kobiet i mężczyzn. Jedną z takich publikacji jest książka
Anne Moir i Davida Jessel'a pt.: "Brainsex", wydana niedawno w Anglii.
Autorzy przypominają fakty znane neurologom od lat. Wylew krwi do
lewej półkuli mózgu u kobiet nie wywołuje na ogół tak głębokiej afazji
motorycznej jak u mężczyzn. Wynika to stąd, iż pole mowy u kobiet nie
jest tak ściśle zlokalizowane w lewej półkuli jak u mężczyzn. Kobieta
częściej posługuje się całościową, intuicyjną percepcją realizowaną
przez prawą półkulę mózgu, a strumień informacji (ilość połączeń)
pomiędzy prawą a lewą półkulą mózgu jest większy. Stąd kobieta podobno
"barwi" znacznie silniej wszystkie swoje spostrzeżenia emocjami.
Kobietom łatwiej jest również wyrazić uczucia w słowach. Już od
dzieciństwa kobiety są głębiej zainteresowane innymi ludźmi i ich
sprawami, są odważniejsze w kontaktach międzyludzkich, bardziej
rozmowne, znacznie l e p i e j i s z y b c i e j poznają się na
ludziach.
Natomiast kobietom często nie zależy na osiągnięciu tzw. sukcesu, w
męskim rozumieniu znaczenia tego słowa. Anne Moir i Davida Jessel na
pytanie "Co sprawia Ci satysfakcję?" od mężczyzn uzyskiwali z reguły
odpowiedź : "sukces", a od kobiet najczęściej "robienie czegoś co
przynosi satysfakcję innym".
Kobieta może nie chcieć! nie potrzebować ! wyjawiać swych
teoretycznych ustaleń o świecie. W miejsce publikowania książek,
teorii, rozpraw, artykułów kobieta może, ewentualnie swe ustalenia
przekazać tylko jednej osobie, w ustnych rozmowach i to ją
satysfakcjonuje równie jak mężczyznę, który stał się sławny dzięki
swym publikacjom. Może to być nawet przyczyną współczesnej słabej
znajomości n a t u r y k o b i e t y . Kobiety w sensie teoretycznym
(teorii o sobie),po prostu "milczą", na modłę jakiejś hipotetycznej
cywilizacji poza ziemskiej, która nie miałaby ochoty podzielić się swą
wiedzą z nami Ziemianinami (czytaj Ziemianinami - mężczyznami).
Problem leży bowiem w tym, że jeśli kobieta jest bardzo aktywna jako
teoretyk to w sensie swojego "brainsex" - tak jak to rozumie A.Moir i
D.Jessel - "jest mężczyzną".
To, że problem istnieje potwierdzają wypowiedzi Z. Freuda. Pod koniec
swego życia, po napisaniu kilkunastu książek z zakresu psychologii
kobiet zwierzył się on swej przyjaciółce, iż on w zasadzie nie wie
"czego kobieta pragnie ? (Was will das Weib ?) " (wg * 10).
W tym kontekście nie dziwi więc, że dla anonimowej autorki opowiadania
wartością może być lub jest absurd. Autorka napisała przecież : "Liść
miał parę upodobań, uwielbiał absurdy, sztukę, jesień .... absurdy,
podobnie jak chwilami życie i ludzie bawiły go.".
Proszę zestawić mentalność pracowitych mężczyzny z strategią życiową,
wyrażoną zdaniem : "Liść .... był głównie o d b i o r c ą, ale nie
tylko i to nie koniecznie tylko z tego powodu, że życie to teatr.
Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla t e s t o w a n i a , łgał
dla w y g o d y , a mącił z powodów paru i z n u d ó w ."
Proszę zwrócić uwagę na rozróżnienie dystansów krótkich, średnich i
długich, spostrzeżenie, iż kobieta stawia na działania na d y s t a n
s a c h ś r e d n i c h . Autorka tłumaczy dlaczego ! Krótkie wymagają
inteligencji !, długie myślenia !! Mówi także, że "Liść ... nie
działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie tylko ta m o ż l i w o
ś ć p o s t r z e g a n i a j u ż b e z m o ż l i w o ś c i d z i a ł
a n i a . Kichać ! " Autorka mówi także, że "komfort psychiczny był
rzeczą, do której dążył z niesamowitą pasją i była to jedyna chyba
dziedzina, w której lenistwo było bez żadnego trudu, prawie samoistnie
spychane na bok."
Tu uwaga ! Coś dla młodej kobiety może wymagać wysiłku, lecz będzie on
chętnie podjęty, jeśli wysiłek ten zwiększy komfort psychiczny. No
tak, ale zostało powiedziane też wiele na temat owego komfortu
psychicznego. Jest podany sposób na "olewanie" spraw, które
przeszkadzają : " ... wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju. Pierwsze,
to tzw. w pełni puszczanie mimo uszu, a drugie to racjonalne
wytłumaczenie procesu i stwierdzenie, że ma się to gdzieś ... bardziej
godną formą jest sposób drugi, albowiem oprócz tego, że rozwija
inteligencję, uczy fałszu ".
Jak na mężczyzn !, zwłaszcza z rodzaju kujonów, prymusów i innych
odmian ludzi sukcesu, szokującą jest także chyba strategia zdobywania
istotnych informacji. Autorka opowiadania pisze przecież, że "cel drugi
.... to sprowadzanie na swoje tory myślowe innych ! "
A propos ! Jedna z moich znajomych , która przeczytała wyznanie
Zygmunta Freuda, iż nawet pod koniec swego życia nie wiedział on "czego
pragnie kobieta ? - przytoczone przez Kazimierza Pospiszyla w jego
niedawnym artykule (* 10) - powiedziała :"Jak to! przecież to jest
jasne czego chce każda kobieta. Ona po pros- tu: - c h c e r z u c i ć
m ę ż c z y z n ę n a k o l a n a -."
Mocno powiedziane ! ale trzeba to przypomnieć humanistycznie
ukierunkowanym czytelnikom, że "działanie układów samosterownych"
najprościej określić przez określenie celi ekstremalnych, a rezultaty
wynikną z d y n a m i k i p r o c e s u . Celem mężczyzn nie jest
bowiem "pozostawać na klęczkach". Jak potwiedza to Anne Maoir i Dawid
Jessel, oni po prostu myślą raczej o tym " a b y z o s t a ć k i m ś
". Z naprzeciwka zarysowane są więc d w a p r z e c i w s t a w n e c
e l e , a dynamika każdego poszczególnego "procesu" wykaże "co się
stanie". Ważne jest jednak, aby zbytnio się nie zapędzać i zbytnio się
nie przejmować. Ważne jest, aby wiedzieć jak trzeba było
"zorganizować" naszą ludzką populację, aby po prostu działała (*
1,17,52).
Dobrym modelem psychiki ludzkiej jest bowiem fizyczny model "czarnej
dziury" i otaczającej ją przestrzeni, czyli współczesny model
kosmologiczny "Wszechświata". Kula czasoprzestrzeni w obszarach o d l e
g ł y c h od jej centrum lub inaczej od jej początku jest płaska,
wyrównana, bezpieczna. Na obwodzie jest w miarę spokojnie ! W miarę
zrozumiale ! Dość racjonalne ! Obowiązują bez specjalnych "przerw"
pewne prawa fizyczne, a więc również psychologiczne.
Jeśli zbliżać się jednak zbytnio do j ą d r a l u b d o p o c z ą t k
u to logika przestaje działać, j e s t , a l e n i e t ł u m a c z y n
i c z e g o , jest coraz d z i w n i e j , zaczyna się spiralny, ostro
zaciskający się w i r m a t e r i i l u b s p r a w. Na "mapie duszy
ludzkiej" widać, iż zbliżamy się do obszarów s e k s u , z a z d r o ś
c i , o k r u c i ń s t w a i ś m i e r c i .
Będąc daleko jeszcze od jądra, pisząc jedynie o dniach, które są nie
ważne, autorka stwierdza : ".... był to dzień wyostrzonych szczegółów
i barw bardzo intensywnych, bo aż mokrych. Liść chciał wtedy albo
umrzeć, albo oszaleć i wiedział, że gdyby wtedy nadeszła śmierć nie
broniłby się. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie
jest to oczekiwanie nudne lub pełne niepokoju. Jest to połączenie
akceptacji z ciekawością i biernością no i trochę zachwytu.".
* * *
Zapytasz może jeszcze raz po co w takim razie cytujemy opowiadanie "O
Liściu" ? Prosta sprawa ! Jeśli Twoja opowieść będzie równie szczera,
to zawarte w niej będą Twoje n a j b a r d z i e j c h a r a k t e r y
s t y c z n e c e c h y . Daj ją przeczytać nowo poznanemu mężczyźnie.
S z y b c i e j dowie się, jaka jesteś. Albo od razu powie Ci : N I E
c h ę C i ę z n a ć , albo dostrzeże Coś co mu bardzo odpowiada.
Widzisz lepszą drogę ? Może lepiej "wstawić mu" jakiś "pozytywny
obrazek" ? Albo się spostrzeże, albo nie ! To prawda ! To będzie
zależało od jego analitycznej inteligencji !
Pisanie tekstów, takich jak "Opowiadanie o liściu" jest poza tym
jednym z możliwych sposób pokonywania przykrego fenomenu dotyczącego
życia każdego z nas, a polegającego na tym, iż na ogół reagujemy na
zapotrzebowania (bodźce) innych, żyjących blisko nas ludzi i w
odpowiedzi wytwarzamy ... zbyt wzniosłe, ... zbyt piękne, zbyt okrągłe
i kompletne, pozornie tylko prawdziwe, zdania, które później nas
przytłaczają.
Fenomen opisał jasno Witold Gombrowicz i nazwał go bezustannym
wytwarzaniem tzw. FORMY (* 55).
Jest to sprawa tak ważna, iż przytoczę tu kilka jego najcelniejszych
zdań (* 55). Pisze on mianowicie, że:
"... Nie przeczę, że istnieje zależność jednostki od środowiska - ale
dla mnie o wiele ważniejsze, artystycznie bardziej twórcze,
psychologicznie bardziej niepokojące jest to, że c z ł o w i e k j e s
t s t w o r z o n y t a k ź e p r z e z p o j e d y n c z e g o c z ł
o w i e k a, przez inną osobę. W przypadkowym zetknięciu. W każdej
chwili. Mocą tego, że ja jestem zawsze "dla innego", obliczony na
cudze widzenie, mogący istnieć w sposób określony tylko dla kogoś i
przez kogoś, egzystujący - jako forma - poprzez innego ..."
"... ja sam dla siebie nie potrzebuję formy, ona mi jest potrzeba po
to, aby ten drugi mógł mnie zobaczyć, odczuć, doznać ..."
"... mój człowiek jest stworzony od zewnątrz, czyli z istoty swojej
nieautentyczny - będący zawsze nie sobą, gdyż określa go forma, która
rodzi się między ludźmi ..."
"... wieczysty aktor, ale aktor naturalny, ponieważ sztuczność jest mu
wrodzona, ona stanowi cechę jego człowieczeństwa - być człowiekiem to
znaczy udawać człowieka - być człowiekiem to "zachowywać się jak
człowiek" - nie będąc nim w samej głębi ..."
"... przecież nie jest tak, że człowiek ma się pozbyć swojej maski: -
gdy poza nią nie ma żadnej twarzy - tu tylko można żądać, aby
uprzytomnił sobie swoją sztuczność i ją wyznał. Jeśli skazany jest na
fałsz, jedyna szczerość mu dostępna polega na wyznaniu, że s z c z e r
o ś ć j e s t m u n i e d o s t ę p n a ..."
" człowiek nie może wyrazić siebie na zewnątrz nie tylko dlatego, że
inni go spatrzają - nie może wyrazić siebie przede wszystkim dlatego,
że tylko to, co w nas jest już uładzone, dojrzałe nadaje się do
wypowiedzi, a cała reszta, czyli właśnie n i e d o j r z a ł o ś ć n a
s z a, jest milczeniem. Wobec czego forma będzie zawsze czymś dla nas
kompromitującym - jesteśmy poniżeni formą. I nie trudno dostrzec ...
cały nasz dorobek kulturalny, powstały dzięki temu skrywaniu
niedojrzałości, będący dziełem ludzi podciągających się do poziomu,
którzy są tylko na z e w n ą t r z swoją mądrością, powagą, głębią,
odpowiedzialnością - jak te wszystkie nasze sztuki, filozofie,
moralności k o m p r o m i t u j ą nas, albowiem nas p r z e r a s t a
j ą i dojrzalsze od nas, wtrącają nas w jakieś wtórne zdziecinnienie.
M y k u l t u r z e n a s z e j n i e m o ź e m y s p r o s t a ć ..."
"... w głębi jesteśmy wieczystymi chłystkami..."
"Jeśli forma moja urabia się z innymi, to mogą to być ludzie wyżsi ode
mnie, lub niżsi ..."
"... Niższy. Młodszy stwarza na swój sposób wyższego, ponieważ
tam ..."
" ale nie zapominajmy także, że człowiek nie lubi dojrzałości -
ponieważ woli młodość swoją ..."
"I na koniec, czyż człowiek, będący zawsze poniżej wartości, zawsze
skompromitowany ... nie poszuka wyładowania swojego życia psychicznego
w sferze jemu właściwej, to jest w sferze tandety? Dojrzał to Bruno
Schulz w swoim studium o Ferdydurke ... nazywa to 'sferą treści
podkulturalnych', nie dokształconych ... gdzie wyżywa się niedojrzałość
ludzka ... nasza nie dojrzałość ... a może w gruncie rzeczy nasza
żywotność ... związana jest tysięcznymi węzłami, spleciona tysięcznymi
atawizmami z tym drugorzędnym garniturem form, z tą kulturą drugiej
klasy. Podczas gdy pod powłoką oficjalnych form oddajemy cześć
wyższym, wysublimowanym wartościom, nasze istotne życie odbywa się
pokątnie i bez wyższych sankcji w tej brudnej sferze, a ulokowane w
niej e n e r g i e e m o c j o n a l n e są stokroć potężniejsze niż
te, którymi rozporządza - chuda warstewka oficjalności ..."
"... ujmują mnie na ogół jako jedną więcej walkę ze społeczeństwem,
krytykę społeczeństwa. Zobaczmy, czy mój człowiek nie rozsadzi tego
ujęcia:
Człowiek stworzony przez formę ...
Człowiek jako wytwórca formy, jej niezmordowany producent
Człowiek zdegradowany formą, będący zawsze "niedo" – niedokształcony,
niedojrzały
Człowiek zakochany w niedojrzałości
Człowiek stworzony przez Niższość i Młodość
Człowiek poddany "międzyludzkiemu" jako sile nadrzędnej, twórczej, j e
d y n e j (vide zapatrywania filozoficzne Gombrowicza) d s t ę p n e j
nam boskości
vide W. Gombrowicz
Człowiek dynamizowany ludźmi, nimi wywyższony, spotęgowany."
Wytwarzanie FORMY prowadzi więc powoli do fenomenu stopniowego,
powolnego blokowania psychiki i działań człowieka.
Każdy z nas wypowiada i zapamiętuje tyle pięknych opinii i
zobowiązujących zdań, że jest w końcu zniewolony. Poza tym widzi świat
przez pryzmat zbudowanej przez siebie i zapamiętanej w swoim umyśle
FORMY lub jak nazywa to George Kelly przez pryzmat "własnego
konstruktu osobistego".
Są więc dwa rodzaje wypowiedzi lub tekstów. Takie, które są tworzone
na użytek publiczny, i takie, które są tworzone na użytek własny.
A u t e n t y c z n y k o n t a k t , I N T Y M N O Ś Ć polega na
wymianie treści tkwiących w Twoim mózgu, nie stanowiących formę,
oddających Ciebie w sposób możliwie prosty, naturalny, prawdziwy. Gdy
rozumiesz już różnicę pomiędzy "czymś własnym, prawdziwym", a czymś
wyśrubowanym, sformułowanym dla innych, to możesz już spróbować
napisać swoje opowiadanie "O Liściu", tak jak zrobiła to autorka tego
eseju.
?. NOWA ZNAJOMOŚĆ ?
Wykorzystaj c a ł o ś ć w i e d z y, którą Ci przekazałam w próbie
zawarcia nowej znajomości. Zapytasz po co ? Dlaczego koniecznie mam
kogoś kochać ? Moja odpowiedź: "bo miłość jest twórcza, sprzyja
powstawaniu nowych wartości, nowych obiektów, tworzy okienko łączności
z kimś innym, takie że "wszystko jest wartościowsze", wiele się
dzieje, wiele powstaje, gdyż jak powiedział Platon "miłość jest ruchem
od niebytu do bytu".
* * *
Zapewne jesteś znudzona już teoretycznymi rozważaniami toteż ponownie
odłóż czytanie tekstu ! Wypij drinka, bo chcę cytować filozofa !
Przytoczę mianowicie fragmenty Jose' Ortegi y Gasseta, że "warto kogoś
kochać" (8). Ale możesz zrobić inaczej !!
Możesz zacząć czytać, którąś z powieści "o miłości", którą wymieniamy
w rozdziale V, a do tego miejsca wrócić później. Nie zapomnij jednak
wrócić w to miejsce !!
Cytaty filozofa przydadzą Ci się może w dyskusji z nowo poznanym
mężczyzną. Ortega y Gasset kierował Katedrą Metafizyki na Uniwersytecie
Madryckim w latach 1910-1936. Pamiętaj ! Wielu mężczyzn lubi rozważania
teoretyczne. Wielu lubi filozofię. Pamiętaj !Najważniejsze rozróżnienie
ludzi: to na tych co lubią mówić tylko o rzeczach "widzialnych" i na
tych, którzy lubią mówić głównie o sprawach, których na pozór nie
widać. W każdym razie to jest pierwsze ustalenie jakie powinnaś zrobić
poznając nowego mężczyznę. Może się mylę ? Ortega y Gasset powiedział
jednak :
"Abstrahując tymczasem od związków miłości z s i ł a m i k o s m i c z
n y m i ukrytymi w naszej naturze, uznaję miłość za całkowite
przeciwieństwo siły żywiołowej. Powiedziałbym - choć zdaję sobie
sprawę, że stoję na krawędzi błędu - że miłość przypomina r o d z a j
l i t e r a c k i . Określenie to ... zirytuje niejednego czytelnika,
zanim zechce on rzecz całą poważnie rozpatrzyć. Oczywiście, gdyby
pretendowało ono do miana ostatniego słowa, byłoby przesadne i nie do
przyjęcia, ale ja chcę nim zasugerować tylko, że m i ł o ś ć n i e j e
s t i n s t y n k t e m , l e c z r a c z e j t w o r z e n i e m,i t
o t w o r z e n i e m n i e b y l e j a k i m . Nie wiedzieli o tym
dzicy, nie wiedzieli Chińczycy i Hindusi, Grecy zaś z czasów Peryklesa
ledwie się czegoś domyślali. Czy obie wymienione cechy - tworzenie
duchowe i pojawienie się fenomenu miłości tylko na określonych
szczeblach rozwoju i w określonych formach ludzkiej kultury - nie
mogłoby doskonale posłużyć do definicji rodzaju literackiego ? "
"... ponieważ miłość jest najdelikatniejszą i najbardziej absolutną
czynnością duszy, będzie ona odzwierciedlać jej stan i naturę. Miłości
samej w sobie nie powinno się zatem przypisywać cech osoby kochającej.
J e ś l i c z ł o w i e k n i e j e s t w r a ż l i w y , t o c z y m
o ż e b y ć c z u ł a j e g o m i ł o ś ć ? Jeśli nie jest głęboki, to
czyż miłość jego może być głęboka ? Jaki człowiek, taka będzie jego
miłość. Tym samym odnajdujemy w miłości najbardziej przekonywujący
objaw prawdziwej natury człowieka. Wszystkie pozostałe czyny i gesty
mogą wprowadzić nas w błąd co do autentycznej natury człowieka, ale
miłość odsłoni pieczołowicie ukrywaną tajemnicę jego jestestwa. Jest
to szczególnie prawdziwe w odniesieniu do wyboru ukochanego. W żadnym
innym działaniu nie odkrywamy nasze- go najgłębszego charakteru tak,
jak to czynimy poprzez wybór erotyczny."
“.... Wszystko, co zostało tu powiedziane, daje racje bytu - niczego
więcej nie pragnę - następującemu twierdzeniu : jeżeli chce się bliżej
przyjrzeć zjawisku miłości, to trzeba przede wszystkim zerwać z
wyświechtanym poglądem, który ujmuje miłość jako uczucie powszechne,
dostępne niemal każdemu, bez względu na rasę, narodowość, status
społeczny i czas, w jakim żyje. Cechy, wyszczególnione na poprzednich
stronach, znacznie ograniczają możliwość występowania miłości,
usuwając z jej kręgu wiele rzeczy błędnie tutaj pomieszczonych.
Uczyńmy jeszcze jeden krok i powiedzmy bez zbytniej przesady, że
miłość jest wydarzeniem rzadkim, uczuciem, którego mogą się spodziewać
tylko nieliczne istoty ; w rzeczywistości zaś to swoisty talent, jaki
posiada niewielu, przyznany im zazwyczaj w połączeniu z innymi
talentami, lecz mogący również występować oddzielnie."
" ... Tak, kochanie jest cudownym darem, który otrzymały nieliczne
stworzenia ; jak zdolność układania poematów, zdolność do poświęceń,
jak melodyczne natchnienie, osobista odwaga, jak umiejętność rządzenia.
Nie każdy potrafi kochać, a nawet nieraz ludzie zdolni do tego nikogo
nie obdarzają uczuciem. Ten boski przypadek zachodzi tylko wówczas,
gdy zarówno podmiot, jak i przedmiot spełniają pewne rygorystyczne
warunki. Bardzo niewielu może kochać i bardzo niewielu być kochanymi.
Miłość ma swoją r a t i o , swoje prawo, jedyną i tożsamą istotę,
która nie wyklucza jednak ze swego kręgu nieprzebranych ilości
kazuistycznych odmian oraz twórczej zmienności."
".... Aby sąd o rzadkim występowaniu miłości uczynić przekonywującym,
trzeba jedynie wyliczyć kilka warunków i założeń koniecznych do
zakochania. Nie roszcząc sobie prawa do roztrzygnięć końcowych, możemy
stwierdzić, że te warunki są trojakiego rodzaju. Albowiem trzy są
zasadnicze składniki miłości : p o s t r z e g a n i e , konieczne do
zobaczenia osoby, którą się pokocha ; e m o c j a , którą odpowiadamy
na widok ukochanego, oraz w e w n ę t r z n a g o t o w o ś ć n a s z
e j i s t o t y czy t e ż d u s z y . Choć postrzeganie i emocja mogą
działać bez zarzutu, miłość nie poruszy, nie wzburzy, nie porwie nas,
gdy dusza pozbawiona jest g ł ę b i, elastyczności, zborności lub ż y
c i o d a j n y c h s i ł.
Zajmijmy się krótko każdym z tych warunków. Aby ulec urokowi drugiej
osoby, musimy przede wszystkim być z d o l n i d o j e j z o b a c z e
n i a , a do tego nie wystarczą otwarte oczy. Potrzeba s z c z e g ó l
n e g o r o d z a j u u p r z e d n i e j c i e k a w o ś c i , która
jest daleko głębsza i rozleglejsza niż codzienne zainteresowanie
różnymi rzeczami (nauka, technika, turystyka lub też podróżami) czy
nawet poszczególnymi działaniami ludzi (np. plotkarstwo). Potrzeba
żywego zainteresowania człowieczymi sprawami, a konkretnie, jednostką
jako samoistną całością, przejawem indywidualnego istnienia. Bez tego
zainteresowania najznakomitsi ludzie mogą przemaszerować przed nami i
nie wywrzeć na nas żadnego wrażenia."
"...Należy jednak zauważyć, że ciekawość tego typu zakłada spełnienie
wielu innych warunków. Jest to życiowy luksus dostępny t y l k o o r g
a n i z m o m o w y s o k i m s t o p n i u ż y w o t n o ś c i .
Jednostki słabej nie stać na bezinteresowność, na poświęcenie uwagi
temu, co dzieje się poza nią samą. Obawia się ona rzeczy
nieoczekiwanych, które kryć się mogą w zakamarkach życia, i dlatego
szczelnie zamyka się dla spraw bezpośrednio z nią nie związanych. Owo
paradoksalne "b e z i n t e r e s o w n e " z a i n t e r e s o w a n
i e znaczy miłosnym piętnem, we wszystkich jego przejawach i formach,
jak czerwony stempel depesze Brytyjskiej Marynarki Królewskiej."
".... Wszystkie niemal kobiety i mężczyźni żyją pogrążeni w sferze
własnych zainteresowań (niewątpliwie, wiele z nich jest pięknych i
chwalebnych) i nie czują potrzeby wyjścia poza swój krąg. Traktowani
dobrze czy też źle przez własne otoczenie zadowalają się w końcu ciasną
linią swego horyzontu i nie dokuczają im własne ograniczone
możliwości. Tego stanu rzeczy nie sposób pogodzić z ciekawością
głębszą, która jest w końcu niewyczerpanym instynktem wędrowania,
nieokiełznanym popędem do odchodzenia od siebie ku drugiemu. Dobrze
jest niekiedy przyjrzeć się naszym ludziom z "towarzystwa" :brak
ożywienia w dialogu i w gestach szybko odsłania, że znaleźliśmy się
wśród postaci drzemiących (zimowy sen niektórych gatunków biolodzy
nazywają vita minima). Niczego nie wymaga się od mijającej chwili,
niczego nie oczekuje się po następnej, ani - w ogóle - od życia. Z mego
punktu widzenia, jest rzeczą niemoralną nie dokładać starań, aby jak
najbardziej ożywić każdą chwilę swego istnienia."
".... Oto przyczyna, dla której drobnomieszczanom obojga płci tak
ciężko przychodzi zakochać się w autentyczny sposób. Obstają przy
znanym i powszednim, czują pełnię zadowolenia z codziennej monotonii
zajęć i na tym polega dla nich życie".
"....Tę ciekawość, będącą jednocześnie szalonym pragnieniem życia,
można znaleźć jedynie w duszach otwartych, gdzie swobodne powietrze -
kosmiczne powietrze pełne gwiezdnego pyłu - krąży bez ograniczeń. A l
e s a m a t y l k o c i e k a w o ś ć n i e w y s t a r c z y do
"zobaczenia" delikatnej, złożonej struktury człowieka. Ciekawość
przysposabia oko, to jednak także musi być czujne. I ta właśnie z d o
l n o ś ć r o z p o z n a w a n i a okazuje się w istocie talentem
pierwszorzędnej wagi i nadzwyczajną wprost umiejętnością, która działa
jako składnik w miłości. Pozwala nam natychmiast, intuicyjnie,
poznawać innych ludzi, łączyć naturę ich wnętrza z treścią wyrażoną
przez ciało. Dzięki temu potrafimy "odróżnić" ludzi, szacować ich
wartość, ich płyt- kość lub głębię ; jednym słowem, stopień ich
życiowej doskonałości. Proszę nie rozumieć przez to, że próbuję tutaj
intelektualizować uczucie miłości. Zdolność postrzegania niewiele ma
wspólnego z intelektem i choć jest bardziej prawdopodobna u osób z
głową otwartą, niemniej może istnieć samodzielnie, niczym talent
poetycki, który niejednokrotnie pojawia się u ludzi bezdennie głupich.
Większy lub mniejszy stopień zdolności rozeznawania nie zależy w
istocie od poziomu inteligencji. I tak właśnie się składa, że o w a i
n t u i c j a stosunkowo r z a d z i e j c e c h u j e m ę ż c z y z n
n i ż k o b i e t y , gdy tymczasem zdolności intelektualnie znacznie
częściej można odkryć u mężczyzn."
Jeżeli zapytasz teraz, no dobrze ! ale ta moja wiedza jest
bezużyteczna, bo wielu mężczyzn nie czytało Platona, Maxa Schelera czy
Ortegi y Gasseta i nie zrozumieją o co mi chodzi. Moja odpowiedź: Nie
krępuj się, p o ż y c z m u t e n z e s z y t , jeśli nie zrozumie,
machnij ręką.
II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO DLA SIEBIE
PARTNERA, CZYTAJ TEN SAM TEKST!
Rozdział I dotyczył sytuacji, która pozornie biorąc była
nieszczęściem. Chcę Ci właśnie wytłumaczyć, że było to tylko
nieszczęście pozorne. Skoro ktoś przestał kochać to widać tak miało
być. Zgodnie z przytoczonym na wstępie "zaklęciem":
"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy,
ten kto kochał, jutro pokocha."
Innymi słowy ! sterująca nami p r z y s z ł o ś ć sprawiła, że ktoś
przestał kochać, po to z a p e w n e , aby stworzyć warunki by
pokochać kogoś innego, lub jak kto woli pójść do klasztoru lub oddać
się fizyce teoretycznej, programowaniu komputerów, lub pisaniu
wierszy.
Twoja przyszłość tylko po części zależy jednak od nadrzędnej
inteligencji, tkwiącej w przyszłości. Zgodnie z tym, co pisałem na
wstępie, Twój los może być wspomagany przez NIĄ, zapewne tylko przez
dostępne dla NIEJ efekty "kwantowe", które w tym wypadku mogą polegać
tylko na tym, że dwoje ludzi przypatrzy się sobie, spodoba się sobie i
zacznie coś robić albo wspólnie, albo bardziej intensywnie.
PRZYSZŁOŚĆ pomaga takim działaniom, gdyż niezbędnie ich potrzebuje.
Potrzebuje ich dlatego, gdyż od takich "nowych znajomości" i nowych
działań zależy jej istnienie (vide: pojęcie pętli czasowej (*52)).
PRZYSZŁOŚĆ pomoże Ci więc jeśli Ty jej pomożesz. Ale na czym ma
polegać Twoje działanie ? Otóż, paradoksalnie, PRZYSZŁOŚCI nie jest
potrzebny wielki trud, mozół lub nieszczęścia, ona chce tylko tego,
abyś był/była szczęśliwa, gdyż tylko wtedy zdziałasz coś co może być
jej przydatne.
Receptę na pomyślność Twojego losu [i losu "lokalnej" PRZYSZŁOŚCI,
która nawiasem mówiąc zrobi wszystko co w jej mocy, aby uzasadnić jej
"lokalne" istnienie (* 1,17,52)] mogłoby być więc następujące zdanie:
# Odnaleźć i ujawnij swoją odmienność i uczyń z niej wartości;
poszukuj i uświadamiaj sobie wartości osób, którym się przypatrujesz,
które Ci się spodobały, i próbuj wykorzystać to, bądź składać z nich
większe całości, które będą pomocne duchom przyszłości # ("duchy
przyszłości" - vide: *17,52).