Nietzsche - Ludzkie, Arcyludzkie

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 243

Nietzsche Seminarium projekt zrzeszajcy polskich badaczy filozofii

Fryderyka Nietzschego poprzez:


powoany przez Cezarego Wodziskiego, Bogdana Banasiaka i Pawa
Pienika cykl dorocznych konferencji filozoficznych.
stron internetow nietzsche.org.pl. Na stronie:
Bibliografia polskich odniesie do Nietzschego
- do 1918 (Marta Kopij)
- z lat 1919-1939 (Grzegorz Kowal)
- z lat 1939-1989 (Jadwiga Sucharzewska)
- po 1989 (Jakub Wroski)
e-Mortkowicz - Cyfrowa reedycja modopolskiego wydania Dzie Fryderyka
Nietzschego z zachowaniem paginacji i ukadu graficznego.
Teksty archiwalne baza przedwojennych artykuw polskich na temat
Nietzschego
Wieci ze wiata Nietzschego: konferencje, seminaria, obronione prace
Opatrzony komentarzem zestaw linkw
... i wiele innych
http://nietzsche.org.pl/
e-Mortkowicz
Cyfrowa reedycja modopolskiego wydania Dzie Fryderyka Nietzschego
z zachowaniem paginacji i ukadu graficznego.
Nietzsche Seminarium, d-Wrocaw 2010
Redakcja: Jakub Wroski, Tymoteusz Sowiski
Nietzsche Seminarium 2010
DZIEA FRYD. NI ETZSCHEGO
W P R Z E K A D Z I E WACAWA
BERENT A, KONRADA DRZE-
WIECKIEGO, LEOPOLDA STAFFA I
STANISAWA WYRZYKOWSKIEGO
WYDA JAKB MORTKOWI CZ.
WARSZAWA MCMVI I I
FRYDERYK NI ETZSCHE
L U D Z K I E , A R C Y L U D Z K 1 E
TOM PIERWSZY
PRZEOY
KONRAD DRZEWIECKI
NAKAD JAKBA MORTKOW1 CZA
KRAKW DRUK W. L. ANCZYCA I SPKI.
PRZEDMOWA.
I.
Dosy czsto i zawsze z wielkiem zdziwieniem
wyraano przecie mn zdanie, e we wszystkich pis-
mach moich, od Narodzin t r a g e dy i do ogoszonej
ostatnio Przygrywki do filozofii przyszoci, znaj-
duje si co wsplnego i co, co je wyrnia: wszyst-
kie bez wyjtku, mwiono mi, zawieraj ptle i sieci
na nieostrone ptaki i prawie e ustawiczne, niedo-
strzegalne wzywani e do odwracania zwyk ych sza-
cowa i szacownych przyzwyczaje. Jak to? Jeste
w s z y s t k o tylko ludzkie, arcyludzkie? Z takiem
westchnieniem odkada si pisma moje, nie bez pew-
nego rodzaju lku i niedowierzania wzgl dem samej
moralnoci, ba, nie bez pewnej nawet pokusy i omie-
lenia, eby samemu sta si obroc rzeczy najgor-
szych: jak gdyby one byy moe tylko najbardziej
oczernione? Nazwano pisma moje szko podejrzenia,
wicej j eszcze pogardy, na szczcie take i od-
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.. I
2
wagi , ba, zuchwal stwa. Rzeczywi ci e, ja sam nie
przypuszczam, eby kiedy kto z rwnie gbokiem
podejrzeniem patrza w wiat, i nietylko jako przy-
padkowy rzecznik dyaba, lecz zarwno, wyraaj c
si teologicznie, jako wrg i zapozywca Boga. Kto
odgaduje cokolwiek ze skutkw, ktre gnied si
w kadem gbokiem podejrzeniu, cokolwiek z zi-
bienia i trwogi osamotnienia, na ktre kada bezwa-
runkowa o d m i e n n o w z r o k u skazuje tego, kto
jest ni dotknity, ten zrozumie, jak czsto dla
odpoczynku po sobie, jakby dla chwi l owego zapom-
nienia o sobie, staraem si zstpi dokdkolwiek
w jakiekolwiek uwielbienie lub wrogo, lub nauko-
wo, lub lekkomylno, lub g upstwo; i czemu, gdzie
nie znajdowaem tego, czego p o t r z e b o w a e m ,
musiaem sztucznie wymusza, narabia faszem
i poezy ( i c innego robili kiedykolwiek poeci?
i pocby bya tu, na tym wiecie, sztuka caa?).
A czego cigle i zawsze najkonieczniej potrzebowa-
em, do swojej kuracyi i ozdrowienia, to bya wiara,
e si n i e jest na wiecie tak j edynym, e si nie
w i d z i tak jedynie, czarownego podejrzewania,
pokrewiestwa i jednakowoci oka i dzy, wypo-
czynku w zaufaniu przyjacielskiem, lepoty we dwoje
niepodejrzliwej i bez zagadek, rozkoszowania si tem,
co na pierwszym planie, powierzchni, tem, co bliz-
kie, najblisze, barw, skr i pozorem. By moe,
e w tym wzgl dzie monaby mi zarzuci niejedn
sztuk, niejedno subtelne faszowanie monet: na-
przykad, e przed lep szopenhauerowsk wol mo-
ralnoci z wiedz i wol zamknem oczy, w czasie,
kiedym na moralno ju by do jasno wi dzcy;
tak samo, e oszukaem si na nieuleczalnej roman-
3
tycznoci Ryszarda Wagnera, jak gdyby ona miaa
by pocztkiem, nie za kocem; podobnie na Gre-
kach, podobnie na Niemcach i ich przyszoci
i byby moe j eszcze bardzo dugi spis takich podob-
nie? ale przypuszczajc, e to wszystko prawda
i zarzuca mi si z dobr racy, co wiecie wy o tem,
co o tem wiedzie mo e c i e , ile podstpu w celu
zachowani a siebie, ile rozumu i wyszej pieczy za-
wiera si w takiem oszukiwaniu samego siebie,
i ile faszu j eszcze mi p o t r z e b a , ebym mg so-
bie pozwoli na zbytek prawdzi woci s w o j e j ? . . .
Do, yj j eszcze; a ycie przecie nie przez moral-
no zostao wymyl one: ono c h c e uudy, ono y j e
uud ale nieprawda? oto zaczynam ju znowu
i czyni, co czyniem zawsze, ja stary immoralista
i ptasznik i mwi niemoralnie, pozamoralnie,
z poza dobra i za?
2.
W taki wi c sposb, gdy mi ich byo po-
trzeba, w y n a l a z e m sobie i owe wolne du-
chy, ktrym powicona jest niniejsza smtnie ocho-
cza ksika pod tytuem Ludzki e, arcyludzkie:
tego rodzaju wolnych d u c h w niema, nie byo,
ale ja ich wtedy, jak si rzeko, potrzebowaem do
towarzystwa, eby pozosta dobrej myli pord
z ych myli (choroba, osamotnienie, obczyzna, acedia,
bezczynno): jako miaych towarzyszy i upiorw,
z ktrymi si gada i mieje, gdy si ma ochot do
1*
4
gadania i miechu, i ktrych wyrzuca si do dyaba,
gdy staj si nudni, jako odszkodowania za przy-
jaci, ktrych brak. eby podobne duchy wolne kie-
dy istnie mo g y , e nasza Europa bdzie miaa
midzy swymi synami jutra i pojutrza takich dziel-
nych i weso ych towarzyszy, z krwi i ciaa, namacal-
nych, a nietylko, jak w moim wypadku, jako sche-
maty i cienie chiskie, ukazujce si pustelnikowi:
o tem ja najmniej chciabym wtpi. Widz, e ju
n a d c h o d z , powoli, powoli; i moe czyni cokol-
wiek, eby ich przyjcie przypieszy, gdy z gry
opisuj, w jakich kolejach losu wi d z , e powstaj,
na jakich drogach w i d z , e id ?
3.
Mona przypuszcza, e dla ducha, w ktrym
typ ducha wo l n e g o doszed do doskonaej dosta-
oci i sodyczy, rozstrzygajcem zdarzeniem byo
w i e l k i e z e r w a n i e , i e przedtem t em bardziej
by duchem sptanym i, jak si zdawa o, na zawsze
przywi zanym do swego kta i s upa. Co pta naj-
mocniej? jakie postronki s prawie nie do zerwania?
Dl a ludzi wyszego i wybrednego rodzaju bd to
obowizki: ta cze, w aci wa modziey, boja
i tkliwo wzgl dem wszystki ego, co jest zdawna
czczone i dostojne, wdziczno dla ziemi, z kt-
rej wyroli, dla rki, ktra ich wioda, dla wityni,
w ktrej nauczyli si modli, nawet najwzniolej-
sze chwile bd ich najmocniej ptay, najtrwalej
zobowi zywa y. Wielkie zerwanie na sptanych w ten
sposb nachodzi nagle, jak trzsienie ziemi: moda
dusza w jednej chwili zostaje wstrznita, oder-
wana, wyrwana, nie pojmuje sama, co si dzieje.
Popd i przyp yw w ada zaczyna i staje si jej pa-
nem niby rozkaz; budz si wol a i pragnienie i
precz, dokdkolwiek, za wszel k cen; we wszystkich
zmys ach bucha pomieniem i arzy si gwa towna,
niebezpieczna ciekawo nieodkrytego wiata. Raczej
umrze, ni y t u t a j tak brzmi gos rozkazu-
j cy i pokusa: a to tutaj, w d o mu jest wszyst-
kiem, co dotychczas kochaa! Nag e przeraenie i po-
dejrzenie wzgl dem tego, co kochaa, b yskawi ca po-
gardy na to, co nazywa a swym obowizkiem, bun-
townicze, samowolne, wulkaniczne, popychajce prag-
nienie pielgrzymstwa, obczyzny, obcoci, ozibienia,
wytrzewienia, zlodowacenia; nienawi mioci, moe
witokradzkie signicie i spojrzenie w s t e c z , w to
miejsce, gdzie dotychczas modlia si i kocha a;
moe ar wstydu za to, co wanie czynia, a zara-
zem okrzyk radosny, e to czynia, pijany, wewntrzny,
radosny dreszcz, ktry zapowiada zwyci stwo zwy-
cistwo? nad czem? nad kim? zagadkowe, obfitujce
w pytania, wtpliwe zwyci stwo, ale zawsze p i e r w-
s z e zwyci stwo: podobnie ze i bolesne rzeczy,
wszystko to jest w historyi wielkiego zerwania. Jest
ono chorob zarazem, ktra moe zrujnowa cz o-
wieka, ten pi erwszy wybuch siy i woli do postano-
wienia o sobie, do oznaczenia wasnej wartoci, ta
wol a wo l n e j wol i: ile choroby wyraa si w dzikich
usiowaniach i dzi wactwach, ktremi teraz wyzwo-
lony, oderwany prbuje dowie swego panowania
nad rzeczami! W czy si jak okrutnik, z niezaspo-
5
6
kojon podliwoci; co zdobdzie, to musi odpokuto-
wa niebezpieczne napicie j ego dumy; rozrywa, co
go nci. Ze z ym miechem obraca w rkach, co
znajduje przysonitem, oszczdzonem przez jakikol-
wiek wstyd; prbuje, jak wygl daj te rzeczy, g d y
je odwrci. Jest w tem samowola i rozkoszowanie
si samowol, jeli teraz, by moe, zwraca swoje
wzgl dy do tego, co dotychczas uywa o zej s awy,
jeli, ci ekawy i kuszony, kry koo rzeczy najbardziej
zakazanych. W gbi jego przygd i w czgi
jest on bowiem w drodze niespokojny i bez celu jak
w pustyni kryje si znak zapytania coraz niebez-
pieczniejszej ciekawoci. Czy nie mona w s z y s t -
k i c h wartoci odwrci? a moe dobro jest zem?
a Bg tylko wynal azkiem i sztuczk dyaba? Moe
ostatecznie wszystko jest faszem? A jeeli jestemy
oszukani, to czy nie jestemy wanie przez to oszus-
tami? czy te nie m u s i m y nimi by? takie
myli wodz go i uwodz, uwodz coraz dalej, coraz
dalej odwodz. Samotno okra go, opasuje go,
coraz groniej, coraz silniej dawi, coraz mocniej
ciska serce, ta straszliwa bogini i mater sacra cupi-
dinum ale kto dzi wie, co jest s a mo t n o ? . . . .
4.
Od tego chorobliwego osamotnienia, z pustyni
takich lat prby j eszcze droga daleka do niezmiernej,
zal ewajcej pewnoci i zdrowia, ktre nawet bez cho-
roby obej si nie moe, jako bez rodka i haczyka
7
do wdki poznania, do d o j r z a e j wolnoci ducha,
ktra jest zarwno opanowaniem siebie i chowem
serca, jak otwiera drogi do wielu i przeci wnych so-
bie sposobw mylenia do tej wewntrznej po-
jemnoci i wybrednoci nadmiernego bogactwa, ktre
wy cza niebezpieczestwo, e nu duch sam we
w asnych drogach si zgubi i zakocha i oszoomiony
zasidzie w jakimkolwiek kcie, a do nadmiaru pla-
stycznych, uleczajcych, naladujcych i uzdrawiaj-
cych si, ktry wanie jest oznak w i e l k i e g o
zdrowia, do tego nadmiaru, ktry duchowi wolnemu
nadaje niebezpieczny przywilej y na p r b i mc
wystawi a si na przygody: przywilej mistrzostwa,
przywilej wolnego ducha! Porodku mog lee du-
gie lata powrotu do zdrowia, lata pene wielobarw-
nych, bolenie uroczych przemian, opanowane i pro-
wadzone na cugl ach przez upart w o l z d r o w i a ,
ktra czsto ju niby zdrowie omiela si odziewa
i przeodziewa. Bywa wtedy stan poredni, o ktrym
czowiek z takim losem nie moe potem wspomnie bez
wzruszenia: blade, delikatne wiato i soneczne szcz-
cie jest mu w aciwe, uczucie wolnoci ptaka, ptasi
rzut oka, junactwo ptasie, co poredniego, w czem
z czy y si ciekawo z subteln pogard. Wolny
duch to chodne sowo wzbudza w tym stanie
bogo, ogrzewa prawie. yj e si j u bez wi zw
mioci i nienawici, bez tak, bez nie, to blizko, to
daleko, zalenie od woli, najchtniej wymykaj c si,
wymijajc, zrywaj c si, to precz, to wz wy odlatu-
j c; jest si rozpieszczonym, jak kto, co niegdy
niezmiernie wiele rnych rzeczy widzia p o d sob,
i staje si przeciwiestwem tych, co si troszcz
o rzeczy, ktre ich wcale nie obchodz. W rze-
8
czy samej, wolnego ducha obchodz teraz same rze-
czy i ile rzeczy! o ktre on ju nie zna
t r o s k i . . . .
5.
Krok dalej w powrocie do zdrowia: i wolny
duch zblia si znowu do ycia, co prawda powoli,
prawie opierajc si , prawie z niedowierzaniem.
Znowu robi si koo niego cieplej, jak gdyby ciej;
uczucie i wspczucie nabieraj gbokoci, odwile
wszelkiego rodzaju przecigaj ponad nim w dal.
Na duchu mu niemal tak, jak gdyby mu dopiero
teraz otworzyy si oczy na to, co b l i z k o . Jest
zdziwiony i staje w zadumi e: gdzie wi c b y ?
Te rzeczy blizkie i najblisze: j ake mu si odmie-
niy! jakiego puszku i czaru przez ten czas nabray!
Z wdzicznoci spoglda wstecz, z wdzicznoci
dla swego pielgrzymstwa, dla swojego hartu i obcoci
wzgl dem samego siebie, dla swoich spojrze w dal
i wzlotw ptaka w mrone wyyny. Jak dobrze, e
niby wychuchany, osowiay piecuch nie zosta na
zawsze w domu, zawsze u s i ebi e! On by p o z a
sob: adnej wtpliwoci. Dopiero teraz oglda sa-
mego siebie , i jakie niespodzianki przytem od-
krywa! Jakie niezaznawane dreszcze! Jakie szczcie
nawet w znueniu, w dawnej chorobie, w recydywach
powracaj cego do zdrowia. Jak mu dobrze ze swem
cierpieniem siedzie spokojnie, prz nitki cierpli-
woci i lee na socu! Kto zna si jak on na
9
szczciu zimowem, na plamach sonecznych na mu-
rze! S to najwdziczniejsze stworzenia na wie-
cie, a take najmniej wymagaj ce, ci znowu do y-
cia napoi zwrceni, powracaj cy do zdrowia i jasz-
czurki: s midzy nimi tacy, ktrzy nie opuszcz
ani jednego dnia, eby do ci gncego si za nim
kraju szaty nie przyczepi krtkiej pieni pochwal-
nej. A mwic powanie: jest to gruntowna k u r a -
c y a na wszelki pesymizm (rak dawnych idealistw
i kamczuchw, jak wiadomo ) , by chorym na
sposb tych duchw wol nych, dobr chwil pozosta-
wa chorym, a potem duej, j eszcze duej stawa
si zdrowym, myl, zdrowszym. Na tem polega
mdro, mdro yci owa, samemu sobie przez dugi
czas przepisywa zdrowie w ma ych dozach.
6.
Okoo tego czasu moe si zdarzy, e w prze-
byskach j eszcze nieposkromionego, j eszcze zmiennego
zdrowia wolnemu, coraz wolniejszemu duchowi za-
cznie si odsania zagadka tego wielkiego zerwania,
ktra dotychczas oczekiwa a ci emna, pena pyta,
prawie nieuchwytna w jego pamici. Jeeli przez
dugi czas ledwie mia odwag pyta siebie, czemu
tak na uboczu? tak samotnie? wyrzeka si wszyst-
kiego, co czciem? samego czczenia nawet? czemu ta
twardo, podejrzenie, nienawi w asnych cnt?
dzi way si i pyta gono i s yszy ju co jak od-
powied. Winiene by panem nad sob sta si, pa-
10
nem take w asnych cnt. Dawniej o n e by y twymi
panami; lecz teraz winny si sta narzdziami twemi,
narwni z innemi. Winiene by posi wadz nad
swojem za i przeciw i nauczy si wywi esza
i chowa je wed ug swych celw wyszych. Winie-
ne by nauczy si pojmowa, co w kadym sza-
cunku wartoci jest perspektywicznego przekszta-
cenie, wykrzywi eni e i pozorn teleologi horyzontw
i wszystko, co naley do perspektywy; a take po-
trzebn doz gupoty wzgl dem wartoci przeciwnych
i ca y uszczerbek intelektualny, ktrym przyp aca si
kade za, kade przeciw. Winiene by nauczy
si rozumie, ile jest k o n i e c z n e j niesprawiedli-
woci w kadym za i przeciw, niesprawiedliwo-
ci, nieodcznej od ycia, yci e samo jako z a w a -
r u n k o w a n e przez perspektywiczno i swoj nie-
sprawiedliwo. Przedewszystkiem winiene by wi-
dzie wasnemi oczyma, gdzie jest niesprawiedli-
wo naj wi ksza: tam mianowicie, gdzie ycie jest
rozwinite na najmniejsz, najwsz, najskpsz, naj-
pierwotniejsz miar, a mimo wszystko nie przestaje
uwaa s i e b i e za cel i miar rzeczy i kwoli swemu
zachowaniu skrycie i w sposb maostkowy a nie-
ustannie wykrusza i podawa w wtpliwo tego,
co wysze, wiksze, bogatsze. Winiene by zagadnie-
nie h i e r a r c h i i ujrze wasnemi oczyma, oraz i to,
jak sia, prawo i pojemno perspektywy cznie
w wy rosn. Winiene by do, wolny duch
w i e odtd, jakiego wi ni e ne sucha, i take, co
teraz mo e , do czego dopiero teraz ma p r a wo
11
7.
Tak oto duch wolny odpowiada sobie na za-
gadk zerwania i koczy na tem, e, uoglniajc
rzecz, tak swoj przygod rozstrzyga. Jak si mnie
przydarzyo, powiada sobie, tak si musi przydarzy
kademu, w kim z a d a n i e chce sta si ciaem
i przyj na wiat. Tajemna w adza i konieczno
tego zadania rzdzi bdzie popod jego wszystkimi
losami i w nich na podobiestwo ciy niewiadomej.
na dugo, nim sam to zadanie zmierzy okiem i pozna
je z imienia. Przeznaczenie rozrzdza nami nawet
wtedy, gdy go j eszcze nie znamy: przyszo prze-
pisuje prawida naszemu dzisiaj. Za oywszy, e za-
g a d n i e n i e h i e r a r c h i i jest zagadnieniem, o kt-
rem mamy prawo powiedzie, e jest n a s z e m za-
gadnieniem, jako duchw wol nych: teraz w poudniu
swego ycia rozumiemy dopiero, jakich przygotowa,
obej, prb, usiowa, przebra potrzebowao zagad-
nienie, zanim m o g o przed nami wystpi; jak mu-
sielimy przedtem dozna na duszy i ciele najroz-
maitszych i najsprzeczniejszych stanw ndzy i szcz-
cia; jako awanturnicy i eglujcy dokoa ziemi w tym
wiecie wewntrznym, ktry nazywa si czowiek;
jako wymi erzaj cy kade wyej i jedno nad dru-
giem, co take nazywa si czowiek wciskajc
si wszdzie, prawie bez trwogi, niczem nie pogar-
dzajc, niczego nie ronic, wszystki ego smakujc,
wszystko z przypadkowoci oczyszczaj c i niby prze-
siewajc a w kocu moglimy powiedzie, my
duchy wolne: Tutaj n o w e zagadnienie! Tutaj
wysoka drabina i stopnie, na ktrych sami siedzie-
12
9.
adnemu psychologowi, adnemu wrkowi ani
przez chwil nie bdzie tajno, do ktrego stadyum,
w dopiero co przedstawionym rozwoju, ksika ni-
niejsza naley (lub w ktrem u m i e s z c z o n a zo-
sta a). Al e gdzie s teraz psychologowie? We Fran-
cyi, zapewne; moe w Rosyi; z pewnoci nie
w Niemczech. Nie brak przyczyn, dlaczegoby Niemcy
dzisiejsi mogli to sobie nawet za honor poczyty-
wa; tem gorzej dla tego, kto w tym wzgl dzi e nie
po niemiecku urobiony i zdarzony zosta! Ta ksika
n i e m i e c k a , ktra umiaa znale czytelnikw
w szerokiem kole krajw i ludw ju prawie
dziesi lat, jak jest w drodze i musi si zna
na jakiej muzyce i sztuce fletowej, ktre skusiy
do suchania nawet oporne uszy cudzoziemcw,
wanie w Niemczech ksika ta najniedbalej bya
czyt ana, najgorzej s u c h a n a : skde to pocho-
dzi ? Wymaga ona za wiele, odpowiedziano mi,
zwraca si do ludzi wol nych od musu grubych
obowi zkw, wymaga delikatnych i wybrednych
zmysw, potrzebuje obfitoci, obfitoci czasu, jas-
noci nieba i serca, otium w najzuchwalszem zna-
czeniu: samych dobrych rzeczy, ktrych my
limy, na ktre sami wstpilimy, ktrymi sami
niegdy b y l i my . Tutaj wyej , gbiej, pod nami,
straszliwie dugi szereg, hierarchia, ktr w i d z i my :
tutaj n a s z e zagadni eni e!
13
Niemcy dzisiejsi nie posiadamy, a wic te da nie
moemy. Po tak grzecznej odpowiedzi radzi mi
moja filozofia zamilkn i o wicej nie pyta; zwasz-
cza e w pewnych wypadkach, jak napomyka przy-
sowie, n i e p r z e s t a j e s i b y filozofem tylko
dlatego, e si milknie.
Nicea, na wi osn 1886.
ROZDZIA PIERWSZY:
O rzeczach pierwszych i ostatnich.
C h e m i a p o j i u c z u . Zagadnienia fi-
lozoficzne przybieraj teraz znowu prawie na wszyst-
kich punktach t sam form, jak przed dwoma
tysicami lat: jak moe co powsta ze swego prze-
ci wi estwa, naprzykad rzecz rozumna z niero-
zumnej, czujca z martwej, logiczno z nielogiczno-
ci, postrzeganie bezinteresowne z podliwego chce-
nia; yci e dla innych z egoizmu, prawda z bdw?
Filozofia metafizyczna dawa a sobie dotychczas rad
z temi trudnociami w ten sposb, e zaprzeczaa po-
wstawania jednej rzeczy z drugiej i dla rzeczy wyej
szacowanych uznawa a pochodzenie cudowne, wprost
z jdra i istoty rzeczy samej w sobie. Przeciwnie
filozofia historyczna, ktrej zgoa nie mona sobie
wyobrazi oddzielnie od nauki przyrody, najmodszej
ze wszystkich metod filozoficznych, dobadaa si
w oddzielnych wypadkach (a przypuszczalnie we
wszystkich bdzie to jej wynikiem), e niema przeci-
wiestw, oprcz w nawykowej przesadzie popular-
nego lub metafizycznego pojmowania, i e w podstawie
tego przeciwstawiania tkwi bd rozumu: wed ug jej
objanienia, wziwszy cile, niema ani postpowania
1.
DZIEA NIETZSCHEGO T. X.
18
nieegoistycznego, ani postrzegania zupenie bezintere-
sownego, jedno i drugie s tylko zsublimowaniami,
z ktrych, jak si wydaj e, pierwiastek zasadniczy prawie
si ulotni i ktrego obecno ukazuje si tylko naj-
subtelniejszej obserwacyi. Wszystko, czego potrze-
bujemy i co dopiero moe by nam dane przy tera-
niejszej wysokoci oddzielnych nauk, to c h e m i a
wyobrae i uczu moralnych, religijnych, estetycz-
nych, tak samo wszystkich tych porusze, ktre
w obcowaniu cywilizacyjnem i spoecznem na wielk
i ma skal, ba, w samotnoci, na sobie przeywamy:
a c, gdyby ta chemia skoczya na wyniku, e i w tej
dziedzinie najwspanialsze barwy otrzymuje si z po-
dych, ba, pogardzanych materyi? Wielu bdzie miao
ochot, dy za takiemi badaniami? Ludzko lubi
sobie wybija z g owy pytania o pochodzeniu i po-
cztku: czy nie trzeba by niemal pozbawionym przy-
rodzenia ludzkiego, eby przeciwn skonno w so-
bie odczuwa?
2.
D z i e d z i c z n a wa d a f i l o z o f w. Wszyscy
filozofowie maj wspln wad, e za punkt wyjcia
bior cz owi eka teraniejszego i myl, e przez ana-
liz jego dojd do celu. Mimo woli unosi si przed
nimi czowiek jako aeterna veritas, jako co pozo-
stajcego tem samem we wszelkim wirze, jako nie-
zawodna miara rzeczy. Wszystko, co filozof wypo-
wiada o czowieku, jest przecie w gruncie niczem
wicej tylko wiadectwem o czowieku bardzo
19
o g r a n i c z o n e g o przecigu czasu. Brak zmysu hi-
storycznego jest dziedziczn wad wszystki ch filozo-
fw, wielu nawet bierze nieopatrznie najnowsze
uksztatowanie czowieka, jakie powstao pod wpy-
wem okrelonych religii, nawet okrelonych wydarze
politycznych, za form sta, ktr naley bra za
punkt wyjcia. Nie chc oni si tego nauczy, e
czowiek sta si, e zdolno poznawania take
staa si; tymczasem niektrzy z nich z tej zdolno-
ci poznawania nawet ca y wiat sobie przd. A tym-
czasem, wszystko, co jest i s t o t n e g o w rozwoju
ludzkim, odbyo si w czasach zami erzch ych na
dugo przed owemi 4000 lat, ktre mniej wi cej znamy;
w tych ostatnich bodaj e czowiek ju niewiele
si zmieni. I oto filozof widzi instynkty w tera-
niejszym czowieku i przypuszcza, e one nale do
niezmiennych faktw w czowieku i przeto mog wy-
da klucz do zrozumienia wiata wogl e: caa teleo-
logia jest zbudowana na tem, e o czowieku z ostat-
nich czterech tysicoleci mwi si jako o w i e c z -
nym, ku ktremu wszystkie rzeczy w wiecie od samego
pocztku maj naturalny kierunek. Przecie wszystko
si stawao; n i e ma f a k t w w i e c z n y c h : jak
niema prawd absolutnych. Tedy f i l o z o f o w a -
n i e h i s t o r y c z n e jest odtd konieczne, a obok
niego cnota skromnoci.
3.
O c e n i a n i e p r a w d n i e p o z o r n y c h .
Jest to cech wyszej cywilizacyi, e drobne, niepo-
2 *
20
zorne prawdy, znalezione zapomoc cisej metody,
ceni si wyej od uszczl iwiajcych i olepiajcych
bdw, pochodzcych od epok i ludzi z okresu me-
tafizycznego i artystycznego. Nasamprzd wzgl dem
pi erwszych ma si szyderstwo na ustach, jak gdyby
w tym wypadku nie mg istnie aden stosunek
rwnoci: tak skromnie, prosto, trzewo, ba, napo-
zr oniemielajco wystpuj te, tak piknie, z takim
przepychem, upaj aj co, ba, moe uszczliwiajco
wystpuj tamte. Lecz to, co zdobyte mozolnie, co
pewne i trwae, i dlatego pene nastpstw dla wszel-
kiego dalszego poznania, jest przecie wysze; tego
si trzyma jest rzecz msk i dowodem dzielnoci,
prostoty, wstrzemiliwoci. Stopniowo nietylko je-
dnostka, lecz ca a ludzko wzniesie si do tej m-
skoci, gdy si w kocu przyzwyczai do wyszej oceny
wytrzyma ych, trwa ych owocw poznania i straci
wszel k wiar w natchnienie i cudowne komuniko-
wanie prawd. Czciciele f o r m, rozumie si, ze swoj
miar pikna i wzniosoci, bd mieli z pocztku
dostateczne racye do drwin, skoro cenienie niepozor-
nych prawd i duch naukowy poczn dochodzi do
panowania: ale tylko dlatego, e albo ich oko j eszcze
si nie otworzy o na urok formy n a j p r o s t s z e j ,
albo dl atego, e ludzie wychowani w tym duchu
j eszcze dugo nie bd nim przeniknici zupenie
i wewntrznie, tak, i zawsze j eszcze bd bezmyl-
nie naladowali (i to dosy licho, jak to czyni kady,
ktremu rzecz nie bardzo na sercu ley) formy stare.
Ni egdy duch nie by zaprztnity cisem myle-
niem, wtedy rzecz dla najwaniejsz byo przdze-
nie nici symbolw i form. To si zmienio; ta po-
waga w symbolice staa si cech cywilizacyi ni
szej. Jak same sztuki nasze staj si coraz intelek-
tualniejsze, nasze zmys y wicej duchowe, i jak na-
przykad dzisiaj zupenie inaczej si o tem sdzi, co
dla zmys w jest dwiczne, ni przed 100 laty: tak
te formy naszego yci a staj si coraz wicej du-
c h o w e , dla oka dawniejszych czasw moe b r z y d -
s z e , ale tylko dlatego, e patrze nie potrafi, jak
krlestwo wewntrznego, duchowego pikna usta-
wicznie si pogbia i rozszerza, i o ile dla nas
wszystkich obecnie pene ducha spojrzenie wi cej
moe by warto od najpikniejszej budowy czon-
kw i najwzniolejszej budowli.
4.
A s t r o l o g i a i r z e c z y p o k r e w n e . Praw-
dopodobna, e przedmioty uczu religijnych, etycz-
nych i estetycznych rwnie nale tylko do po-
wierzchni rzeczy, tymczasem czowiek chtnie wie-
rzy, e w tym przynajmniej wypadku dotyka si serca
wi ata; udzi si, poniewa te rzeczy tak gboko go
uszczliwiaj i tak gboko czyni nieszczliwym,
i okazuje w tym wypadku tak sam dum, jak
w astrologii. Ta bowiem mniema, e niebo i gwi azdy
obracaj si koo losu cz owieka; czowiek za mo-
ralny przypuszcza, e to, co jemu istotnie ley na
sercu, musi te by istot i sercem rzeczy.
21
22
5.
6.
D u c h n a u k i s i l n y w c z c i , n i e w c a-
o c i . Wyodrbnione n a j m n i e j s z e dziedziny
nauki s obrabiane wycznie przedmiotowo: nato-
miast oglne wielkie nauki, rozwaane jako cao,
kad na usta pytanie pytanie prawdziwie nieprzed-
mi ot owe: po co? z jakim poytkiem? Z tego wzgl du
na poytek traktuje si je w caoci mniej nieoso-
bowo, ni w czciach. A w filozofii dopiero, jako
na szczyci e oglnej piramidy wiedzy, mimo woli zo-
staje rzucone pytanie o poytku poznania wogle,
i kada filozofia posiada niewiadomie zamiar przy-
pisywania mu n a j w i k s z e j poytecznoci. Dlatego
w kadej filozofii tyle grnolotnej metafizyki i taka
B d n e p o j m o w a n i e s nu. W epoce su-
rowej, najpierwotniejszej cywil izacyi czowiek wie-
rzy, e we nie poznaje i n n y w i a t r z e c z y w i -
s t y ; w tem pocztek wszelkiej metafizyki. Gdyby nie
sen, nie znalezionoby adnego powodu do rozdziela-
nia wiata. Rozkadanie na dusz i ciao jest zawsze
zwizane z najdawniejszem pojmowaniem snu, tak
samo wi ara w pozorne istnienie ciaa duszy, wic
pochodzenie wszelkiej wi ary w duchy i prawdopo-
dobnie take wi ary w bogw. Zmary wci yje,
p o n i e w a ukazuje si yj cym we nie: tak wnios-
kowano niegdy, w cigu wielu tysicy lat.
2 3
niech do rozwiza fizycznych, wydaj cych si
maoznaczcemi; gdy znaczenie poznania dla yci a
p o w i n n o wydawa si jak najwikszem. W tem
kryje si antagonizm midzy oddzielnemi dziedzinami
naukowemi a filozofi. Ta chce tego, czego chce
sztuka, yciu i dziaaniu nada jak najwiksz g-
bi i znaczenie; w tamtych szuka si poznania i ni-
czego wicej cokolwiekby miao z tego wynikn.
Nie byo dotychczas jeszcze filozofa, pod ktrego r-
kami filozofia nie stawaaby si apologi poznania; na
tym punkcie przynajmniej kady z nich jest optymi-
st, e winna mu by przyznana naj wysza poytecz-
no. Wszyscy oni s tyranizowani przez logik: a ta
z istoty swej jest optymizmem.
7.
Co z a m c p o k j w n a u c e . Filozofia
od czy a si od nauki, kiedy postawia pytanie: jakie
jest to poznanie wiata i ycia, z ktrem czowiek
yje najszczliwiej? A stao si to w szkoach so-
kratycznych: przez zajcie punktu widzenia s z c z -
c i a , przewizao si arterye badaniu naukowemu
i robi si to dzi jeszcze.
8.
P n e u m a t y c z n e o b j a n i e n i e p r z y r o d y .
Metafizyka objania ksig przyrody niejako pneu-
24
ma t y c z n i e , Koci i jego uczeni robili to niegdy
z Bibli. Trzeba mie bardzo duo rozumu, eby do
przyrody zastosowa ten sam rodzaj cisej sztuki
objaniania, j ak obecnie filologowie stworzyli dla
wszystkich ksiek: z zamiarem pojmowania popro-
stu, co mwi pismo, nie za wietrzenia p o d w j -
n e g o sensu, ba, nawet przypuszczania go napewno.
Lecz jak nawet co do ksiek za sztuka objaniania
zgo a nie zostaa zupenie przezwyciona i ustawicz-
nie w najlepszem, wyksztaconem towarzystwie czo-
wiek cigle si potyka o resztki wyk adu al egorycz-
nego i mistycznego: tak te ma si i z przyrod
ba, o wiele gorzej jeszcze.
9.
w i a t m e t a f i z y c z n y . To prawda, wiat
metafizyczny m g b y istnie; bodaj czy mona
zwal cza jego absolutn moliwo. Wszystki e rzeczy
widzimy przez g ow ludzk i g owy tej uci nie
moemy; tymczasem pozostaje przecie pytanie, coby
si zostao ze wiata, gdyby si j jednak ucio. Jest
to zagadnienie czysto naukowe i niezbyt stworzone
na to, eby ludziom przyczynia kopotu; lecz wszystko,
co przypuszczenia metaficzne czynio dotychczas dla
ludzi c e n n e m i , p r z e r a a j c e m i , p r z y j e m-
n e mi , co wytworzy o je, jest namitnoci, bdem
i oszukiwaniem siebie; jak najgorsze metody poznania,
nie jak najlepsze nauczy y w to wiary. Kiedy od-
kryto, e te metody s fundamentem wszystkich
wspczesnych religii i metafizyk, obalono je. Wtedy
25
pozostawaa zawsze j eszcze tamta moliwo; ale
z ni zgoa nic pocz nie mona, a c dopiero, od
przdzy takiej moliwoci czyni zalenem szczcie,
los i ycie. Bowi em zgoa nic nie monaby byo wy-
powiedzie o wiecie metafizycznym, tylko, e jest
to co innego, niedostpne, niepojte co innego; by-
aby to rzecz z wasnociami negatywnemi. Gdyby
istnienie takiego wiata dowiedzione byo jak najle-
piej, pozostaoby przecie rzecz pewn, i najobo-
jtniejszem poznaniem byoby wanie j ego poznanie:
obojtniejszem jeszcze, ni dla eglarza, gdy mu grozi
niebezpieczestwo burzy, poznanie analizy chemicz-
nej wody.
10.
N i e s z k o d l i w o m e t a f i z y k i w p r z y -
s z o c i . Skoro powstanie religii, sztuki i moralnoci
zostao tak opisane, e mona je zupenie objani
sobie, bez uciekania si do przypuszcze me t a f i -
z y c z n e g o w d a w a n i a s i na pocztku i w cigu
drogi, znika najsilniejsze zainteresowanie si czysto
teoretycznem zagadnieniem rzeczy samej w sobie
i zjawiskiem. Jakkolwiekby si teraz z tem rzecz
miaa: przez religi, sztuk i moralno nie docieramy
do istoty wiata samej w sobie; znajdujemy si
w obrbie wyobrae, adne przeczucie nie moe
nas zawie dalej. Jak bardzo nasz obraz wiata
moe si rni od odgadnitej istoty wiata, to py-
tanie z zupenym spokojem zostawi si psychologii
i historyi rozwoju organi zmw i poj.
26
11.
Mo w a j a k o d o m n i e m a n a n a u k a . Zna-
czenie mowy w rozwoju cywi l i zacyi polega na tem,
e czowiek umieci w niej swj w asny wiat obok
innego, punkt, ktry uwaa za dosy mocny, eby
z niego pozostay wiat poruszy z posad i sta
si jego panem. O ile czowiek wierzy w cigu
dugich okresw czasu w pojcia i nazwy rzeczy
jako w aeternae veritatis, naby owej dumy, z ktr
wynosi si nad zwierz: myla, e w mowie po-
siada rzeczywi ci e znajomo wiata. Twrca wyra-
zw nie by wcal e tak skromny, eby mniema, i
wanie nadaje rzeczom tylko nazwy, wyraa raczej
w wyrazach, jak mu si roio, naj wysz wiedz
o rzeczach; rzeczywi ci e mowa jest pierwszym stop-
niem stara koo nauki. Wi a r a w z n a l e z i o n
p r a w d i w tym wypadku jest tem, z czego wyp y-
ny najpotniejsze rda siy. O wiele pniej
dopiero teraz wita ludziom, e t swoj wi ar
w mow propagowali bd niesychany. Szczciem
za pno, eby mona byo odrobi rozwj rozumu, ktry
opiera si na tej wierze. I l o g i k a spoczywa na
przypuszczeniach, ktrym nic nie odpowiada w wie-
cie rzeczywi stym, naprzykad na przypuszczeniu, e
rzeczy bywaj rwne, e ta sama rzecz bywa iden-
tyczna w rnych punktach czasu: lecz ta nauka
powstaa z wierze przeci wnych (e co podobnego
w wiecie rzeczywi stym w kadym razie istnieje).
Podobnie rzecz si ma z m a t e m a t y k , ktraby
napewno nie bya powstaa, gdyby wiedziano z sa-
mego pocztku, e w przyrodzie niema dokadnie
27
12.
S e n i c y w i l i z a c y a . Funkcy mzgow,
ktr sen najwicej zmienia, jest pami: nie eby
zupenie pauzowa a lecz sprowadzon zostaje do
stanu niedoskonaoci, w jakim w czasach pierwot-
nych ludzkoci moe znajdowaa si w kadym za
dnia i czuwania. Samowolna i spltana, tak bo jest,
ustawicznie miesza rzeczy na podstawie najlejszych
podobiestw: ale wanie z tak samowol i baamuc-
twem ludy u oy y sw mitologi i dzi j eszcze po-
drnicy raz wraz spostrzegaj, jak bardzo dziki jest
skonny do zapominania, jak duch j ego po krtkiem
napiciu pamici poczyna si sania tu i tam, a on,
z samego znuenia, wypowi ada kamstwa i gup-
stwa. A my wszyscy jestemy we nie jak ten dziki;
ze rozpoznawanie i bdne zrwnywani e jest przy-
czyn zego wnioskowania, ktre popeniamy we
nie: tak e a przeraamy si samych siebie, gdy
wyranie uprzytamniamy sobie sen, i tyle szalestwa
kryjemy w sobie. Zupena wyrazisto wszystkich
wyobrae sennych, ktra ma jako zaoenie bezwa-
runkow wiar w ich rzeczywisto, przypomina nam
znowu dawniejsze stany ludzkoci, w ktrych halu-
cynacya bya nadzwyczaj czsta i czasami ogarniaa
jednoczenie cae gminy, cae ludy. Tak oto: we nie
i sennych widzeniach odrabiamy j eszcze raz pensum
dawniejszej ludzkoci.
prostej linii, prawdzi wego kola, absolutnej miary
wielkoci.
13.
L o g i k a w i d z e s e n n y c h . We nie nasz
system nerwowy bywa ustawicznie podniecany przez
rnorodne pobudki wewntrzne, prawie wszystkie
organy wyodrbniaj si i s czynne, krew odbywa
swj burzliwy obieg, pooenie picego uciska od-
dzielne czonki, kodry wp ywaj rozmaicie na od-
czuwani e, odek trawi i niepokoi inne organy
swymi ruchami, kiszki sprawuj swj ruch robacz-
kowy, pozycya g owy pociga za sob niezwyczajne
uoenie mini, nogi, bose, nie uciskajce ziemi po-
deszwami, powoduj uczucie czego niezwykego, po-
dobnie odmienne ubranie ca ego ciaa, wszystko
to, wed ug codziennej zmiany i stopnia, pobudza
swoj niezwykoci ca y system nerwowy a do
funkcyi mzgu wcznie: i oto setki powodw dla
ducha do zdziwienia i szukania p r z y c z y n tego
podniecenia: a widzenie senne jest s z u k a n i e m
i w y o b r a a n i e m s o b i e p r z y c z y n wznieco-
nych uczu, to jest przyczyn rzekomych. Kto, na-
przykad, opasze swe nogi dwoma rzemieniami, pewno
ni, e dwa we ciskaj mu nogi: jest to najprzd
hipotez, nastpnie wiar, z towarzyszcem jej pla-
stycznem wyobraeniem i zmyleniem poetycznem:
te we musz by causa tamtego uczucia, ktre
ja, picy, posiadam, tak sdzi duch picego.
Tak rozeznana najblisza przeszo staje si dla
teraniejszoci, dziki podnieconej fantazyi. Kady
wi e z dowiadczenia, jak prdko nicy wplata
w swe senne widzenie silny, uderzajcy go ton,
naprzykad gos dzwonu, wystrzay armatnie, to
28
29
jest, jak go potem na w s p a k objania, to jest
mn i e ma , e nasamprzd przeywa okolicznoci,
ktre go spowodoway, a potem w ton. Czem si to
jednak dzieje, e duch nicego zawsze tak bdnie
trafia, gdy tymczasem ten sam duch na j awi e zwykl e
bywa tak trzewy, ostrony, a w stosunku do hipo-
tez tak sceptyczny? e mu wystarcza pierwsza
lepsza hipoteza do objanienia uczucia, eby zaraz
w jej prawdziwo uwierzy? (Bowiem we nie wie-
rzymy w sen, jak gdyby on by rzeczywistoci, to
jest uwaamy swoj hipotez za zupenie dowie-
dzion.) Ja sdz: jak czowiek j eszcze teraz wnios-
kuje we nie, tak wnioskowa a ludzko na j a w i e
t a k e przez wiele tysicy lat: pierwsza causa, ktra
nasuwaa si duchowi, eby co, co potrzebowao
objanienia, objani, wystarcza a mu i uchodzia
za prawd. (Tak postpuj dzi j eszcze dzicy wed ug
opowiada podrnikw.) We nie wci j eszcze
dziaa w nas ten prastary pierwiastek ludzki, gdy
jest podstaw, na ktrej rozwin si rozum wyszy,
i w kadym czowieku j eszcze si rozwi j a: sen
przenosi nas znowu z powrotem w dalekie strony
cywi l i zacyi ludzkiej i daje w rk rodek lepszego
ich poznania. Mylenie we nie stao si dla nas tak
at we, poniewa tak dobrze zostalimy wymustro-
wani podczas niezmiernie dugiej drogi rozwoju ludz-
koci wanie w tej formie fantastycznego i taniego
objaniania zapomoc tego, co pierwsze si nawinie.
O tyle sen jest wypoczynki em dla mzgu, ktry za
dnia jest powoany do surowszych wymaga w my-
leniu, jak je stawia wysza cywi l i zacya. Pokrewne
zjawisko moemy spostrzec na umyle czuwaj cym
i wanie jako wrota i przedsionek do sennego wi-
30
dzenia. Jeeli zamkniemy oczy, mzg wyt warza mn-
stwo wrae wietlanych i barw, prawdopodobnie
jako pewnego rodzaju odblask i echo tych wszystkich
wrae wiata, ktre w cigu dnia we przenikay.
Lecz oto umys (w przymierzu z fantazy) natychmiast
przerabia te same przez si bezksztatne igraszki barwne
na okrelone figury, ksztaty, pejzae i grupy oy-
wione. W aci w cech tego zjawiska jest znowu spo-
sb wnioskowania z dziaania o przyczyni e; pytajc
si: skd te wraenia wietlne i barwy, duch suppo-
nuje, e przyczyn ich s owe figury, ksztaty: ucho-
dz one w j ego oczach za pobudki owych barw i wia-
te, poniewa, za dnia, z oczami otwartemi, jest przy-
zwyczaj ony znajdowa powd dla kadej barwy, ka-
dego wraenia wietlnego. Wtedy wi c fantazya pod-
suwa mu ustawicznie obrazy, poyczajc ich do swej
produkcyi od dziennych wrae wietlnych, i akurat tak
samo postpuje fantazya w widzeniach sennych:
to znaczy urojon przyczyn wywodzi si z dziaa-
nia i po dziaaniu wyobraa si j sobie: wszystko
to z tak nadzwyczajn szybkoci, i jak w sztukach
kuglarskich moe nastpi popltanie w sdzie i to,
co nastpuje jedno po drugiem, wyda si jako co
jednoczesnego, nawet jako nastpujce po sobie w kie-
runku odwrotnym. Z tych zjawisk moemy wnosi,
j a k p n o rozwino si cilejsze mylenie lo-
giczne i surowe rozrnianie przyczyny i skutku, jeeli
nasze funkcye rozumowe i umys owe t e r a z j e s z c z e
mimo woli chwytaj si owych prymi tywnych form
wnioskowania i prawie p yci a spdzamy w tym
stanie. Podobnie i poeta, artysta p o d s u w a pod swe
nastroje i stany przyczyny, zgo a nie prawdzi we;
31
przypomina on z tego dawniejsz ludzko i moe
nam pomc do jej poznania.
14.
W s p d w i c z e n i e . Wszystki e s i l n i e j -
s z e nastroje poci gaj za sob wspdwiczenie po-
krewnych uczu i nastrojw: jakby rozorywaj pami.
Dziki nim budzi si w nas wspomnienie czego
i zjawia si wiadomo podobnych stanw i ich po-
chodzenia. Tak si tworz nabyte szybkie poczenia
uczu i myli, ktre w kocu, gdy nastpuj po sobie
z b yskawiczn szybkoci, odczuwa si nie jako kom-
pleksy, lecz j e d n o c i . W tem znaczeniu mwi si
o uczuciu moralnem, o uczuciu religijnem, jak gdyby
to by y same jednoci: po prawdzie s to strumienie
z setkami rde i dop yww. I w tym wypadku te,
jak tak czsto, jedno wyrazu nie jest pork je-
dnoci rzeczy.
15.
N i e ma w w i e c i e w e w n t r z i z e wn t r z .
Jak Demokryt przenis do nieskoczonej przestrzeni
pojcia u gry i u dou, gdzie nie maj adnego
sensu, tak wogl e filozofowie pojcie wewntrz
i zewntrz na istot i zjawisko wiata; myl oni,
e gbokiemi uczuciami przenika si gboko we-
wntrz, zblia si do serca przyrody. Lecz te uczucia
32
s tylko o tyle gbokie, e dziki nim, ledwie po-
strzegalnie, wzbudzane bywaj regularnie pewne
skomplikowane grupy myli, ktre nazywamy gbo-
kiemi; uczucie jest gbokie, poniewa uwaamy za
gbokie towarzyszce mu myli. Al e myl gboka
moe przecie by bardzo daleka od prawdy, jak,
naprzykad, kada myl metafizyczna; jeeli od g-
bokiego uczucia odtrci domieszaki pierwiastkw my-
lowych, pozostanie uczucie s i l n e , a to nie jest pork
za poznanie, jeno za siebie, podobnie, jak silna
wiara dowodzi tylko swej siy, nie za prawdy tego,
w co si wierzy.
16.
Z j a w i s k o i r z e c z s a ma w s o b i e . Filo-
zofowie zazwyczaj tak staj przed yciem i dowiadcze-
niem przed tem, co nazywaj wiatem zjawisk
jak przed malowidem, ktre zostao zawieszone raz
na zawsze i z niezmienn wytrwa oci przedstawia
to samo zdarzenie: to zdarzenie, myl oni, naley
trafnie wy oy, eby wyci gn zapomoc niego
wniosek o istocie, ktra malowido wytworzy a: wic
o rzeczy samej w sobie, ktr cigle uwaa si
za wystarczaj c przyczyn wiata zjawisk. Na-
tomiast surowsi logicy zakwestyonowal i wszelki
zwizek midzy bezwarunkowoci (wiatem metafi-
zycznym) a wiatem nam znanym przez to, e zazna-
czyli wyranie, i pojcie metafizycznoci jest bez-
warunkowe, a wskutek tego nie zawi era warun-
kw czego innego: e przeto w zjawisku zgoa nie
33
objawia si rzecz sama w sobie i e wszelki wniosek
z tamtego o tej naley odrzuci. Tyl ko obie strony
przeoczyy moliwo, e owo malowido to, co
teraz dla nas ludzi zwi e si yciem i dowiadcze-
niem u t w o r z y o si stopniowo, ba, j eszcze
zgo a t w o r z y s i i dlatego nie powinno by roz-
patrywane jako wielko staa, z ktrcjby naleao
wyci gn lub choby tylko odrzuci wniosek o twrcy
(o wystarczaj cej przyczynie). Wskutek tego, emy
od tysicy lat wpatrywal i si w wiat z moralnemi,
estetycznemi, religijnemi pretensyami, z lep skon-
noci, namitnoci lub bojani i prawdziwie tarzali
si w narowach nielogicznego mylenia, wiat ten
s t a si stopniowo tak dziwnie pstry, przeraajcy,
gboki, duchowy, barwny, lecz kolorystami bylimy
my: umys ludzki kaza zjawi si zjawisku i wnis
w rzeczy swe bdne pojmowania zasadnicze. Pno,
bardzo pno opamitywa si: i teraz wydaj mu
si wiat zjawisk i rzecz sama w sobie tak nadzwy-
czajnie rne i odrbne, e odrzuca wnioskowanie
z tamtego o tej lub wzywa w sposb tajemniczy,
przejmujcy dreszczem, do w y r z e c z e n i a s i
umysu, woli osobistej: aby p r z e z t o, i sam s t a j e
s i e s e n c y a l n y m , dotrze do esencyi. Inni znowu
zebrali wszystkie cechy charakterystyczne naszego
wiata zjawisk to jest wyprzedzonego z bdw umys-
owych i odziedziczonego przez nas wyobraenia
o wiecie i , z a m i a s t o s k a r y u m y s j a k o
w i n o w a j c , obwinili istot rzeczy jako przyczyn
tego rzeczywistego, bardzo niepokojcego charakteru
wiata i gosili wyzwol eni e si z bytu. Z temi
wszystkiemi pojmowaniami zaatwi si w sposb roz-
strzygajcy ci g y i mozolny proces nauki, ktry
DZIEA NIETZSCHEGO T. X. 3
34
w kocu bdzie wici naj wyszy swj tryumf w hi-
s t o r y i p o w s t a n i a my l i , ktrego rezultat nale-
aoby moe streci w tem oto zdaniu: Co teraz na-
zywamy wiatem, jest rezultatem mnstwa bdw
i fantazji, ktre zwolna powstawa y w oglnym roz-
woju istot organicznych, powrastay w siebie wzajem-
nie i przez nas zostay odziedziczone teraz jako na-
gromadzony skarb caej przeszoci, jako skarb: gdy
w a r t o naszego cz owieczestwa na t em p o l e g a .
Od tego wiata wyobrae wiedza cisa jest w sta-
nie wyzwol i nas tylko w nieznacznym stopniu
coby te zreszt wcal e nie byo do yczenia , ja-
ko e nie jest w stanie zburzy istotnie w adzy pra-
starych przyzwyczaj e odczuwania. Moe wszake
bardzo powoli i stopniowo owietla history powsta-
wania tego wiata jako wyobraenia i przynajmniej
na chwil wynosi nas ponad ca y ten proces. By
moe, e poznamy wtedy, i rzecz sama w sobie
warta miechu homerycznego: e tak wielkiem, ba,
wszystkiem z d a w a a s i , a w aci wi e j e s t prna,
mianowicie prna znaczenia.
17.
O b j a n i e n i a m e t a f i z y c z n e . Modzie-
niec ceni sobie objanienia metafizyczne, poniewa
wykazuj mu w rzeczach, ktre uchodziy dla za
nieprzyjemne lub godne pogardy, co nadzwyczaj
penego znaczenia; a jeli jest niezadowolony z sie-
bie, sprawia mu to ulg, gdy w tem, co w sobie tak
35
bardzo gani, rozpoznaje najwewntrzniejsz zagadk
lub ndz wiata. Czu si mniej odpowiedzialnym
i jednoczenie spostrzega, e rzeczy s bardziej zaj-
mujce to jakby podwjne dobrodziejstwo, ktre
zawdzi cza metafizyce. Pniej, co prawda, nabiera
nieufnoci do caego metafizycznego rodzaju objania-
nia; wtedy spostrzega, by moe, e owe skutki daj
si osign na innej drodze rwnie dobrze i w spo-
sb bardziej naukowy: e objanienia fizyczne i hi-
storyczne przynajmniej w tym samym stopniu sprowa-
dzaj owo uczucie nieodpowiedzialnoci i e owo za
jcie si yciem i j ego zagadnieniami j eszcze bardziej,
by moe, rozpala si przy tem.
18.
Z a s a d n i c z e k w e s t y e m e t a f i z y c z n e .
Jeeli kiedy zostanie napisana historya powstawania
mylenia, wwczas ukae si te w nowem wietle
nastpujce zdanie znakomitego logika: Pierwotne
prawo oglne podmiotu poznajcego polega na we
wntrznej koniecznoci, eby kady przedmiot sam
w sobie, w j ego wasnej istocie uznawa za identyczny
z nim samym, wic za istniejcy sam przez si
i w gruncie stale pozostajcy tym samym i niezmien-
nym, krtko mwic, za substancy. I to prawo,
ktre tutaj nazywa si pierwotnem, tworzyo si:
kiedy wykazane zostanie, jak zwol na powstaje taki
pocig w organizmach niszych: jak lepowate oczy
krecie tych organizacyi z pocztku wszystko uwa-
aj za jednakowe; jak pniej, kiedy rne wzru-
3 *
szenia przyjemne i przykre staj si wyraniej-
sze, rne substancye stopniowo zaczynaj by roz-
rniane, lecz kada z jednym przymiotem, to jest
w jednym tylko stosunku do takiego organizmu.
Pi erwszym stopniem logicznoci jest sd, ktrego
istota polega na wierzeniu, jak stwierdzili najlepsi
logicy. Kade wierzenie opiera si na c z u c i u
p r z y j e m n e m l u b b o l e s n e m odczuwaj cego
podmiotu. Trzeci em czuciem, rezultatem dwuch po-
przednich, jest sd w swojej formie najniszej.
Nas istoty organiczne nie obchodzi pierwotnie w a-
dnej rzeczy nic innego, oprcz jej stosunku do
n a s ze wzgl du na przyjemno i bl. Midzy mo-
mentami, w ktrych stajemy si wiadomi tego sto-
sunku, midzy stanami odczuwania, le stany spo-
koju, nieodczuwania: wtedy wiat i wszystkie rzeczy
przestaj nas zajmowa, nie spostrzegamy w nich
adnej zmiany (jak dzi j eszcze kto silnie czem za-
jty nie spostrzega, e kto koo niego przechodzi).
Dl a roliny wszystkie rzeczy s zwykl e nieruchome,
wieczne, kada rzecz sobie samej rwna. Z okresu
niszych organizmw spada dziedzictwem na czo-
wieka wiara, e istniej r z e c z y r w n e (dopiero
dowiadczenie, wytworzone przez naj wysz nauk,
przeczy temu zdaniu). Pierwotna wi ara wszelkich
istot organicznych z pocztku bya moe nawet taka,
e ca y wiat pozostay jest jeden i nieruchomy.
Od tego pierwotnego stopnia logiki jak najdalej ley
myl o p r z y c z y n o w o c i : ba, nawet teraz j eszcze
sdzimy, e w gruncie wszelkie uczucia i dziaania
s aktami wolnej woli; jeeli indywiduum czujce
obserwuje samo siebie, to ma kade uczucie, kad
zmian za co o d o s o b n i o n e g o , to jest nieuwa-
36
37
runkowanego, bez cznoci: wynurza si to z nas
bez poczenia z wczeniejszem lub pniejszem.
Czujc gd, pierwotnie nie mylimy o tem, e orga-
nizm chce by utrzymywany, to uczucie, jak si
nam wydaje, odzywa si b e z p r z y c z y n y i c e l u ,
odosabnia si i uwaa si za s a mo w o l n e . Przeto:
wiara w wolno woli jest pierwotnym bdem
wszelkiej organi cznoci , tak starym, jak istniej
w nim poruszenia elementu logicznego; wiara w bez-
warunkowe substancye i w rzeczy rwne jest take
pierwotnym, rwnie starym bdem wszelkiej orga-
nicznoci. A o ile wszelka metafizyka zajmowaa si
przewanie substancy i wolnoci woli, mona j
okreli jako nauk, traktujc o zasadniczych b-
dach ludzkich lecz tak, jakby byy zasadniczemi
prawdami.
19.
L i c z b a . Wynalazek prawa liczb zosta zro-
biony na gruncie pierwotnie ju panujcego bdu,
e istnieje wiele rzeczy rwnych (ale rzeczywi ci e
niema nic rwnego), przynajmniej, e istniej rzeczy
(ale rzeczy niema). Przypuszczenie wieloci ju
kae przypuszcza, e jest c o , co si spotyka wie-
lokrotnie: ale wanie ju tutaj panuje bd, ju tu
wyobraamy sobie istoty, jednoci, ktrych niema
Nasze czucia przestrzeni i czasu s fa szywe, gdy,
konsekwentnie sprawdzone, prowadz do l ogicznych
sprzecznoci. We wszystkich twierdzeniach nauko-
wych nieuniknienie operujemy zawsze kilku faszy-
38
wemi wielkociami: ale poniewa te wielkoci s
przynajmniej s t a e , jak naprzykad nasze czucia
czasu i przestrzeni, rezultaty naukowe nabieraj
mimo to zupenej cisoci i pewnoci w swoich zwi z-
kach wzaj emnych; mona na nich budowa dalej
do owego ostatecznego koca, kiedy bdne zaoenia
zasadnicze, owe stae bdy, wystpi w sprzecznoci
z rezultatami: naprzykad w teoryi atomistycznej.
I wtedy j eszcze czujemy si zmuszeni do przypusz-
czenia rzeczy albo substratu materyalnego, ktry
porusza si, podczas gdy ca a procedura naukowa
wanie miaa za zadanie wszystko do rzeczy po-
dobne (materyalne) sprowadza do ruchu. I tu take
oddzielamy j eszcze w czuciu to, co porusza, od tego,
co jest poruszane, i nie wychodzi my z tego koa, po-
niewa wiara w rzeczy jest zwi zana zdawien dawna
z nasz istot. Jeeli Kant mwi rozum czerpie swoje
prawa nie z przyrody, lecz przepisuje je jej, to jest
to zupenie prawdzi we w stosunku do p o j c i a
p r z y r o d y , ktre zmuszeni jestemy z ni czy
(przyroda = wiat jako wyobraeni e, to znaczy
jako bd), to jednak jest podsumowaniem mnstwa
bdw rozumu. Do wiata, ktry n i e jest naszem
wyobraeniem, prawa liczb cakiem nie dadz si sto-
sowa: maj one kurs tylko w wiecie cz owi eczym.
20.
P a r s z c z e b l i z p o w r o t e m. Oczywi -
cie jest to ju bardzo wysoki stopie wyksztacenia,
jeeli czowiek wyrasta ponad zabobonne i religijne
39
pojcia i strachy i naprzyklad nie wierzy ju
w anioa stra lub grzech pierworodny, a nawet
oduczy si ju mwi o zbawieniu duszy: jeeli jest
na tym stopniu wyzwolenia, ma j eszcze z najwy-
szem napiciem rozwagi do przezwycienia me-
tafizyk. W t e d y jednak potrzebny jest r u c h
w s t e c z n y : musi zrozumie usprawiedliwienie hi-
storyczne, jak rwnie psychologiczne w takich wyob-
raeniach, musi pozna, jak najwikszy postp ludz-
koci stamtd przyszed, i jakby si byo bez takiego
ruchu wstecznego obranym z najlepszych wyni kw
dotychczasowego czowieczestwa. Co si tyczy me-
tafizyki filozoficznej, widz obecnie coraz wicej ta-
kich, ktrzy przybili do celu negatywnego (e wszel ka
metafizyka pozytywna jest bdem), ale j eszcze mao
takich, ktrzy zstpuj z powrotem o par stopni;
naley bowiem z nad ostatniego szczebla drabiny
chcie wygl da, ale nie chcie na nim sta. Naj-
owiecesi dochodz tylko do tego, e wyzwal aj
si z metafizyki i z wyszoci na ni wstecz spogl-
daj: podczas gdy i w tym wypadku przecie, jak
w hipodromie, trzeba przy kocu drogi zawrci.
21.
P r z y p u s z c z a l n e z w y c i s t w o s c e p t y -
c y z mu . Zgdmy si przez chwil na sceptyczny
punkt wyjcia: przypumy, e niema innego wiata,
wiata metafizycznego, i e wszelkie objanienia
wiata jedynie nam znanego, zaczerpnite z metafi-
zyki s dla nas do niczego; jakim wzrokiem patrzy-
4o
libymy wtedy na ludzi i rzeczy? Rzecz mona sobie
wyobrazi, nawet z poytkiem, chobymy na chwil
usunli pytanie, czy co metafizycznego zostao nau-
kowo dowiedzione przez Kanta i Schopenhauera. Gdy,
wed ug prawdopodobiestwa hi storycznego, rzecz
bardzo moliwa, i ludzie kiedy w tym wzgl dzie na
og stan si s c e p t y c z n i ; pytanie tedy brzmi:
jak si uksztatuje spoeczestwo ludzkie pod wp y-
wem takiego sposobu mylenia? By moe, e do-
w d n a u k o w y jakiegokolwiek wiata metafizycz-
nego jest ju tak t r u d n y , e ludzko nie po-
zbdzie si nigdy nieufnoci wzgl dem niego. A gdy
do metafizyki ma si nieufno, to skutki na og
s te same, jak gdyby bya wprost obalona i ju
w ni nie n a l e a o wi erzy. Pytanie historyczne,
tyczce si niemetafizycznego sposobu mylenia, w oby-
dwuch wypadkach zostaje to samo.
22.
B r a k w i a r y w monumentum aere peren-
nius. Istotna szkoda, ktr pociga za sob za-
rzucenie pogldw metafizycznych, polega na tem, e
indywiduum zbyt cile ma na oku swj krtki okres
ycia i nie otrzymuje silniejszych popdw do budo-
wania koo trwa ych, obliczonych na stulecia insty-
t ucyi ; chce samo zbiera owoc z drzewa, ktre
zasadzio, i dlatego nie zechce w przyszoci sadzi
tych drzew, ktre w cigu stuleci wymagaj sta-
ego zachodu i s przeznaczone, eby ocienia du-
gie szeregi pokole. Bowiem pogldy metafizyczne
41
budz wiar, i s ostatnim decydujcym fundamen-
tem, na ktrym odtd ca a przyszo ludzkoci jest
zmuszona opiera si i wznosi; czowiek pracuje dla
swego zbawienia, jeeli, naprzykad, funduje koci,
klasztor, bdzie to, tak sdzi, zaliczone mu i poweto-
wane w yciu wiecznem duszy; jest to praca nad
zbawieniem wiecznem duszy. Czy nauka moe
obudzi tak wiar w swoje rezultaty? W rzeczywi -
stoci, wymaga wtpienia i nieufnoci jako najwier-
niejszych sojusznikw: mimo to z czasem suma
prawd nietykalnych, to jest takich, ktre przetrwaj
wszystkie burze sceptycyzmu, wszelkie rozkady, moe
si sta tak wielk (naprzykad w dyetetyce zdro-
wia), e mona si bdzie zdecydowa budowa na
nich dziea wieczne. Tymczasem k o n t r a s t na-
szego gorczkowego bytu efemerycznego ze spokojem
epoki metafizycznej o dugim oddechu jest j eszcze
za silny, poniewa te dwie epoki s j eszcze za blizkie
siebie; sam czowiek przebiega obecnie zbyt wiele
wewntrznych i zewntrznych rozwoj w, eby si
mg odway na trwale urzdzenie raz na zawsze,
choby na przeci g swego w asnego ycia. Cz owi ek
zupenie nowoczesny, pragnc naprzykad wybudo-
wa sobie dom, odczuwa przytem, jak gdyby za y-
cia mia si zamurowa w mauzoleum.
23.
Wi e k p o r w n a n i a . Im mniej ludzie s
zwizani t radycy, tern wiksz si staje we-
wntrzna ruchliwo motyww, tern wikszy znowu,
4 2
odpowiadajcy temu, zewntrzny niepokj, wzajemne
przenikanie si ludzi, polifonia dnoci. Dl a kogo
istnieje jeszcze dzi surowy mus wizania siebie
i swego potomstwa z pewnem miejscem? Dl a kogo
istniej j eszcze wogl e jakiekolwiek wi zy surowe?
Jak wszystkie rodzaje stylw w sztukach naladuje
si jednoczenie, tak te wszystkie stopnie i rodzaje
moralnoci, obyczajw, cywilizacyi. Taki wiek nabiera
znaczenia przez to, e w nim mona jednoczenie
porwnywa i przeywa rne pogldy na wiat, oby-
czaje, cywi l i zacye, co dawniej, przy zawsze lokal-
nem panowaniu kadej cywilizacyi, byo niemoliwe,
wskutek zwi zku z miejscem i czasem wszelkich ar-
tystycznych rodzajw stylu. Dzi wzrost uczucia este-
tycznego bdzie rozstrzyga ostatecznie midzy tak
licznemi formami, ofiarujcemi si do porwnania:
wielu mianowicie wszystkim, ktre odtrci po-
zwoli wymrze. Tak samo dokonywa si obecnie wy-
boru midzy formami i przyzwyczajeniami obyczajo-
woci wyszej , a celem jego nie moe by nic innego
tylko zag ada obyczajowoci niszych. Jest to wiek po-
rwnania! W tem j ego duma ale susznie te cierpie-
nie. Nie lkajmy si tego cierpienia! Raczej chciejmy
poj zadanie, ktre stawia nam wiek, na sposb tak
wielki, jak tylko moemy: tako bdzie nas potomno
za to bogosawi potomno, ktra tak samo po-
trafi si wznie nad odgraniczone oryginalne cywi-
lizacye narodowe, jak nad cywi l i zacye porwnania,
spogldajc przytem z wdzicznoci na obydwa
rodzaje, jako na godne szacunku zabytki staroytnoci.
43
24.
Mo l i w o p o s t p u . Kiedy uczony, biegy
w cywi l i zacyi staroytnej, przyrzeka sobie, i prze-
stanie zadawa si z ludmi, wi erzcymi w postp,
suszno jest po j ego stronie. Bowiem wielko i za-
lety cywi l i zacyi staroytnej nale do przeszoci,
a wykszta cenie historyczne zmusza wyzna, e ju
nigdy nie wrci ona do stanu wieoci; trzeba bo tpoty
nie do wytrzymani a lub nieznonego marzycielstwa,
eby temu przeczy. Lecz ludzie mog w i a d o m i e
postanowi, e rozwin w sobie cywi l i zacy now,
gdy dawniej rozwijali si niewiadomie i przypadkowo:
obecnie mog wytwarza lepsze warunki dla powsta-
wani a ludzi, dla ich odywiania, wychowani a, wy-
kszta cenia, mog ziemi jako caoci zarzdza
ekonomicznie, wogle siy ludzkie wzajemnie way
i stosownie zastpowa jedne drugiemi. Ta nowa wia-
doma cywi l i zacya zabija star, ktra, rozwaana jako
cao, wioda niewiadome yci e zwi erzce i rolinne;
zabija ona take nieufno do postpu jest on mo -
l i wy . Przez to chc powiedzie: przedwczesna
i niemal bezmylna jest wierzy, i postp musi na-
stpi k o n i e c z n i e ; ale j ake mona przeczy,
i jest moliwy? Natomiast postp w znaczeniu po-
stpu cywi l i zacyi staroytnej i na jej drodze nie
daje si nawet pomyle. Niechaj fantastyka roman-
tyczna uywa sobie, mwic o swoi ch celach, s owa
postp, (np. o odgraniczonych oryginalnych cywil i-
zacyach narodowych): i wtedy przecie zapoycza
obrazu z przeszoci; jej mylenie i wyobraenia w tej
dziedzinie s zgoa nieoryginalne.
44
25.
E t y k a p r y w a t n a i p o w s z e c h n a . Od-
kd znikna wiara, e Bg w ogl nych zarysach
rzdzi losami wiata i pomimo wszelkich pozornych
zakrtw w ciece ludzkoci wspaniale j przecie
wyprowadzi, ludzie musz sami stawia sobie cele
ekumeniczne, obejmujce ziemi ca. Etyka dawniej-
sza, a szczeglniej kantowska, wymaga od jednostki
postpkw, ktrych poda si od wszystkich: to
byo piknie i naiwnie; jak gdyby kady bez wszyst-
kiego wiedzia, jaki sposb postpowania wyjdzie
na dobre caej ludzkoci, a przeto jakie wogl e po-
stpki s do yczeni a; jest to teorya, jak o wolnoci
handlu, przypuszczajca, e harmonia oglna mu s i
si wyt worzy sama przez si dziki prawom przy-
rodzonym doskonalenia si. By moe, e kiedy rzut
oka na potrzeby ludzkoci wykae, i zgo a nie na-
ley yczy sobie, eby wszyscy ludzie postpowali
jednakowo, by moe, e raczej naleaoby w interesie
celw ekumenicznych, dla ca ych okresw ludzkoci,
stawia sobie specyalne, by moe w pewnych wa-
runkach, nawet ze zadania. W kadym razie, jeeli
ludzko nie ma zgin wskutek takiego wiadomego
rzdu ogl nego, musi by przedtem odkryta, jako
naukowa miara celw ekumenicznych, z n a j o m o
w a r u n k w c y w i l i z a c y i , przewyszaj ca wszyst-
kie stopnie dotychczasowe. Na tem polega niezmierne
zadanie wielkich duchw przysz ego stulecia.
45
26.
R e a k c y a j a k o p o s t p . Czasami zjawiaj
si szorstkie, gwa towne i porywajce, ale mimo to
zacofane duchy, ktre zaklciami swemi wywo uj
jeszcze raz ubieg faz ludzkoci: s one dowodem,
e nowe kierunki, przeciw ktrym dziaaj, nie s
j eszcze do silne, e brak im czego: gdyby nie to,
lepiejby odpary owych wywo ywaczy. Reformacya
Lutra, naprzykad, jest wiadectwem, e wszelkie po-
ruszenia wolnego ducha byy j eszcze w jego stuleciu
niepewne, delikatne, modziecze; nauka nie mog a
j eszcze podnosi g owy. Ba, cae Odrodzenie wy-
daje si niby wczesna wiosna, ktr zamie zi mowa
znowu niemal caunem nienym przykrya. A i w na-
szem stuleciu metafizyka Schopenhauera dowioda, e
i dzi j eszcze duch naukowy nie jest dosy silny:
dlatego to ca y redniowieczny pogld chrzecijaski
na wiat i ludzko moe j eszcze raz wici swe
zmartwychwstanie w teoryi szopenhauerowskiej po-
mimo, i oddawna dokonano obalenia wszelkich dog-
matw chrzecijaskich. Duo nauki dwi czy w jego
teoryi, ale nie ona nad ni panuje, jeno stara dobrze
znana potrzeba metafizyczna. Napewno jest to
jedn z naj wikszych i zgo a nie daj cych si oceni
korzyci, ktre wyci gamy z Schopenhauera, i na
pewien czas wci ska nasze uczucie w dawniejsze,
silne sposoby ujmowania wiata i ludzi; adna inna
cieka nie zaprowadziaby nas do tego tak atwo.
Korzy dla historyi i sprawiedliwoci jest bardzo
wielka: przypuszczam, e obecnie nikomu tak atwo
nie udaoby si bez pomocy Schopenhauera odda
46
sprawiedliwoci chrzecijastwu i j ego azj at ycki m
krewniakom: rzecz na gruncie teraniejszego chrze-
cijastwa szczeglniej niemoliwa. Dopiero po tym
wielkim s u k c e s i e s p r a w i e d l i w o c i , dopiero
gdymy poprawili w tak istotnym punkcie historyczny
sposb rozpatrywania, przyniesiony przez okres owie-
cenia, moemy rozwin i ponie dalej sztandar
owiaty sztandar z trzema imionami: Petrarki,
Erazma, Woltera. Z reakcyi uczynilimy postp.
27.
Z a m i a s t r e l i g i i . Myl, e si pochlebia
filozofii, jeeli si j przedstawia jako zastpczyni
religii dla ludu. Rzeczywi ci e, w pewnych wypad-
kach potrzeba w ekonomii duchowej myl owych
ogniw p o r e d n i c h ; naprzyklad przejcie od re-
ligii do pogldu naukowego jest skokiem gwa tow-
nym, niebezpiecznym, czem, czego nie naley dora-
dza. O tyle tamta rada jest suszna. Al e w kocu
naley si nauczy, e potrzeby, ktre zaspokajaa
religia, a teraz ma zaspokaja filozofia, nie s nie-
zmienne, e i te mona o s a b i a i t p i . Pomy-
le, naprzykd, o chrzecijaskiej udrce duszy,
jczeniu nad zepsuciem wewntrznem, o trosce o zba-
wienie wszystko to s wyobraenia, wyp ywa-
j ce z bdw rozumu, i zgoa zasuguj nie na zaspo-
kojenie, lecz na wytpienie. Filozofi moe by poy-
teczna, e albo z a s p o k a j a owe potrzeby, albo j e
u s u wa ; gdy s to potrzeby nabyte, czasowe, polegajce
na przypuszczeniach, ktre przecz przypuszczeniom
47
naukowym. eby tutaj uatwi przejcie, naleaoby ra-
czej zuytkowa s z t u k , by ul y duchowi, przeci-
onemu uczuciami; sztuka o wiele mniej bdzie pod-
trzymywa a owe wyobraenia, ni filozofia metafi-
zyczna. Wtedy atwiej te bdzie przej od sztuki
do prawdziwie wyyzwal aj cej nauki filozoficznej.
28.
O k r z y c z a n e s o w a . Precz z tymi wy-
razami, a do wstrtu zuytymi, z optymizmem i pe-
symizmem! Bowiem powodw do ich uywani a z ka-
dym dniem coraz mniej; tylko gadu y dzi j eszcze
potrzebuj ich nieodzownie. Pocby na wszystkie
bogi kto musia by j eszcze optymist, gdyby nie
chodzio o obron Boga, ktry mu s i a stworzy
najlepszy ze wiatw, skoro sam jest dobroci i do-
skonaoci, lecz kt myl cy potrzebuje j eszcze
hipotezy Boga? Al e brak take wszelkiego po-
wodu do pesymistycznego wyznani a wiary, jeeli si
nie ma interesu, eby rozjtrzy adwokatw boskich,
teologw lub filozofw teologizujcych i silnie posta-
wi twierdzenie przeci wne: e zo rzdzi, e przy-
kro jest wi ksza od przyjemnoci, e wiat jest
partanin, objawem zej woli wzgl dem ycia. Kt
jednak troszczy si dzi j eszcze o teologw oprcz
teologw? Pomijajc wszel k teologi i zwal -
czanie jej, ley jak na doni, e wiat nie jest dobry
i nie jest zy, a c dopiero najlepszy lub najgorszy,
i e te pojcia dobry i zy maj znaczenie tylko
w stosunku do ludzi i e w tym wypadku nie s
48
moe usprawiedliwione w ten sposb, jak zwykl e by-
waj uywane: w kadym razie musimy zerwa
i z potwarczym i z wielbicielskim pogldem na
wiat.
29.
O d u r z o n y w o n i k w i a t w. Okrt ludz-
koci, tak sdz, zanurza si tem silniej i gbiej, im
wi cej jest obciony; mniema si rwnie, e im czo-
wiek myli gbiej, im delikatniej czuje, im wyej si
ceni, im wi ksza si staje przestrze midzy nim
a innemi zwierztami im bardziej jako geniusz wy-
stpuje midzy zwierztami tem wi cej si zblia
do rzeczywistej istoty wiata i jej poznania: czyni on
to rzeczywi ci e dziki nauce, lecz m n i e m a zarazem,
i uczyni to w stopniu j eszcze wi kszym dziki swym
religiom i sztukom. Wprawdzi e one s okwiatem
wiata, ale ten zgo a nie jest b l i s z y k o r z e n i a
w i a t a ni odyga: przez nie bynajmniej nie mona
lepiej pozna istoty rzeczy, chocia w to kady pra-
wi e wierzy. B d uczyni cz owieka tak gbokim, de-
likatnym, wynal azczym, e mg wyhodowa takie
kwiaty, jak religie i sztuki. Czyste poznanie nie by-
oby w stanie uczyni tego. Ktoby nam odsoni istot
wi at a, sprawiby nam wszystkim najprzykrzejsze
rozczarowanie. Nie wiat jako rzecz sama w so-
bie, lecz wiat jako wyobraenie (bd) jest tak peen
znaczenia, gboki, cudowny, nioscy w onie szcz-
cie i nieszczcie. Wyni k ten prowadzi do filozofii
49
l o g i c z n e g o z a p r z e c z e n i a w i a t a : ktre
zreszt tk dobrze daje si po czy z praktycznem
potwierdzeniem, jak z j ego przeciwiestwem.
30.
Z e p r z y z w y c z a j e n i a w e w n i o s k o w a -
ni u. Najzwyklejsze bdne wnioski ludzkie s te:
rzecz istnieje, wi c jest suszna. Wnioskuje si w tym
wypadku ze zdolnoci do yci a o celowoci, z celo-
woci o susznoci. Nastpnie: opinia jest dobroczynna,
wi c jest prawdzi wa, jej skutek jest dobry, wi c
i ona jest dobra i prawdziwa. Tutaj dodaje si do
skutku orzeczenie dobroczynny, dobry w znaczeniu
poytecznoci, i zaopatruje si przyczyn w to samo
orzeczenie dobra, ale tym razem w znaczeniu logicz-
nie usprawiedliwiona. Zdanie odwrcone brzmi: rzecz
nie moe si wybi, utrzyma, wi c jest niesuszna;
opinia drczy, podnieca, wi c jest fa szywa. Duch
wolny, ktry zbyt czsto zapoznaje si z tego rodzaju
bdnem wnioskowaniem i zbyt czsto cierpi z j ego
powodu, czsto ulega pokusie wyci gani a wnioskw
przeciwnych, ktre, biorc oglnie, naturalnie rwnie
s bdne: rzecz nie moe si wybi, wi c jest dobra;
opinia powoduje cierpienie, niepokj, wic jest praw-
dziwa.
31.
N i e l o g i c z n o k o n i e c z n a . Do rzeczy,
ktre mog przyprawi myliciela o rozpacz, na-
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
4
50
ley poznanie, e nielogiczno ludziom jest potrzebna,
i e z nielogicznoci powstaje wiele dobrego. Tkwi
ona tak mocno w namitnociach, w mowie, w sztuce,
w religii i wogl e we wszystkiem, co nadaje warto
yciu, e nie mona jej wyrwa, nie wyrzdzaj c
przytem tym piknym rzeczom niepowetowanej szkody.
Tyl ko ludzie zbyt naiwni mog wierzy, e przyro-
dzenie ludzkie da si zmieni w czysto logiczne;
jeli za maj by stopnie zbliania si do tego celu,
to c nie musiaoby zagin na tej drodze! Nawet
czowiek najrozumniejszy potrzebuje czasem znowu
natury, to jest powrotu do w aci wego sobie n i e l o -
g i c z n e g o s t a n o w i s k a z a s a d n i c z e g o d o
w s z y s t k i c h r z e c z y .
32.
B y n i e s p r a w i e d l i w y m k o n i e c z n a .
Wszelkie sdy o wartoci yci a s uzasadnione nie-
logicznie i dlatego niesprawiedliwe. Skaenie sdu po
pierwsze kryje si w sposobie, w jakim si przedsta-
wi a materya, to jest bardzo niekompletnie, po wtre
w sposobie, jak z niego zostaa utworzona suma, i po
trzecie w tem, e kada cz materyau znowu jest
rezultatem skaonego poznania i tem z koniecznoci
by musi. adne dowiadczenie, naprzykad z czo-
wiekiem, chociaby on nam by jak najbliszy, nie moe
by tak zupene, ebymy mieli logiczne prawo do
oglnego oszacowania go; wszelkie oceny s przed-
wczesne i niemi by musz. W kocu miara, ktr
mierzymy, nasza istota, nie jest wielkoci niezmienn,
ulegamy nastrojom i chwianiom, a przecie musieli-
51
bymy pozna siebie jako miar, eby sprawiedliwie
oszacowa stosunek do siebie jakiejkolwiek rzeczy.
Moe z tego wszystkiego wypynie, e zupenie sdzi
nie naley; gdyby tylko jednak y mona byo, nie
oceniajc, nie posiadajc odrazy i pocigu! bowiem
kada niech wie si z ocen, rwnie kada skon-
no. Popd lub odraza do czego bez uczucia, e si
chce tego, co sprzyja, unika tego, co szkodzi, pocig
bez pewnej poznawczej oceny wartoci celu, nie istnieje
w czowieku. Z urodzenia jestemy istotami nielogicz-
nemi, a std niesprawiedliwemi i m o e m y p r z y j
do p o z n a n i a t e g o : jest t o jedna z najwikszych
i najmniej rozwizal nych dysharmonii istnienia.
33.
B d o y c i u k o n i e c z n y d o y c i a .
Kada wiara w warto i godno yci a opiera si
na skaonem myleniu i dlatego tylko jest moliwa,
e wspczucie z yciem oglnem i cierpieniami ludz-
koci jest rozwinite w indywiduum bardzo sabo.
Nawet ludzie rzadsi, ktrzy wogl e wybiegaj myl
przed siebie, nie obejmuj okiem tego ycia oglnego,
lecz tylko odgraniczone jego czci. Jeeli si umie
uwag swoj kierowa przewanie na wyjtki, myl na
uzdolnienia wielkie i dusze szlachetne, bierze si ich
powstanie za cel caego rozwoju wiata i raduje si
ich dziaaniem, wwczas mona wi erzy w warto
ycia, poniewa p r z e o c z s i przytem innych lu-
dzi: tak myli si w sposb skaony. Podobnie jeeli
obejmuje si okiem wprawdzie wszystki ch ludzi, ale
4 *
5 2
w nich uznaje tylko jeden rodzaj popdw, mniej
egoistyczny, a uniewinnia si co do innych pop-
dw: wtedy znowu mona pokada w ludzkoci, bio-
rc oglnie, pewn nadziej i o tyle wi erzy w war-
to yci a: wi c i w tym wypadku dziki skaonemu
myleniu. Zachowuj c si tak czy owak, jest si z tem
zachowaniem w y j t k i e m midzy ludmi. Tymcza-
sem wanie najliczniejsi ludzie znosz ycie, nie sarka-
j c zbyt gono, to znaczy, w i e r z w warto istnie-
nia, ale wanie dlatego, e kady siebie tylko chce
i potwierdza i nie wychodzi poza siebie jak owe wy-
jtki: wszystko pozaosobiste jest dla nich zgoa ni-
czem lub co najwyej zaledwie dostrzegalnem, slabem
cieniem. Przeto na tem jedynie polega warto ycia
dla cz owi eka zwyczaj nego, powszedniego, e uwaa
siebie za waniejszego od wiata. Wielki brak fanta-
zyi, na ktry cierpi, sprawia, e nie moe si wczu
w inn istot i dlatego jak najmniej uczestniczy w jej
losie i cierpieniach. Przeciwnie, k t o b y rzeczywi ci e
mg w nich uczestniczy, musiaby zwtpi o war-
toci yci a; niech zdoa wzi w siebie i odczu
ca wiadomo ludzkoci, a padnie z przeklestwem
na ustach przeciw istnieniu, gdy ludzko jako ca-
o nie ma a d n y c h celw, a przeto czowiek, roz-
waaj cy cao przebiegu, nie moe znale w nim
sobie ukojenia i oparci a, jeno rozpacz. I gdy we
wszystkiem, co czyni, baczy bdzie na ostateczn
bezcelowo l udzi , wasne j ego dziaanie nabierze
w j ego oczach cech trwonienia Czu si jednak
jako ludzko (a nietylko jako indywiduum) t r wo -
n i o n y m, jak trwoni si oddzielne kwiaty w przy-
rodzie, jest uczuciem nad wszystkie uczucia. Kto
53
jednak jest do tego zdolny? Zapewne, tylko poeta:
a poeci umiej si zawsze pocieszy.
34.
Ku u s p o k o j e n i u . Lecz nie staje si
w ten sposb nasza filozofia tragedy? Prawda nie
staje si wrog yciu, temu, co lepsze? Pytanie zdaje
si nam ci y na j zyku i nie chcie w gos ude-
rzy: czyby mo n a wiadomie trwa w niepraw-
dzie? lub, gdyby tak byo t r z e b a , czyby mier
nie bya wtedy do przeoenia? Bowiem powinnoci
niema j u; moralno, o ile bya powinnoci, zo-
staa wraz z religi unicestwiona przez nasz sposb
rozwaania. Przed poznaniem jako motywy mog
si osta jedynie przyjemno i przykro, poytek
i szkoda: jak jednak te motywy rozprawi si ze zmys-
em prawdy? Przecie i one potrcaj o bdy, (o ile,
jak si rzeko, skonno i odraza i ich bardzo nie-
sprawiedliwe miary decyduj o naszej przyjemnoci
lub przykroci). Ca e yci e ludzkie zanurza si g-
boko w nieprawdzie; jednostka nie moe go z tej
studni wydoby, nie nabierajc zarazem najgbszej
odrazy do swej przeszoci, nie spostrzegajc w swych
motywach teraniejszych, takich jak honor, niedo-
rzecznoci, nie przeciwstawiajc namitnociom, ktre
pr ku przyszoci i szczciu w niej, szyderstwa
i pogardy. Jeste prawd, e pozostaje jedynie taki
sposb mylenia, ktry pociga za sob rozpacz
jako wynik osobisty i filozofi zniszczenia jako re-
zultat teoretyczny? Sdz, e o skutkach po-
54
znania rozstrzyga t e m p e r a m e n t cz owieka: rw-
nie dobrze, jak skutek wyej opisany i dla niektrych
natur moliwy, mgbym wymyl i inny, ktrego
moc powstaoby yci e o wiele prostsze, wolniejsze
od namitnoci, ni jest teraniejsze: tak i wpraw-
dzie dawne motywy gwatowniejszego podania
z pocztku miayby j eszcze si odziedziczonego na-
ogu, lecz zwol na pod wp ywem oczyszczaj cego po-
znania stawa yby si sabsze. y oby si ostatecznie
midzy ludmi i z sob, jak w n a t u r z e , ni chwal c,
ni ganic, ni unoszc si, nasycajc si niby wi d o wi -
s k i e m wielu rzeczami, ktre dotychczas tylko trwog
budziy. Pozbytoby si emfazy i nie odczuwao ju
uku myli, i nie jest si tylko natur, lub czem
wicej ni ona. Prawda, do tegoby trzeba, jak si
rzeko, dobrego temperamentu, umocnionej, agodnej
i z gruntu weselnej duszy, usposobienia, ktreby
nie potrzebowao mie si na bacznoci przed kapry-
sami i nagymi wybuchami, a w swoich objawach
nie miaoby nic z warczcego tonu i kliwoci
owych, jak wiadomo, przykrych w aci woci starych
psw i ludzi, ktrzy dugo leeli na acuchu. Co
wicej, czowiek, z ktrego w tym stopniu opady
zwyk e wi zy yciowe, e yje odtd tylko po to,
eby coraz lepiej poznawa, musi bez zazdroci i nie-
zadowolenia zrezygnowa z wiela, ba, ze wszystkiego
prawie, co dla innych ludzi ma warto; jemu musi
w y s t a r c z a , j ako stan najbardziej podany, wolne,
bezstraszne szybowanie nad ludmi, obyczajami, pra-
wami i tradycyjnemi ocenami rzeczy. Dzieli si on
chtnie weselem tego stanu i moe n i e m a nic in-
nego do podziau w czem, to prawda, kryje si
raczej brak i wyrzeczeni e si. Lecz jeeli mimo
55
wszystko zada si od niego czego wicej, ww-
czas, yczl iwie potrzsajc g ow, wskae na swego
brata, wolnego cz owi eka czynu, nie ukrywajc przy-
tem, by moe, lekkiego szyderstwa: bowiem co do
wolnoci tamtego, jest to znowu rzecz cakiem
inna.
ROZDZIA DRUGI:
Z HISTORYI UCZU MORALNYCH.
35.
K o r z y c i o b s e r w a c y i p s y c h o l o g i c z -
n e j . e rozmylanie o ludzkiem, arcyludzkiem
lub jakby uczesze wyraenie brzmiao: obserwa-
cya psychologiczna naley do rodkw, zapomoc
ktrych mona uly sobie ciaru yci owego, e
wiczenie w tej sztuce uycza przytomnoci ducha
w cikich pooeniach i rozrywki pord nudnego
otoczenia, e nawet przy najkolczastszych i najmniej
weso ych drogach w asnego yci a daj si uszczkn
sentencye i przytem mona czu si cokolwiek lepiej:
w to wierzono, o tem wiedziano w dawniejszych
stuleciach. Dl aczego o tem zapomniao to stulecie,
w ktrem w Niemczech przynajmniej, ba w Europie,
po wielu znakach daje si pozna ubstwo obserwa-
cyi psychologicznej? Nie w romansie, noweli, roz-
trzsaniach filozoficznych, te s dzieem ludzi wy-
j tkowych; wicej ju w sdach o wypadkach i oso-
bistociach publ i cznych: ale przedewszystkiem brak
sztuki psychologicznego rozbioru i sumowania w to-
warzystwi e wszystkich stanw, w ktrem wprawdzi e
60
mwi si duo o ludziach, ale zgoa nic o c z o -
w i e k u . Dl aczeg pozwoli, eby zanika najobfitszy
i najniewinniejszy przedmiot rozmowy? Dl aczeg
nie czytuje si ju wielkich mistrzw sentencyi
psychologicznych? bowiem, mwic bez wszelkiej
przesady: rzadko mona znale w Europie cz owi eka
wyksztaconego, ktry czyta Larochefoucauld i j ego
krewniakw duchowych i art yst ycznych; o wiele
rzadziej j eszcze takiego, ktry ich zna i nie ly. Praw-
dopodobnie jednak i ten ni ezwyk y czytelnik znaj-
dzie w nich o wiele mniej przyjemnoci, ni mu
winna dostarczy forma tych artystw; gdy nawet
najsubtelniejsza g owa nie jest w stanie nalenie
oceni sztuki szlifowania sentencyi, jeeli sama do
niej nie zostaa uksztacona i o ni si nie ubiegaa.
Bez takiej nauki praktycznej bierze si to tworzenie
i formowanie za atwiejsze ni jest, nie wyczuwa
si do silnie tego, co w nich udane i pene wdziku.
Dlatego dzisiejsi czytelnicy sentencyi znajduj w nich
stosunkowo nieznaczne zadowol eni e, ledwie tyle
smaku co na jzyku, i przytrafia si im, co przytrafia
si zwykl e ogldajcym kamee: chwal je, poniewa
nie mog lubi, i prdcy s do podzi wu, jednak
prdsi j eszcze do ucieczki.
36.
Z a r z u t . Lub czyby przeciw temu zdaniu,
e obserwacya psychologiczna naley do rodkw
poci gaj cych, zbawi ennych, przynoszcych ulg
61
w istnieniu, trzeba byo wystawi rachunek wzajemny?
Mianoby przekona si dostatecznie o nieprzyjemnych
skutkach tej sztuki, eby teraz z umysu odwraca od niej
wzrok tych, ktrzy pracuj nad swem uksztaceniem?
W rzeczy samej, pewna lepa wi ara w dobro natury
ludzkiej, zaszczepiona niech do rozkadania ludzkich
postpkw, niejaka wstydliwo przed obnaaniem
duszy moeby by y bardziej podane dla oglnego
szczcia czowieka, ni owa, przydatna w pewnych
wypadkach, psychologiczna bystro wzroku; i to
by moe, e wi ara w dobro, w ludzi cnotliwych
i w postpki cnotliwe, w mnstwo nieosobowej przy-
chylnoci w wiecie uczynia ludzi lepszymi, w tem
znaczeniu, e czynia ich mniej nieufnymi. Jeeli nala-
duje si z zapaem bohaterw Plutarcha i odczuwa
wstrt do badania z powtpiewaniem motyww ich
postpowania, to zaiste korzysta na tem nie prawda,
lecz pomylno ludzkiego spoeczestwa: bd psy-
chologiczny i wogl e mtne pojmowanie tej dzie-
dziny pomaga y ludzkoci posuwa si naprzd, gdy
tymczasem poznanie prawdy wicej moe korzysta
z podniecajcej siy hipotezy, takiej, j ak Laroche-
foucauld poprzedzi pierwsze wydanie swych Sen-
tences et maximes morales. : Ce que le monde nomme
vertu n'est d'ordinaire qu'un fantme form par nos
passions c qui on donne un nom honnete pour jcire
impunement ce qu'on teut. urocheIoucuuId I owI
InnI Iruncuscy mIsLrze budunIu duszy (do kLrych od
nIeduwnu przy czy si Niemiec, autor Spostrzee
psychologicznych) podobni s do celnych strzel-
cw, ktrzy trafiaj zawsze a zawsze w czarny kr-
ek lecz w czarny krek natury ludzkiej. Ich
zrczno budzi podziw, lecz w kocu, widz, kierowany
62
nie duchem nauki, lecz przyjani ludzkoci, moe
przeklina sztuk, ktra, jak si zdaje, szczepi w du-
sze ludzkie zmys pomniejszania i podejrzliwoci.
37.
Mi mo t o. Lecz jakkolwiekby rzecz miaa
si z rachunkiem i z rachunkiem wzaj emnym: roz-
budzenie obserwacyi moralnej przy dzisiejszym sta-
nie filozofii stao si koniecznoci; ludzkoci nie
mona oszczdzi okrutnego widoku psychologicz-
nego stou sekcyjnego, j ego noa i kleszczy. Gdy tu
rozkazuje owa nauka, ktra dopytuje si o pocho-
dzenie i history tak zwanych uczu moralnych,
ktra, rozwijajc si, winna zrodzi i rozwiza
zoone zagadnienia socyologiczne: filozofia daw-
niejsza nie zna ich zgoa i zawsze zapomoc ndz-
nych wybi egw schodzia z drogi badaniom powsta-
nia i historyi uczu moralnych. Z jakim skutkiem:
to dzi widzi si bardzo wyranie, gdy wykazano
na wielu przykadach, jak bdy najwikszych fi-
lozofw zwykl e rodz si z fa szywego objaniania
okrelonych postpkw i uczu ludzkich, jak na pod-
stawie bdnej analizy, naprzykad tak zwanych po-
stpkw nieegoistycznych, buduje si fa szyw etyk,
jak znowu wtedy, eby si tej podoba, przywo-
uje si na pomoc religi i baamuctwa mitolo-
giczne i jak w kocu cienie tych mtnych duchw
przedostaj si take do fizyki i oglnego pogldu
na wiat. Kiedy jednak nie ulega wtpliwoci, e
powierzchowno obserwacyi psychologicznej zasta-
63
wia a i cigle na nowo zastawia najniebezpieczniej-
sze puapki na sdy i wnioski ludzkie, potrzeba tedy
teraz tej wytrwa oci w pracy, ktra nie sabnie
przy wtaczaniu kamieni na kamienie, kamiuszczkw
na kamiuszczki, tedy potrzeba wstrzemiliwej dziel-
noci, ktra nie wstydzi si tak skromnej pracy,
i wszelkiemu lekcewaeniu czoo stawia. To prawda:
niezliczone rozproszone uwagi o tem, co ludzkie i arcy-
ludzkie najpierw odkryto i wypowiedziano w owych
koach towarzyskich, ktre zwykl e skaday wszel-
kiego rodzaju ofiary nie naukowemu poznaniu, lecz
byskotliwej chci podobania si; a wo owej daw-
nej oj czyzny sentencyi moralnej wo nader ku-
szca prawie nie do pozbycia, udzielia si ca-
emu gatunkowi: tak i czowiek prawdziwej nauki
mimo woli zdradza pewne niedowierzanie wzgl dem
powagi ca ego gatunku. Al e wystarcza powoa si
na skutki: bowiem ju dzi zaczyna si okazywa,
jakie wyniki najpowaniejszego rodzaju wyrastaj
na polu obserwacyi psychologicznej. Jaka bo jest
g wna zasada, do ktrej dotar jeden z najmiel-
szych i najchodniejszych myl i ci el i , autor ksiki
O pochodzeniu uczu moralnych, zapomoc swej
wnikajcej i przenikajcej analizy postpowania ludz-
kiego? Czowiek moralny, powiada on, nie stoi bli-
ej wiata mylnego (metafizycznego), ni czowiek
fizyczny. To twierdzenie, ktre pod uderzeniami
mota poznania historycznego stao si twarde i ostre,
moe kiedy, w jakiej przyszoci, posuy za topr,
ktrym u korzenia zostanie podcita potrzeba meta-
f i z ycz na czowieka, czy r a c z e j ku bogosawie-
stwu ni na przeklestwo dobra oglnego, ktby to
umia powiedzie? ale w kadym razie jako twier-
64
dzenie brzemienne w najwaniejsze skutki, podne
i straszliwe zarazem, i temi dwoma licami w wiat
patrzce, ktre ma kade wielkie poznanie.
38.
W j a k i m s t o p n i u p o y t e c z n a ? Przeto:
czy obserwacya psychol ogiczna wicej poytku, czy
wi cej szkody na ludzi sprowadzi, niechaj pozosta-
nie nierozstrzygnite; ale nie ulega wtpliwoci, e
jest konieczna, poniewa nauka obej si bez niej
nie moe. Nauka za nie uznaje adnych wzgl -
dw na cele ostateczne, rwnie jak nie uznaje ich
przyroda: tylko, jak ta wypadki em urzeczywistnia
rzeczy najbardziej zastosowane do celu, bez udziau
w tem woli, tak te i nauka rzetelna, bdc n a l a -
d o w n i c t w e m p r z y r o d y w p o j c i a c h , bdzie
przypadkowo, ba, wielorako popiera poytek i dobro
ludzkie i osiga rzeczy w aci we ale rwnie,
b e z u d z i a u w t em s w e j wo l i . Komu za od
powi ewu takiego rozwaania zbyt zimowo robi si
na duszy, ten by moe tylko zbyt mao ma ognia
w sobie: nieche obejrzy si wic wkoo, a zauway
choroby, w ktrych okady z lodu s konieczne i lu-
dzi, ktrzy tak z aru i ducha s ulepieni, e bodaj
czy gdziekolwiek znajduj dla siebie powietrze do
zimne i ostre. Nadto: jak zbyt powane jednostki
i ludy odczuwaj potrzeb pustactwa, jak innym zbyt
ruchliwym i pobudliwym konieczne s dla zdrowia
na pewien czas cikie przygniatajce brzemiona:
czy nie powinnimy my, ludzie b a r d z i e j du-
65
c h w i tego stulecia, ktre, j ak widoczna, coraz
wi kszy obejmuje poar, chwyta si wszelkich, jakie
s, rodkw gaszcych i studzcych, abymy przy-
najmniej pozostali tak stali, niewinni i umierni, jakimi
j eszcze jestemy, a tak moe kiedy na to przydatni,
eby suy temu wiekowi za zwierciado i zastano-
wienie si nad sob?
39.
B a j k a o w o l n o c i m y 1 n e j. Historya
uczu, moc ktrych czynimy kogo odpowiedzial-
nym, wic tak zwanych uczu moralnych, przechodzi
nastpujce fazy gwne. Najpierw oddzielne postpki
nazywa si dobrymi lub zymi, bez adnego wzgl du
na motywy, lecz jedynie dla skutkw poytecznych
lub szkodliwych. Prdko jednak zapomina si o po-
chodzeniu tych nazw i powstaje mniemanie, i w sa-
mych postpkach, bez wzgl du na skutki, tkwi przy-
miot dobry lub zy: z tego samego bdu, ktry
popenia jzyk, kiedy mwi, e sam kamie jest
twardy, e samo drzewo jest zielone a wic
z tego, e si bierze za przyczyn to, co jest skut-
kiem. Nastpnie to jest dobre, to jest ze prze-
nosi si na motywy i czyny same w sobie rozwaa
si j ako moralnie dwuznaczne. Idc dalej, orzecze-
nia dobry lub z y nie dodaje si ju do pewnego
motywu, lecz do caej istoty czowieka, z ktrego
motyw wyrasta, jak rolina z ziemi. A tak czyni si
cz owieka odpowiedzialnym z kolei za skutki, nastp-
nie za postpki, nastpnie za motywy, a w kocu za
ca j ego istot. Wtedy odkrywa si ostatecznie, e i ta
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
5
6 6
istota nie moe by odpowiedzialna, ile e jest naj-
zupeniej koniecznym skutkiem i wytworem pierwiast-
kw i wp yww rzeczy minionych i teraniejszych:
czyli e nie mona uczyni cz owi eka odpowiedzial-
nym za nic, ani za jego istot, ani za j ego motywy
ani za j ego postpki, ani za tych postpkw skutki.
Tem samem przychodzi si do poznania, e historya
uczu moralnych jest history bdu, bdu o odpo-
wiedzialnoci: a ten opiera si na bdzie o wolnoci
woli. Schopenhauer wnioskowa natomiast tak: po-
niewa pewne postpki pocigaj za sob n i e z a d o -
w o l e n i e wewntrzne (wiadomo winy), wic
musi istnie odpowiedzialno; n i e b y o b y bowiem
p o d s t a w y do tego niezadowolenia, gdyby nietylko
wszelkie postpki ludzkie odbywa y si z konieczno-
ci jak rzeczywicie, i jak te wed ug wniknicia
tego filozofa si odbywaj , lecz sam czowiek z t
sam koniecznoci staby si tem, czem jest w swej
i s t o c i e czemu Schopenhauer przeczy. Z faktu tego
niezadowolenia, jak si Schopenhauerowi wydaje
moe on dowie wolnoci, ktr czowiek w jaki
sposb posiada musia, wprawdzi e nie co do swych
postpkw, ale co do swej istoty: wic wolnoci b y
t a k i m l u b o w a k i m, nie za p o s t p o w a tak
lub owak. Z esse, sfery wolnoci i odpowiedzialnoci,
wyp ywa wed ug j ego zdania operari, sfera cisej
przyczynowoci , koniecznoci i nieodpowiedzialnoci.
Owo niezadowolenie wprawdzi e stosuje si pozornie
do operari o tyle jest bdne w rzeczywistoci za
do esse, ktre jest dzieem wolnej woli, zasadnicz
przyczyn egzystencyi indywiduum: czowiek staje
si tem, czem sta si c h c e , wol a j ego jest wcze-
niejsza od j ego egzystencyi. Tutaj mamy do czy-
67
nienia z tym bdnym wnioskiem, i z faktu nieza-
dowolenia zawyrokowano, e to niezadowolenie jest
usprawiedliwione i e p r z y p u s z c z a j e jest ro-
zumnie; a wanie wskutek owego bdnego wniosku
Schopenhauer dochodzi do swej fantastycznej kon-
sekwencyi, do tak zwanej wolnoci mylnej. Lecz
niezadowolenie z czynu zgoa nie musi by rozumne:
ba, nawet napewno niem nie jest, gdy opiera si na
bdnem zaoeniu, e czyn n i e musia nastpi z ko-
niecznoci. Wi c: poniewa cz owi ek ma s i za
wolnego, nie e nim jest, uczuwa skruch i zgry-
zoty sumienia. Krom tego, owo niezadowolenie
jest czem, od czego mona si odzwyczai , wielu
ludzi nie odczuwa go wcal e z powodu postpkw,
ktre je wzbudzaj w wielu innych ludziach. Jest
to rzecz bardzo zmienna, zwi zana z rozwojem mo-
ralnoci i cywilizacyi, i istniejca, by moe, tylko
przez stosunkowo krtki przecig historyi wiata.
Nikt nie jest odpowiedzialny za swoje czyny, nikt za
swoj istot; sdzi jest to samo, co by niesprawied-
liwym. Jest to te prawd i wtedy, kiedy indywi-
duum sdzi samo siebie. Zdanie to jest jasne jak
wiato soneczne, a przecie kady woli powrci
w cie i do nieprawdy: z obawy przed skutkami.
40.
N a d z w i e r z . Bestya w nas chce by
ok amywana; moralno jest kamstwem z potrzeby,
ebymy nie byli przez ow besty rozdarci. Gdyby
nie bdy, kryjce si w zaoeniach moralnoci, czo-
5*
68
wiek pozostaby zwierzciem. Tak jednak zacz si
uwaa za co wyszego i przepisa sobie prawa su-
rowsze. Std jego nienawi do stopni, pozostaych
bliej zwierzcoci: tem te objani naley dawniej-
sz pogard niewolnikiem jako nieczowiekiem, jako
rzecz.
41.
N i e z m i e n n o c h a r a k t e r u . eby cha-
rakter mia by niezmienny, biorc cile, nie jest
prawd; to zdanie ulubione znaczy raczej tylko tyle,
e w cigu krtkiego ycia ludzkiego, motywy dzia-
ajce nie mog wry si do gboko, eby znisz-
czy pismo, wyci skane w cigu wielu tysicy lat.
Gdyby jednak wyobrazi sobie czowieka, maj cego
80.000 lat, znalazoby si w nim owszem charakter
cakowicie zmienny: ba, rozwijaoby si z niego jedno
po drugiem mnstwo rnych indywiduw. Krtko
yci a ludzkiego prowadzi do wyg aszani a wielu bd-
nych twierdze o przymiotach czowieka.
42.
H i e r a r c h i a d b r i mo r a l n o . Raz
uznana hierarchia dbr, zalenie od tego czy nizki,
wyszy lub naj wyszy egoizm pragnie tego lub in-
nego, rozstrzyga obecnie, co jest moralne, lub nie-
moralne. Dobro nisze (naprzykad rozkosz zmys-
ow) przekada nad wyej cenione (naprzykad
69
nad zdrowie) uchodzi za rzecz niemoraln, podobnie
dobrobyt przekada nad wolno. Al e hierarchia dbr
wcal e nie jest po wszystkie czasy staa i jedna-
kowa; jeeli kto przekada zemst nad sprawiedli-
wo, jest moralny wed ug miary cywi l i zacyi wcze-
niejszej, wed ug miary cywi l i zacyi obecnej niemo-
ralny. Niemoralny oznacza wic, e kto j eszcze
nie odczuwa motyww wyszych, subtelniejszych, wi-
cej duchowych, ktre za kadym razem przynosi ze
sob cywi l i zacya nowa, lub nie do silnie je odczuwa:
oznacza jednostk spnion, ale zawsze tylko w pew-
nym stopniu. Sama hierarchia dbr nie bywa ustana-
wi ana i zmieniana wed ug moralnego punktu widze-
nia; przeciwnie, raczej zalenie od tego, jak w danej
chwili brzmi ustawa, rozstrzyga si, czy postpek
jest moralny czy niemoralny.
43.
L u d z i e o k r u t n i p o z o s t a o c i . Lu-
dzie, ktrzy dzi s okrutni, musz uchodzi w na-
szych oczach z a stopnie c y w i l i z a c y i w c z e -
n i e j s z y c h , przetrwae do naszych czasw: w tem
miejscu grskie pasmo ludzkoci obnaa gbsze for-
macye, ktre kiedyindziej bywaj ukryte. S to ludzie
zacofani, ktrych mzg wskutek rozmaitych wypad-
kw w przebiegu dziedzicznoci nie uleg do de-
likatnemu i wielostronnemu przeksztaceniu. Pokazuj
oni nam, czem mymy b y l i wszyscy, i wywo uj
w nas przeraenie: sami jednak tyle s za to odpo-
wiedzialni, ile om granitu za to, e jest granitem.
70
W naszym mzgu musz znajdowa si take wy-
obienia i zwoje, odpowiadajce temu sposobowi my-
lenia, jak w formie pewnych organw ludzkich mu-
sz si znajdowa wspomnienia o stanie rybim. Al e
te wyobienia i zwoj e przestay by oyskiem,
w ktrem prd naszego odczuwania kotuje si obecnie.
44.
W d z i c z n o i z e ms t a . Przyczyna, dla-
czego mony jest wdziczny, jest taka. Dobroczyca
swem dobrodziejstwem niejako targa si na sfer
monego i wdziera si w ni: w odwet, gwa ci on
teraz sfer dobroczycy przez akt wdzicznoci. Jest
to zagodzona forma zemsty. Gdyby nie uczyni za-
do wdzicznoci, mony okazaby si bezsilnym
i odtd za takiego uchodzi. Oto dlaczego kada spo-
eczno dobrych, co pierwotnie znaczy o monych,
zal icza wdziczno do najpierwszych obowi zkw.
Swift mimochodem rzuci zdanie, e ludzie bywaj
wdziczni w takim stosunku, w jakim potrafi ywi
zemst.
45.
P o d w j n a p r a h i s t o r y a d o b r a i z a .
Pojcie dobra i za ma podwjn prahistory: miano-
wicie po p i e r w s z e w duszy rodw i kast panu-
j cych. Kto ma moc odpacania za dobre dobrem,
71
za ze zem, i rzeczywi ci e to odpacanie peni, wic
jest wdziczny i mciwy, tego nazywa si dobrym;
kto jest bezsilny i nie moe odpaca, uchodzi za
zego. Jako dobry, naley si do dobrych, do gminy,
ktra posiada uczucie kastowe, poniewa wszystkie
jednostki splata w jedno duch odwetu. Jako zy, na-
ley si do zych, do gromady ludzi podbitych,
bezsilnych, ktrzy nie maj adnego uczucia ka-
stowego. Dobrzy s kast, li mas, niby py. Dobrze
i le jest przez pewien czas tyle, co szlachetnie i po-
dle, co pan i niewolnik. Przeciwnie, na wroga nie
patrz si jak na z ego: ten moe odpaci. W Ho-
merze Troj aczyk i Grek, obydwaj s jednakowo
dobrzy. Nie ten, ktry nam wyrzdza krzywd, lecz
ten, kto jest godzien pogardy, uchodzi za zego.
W gminie dobrych dobro jest dziedziczne; jest rzecz
niemoliw, eby z tak dobrej gleby wyrs zy.
Jeli pomimo to jeden z dobrych uczyni co, co nie
jest godne dobrego, wtedy ucieka si do wybi egw;
pomawia si o win naprzykad boga, mwi c: on
go dotkn lepot i obdem. P o t e m w duszy
ucinionych, bezsilnych. Tutaj kady i n n y czowiek
uchodzi za wroga, bezwzgl dnego eksploatatora, okrut-
nika, wi aro omc, czy jest szlachetny, czy pody.
Z y jest epitetem charakterystycznym dla czowieka,
ba, dla kadej istoty yjcej, ktrej istnienie si przy-
puszcza, naprzykad dla boga; ludzki, boski, to tyle,
co dyabelski, zy. Oznaki dobroci, miosierdzia, litoci
przyjmuje si z bojani jako podstp, przygrywk do
strasznego rozwizania, oszoomienia i wyprowadze-
nia w pole, krtko, jako wyrafinowan zoliwo.
Przy takiem usposobieniu umysu jednostki zaledwie
moe powsta spoeczno, co najwyej najsurowsza
72
jej forma: to te wszdzie, gdzie panuje to pojmo-
wani e za i dobra, blizka jest zguba jednostek, ich
rodw i ras. Nasza dzisiejsza moralno wyros a
na gruncie rodw i kast p a n u j c y c h .
46.
W s p c i e r p i e n i e s i l n i e j s z e o d c i e r -
p i e n i a . S wypadki, kiedy wspcierpienie jest
silniejsze od w aci wego cierpienia. Naprzykad od-
czuwamy to boleniej, kiedy ktry z naszych przyja-
ci popeni co habicego, ni gdy sami to pope-
niamy. Raz mianowicie, e wi erzymy wi cej w czy-
sto jego charakteru ni on sam; nastpnie, e nasza
mio ku niemu, prawdopodobnie wanie wskutek
tej wiary, jest silniejsza ni j ego mio ku sobie
samemu. Jeeli nawet j ego egoizm w rzeczywistoci
cierpi wicej na tem ni nasz, poniewa silniej kad
si na ze skutki owego przestpstwa, przecie nie-
egoistyczno w nas tego wyrazu nigdy nie na-
ley bra cile, lecz tylko jako uatwienie w wyso-
wieniu bardziej jest dotknita j ego win, ni nie-
egoistyczno w nim.
47.
H i p o k o n d r y a . S ludzie, ktrzy ze wsp-
czucia i troski o inne osoby staj si hipokondry-
kami: powstajcy przytem rodzaj wsp czucia nie
73
jest niczem innem jeno chorob. Podobnie istnieje te
hipokondrya chrzecijaska, ktra napada owych lu-
dzi samotnych, poruszonych do gbi religi, wywo-
ujcych sobie ustawicznie przed oczy mk i mier
Chrystusa.
48.
E k o n o m i a d o b r o c i . Dobro i mio jako
najzbawienniejsze zioa i moce w obcowaniu z ludmi
s tak cennymi skarbami, e chciaoby si, eby
w uywaniu tych balsamicznych rodkw postpo-
wano jak najekonomiczniej: ale to niemoliwa. Eko-
nomia dobroci jest marzeniem najmielszych uto-
pistw.
49.
y c z l i w o . Midzy drobnemi ale nie-
zmiernie czstemi i dlatego bardzo skutecznemi rze-
czami, na ktre nauka powinna wicej zwraca
uwagi, ni na rzeczy wielkie i rzadkie, naley take
policzy yczl i wo; mam na myli owe objawy przy-
jaznego usposobienia w obcowaniu, w umiech
w oku, owe uciski doni, ow pogod, ktr zazwy-
czaj bywaj przepojone wszystkie sprawy ludzkie.
Kady nauczyciel, kady urzdnik ofiarowuje ten
przydatek do tego, co jest j ego obowizkiem; jest to
ustawiczne objawianie czowieczestwa, jakby fale
jego wiata, w ktrych wszystko wzrast a; szczeg-
74
niej w najcianiejszem kole, pord rodziny, yci e
zieleni si i kwitnie tylko dziki owej yczliwoci.
Dobrotliwo, przyjacielsko, grzeczno serca s
wiecznie tryskajcymi wyp ywami popdu nieegoi-
stycznego i pracowa y daleko skuteczniej przy bu-
dowie cywilizacyi, ni owe o wiele wicej sawione
objawy tego, co nazywa si wspcierpieniem, litoci-
woci i powiceniem. Al e zazwyczaj ceni si je
mao, i rzeczywi ci e: waciwie nie wiele w tem nie-
egoistycznoci. Mimo to s u ma tych drobnych dz
jest ogromna, ich oglna sia naley do najmocniej-
szych. Znajdzie si te wi cej szczcia na wie-
cie, ni go mtne oczy wi dz: mianowicie jeeli si
rachuje sumiennie i nie zapomina te o adnej
z owych chwil pogodnych, w ktre obfituje kady
dzie, choby i w najsmutniejszem yciu ludzkiem.
50.
C h c i e w z b u d z a l i t o . Bez wtpie-
nia, trafnie to zauway Larochefoucauld w miejscu
najbardziej interesujcem swego Portretu w asnego
(wydrukowanego po raz pierwszy w roku 1658), gdy
ostrzega wszystkich, ktrzy maj rozum, przed lito-
ci, gdy radzi j pozostawi dla ludzi z gminu,
ktrzy potrzebuj namitnoci (poniewa nie kieruj
si rozumem), by ich doprowadzia do tego, eby
cierpicemu pomogli i w nieszczcie skutecznie si
wdali; kiedy lito, wed ug sdu j ego (i Platona), po-
zbawia si dusz. Prawda, naley lito o k a z y w a ,
75
ale trzeba si strzec j mie: bowiem nieszczliwi
s wprost tak g u p i , e okazanie litoci obstaje im
za najwiksze dobro w wiecie. By moe naley
przed tem wspczuciem j eszcze silniej ostrzega,
jeeli tej potrzeby nieszczliwych nie uwaa si
w aci wi e za gupot i brak umysowy, za rodzaj
rozstroju umys owego, ktre nieszczcie pociga
za sob (a tak, zdaje si, to pojmuje Larochefou-
cauld), lecz widzi si w niej co zupenie innego,
bardziej zastanawi aj cego. Obserwujcie tylko dzieci,
kiedy p acz i krzycz, e b y si nad niemi litowa,
i wyczekuj po temu chwili, kiedy stan ich moe
wpa w oczy; trzeba tylko poby w otoczeniu cho-
rych i przybitych na umyle i zada sobie pytanie,
czy wymowne skargi i aosne jki, okazywani e na
zewntrz nieszczcia nie maj w gruncie na celu,
obecnym b l z a d a w a : lito, ktr ci okazuj,
jest o tyle pociech dla sabych i cierpicych, o ile
z tego poznaj, e posiadaj przynajmniej j eszcze
jedn wadz, pomimo caej swojej saboci: w a -
d z z a d a w a n i a b l u . Nieszczliwy znajduje ro-
dzaj rozkoszy w tem uczuciu wyszoci, ktre uwia-
damia sobie dziki objawom litoci; wyobrania j ego
oywi a si, znaczy on przecie j eszcze tyle, e moe
wiatu cierpienie wyrzdza. Tak wi c pragnienie
litoci jest pragnieniem rozkoszowania si sob, i to
kosztem innych ludzi; pokazuje ono cz owieka w ca-
ej bezwzgldnoci j ego najwaniejszego drogiego
j a: lecz nie w jego glupocie, jak myli Laroche-
foucauld. W dyal ogu towarzyskim zadaje si
trzy czwarte wszystkich pyta, udziela trzy czwarte
wszystkich odpowiedzi, eby partnerowi cho cokol-
wieczek blu sprawi; oto dlaczego wielu ludzi tak
76
poda towarzystwa: ono im udziela poczucia siy.
W takich niezliczonych lecz bardzo ma ych dozach,
w jakich przebija si zoliwo, jest ona potn
przypraw yci a: rwnie jak yczl i wo, w podobnej
formie rozsiewana po wiecie ludzkim, jest zawsze
gotowym rodkiem leczniczym. Al e czy znajdzie si
wielu ludzi uczci wych, eby si przyzna, e zada-
wanie blu sprawia im przyjemno? e nierzadko
tem si bawi i bawi dobrze , i innym ludziom
przynajmniej w myl ach wyrzdzaj przykroci
i strzelaj ku nim rucinami maostkowej zoliwoci?
Wikszo jest zbyt nieuczciwa, a inni, nieliczni, s
zbyt dobrzy, eby o tem pudendum co wiedzie;
ci wi c mog zawsze przeczy, e Prosper Mrime
ma suszno, gdy mwi: Sachez aussi qu'il n'y a tien
de plus commun que de faire le mal pour le plaisir
de le faire.
51.
Jak p o z r s t a j e si r z e c z y w i s t o c i .
Aktor koczy wreszci e tem, e nawet w najwikszym
blu nie moe przesta myle o wraeniu, jakie
czyni j ego osoba i cao scenicznego efektu, na-
przykad nawet na pogrzebie w asnego dziecka; b-
dzie paka nad swojem wasnem cierpieniem i j ego
objawami, niby swj wasny widz. Obudnik, ktry
zawsze gra jedn i t sam rol, przestaje wreszcie
by obudnikiem przykadem kapani, ktrzy w mo-
doci s zazwyczaj wiadomie lub niewiadomie
obudnikami, pod koniec staj si naturalni i wtedy
77
s rzeczywicie, bez adnej afektacyi, wanie kapa-
nami; lub jeeli ojciec nie zajdzie tak daleko, to moe
syn, ktry korzysta z fory ojca i dziedziczy po nim
przyzwyczaj eni e. Jeeli kto bardzo dugo i uparcie
chce czem si z d a w a , to w kocu trudno mu
czem innem b y . Zawd prawie kadego czowieka,
nawet artysty, zaczyna si od obudy, od zewntrz-
nego naladownictwa, od kopiowania tego, co robi
wraenie. Ten, kto zawsze nosi mask wyrazu przy-
jacielskiego, musi wreszcie posi wadz nad na-
strojami yczl iwoci, bez ktrej wyraz przyjazny nie
daje si osign, w kocu te znowu zapanowuj
nad nim, j e s t on yczl i wy.
52.
P u n k t r z e t e l n o c i w o s z u s t w i e .
We wszystkich wielkich oszustach daje si zauway
pewne zjawisko, ktremu zawdziczaj sw potg.
Podczas w aci wego aktu oszustwa, wrd tych wszyst-
kich przygotowa, kiedy gos, wyraz, giesty staj si
wstrzsajce, pord owej obfitujcej w efekty sce-
neryi, zstpuje na nich w i a r a w s a m y c h s i e b i e :
ona to jest tem, co tak cudownie i przekonywajco
przemawia do otaczajcych. Za oyciel e religii tem si
rni od owych wielkich oszustw, e nie wychodz
nigdy z tego stanu udzenia samych siebie: lub e
miewaj bardzo rzadko chwile janiejsze, kiedy opada
ich wtpliwo; zazwyczaj jednak pocieszaj si przy-
pisywaniem tych chwi l janiejszych kusicielowi. Oszu
kiwanie samego siebie jest potrzebne, eby jedni
78
53.
R z e k o m e s t o p n i e p r a w d y . Jeden z naj-
pospolitszych bdw logicznych jest ten: poniewa
kto jest prawdomwny i szczery z nami, wic mwi
prawd. Dziecko wi erzy tedy w sdy rodzicw, chrze-
cijanin twierdzeniom zaoyciela Kocioa. Podobnie
nie chce si przyzna, e wszystko to, czego ludzie
w dawniejszych stuleciach bronili cen szczcia
i ycia, nie byo czem innem jeno bdem: co naj-
wyej przyznaje si, e by y to stopnie prawdy. Al e
w gbi myli si, e, jeeli kto rzetelnie w co wie-
rzy, o wiar sw wal czy i dla niej umar, byoby
zaiste zbyt n i e s p r a w i e d l i w i e , gdyby w aciwie
by oywiony tylko bdem. Taki e zjawisko zdaje si
sprzeciwia wiecznej sprawiedliwoci, dlatego serce
ludzi wral i wych dekretuje zawsze przeciw wasnej
g owi e to zdani e: midzy postpkami moralnymi
a pogldami intelektualnymi musi istnie konieczny
zwizek. Niestety rzecz ma si i naczej ; albowiem
wiecznej sprawiedliwoci niema zgoa.
54.
K a m s t w o . Dl aczego w yciu codziennem
ludzie mwi najczciej prawd? Napewno nie
i drudzy czynili w r a e n i e potne. Bowiem ludzie
wierz w prawd tego wszystkiego, w co si wie-
rzy z si bijc w oczy.
dlatego, e Bg kama zabroni. Tyl ko po pierwsze:
poniewa to jest wygodni ej ; gdy kamstwo wymaga
wynalazczoci, udawania i pamici. (Oto dlaczego
mwi Swift: kto wyg asza kamstwo, rzadko spo-
strzega, jak cikie brzemi wk ada na siebie; eby
jedno kamstwo obroni, musisz wynal e dwadzie-
cia innych.) Nastpnie: poniewa w stosunkach pro-
stych jest korzystnie powiedzie poprostu: chc
tego, zrobiem to, i podobnie; a wic poniewa droga
przymusu i autorytetu jest pewniejsza ni droga pod-
stpu. Niech si jednak dziecko wychowa w za-
wi ych stosunkach domowych, a bdzie si posugi-
wa kamstwem rwnie naturalnie i mwi mimo
woli zawsze to, co si zgadza z j ego interesem:
zmys prawdy, niech do kamstwa jako kamstwa
s dla niego zupenie obce i niedostpne, i kamie te
z ca niewinnoci.
55.
Z p o w o d u w i a r y p o d e j r z e w a mo r a l -
n o . adna potga nie moe si osta, jeeli
reprezentuj j tylko sami obudnicy; koci kato-
licki moe zawi era jak najwicej pierwiastkw
wieckich, sia j ego opiera si na owych j eszcze
i dzisiaj licznych naturach kapaskich, ktre czyni
sobie yci e cikiem i penem gbokiego znaczenia,
ktrych umartwione wzrok i ciao mwi o nocnem
czuwaniu, o godzeniu si, modlitwach arliwych,
moe nawet o biczowaniu; ci wstrzsaj ludmi i bu-
dz w nich niepokj: i c, gdyby t r z e b a byo y
79
8o
tak? to jest pytanie straszliwe, ktre widok ich
kadzie na usta. Rozpowszechniajc t wtpliwo,
wznosz coraz nowe filary swej w adzy; nawet wol-
nomylni nie maj odwagi oprze si bezosobistemu
na ten sposb i z twardym zmysem prawdy rzec:
Oszukany, nie os z ukuj ! Co ich dzieli to tylko
rnica pogldw, nie za jakakolwiek rnica w do-
brem lub zoci; lecz, czego si nie znosi, to te
zwykl e ocenia si niesprawiedliwie. Mwi si wic
o przebiegoci i osawionych podstpach jezuitw,
i przeocza, jaki gwa t sobie zadaje kady jezuita,
i e uatwienie praktyki yci owej , propagowane
w podrcznikach jezuickich, ma wyj na korzy
zgo a nie im, lecz stanowi wieckiemu. Ba, to py-
tanie, czy my, owieceni, przy zupenie takiej samej
taktyce i organizacyi, stalibymy si rwnie dobremi
narzdziami, rwnie godni podziwu w zwyci stwi e
nad sob, w niezmordowaniu, w powiceniu.
56.
Z w y c i s t w o p o z n a n i a n a d r a d y k a l -
n e m z e m. Temu, kto chce sta si mdrym,
obfity zysk przynosi, jeeli przez pewien czas po-
siada wyobraenie o czowieku, jako o gruntownie
z ym i zepsutym: jest ono fa szywe, jak i przeciwne;
lecz panowao cae okresy czasu, a korzenie j ego
doszy a do nas i do naszego wiata. eby s i e b i e
poj, musimy je poj; lecz eby potem wstpi
wy e j , musimy przez nie przestpi. Poznajemy
81
wtedy, e w znaczeniu metafizycznem niema adnych
grzechw; ale, w tem samem znaczeniu, niema te
adnych cnt, e ta cal a dziedzina wyobrae mo-
ralnych ustawicznie waha si, e istniej wysze
i nisze pojcia o dobru i zu, o moralnoci i nie-
moralnoci. Kto od rzeczy pragnie tyle tylko, eby
je pozna, atwo z dusz sw pokj zawiera i co
najwyej z niewiadomoci pomyli si (lub zgrzeszy,
jak to nazywa wiat), ale bodaj e nie z podli-
woci. Nie zechce te dz wyklina ni tpi; a j ego
jedyny, zupenie nad nim panujcy cel, eby kadej
chwili p o z n a w a jak najlepiej, uczyni go chodnym
i umierzy dziko j ego przyrodzenia. Nadto pozbywa
si mnstwa drczcych wyobrae, nie odczuwa ju
nic na dwik wyrazw takich, jak kary piekielne,
grzeszno, niezdolno do dobrego: widzi w nich
tylko pierzchajce cienie f a szywych pogldw na
wiat i ycie.
57.
Mo r a l n o j e s t d z i e l e n i e m s a m e g o
s i e b i e na c z c i . Dobry autor, ktry rze-
czywi ci e kadzie serce w swj przedmiot, pragnie,
eby kto przyszed i j ego samego unicestwi przez
to, e t sam rzecz przedstawi janiej i na pytania,
zawierajce si w niej, odpowie ostatecznie. Dziew-
czyna, ktra kocha, radaby kosztem zdrady kochanka
wyprbowa oddan wierno swej mioci. onierz
pragnie pa na polu bitwy za zwyci sk oj czyzn:
bowiem zwyci stwo oj czyzny jest zwyci stwem j ego
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
6
82
najszczytniejszego pragnienia. Matka oddaje dziecku,
co sama sobie odejmuje, sen, najlepsze potrawy,
w pewnych warunkach zdrowie, majtek. Lecz czy
to s stany nieegoistyczne? Czy te akty moralnoci
s c u d a mi , poniewa wed ug wyraeni a Schopen-
hauera s niemoliwe a przecie rzeczywiste? Czy
to nie jasne, e we wszystkich tych wypadkach czo-
wiek kocha c o z s i e b i e , myl, pragnienie, twr
wicej ni c o i n n e g o z s i e b i e , e wi c d z i e l i
sw istot i jednej czci skada w ofierze drug?
Czy jest w tem i s t o t n i e co innego, gdy uparta
g owa mwi: wol raczej na miejscu by zabity, ni
temu cz owiekowi chocia na jeden krok ustpi?
S k o n n o ku c z e m u (yczenie, popd, prag-
nienie) znajduje si we wszystkich wymienionych
wypadkach; ulec jej, ze wszystkimi skutkami, w ka-
dym razie nie jest nieegoistycznie. Gdy chodzi
o moralno, czowiek postpuje ze sob nie jako
z individuum, lecz j ako z dividuum.
58.
Co mo n a o b i e c y w a . Mona obiecywa
postpki, lecz nie uczucia; bowiem te s mimowolne.
Kto obiecuje komu kocha go zawsze lub zawsze
go nienawidzi, lub zawsze mu by wiernym, obiecuje
co, co nie jest w j ego mocy; ale owszem moe obie-
ca takie postpki, ktre wprawdzi e zazwyczaj s
skutkami mioci, nienawici, wiernoci, lecz mog
te wyp ywa i z innych motyww; albowiem do
jednego postpku wiedzie wiele drg i motyww.
83
Obietnica kochania kogo zawsze znaczy wi c: dopki
ci bd kocha, bd ci wi adczy mio w postp-
kach; gdy ci kocha przestan, te same postpki,
chocia ju z innych motyww, i nadal bdziesz ode
mnie otrzymywa: tak i pozr w g owach blinich
nie przestanie istnie, e mio jest niezmienna
i zawsze j eszcze ta sama. Obiecuje si wi c wy
trwao w pozorach mioci, kiedy bez zalepienia
przysi ga si komu mio wieczn.
59.
I n t e l e k t i mo r a l n o . Trzeba mie do-
br pami, eby mc dotrzymywa danych obietnic.
Trzeba mie wielk si wyobrani, eby mc odczu-
wa lito. Tak cile jest zwi zana moralno z war-
toci intelektu.
60.
C h c i e s i m c i i m c i s i . Powzi
i wykona myl zemsty, to znaczy mie silny atak
gorczki, ten jednak przechodzi: ale ywi myl zem-
sty bez siy i odwagi do jej wykonania, to znaczy
nosi si z cierpieniem chronicznem, zatruciem na
duszy i ciele. Moralno, ktra patrzy tylko zamiarw,
taksuje jednakowo obydwa wypadki ; zazwyczaj tak
suje si pierwszy wypadek jako gorszy (z powodu
6 *
84
z ych skutkw, jakie czyn mci wy moe pocign
za sob). Obydwie oceny s krtkowzroczne.
61.
M c c z e k a . Mc czeka jest tak trudno,
e najwiksi poeci nie gardzili tem, eby niemono
czekania bra za motyw swych utworw. Naprzykad
Szekspir w Otellu, Sofokles w Ajaksie: temuby sa-
mobjstwo, jak to napomyka wyrocznia, przestao
si wydawa koniecznem, gdyby swemu uczuciu po-
zwoli j eszcze jeden dzie stygn; prawdopodobnie
zadrwiby by z okropnych podszeptw dotknitej pr-
noci i rzek do siebie: kto ju bowiem, w moim wy-
padku, nie bra owcy za bohatera? czy to jest co
tak bardzo okropnego? Przeciwnie, jest to tylko co
oglno ludzkiego: tym ksztatem Aj aks powinien by
sobie dodawa otuchy. Namitno czeka nie chce;
tragiczno w yci u wielkich ludzi czsto tkwi nie
w ich konflikcie z czasem i podoci blinich, lecz
w tem, e s niezdolni odoy swego dziea na
rok, dwa; oni czeka nie mog. W kadym po-
jedynku zaproszeni do rady przyjaciele powinni
stwierdzi tylko jedno, czy osoby, majce spraw,
mog j eszcze czeka: jeeli tak nie jest, pojedynek
jest rozumny, jeeli obydwaj sobie mwi: albo ja
mam y dalej, wtedy tamten musi umrze natych-
miast, albo odwrotnie. Czeka w takim wypadku
znaczy cierpie j eszcze duej straszliw mczarni
obraonej czci w obliczu obraziciela: a to wanie
85
moe by cierpieniem tak wielkiem, jakiego yci e
wogl e nie warto.
62.
U p a j a n i e s i z e ms t . Ludzie ordynarni,
kiedy si czuj obraeni, oznaczaj zazwyczaj jak
najwyej stopie obrazy i opowiadaj przyczyn jej
w silnie przesadnych wyrazach, tylko dlatego, eby si
upoi rozbudzonem uczuciem nienawici i zemsty.
63.
Wa r t o z m n i e j s z a n i a . Niemao ludzi,
moe olbrzymia ich wikszo, odczuwa konieczn
potrzeb zmniejszania i poniania w wyobrani
wszystkich znanych sobie ludzi, a to, eby podtrzy-
ma w sobie szacunek dla siebie i pewn dzielno
w postpowaniu. Al e poniewa natury ndzne s
wikszoci i duo na tem zaley, czy posiadaj lub
trac ow dzielno, wi c
64.
P o r y w c z y . Przed takim, ktry na nas si
unosi, naley si mie tak na bacznoci, jak przed kim,
kto godzi ju raz na ycie nasze: bowiem e jeszcze
86
yjemy, zawdzi czamy temu, e nie mia w adzy za-
bijania; gdyby wystarcza y spojrzenia, juby dawno
byo po nas. Jest w tem co z cywi l i zacyi pierwot-
nej, przez obnaenie swej dzikoci fizycznej i wzbu-
dzenie strachu zmusza kogo do milczenia. I owo
zimne spojrzenie, ktre szlachta ma dla sug, jest po-
zostaoci owych odgranicze kastowych midzy
czowiekiem a czowiekiem, czstk staroytnoci su-
rowej ; kobiety, chronicielki przeszoci, przechowa y
te wierniej i ten survival.
65.
D o k d u c z c i w o z a p r o w a d z i mo e .
Pewi en czowiek mia ze przyzwyczaj eni e przy
okazyi bardzo uczci wi e spowiada si z motyww,
ktre kieroway j ego postpkami i by y rwnie dobre
i rwnie ze, jak motywy wszystkich ludzi. Z po-
cztku wywo ywa zgorszenie, potem obudzi podej-
rzenie, stopniowo doszo do tego, e wprost zosta
wpisany na indeks i wyklty, a wreszcie i sprawied-
liwo przypomniaa sobie o tej nikczemnej istocie,
i to przy okazyi, w ktrej kiedyindziej albo cakiem
jest lepa, albo swoje jedyne oko przymyka. Niepo-
szanowanie tajemnic publicznych i niepoczytalny po-
ci g do widzenia, czego nikt widzie nie chce sie-
bie samego , doprowadziy go do wizienia i przed-
wczesnej mierci.
87
66.
67.
Sancta simplicitas c n o t y . Kada cnota ma
przywileje: naprzykad ten: przynoszenia swojej wizki
drew na stos dla skazanego.
68.
Mo r a l n o i p o w o d z e n i e . Nietylko wi-
dzowie mierz czsto powodzeniem moralno lub
niemoralno pewnego czynu: nie, sam sprawca tak
czyni. Al bowiem motywy i zamiary rzadko s dosy
wyrane i proste, a nieraz i pami nawet zdaje si
tak mci wskutek powodzenia, e sam sprawca przy-
pisuje swemu czynowi motywy fa szywe, a motywy nie-
istotne bierze za istotne. Powodzenie nadaje czsto
czynowi zupenie rzetelny blask czystego sumienia,
niepowodzenie rzuca cie zgryzot sumienia na post-
powanie najbardziej zasugujce na szacunek. Std
wyp ywa znana maksyma politykw, ktra mwi :
dajcie mi tylko powodzenie: z niem przecign na
sw stron wszystkie dusze zacne i sam w swoich
K a r y g o d n i , n i g d y n i e u k a r a n i . Nasze
przestpstwo wzgl dem przestpcw polega na tem,
e postpujemy z nimi jak szubrawcy.
88
oczach stan si zacny. Podobnie te powodzenie
ma zastpi lepsze uzasadnienie. Dzi j eszcze wielu
ludzi wykszta conych sdzi, e zwyci stwo chrzeci-
janizmu nad filozofi greck jest dowodem j ego
wikszej prawdziwoci chocia w tym wypadku
zwyci y o tylko co bardziej grubiaskiego i brutal-
niejszego nad bardziej uduchowionem i delikatniej-
szem. Jak si rzecz ma z wiksz prawdziwoci,
wida z tego, e gdy nastpio odrodzenie si nauk,
zaczto punkt do punktu nawi zywa do filozofii
Epikura, a chrzecijanizm punkt po punkcie obala.
69.
Mi o i s p r a w i e d l i w o . Dl aczego
przecenia si mio z krzywd dla sprawiedliwoci
i mwi si o niej rzeczy najpikniejsze, jak gdyby
bya od tamtej istot o wiele wysz? Czy nie jest
najoczywiciej gupsza od tamtej? Z pewnoci,
ale wanie dlatego o tyle p r z y j e m n i e j s z a dla
wszystki ch. Jest gupia i posiada zasobny rg obfitoci;
z niego udziela swych darw kademu, nawet gdy
nie zasuguje na nie, ba, nie dzikuje nawet. Jest
bezstronna, niby deszcz, ktry, jak mwi Biblia i do-
wiadczenie, nietylko niesprawiedliwego, lecz w pew-
nych wypadkach i sprawiedliwego przemoczy do
koci.
89
T r a c e n i e . Czem si to dzieje, e kade
tracenie obraa nas wicej ni mord? Tym chodem
sdziw, drczcemi przygotowaniami, wnikniciem, e
oto uywaj cz owieka jako rodka, eby innych ludzi
odstraszy. Bowi em wina pozostaje bez kary, nawet
gdyby wina by a: ta ley w wychowawcach, rodzi-
cach, otoczeniu, w nas, nie w mordercy, mwi o oko-
licznociach, sprowadzaj cych win.
71.
N a d z i e j a . Pandora przyniosa naczynie
z ego i otworzya. By to dar bogw dla ludzi, z ze-
wntrz pikny, kuszcy dar i noszcy nazw na-
czyni a szczcia. I oto wyl eci a y wszystkie za,
ywe skrzydlate istoty: odtd kr wkoo nas i czy-
ni ludziom szkody dniem i noc Jedno tylko j eszcze
zo nie wymkn o si z naczyni a: wtedy Pandora za
wol Zeusa zatrzasa pokryw naczynia, i tak oto
zostao ono wewntrz. A odtd cz owi ek przechowuje
stale naczynie szczcia przy sobie, mylc, e po-
siada w nim Bg wie jaki skarb; jest ono na j ego
usugi, siga po nie, ilekro chtka go wemie; nie
wie, i naczynie, ktre przyniosa Pandora, byo na-
czyniem za, a zo, ktre zostao w naczyniu, ceni
sobie jak najwiksze szczcie: jest niem nadzieja.
Zeus bowiem chcia, eby czowiek, choby jak naj-
bardziej przez inne za drczony, nie wyrzek si
70.
90
jednak ycia, lecz jak dawniej i coraz na nowo m-
czy si pozwala. Oto dlaczego daje czowiekowi
nadziej: w istocie jest ona najgorszem zem, ponie-
wa mk ludzi przedua.
72.
S t o p i e m o r a l n e j r o z a r z a l n o c i n i e
z n a n y . Od tego czy si przeyo pewne wstrz-
sajce widoki lub wraeni a, czy ni e, naprzykad
niesprawiedliwe stracenie, zamordowanie lub zam-
czenie ojca, zdrad ony, okrutny napad wroga, za-
wiso, czy namitnoci nasze doszy do biaego aru
i pokieroway caem yciem, czy nie. Nikt nie wie,
do czego mog doprowadzi go okolicznoci, lito,
oburzenie, nikt nie zna stopnia swojej rozarzalnoci.
Ndzne maostkowe stosunki czyni ndznym; zazwy-
czaj, nie ilo zdarze przeytych, lecz jako jest
tem, od czego zal ey niszo i wyszo czowieka,
w dobru i zu.
73.
M c z e n n i k w b r e w wo l i . W jednej par-
tyi by pewien czowiek, ktry by za bojaliwy i za
tchrzliwy, eby przeczy kiedykolwiek swoim towa-
rzyszom: uywano go do wszelkich posug, wyma-
gano od niego wszyst ki ego, poniewa wicej ni
mierci obawia si zej opinii swoich kompanw;
91
bya to biedna, saba dusza. Poznali si oni na tem
i dziki wspomnianym wasnociom, uczynili z niego
bohatera, a w kocu nawet mczennika. Chocia tchrz
wewntrznie mwi zawsze nie, wargami mwi
zawsze tak, nawet j eszcze na szafocie, gdy umiera
dla pogldw swej partyi: bowiem obok niego sta
jeden z jego dawnych towarzyszy, i tak go tyranizo-
wa sowem i spojrzeniem, e tamten rzeczywi ci e
znis mier w sposb najprzyzwoitszy i odtd by
czczony jako mczennik i wielki charakter.
74.
Mi a r a na c o d z i e . Rzadko zbdzi, kto
postpki kracowe prnoci, umiarkowane przyzwy-
czajeniu a maostkowe strachowi przypi sywa bdzie.
75.
N i e p o r o z u m i e n i e c o do c n o t y . Kto
niecnot pozna w zwi zku z rozkosz jak ten, kto
spdzi modo na uganianiu si za uyciem
wyobraa sobie, e cnota musi by poczona z przy-
kroci. Przeciwnie, kto wiele ucierpia od swych na-
mitnoci i wystpkw, tskni do cnoty, jako do spo-
koju i szczcia duchowego. Dlatego zdarzy si moe,
e dwaj cnotliwi wcal e si nie rozumiej.
92
76.
77.
P r z e n o s i c z e z o s o b y na r z e c z .
Oglnie czci si postpki mioci i powicenia dla
blinich niezalenie od tego, gdzie si przejawiaj.
Przez to powiksza si c e n r z e c z y , ktre w ten
sposb s kochane, lub dla ktrych si powicaj:
chocia one w sobie moe niewiele s warte. Wa-
leczne wojsko przekonywa do sprawy, za ktr
wal czy.
78.
A m b i c y a j a k o s u r o g a t p o c z u c i a mo-
r a l n e g o . Taki m naturom, ktre nie posiadaj
ambicyi, nie powinno zbywa na poczuciu moralnem.
Ambitni daj sobie rad i bez niego, prawie z takim
samym skutkiem. Dlatego synowie skromnych,
stronicych od ambicyi rodzin, gdy raz utrac po-
czucie moralne, w prdkiem tempie staj si zazwy-
czaj skoczonymi otrami.
A s c e t a . Asceta z cnoty czyni utrapienie.
93
79.
80.
S t a r z e c i mi e r . Zostawiajc na stronie
wymagani a religii, wolno przecie zapyta: dl aczego
ma by zaszczytniej dla czowieka, gdy si starzeje
i poczuje, e mu si ubywa, wyczeki wa powolnego
wyczerpani a i rozkadu, ni samemu sobie ozna-
czy kres z ca wiadomoci? Samobjstwo w tym
wypadku jest postpkiem zupenie naturalnym i pro-
stym, ktry jako zwyci stwo rozumu susznie powi-
nien wzbudza szacunek: i wzbudza go te, w owych
czasach, gdy koryfeusze filozofii greckiej i najdziel-
niejsi patryoci rzymscy zwykl i byli umiera mierci
samobjcz. Przeciwnie, dza prolongowania sobie
z dnia na dzie pord bojaliwych narad z leka-
rzami i najbardziej mczcego trybu ycia, nie majca
siy, eby si zbliy do w aci wego celu ycia, jest
o wiele mniej godna szacunku. Religie obfituj
w wybiegi przed koniecznoci samobjstwa: przez
P r n o w z b o g a c a . Jak biedny by by
duch cz owieczy, gdyby nie prno! Z ni jednak
jest on podobny do dobrze napenionego i coraz na
nowo napeniajcego si skadu towarw, zwabiaj-
cego nabywcw wszelkiego rodzaju: tutaj mog zna-
le niemal wszystko, wszystkiego naby, z warun-
kiem, e przynosz monet, kurs majc (podziw).
94
81.
B d y c i e r p i c e g o i s p r a w c y .
Kiedy bogacz odejmuje ubogiemu wasno (naprzy-
kad ksi plebejuszowi ukochan), w umyle ubo-
giego powstaje bd; ubogi sdzi, e tamten musi by
ju cakiem niecny, eby mu zabiera nawet to nie-
wiele, co posiada. Lecz tamten wcal e nie odczuwa
tak gboko wartoci, j ak przywizuje si do posia-
dania j e d y n e g o dobra, poniewa jest przyzwycza-
jony posiada wiele: nie moe te dlatego przenie
si w dusz ubogiego i bynajmniej nie popenia tak
wielkiej nieprawoci, jak ten myli. Obydwaj maj
wzaj em o sobie fa szywe wyobraenie. Najbardziej
oburzajca nas w historyi nieprawo monowadcy
bynajmniej nie jest tak wielka, j ak si wydaje. Ju
samo uczucie odziedziczone, e si jest istot wysz,
e si posiada prawa wiksze, usposabia dosy chodno
i zapewnia spokj sumienia: ba, i my sami, kiedy
rnica midzy nami a inn istot jest bardzo wielka,
nie odczuwamy zgo a nieprawoci i zabijamy naprzy-
kad komara bez adnej zgryzoty sumienia. Przeto
nie jest te oznak zego charakteru Kserksesa (wszak
nawet wszyscy Grecy przedstawiaj go jako wybit-
nie szlachetnego), e zabiera ojcu syna i kae go
wi artowa, poniewa wyrazi bojaliw, zowrbn
nieufno wzgl dem caej wyprawy wojennej: jedno-
stka w tym wypadku zostaje usunita niby owad
to wkradaj si w serca tych, ktrzy s zakochani
w yciu.
95
nieprzyjemny: stoi ona za nizko, eby moga wywo-
ywa przez czas duszy mczce uczucia we w adcy
wiata. Nie, aden okrutnik nie jest okrutny w tej
mierze, jak to sdzi pokrzywdzony; wyobraenie blu
nie jest to samo, co doznawanie blu. Nie inaczej
rzecz si ma z sdzi niesprawiedliwym, z dzienni-
karzem, ktry drobnemi nierzetelnociami wprowadza
w bd opini publiczn. We wszystki ch tych wypad-
kach przyczyna i skutek s otoczone odmiennemi
grupami uczu i myli; a tymczasem mimo woli przy-
puszcza si, i sprawca i cierpicy myl i czuj
jednakowo, i zgodnie z tem zaoeniem win jednego
mierzy si blem drugiego.
82.
S k r a d u s z y . Jak koci, miso, wntrznoci
i naczynia krwionone powleka skra, i widok czo-
wieka czyni znonym, tak poruszenia i namitnoci
duszy osania prno: jest to skra duszy.
83.
S e n c n o t y . Po przespaniu si, cnota wsta-
nie wiesza.
84.
S u b t e l n o w s t y d u . Ludzie nie wstydz
si myli brudnych, lecz owszem, kiedy im na myl
przyjdzie, e si ich o te brudne myli posdza.
96
85.
86.
W s k a z w k a u w a g i . Chwal lub gani,
zalenie od tego, czy jedno, czy drugie daje lepsz
okazy bysnicia swoj si sdu.
87.
U u k a s z a 18, 14 p o p r a w n i e Kto si
sam ponia, chce by wywyszony.
88.
P r z e s z k o d z i s a mo b j s t w u . Jest
prawo, pozwalajce odj cz owi ekowi ycie, lecz
niema adnego, coby pozwalao odejmowa mier:
to ju jest okruciestwem.
89.
P r n o . Troszczymy si o dobr s aw
u ludzi, najprzd, poniewa przynosi nam poytek,
nastpnie, poniewa chcemy sprawi rado tem
komu innemu (dzieci rodzicom, uczniowie nauczycie-
Z o j e s t r z a d k a . Wikszo ludzi z a
bardzo zajta jest sob, eby by z.
97
lom a ludzie uczuciowi wogl e wszystkim innym lu-
dziom). Tyl ko wtedy, kiedy kto ceni dobr s aw
niezalenie od korzyci lub od chci sprawienia przy-
jemnoci, mwi my o prnoci. W tym wypadku
czowiek samemu sobie chce sprawi przyjemno,
ale to kosztem innych, ju to pocigajc ich ku fa-
szywemu mniemaniu o sobie, ju to zmierzajc do
takiego stopnia dobrej s awy, na ktrym ta dla
wszystkich musi sta si udrczeniem (wskutek rozbu-
dzenia zawici). Zazwyczaj cz owiek pragnie swj
w asny sd o sobie przez sd innych ludzi potwier-
dzi i we wasnem pojciu umocni; ale silne przy-
zwyczaj eni e do autorytetu przyzwyczaj eni e stare,
jak czowiek wielu doprowadza take do tego,
e nawet swoj w asn wiar w siebie opieraj na
autorytecie, czyli przyjmuj dopiero z rki innych:
ufaj wicej sdowi innych, ni wasnemu. Zajmo-
wanie si sob samym, pragnienie zadowolenia siebie
dosiga w prnych tak wysokiego stopnia, e innych
pocigaj do fa szywego, zbyt wysoki ego mniemania
o swojej osobie, a i wtedy jednak powouj si na
ich autorytet: czyli sami bd powoduj, a przecie
daj mu wiar. Trzeba wi c wyzna, e ludzie
prni nie tyle chc si podoba innym, ile sobie,
i e w tem zachodz dosy daleko, eby zapomina
nawet o swojej wasnej korzyci: zaley im bowiem
czsto na tem, eby innych ludzi usposobi nieprzy-
chylnie, wrogo, zawistnie, a przez to niekorzystnie
dla siebie, tylko w tym celu, eby odczu zadowole-
lenie, rozkosz z siebie samych.
DZIEA NIETZSCHEGO T. X.
98
90.
91.
Moralit larmoyante. Ilu przyjemnoci dostar-
cza moralno! Pomyle tylko, co za morze rozkosz-
nych ez wyp yn o ju przy opowiadaniach o szla-
chetnych, wielkodusznych czynach! Znikby ten
urok ycia, gdyby wi ara w nieodpowiedzialno zu-
penie wzi a gr.
92.
P o c h o d z e n i e s p r a w i e d l i w o c i . Spra-
wiedliwo (suszno) bierze pocztek midzy mniej
wicej r w n i e p o t n y m i , jak t o Tucydydes
(w straszliwej rozmowie posw ateskich z meloskimi)
trafnie zrozumia: gdzie niema przewagi, wyrani e
dajcej si pozna, i gdzie wal ka staaby si bezsku-
tecznem wzajemnem szkodzeniem sobie, tam powstaje
myl, eby si porozumie i roztrzsn dania stron
obydwu: charakter w y m i e n n y oto pocztkowy cha-
rakter sprawiedliwoci. Jeden zadowal a drugiego,
G r a n i c a m i o c i l u d z i . Kady, kto za-
wyrokuje o innym, e inny jest gupcem, nicponiem,
irytuje si, kiedy tamten okae w kocu, e tem nie
jest.
99
otrzymujc to, co ceni wicej ni inny. Kademu
daje si to, co mie chce, jako odtd j ego wasno,
a wzami an otrzymuje si to, czego si pragnie. Spra-
wiedliwo jest wi c wywzajemnieniem si i wymi an
pod warunkiem, e obie strony przedstawiaj mniej
wicej j ednakow potg: na tej zasadzie zemsta naley
pierwotnie do dziedziny sprawiedliwoci, jest wymian.
Rwnie wdziczno. Sprawiedliwo sprowadza si
drog naturaln do punktu widzenia przenikliwego
instynktu samozachowawczego, a wi c do egoizmu
tej refleksyi: po co mam bez poytku szkod so-
bie wyrzdza i, by moe, nie osign przytem
c e l u? Tyl e o p o c h o d z e n i u sprawiedliwoci.
Przez to, e ludzie, zgodnie ze swym naogiem intelek-
tualnym z a p o m n i e l i o pierwotnym celu tak zwa-
nych sprawiedliwych, susznych postpkw, a szcze-
glniej, poniewa w cigu tysicy lat wpajano w dzieci,
eby takie postpki podziwiay i naladoway, powsta
stopniowo pozr, jakoby postpek sprawiedliwy by
nieegoistycznym: a wanie na tym pozorze opiera
si wielki szacunek, ktrym si cieszy, szacunek,
ktry nadto, jak wszelkie szacunki, ustawicznie wzra-
sta jeszcze, gdy do rzeczy, ktr si ceni wysoko,
dy si z powiceniem, naladuje j, pomnaa, i ro-
nie ona przez to, e warto jej powiksza j eszcze
warto podjtego dla niej trudu i gorliwoci przez
kad jednostk. Jakeby niemoralnie wiat wy-
glda, gdyby nie zdolno zapominania! Poeta mgby
powiedzie, e Bg umieci zapomnienie jako strk
u progw wityni godnoci ludzkiej.
7 *
100
93.
94.
T r z y f a z y m o r a l n o c i d o t y c h c z a s o -
we j . Pi erwszym znakiem, e zwierz stao si
czowiekiem jest ten, kiedy postpki j ego przestaj
zmierza do chwi l owego dobrobytu, a zaczynaj si
stosowa do rzeczy trwa ych, kiedy wic czowiek za-
czyna zda do p o y t k u , c e l o w o c i : w tem po
O p r a w i e s a b s z e g o . Kiedy kto, naprzy-
kad miasto oblone, poddaje si silniejszemu pod
pewnymi warunkami, warunkiem przeci wnym jest ten,
e mona samemu si zniszczy, miasto spali i w ten
sposb silniejszego przyprawi o wielk strat. Dziki
temu powstaje w tym wypadku pewnego rodzaju
z r w n a n i e , ktre moe s uy za podstaw do
ustalenia praw. Wrg znajduje korzy w zachowa-
niu przedmiotu. W tem znaczeniu istniej prawa
midzy niewolnikami i panami, to znaczy cile w ta-
kiej mierze, w jakiej posiadanie niewolnika jest po-
yteczne i wane dla pana. Pierwotnie p r a w o roz-
ciga si do t e g o k r e s u , do ktrego jeden dru-
giemu w y d a j e s i wartociowym, istotnym, nie
ul egajcym zgubie, niepokonanym i tym podobnym.
W tem znaczeniu i sabszy ma j eszcze prawa, ale
mniejsze. Std to s awne unusquisque tantum iuris
habet, quantum potentia valet (lub cilej: quantum
potentia valere creditur).
101
raz pierwszy przebija si wolne panowanie rozumu.
Jeszcze wyszy stopie osiga, kiedy zaczyna post-
powa zgodnie z zasadami h o n o r u ; dziki nim kar-
nieje, zaczyna si poddawa uczuciom wsplnym,
a to podnosi go wysoko ponad faz, w ktrej kiero-
wa si jedynie poytkiem osobistym: szanuje i chce
by szanowanym, to znaczy: pojmuje poytek w za-
lenoci od tego, co on o innych, i co inni o nim
myl. W kocu, na naj wyszym stopniu moral-
noci d o t y c h c z a s o w e j postpuje wed ug s wo -
j e j miary rzeczy i ludzi: sam okrela dla siebie
i innych, co jest honorowe, co jest poyteczne; staje
si prawodawc opinii, zgodnie z coraz wyej roz-
winitem pojciem poytecznoci i honorowoci. Po-
znanie czyni go zdolnym do przekadania najwik-
szego poytku, to jest trwa ego oglnego poytku,
nad osobisty, oglnego i trwa ego uznania nad chwi-
l owe; yje i postpuje jako indywiduum kolektywne.
95.
M o r a l n o i n d y w i d u u m d o j r z a e g o .
Dotychczas jako w aci w cech postpowania mo-
ralnego uwaano bezosobisto; dowiedziono te, e
na pocztku wzgl d na poytek oglny by tem, dla
czego chwalono i wyrniano postpki bezosobiste.
Czy nie stoimy wobec doniosej przemiany tych po-
gldw dzi, kiedy coraz lepiej wnikamy, i wanie
tam, gdzie rzdz wzgl dy jak n a j o s o b i s t s z e ,
poytek oglny jest te najwikszy: tak i wanie
p o s t p o w a n i e cile o s o b i s t e odpowiada te-
102
raniejszemu pojciu moralnoci (jako oglnego po-
ytku)? Zrobi z siebie zupen o s o b i s t o i we
wszystkiem, co si czyni, jej n a j w i k s z e d o b r o
mie na oku to prowadzi dalej, ni owe litosne
wzruszenia i postpki na korzy innych. To prawda,
wszyscy cierpimy cigle j eszcze na zbyt mae licze-
nie si ze swoj osobistoci, e le jest wycho-
wana przyznajemy si do tego: raczej gwa tem
odrywano nam od niej myl nasz, eby z oy j
w ofierze pastwu, nauce, potrzebujcym pomocy,
jak gdyby ona by miaa tem zem, ktre powici
naley. I teraz pragniemy pracowa dla innych ludzi,
ale tylko o tyle, o ile znajdujemy w tej pracy dla
siebie najwiksz korzy, ani wicej, ani mniej.
Chodzi tylko o to, co si rozumie przez s w o j ko-
r z y ; wanie indywiduum niedojrzale, nierozwi-
nite, brutalne, bdzie j te pojmowao najbrutalniej.
96.
Mo r a l n o i mo r a l n i e . By moralnym,
dobrych obyczajw, cnotliwym znaczy tyle, co by
posusznym zdawna ustanowionemu prawu lub tra-
dycyi. Czy si im poddaj z trudem, czy chtnie,
to obojtna, do, e si to robi. Dobr y m nazywa
si tego, kto jakby z natury, wskutek dugiego dzie-
dziczenia, wi c atwo i z przyjemnoci, postpuje
moralnie, stosownie do tego, co tem jest (naprzykad
mci si, jeeli zemsta, jak u staroytnych Grekw,
naley do dobrych obyczajw). Nazywa si go do-
brym, gdy jest dobry do czego; a poniewa
103
yczl iwo, wspczucie i rzeczy podobne w przemia-
nie obyczajw zawsze odczuwane byy jako dobre
do czego, jako poyteczne, dlatego obecnie czo-
wieka yczl i wego, uczynnego nazywa si przewa-
nie dobrym. le jest by nie obyczajnym (nieo-
byczajnym), dopuszcza si z ych obyczajw, post-
powa wbrew tradcyi, bez wzgl du czy jest rozumna
czy gupia; a e szkodzenie bliniemu odczuwano prze-
wanie jako rzecz szkodliw we wszystkich prawach
obyczaj owych rnych czasw, obecnie przy sowie
zy mylimy o dobrowolnem szkodzeniu bliniemu.
Nie egoistyczno i nieegoistyczno jest zasad-
niczem przeci wi estwem, ktre doprowadzio ludzi
do rozrniania moralnoci od niemoralnoci, dobra
od za, l ecz: czy si jest przywi zanym do tradycyi,
prawa, czy si z niemi zrywa. W jaki sposb tra-
dycya p o w s t a a , jest przytem obojtna; w kadym
razie bez wzgl du na dobro i zo lub jakikolwiek
inny imanentny imperatyw kategoryczny, lecz prze-
dewszystkiem w celu zachowania s p o e c z n o c i ,
ludu; kady zwyczaj zabobonny, ktry powsta na
gruncie fa szywi e objanianego wypadku, narzuca tra-
dycy, do ktrej stosowanie si jest rzecz moraln;
zerwanie z ni jest wanie niebezpieczne, dla o g u
j eszcze szkodliwsze, ni dla jednostki (poniewa b-
stwo karze kade witokradztwo i zdeptanie swych
przywilejw na gminie i przez to tylko na indywi-
duum). Lecz kada tradycya staje si tem czcigod-
niejsza, im wicej si oddala od pocztku, im wi-
cej si o nim zapomina; okazywany jej szacunek
gromadzi si z pokolenia na pokolenie, tradycya staje
si w kocu wita i wzbudza cze; a przeto mo-
r a l n o , oparta na p i e t y z mi e , w kadym razie
104
jest o wiele starsz moralnoci, ni ta, ktra wy-
maga postpkw nieegoistycznych.
97.
P r z y j e m n o z o b y c z a j u . Wany ro-
dzaj przyjemnoci, a przez to rdo moralnoci, wy-
p ywa z przyzwyczajenia. Rzecz, do ktrej si przy-
wyko, robi si atwiej, lepiej, wic chtniej, uczuwa
si przytem przyjemno, i wie si z dowiadczenia,
e to, do czego si przywyk o, dowiodo swej war-
toci, czyli jest poyteczne; obyczaj, z ktrym dao si
y, dowid, e jest zbawienny, korzystny, w prze-
ciwiestwie do wszystkich nowych, j eszcze nie wy-
prbowanych usiowa. Obyczaj jest to wi c po-
czenie przyjemnoci z poytkiem, nadto nie wymaga
zgo a zastanawiania si. Skoro czowiek moe wy-
wiera przymus, wywi era go, eby przeprowadzi
i wprowadzi swoje o b y c z a j e , poniewa dla niego
one s wyprbowan mdroci yci ow. Podobnie
kady zwi zek indywiduw zmusza kade oddzielne
indywiduum do tego samego obyczaju. Tu tkwi ten
bdny wni osek: poniewa z pewnym obyczajem
czuj si dobrze lub przynajmniej wywal czam sobie
byt, wi c obyczaj ten jest konieczny, gdy uwaa si
go za j e d y n moliwo, przy ktrej mona si
czu dobrze; zadowolenie z ycia, tak si wydaje,
wyrasta z niego wycznie. Pojmowanie tego, do
czego si przywyk o, jako warunku istnienia, zostao
przeprowadzone w obyczaju do najdrobniejszych szcze-
g w: poniewa wniknicie w rzeczywi st przyczy-
105
nowo u ludw i w cywi l i zacyach, stojcych bardzo
nizko, jest bardzo mae, uwaa si wi c z zabobon-
nym strachem na to, eby wszystko szo cigle t
sam drog; nawet kiedy obyczaj jest ciki, twardy,
mczcy, zachowuj e si go dla j ego pozornie naj-
wyszej poytecznoci. Nie wi e si o tem, e ten sam
stopie dobrobytu moe istnie take przy innych
obyczajach, i e nawet dadz si osign stopnie
wysze. W kadym razie daje si zauway, e
wszystkie obyczaje, nawet najtwardsze, staj si
z czasem przyjemniejsze i agodniejsze, i e najsu-
rowszy sposb yci a moe si sta przyzwyczajeniem,
a przez to przyjemnoci.
98.
P r z y j e m n o i i n s t y n k t s p o e c z n y .
Ze swoich stosunkw z innymi ludmi czowiek wy-
ciga nowy rodzaj p r z y j e m n o c i i czy j
z temi uczuciami przyjemnemi, ktre czerpie z sie-
bie; przez to czyni znacznie obszerniejszem wogle
krlestwo uczu przyjemnych. By moe wiele z tego,
co tutaj naley, odziedziczy ju po zwierztach, ktre,
jak widoczna, doznaj przyjemnoci, kiedy si zaba-
wiaj wsplnie, naprzykad matki ze swemi modemi.
Z drugiej strony naley te wspomnie o stosunkach
p ci owych, ktre kademu samcowi mniej wicej
kad samk wystawiaj w interesujcem wietle
w przewidywaniu przyjemnoci, i odwrotnie. Uczucie
przyjemnoci, wyp ywaj ce ze stosunkw ludzkich,
czyni wogl e cz owi eka l epszym; wsplna rado,
106
99.
P i e r w i a s t e k n i e w i n n o c i w t a k z wa -
n y c h p o s t p k a c h z y c h . Wszystki e ze
postpki motywuje si popdem samozachowawczym
lub, j eszcze dokadniej, poszukiwaniem przyjemnoci
lub ucieczk przed przykroci; bywaj w ten spo-
sb motywowane, ale nie s ze. Zadawanie blu
samo w sobie n i e i s t n i e j e , chyba w mzgu filo-
zofw, ani te wyrzdzanie przyjemnoci samo w so-
bie (lito w znaczeniu szopenhaurowskiem). W sta-
nie p r z e d p a s t w o w y m zabijamy istot, czy to
map, czy czowieka, jeli chce nam chwyci owoc
z drzewa, kiedy akurat gd czujemy i do drzewa
biegniemy: j akbymy j eszcze i teraz zrobili ze zwie-
rzem w wdrwkach po krajach niecywil izowa-
przyjemno potguje te uczucia, dodaje jednostce
pewnoci, czyni j lepsz, rozbraja nieufno, zawi :
poniewa sama czuje si dobrze i widzi, e inni
take czuj si dobrze. J e d n o r o d n e o b j a w y
p r z y j e m n o c i rozbudzaj fantazy wspodczu-
wania, uczuci e, e si jest czem podobnem: ten
sam skutek take sprawiaj wsplne cierpienia, je-
dnakowe burze, niebezpieczestwa, ci sami wrogowie.
Na tym gruncie bez wtpienia powstaje najstarszy
zwizek: jego znaczenie polega na wsplnem usuwa-
niu grocej nieprzyjemnoci i zabezpieczaniu si
przed ni, z korzyci dla kadej jednostki oddzielnej.
I oto w ten sposb instynkt spoeczny wyrasta z przy-
jemnoci.
107
nych. Ze postpki, ktre nas dzi najwicej obu-
rzaj, opieraj si na bdzie, e czowiek, ktry nam
je wyrzdza, posiada woln wol, e wi c od j ego
u p o d o b a n i a zaley, nie wyrzdza nam tego za.
Ta wi ara w upodobanie rodzi nienawi, ch zem-
sty, zoliwo, zupene wypaczeni e fantazyi, gdy na-
tomiast na zwi erz gni ewamy si o wiele mniej,
poniewa uwaamy je za nieodpowiedzialne. Bl za-
dawa nie z popdu samozachowawczego, lecz jako
o d w e t jest to skutek f a szywego sdu i dlatego
rwnie niewinnie. W stanie, poprzedzajcym pa-
stwo, jednostka moe obchodzi si nieraz z innemi
istotami twardo i okrutnie, eby j e z a s t r a s z y :
eby przez takie odstraszajce dowody swojej mocy
zabezpieczy sw egzystency. Tak postpuje po-
tny, gwaciciel, pierwotny zaoyciel pastw, pod-
bijajcy sobie sabszych. Ma on do tego prawo, jak
je sobie pastwo dzi j eszcze bierze; albo raczej :
niema takiego prawa, ktreby temu mogo przeszko-
dzi. Dopiero wtedy gleba moe by gotowa pod
wszelkie moralnoci, gdy indywiduum silniejsze lub
indywiduum kolektywne, naprzykad spoeczno, pa-
stwo, podbije jednostki, a wi c wydobdzie je z odo-
sobnienia i uporzdkuje w zwizek. P r z y m u s po-
przedza moralno, ba, nawet ona sama przez jaki
czas jest przymusem, ktremu poddajemy si, eby
unikn przykroci. Pniej stanie si obyczajem,
j eszcze pniej dobrowolnem posuszestwem, w kocu
prawie instynktem: wtedy jak wszystko, do czego si
zdawna przywyk o, i jak wszyst ko, co naturalne,
wi e si z przyjemnoci i nazywa si c n o t .
1o8
100.
W s t y d. Wstyd istnieje wszdzie, gdzie znaj-
duje si misteryum; to za jest pojciem religij-
nem, ktre w dawni ej szych czasach cywi l i zacyi ludz-
kiej posiadao wielki zakres. Wszdzi e istniay od-
graniczone dziedziny, do ktrych prawo boskie nie
dozwalao wstpu, chyba pod okrelonymi warun-
kami: najsamprzd cakiem przestrzennymi w tem
znaczeniu, e pewnych miejsc nie mog y przestpo-
wa stopy osb niepowiconych i e w ich pobliu
osoby te odczuwa y dreszcz i niepokj. Uczucie to
przenoszono w sposb rozmaity na inne stosunki, na-
przykad na stosunki pciowe, ktre jako przywilej
i adyton wieku dojrzalszego miay by usunite
z przed spojrze modziey dla jej w asnego dobra:
dla ochrony i utrzymania w witoci tych stosun-
kw istniao wiele bstw i te stawiano w komnacie
maeskiej jako strw. (Dlatego te po turecku
ta komnata nazywa si haremem, wityni, a wic
nosi to samo miano, ktrego si uywa dla okres
lenia przedsionkw moszei.) Nie z innego powodu
krlewsko, jako ognisko, z ktrego promieniuje po-
tga i blask, jest dla poddanego misteryum pene ta-
jemniczoci i wstydu: czego dzi j eszcze wiele skut-
kw daje si odczuwa midzy ludami, ktre zgoa
nie nale do wstydl i wych. Rwni e ca y wiat sta-
nw wewntrznych, tak zwana dusza, dotychczas
j eszcze dla niefilozofw jest misteryum, poniewa
przez nieskoczenie dugie czasy wi erzono, i jest
pochodzenia boskiego i godna obcowania z Bogiem:
przeto jest adyton i budzi wstyd.
109
101.
Ni e s d c i e . Trzeba si mie na bacznoci,
eby przy rozwaaniu dawniejszych epok, nie wpa
w niesprawiedliwe szkalowanie. Niesprawiedliwoci
niewolnictwa, okruciestwa w podbijaniu osb i lu-
dw nie naley mierzy nasz miar. Wtedy bowiem
instynkt sprawiedliwoci nie by j eszcze tak rozwi-
nity. Kto ma prawo zarzuca genewczykowi Kal wi-
nowi spalenie lekarza Serweta! By to konsekwentny,
wyp ywaj cy z j ego przekona, postpek, i tak samo
i nkwi zycya miaa suszn racy; tylko pogldy pa-
nujce byy f a szywe i wyda y konsekwency, ktra
nam si wydaje tward, poniewa dla nas te pogldy
stay si obce. Czem jest zreszt spalenie jednostki
w porwnaniu z wiecznemi karami piekielnemi na
wszystki ch prawie! A przecie to wyobraenie pano-
wao wtedy nad ca ym wiatem, nie czynic wyobra-
eniu o Bogu adnej istotnej szkody swoj o wiele
wiksz okropnoci. I u nas obchodz si z sekcia-
rzami politycznymi twardo i okrutnie: ale poniewa
nauczylimy si wi erzy w konieczno pastwow,
odczuwa si to okruciestwo nie tak bardzo, jak w tych
wypadkach, kiedy odrzucamy te pogldy. Okruciestwo
dzieci i W ochw wzgl dem zwierzt wyp ywa z nie-
zrozumienia; zwi erz szczeglniej w interesie nauki
kocielnej zostao zbyt daleko odsunite poza cz o-
wieka. agodzi si te w historyi wiele okropnoci
i nieludzkoci, w ktreby ledwie wi erzy mona,
przez rozwaanie, i rozkazodawca i wykonawca s
dwiema rnemi osobami: pierwszy nie znajduje si
wobec ich widoku, i dlatego te nie czyni one silnego
110
wraenia na j ego wyobrani, drugi sucha przeoo-
nego i czuje si nieodpowiedzialnym. Wikszo ksi-
t i szefw woj skowych z powodu braku fantazyi
wydaj si nam lekkomylnie okrutnymi i twardymi,
cho nimi nie s. E g o i z m n i e j e s t z y , ponie-
wa wyobraenie o bl i ni m wyraz pochodzenia
chrzecijaskiego i nie zgadzaj cy si z prawd
jest w nas bardzo sabe i czujemy si tak prawie
wzgl dem siebie wolni i nieodpowiedzialni, jak wzgl -
dem roliny i kamienia. e inny cierpi, tego trzeba
si j eszcze u c z y : i nigdy nie bdzie mona nau-
czy si zupenie.
102.
C z o w i e k z a w s z e p o s t p u j e d o b r z e .
Nie oskaramy natury o niemoralno, kiedy nam
zsy a nawa nic z grzmotami i ul ew: dl aczeg na-
zywamy niemoralnym czowieka, czyni cego szkod?
Poni ewa przypuszczamy, e tu samowolnie rzdzi
wolna wola, tam konieczno. Al e to rozrnianie
jest bdne. A nastpnie: nawet rozmylnego szko-
dzenia nie nazywamy niemoralnem w kadej okolicz-
noci: naprzykad bez skrupuu i rozmylnie zabija si
komara tylko dlatego, e si nam nie podoba j ego
granie, z rozmysem karze si przestpc i zadaje
mu bl, eby zabezpieczy siebie i spoeczestwo.
W pi erwszym wypadku bl zadaje rozmylnie indy-
widuum w celu samozachowawczym, lub tylko eby
unikn przykroci, w drugim pastwo. Wszel ka mo-
ralno pozwal a na rozmylne wyrzdzani e szkody
w o b r o n i e k o n i e c z n e j : t o znaczy, gdy chodzi
111
o s a m o z a c h o w a n i e ! Al e te dwa punkty widze-
nia w y s t a r c z a j do objanienia wszystkich z ych
postpkw, ktrych ludzie dopuszczaj si wzgl dem
ludzi: albo poszukuj przyjemnoci, albo si broni
przed przykroci; w jakiem znaczeniu zawsze chodzi
o instynkt samozachowawczy. Sokrates i Platon mieli
suszno: cokolwiekby cz owiek czyni, czyni zawsze
dobrze, to znaczy: co mu si wydaj e dobrem (poy-
tecznem) wed ug stopnia j ego inteligencyi i za ka-
dym razem na miar j ego rozumnoci.
103.
N i e w i n n o w z o l i w o c i . Zoliwo
n i e ma sama w sobie na celu cierpienia innej osoby,
lecz sw w asn rozkosz, naprzykad w formie zemsty
lub silniejszego napicia nerww. Ju samo dranienie
kogo okazuje, jak to jest przyjemnie wywi era na
innym sw w adz i osiga przez to przyjemne
uczucie przewagi. A teraz, jeste to n i e mo r a l n i e ,
e si odczuwa p r z y j e m n o k o s z t e m p r z y -
k r o c i i n n y c h ? Radowa si z cudzej krzywdy
jeste to rzecz dyabelska, jak mwi Schopenhauer?
Wszak, znajdujc si na onie natury, odczuwamy
przyjemno w amaniu gazi, rozbijaniu kamieni,
w wal ce z dzikiemi zwierztami, i wanie tylko dla-
tego, e przytem uwiadamiamy sobie sw si. To
wic, e w i e my , i kto inny cierpi przez nas, ma
t sam rzecz, za ktr kiedyindziej czujemy si nie-
odpowiedzialni, niemoraln czyni? Al e gdyby si
nie wiedziao o tem, toby si nie miao przyjemnoci
1 12
z poczucia wasnej przewagi, ta d a j e s i wanie
p o z n a tylko po cierpieniu innej osoby, naprzykad
gdy si kogo drani. adna przyjemno sama w so-
bie nie jest ani dobra ani za; skdby miao po-
chodzi okrelenie, e, eby mie przyjemno z sa-
mego siebie, nie naley przyczynia przykroci in-
nym? Jedynie z punktu widzenia poytku, to jest ze
wzgl du na s k u t k i , na ewentualn przykro, kiedy
pokrzywdzony, lub pastwo zamiast niego kae spo-
dziewa si kary lub zemsty: tylko to pierwotnie
mogo by powodem do wyrzekani a si takich po-
stpkw. L i t o rwnie mao ma na celu przy-
jemno innej osoby, jak zoliwo, byo to ju po-
wiedziane, bl innej osoby. Poni ewa kryje w sobie
przynajmniej dwa pierwiastki (moe o wiele wicej)
osobistej przyjemnoci i tym sposobem jest rozko-
szowaniem si samym sob: przedewszystkiem przy-
jemno emocyonaln, do tego rodzaju naley lito,
odczuwana podczas tragedyi, a nastpnie, jeeli do-
prowadza do czynu, przyjemno z zadowolenia po-
pdu do wywi erani a wadzy. Nadto kiedy osoba, cier-
pica, jest nam bardzo blizka przez postpki litosne
ujmujemy blu samym sobie. Oprcz niektrych
filozofw, ludzie umieszczali wspczucie zawsze dosy
nizko w hierarchii uczu moralnych: i susznie.
104.
O b r o n a k o n i e c z n a . Jeeli obron ko-
nieczn wogl e uwaa si za moraln, to trzeba te
dopuci prawie wszystkie objawy tak zwanego
113
egoizmu niemoralnego: wyrzdzamy krzywd, rabu-
jemy, lub zabijamy w celu zachowania, albo obrony
ycia, eby zapobiec nieszczciu osobistemu; ka-
mie si, jeeli podstp i udanie s w aci wymi rod-
kami do zachowania samego siebie. e rozmylne
wyrzdzanie szkody jest moralne, jeeli chodzi o nasz
egzystency lub bezpieczestwo (zachowanie swego
dobrobytu), takie ustpstwo si robi; pod tym ktem
widzenia i samo pastwo szkody wyrzdza, gdy wy-
mierza kary. Naturalnie, w szkodzeniu nierozmylnem,
nie moe by nic niemoralnego, tu rzdzi przypadek.
Al e czy istnieje jaki rodzaj szkodzenia rozmylnego,
w ktrem n i e chodzi o nasz egzystency, o zacho-
wanie swego dobrobytu? Czy istnieje szkodzenie z sa-
mej z o l i w o c i , naprzykad w okruciestwie? Je-
eli si nie wie, jak boli pewien postpek, to nie jest
to postpek, wyp ywaj cy ze zoliwoci; dziecko nie
jest zoliwe, nie jest ze dla zwierzt: ono je bada
i niszczy jak zabawki. A czy w i e s i k i e d y k o l -
wi e k w zupenoci, jak boli jaki postpek inn osob?
Dokd siga nasz system nerwowy, wystrzegamy si
blu: gdyby siga dalej, do wntrza innych ludzi,
nikomubymy nie wyrzdzal i blu (oprcz wypadkw,
kiedy wyrzdzamy go samym sobie, kiedy naprzykad
dla ocalenia yci a pozwal amy si kraja, dla zdro-
wi a zadajemy sobie trud i wysiek). Wn i o s k u j e my
przez analogi, e co kogo boli, a dziki pamici
i sile wyobrani, moe si przytem i nam samym le
zrobi. Jaka jednak jest rnica midzy blem zba
a blem (wspczuciem), ktry wywo uj e widok blu
zba! Tak oto: wyrzdzaj c szkod z tak zwanej
zoliwoci, w adnym razie nie znamy s t o p n i a
zadawanego blu; jednak o ile taki postpek po-
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 8
114
czony jest z p r z y j e m n o c i (poczucie wasnej
mocy, silnego podniecenia) popenia si postpek,
eby zachowa dobrobyt indywiduum, i zalicza si
go do tej samej kategoryi, co obron konieczn,
kamstwo konieczne. Bez przyjemnoci niema yci a;
wal ka o przyjemno to wal ka o ycie. Czy indywi-
duum prowadzi t wal k tak, e je ludzie nazywaj
dobrem, czy tak, e je nazywaj zem, o tem roz-
strzyga miara i w aciwoci j ego i n t e l e k t u .
105.
S p r a w i e d l i w o n a g r a d z a j c a . Kto
zupenie zrozumia nauk o cakowitej nieodpowie-
dzialnoci, ten nie moe ju podciga pod pojcie
sprawiedliwoci tego, co si zwykl e nazywa spra-
wiedliwoci karzc i nagradzajc: jeeli tylko
sprawiedliwo polega na tem, eby kademu odda
co mu si naley. Bowiem ten, ktrego si karze, na
kar nie zasuguje; uywa go si tylko jako rodka
dla odstraszenia innych na przyszo od pewnych
postpkw; i ten, ktrego si nagradza, na t nagrod
nie zasuguje: wszak nie mg on postpi inaczej,
ni postpi. Przeto nagroda posiada tylko znaczenie
zachty dla niego i i nnych, eby tym sposobem
stworzy motyw dla czynw pniejszych; pochwa
wykrzykuj e si biegncemu w szrankach, nie temu,
ktry stan u mety. Ani kara, ani nagroda nie s
czem, co si komu naley jako j e g o ; udziela si
ich ze wzgl dw poytecznoci, chocia sprawiedli-
wi e nie mgby on do nich roci pretensyi. Rwnie
115
naley mwi: mdrzec nie nagradza dlatego, e
postpiono dobrze, jak si mwi mdrzec nie ka-
rze, e le postpiono, lecz eby nie postpowano
le. Gdyby zniky kara i nagroda, znikyby take
najsilniejsze motywy, ktre od pewnych postpkw
odcigaj, a do pewnych postpkw popychaj; po-
ytek ludzki wymaga ich trwania; i w tej mierze,
w jakiej kara i nagroda, nagana i pochwa a dziaaj
najdotkliwiej na prno, w tej samej mierze sam
poytek wymaga take trwania prnoci.
106.
P r z y w o d o s p a d z i e . Kiedy patrzymy na
wodospad, zdaje si nam, e w niezliczonych skrtach,
wowych ruchach, zaamaniach fal widzimy wol-
no woli i dowolno; jednak wszystko w tem jest
koniecznoci, kady ruch daje si wyl i czy mate-
matycznie. Tak jest te z czynami ludzkimi; gdyby
si byo wszystkowi edzcym, czyn monaby naprzd
wyl i czy, tak samo kady postp poznania, kady
bd, kad zoliwo. Osoba dziaajca, to prawda,
tkwi w zudzeniu samowoli; gdyby w jednej chwili
koo wiata stano, a wszystkowi edzcy rozum ra-
chujcy znalaz si przy tem, eby skorzysta z tej
pauzy, mgby w najdalsze czasy obliczy przyszo
kadej istoty, oznaczy wszystkie koleje, ktremi to
koo jeszcze toczy si bdzie. Zudzenie osoby dziaa-
jcej co do siebie, przewiadczenie o wolnej woli naley
take do tego, dajcego si obliczy, mechanizmu.
8*
116
107.
N i e o d p o w i e d z i a l n o i n i e w i n n o .
Zupena nieodpowiedzialno cz owi eka za swe po-
stpowanie i sw istot jest najbardziej gorzk
kropl , ktr poznajcy pokn musi, jeeli si
przyzwyczai widzie dyplom szlachecki swego
cz owieczestwa w odpowiedzialnoci i obowizku
Wszystkie jego oceny, wyrnienia, niechci straciy
wskutek tego warto i stay si f a szywe: najgbsze
uczucie, to, ktre ywi dla mczennika, bohatera,
powicone byo bdowi; nie ma on ju prawa ani
chwali, ani gani, gdy nie rymuje si to z niczem
chwali lub gani natur i konieczno. Podobnie jak
lubi dobre dzieo sztuki, ale go nie chwali, gdy ono
samo przez si nie moe nic, jak stoi wobec roliny,
tak musi sta wobec postpkw ludzkich, wobec
swoich w asnych. Moe podziwia w nich si, pik-
no, peni, ale nie wolno mu znajdowa adnej
w tem zasugi: proces chemiczny i wal ka pierwiast-
kw, udrka chorego, ktry z upragnieniem wycze-
kuje wyzdrowienia, rwnie nie s zasug, jak nie s
owe walki i cierpienia duchowe, w ktrych rne mo-
t ywy szarpi czowiekiem w t i ow stron, pki
si w kocu nie zdecyduje na najpotniejszy jak
si mwi (w rzeczywistoci za, pki najpotniejszy
motyw o nas nie rozstrzygnie). Lecz wszystkie te mo-
tywy, chocia tak wielkie miana im dajemy, wyros y
z tych samych korzeni, w ktrych, jak my wi erzymy,
mieszkaj ze trucizny; midzy dobrymi i zymi po-
stpkami niema adnej rnicy gatunkowej, lecz co
naj wyej rnica stopnia. Dobre postpki s zsubli-
117
mowanymi postpkami zymi; ze postpki to pogru-
bione, poglupione dobre. Jedyne pragnienie indywi-
duum, pragnienie rozkoszowania si sob (poczone
z obaw, eby go nie utraci), musi by zaspokojone
we wszystkich okolicznociach, jakkolwiekby czowiek
postpowa by w stanie, to jest musia: czy to po-
peniajc czyny, podyktowane prnoci, zemst,
przyjemnoci, zoliwoci, podstpem, czy dokony-
wajc aktw powicenia, litoci, poznania. Zdolno
sdzenia rozstrzyga, dokd si kto da pocign
przez to pragnienie; kademu spoeczestwu, kadej
jednostce jest zawsze obecna tablica dbr, wed ug ktrej
swoje postpki okrela i innych sdzi. Ale ta miara
zmienia si ustawicznie, wiele postpkw nosi miano
zych, a s tylko gupie, poniewa stopie inteligen-
cyi, ktra si za nimi owiadczya, by bardzo nizki.
Ba, w pewnem znaczeniu i dzi j eszcze w s z y s t -
k i e postpki s gupie, gdy naj wysze stopnie inte-
ligencyi ludzkiej, jakie dzi mog by osignite, na-
pewno zostan przewyszone, a wtedy, gdy si rzuci
okiem wstecz, c a e nasze postpowanie i sdzenie
wydadz si tak ograniczone i popieszne, jak nam
wydaje si dzi ograniczonem i popiesznem post-
powanie i sdzenie zacofanych dzikich plemion.
Wejrzenie w to wszystko moe sprawia gboki bl,
potem jednak przychodzi pociecha: takie boleci to
ble porodowe. Motyl chce przerwa sw oson,
wgryza si w ni, rozrywa j : wtedy olepia i oszo-
amia go nieznane wiato, krlestwo wolnoci. Na ta-
kich ludziach, ktrzy s z d o l n i do owego smutku
jak mao ich bdzie! , uczyniona bdzie pierwsza
prba, czy l u d z k o z m o r a l n e j na m d r
l u d z k o p r z e m i e n i s i mo e . Soce nowej
118
Ewangelii rzuca pi erwszy swj promie na naj wy-
sze szczyty dusz owych jednostek: i oto skbiaj si
chmury gciej ni kiedykolwiek, a obok siebie rozbi-
jaj namioty najjaniejszy dzie i najgbszy zmierzch.
Wszystko jest koniecznoci tak mwi nowe po
znanie; i to poznanie samo jest koniecznoci.
Wszystko jest niewinnoci: i poznanie jest drog
do wejrzenia w t niewinno. By y przyjemno,
egoizm, prno k o n i e c z n e do wydani a zjawisk
moralnych i ich najszczytniejszych kwiatw, zmysu
prawdy i rzetelnoci poznania, by bd i bkanie si
fantazyi j edynym rodkiem, dziki ktremu ludzko
zdoaa zwolna wznie si do tego stopnia owiece-
nia i wyzwol eni a samej siebie to ktby mg w
rodek mao way? Ktby mia by smutny, e cel,
do ktrego prowadz owe drogi, przeczu. Wszystko
w dziedzinie moralnoci stawao si, wszystko jest
zmienne, chwiejne, wszystko w toku, to jest prawda:
a l e w s z y s t k o t a k e j e s t w p d z i e : k u Je-
dnemu Celowi. Moe w nas cigle j eszcze rzdzi
odziedziczone przyzwyczaj eni e f a szywych ocen, mi-
oci, nienawici, ale pod wp ywem rosncego poznania
bdzie coraz sabszem si stawa: nowe przyzwycza-
jenie, przyzwyczaj eni e poj mowani a, niemioci, nie-
nienawici, patrzenia ponad, wszczepi a si stopniowo
w nas na tym samym gruncie i po tysicach lat
moe bdzie do potne, eby ludzkoci da si
wytworzenia mdrego, niewinnego (wiadomego nie-
winnoci) czowieka rwnie normalnie, jak dzi wy-
twarza niemdrego, niesprawiedliwego, winy wiado-
mego cz owieka t o j e s t s t o p i e k o n i e c z n y ,
n i e p r z e c i w i e s t w o t a mt e g o .
ROZDZIA TRZECI:
Y C I E R E L I GI J NE .
108.
P o d w j n a w a l k a z e z e m. - Kiedy spotka
nas co zego, mona si z niem zaatwi, albo usu-
wajc przyczyn, albo zmieniajc skutek, ktry wy-
wiera na nasze uczucie: wic przez wytumaczenie
za na dobro, ktrego poytek moe dopiero pniej
stanie si widoczny. Religia i sztuka (a take i filo
zofia metafizyczna) usiuj dziaa na zmian uczu-
cia, ju to przez zmian naszego sdu o dowiadcze-
niach yci owych (naprzykad zapomoc zdania: kogo
Bg miuje, tego dowiadcza), ju to przez rozbu-
dzanie przyjemnoci z cierpienia, wogl e z emocyi
(skd bierze punkt wyjcia sztuka tragiczna). Im wi-
cej kto jest skonny do tumaczenia sobie, usprawied-
liwiania, tem mniej bdzie zwaa na przyczyny za
i usuwa j e; chwi l owe zagodzenie i narkotyzacya,
jaka naprzykad bywa w uyciu przy blu zbw,
wystarczy mu take w cierpieniach powaniejszych.
Im bardziej si zmniejsza panowanie religii i wszel-
kiej sztuki narkotyzujcej, tem surowiej ludzie bior
122
pod uwag rzeczywiste usunicie za: co wprawdzi e
wychodzi na ze poetom tragicznym gdy coraz
mniej znajduje si materyau do tragedyi, poniewa
krlestwo nieubaganego, niepokonanego losu staje si
coraz ci ani ej sze, ale j eszcze gorzej dla kapanw:
bowiem ci yli dotychczas z narkotyzowania ludzkich
nieszcz.
109.
Z g r y z o t j e s t p o z n a n i e . Jake chtnie
chciaoby si wymieni fa szywe twierdzenia kapa-
nw, e jest Bg, ktry wymaga od nas dobra, str
i wiadek kadego postpku, kadej chwili, kadej
myli, ktry nas miuje, w kadem nieszczciu chce
dla nas jak najlepiej, jake chtnie chciaoby si
wymieni te twierdzenia na prawdy, ktreby byy
rwnie zbawienne, uspokajajce i dobroczynne, jak
tamte bdy! Lecz takich prawd ni ema; filozofia
moe im przeciwstawi co najwyej pozory metafi-
zyczne (w gruncie rwnie nieprawdy). A wanie to
jest tragedy, e w owe dogmaty religijne i metafi-
zyczne w i e r z y nie mona, jeeli si w sercu
i g owi e nosi cis metod prawdy, z drugiej strony,
jeli si wskutek rozwoju ludzkoci stao tak czuym,
draliwym, cierpicym, e potrzebuje si najwzniolej-
szych rodkw zbawienia i pociechy; std te wy-
p ywa niebezpieczestwo, e czowiek krwi sp ywa
od poznanej prawdy. To wanie wyraa Byron w nie-
miertelnych wi erszach:
>
123
1
) Boleci jest poznanie: ci co najwicej zgbili naj-
gbiej musz bole nad t prawd fataln, Drzewo Wiado-
moci nie jest drzewem ycia.
2
) Na c drczysz wiecznymi zamiary dusz od nich mniej-
sz? Czemu raczej nie pod wysokim jaworem lub pod t sosn
legszy
Sorrow is knowledge: they who know the most
Must mourn the deepest o'er the fatal truth.
The Tree of Knowledge is not that of Life.
1
)
Na takie troski aden rodek nie pomaga le-
piej, przynajmniej w najgorszych godzinach i zamie-
niach duszy, nad ten, eby wywo a uroczyst po-
cho Horacego i jak on rzec do siebie:
quid aeternis minorem
consiliis animum fatigas?
cur non sub alta vel platano vel hac
pinu jacentes
2
)
Pewna jednak, pocho czy pospno jakiego-
kolwiek stopnia jest lepsza ni romantyczny odwrt
i ucieczka z pod sztandaru, zblienie si do chrzeci-
janizmu w jakiejbd formie: bowiem z nim, przy
dzisiejszym stanie poznania, w adnym razie nie
mona wdawa si duej, nie kalajc bez ratunku
swego sumienia intelektualnego i nie zdradzajc go
wobec siebie i innych. Owe ble mog by dosy
drczce: lecz bez blw nie mona si sta prze-
wodnikiem i wychowawc ludzkoci; a biada temu,
ktoby chcia prbowa tego, a wyzby si ju owego
sumienia czystego!
124
110.
P r a w d a w r e l i g i i . W okresie owiecenia
nie byo si sprawiedliwym wzgl dem znaczenia re-
ligii, o tem wtpi nie mona: ale rwnie jest pewna,
e w nastpnej reakcyi przeciw owieceniu przekro-
czono znowu o wiele wszelk sprawiedliwo. Trak-
towano religie z mioci, nawet namitnie, i przy-
znawano im naprzykad gbsze, nawet najgbsze ze
wszystkich rozumienie wiata. Nauka miaa tylko
zdj ze szaty dogmatyczne, eby posi prawd
w formie niemistycznej. Religie wic tak twierdzili
wszyscy przeciwnicy owiecenia wypowi adaj
sensu allegorico, przez wzgl d na rozumienie tumu,
ow prastar mdro, ktra jest mdroci sam
w sobie, poniewa wszelka prawdzi wa nauka czasw
nowszych prowadzia zawsze do niej, zamiast od niej
odwodzi: tak, e midzy najstarszymi mdrcami
ludzkoci i wszystkimi pniejszymi panuje harmonia,
ba, jednakowo pogldw, a postp poznania je-
eli si o nim wogl e chce mwi stosuje si nie
do j ego istoty, lecz do udzielania. Ca e to pojmowa-
nie religii i nauki jest z gruntu i zupenie bdne;
i niktby nie omieli si do niego dzi j eszcze przy-
znawa, gdyby go nie wzi a w obron wymowa
Schopenhauera: ta wymowa gono brzmica, a prze-
cie dopiero w drugiem pokoleniu dochodzca do
uszu swoich suchaczy. Jak pewna, e z szopenhaue-
rowskiego religijno moralnego tumaczenia cz owieka
i wiata mona bardzo duo skorzysta do zrozumie-
nia chrzecijanizmu i innych religii, tak te pewna, e
pomyli si on co do w a r t o c i r e l i g i i dla p o-
125
z n a n i a . On sam by w tem tylko uczniem, idcym
ladami mistrzw naukowych swego czasu, ktrzy
zgodnie wszyscy razem hodowali romantyce i wy-
przysigli si ducha owiecenia; zrodzony w naszych
teraniejszych czasach, nie mgby on w aden spo-
sb mwi o sensus allegoricus religii; raczej, jak to
byo jego zwyczaj em, oddaby cze prawdzie so-
wami: n i g d y j e s z c z e r e l i g i a n i e z a w i e r a a
p r a w d y , a n i p o r e d n i o a n i w p r o s t , a n i
j a k o d o g ma t , a n i w p r z e n o n i . Bowiem kada
zrodzona zostaa ze strachu i potrzeby, po manow-
cach rozumu wlizgna si w istnienie; moe kiedy,
gdy bya zagroona przez nauk, wpltaa bya
kamliwie w swj system jak nauk filozoficzn,
eby j pniej w niej odnaleziono: ale to jest fortel
teologw, z czasu, w ktrym religia wtpi ju o sa-
mej sobie. Te fortele teologiczne, ktre w chrzeci-
janimie, jako w religii uczonego, przepojonego filo-
zofi wieku, co prawda, bardzo wczenie ju prakty-
kowano, naprowadziy na w zabobon sensus allego-
ricus, ale j eszcze wicej przyczyni si do tego zwy-
czaj filozofw (mianowicie istot po owi cznych: filo-
zofw poetw i filozofujcych artystw), rozpatrywa
wszystkie uczucia, ktre znajduj w s o b i e , jako
istot zasadnicz cz owieka wogle, a tem samem po-
zwal a swoim w asnym uczuciom religijnym znacz-
nego wp ywu na budow myl ow swoich systematw.
Poniewa filozofowie nieraz filozofowali pod wp ywem
tradycyi naogw religijnych, lub co najmniej pod
w adz owej zdawna odziedziczonej potrzeby metafi-
zycznej, wic dochodzili do twierdze naukowych,
ktre rzeczywi ci e wygl da y bardzo podobnie do y-
dowskich, lub chrzecijaskich, lub indyjskich twier-
126
dze religijnych tak podobnie, jak dzieci zwykl e s
podobne do matek: tylko e w tym wypadku ojcowie
nie zdawali sobie jasno sprawy z tego macierzy-
stwa, co przecie take si zdarza , lecz w niewin-
noci swego podziwu snuli bajki o podobiestwie fa-
milijnem wszystkich religii z nauk. W rzeczywistoci
midzy religi a prawdzi w nauk niema ani po-
krewiestwa, ani przyjani, ani nawet wrogoci : prze-
bywaj one na rnych gwi azdach. Kada filozofia,
ktra w mrokach swych najdalszych perspektyw
pozwala po yskiwa religijnemu ogonowi komety,
czyni w sobie podejrzanem wszystko, co wyk ada
jako nauk: mona przypuszcza, e to wszystko jest
take religi, chocia w przybraniu naukowem.
Zreszt : jeeliby midzy wszystkimi ludami bya
zgoda w pewnych kwestyach religijnych, naprzykad
co do istnienia Boga (czego, mwic mimochodem,
na tym punkcie nie byo), toby to wanie byo a r g u -
me n t e m p r z e c i w owym twierdzeniom, naprzy-
kad istnieniu Boga: consensus gentium i wogl e ho-
minum susznie moe si stosowa tylko do gup-
stwa. Natomiast niema zgoa na adn rzecz con-
sensus omnium sapientium, z tym wyjtkiem, o kt-
rym mwi wiersz Goethego:
Wszyscy mdrcowie wszech czasw najwiksi
Potrzsaj z umiechem gowami i w chr powtarzaj:
Szalestwem czeka na gupcw popraw!
Synowie mdroci, o miejcie wy gupcw
Wanie za gupcw, jak rzeczy przystoi!
Powi edzi awszy bez rymu i kadencyi i stosujc
do naszego wypadku: consensus sapientium polega na
127
tem, e consensus gentium moe si stosowa tylko
do gupstwa.
1 1 1 .
P o c h o d z e n i e k u l t u r e l i g i j n e g o . Jeeli
cofniemy si myl do czasw, w ktrych yci e re-
ligijne rozkwitao najbujniej, spotkamy si z zasad-
niczem przekonaniem, ktrego obecnie ju nie po-
dzielamy; wskutek czego znajdujemy dla siebie raz
na zawsze zamknitemi wrota do yci a religijnego:
tyczy si ono natury i obcowania z ni. W owych
czasach nie wie si j eszcze nic o prawach natury;
ani dla ziemi, ani dla nieba niema j eszcze musu;
pora roku, wiato soneczne, deszcz moe nastpi,
moe go te nie by. Wogl e brak wszelkiego pojcia
o przyczynowoci n a t u r a l n e j . Jeeli si wiosuje,
nie wiosowanie porusza statkiem, wiosowanie jest
tylko ceremoni czarnoksisk, przez ktr zmusza
si demona, eby porusza statkiem. Wszystkie cho-
roby, mier sama, s rezultatem wp yww czarno-
ksiskich. Z chorob i mierci nie dzieje si nigdy
naturalnie; brak zupenie wyobraenia o przebiegu
naturalnym, wita ono dopiero u Grekw staro
ytnych, to znaczy w bardzo pnej epoce ludzkoci,
w koncepcyi o Mo i r a , panujcej nad bogami. Gdy
kto strzela z uku, to zawsze jest w tem irracyo-
nalna rka i sia; kiedy wysychaj nagle rda, myli
si przedewszystkiem o demonach podziemnych i o ich
figlach; musi to by strzaa boska, pod ktrej dzia-
aniem niewidocznem pada nagle czowiek. W Indyach
128
(wedug Lubbocka) stolarz skada zwykl e ofiary swemu
motowi, toporowi i innym swym narzdziom; w ten
sam sposb bramin postpuje z trzcin, ktr pisze,
onierz z broni, ktrej uywa w wyprawach, murarz
z kielni, robotnik z pugiem. Caa natura w poj-
ciach cz owi eka religijnego jest sum postpkw istot
wiadomych i posiadajcych wol, niezmiernym kom-
pleksem s a mo w o l i . O niczem, co jest poza nami, nie
wolno wnioskowa, e tak a tak b d z i e , tak a tak
nastpi mu s i ; mniej wicej pewn, obliczon rze-
cz jestemy my : czowiek jest p r a w i d e m, natura
jest b e z p r a w i d o w o c i zdanie to zawiera
przekonanie zasadnicze, panujce nad surow kul-
tur pierwotn, wytwarzaj c religie. My ludzie te-
raniejsi odczuwamy akurat wprost przeciwnie: teraz
im bogatszym czuje si czowiek wewntrznie, im
polifoniczniejszymi si staj muzyka i odgosy j ego
duszy, z tem wiksz si dziaa na rwnomierno
natury; my wszyscy, jak Goethe, widzimy w naturze
potny rodek umierzajcy dla duszy nowoczesnej,
suchamy uderze wahad a tego wielkiego zegara
z tsknot za spokojem, bezpieczestwem i ukojeniem,
jak gdybymy mogli nasyci si t rwnomiernoci
i przez to dopiero doj do rozkoszowania si sa-
mymi sob. Niegdy byo odwrotnie: jeeli signiemy
wstecz myl do surowego, wczesnego stanu ludw,
lub przyjrzymy si z blizka dzikim wspczesnym,
znajdujemy, e jak najcilej kieruje nimi p r a w o
i t r a d y c y a : indywiduum jest niemal automatycznie
z niemi zwizane i porusza si z regularnoci wa-
hada. Takiemu indywiduum natura ukazywa si
musi niepojta, straszna, pena tajemnic natura
jako p a s t w o w o l n o c i , samowoli, potgi wy-
129
szej, ba, nawet jako nadludzki stopie istnienia,
jako Bg. Kada jednostka jednak, z owych czasw
i warunkw czuje, i od tych kaprysw natury za-
ley jej byt, szczcie, szczcie rodziny, pastwa,
powodzenie wszel kich przedsiwzi: pewne zj awiska
natury musz nastpowa we w aci wym czasie, inne
we w aci wym czasie nie zachodzi. W jaki sposb
mona wywi era wp yw na tych straszliwych nie-
znajomych, w jaki sposb mona sku krlestwo wol-
noci? tak pyta siebie, tego szuka z trwog: czy niema
adnego rodka, eby uregulowa rwnie owe moce
zapomoc tradycyi i prawa, jak ty sam jeste prawom
podl eg y? Rozmylanie ludzi, wi erzcych w czarno-
ksistwo i cuda, zmierza do n a r z u c e n i a p r a w
n a t u r z e : i mwi c krtko, kult religijny jest
rezultatem tego rozmylania. Zagadnienie, stawiane
sobie przez owych ludzi, jest jak najbliej spokrew-
nione z tem: w jaki sposb plemi s a b s z e moe
bdcobd dyktowa prawa s i l n i e j s z e mu , sta-
nowi o niem, kierowa jego postpowaniem (w sto-
sunku do sabszego)? Nasamprzd nasuwa si na
myl najniewinniejszy rodzaj przymusu, owego przy-
musu, ktry si wywi era, kiedy si zdobyo czyj
p r z y c h y l n o . Drog baga i modw, przez
poddanie si, zobowizanie do regularnych ofiar i da-
rw, przez pochlebcze wys awianie jest wi c te
moliwa wywi era przymus na moce natury, jeeli
zyskao si ich przychyl no: mio wi e i sama jest
zwizana. Wtedy mona zawi era u mo w y , ktre
obowizuj wzajemnie do okrelonego zachowani a
si, daje si zastawy i wymienia przysigi. Al e
o wiele waniejszym jest rodzaj silniejszego przy-
musu, zapomoc czarnoksistwa i czarw. Jak czo-
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 9
130
wiek przy pomocy czarownika potrafi szkodzi nawet
silniejszemu od siebie wrogowi i trzyma go w stra-
chu przed sob, jak czar miosny dziaa z oddali,
podobnie czowiek sabszy wierzy, i moe wp ywa
na silniejsze od siebie duchy natury. G wnym rod-
kiem wszelkich czarw jest zawadnicie czem, co
jest czyj wasnoci, mog to by wosy, paznog-
cie, odrobina jedzenia z jego stou, a nawet podo-
bizna, imi. Posiadajc takie przedmioty, mona prze-
stpi do czarowania; poniewa zaoenie zasadni-
cze brzmi: kadej rzeczy z ducha odpowiada co
cielesnego; przez to mona ducha poskromi, szkodzi
mu, unicestwi; strona cielesna jest chwytk, za ktr
mona uj stron duchow. Przeto jak czowiek
wp ywa na innego czowieka, tak samo moe wpy-
wa na jakiegokolwiek ducha natury; bowiem ten po-
siada take stron cielesn, za ktr mona go uj.
Drzewo i porwnany z niem kieek, z ktrego ono
powstao to zestawienie zagadkowe zdaje si do-
wodzi, e w obydwie formy wcieli si jeden i ten
sam duch, tu may, tam wielki. Kamie, ktry nagle
si potoczy, jest ciaem, w ktrem dziaa duch; jeeli
na ustronnem boniu ley olbrzymi kamie, to wy-
daje si rzecz niemoliw przypuszcza, e sia
ludzka go tam przeniosa, a zatem kamie musia si
sam zatoczy, to znaczy: musi w nim przemieszki
wa duch. Wszystko, co posiada ciao, moe ulega
czarom, wic take duchy natury. Jeeli bg jest
wprost zwi zany ze swym obrazem, to mona wy-
wiera na przymus bezporedni (przez odmwienie
pokarmw ofiarnych, biczowanie, wzicie w acu-
chy i rzeczy podobne). Ludzie nizkiego stanu w Chi-
nach, eby wymc na swym bogu wzgldy, kt-
131
rych odmawia, obwizuj sznurami obraz boga, ktry
ich zawid, zrywaj, cign po ulicach przez kupy
biota i nawozu; ty psie, nie duchu, mwi, to mymy
ci dali mieszkanie we wspanialej wityni, pozoci-
limy ci piknie, karmilimy ci dobrze, skadalimy
ci ofiary, a ty taki niewdziczny. Podobne rodki
gwa towne przeciwko obrazom witych i Matki Bo-
skiej, jeeli naprzykad podczas pomoru lub posuchy
nie czyniy, co do nich naley, zdarzay si j eszcze
tego stulecia w krajach katolickich. Wszystki e te
czarodziejskie stosunki z natur powouj do ycia
niezliczone ceremonie: i w kocu, kiedy niead w nich
staje si za wielki, podejmuje si starania koo ich
uporzdkowania i usystematyzowania, dziki czemu,
jak czowiek mniema, zapewniony zostaje, przez sto-
sowny przebieg systemu proceduralnego, sprzyjajcy
bieg zjawisk natury, a mianowicie zmian pr roku.
Celem kultu religijnego jest skoni i skierowa na-
tur ku poytkowi ludzkiemu, wi c w y c i s n na
n i e j p i t n o p r a w i d o w o c i , k t r e g o pr z ed-
t e m n i e mi a a ; kiedy natomiast w czasach tera-
niejszych dy si do poznania jej prawidowoci,
eby si do niej dostosowa. Krtko, kult religijny
opiera si na wyobraeniach o czarowaniu cz owieka
przez cz owieka; i czarownik jest starszy od kapana.
Lecz opiera si take na innych wyobraeniach szla-
chetniejszych; kae przypuszcza istnienie stosunku
sympatyi midzy ludmi, istnienie yczliwoci, wdzi cz-
noci, wys uchi wani a zanoszcych proby, kontrak-
tw midzy wrogami, udzielania rkojmi, denia do
obrony wasnoci. Nawet na bardzo nizkim stopniu
cywi l i zacj i nie stoi czowiek wobec natury jako bez-
silny niewolnik, n i e koniecznie bywa jej sug, po
9 *
132
zbawionym woli: na g r e c k i m stopniu religii, szcze-
glniej w stosunku do bstw olimpijskich, mona
nawet myle o wsp yci u dwuch kast, dostojniej-
szej, potniejszej i mniej dostojnej; obydwie one
jednak z pochodzenia nale w pewien sposb do
siebie i s jednego gatunku, nie potrzebuj si wsty-
dzi siebie. To jest dostojne w religijnoci greckiej.
1 1 2 .
N a w i d o k p e w n y c h s t a r o y t n y c h na-
c z y o f i a r n y c h . Jak zatracamy niektre uczu-
cia, mona to zobaczy naprzykad na poczeniu
k r o t o c h w i l i a nawet sprosnoci z uczuciem re-
l i g i j n e m : poczucie moliwoci takiej mieszaniny
znika, pojmujemy tylko historycznie, e istniao w uro-
czystociach na cze Demetry i Dyonizosa, w chrze-
cijaskich przedstawieniach wielkanocnych i miste-
ryach. Lecz i my potrafimy j eszcze stapia rzeczy
wzniose z burlesk i rzeczami jej podobnemi, wzru-
szajce ze miesznemi: czego, by moe, czasy p-
niejsze take ju rozumie nie bd.
113.
C h r z e c i j a n i z m j a k o s t a r o y t n o .
Kiedy w niedzielny poranek suchamy, jak mrucz
stare dzwony, pytamy siebie: czy to moliwe! robi si
133
to na cze yda, ukrzyowanego dwa tysice lat
temu, ktry mwi, e jest Synem Boym. Na takie
twierdzenie niema dowodu. Z pewnoci, w na-
szych czasach, religia chrzecijaska jest staroyt-
noci, wynurzaj c si z oddawna zamierzchych cza-
sw; a e si owemu twierdzeniu wierzy kiedy zreszt
jest si tak surowym w sprawdzaniu uroszcze , jest
to, by moe, najstarszym szcztkiem tego dziedzic-
twa. Bg, ktry z mierteln kobiet dzieci podzi;
mdrzec, wzywaj cy do porzucenia pracy, do zanie-
chania sdw, lecz do zwaani a tylko na znaki zbli-
ajcego si koca wiata; sprawiedliwo, przyjmu-
j ca niewinnego jako ofiar zastpcz; kto, co kae
uczniom swoim pi krew swoj ; mody o zsyanie
cudw; grzechy przeciw Bogu przez Boga odkupione;
obawa wiata pozagrobowego, do ktrego mier jest
wrotami; krzy, jako symbol w czasach, kiedy si
j u nie zna ani j ego przeznaczenia, ani haby
krzya jakim dreszczem wieje na nas to wszystko,
jakby z grobu prastarej przeszoci! Czy mona
wierzy, e wi erzy si j eszcze w co podobnego?
114.
C o j e s t n i e g r e c k i e g o w c h r z e c i j a -
n i mi e . Grecy nie widzieli nad sob bogw ho-
merycznych, jako panw, ani siebie pod nimi jako
sugi, jak to czynili ydzi. Widzieli w nich tylko
niby odbicie najudatniejszych egzemplarzy swej kasty,
wic idea, zgoa nie przeciwiestwo wasnej istoty.
Czuj si z sob spokrewnieni, wie ich interes
134
wzajemny, w pewien sposb wal cz razem. Czo-
wiek myli o sobie w sposb dostojny, kiedy na-
daje sobie takich bogw, i stawia si do nich w ta-
kim stosunku, jak szlachta nisza do wyszej ; nato-
miast ludy italskie posiadaj religi prawdziwie chop-
sk, z ustawiczn trwog przed zymi i kaprynymi
mocarzami, przed duchami drczycielami. Skd b-
stwa olimpijskie ustpoway, tam te yci e greckie
stawao si pospniejsze i trwoliwsze. Co innego
chrzecijanizm, ten zmiady i zama cz owi eka zu-
penie i pogry go jakby w gbokim ile: na uczu-
cie zupenego odtrcenia spuci potem nagle blask
zmiowania Boego, a zadziwiony, oguszony ask
czowiek wyda okrzyk zachwytu i przez jedn chwil
wierzy, i cae niebo nosi w sobie. Wszystkie wy-
nalazki psychologiczne chrzecijanizmu zmierzaj do
tego chorobliwego ekscesu uczucia, do potrzebnego
ku temu zepsucia g owy i serca: chrzecijanizm chce
niszczy, ama, ogusza, upaja, jednego tylko nie
chce: mi a r y , i dlatego w najgbszem znaczeniu
jest barbarzyski, azyatycki, niedostojny, niegrecki.
115.
B y r e l i g i j n y m z k o r z y c i . Bywaj
ludzie trzewi, w rzemiole swem dzielni, ktrym re-
ligia zostaa przypita niby galony wyszego cz owie-
czestwa: ci, pozostajc religijnymi, czyni bardzo
dobrze, to ich upiksza. Wszyscy ludzie, ktrzy nie
znaj si na adnem rzemiole ornem usta
i piro zalicza si tutaj do ora , popadaj w su-
135
alczo: dla tych religia chrzecijaska jest bardzo
poyteczna, poniewa sualczo nabiera wtedy po-
zorw cnoty chrzecijaskiej i zadziwiajco si upik-
sza. Ludzie, ktrym yci e codzienne wydaj e si
za prne i za monotonne, atwo staj si religij-
nymi: to jest zrozumiae i do wybaczeni a; tylko nie
maj adnego prawa wymaga religijnoci od tych,
ktrym yci e codzienne nie up ywa pusto i mo-
notonnie.
116.
C h r z e c i j a n i n p o w s z e d n i . Gdyby
chrzecijanizm ze swemi twierdzeniami o Bogu mci-
cielu, o oglnej grzesznoci, o wybranych z aski
Boej i niebezpieczestwie potpienia wiecznego mia
suszno, byoby to oznak sabego umysu i braku
charakteru n i e sta si kapanem, apostoem lub pu-
stelnikiem; n i e pracowa wy czni e w trwodze
i dreniu nad wasnem zbawieniem; byoby bezmyl-
nie spuszcza tak z oka korzy wi eczn dla czaso-
wej wygody. Jeeli si przypuszcza e ludzie wogl e
w i e r z , to chrzecijanin powszedni jest ndzn
figur, czowiekiem, ktry rzeczywi ci e nie umie
trzech zliczy i ktry zreszt, wanie z powodu
swojej duchowej niepoczytalnoci, nie zasuy na
tak surowe kary, jakie mu chrzecijanizm obiecuje.
136
117.
O m d r o c i c h r z e c i j a n i z m u . Jest
to fortel chrzecijanizmu, poucza tak gono o zu-
penej niegodziwoci, grzesznoci czowieka i zasugi-
waniu wogl e przez niego na pogard, e wobec tego
pogarda ze strony innych ludzi jest niemoliwa. Moe
on sobie grzeszy, ile mu si podoba, przecie istot-
nie nie rni si on ode mnie: jestem wszak w naj-
wyszym stopniu niegodziwy i godzien pogardy
tak mwi do siebie chrzecijanin. Al e i to uczucie
stracio najostrzejsze do, poniewa chrzecijanin nie
wierzy, i indywidualnie zasuguje na pogard: on
jest zy jako czowiek wogle, i uspokaja si troch,
mwi c: wszyscy jestemy do siebie podobni.
118.
Z m i a n a o s b . Skoro religia staje si pa-
n u j c , ma przeciw sobie wszystkich, ktrzyby byli
pierwszymi jej uczniami.
119.
L o s c h r z e c i j a n i z m u . Chrzecijanizm
powsta, eby nie ulg sercom; ale teraz musi
serca najpierw przygniata, eby potem mc im ulg
przynosi. Wniosek, e zaginie.
137
120.
D o w d z a p o m o c p r z y j e m n o c i .
Zdanie przyjemne uwaa si za prawdzi we: to jest
dowd zapomoc przyjemnoci (lub, jak mwi koci,
dowd zapomoc siy), z ktrego wszystkie religie s
tak dumne, kiedyby raczej wstydzi go si powinny.
Gdyby wi ara nie zbawiaa, nie wierzy oby si w ni:
jake wi c mao jest warta!
1 21 .
N i e b e z p i e c z n a g r a . Kto w swem sercu
udziela dzi ponownie miejsca uczuciu religijnemu,
ten musi si zgodzi i na j ego wzrost, inaczej zrobi
si nie da. Wtedy zmienia si zwolna j ego istota,
zaczyna przekada wszystko, co zwizane, co ssia-
duje z pierwiastkiem religijnym, ca y krg sdzenia
i odczuwania otacza si chmurami, zasania cieniami
religijnymi. Uczucie nie moe sta w miejscu: trzeba
si mie na bacznoci.
1 22.
l e p i u c z n i o w i e . Dopki czowiek zna
bardzo dobrze silne i sabe strony swej nauki, swego
rodzaju sztuki, swej religii, sia jego jest j eszcze
nika. Ucze i aposto, nie wi dzcy sabych stron
138
nauki, religii i tak dalej, olepiony widokiem mistrza
i swoim pietyzmem dla niego, mi ewa zazwyczaj wi-
cej potgi od mistrza. Bez lepych uczniw nigdy
j eszcze wp yw czowieka i j ego dziea nie bywa
wielki. Pomc do zwyci stwa jakiemu poznaniu jest
czsto tylko: tak je z gupot pobrata, e jej ciar
zdobywa te zwyci stwo dla niego.
123.
Z b u r z e n i e k o c i o w . Niema do re-
ligii na wiecie, eby cho tylko rne religie zbu-
rzy.
124.
B e z g r z e s z n o c z o w i e k a . Jeli si
zrozumiao, jak grzech przyszed na wiat, a mia-
nowicie, e przez bdy rozumu, wskutek ktrych
ludzie siebie wzajem, gorzej, kady osobnik samego
siebie uwaa za czarniejszego i gorszego o wiele,
ni jest w rzeczywistoci, cae uczucie doznaje wiel-
kiej ulgi, a ludzie i wiat ukazuj si czasami w glo-
ryi takiej niewinnoci, e niejednemu przytem a
bogo si robi. Cz owiek pord natury jest zawsze
dzieckiem sam w sobie. Prawda, dziecko to mi ewa
nieraz cikie, przestraszajce sny; l ecz gdy oczy
otworzy, znowu si widzi pord raju.
139
125.
126.
S z t u k a i s i a f a s z y w e j i n t e r p r e t a -
c y i . Wszystkie wi zye, zmory, omdlenia, zachwyt y
witego s znanymi stanami chorobnymi, ktre tylko
wskutek zakorzenionych bdw religijnych i psy-
chologicznych przeze s t u m a c z o n e zupenie
inaczej, a mianowicie nie jako choroby. Tak moe
te i demon Sokratesa by cierpieniem usznem, ktre
on sobie zgodnie z dominujcym w nim moralnym
sposobem mylenia w y k a d a inaczej, niby to dzi-
siaj zrobiono. Nie inaczej rzecz si ma z obdem
i bredzeniem prorokw i kapanw wyroczni ; zawsze
stopie wiedzy, wyobrani, de, moralnoci g owy
i serca i n t e r p r e t a t o r w c z y n i z tego tak
wiele. Do najwikszych dziaa tych ludzi, ktrych
si nazywa geniuszami i witymi, naley zal iczy.
N i e r e l i g i j n o a r t y s t w . Homer czuje
si pord swych bogw tak jak u siebie, a jako
poeta tak ich lubi, e bezwarunkowo musia by g-
boko niereligijny; z tem, czego mu dostarczaa wiara
ludowa skpym, surowym, w czci okropnym za-
bobonem - obchodzi si tak swobodnie, jak rzebiarz
ze swoj glin, wic w sposb rwnie niekrpowany,
jak Eschilos i Arystofanes, i czem si w czasach
nowszych odznaczali wielcy artyci Odrodzenia,
a take Szekspir i Goethe.
140
e zdobywaj sobie interpretatorw, ktrzy ich dla
dobra ludzkoci l e r o z u mi e j .
127.
C z e d l a o b d u . Poniewa zauwaono,
e podniecenie czsto rozjaniao w g owi e i wy-
wo ywa o szczliwe pomysy, wi c mylano, e naj-
silniejszem podnieceniom przypadaj w udziale naj-
szczliwsze pomysy i natchnienia: i przeto czczono
szalecw, jako mdrcw i udzielajcych wyroczni.
Tutaj w podstawie kryje si wniosek fa szywy.
128.
O b i e t n i c e n a u k i . Celem nauki nowoczesnej
jest: jak najmniej cierpie, jak najduej y wic
pewien rodzaj wiecznej bogoci, prawdziwie bardzo
skromny w porwnaniu z obietnicami religii.
129.
Z a b r o n i o n a h o j n o . Nie do jest
w wiecie mioci i dobroci, eby z tego wolno byo
ofiarowywa co istotom urojonym.
141
130.
131.
R e l i g i j n e b l e n a s t p c z e . Cho-
ciaby si cz owiekowi zdawao, e jest jak najbar-
dziej odzwyczaj ony od religii, nie jest nim przecie
D a l s z e t r w a n i e kul t u r e l i g i j n e g o w na -
s t r o j u d u c h o w y m . Koci katolicki, a przed
nim wszystkie kulty staroytne, owadn ca dzie-
dzin rodkw, ktrymi przenosi si czowieka w na-
stroje niezwyczajne i odrywa od zimnego wyracho-
wania lub czysto rozumowego mylenia. Koci,
wstrzsany gbokimi tony, guche, jednostajne, tajem-
nicze wzywani a tumu kapanw, ktrzy mimowol-
nie przenosz swe napicie na wiernych i niemal
z trwog ka im nasuchiwa, jak gdyby w teje
chwili cud si gotowa ; tchnienie architektury, jako
pomieszkanie bstwa wyrastajcej w nieokrelono,
przejmujcej lkiem, e nagle w ciemnych jej zakt-
kach bstwo to si poruszy, ktby chcia do ta-
kich zjawisk powrci ludzko, skoro w zaoenia,
do nich potrzebne, ju si nie wierzy? R e z u l a t y
przecie tego wszystki ego nie zginy: wiat we-
wntrzny nastrojw wzniosych, wzruszonych, penych
przeczu, skruszonych, upojonych nadziej, sta si
ludziom wrodzony przewanie dziki kultowi; co dzi
z tego w duszy egzystuje, byo wyhodowane w owe
czasy, kiedy on kiekowa, wzrasta i kwit.
1 4 2
do tego stopnia, eby nie doznawa przyjemnoci
z uczu i nastrojw religijnych, kiedy si zjawiaj bez
swej treci pojciowej, naprzykad w muzyce; a kiedy
filozofia ukazuje nam usprawiedliwienie nadziei me-
tafizycznych, gbokiego pokoju duchowego, ktry
w niej osign mona, i mwi naprzykad o cako
witej, a pewnej ewangelii w spojrzeniu Madonny Ra-
faela, to takie wyrzeczeni a i wyk ady przyjmujemy
z usposobieniem szczeglniej serdecznem: atwiej tu-
taj filozofowi dowodzi; tem, co on da zamierza
czyni zado potrzebie serca, ktre ten dar przyj
rade. Po tem pozna mona, j ak mniej opatrznych
duchw wol nych ra w aci wi e tylko dogmaty, znie-
wal a natomiast czar uczucia religijnego; al im po-
niecha tych uczu z powodu dogmatw. Filozo-
fia naukowa bardzo musi si mie na bacznoci,
eby wskutek tej potrzeby potrzeby nabytej, a wic
przemijajcej nie da si pocign do przemyca-
nia bdw: nawet logicy mwi o przeczuciach
prawdy w etyce i sztuce (naprzykad o przeczuciu
e istota rzeczy jest jedna): a to przecie winno
im by wzbronione. Midzy prawdami starannie od-
krytemi a takiemi rzeczami przeczutemi pozostaje
ta przepa nie do przebycia, e tamte zawdzi cza
si umysowi, a te potrzebie. Gd nie dowodzi, e
i s t n i e j e pokarm do zaspokojenia go, ale tego po-
karmu poda. Przeczuwa nie znaczy poznawa
istnienie rzeczy w jakimkolwiek stopniu, lecz tylko
uwaa j za moliw, o ile si jej pragnie lub oba-
wi a; przeczucie nie prowadzi ani o krok dalej
w krainie pewnoci. Mimo woli wi erzy si, e re-
ligijnie zabarwione rozdziay filozofii s lepiej do-
wiedzione ni inne; ale w gruncie rzeczy jest od-
143
wrotnie, posiada si tylko wewntrzne pragnienie,
eby tak byo, a wic eby to, co uszczliwia,
bvo te prawdziwe. Taki e pragnienie uwodzi nas do
nabywania z ych dowodw za dobre.
132.
O c h r z e c i j a s k i e j p o t r z e b i e o d k u -
p i e n i a . Kiedy si rozway starannie, musi by
rzecz moliw wydoby ze zjawiska, zachodzcego
w duszy chrzecijanina, zjawiska, ktre nazywa si
potrzeb odkupienia, objanienie, wolne od mitologii:
wic czysto psychologiczne. Dotychczas, co prawda,
objanienia psychologiczne stanw i zjawisk religij-
nych uywa y pewnej niesawy, ile e na tem polu
grasowa a bezpodnie teologia, zwca si niezalen:
bowiem ta z gry miaa na wzgldzie, jak to duch
jej zaoyciela Schleiermachera pozwal a przypusz-
cza, zachowanie religii chrzecijaskiej i trwanie
teologii chrzecijaskiej: e ta niby miaa pozyska
nowy punkt oparcia a przedewszystkiem nowe zaj-
cie przy analizie psychologicznej faktw religij-
nych. Nie zmyleni przez takich poprzednikw, wa-
ymy si na nastpujcy wyk ad namienionego feno-
menu. Cz owiek posiada wiadomo pewnych
czynw, ktre zajmuj miejsce u dou, bdcej w uy-
ciu drabiny postpkw, ba, odkrywa nawet w sobie
pocig do czynw podobnych, pocig, ktry mu si
wydaje rwnie niemal niezmienny jak ca a w asna
jego istota. Jakeby chtnie dowiadczy siebie w owym
innym rodzaju czynw, ktre w powszechnym sza
144
cunku s uznane za naj wysze i najwzniolejsze, jak-
eby rad by czu si penym dobrej wiadomoci,
ktra ma by nastpstwem bezinteresownego sposobu
mylenia! Lecz, niestety, koczy si na tem pragnie-
niu: do wszystkich innych rodzajw niezadowolenia,
wywo anych wogl e przez los yci owy, lub skutki
owych postpkw, zwanych zymi, przybywa nieza-
dowolenie, e nie mona tego pragnienia zadowoli;
i oto ogarnia cz owi eka gbokie przygnbienie, w kt-
rem oglda si za lekarzem, coby umia usun i to
przygnbienie i wszystkie j ego przyczyny. Nie od-
czuwa by czowiek tego stanu tak gorzko, gdyby bez
uprzedzenia porwnywa siebie tylko z innymi ludmi:
albowiem wtedy nie miaby adnego powodu szcze-
glniej z siebie by niezadowolonym, dwi ga by po-
prostu tylko cz oglnego ciaru ludzkiego nieza-
dowolenia i niedoskonaoci. Al e on porwnywa sie-
bie z istot, zdoln jedynie do tych postpkw, ktre
nazywaj si nieegoistycznymi, i yj c w ustawicz-
nej wiadomoci mylenia bezinteresownego, z Bo-
giem; i przez to, e patrzy w to jasne zwierciado,
j ego w asna istota wydaj e mu si tak ponura, tak
niezwykle wykrzywi ona. Wt edy ogarnia go lk na
myl o tej istocie, zwaywszy, e unosi si ona przed
j ego wyobrani, jako sprawiedliwo karzca: we
wszystkich mol i wych zdarzeniach yci owych, ma-
ych czy wielkich, poznaje, jak mu si zdaje, jej
gniew, jej groby, czuje nawet przedsmak uderze
bata jej sdziw i katw. Kt mu pomoe w tem
niebezpieczestwie, ktre ze wzgl du na niezmierzone
trwanie kary przewysza okropnoci wszelkie inne
straszliwoci wyobrani ?
145
133.
Zanim przedstawimy sobie ten stan w jego dal-
szych skutkach, chciejmy si przyzna, e czowiek
nie wpad w ten stan przez swoj wi n i grzech,
lecz przez szereg bdw rozumu, e byo to win
zwierciada, jeli mu si j ego istota ukaza a w tym
stopniu ponura i godna nienawici, i e owo zwier-
ciado byo j e g o dzieem, bardzo niedoskonaem
dzieem fantazyi i sdu ludzkiego. Po pierwsze,
istota, ktraby bya jedynie zdolna do postpkw wy-
cznie nieegoistycznych, jest j eszcze bajeczniejsza ni
ptak feniks; nie mona jej sobie wyrani e przedsta-
wi, j u choby dlatego tylko, e cae pojcie po-
stpku nieegoistycznego przy cisem badaniu ula-
tuje, j ak py w powietrze. Nigdy cz owi ek nie zdzia-
a nic, coby byo zrobione wy czni e dla innych
i bez adnej pobudki osobistej; bo i jakeby m g
co zrobi, coby byo bez zwi zku z nim, wi c bez
przymusu wewntrznego (ktregoby przyczyna mu-
siaa przecie tkwi w potrzebie osobistej)? Jakeby ego
mogo dziaa bez ego? Bg, ktry, przeciwnie, jest
s a m mioci, jak si w tym wypadku przypuszcza,
nie byby zdolen ani do jednego postpku nieegoi-
stycznego: tutaj naleaoby przypomnie sobie myl
Lichtenberga, zapoyczon, co prawda, z sfery nieco
niszej: Jest to dla nas rzecz niemoliw c z u za
innych, jak zazwyczaj si mwi ; czujemy tylko za
siebie. Zdanie brzmi twardo, ale takiem nie jest, jeeli
tylko si zrozumie je trafnie. Nie kocha si ani ojca,
ani matki, ani ony, ani dziecka, lecz uczucia przy-
jemne, ktre w nas wzbudzaj, lub jak La Rochefou-
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 1o
146
cauld mwi: si on croit aimer sa matresse pour
l'amour d'elle, on est bien tromp. Dl aczego czyny,
wywo ane mioci, s c e n i o n e wyej ni inne, mia-
nowicie nie dla swej istoty, lecz dla p o y t e c z -
n o c i , o tem porwnaj ju przedtem wspomniane
badania nad pochodzeniem uczu moralnych. Gdyby
jednak czowiek chcia by, jak w Bg, sam mio-
ci, czyni wszystko i pragn wszystki ego dla in-
nych, nic dla siebie, byoby to ju dlatego niemoliwe,
e musi uczyni b a r d z o w i e l e dla siebie, eby
wogl e mc zrobi cokolwiek dla mioci innych. Na-
stpnie, kae to przypuszcza, e w inny jest egoist
na tyle, e owe ofiary, owo yci e dla niego, stale b-
dzie przyj mowa: e przeto ludzie miosierni i ofiarni
s zainteresowani w dalszem istnieniu egoistw, nie-
zdolnych do mioci i powicenia, i e naj wysza mo-
ralno, eby istnie, musiaaby formalnie w y w o a
istnienie niemoralnoci (przez coby sama siebie, co
prawda, skasowaa). Dal ej : wyobraenie Boga nie-
pokoi i upokarza dopty, dopki si w nie wierzy,
ale jak ono p o w s t a o , co do tego nie moe by
adnej wtpliwoci przy dzisiejszym stanie etnologii
porwnawczej ; a wraz z wejrzeniem w j ego powsta-
wanie upada owa wiara. Z chrzecijaninem, ktry
swoj istot porwnywa z Bogiem, dzieje si to samo,
co z Don Kichotem, ktry niedocenia swego was-
nego mstwa, poniewa mia w g owi e cudowne
czyny bohaterw z romansw rycerskich; miara,
ktr si mierzy w obydwu wypadkach, naley do
krlestwa bajek. Jeli jednak znika wyobraenie
Boga, to z niem take uczucie grzechu, jako prze-
kroczenia przepisw boskich, plamy na stworzeniu,
powiconem Bogu. Wtedy prawdopodobnie pozostaje
147
j eszcze owo nieukontentowanie, ktre jest bardzo
cile zczone i spokrewnione z obaw przed ka-
rami sprawiedliwoci wieckiej i przed utrat sza-
cunku ludzkiego; niepokj, wywo any zgryzotami su-
mienia, najostrzejsze do w uczuciu grzechu na
zawsze zostaje odamane, skoro si wniknie, i przez
swoje postpki wprawdzi e si wykroczy o przeciw
tradycyi ludzkiej, ludzkim ustawom i porzdkom, ale
przez to j eszcze nie narazio si wiecznego zbawie-
nia duszy i jej stosunku do bstwa. Niech si czo-
wi ekowi uda j eszcze w kocu naby przekonania fi-
lozoficznego o bezwarunkowej koniecznoci wszel kich
postpkw i zupenej nieodpowiedzialnoci za nie
i niech one wejd w j ego krew i ciao, a zniknie te
i owa reszta zgryzot sumienia.
134.
Skoro chrzecijanin, jak si powiedziao, wsku-
tek pewnych bdw doszed do uczucia pogardy
dla siebie, a to przez fa szywy, nienaukowy wyk ad
swoich postpkw i uczu, musi te z najwikszem
zdziwieniem spostrzega, e w stan pogardy, zgry-
zot sumienia, wogl e stan przykry nie jest stay, e
czasami przychodz chwile, w ktrych to wszystko
z przed duszy zwiane zostaje, a on czuje si znowu
wolny i miay. W rzeczywistoci odniosy zwyci-
stwo zadowolenie z samego siebie, zadowolenie z was-
nej siy, w zwizku z koniecznem osabieniem ka-
dego gbokiego podniecenia: czowiek znowu siebie
miuje, czuje to ale wanie ta mio, ten ponowny
10*
148
szacuuek dla samego siebie wydaj e mu si nie do
wi ary; w nich widzie moe tylko zupenie niezasu-
ony promie aski, zesany z gry. Jeeli dawniej
upatrywa we wszystkich wydarzeniach przestrogi,
groby, kary i rne oznaki gniewu boskiego, teraz
w swych dowiadczeniach d o p a t r u j e s i oznak
dobroci boskiej: to zdarzenie wydaj e mu si penem
mioci, tamto jako wskazwka pomocna, trzecie, mia-
nowicie ca y j ego nastrj radosny, jako dowd, e
Bg jest na askaw. Jak dawniej, to jest w stanie
nieukontentowania, bdnie tumaczy swe postpki,
tak teraz swe wydarzeni a yci owe; stan pociechy poj-
muje jako zrzdzenie potgi kierujcej zewntrz, mi-
o, ktr w gruncie miuje siebie samego, ukazuje
mu si jako mio boska; to, co nazywa ask i za-
powiedzi zbawienia, jest w rzeczywistoci samoua-
skawieniem, samoodkupieniem.
135.
Tak wi c: pewna fa szywa psychologia, pewien
rodzaj fantastyki w wykadaniu motyww i wyda-
rze yci owych jest konieczn przesank do tego,
eby kto sta si chrzecijaninem i odczuwa po-
trzeb odkupienia. Kiedy si przeniko to zbkanie
si rozumu i fantazyi, przestaje si by chrzeci-
janinem.
149
136.
O a s c e z i e i w i t o c i c h r z e c i j a -
s k i e j . O ile pewni myliciele usiowali przedsta-
wi rzadkie zj awiska moralnoci, ktre zazwyczaj
nazywa si ascez i witoci, j ako rzecz cudown,
ktrej zawieci w oczy rozumnem objanieniem by-
oby nieledwie zbrodni i witokradztwem: o tyle
bierze znowu silna pokusa do tej zbrodni. Potny
popd p r z y r o d z o n y po wszystkie czasy prowa-
dzi do protestu wogl e przeciwko owym zjawiskom;
nauka, bdc, jak si rzeko, naladowaniem natury,
pozwal a sobie przynajmniej podnie zarzuty przeciw
rzekomej nieobjanialnoci, eby nie powiedzie nie-
dostpnoci tych zjawisk. Prawda, e dotychczas
j eszcze jej si to nie powiodo: owe zjawiska s
cigle j eszcze nie objanione, ku wielkiemu zadowo-
leniu wspomnianych czcicieli moralnych cudownoci.
Gdy, mwic oglnie: co nieobjanione musi by
absolutnie nie do objanienia, za rzecz nie do obja-
nienia absolutnie nienaturaln, nadprzyrodzon, cu-
down oto jak brzmi postulat w duszach wszyst-
kich ludzi religijnych i metafizykw (rwnie i artystw,
jeeli s mylicielami zarazem); czowiek naukowy
natomiast widzi w tym postulacie z zasad.
Pi erwsze prawdopodobiestwo oglne, na ktre przy
rozpatrywaniu witoci i ascezy przedewszystkiem
si wpada, jest to, e natura ich jest s k o mp l i k o -
w a n a : bowiem prawie wszdzie, zarwno w wiecie
fizycznym, jak moralnym, rzekom cudowno udawa o
si szczliwie sprowadzi do skomplikowanoci, do
wielokrotnej zalenoci od warunkw. Sprbujmy
150
137.
Istnieje p r z e k o r a w z g l d e m s a m e g o
s i e b i e , a do jej objaww najbardziej zsublimowa-
nych nale niektre formy ascezy. Pewni ludzie
uczuwaj mianowicie tak siln potrzeb wywi era-
nia swej w adzy i dzy panowania, e w braku
innych przedmiotw, lub e im si to zreszt nigdy
nie udawao, wpadaj w kocu na myl tyranizowa-
nia czci swej wasnej istoty, niby wykrawkw lub
stopni samych siebie. I oto niejeden myliciel przy-
znaje si do pogldw, ktre oczywi ci e nie przyczy-
niaj si wcal e do powikszenia lub polepszenia j ego
s awy; niejeden formalnie ciga na siebie brak sza-
cunku innych, wtedy kiedyby bardzo atwo, zachowuj c
milczenie tylko, mg pozosta mem szanowanym; inni
odwouj dawniejsze opinie i nie lkaj si, e odtd
bd ich nazywa niekonsekwentnymi: przeciwnie, za-
biegaj koo tego i zachowuj si, jak zuchwali jed-
cy, ktrzy dopiero wtedy prawdziwie smakuj w ko-
niu, gdy staje si dziki, pian okryty i strachliwy. A tak
bywa, e cz owiek wspina si po niebezpiecznych
drogach na naj wysze gry, eby wymi a si szy-
derczo ze swej tchrzliwoci i drcych kolan; tak
te filozof przyznaje si do zasad ascezy, pokory
i witoci, w ktrych blasku jego w asny obraz zo-
staje najszkaradniej zeszpecony. To kaleczenie sa-
zatem odosobni przedewszystkiem oddzielne popdy
w duszy wi tych i ascetw, a w kocu wyobrazi
je sobie jako zronite ze sob.
151
mego siebie, to szydzenie z w asnego przyrodzenia,
to spernere et sperni, z ktrych religie uczyniy spraw
tak wielk, jest w aci wi e bardzo wysokim stopniem
prnoci. Ca y mora kazania na grze naley do
tego gatunku: cz owi ek doznaje prawdzi wej rozko-
szy, zadajc sobie gwa t przesadnemi wymaganiami,
a potem to co tyrasko wymagaj cego w swej duszy
ubstwiajc. W kadej etyce ascetycznej cz owi ek
uwielbia, jako Boga, cz samego siebie, i w tym
celu musi koniecznie cz pozosta uwaa za dya-
belsk.
138.
e czowiek nie w kadej chwili jest j ednakowo
moralny, to rzecz znana: jeli si sdzi j ego moral-
no miar zdolnoci do wielkich, ofiarnych postano-
wie i zaparcia si siebie (ktre, gdy s trwa e
i staj si przyzwyczajeniem, nazywaj si wito-
ci), tedy w n a m i t n o c i jest najmoralniejszy;
wysze podniecenie dostarcza mu nowych cakiem
motyww, do ktrych, na trzewo i chodno, jak
zwykle, by moe nie uwaa by si za zdolnego. Czem
si to dzieje? Prowdopodobnie z powodu ssiedztwa
wszystkiego, co wielkie i najsilniej podniecajce: czo-
wiek, doprowadzony do naj dzwyczaj nego napicia,
moe rwnie dobrze zdecydowa si na straszliw
zemst, jak na straszliwe zgniecenie tej potrzeby
zemsty. Pod wp ywem gwa townego wzruszenia prag-
nie on za wszel k cen czego wielkiego, pot-
nego, potwornego, a gdy przypadkiem zauway, e
152
139.
W niejednym wzgldzie i asceta usiuje uczyni
sobie ycie lekkiem: a to zazwyczaj przez zupene
powicenie samego siebie rwnie, lub lepiej j eszcze
go zadowala, ni powicenie innego, wybi era pierw-
sze. W aci wi e zaley mu wi c tylko na wy adowani u
wzruszenia: tedy, by ul y swemu napiciu, ujmuje
wcznie wrogw i topi je w swej piersi. e i w za-
parciu si siebie, nietylko w zemcie, ley co wiel-
kiego, do tego ludzko musiaa przez dugie przyzwy-
czajenie by przyuczona: bstwo, powicajce samo
siebie, byo najsilniejszym, najskuteczniejszym sym-
bolem wielkoci tego rodzaju. Jako zwyci stwo nad
wrogi em najtrudniejszym do zwycienia, jako nage
opanowanie namitnoci tem u k a z u j e s i to
zaparcie; i dlatego uchodzi za szczyt moralnoci.
Po prawdzie za chodzi w niem o zamian jednego
wyobraenia przez drugie, podczas gdy duch pozostaje
na tej samej wysokoci, na tym samym stopniu wez-
brania. Wytrzewieni, gdy odetchn od namitnoci,
nie rozumiej ju moralnoci owej chwili, ale po-
dziw tych, ktrzy t chwil razem z nimi prze-
yli, podtrzymuje ich; a duma jest ich pociech, gdy
ustpuje namitno i rozumienie swego czynu. Tedy:
w gruncie take i owe postpki zaparcia si siebie
nie s moralne, o tyle, e nie s spenione cile ze
wzgl du na innych; inny raczej jest tylko okazy dla
silnie napitego ducha do ulenia sobie przez owo
zaparcie si siebie.
153
poddanie si woli cudzej lub szczeg owemu prawu
i rytuaowi; mniej wicej w ten sposb, jak bramin
nie pozostawia nic zgoa swej wasnej decyzyi
i w kadej chwili kae decydowa za siebie wi-
temu przepisowi. To poddanie si jest potnym rod-
kiem, eby samemu sta si panem nad sob; ma
si zajcie, a wi c nie czuje si nudy, a z drugiej
strony nie odczuwa si adnej podniety dla woli
wasnej i namitnoci; po spenionym czynie niema
uczucia odpowiedzialnoci, a bez niego i udrki alu.
Raz na zawsze wyrzek o si wasnej woli, a to
jest atwiej, ni zrezygnowa raz jeden tylko przy
okazyi ; jak atwiej jest wyrzec si dzy zupenie,
ni j w mierze utrzymywa. Jeeli sobie przypom-
nimy teraniejszy stosunek cz owieka do pastwa,
widzimy, e i tutaj posuszestwo bezwarunkowe
jest rwnie wygodniejsze od posuszestwa warun-
kowego. wity uatwia sobie tedy yci e przez owo
zupene skwitowanie z osobistoci i oszukuj si ci,
co w tym fenomenie podziwiaj najwzniolejsze bo-
haterstwo moralne. Trudniej jest w kadym razie za-
chowa swoj osobisto bez waha i niejasnoci,
ni si od niej w sposb namieniony uwolni; nie
mwic, e wymaga to o wiele wicej rozumu i za-
stanowienia.
140.
Znalazszy w wielu trudniejszych do objanie-
nia postpkach objawy owej przyjemnoci z s a me g o
w z r u s z e n i a , uznabym te i pogard dla samego
154
141.
Najzwyklejszy rodek, stosowany przez ascet
i witego, eby mimo wszystko uczyni sobie yci e
znonem i zajmujcem, stanowi prowadzenie co pe-
wien czas wojny i kolejne przechodzenie od zwyci -
stwa do klski. Do tego trzeba mu przeciwnika, i znaj-
duje go w tak zwanym wrogu wewntrznym. To
znaczy, korzysta ze swego pocigu do prnoci,
dzy hodw i w adzy, nastpnie ze swoich dz
zmys owych, eby mc patrze na swe ycie, jako
na ci g walk, a na siebie, jako na pole walki, na
ktrem ze zmiennym skutkiem staczaj zapasy dobre
i ze duchy. Wiadomo, e imaginacya zmys owa wsku-
tek regularnego obcowania p ci owego miarkuje si,
a nawet prawie bywa tumiona, e odwrotnie, wstrze-
miliwo lub niead w obcowaniu rozki e znywa j
i pobudza. Fantazya wielu wi tych chrzecijaskich
bya w niezwykej mierze pl ugawa; dziki owej teo-
siebie, ktra naley do oznak witoci, a take
czyny samodrczenia (godzenie si, biczowanie, wy-
amywani e czonkw, udawanie obdu) za rodki,
ktrymi owe natury wal cz przeciw oglnemu zm-
czeniu swojej chci do yci a (swoich nerww). Uy-
waj one najboleniejszych i najokrutniejszych rod-
kw podniecajcych, eby si wynurzy przynajmniej
na pewien czas z owej tpoty i nudy, w ktre tak
czsto zapadaj wskutek swej wielkiej indolencyi du-
chowej i opisanego przez nas poddania si woli cu-
dzej.
155
ryi, e dze s rzeczywi stymi szalejcymi w nich
demonami, sami czuli si niezbyt odpowiedzialni za
ni e; temu to uczuciu zawdzi czamy pouczajc
szczero ich w asnych wiadectw. Lea o w ich
interesie, eby t wal k w pewnym stopniu podtrzy-
mywa ustawicznie, gdy dziki niej, jak si rzeko,
puste ich yci e stawao si zajmujcem. Al e eby
wal ka ta wydawa a si dosy powan, aby w nie-
wi tych wzbudzi trwale zajcie i podziw, trzeba
byo coraz bardziej i bardziej wyklina i pitnowa
zmysowo, wi cej nawet, tak cile zwi za niebez-
pieczestwo potpienia wi ecznego z temi rzeczami,
e chrzecijanie przez ca e wieki najprawdopodob-
niej z nieczystem sumieniem podzili dzieci; przez co,
to pewna, ludzkoci wielka krzywda si staa. A prze-
cie w tym wypadku prawda stoi cakiem na go-
wi e: cho dla prawdy jest to pozycya szczeglniej
nieprzystojna. Chrzecijanizm wszak rzek: kady
cz owi ek w grzechu jest poczty i zrodzony, a w nie-
znonym kalderonowskim superlatywie chrzecija-
nizmu, myl ta j eszcze raz si splota i zadzierzgna,
i poeta mg si way w znanym wierszu na naj-
dziwaczniejszy w wiecie paradoks:
najwikszy grzech czowieka
ten, ze urodzony jest.
We wszystki ch religiach pesymistycznych akt
podzenia odczuwa si jako zy sam przez si, lecz
uczucie to bynajmniej nie jest uczuciem oglnoludz-
kiem, nawet sd pesymistw o tem nie jest jedna-
kowy. Empedokles naprzykad zgo a nic nie wi e
o wstydzie, djabelskoci, grzesznoci, w adnych
sprawach erotycznych; raczej na wielkiej ce nie-
156
doli widzi tylko jedyne zjawisko pene bogoci i na-
dziei, Afrodyt; jest ona mu pork, e Spr nie
bdzie trwa wiecznie, lecz e kiedy ustpi bera a-
godniejszemu demonowi. Chrzecijascy pesymici
praktycy mieli w tem, jak powiedziano, interes, eby
panowanie pozostawao przy innem mniemaniu: sa-
motno i pustynia duchowa ich yci a potrzeboway
wiecznie ywego wroga: i to oglnie uznanego
wroga, ktrego zwal czani e i pokonywanie przedsta-
wiaoby ich cigle i coraz na nowo oczom niewi-
tych, jako istoty na p niepojte i nadprzyrodzone.
Kiedy w kocu ten wrg, wskutek sposobu yci a
i podkopania zdrowia, ucieka na zawsze, natych-
miast potrafili zaludni swe wntrze nowymi de-
monami. Podnoszenie si i opadanie szalek pychy
i pokory zajmowao ich g owy markotne rwnie
dobrze, jak kolejne nastpstwo dz i spokoju duszy.
Wwczas psychologia s uy a do tego, eby nietylko
podejrzywa wszystko co ludzkie, lecz eby je szka-
lowa, biczowa, krzyowa: c h c i a n o uwaa si
za najgorszych i najprzewrotniejszych, t s k n i o n o
za trwog o zbawienie duszy, za wtpieniem o was-
nej sile. Wszystko, co przyrodzone, do czego czo-
wiek przywizuje wyobraenie zego, grzesznego (jak
naprzykad j eszcze teraz postpuje si zazwyczaj
w stosunku do pierwiastku erotycznego), trapi i mro-
czy fantazy, rodzi wejrzenie trwoliwe, kae czo-
wi ekowi toczy wal k z samym sob i czyni go
wzgl dem samego siebie ni epewnym i nieufnym;
nawet j ego marzenia senne nabieraj przysmaku dr-
czonego sumienia. A jednak ta bole nad przyrodze-
niem zgoa nie znajduje uzasadnienia w realnym sta-
nie rzeczy: jest to tylko nastpstwo s d w o niem.
157
at wo przenikn, o ile ludzie staj si gorsi przez
to, e nazywaj zem to, co jest nieuniknione i przy-
rodzone, i potem odczuwaj je, jako posiadajce ta-
kie wasnoci. Jest to fortel religii i owych metafi-
zyk, ktre chc mie cz owieka z ym i grzesznym
z przyrodzenia, e budz w nim podejrzenie wzgl-
dem natury i w ten sposb j ego samego z ym c z y -
n i : albowiem w ten sposb przywyka czu si
z ym, gdy szaty przyrodzonej cign nie moe.
yj c dugo w stanie naturalnym, z czasem czuje si
w kocu tak przygniecionym ciarem grzechw, e
do dwignicia tego ciaru staj si konieczne moce
nadprzyrodzone: i oto wystpuje na widowni ju
omawiana potrzeba odkupienia, nie odpowiadajca
zgo a adnej rzeczywistej, lecz urojonej grzesznoci.
Przejrzyjcie tylko jedn po drugiej tezy moralne
w dokumentach chrzecijanizmu, a wszdzie znajdzie-
cie wymagani a przesadzone, eby czowiek nie m g
im zado uczyni : nie ten jest zamiar, eby s t a s i
moralniejszym, lecz eby czu si j a k n a j g r z e s z -
n i e j s z y m. Gdyby to uczucie nie byo dla cz owieka
p r z y j e m n e , pocby takie wyobraenie stworzy
i tak dugo przy niem obstawa? Jak w wiecie sta-
roytnym zostaa zuytkowana niezmierna sia ducha
i talentu wynal azczego na to, eby rado z y-
cia powikszy przez obchody uroczyste: tak samo
w czasach chrzecijaskich powicono rwnie nie-
zmiernie wielk sum si duchowych deniu innemu:
czowiek mia si czu grzesznym pod kadym wzgl -
dem, a przez to sta si wogl e podnieconym, oywio-
nym, uduchowionym. Podnieca, oywia, uduchawia,
za wszel k cen nie jeste to haso czasu ospa-
ego, przejrzaego, przecywilizowanego? Ko o wszel-
158
kich uczu naturalnych obieono sto razy, dusza
niemi umczona zostaa: wtedy wity i asceta wy-
naleli nowy rodzaj urokw yci owych. Przedstawili
si oni oczom wszystkich, w aci wi e nie do nalado-
wania dla mnogich, tylko jako przejmujce dreszczem,
a jednak zachwycaj ce widowisko, odegrywane na
owych pograniczach midzy wiatem i nadwiatem,
gdzie kady, jak si mu zdawao, spostrzega ww-
czas to blaski niebieskie, to zowrogie, z gbi wy-
buchajce, jzyki pomienne. Oko witego, skiero-
wane na straszliwe pod kadym wzgl dem znaczenie
krtkiego yci a ziemskiego, na blizko ostatecznego
rozstrzygnicia o nowych nieskoczonych drogach
yci owych, to oko, przepalajce w nawp umier-
conem ciele, wstrzsao wszystkiemi gbiami ludzi
wiata staroytnego; patrze, z przeraeniem oczy
odwraca, na nowo urok wi dowi ska odczuwa, pod-
dawa si mu, nasyca si niem, pki dusza nie
zadry od aru i dreszczu to bya ostatnia r o z -
k o s z , j a k w y n a l a z a s t a r o y t n o , gdy
stpiaa na widowisko wal k zwi erzcych i ludzkich.
142.
eby zebra w jedno, co si powiedziao: w
stan duszy, ktrym si cieszy wity lub witobliwy,
skada si z pierwiastkw, ktre wszyscy znamy
bardzo dobrze, tylko e nam ukazuj si one pod
wp ywem innych, nie religijnych wyobrae, w innem
zabarwieniu, i wtedy zwykl e doznaj od ludzi rwnie
silnej nagany, jak w owem obramowaniu religii
i ostatecznej treci bytu mog liczy na podziw, ba,
uwielbienie a przynajmniej w dawniejszych cza-
sach liczy mogy. wity stosuje wzgl dem siebie
przekor, ktra jest blizk krewn dzy panowania
za wszel k cen i nawet najsamotniejszemu j eszcze
daje poczucie w adzy; to wezbranem uczuciem prze-
skakuje z podania, eby swym namitnociom da
ujcie wolne, w podanie, eby je, jak dzikie ru-
maki , pod potnym naporem dumnej duszy na
miejscu osadzi ; to pragnie zupenego zamarcia
wszystkich odrywaj cych, drczcych, dranicych
uczu, snu na j awi e, trwa ego wypoczynku w onie
tpej, zwierzco-rolinnej indolencyi; to szuka walki
i zapala j w sobie, gdy nuda patrzy na niego swo-
jem ziewajcem obliczem: biczuje swoje samoub-
stwianie samopogard i okruciestwem, raduje si
z dzikiego przebudzenia dz, ostrego blu grzechu, ba,
nawet z wyobraenia, e jest potpiony; umie on swej
namitnoci, naprzykad najkracowszej dzy pano-
wania, przecign sida, tak i zmienia si w najwik-
sze ponienie, i umie swoj szczut dusz wyrwa
tym kontrastem ze wszystkich spoide. W kocu,
kiedy mu si zachci ewa wizyi, rozmw ze zmarymi
lub istotami boskiemi, rodzaj rozkoszy, jakiej ww-
czas poda, jest w rzeczy samej rzadki, ale owa
rozkosz jest moe t, w ktrej wszystki e inne zo-
stay cignite w jeden wze. Novalis, jeden z au-
torytetw i z praktyki i z instynktu w kwestyach
witoci, wyj awi a pewnego razu z naiwn radoci
ca tajemnic. Jest to dosy dziwne, e ju od-
dawna nie zwrci a uwagi na siebie asocyacya roz-
159
16o
koszy, religii i okruciestwa i ich najcilejsze po-
krewiestwo i wsplno tendencyi.
143.
Nie to, czem j e s t wity, lecz to, co o z n a -
c z a w oczach niewitych, stanowi j ego warto
w historyi wiata. I mylono si co do niego, e
j ego stany duchowe fa szywi e wyk adano, a j ego
osob jak najbardziej od siebie oddalano, jako co
zupenie niezrwnanego, obcego i nadludzkiego: przez
to zyski wa nadzwyczaj n si, ktr mg opanowa
fantazy ca ych narodw, ca ych epok. Sam on nie
zna siebie; sam poznawa charakter swoich nastro-
j w, skonnoci, postpkw wed ug sztuki interpreta-
cyjnej, ktra bya rwnie przesadna, sztuczna, jak
pneumatyczne interpretowanie Biblii. Co byo wyru-
bowanego i chorobliwego w j ego naturze, i ta mie-
szanina ubstwa duchowego, lichej wiedzy, zrujno-
wanego zdrowia, podranionych nerww, wszystko
to pozostawao ukryte przed j ego spojrzeniem, rw-
nie, jak przed spojrzeniem j ego wielbiciela. Nie by
to czowiek szczeglniej dobry, tem mniej cz owiek
szczeglniej mdry; ale o z n a c z a co, co wyrasta
dobroci i mdroci nad miar ludzk. Wi ara w ta-
kiego witego podtrzymywa a wiar w bosko i cu-
downo, w religijne znaczenie wszel ki ego istnienia,
w ostatni dzie sdu. W wi eczornym blasku zacho-
dzcego soca wi ata, ktry wieci nad ludami
chrzecijaskimi, cie witego wyrs do rozmia-
rw niezmiernych: ba, do takiej wysokoci, e j eszcze
w naszych czasach, ktre ju w Boga nie wierz,
s jeszcze myliciele, ktrzy wi erz w witych.
144.
Rozumie si samo przez si, e temu rysunkowi
witego, ktry zosta narzucony podug redniej
miary ca ego gatunku, mona przeciwstawi niejeden
rysunek, ktryby mg wywo a uczucie przyjemniej-
sze. Niektre wyjtki tego gatunku wyrniaj si,
j u to swoj agodnoci, ju to wielk mioci ludzi,
ju to czarem niezwykej energii; inne s pociga-
j ce w naj wyszym stopniu przez to, e pewne
wyobraenia szalecze wyl ewaj na ca ich istot
promienie wiata: jak to naprzykad byo ze saw-
nym zaoycielem chrzecijanizmu, ktry si uwaa
za rodzonego syna boskiego i dla tego czu si bez
grzechu: tak e dziki urojeniu ktrego nie naley
sdzi zbyt surowo, poniewa cal a staroytno roi
si od synw boskich osign ten sam cel, uczu-
cie bezgrzesznoci zupenej, nieodpowiedzialnoci zu-
penej, ktry obecnie moe kady sobie zdoby za-
pomoc nauki. Rwnie pominem witych indyj-
skich, ktrzy stoj na stopniu porednim midzy wi-
tymi chrzecijaskimi a filozofami greckimi i dlatego
nie przedstawiaj typu czystego: poznania, nauki
o ile one istniay , wznoszenia si nad innych ludzi,
logicznego wyksztacenia i wywi czeni a w myleniu
161
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
1 1
162
wymagano u buddystw jako cechy witoci w rw-
nym stopniu, jak te same wasnoci w wiecie chrze-
cijaskim odtrcano i ogaszano za herezy, jako
oznak niewitoci.
ROZDZIA CZWARTY:
Z DUSZY ARTYS TW I PI SARZY.
11*
145.
D o s k o n a o r z e k o m o n i e s t a j e s i .
Wobec wszystkiego, co jest doskonale, przywyk-
limy nie pyta, jak powstawa o: lecz ci eszy si
z tego, co jest, jak gdyby wystpio z ziemi za
dotkniciem czarodziejskiem. Prawdopodobnie znaj-
dujemy si w tym wypadku j eszcze pod wp ywem
prastarego uczucia mitologicznego. Doznajemy ni e -
mal takiego wraenia (naprzykad w takiej wi-
tyni greckiej, jak witynia w Paestum), jak gdyby
jaki bg pewnego poranku dla zabawy wybudo-
wa sobie pomieszkanie z tych olbrzymich g azw:
kiedyindziej, jak gdyby dusza nagle przez czary
wstpia w kamie i przeze przemawia chciaa.
Artysta wie, e dzieo j ego tylko wtedy dziaa w peni,
kiedy wzbudza wi ar w improwizacy, w powstanie
z cudown nag oci ; pomaga przeto chtnie tej
iluzyi i wprowadza do sztuki owe pierwiastki na-
tchnionego niepokoju, na lepo rzucaj cego si nie-
adu, nasuchujcego przy poczciu dziea marzenia,
jako rodek podstpny, eby tak nastroi dusz wi-
dza lub suchacza, e wi erzy w nage zjawienie si
166
146.
Z m y s p r a w d y w a r t y c i e . W kwe-
styi poznawania prawdy artysta posiada sabsz mo-
ralno ni myliciel; nie chce on adn miar po-
zwoli, eby mu odjto wietne, gbokie wyjanie-
nia yci a i broni si przed trzewymi, prostymi meto-
dami i rezultatami. Pozornie wal czy o wysz god-
no i znaczenie cz owi eka; w rzeczywistoci nie
chce si wyrzec dla swej sztuki n a j s k u t e c z n i e j -
s z y c h przesanek, a wic fantastycznoci, misty-
cyzmu, niepewnoci, nadzwyczajnoci, zmysu symbo-
listycznego, przeceniania osobistoci, wi ary w cudow-
no geniuszu: uwaa wic trwanie swego rodzaju
twrczoci za waniejsze, ni naukowe oddanie si
prawdzie pod wszel k postaci, choby miaa si
ukaza nie wiedzie jak skromnie.
147.
S z t u k a w y w o u j e z m a r y c h . Dodat-
kowo sztuka podejmuje si konserwowania, a nawet
przywracani a sabych kolorw zgas ym, wybl ak ym
doskonaoci. Nauka sztuki winna, jak si samo
przez si rozumie, jak najkategoryczniej tej iluzyi
zaprzeczy i wykaza bdne wnioski oraz ze na-
ogi intelektu, wskutek ktrych wpada on w sida
artycie.
167
wyobraeniom; speniajc to zadanie, oplata wz em
wok rne epoki i zmusza do powrotu ich duchy.
Wprawdzi e jest to tylko yci e pozorne, jakby nad
grobami, ktre wskutek tego powstaje, lub jak po-
wrt ukochanych zmar ych we nie: ale na chwil
przynajmniej dawne uczucie budzi si j eszcze raz
i serce bije wed ug zapomnianego ju taktu. Trzeba
wic, ze wzgl du na ten oglny poytek sztuki, by
pobaliwym dla artysty, e sam nie znajduje si
w najpierwszych szeregach owiaty i wzrastaj cego
stale m n i e n i a ludzkoci: pozosta on przez cae
yci e dzieckiem lub modziecem i zatrzyma si na
tym punkcie, na ktrym go chwyci popd arty-
styczny; a uczucia pi erwszych szczebli yci owych,
jak wiadomo, s wszak blisze uczu dawniejszych
okresw, ni wieku teraniejszego. Czy chce, czy nie
chce, powoaniem j ego staje si to, eby ludzko
czyni dzieckiem: na tem polega jego chwa a i ogra-
niczono zarazem.
148.
P o e t a u l y c i e l e m y c i a . Poeci, o ile
i oni chc uczyni ludziom yci e lejszem, albo od-
wracaj wzrok od bolesnej teraniejszoci, albo przy-
czyniaj si do zabarwienia jej nowem wiatem, kt-
remu ka promieniowa z przeszoci. eby temu
podoa, musz sami z wielu wzgl dw by istotami
zwrconemi wstecz: tak i mona ich uwaa za
mosty do najdalszych czasw i wyobrae, do wy-
mierajcych lub umarych religii i cywi l i zacyi . S oni
168
149.
P o w o l n a s t r z a a p i k n o c i . Najszla-
chetniejszym rodzajem piknoci jest ta, ktra nie
odrazu porywa, ktra nie przypuszcza szturmw
burzliwych i upajajcych (ten rodzaj atwo o wstrt
przyprawia), lecz owa zwolna wsczaj ca si, ktr
prawie bezwiednie unosi si ze sob, ktra czasem
w sennych marzeniach powraca, a ostatecznie, gdy
dugo nam skromnie na sercu leaa, bierze nas
w posiadanie zupene, napenia oczy zami, a serce
tsknot. Za czem tsknimy na widok pikna?
Za tem, ebymy sami byli pikni: wyobraamy so-
bie, e wiele szczcia jest z tem zwizane. To
jednak jest bdem.
150.
U d u c h o w i e n i e s z t u k i . Sztuka podnosi
g ow, gdzie sabn religie. Bierze ona w siebie mn-
w aci wi e zawsze i z koniecznoci e p i g o n a mi .
Wprawdzi e o ich rodkach do przynoszenia ulgi w y-
ciu da si powiedzie co nie co niekorzystnego:
uspakajaj i uzdrawiaj tylko tymczasowo, tylko na
chwil ; powstrzymuj natomiast ludzi od pracy nad
rzeczywistem polepszeniem warunkw, gaszc wanie
i przez paliatywy wy adowuj c namitno niezado-
wolonych, ktrzy rw si do czynu.
169
stwo uczu i nastrojw, wytworzonych przez religi,
przejmuje si nimi do gbi i sama staje si wtedy
gbsz, bardziej duchow, a wskutek tego zaczyna
wzbudza podnioso i zapa, czego dawniej jeszcze
nie umiaa. Skarb uczucia religijnego wzbiera niby
strumie, wyl ewa raz po raz i dy do podbicia
nowych krlestw: lecz postp owiecenia zachwi a
dogmatami religijnymi i zaszczepi gbok nieuf-
no: tedy uczucie, wyparte przez owiecenie ze
sfery religijnej, przerzuca si do sztuki; w niektrych
wypadkach nawet do yci a politycznego, a nawet
wprost do nauki. Wszdy, gdzie w deniach
ludzi dostrzega si wysze mroczne zabarwienie,
mona si domyla, e trzymaj si ich j eszcze
strach przed duchami, dymy kadzidlne i cienie ko
cielne.
151.
D z i k i c z e mu me t r d o d a j e p i k n a .
Metr kadzie gaz na rzeczywi stoci ; powoduje
pewn sztuczno mowy i mglisto mylenia; dziki
cieniom, ktre na myli rzuca, to ukrywa, to uwy-
pukla. Jak cie jest potrzebny do upikszenia, tak
mglisto jest potrzebna do uwydatnienia. Sztuka
czyni widok yci a znonym przez to, e kadzie na
nim gaz z mglistego mylenia.
170
1 52.
153.
S z t u k a k a d z i e s i m y l i c i e l o w i c i -
a r e m na s e r c u . Jak jest silna potrzeba meta-
fizyki, i jak natura jeszcze dotychczas czyni rozsta-
nie si z ni trudnem, wida z tego, e nawet w du-
chu wolnym, kiedy si ju wyrzek wszelkiej metafi-
zycznoci, pod bardzo wzniosem dziaaniem sztuki
atwo poczyna dwicze struna metafizyczna dawno
zamilka, a nawet zerwana, naprzykad, kiedy w pew-
nem miejscu Dziewitej symfonii Beethovena czuje,
jakby si unosi nad ziemi w gwiadzistej katedrze,
ze snami o n i e m i e r t e l n o c i w sercu: wydaj e
mu si, e wszystkie gwi azdy b yszcz wok niego,
a ziemia coraz gbiej zapada. Jeli zdaje sobie
spraw z tego stanu, uczuwa pewno gbokie pchni-
cie w serce i wzdycha do czowieka, ktryby mu
powrci stracon ukochan, czy si j nazywa Re-
S z t u k a d u s z y s z p e t n e j . O wiele za
ciasne zakrela si szranki sztuce, jeli si da, eby
w niej wypowi ada si mogy tylko dusze normalne,
moralnie zrwnowaone. Jak w sztukach plastycz-
nych, tak samo w muzyce i poezyi istnieje sztuka
duszy szpetnej obok sztuki duszy piknej; i najpot-
niejsze skutki sztuki, amanie dusz, poruszanie ka-
mieni i przetwarzanie zwierzt na ludzi moe wanie
najczciej udawa y si tej sztuce.
171
ligi czy Metafizyk. W takich chwilach jego cha-
rakter intelektualny jest wystawi ony na prb.
154.
Z y c i e m i g r a . Lekko i atwo fanta-
zyi homerowskiej by y potrzebne, eby nad miar
namitny geniusz i za ostry rozsdek Grekw ago-
dzi i na pewien czas zmusza do milczenia. Kiedy
przemawia przez nich rozum: jake cierpkiem i okrut-
nem wydaj e si wtedy yci e! Nie udz si, lecz
rozmylnie korowodem kamstw otaczaj ycie. Si-
monides doradza swym ziomkom, eby ycie brali
jako igraszk; powaga bya im zbyt dobrze znana
jako bl (wszak ndza ludzka jest tematem pieww,
ktrego najchtniej suchali bogowie), i wiedzieli, e
tylko dziki sztuce ndza nawet moe si sta rozkosz.
Za kar jednak, i mieli ten pogld, tak ich trapia
ch zmylania, e w yciu codziennem trudno im
byo od kamstwa i oszustwa trzyma si zdala. Po-
dobnie kady nard poetw mi ewa tak pociech
z kamstwa i nadto j eszcze niewinno zachowuje.
Natomiast ludy ssiednie znajdoway zapewne, e
moe to czasem doprowadzi do rozpaczy.
155.
Wi a r a w i n s p i r a c y . Artyci maj
w tem interes, eby wierzono w nage objawienia,
172
tak zwane inspiracye; jak gdyby pomys dziea sztuki,
utworu poetyckiego, myl zasadnicza systematu filo-
zoficznego sp ywa y, niby promienie aski z nieba.
W rzeczywistoci fantazya dobrego artysty lub my-
liciela produkuje ustawicznie rzeczy dobre, rednie
i ze, lecz s d jego, nadzwyczaj zaostrzony i wy-
wiczony, odrzuca, wybiera, kombinuje; jak to si
widzi teraz z notatnikw Beethowena, ukada on
swoje najwspanialsze melodye stopniowo i w pe-
wien sposb wybra je z wielu prb. Kto oddziela
mniej surowo i chtnie poddaje si wspomnieniu na-
ladowczemu, ten w pewnych warunkach moe si
sta wielkim improwizatorem; ale improwizacya ar-
tystyczna stoi nizko w porwnaniu z pomysami arty-
stycznymi, wybranymi powanie i z mozoem. Wszyscy
ludzie wi el cy byli wielkimi pracownikami, nietylko
niezmordowanymi przy wynaj dywani u, lecz take
przy odrzucaniu, przesiewaniu, przeksztacaniu, po-
rzdkowaniu.
156.
J e s z c z e o i n s p i r a c y i . Jeli sia produk-
cyjna zostaje na pewien czas wstrzymana i wyp yw
jej w swym biegu przez przeszkod zahamowany, to
nastpuje w kocu tak nagy wyl ew, jak gdyby
zasza inspiracya bezporednia, bez uprzedniej pracy
wewntrznej, wi c cud. To bywa powodem znanego
zudzenia, do ktrego zachowania, jak si rzeko,
wszyscy artyci cokolwiek za wielki przywi-
zuj interes. W aci wi e tylko n a g r o m a d z i s i
173
kapita, ale nie spad nagle z nieba. Istniej zreszt
i gdzieindziej takie inspiracye pozorne, naprzykad
w dziedzinie dobroci, cnoty, wystpku.
157.
C i e r p i e n i a g e n i u s z a i i c h w a r t o .
Geniusz artystyczny pragnie radowa innych, lecz
kiedy wznosi si na bardzo wysoki stopie, atwo
mu moe zbrakn chtnych do uczty; proponuje
potrawy, ktrych nikt nie chce. To go przyprawi a
w pewnych warunkach o mieszny i zarazem wzru-
szajcy palos; bowiem w gruncie rzeczy nie ma
prawa zmusza ludzi do przyjemnoci. Rozlega si
j ego fujarka, ale nikt taczy nie chce: moe to
by tragiczne? Moe i tak. Zreszt jako kom-
pensat za t strat odczuwa wicej zadowolenia
przy tworzeniu, ni reszta ludzi przy wszelkich in-
nych zajciach. Jego ble odczuwa si w stopniu
przesadnym, poniewa ton j ego skargi jest goniejszy,
usta wymowni ej sze; a n i e k i e d y cierpienia te by-
waj rzeczywi ci e bardzo wielkie, ale tylko dlatego,
e posiada ambicy i zawi tak wielkie. Geniusze
naukowi, jak naprzykad Kepler lub Spinoza, nie by-
waj zazwyczaj tak wymagaj cy i nie czyni koo
swych rzeczywi ci e wielkich cierpie tyle haasu. Ci
maj prawo z wiksz pewnoci liczy na potom-
no i wyrzec si teraniejszoci, tymczasem artysta,
ktry to czyni, zawsze gra w gr rozpaczliw, przy
ktrej serce go musi bole. W bardzo rzadkich wy-
padkach - wtedy, kiedy w tem samem indywiduum
174
zl ewaj si geniusz czynu i poznania i geniusz mo-
ralny do wspomnianych cierpie przybywa j eszcze
rodzaj cierpie, ktre naley uwaa za najszczegl-
niejsze wyjtki w wiecie: uczucia pozaosobite i po-
nadosobiste, skierowane do narodu, ludzkoci, caej
cywil izacyi, wszel kiego istnienia, ktre cierpi: te na-
bieraj wartoci przez poczenie ze szczeglniej
trudnemi i zawiemi dociekaniami (lito sama przez
si mao co warta). Al e jaka miara, j aka waga
zota istnieje do sprawdzenia ich prawdzi woci ? Nie
jeste niemal obowizkiem niedowierza wszystkim,
ktrzy o tego rodzaju uczuciach w sobie m w i ?
158.
F a t a l i z m w i e l k o c i . Za kadem wiel-
kiem zjawiskiem postpuje zwyrodnienie, szczeglniej
w dziedzinie sztuki. Przyk ad wielkoci podnieca na-
tury prniejsze do zewntrznego naladowania lub
przewyszania; w dodatku jest to fatalizmem wszyst-
kich wielkich talentw, e zaguszaj wiele si sab-
szych i zarodkw, aby natur niejako wok siebie
spustoszy. Najpomylniej dla rozwoju sztuki bywa
wtedy, kiedy wielu geniuszw kad sobie wzajemnie
granice; przy takiej wal ce uycza si te zwykl e
sabszym i delikatniejszym naturom cokolwiek po-
wietrza i wita.
159.
S z t u k a d l a a r t y s t y n i e b e z p i e c z n a .
Kiedy sztuka gwa townie porywa indywiduum, wtedy
175
pociga je ku pogldom takich czasw, w ktrych
kwita najbujniej, dziaa wtedy w sensie wstecznym.
Artysta coraz bardziej pogra si w uwielbieniu dla
nag ych podranie, wierzy w bogw i demony, udu-
chawi a przyrod, nienawidzi nauki, staje si zmienny
w swych nastrojach, jak ludzie staroytni, i poda
przewrotu wszystkich stosunkw, nieprzyjaznych sztuce,
i to gwa towni e i niesusznie, jak dziecko. A wanie
artysta ju sam z siebie jest istot opniajc si,
gdy zatrzymuj go igraszki, w aci we wiekowi mo-
dzieczemu i dziecinnemu: w dodatku stopniowo zo-
staje przerobiony na mod innych czasw. W kocu
powstaje gwa towny antagonizm midzy nim i ludmi
wspczesnymi j ego okresu i przychodzi na smtny
koniec; tak te wed ug opowiada staroytnych, Ho-
mer i Eschyl os w melancholii pod koniec ywot p-
dzili i w melancholii pomarli.
160.
L u d z i e s t w o r z e n i . Kiedy si mwi, e
dramaturg (i wogl e artysta) rzeczywi ci e t w o r z y
charaktery, jest to tylko pikne zudzenie i prze-
sada; ich istnienie i rozpowszechnienie stanowi je-
den z tryumfw sztuki, ktrych sobie nie yczy a
i ktre s niejako zbyteczne. W rzeczywistoci w y-
j cym rzeczywi ci e czowieku pojmujemy niewiele
i uoglniamy bardzo powierzchownie, kiedy mu przy-
pisujemy ten lub w charakter: temu naszemu ba r -
d z o n i e d o s k o n a e m u stanowisku wzgl dem
cz owieka odpowiada poeta, narzucajc szkice ludzi
176
rwnie p o w i e r z c h o w n e (w tem znaczeniu two-
rzyc), jak powierzchowna jest nasza znajomo ludzi.
Duo ba amuctwa kryje si w tych charakterach,
stworzonych przez artystw; nie s to zgoa adne
cielesne twory przyrody, lecz podobne do ludzi, ma-
l owanych cokolwiek za nikle, nie znosz przygl-
dania si z blizka. Nawet kiedy si mwi, e charak-
ter zwyczaj nego cz owi eka ywego przeczy sobie
czsto, a stworzony przez dramaturga jest wzorem
pierwotnym, ktry unosi si przed natur, jest to
cakiem bdne. Cz owi ek rzeczywi sty jest czem
bezwzgldnie k o n i e c z n e m (nawet w tych tak
zwanych sprzecznociach), tylko my nie zawsze ro-
zeznajemy t konieczno. Cz owi ek wymylony, fan-
tazmat, roci sobie pretensy do znaczenia czego
koniecznego, jednak tylko wobec takich, ktrzy i czo-
wi eka rzeczywi stego pojmuj tylko w pierwotnem,
nienaturalnem uproszczeniu: kiedy kilka wyrazistych,
czsto powtarzanych rysw, bardzo duo wiata
u gry, bardzo duo cieniw i pcieniw wokoo
zupenie zadowal a ich wymagania. Std s te sko-
rzy bra fantazmaty za rzeczywistego, koniecznego
czowieka, poniewa przywykli i w czowieku rze-
czywi stym bra za cao fantazmat, sylwet, samo-
wolne skrcenie. e malarz lub rzebiarz choby
w najmniejszym stopniu wyraa ide czowieka,
prne to fantazyowanie i zudzenie zmys w: kiedy
si mwi co podobnego, ulega si tyranii oka, to
bowiem w ciele ludzkiem widzi tylko powierzchni
i skr; lecz wntrze ciaa naley w tym samym
stopniu do idei. Sztuka plastyczna pragnie uczyni
widocznymi charaktery na skrze, sztuka sowa do
tego samego celu uywa mowy, odzwierciadla cha-
177
rakter w dwiku. Sztuka wychodzi z n i e z n a j o -
mo c i przyrodzonej cz owieka w sprawie swej we-
wntrzej istoty (co do ciaa i charakteru): nie jest ona
ani dla fizykw, ani dla filozofw.
161.
P r z e c e n i a n i e s a m e g o s i e b i e w wi e -
r z e w a r t y s t w i f i l o z o f w . Wszyscy s-
dzimy, i doskonao dziea sztuki, artysty, jest do-
wiedziona, kiedy nas przejmuje, wstrzsa. Al e w ta-
kim razie trzebaby byo najpierw dowie n a s z e j
w a s n e j d o s k o n a o c i sdu i uczucia: tak za
nie jest. Kto w dziedzinie sztuki plastycznej bardziej
wstrzsa i zachwyca ni Bernini, kto oddziaywa po-
tniej od tego podemostenesowskiego retora, ktry
wprowadzi styl azyatycki i w cigu dwuch stuleci
zapewnia mu panowanie? To panowanie przez ca e
stulecia nie dowodzi wcal e doskonaoci i trwaej
wartoci stylu; przeto nie naley zbyt ufa swej wie-
rze w jakiegokolwiek artyst: taka wi ara nietylko
jest wi ar w prawdziwo swych uczu, lecz take
w nieomylno swego sdu, tymczasem sd lub uczu-
cie lub nawet oboje mog by albo za grube, albo
za subtelne, za przesadne, albo za proste. Dobroczynne
i uszczliwiajce skutki filozofii, religii take nie do-
wodz w niczem ich prawdy: jak szczcie, ktre
swej ide fixe zawdzi cza obkany, nie przemawia
zgoa za rozumnoci tej idei.
DZIEA NIETSCHEGO. T. X 12
178
162.
K u l t g e n i u s z u z p r n o c i . Poniewa
dobrze o sobie mylimy, ale nie spodziewamy si jednak
wcal e po sobie, ebymy mogli kiedykolwiek narzu-
ci szkic obrazu, jak obrazy Rafaela, lub tak scen,
jak ktrakolwiek z dramatu Szekspira, wmawi amy
w siebie, e zdolno tego rodzaju jest przypadkiem
niezmiernie cudownym i nadzwyczaj rzadkim, lub, gdy
j eszcze ywi my uczucia religijne, ask z nieba. W ten
sposb prno, mio wasna podsyca w nas kult
geniuszu: bowiem tylko wtedy, kiedy go sobie wyob-
raamy w bardzo wielkiej odlegoci, jako miracu-
lum, wtedy on nie rani (nawet Goethe, nie znajcy
zawici, nazwa Szekspira swoj gwi azd z najdal-
szych wyyn; przy czem naley pamita o wierszu:
Gwiazd, tych nie poda si). Al e zostawiajc na
stronie podszepty prnoci, dziaalno geniuszu nie
wydaj e si jako co z gruntu rnego od dziaalnoci
wynal azcy na polu mechaniki, uczonego astronoma
lub historyka, mistrza taktyki. Kada dziaalno tego
rodzaju daje si objani, jeli sobie uprzytomnimy
ludzi, ktrych myl dziaa w jednym kierunku, ktrzy
zuywaj wszystko jako materya, ktrzy ustawicznie
i pilnie przygldaj si swemu i innych yci u we-
wntrznemu, ktrzy wszdzie spostrzegaj wzory
i podniety, ktrzy s niestrudzeni w kombinowaniu
swych rodkw. Geniusz nie robi nic innego, tylko
uczy si najprzd zakada fundamenty, a potem bu-
dowa, cigle oglda si za materyaem i ustawicz-
nie go przerabia. Kada dziaalno ludzka, nietylko
geniusza, jest cudnie skomplikowana: ale adna nie
179
jest cudem. Skd wic wiara, e geniusz posia-
daj jedynie artyci, mwcy i filozofowie? e tylko
oni posiadaj intuicy? (przez co rozumie si rodzaj
cudownej lunety, dziki ktrej patrz wprost w istot
rzeczy!). Widoczna, e ludzie mwi o geniuszu tylko
w tym wypadku, kiedy dziea wielkiego umysu s dla
nich w skutkach najprzyjemniejsze, i kiedy, z drugiej
strony, nie chc si oddawa zawici. Nazwa kogo
boskim, to jakby si powiedziao: tutaj wspza-
wodniczy, nie potrzebujemy. Nastpnie: wszystko
skoczone, doskonae, budzi podziw, wszyst ko, co
si staje, bywa niedoceniane. A wanie nikt nie wi-
dzi z dziea artysty, jak ono p o w s t a w a o ; w tem
jego przewaga, bowiem wszdzie, gdzie powstawa-
nie mona widzie, nastpuje pewne ostudzenie. Do-
skonaa sztuka obrazowania usuwa wszelk myl
o powstawaniu; tyranizuje ona jako doskonao
obecna. I oto dl aczego przewanie artyci w obrazo-
waniu, ale nie ludzie naukowi, uchodz za genialnych.
Prawd za jest, e owe oceny i niedoceniania s
tylko dziecistwami rozumu.
163.
P o w a g a r z e mi o s a . Nie mwcie mi tylko
o darach natury, o talentach wrodzonych! Mona
przytoczy ludzi wielkich wszelkiego rodzaju, ktrzy
posiadali mao talentu. Lecz z d o b y l i wielko, stali
si geniuszami (jak si mwi) dziki zaletom, o kt-
rych braku niechtnie mwi ci, co si do niego
poczuwaj: wszyscy posiadali ow dzieln sumien-
no rzemielnikw, ktrzy najprzd ucz si dosko-
12*
18o
nale tworzy czci, nim si na wielk cao wa;
nie aowali na to czasu, poniewa mieli wicej ucie-
chy, kiedy si im uday drobiazgi i przydatki, ni
z wraenia olepiajcej caoci. Da naprzykad prze-
pis, jak mona zosta dobrym nowelist, atwo jest,
lecz do wykonania potrzebne s zalety, od ktrych
zwykl e odwraca si oczy, mwic nie mam dosy
talentu. Trzeba tylko napisa do stu albo i wicej
szkicw do noweli, aden nie duszy ni na dwie
strony, lecz takiej wyrazistoci, eby kady wyraz by
w nim konieczny; trzeba spisywa codziennie aneg-
doty, dopki si nie nabdzie wprawy w znajdywa-
niu dla nich najzupeniejszej i robicej najwicej
wraenia formy; trzeba by niezmordowanym w zbie-
raniu i odmalowywaniu ludzkich typw i charakte-
rw; przedewszystkiem opowiada jak najczciej
i sucha opowiada z czujnem okiem i uchem na
dziaanie, wywi erane na obecnych; trzeba podro-
wa, jak pejzaysta i malarz kostyumowy, trzeba
wyci ga dla siebie z oddzielnych nauk wszystko, co
robi wraenie artystyczne, jeeli jest dobrze przed-
stawione; w kocu trzeba rozmyla o motywach po-
stpkw ludzkich, nie l ekceway adnej wskazwki,
pouczajcej o tem, i by zbieraczem podobnych rze-
czy dniem i noc. Niech upynie na takich rno-
rodnych wiczeniach z jakie dziesi lat: a wtedy,
co w warsztacie zostanie wykonane, moe si take
way na wiato uliczne. Jak natomiast postpuj
najczciej? Nie zaczynaj od czci, lecz od caoci.
Zdarza si im moe zrobi raz co dobrego: zwracaj
na siebie uwag i odtd robi rzeczy coraz gorsze,
z powodw bardzo naturalnych. Niekiedy, gdy brak
rozumu i charakteru, eby sobie uoy taki plan
I8I
artystyczny ycia, los i potrzeba bior na siebie ich
rol i prowadz przyszego mistrza krok za krokiem
przez wszystkie warunki rzemiosa.
164.
N i e b e z p i e c z e s t w o i k o r z y k u l t u ge-
n i u s z u . - Wi ara w wielkie, wysze, podne duchy
nie koniecznie, ale bardzo czsto wie si j eszcze
z owym cakiem lub nap religijnym przesdem, i
owe duchy s pochodzenia nadludzkiego i posiadaj
pewn cudown moc, dziki ktrej poznanie przy-
pada im w udziale zupenie inn drog, ni ludziom
pozostaym. Przypisuj im bezporednie wgldanie
w istot wiata, niby przez dziur na paszczu zja-
wiska, i wierz, i bez trudu i mozou naukowego,
moc tego cudownego wzroku wi eszczego mog co
ostatecznego i decyduj cego zakomunikowa o czo-
wieku i wiecie. Dopki cud w dziedzinie poznania
znajduje j eszcze wierzcych, moe i mona si zgo-
dzi, e z tego wyp ywa poytek dla samych wie-
rzcych, poniewa przez bezwarunkowe poddanie si
wielkim duchom wytwarzaj na czas rozwoju dla
swych w asnych duchw najlepszy kierunek i szko.
Natomiast jest co najmniej wtpliwe, czy przesd
o geniuszu, o j ego przywilejach i szczeglnej mocy
dla geniusza samego, jeli si w nim zakorzeni, jest
poyteczny. W kadym razie niebezpieczna to oznaka,
jeli cz owi eka przed samym sob przejmuje w
dreszcz, chociaby to by w s awny dreszcz Ceza-
rw lub, o ktrym tutaj jest mowa, dreszcz wobec
182
geniuszu; jeli wo ofiarna, ktr, jak suszna, ofia-
rowuje si tylko Bogu, uderzy geniuszowi do g owy,
tak i zaczyna si sania i uwaa si za co nadludz-
kiego. Po duszym czasie objawiaj si skutki na-
stpujce: uczucie nieodpowiedzialnoci, przywilejw
wyjtkowych, przewiadczenie, e ju samo obcowa-
nie jest ask, szalona wcieko, gdy si go pr-
buje porwnywa z innymi lub zgoa niej taksowa,
chybion stron w jego dziele na wiato wyprowa-
dza. Przez to, i przestaje stosowa krytyk wzgl-
dem samego siebie, w kocu ze skrzyde wypadaj
mu jedna po drugiej lotki: w przesd podkopuje
korzenie jego si i uczyni go moe nawet obud-
nikiem, kiedy sia go odleci. Dl a samych wielkich
duchw jest wic prawdopodobnie poyteczniej, jeli
zdaj sobie spraw ze swej siy i jej pochodzenia,
jeli wic rozumiej, jakie wasnoci czysto ludzkie
zlay si w nich, jakie okolicznoci szczliwe do
tego si przy czy y: wic po pierwsze wytrwa a
energia, zdecydowane oddanie si oddzielnym celom,
wielka odwaga osobista, nastpnie szczliwym wy-
padkiem wychowani e, wczenie dostarczajce najlep-
szych nauczycieli, wzorw i metod. To prawda, jeli
celem ich jest wywi era jak najwiksze w r a e n i e ,
tedy owo niejasne pojmowanie samego siebie i w
dodatek pobdu zawsze duo robiy; bowiem co
podziwiano w nich i czego zazdroszczono im po
wszystkie czasy, to wanie tej siy, dziki ktrej po-
zbawiaj ludzi wasnej woli i pocigaj do zudze-
nia, i przed nimi postpuj nadprzyrodzeni przewod-
nicy. Tak, wi ar a, i kto posiada siy nadprzyro
dzone, podnosi i oywi a ludzi: w tem te znaczeniu
obd, jak mwi Plato, sprowadzi najwiksze bogo-
183
165.
G e n i u s z i n i c o . Wanie o r y g i n a l n e ,
czerpice z siebie g owy z pord artystw mog
w pewnych warunkach tworzy rzeczy z u p e n i e
p r n e i p u s t e , gdy tymczasem natury zaleniej-
sze, tak zwane talenty, s nadziane wspomnieniami
o wszelkiem dobru, jakie tylko istnie moe, i nawet
w stanie osabienia mog wyprodukowa co znonego.
Lecz ludziom oryginalnym, skoro s opuszczeni przez
siebie samych, wspomnienie nie przynosi adnej po-
mocy: staj si prni.
L
sawiestwa na ludzi. W rzadkich wypadkach
szczeglnych moga by take ta doza obdu rod-
kiem, przez ktry taka natura pod kadym wzgl dem
wybujaa bya silnie w klubach utrzymywana: i w yciu
indywiduw pojcia obdne posiadaj czsto warto
rodkw uzdrawiajcych, chocia same przez si s
truciznami; jednak w kocu w kadym geniuszu,
ktry wierzy w sw bosko, ukazuje si jad, w miar
jak geniusz si starzeje: przypomnijmy sobie na-
przykad Napoleona, ktrego istota napewno urosa
wanie przez wiar w siebie i swoj gwi azd i przez
wyp ywaj c z niej pogard dla ludzi, na jednostk
potn, przewyszaj c ludzi nowoczesnych, a
w kocu ta wi ara zmienia si na fatalizm, niemal
obkaczy, pozbawia go bystroci i pewnoci oka
i staa si przyczyn jego zguby.
184
166.
167.
A r t y s t y c z n e w y c h o w a n i e p u b l i c z -
n o c i . Jeli ten sam temat nie by sto razy opra-
cowany przez rozmaitych mistrzw, publiczno nie
umie si wznie ponad zainteresowanie si treci;
w kocu jednak sama zaczyna pojmowa odcienie,
nowe, delikatne wynalazki w traktowaniu tego te-
matu i rozkoszowa si nimi; to znaczy, kiedy od-
dawna zna temat z licznych opracowa i przestaje
na ni dziaa urok nowoci, zaciekawienia.
P u b l i c z n o . Lud nie wymaga od trage-
dyi w aci wi e nic innego, tylko eby go silnie wzru-
szya, i eby si mg porzdnie wyp aka; co innego
artysta, ktry patrzy na now tragedy; tego ciesz
pomysowe wynalazki i sposoby techniczne, ujcie
i podzia przedmiotu, nowe opracowanie starych tema-
tw, starych myli. Stanowisko j ego jest stanowi-
skiem estetycznem wzgldem dziea sztuki, stanowiskiem
twrcy; wyej opisane, jedynie tre majce na
wzgldzie, stanowiskiem ludu. O cz owi eku midzy
temi kategoryami niema co mwi, nie jest on ani
ludem, ani artyst, i nie wie, czego chce: to te
i przyjemno, ktrej doznaje, jest niewyrana i mierna.
185
168.
169.
P o c h o d z e n i e k o mi z mu . Jeli si zway,
e w cigu wielu set tysicy lat cz owiek by zwie-
rzciem w naj wyszym stopniu dostpnym trwodze,
i e wszystko, co nage, niespodziewane, kazao mu
gotowa si do walki, moe na mier, ba, e nawet
pniej, w spoeczestwie, wszelkie bezpieczestwo
opierao si na tem, czego oczekiwa, na tradycyi
poj i czynw, to nie naley si dziwi, e kiedy
jakiekolwiek zjawisko nage, nieoczekiwane, w so-
wie i czynie, mija bez niebezpieczestwa i szkody,
uczuwa ulg, przechodzi do przeciwiestwa trwogi:
A r t y s t a i j e g o o r s z a k p o w i n n i k r o -
c z y r w n o m i e r n i e . Przejcie z jednego stop-
nia stylu na drugi musi by tak powolne, eby go
uczynili nietylko artyci, lecz take suchacze i wi-
dzowie, i dokadnie wiedzieli, co si dzieje. Inaczej
otwiera si nagle owa wielka przepa midzy arty-
st, ktry tworzy swe dzieo na odlegej wyynie,
a publicznoci, ktra do owej wyyny ju wznie
nie moe, i w kocu ze smutkiem zstpuje napowrt
w d. Bowiem, kiedy artysta przestaje podnosi pu-
bliczno, ta spada szybko, i spada tem niej i nie-
bezpieczniej, im wyej j wznis geniusz, podobny
do ora, z ktrego szponw wzniesiony przeze
w oboki w, spada na swoj zgub.
186
170.
A m b i c y a a r t y s t y c z n a . Artyci greccy,
naprzykad tragicy, tworzyli w celu odniesienia zwy-
cistwa; nie mona sobie wyobrazi caej ich sztuki
bez wsp zawodni ctwa: ambicya, dobra Erys He-
zyoda, dodawa a skrzyde ich geniuszowi. Ot ambi-
cya wymaga a przedewszystkiem, eby dzieo w i c h
w a s n y c h o c z a c h byo w naj wyszym stopniu
doskonae, tak jak o n i doskonao rozumieli, bez
wzgl du na smak panujcy i powszechn opini o do-
skonaoci dziea sztuki; i przeto Eschilos i Eurypi-
des przez dugi czas nie mieli powodzenia, a w kocu
w y c h o w a l i sobie sdziw artystycznych, ktrzy
ocenili ich dzieo wed ug miary, j ak oni sami
ustanowili. Tym sposobem ubiegaj si o zwyci stwo
nad swymi wspzawodnikami wed ug swojej wasnej
oceny, przed swoim w asnym trybunaem, chc rze-
czywi ci e b y doskonalszymi; potem daj z ze-
wntrz zgody na t w asn ocen, potwierdzenia
drca ze strachu skulona istota rozpra si, roz-
krc e czowiek si mieje. To przejcie z chwi-
lowej trwogi do krtkotrwaego j unactwa nazywa si
k o mi z me m. Przeciwnie, w fenomenie tragicznym czo-
wiek przechodzi szybko od wielkiego, trwaego junac-
twa do wielkiej trwogi; lecz poniewa midzy mier-
telnymi wielkie, trwale junactwo o wiele jest rzadsze
ni powody do trwogi, jest wic w wiecie o wiele
wicej komizmu ni tragizmu; miej si o wiele cz-
ciej, ni si wzruszaj.
187
swego sdu. Ubiega si o zaszczyt znaczy w tym
razie tyle, co sta si czowiekiem wyszym i pragn,
eby i og to potwierdzi. Kiedy brak warunku
pierwszego, a pomimo to poda si drugi ego, m-
wi my wtedy o p r n o c i . Jeli za brak drugiego,
i braku tego nie odczuwa si, tedy mwi my o dumi e.
171.
K o n i e c z n o w d z i e l e s z t u k i . Ci, c o
tak wiele mwi o koniecznoci w dziele sztuki,
przesadzaj, jeli to s artyci, in majorem artis glo-
riam, lub jeeli s profanami, z niewiadomoci. Formy
dziea sztuki, ktre wyraaj myl artysty, a wic s
j ego sposobem wyraania si, maj zawsze co do-
wolnego, jak kady sposb mwienia. Rzebiarz moe
doda lub uj wiele drobnych rysw: tak samo wy-
konawca, czy to aktor czy to, jeli chodzi o muzyk,
wirtuoz albo kapelmistrz. Wiele tych drobnych rysw
i wyg adze sprawiaj mu dzisiaj przyjemno, jutro
nie; znajduj si one tam raczej gwoli artycie, ni
sztuce, bowiem i on potrzebuje, pord przymusu i wy-
siku nad samym sob, ktrych wymaga wyraenie
myli g wnej, od czasu do czasu akoci i zabawek,
eby si nie sta mrukiem.
172.
K a z a z a p o m n i e o mi s t r z u . Pianista,
odtwarzajcy dzieo mistrza, najlepiej gra wwczas,
188
kiedy kae zapomnie o mistrzu i wytworzy zudze
nie, jakoby opowiada history w asnego ycia, lub
jak gdyby w tej chwili co przeywa . Bez wtpi-
nia: jeli sam nie jest niczem nadzwyczajnem, kady
przeklnie j ego gadatliwo, z ktr opowiada nam
o swojem yciu. Trzeba wic, eby umia przyku
wyobrani suchacza do siebie. Tem z kolei objani
naley wszystkie sabostki i waryact wa wirtuozo-
stwa.
173.
Corriger la fortun. Zdarza si w yciu wiel-
kich artystw taki niepomylny zbieg okolicznoci,
ktry zmusza naprzykad malarza do tego, e naj-
waniejszy swj obraz musi naszkicowa jedynie w po-
staci myli przelotnych, lub ktre naprzykad zmu-
siy Beethovena do zostawienia nam niejednej wiel-
kiej sonaty (np. wielkiej B dur) w postaci niewystar-
czaj cego symfonicznego ukadu fortepianowego. Tu-
taj zjawiajcy si pniej artysta powinien usiowa
poprawi po fakcie yci e wielkich ludzi: coby na-
przykad ten zrobi, ktoby, bdc mistrzem wszelkich
efektw orkiestralnych, zbudzi dla nas do ycia owe
symfonie, przypade pozornej mierci fortepianowej.
174.
P o mn i e j s z a . Wiele rzeczy, zdarze lub
osb nie znosz, eby je traktowa w maych roz-
189
miarach. Nie mona z grupy Laokoona zrobi figurki
miniaturowej; wielko jest dla niej rzecz konieczn.
Al e o wiele rzadziej si zdarza, eby co z przyro-
dzenia maego znosio powi kszeni e; oto dlaczego
biografom udaje si zawsze raczej wielkiego ma
przedstawi jako maego, ni maego jako wielkiego.
175.
Z m y s o w o w s z t u c e w s p c z e s -
n e j . Artyci przerachowuj si czsto obecnie,
pracujc nad zmys owem wraeniem swych dzie;
bowiem ich widzowie lub suchacze nie posiadaj ju
wszystkich zmys w w peni i wpadaj , wanie
wbrew zamiarom artysty, dziki j ego dzieu w wi-
t o odczuwania, ktra jest blizk krewn nudy.
Zmys owo ich zaczyna si, by moe, tam, gdzie
zmysowo artysty akurat ustaje, spotykaj si wic
co najwyej w jednym punkcie.
176.
S z e k s p i r j a k o mo r a l i s t a . Szekspir roz-
myla wiele nad namitnociami i z pewnoci
dziki temperamentowi swemu wiele z nich zna
z blizka (dramaturdzy s wogle dosy li ludzie).
Al e nie mg , jak Montaigne, mwi o tem, spo-
strzeenia swoje n a d namitnociami wk ada w usta
figurom, opanowanym przez namitnoci: to wpraw-
dzie jest wbrew naturze, lecz dramaty j ego czyni
tak penymi myli, e w porwnaniu z nimi wszyst-
kie inne wydaj si puste i atwo wzbudzaj do sie-
bie powszechn odraz. Sentencye Szyl l era (oparte
prawie zawsze na bdnych lub nic nie znacz-
cych pomysach) s wanie sentencyami teatral-
nemi, i jako takie robi wraenie bardzo silne: nato-
miast sentencye Szekspira przynosz zaszczyt swemu
wzorowi, Montaigne'owi, i zawieraj w formie oszlifo-
wanej myli zupenie powane, ale dlatego te dla
oczu publicznoci teatralnej s za dalekie i za sub-
telne, a wic nie robi wraenia.
177.
D o b r z e s i d o s u c h u d o s t a w a . Nie
tylko dobrze gra umie trzeba, lecz take dobrze si
do suchu dostawa. Kiedy przestrze jest za wielka,
skrzypce w rku najwikszego mistrza wydaj z sie-
bie tylko wierkanie; mona wtedy mistrza wzi za
pierwszego lepszego partacza.
178.
Ni e z u p e n o u w a a n a z a s k u t e c z n .
Fi gury w paskorzebie przez to dziaaj tak sil-
nie na wyobrani, e s przedstawione niejako
w chwili, kiedy wystpuj ze ciany, i nagle, spot-
kawszy j ak przeszkod, zatrzymuj si: tak te
190
191
na sposb paskorzeby, niezupenie przedstawiona
myl, ca a filozofia, wywo uj e czasami silniejsze wra-
enie, ni wyczerpuj cy wyk ad: przygl dajcemu si
pozostawia wicej trudu, podnieca go do dalszego
tworzenia tego, co wystpuje przed nim w tak silnem
wietle i cieniu, do domylenia myli do koca i do
przezwycienia samemu tej przeszkody, ktra dotych-
czas stawaa na drodze ich zupenemu wystpieniu.
179.
P r z e c i w k o o r y g i n a o m . Kiedy sztuka
odziewa si w najbardziej znoszone materye, poznaje
si w niej sztuk najatwiej.
180.
D u c h k o l e k t y w n y . Dobry pisarz posiada
nie tylko swego wasnego, lecz take ducha swoich
przyjaci.
181.
D w o j a k i e z a n i e p o z n a w a n i e . Nie-
szczciem bystrych i j asnych pisarzy jest, e si ich
bierze za paskich i nie przykada do nich adnego
mozou: a szczciem niejasnych, e czytelnik mozoli
192
si nad nimi i na ich karb zapisuje przyjemno,
ktr mu sprawia w asna gorliwo.
182.
S t o s u n e k do n a u k i . Nikt nie interesuje
si prawdziwie nauk, kto dopiero wtedy zapala si
do niej, kiedy sam w niej poczyni odkrycia.
183.
K l u c z . Jedna jaka myl, do ktrej czowiek
wybitny, na miech i szyderstwo niewybitnych, przy-
wizuje wielk warto, jest dla niego kluczem do
skarbcw tajemnych, dla tamtych niczem innem jeno
kawa em starego elastwa.
184.
Ni e do p r z e o e n i a . Ani t o w ksice
najlepsze, ani najgorsze, co w niej nie do przeoenia.
185.
P a r a d o k s y a u t o r a . Tak zwane para-
doksy autora, o ktre zahacza si czytelnik, czsto
193
186.
D o w c i p . Najdowcipniejsi autorzy wywo uj
ledwie dostrzegalny umiech.
187.
A n t y t e z a . Antyteza jest wazk furtk,
przez ktr bd najchtniej zakrada si do prawdy.
188.
M y l i c i e l e j a k o s t y l i c i . Myliciele
pisz przewanie le, poniewa nietylko komunikuj
nam swe myli, lecz take mylenie myli.
189.
My l i w p o e z y i . Poeta wyprowadza swe
myli uroczycie, na wozie rytmu: zwykl e dlatego,
e pieszo i nie umiej.
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X
13
nie znajduj si wcal e w ksice autora, lecz w go-
wie czytelnika.
194
190.
191.
G r a n i c a u c z c i w o c i . Nawet najuczciw-
szemu pisarzowi wymyka si niekiedy jedno sowo
za wiele, jeli chce okres zaokrgli.
192.
N a j l e p s z y a u t o r . Najlepszym autorem
bdzie t en ktry si wstydzi zosta literatem.
193.
P r a w o d r a k o s k i e na p i s a r z y . Na-
leaoby patrze na pisarza, jako na zoczyc, ktry
tylko w najrzadszych wypadkach zasuguje na unie-
winnienie lub uaskawienie: byby to rodek przeciw
zal ewowi ksiek.
G r z e c h p r z e c i w d u c h o w i c z y t e l n i k a .
Kiedy autor wypi era si talentu, tylko po to, eby
stan na rwni z czytelnikiem, popenia j edyny
grzech miertelny, ktrego mu tamten nigdy nie da-
ruje: oczywicie, jeeli co podobnego zauway. Mona
zreszt cz owieka pomwi o wszelkie zo: ale spo-
sobem, j a k i m si mwi , trzeba umie poechta
znowu jego prno.
195
194.
195.
l a d e m G r e k w . Postpom poznania stoi
obecnie bardzo na przeszkodzie, e wszystkie wyrazy
wskutek od setek lat trwajcej przesady w uczuciu
stay si mgliste i nadte. Wyszy stopie cywil izacyi,
ktra si oddaje pod panowanie (chocia nie pod ty-
rani) poznania, potrzebuje koniecznie wielkiego wy-
trzewienia uczucia i silnego stenia wszystkich
sw; w czem poprzedzili nas Grecy z czasw De-
B a z n y c y w i l i z a c y i n o w o c z e s n e j .
Bazny z dworw redniowiecznych odpowiadaj na-
szym f e l i e t o n i s t o m; jest to ten sam rodzaj ludzi,
prozumnych, krotochwilnych, przesadzonych, gup-
kowatych, ktrzy czasami s tu tylko po to, eby a-
godzi nastrj patetyczny swymi konceptami, swem
gadulstwem i g uszy swym krzykiem zbyt ciki
i uroczysty gos dzwonu wielkich wydarze; ni egdy
w subie ksit i szlachty, dzi w subie partyi
(tak samo jak w duchu i karnoci partyjnej przey a
j eszcze do dzi porzdna doza sualstwa z obcowa-
nia ludu z ksitami). Al e i ca y nowoczesny stan
literacki bardzo si zblia do felietonistw, s to
bazny cywi l i zacyi nowoczesnej, ktrych sdzi si a-
godniej, jeli si na nich patrzy, jako na niezupenie
poczytalnych. Uwaanie pisarstwa za zawd susz-
nieby naleao poczytywa za rodzaj szalestwa.
13*
196
mostenesa. Przesada jest cech wszystkich pism no-
woczesnych; i nawet kiedy s napisane z prostot,
wyrazy s w nich o d c z u t e za ekscentrycznie. Su-
rowa rozwaga, zwizo, chd, prostota, nawet roz-
mylnie posunite do ostatnich granic, wogl e po-
wstrzymywani e w sobie uczucia i maomwno to
jedynie tu pomc moe. Zreszt ten chodny sposb
pisania i odczuwania, jako przeciwiestwo, ma obec-
nie wiel e powabu: i tutaj kryje si , co prawda,
nowe niebezpieczestwo. Bowiem ostry chd jest
rodkiem rwnie pobudzajcym, jak wysoki stopie
ciepa.
196.
D o b r z y n a r r a t o r o w i e , l i i n t e r p r e t a -
t o r o w i e . U dobrych narratorw czsto godna po-
dziwu pewno i konsekwencya psychologiczna, do-
pki te mog wystpowa w postpkach ich osb,
tworzy mieszne zaiste przeciwiestwo z ich niewy-
wiczeniem w myleniu psychologicznem: tak, i ich
poziom kultury w pewnej chwili wydaj e si nadzwy-
czaj wysokim, a zaraz w nastpnej rwnie opaka-
nie nizkim. Zdarza si nawet bardzo czsto, e naj-
widoczniej b d n i e objaniaj swoich w asnych bo-
haterw i ich postpki nie moe by pod tym wzgl -
dem adnej wtpliwoci, chocia brzmi to nieprawdo-
podobnie. Moe si zdarzy, e wielki pianista roz-
myla niewiele nad warunkami technicznymi i spe-
cyal nymi zaletami, wadami, poytkiem i zdolnoci
do wyksztacenia kadego palca (etyka palcowa)
197
197.
P i s m a z n a j o m y c h i i c h c z y t e l n i c y .
Pisma znajomych (przyjaci i wrogw) czytujemy
dwojako, gdy nasze poznanie bez przerwy podszep-
tuje nam przytem: to jest j ego wasne, to jest odbi-
ciem j ego wewntrznej istoty, j ego dowiadcze y-
ciowych, talentu, i znowu inny rodzaj poznania usi-
uje stwierdzi, j aka jest sama przez si korzy
z owego dziea, na j ak ocen zasuguje wogle, nie-
zalenie od autora, jakie wzbogaceni e wi edzy z sob
przynosi. Obydwa rodzaje czytania i rozwaania, jak
si samo przez si rozumie, przeszkadzaj sobie wza-
jemnie. I rozmowa z przyjacielem wtedy dopiero
wyda dobre owoce poznania, jeli w kocu obydwa
bd myleli tylko o rzeczy i zapomn, e s przy-
jacimi.
198.
O f i a r y r y t mi c z n e . Dobrzy pisarze zmie-
niaj rytm niejednego okresu tylko dlatego, e nie
przypisuj zwyk ym czytelnikom zdolnoci uchwyce-
nia taktu, wed ug ktrego okres rozwija si w pier-
wotnej redakcyi: i uatwiaj im to zrozumienie, da-
j c pierwszestwo rytmom wicej znanym. To
uwzgldnianie braku zdolnoci rytmicznych u teraniej-
i robi grube bdy, kiedy mwi o rzeczach tego
rodzaju.
198
szego czytelnika wyrwa o ju niejedno westchnienie,
bowiem wiele ju ofiar mu zoono. Czy i dobrym
muzykom nie przytrafia si te co podobnego?
199.
N i e z u p e n o j a k o a r t y s t y c z n y r ode k
p o b u d z a j c y . Niezupeno wywi era czsto
wiksze wraenie ni kompletno, naprzykad w mo-
wi e pochwal nej : do osignicia jej celu potrzebna
wanie dranica niezupeno, jako element irracyo
nalny, ktry przed wyobrani s uchacza przesuwa
morze niby w zwierciadle, i niby mg przysania
brzeg przeciwny, to znaczy ograniczono przedmiotu,
ktry si chwali. Wspominajc znane zasugi pewnego
cz owi eka i rozwodzc si nad niemi szczeg owo
i dugo, wzbudzamy zawsze podejrzenie, e s to
j ego zasugi jedyne. Ten, kto chwali kompletnie, staje
nad tym, kogo chwali, zdaje si p a t r z e na
z g r y . Oto dlaczego zupeno osabia wraenie.
200.
O s t r o n i e z p i s a n i e m i n a u c z a n i e m .
Kto raz pisa i czuje w sobie namitno do pisania,
prawi e ze wszystkiego, czem si zajmuje i co prze
ywa, uczy si tylko tego, co jako pisarz moe zuytko-
wa. Nie myli odtd o sobie, lecz o pisarzu i czy-
tajcej go publicznoci: pragnie rozumie, ale nie dla
199
wasnego uytku. Nauczyciel bywa najczciej nie-
zdolny do zajmowania si j eszcze czem osobistem
dla wasnego dobra, myli zawsze o dobru uczniw,
i kade poznanie cieszy go tylko o tyle, o ile go
moe innym udzieli. W kocu zaczyna uwaa sie-
bie za stacy przejciow dla wiedzy i wogle za
rodek, do tego stopnia, i przestaje traktowa sa-
mego siebie powanie.
201.
l i p i s a r z e n i e z b d n i . Zawsze bd
musieli istnie li pisarze, poniewa odpowiadaj
smakowi nierozwinitego, niedojrzaego wieku; ten ma
swoje potrzeby rwnie dobrze, jak dojrzay. Gdyby
yci e ludzkie byo dusze, liczba indywiduw doj-
rza ych przewaa aby lub przynajmniej byaby rw-
nie wielka, jak niedojrzaych; tak jednak, jak jest,
przewana wikszo umiera za modo, to znaczy,
istnieje zawsze o wiele wicej umys w nierozwini-
tych, ze z ym smakiem. Te podaj za gwa towniej,
jak zwykl e modzie, zaspokojenia swych potrzeb:
i one t o z d o b y w a j d l a s i e b i e z ych autorw.
202.
Za b l i z k o i za d a l e k o . Czytelnik i autor
czsto nie rozumiej si dl atego, poniewa autor
zna swj temat za dobrze i uwaa go niemal za
nudny, a wskutek tego opuszcza przykady, ktre
200
zna setkami; lecz dla czytelnika rzecz jest obca
i skory jest do mniemania, e jest le uzasadniona,
jeli go si pozbawi przykadw.
203.
Z a r z u c o n y s p o s b p r z y g o t o w a n i a d o
s z t u k i . Z tego wszystkiego, czem si zajmowao
gimnazyum, najwicej byo warto wiczenie w stylu
aciskim: to wanie byo w i c z e n i e m w s z t uc e ,
kiedy natomiast wszystkie inne zajcia miay na celu
tylko wiedz. Da pierwszestwo kompozycyi nie-
mieckiej jest barbarzystwem: bowiem nie posiadamy
wzorowego stylu niemieckiego, ktryby si wykszta-
ci na wymowi e publicznej, jeeli za zapomoc
kompozycyi niemieckiej chce si rozwija zdolno
mylenia, to napewno lepiej do czasu nie zwraca
przytem uwagi na styl, czyli oddzieli wiczenie
w myleniu od wiczenia w wyraaniu myli. To ostat-
nie powinnoby polega na rnych sposobach wyra-
ania danej treci, nie za na samodzielnem jej wy-
najdywania. Samo tylko przedstawianie danej treci
byo zadaniem stylu aciskiego; na ten starzy nau-
czyciele mieli subtelno ucha, ktra oddawna zagi-
na. Kto kiedy nauczy si dobrze pisa w j zyku
nowoczesnym, zawdzi cza to temu wiczeniu (obec-
nie, gdy nie mona inaczej, trzeba si udawa po
nauk do dawnych Francuzw). Al e wicej j eszcze:
otrzymywa pojcie o wysokoci i trudnoci formy
wogl e i przygotowywa si do sztuki na jedynie
trafnej drodze, przez praktyk.
201
204.
205.
M a l a r s t w o l i t e r a c k i e . Wany przed-
miot najlepiej si przedstawi, jeli farby do malo-
wida bierze si, jak chemik, z samego przedmiotu,
i nastpnie uywa si ich, jak artysta: tak, eby ry-
sunek rodzi si z granic i przej midzy barwami.
Obraz nabiera w ten sposb czego z porywaj cego
ywi o u natury, co samemu przedmiotowi dodaje wagi .
206.
K s i k i , k t r e u c z t a c z y . S pi-
sarze, ktrzy wskutek tego, i rzeczy niemoliwe
przedstawiaj jako moliwe i o moralnych i genial-
nych mwi, jakby jedne i drugie by y tylko fanta-
zy, kaprysem, wywo uj uczucie ochoczej swobody,
C i e m n o i z a j a s n o o b o k s i e b i e . Pisa-
rze, ktrzy wogl e nie umiej wyraa jasno swych
myli, wybiera bd z upodobaniem w szczeg ach
najsilniejsze, najprzesadniejsze okrelenia i superla-
t ywy: wskutek tego powstaje gra wiata, podobna
do tej, jaka si tworzy, kiedy pochodniami owietla
si popltane drki lene.
202
jak gdyby czowiek stan na kocach palcw
i z wewntrznej uciechy mia wielk ch zataczy.
207.
My l i n i e d o k o c z o n e . Jak nietylko
wiek mski, lecz take modo i dziecistwo posia-
daj warto s a me p r z e z s i i nie wy czni e
jako przejcia i mosty, rwnie maj warto myli
nie dokoczone. Nie naley drczy przeto poety
subtelnymi komentarzami, lecz cieszy si niepew-
noci j ego horyzontu; jak gdyby droga do wielu
j eszcze myli staa otworem. Stoimy na progu; cze-
kamy niby przy odkopywaniu skarbu: zdaje si, jak
gdyby oto miao nastpi szczliwe odkrycie skarbu
myli gbokiej. Poeta odczuwa co z przyjemnoci
myliciela, kiedy ten odnajduje myl przewodni,
i wzbudza w nas przez to takie podanie, i gonimy
za ni: ta jednak przelatuje nam nad g ow, ukazuje
najpikniejsze skrzyda motyle i przecie nam si
wymyka.
208.
K s i k a s t a j e s i n i e ma l c z o w i e -
k i e m Kadego pisarza dziwi coraz na nowo, e
ksika, skoro tylko od niego si oddzieli, yje dalej
wasnem swem yci em; doznaje takiego wraenia, jak
gdyby cz owadu oderwaa si i sza dalej wasn
swoj drog. By moe, zapomina o niej niemal zu-
203
penie, by moe, wznosi si nad wyoone w niej
pogldy, by moe, sam ju jej nie rozumie i utraci
te skrzyda, na ktrych si unosi, kiedy ksik t
pocz: a ona tymczasem szuka sobie czytelnikw,
zapala yci e, uszczl iwia, przeraa, rodzi nowe
dziea, staje si dusz nowych pomys w i planw
krtko: yje jak istota, wyposaona duchem i dusz,
a nie jest jednak czowiekiem. Najszczliwszy
los wyci gn autor, ktry, w staroci, powiedzie
moe, e wszystko, co byo w nim z yci otwrczych,
umacni aj cych, buduj cych, owi ecaj cych myli
i uczu, yje dalej w j ego pismach, i e on sam jest
tylko szarym popioem, podczas gdy ogie ocalony
zosta i poniesiony dalej. A teraz, jeli si roz-
way jeszcze, e kady postpek czowieka, nie-
tylko ksika, w jakikolwiek sposb staje si powo-
dem do innych postpkw, postanowie, myli, e
wszystko, co si dzieje, nierozerwalnie mocno wie
si ze wszystkiem, co si dzia bdzie, poznajemy
prawdziwie istniejc n i e m i e r t e l n o , niemier-
telno ruchu: co raz ruch wywo a o, jest w ogl-
nym acuchu wszelkiej istnoci, jak owad w bur-
sztynie, zamknite i uwiecznione.
209.
U c i e c h a w s t a r o c i . Myliciel, i tak
samo artysta, ktry swoje lepsze ja w dzieach swo-
ich ukry, odczuwa prawie zoliw rado, widzc,
jak czas powolnie kruszy i rujnuje j ego ciao i du-
cha, jak gdyby ze swego kta patrza na zodzieja,
204
dobierajcego si do jego skarbca, kiedy on wie, e
skarbiec jest prny i wszystkie skarby wyniesione.
210.
S p o k o j n a p o d n o . Urodzeni arysto-
kraci ducha nie s zbyt gorliwi; ich twory poka-
zuj si i opadaj z drzewa w pogodny wi eczr je-
sienny, nie bdc chciwie podane, pdzone i wypie-
rane przez rzeczy nowe. Nieustanna ch tworzenia jest
gminna i dowodzi zazdroci, zawici, ambicyi. Jeeli
si jest czem, to w aci wi e nie robic nic robi
si bardzo wiele. Nad ludmi produkcyj nymi stoi
j eszcze wyszy rodzaj.
211.
A c h i l l e s i Ho me r . Zawsze dzieje si tak,
jak midzy Achillesem i Homerem: jeden d o z n a j e
przygd, uczu, , drugi j e o p i s u j e . Prawdzi wy pi-
sarz daje tylko wyrazy afektom i dowiadczeniu in-
nych, jest on na to artyst, eby z maej czci, ktr
przey, odgadn wiele. Artyci nie s bynajmniej
ludmi wielkich namitnoci, ale czsto p o d a j s i
za takich, z niewiadomem uczuciem, e wymal owa-
nej przez nich namitnoci wi cej si wierzy, jeeli
ich wasne ycie przemawia za ich dowiadczeniem
w tej dziedzinie. Trzeba tylko na wszystko sobie po-
zwala, nie panowa nad sob, puci cugle gnie-
205
wowi, dzy, natychmiast ca y wiat wo a: jake on
jest namitny! Al e co do namitnoci, gboko nurtu-
jcej, poerajcej i czsto pochaniajcej indywi-
duum to znowu rzecz szczeglna: kto j przeywa,
napewno nie opisuje jej w dramatach, dwikach lub
romansach. Artyci bywaj czsto ludmi r o z c h e z -
n a n y mi , wanie o ile nie s artystami: ale to jest
co innego.
2 1 2.
S t a r e w t p l i w o c i o w p y w i e s z t u k i .
Miayby rzeczywicie, jak chce Arystoteles, wsp-
czucie i boja tak wy adowywa si dziki tragedyi,
e suchacz wraca by do domu zimniejszy i spokoj-
niejszy? Miayby historye o duchach czyni mniej
bojaliwym i przesdnym? Co do niektrych zjawisk
fizycznych, naprzykad kiedy chodzi o rozkosz miosn,
prawd jest, e wskutek zaspokojenia potrzeby nast-
puje zagodzenie i chwi l owe osabienie popdu. Al e bo
j a i wspczucie nie s w tem znaczeniu potrzebami
okrelonych organw, ktre d do swego zaspokoje-
nia. A w ci gu duszego czasu nawet popd przez
wiczenie w zaspokajaniu w z m a c n i a s i , pomimo
owych zagodze peryodycznych. Byoby moliwe, e
w kadym oddzielnym wypadku wspczucie i boja
mogyby agodzi si i wy adowywa dziki trage-
dyi: tem niemniej w sumie mog yby sta si wogl e
wiksze przez dziaanie tragizmu, i Plato miaby mimo
to suszno, utrzymujc, e tragedya, biorc suma-
206
rycznie, czyni cz owieka bojaliwszym i wral i wszym.
Sam za poeta tragiczny musiaby wtedy nabiera ko-
niecznie pospnego, penego bojani pogldu na wiat
i mikkiego, draliwego, p aczl iwego ducha, i zgadza-
oby si to te z sdem Platona, gdyby poeci tra-
giczni, a take cae gminy miejskie, ktre znajduj
w nich szczeglniejsze upodobanie, schodziy do coraz
wikszego braku miary i hamulca. Al e jakie prawo
posiada nasz wiek wogle odpowiada na wielkie
pytanie Platona o moralnym wp ywi e sztuki? Czy-
bymy mieli sam sztuk gdzie mamy wp yw, j a -
k i k o l w i e k wp yw sztuki ?
213.
P r z y j e m n o z n o n s e n s u . Jake
czowiek moe znajdowa przyjemno w nonsensie?
Prawdziwie, jak daleko rozlega si miech na wie-
cie, nie dzieje si nic innego; mona rzec nawet, i
niemal wszdzie, gdzie panuje szczcie, panuje przy-
jemno z nonsensu. Przeistoczenie si dowiadcze-
nia w jego przeciwiestwo, celowoci w bezcelowo,
koniecznoci w dowolno, tak jednak, e to przej-
cie odbywa si bez szkody i wyobraa si je sobie
tylko ze zbytku wesooci, napenia radoci, ponie-
wa na chwil wyzwal a z musu koniecznoci, celo-
woci i dowiadczenia, w ktrych zazwyczaj widzimy
swoich panw nieubaganych; bawi my si i miejemy
wtedy, kiedy rzecz oczekiwana (ktra zawsze wzbu-
dza w nas niepokj i napicie) wy adowuj e si bez
207
szkody. Jest to wesoo niewolnikw podczas satur-
naliw.
214.
U s z l a c h e t n i a n i e r z e c z y w i s t o c i .
Poniewa ludzie widzieli w popdzie afrodyzyjskim
bstwo i odczuwali z wdzicznoci i uwielbieniem w so-
bie j ego dziaanie, uczucie to z biegiem czasu prze-
siko wyobraeniami wyszego rzdu i dziki temu
rzeczywi ci e bardzo si uszlachetnio. Tak te nie-
ktre narody, dziki tej sztuce idealizowania, stwo-
rzy y z chorb wielkie czynniki kultury: naprzykad
Grecy, ktrzy w wi ekach dawniejszych cierpieli na
wielkie epidemie nerwowe (w rodzaju epilepsyi
i taca w. Wita) i z nich wytworzyl i wspaniay typ
bachantki. Grecy nie posiadali bynajmniej prostac-
kiego zdrowia; to byo ich tajemnic, e i cho-
rob, byle tylko posiadaa mo c , umieli uczci jako
Boga.
215.
Mu z y k a . Sama w sobie muzyka nie ma
tyle znaczenia dla naszej istoty wewntrznej, nie
wzrusza nas tak gboko, eby moga uchodzi za
b e z p o r e d n i mow uczucia; lecz jej odwieczny
zwizek z poezy woy tyle symboliki w jej ruch
rytmiczny, w si i sabo tonu, i obecnie udz i my
208
s i , e przemawia wprost do istoty wewntrznej
i od niej pochodzi. Muzyka dramatyczna dopiero
wtedy powsta moe, kiedy sztuka toniczna zdo-
bya sobie niezmierne bogactwo rodkw symbo-
licznych, dziki pieni, operze i stu innym prbom
malowania zapomoc tonw. Muzyka absolutna
jest albo form sam w sobie, w pierwotnem stadyum
muzyki, w ktrem dwik miarowy i rnego na-
picia sprawia wogl e przyjemno, lub symbolik
form, ju bez pomocy poezyi przemawiajc do zro-
zumienia, kiedy w cigu dugiego rozwoju obydwie
sztuki z czy y si i kiedy w kocu forma muzyczna
przetkana zostaa pasmami poj i uczu. Ludzie zbyt
mao rozwinici pod wzgl dem muzykal nym mog od-
czuwa ten sam ustp czysto formalnie, ktry dalej
posunici rozumiej cakiem symbolicznie. Sama przez
si adna muzyka nie jest gboka i pena znacze-
nia, nie mwi ona o woli, o rzeczy samej w so-
bie; to mg wyobrazi sobie intelekt dopiero w wieku,
ktry zdoby ca y obszar yci a wewntrznego dla
symboliki muzycznej. To znaczenie w o y w dwiki
sam intelekt: jak w oy rwnie znaczenie w sto-
sunki linii i mas w architekturze, ktre jednak samo
przez si jest cakiem obce prawom mechanicznym.
216.
G i e s t y i mo w a . Starszem od mowy jest
naladowanie giestw, ktre odbywa si mimowolnie
i dzi jeszcze, pomimo i mimika zostaa wyparta
powszechnie i zdobyto panowanie nad miniami, jest
209
tak silne, e nie moemy patrze na twarz, bdc,
w ruchu, nie nanerwiajc swej wasnej (atwo spo-
strzec, e udawanie ziewania wywo uj e ziewanie na-
turalne u tego, kto na nie patrzy). Naladowanie gie-
stu prowadzio naladujcego do uczucia, ktre ten
giest wyraa w obliczu lub postaci osoby nalado-
wanej. W ten sposb ludzie uczyli si rozumie si
wzajemnie: w ten sposb dziecko uczy si dotychczas
pojmowa matk. Biorc oglnie, uczucia bolesne mog
si take wyraa giestami, ktre ze swej strony po-
woduj bl (naprzykad wyrywani em sobie wosw,
biciem si w piersi, gwa townem wykrzywi ani em i na-
pinaniem mini twarzowych). Odwrotnie: giesty, wy-
raajce przyjemno, same by y weso e i wskutek
tego nadawa y si szczeglniej jako rodek do poro-
zumiewania si (miech jako skutek askotania, ktre
sprawia przyjemno, suy z kolei do wyraenia
innych uczu przyjemnych). Skoro si rozumiano
na giestach, moga z kolei powsta s y m b o l i k a
giestw: mam na myli, e mona si byo porozu-
mie co do mowy dwikw, mianowicie w ten spo-
sb, e nasamprzd wytwarzano dwik i giest (do
ktrego pierwszy dodawano, jako symbol), pniej
tylko sam dwik. Zdaje si, e w czasach daw-
niejszych musiao si nieraz zdarza to, co obecnie
zachodzi w naszych oczach i uszach w rozwoju mu-
zyki, mianowicie muzyki dramatycznej: z pocztku
muzyka bez taca i mimu (mowy giestw), ktre j
objaniaj, jest pustym szmerem; nastpnie, ucho,
dziki dugiemu przyzwyczajeniu do owego pocze-
nia muzyki i ruchu, wprawi a si w interpretowanie
natychmiastowe figur dwi kowych i w kocu docho-
dzi do takiej szybkoci w oryentowaniu si, e nie
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 14
2 1 0
potrzebuje ju widomego ruchu, i bez niego r o z u mi e
kompozytora. Mwi si wtedy o muzyce absolutnej, to
znaczy o muzyce, w ktrej wszyst ko, bez adnych
innych rodkw, rozumie si natychmiast symbo-
licznie.
217.
O d z m y s l o w i e n i e w y s z e j s z t u k i .
Uszy nasze, wskutek nadzwyczaj nego wywi czeni a
intelektu przez rozwj artystyczny nowej muzyki,
stawa y si coraz intelektualniejsze. Dziki temu zno-
simy obecnie o wiele wiksz si tonu, wiele wicej
haasu, poniewa wywi czeni jestemy bardziej, ni
nasi przodkowie, n a s u c h i w a w n i m z n a c z e -
ni a . W rzeczy samej wszystkie nasze zmys y przy-
tpiy si nieco, wanie przez to, e przedewszysi
kiem pytaj o tre, a wic o to znaczy, a nie
o to jest: takie przytpienie zdradza si naprzykad
w bezwarunkowem zapanowaniu temperatury tonw;
uszy bowiem, ktre j eszcze odczuwaj rnice cokol-
wiek subtelniejsze, naprzykad midzy cis i des, na
le obecnie do wyjtkw. Pod tym wzgl dem ucho
nasze zgrubiao. Nastpnie, dla muzyki zostaa zdo-
byta szpetna, pierwotnie wroga zmys om, strona
wiata; a przez to rozszerzyo si zadziwiajco kr-
lestwo jej potgi, mianowicie w wyraaniu wznios-
oci, straszl i woci , taj emni czoci : nasza muzyka
zmusza obecnie do mwienia rzeczy, ktre dawniej
nie miay j zyka. Podobnie niektrzy malarze uczy-
nili intelektualniejszem oko i o wiele przecignli to,
co dawniej nazywano rozkoszowaniem si barwami
21 1
i formami. I tu take strona wiata, pierwotnie ucho-
dzca za szpetn, zostaa zdobyta przez zrozumie-
nie artystyczne. Jaka jest tego wszystkiego kon-
sekwencya? Im zdolniejszemi do mylenia staj si
oko i ucho, tem bardziej zbliaj si do granicy, gdzie
przestaj by zmys owemi : przyjemno przenosi si
do mzgu, same narzdy zmys owe tpiej i sabn,
symbolizm coraz bardziej zastpuje rzeczywisto
a zatem droga ta prowadzi do barbarzystwa z tak
sam pewnoci, jak kada inna. Tymczasem to si
j eszcze nazywa: wiat jest szpetniejszy ni kiedykol-
wiek, ale o z n a c z a wiat pikniejszy, ni by kie-
dykolwiek. Lecz im wicej ambrowa wo tego zna-
czenia rozrzedza si i ulatnia, tem rzadsi staj si ci,
ktrzy j j eszcze odczuwaj: inni za zatrzymuj si
ostatecznie na brzydocie i staraj si ni rozkoszowa
wprost, co jednak zawsze musi si koczy niepowo-
dzeniem. Tak istnieje w Niemczech podwjny prd
rozwoju muzykal nego: tu dziesiciotysiczny tum
z coraz wyszemi , delikatniejszemi wymaganiami
i coraz bardziej ws uchujcy si w to znaczy, a tam
olbrzymia wikszo, z roku na rok coraz mniej zdolna
pojmowa to, co ma znaczenie, chociaby w formie
szpetnoci zmys owej i dlatego przyzwyczaj aj ca si
z coraz wiksz przyjemnoci odnajdywa w mu
zyce rzeczy szpetne i wstrtne, to znaczy nizk zmys-
owo.
218.
K a m i e j e s t b a r d z i e j k a mi e n i e m, n i
d a w n i e j . W oglnoci nie pojmujemy ju archi-
14*
212
tektury, przynajmniej o wiele mniej, ni muzyk. Wy-
rolimy z symboliki linii i figur, jak odzwyczailimy
si od akcentw krasomwczych retoryki, i nie ssa-
limy z mlekiem matki tego rodzaju wyksztacenia
od pierwszej chwili ycia. W budowli greckiej lub
chrzecijaskiej wszystko oznaczao pierwotnie co,
a mianowicie co, majcego zwizek z wyszym po-
rzdkiem rzeczy: ten nastrj, o niewyczerpanej treci
spowija budowl, podobny do czarodziejskiej za-
sony. Pikno czy o si tylko jako przydatek z sy-
stemem, nie zmieniajc istotnie zasadniczego uczucia
przejmujcej wzniosoci, witoci, ktr nadawaa
miejscu blizko bogw i magia, pikno a g o d z i o
co najwyej g r o z ale ta groza bya wszdzie
przedewszystkiem. Czem jest dla nas dzi pik-
no budowli? Tem samem, czem pikne oblicze ko-
biety bezdusznej: czem w rodzaju maski.
219.
R e l i g i j n e p o c h o d z e n i e m u z y k i n o w o -
c z e s n e j. Muzyka uduchowiona rodzi si w onie
odrestaurowanego katolicyzmu po koncylium trydenc-
kiem, dziki Palestrynie, za ktrego spraw na nowo
rozbudzony, szczery i gboko poruszony duch zacz
w niej rozbrzmiewa; pniej, dziki Bachowi, take
w protestantyzmie, w miar pogbienia go przez pie-
tystw i zerwania z pierwotnym charakterem dog-
matycznym. Warunkiem i koniecznym stopniem dla
obydwu poczyna jest zajmowanie si muzyk, jak
213
to byo w aci we wiekowi renesansowemu i przedre-
nesansowemu, mianowicie owo uczone zajmowanie
si muzyk, owa w gruncie naukowa przyjemno
z utworw sztuki harmonijnej i prowadzenia gosw.
Z drugiej strony musiaa te wprzd istnie opera:
w tej profan og asza swj protest przeciw muzyce
zimnej, ktra si staa zbyt uczon, i chcia tchn
now dusz w Polihymni. Gdyby nie ta gboko
religijna przemiana, gdyby nie to rozbrzmiewanie du-
szy najgbiej poruszonej, muzyka pozostaaby uczon
lub operow. Duch protestu kontrreformacyi jest du-
chem muzyki nowoczesnej (bowiem w pietyzm w mu-
zyce bachowskiej jest take rodzajem kontrreforma-
cyi). Tak bardzo wiele jestemy winni yciu religij-
nemu. Muzyka bya kontrrenesansem w dziedzinie
sztuki; z niej poszo pniejsze malarstwo Caracci ch
i Caravaggi ego, od niej te moe styl barokowy:
wicej w kadym razie ni architektura renesansowa
lub staroytna. I dzi j eszcze monaby zapyta: je-
liby nasza muzyka nowoczesna moga porusza ka-
mienie, czyby odtworzya z nich architektur staro-
ytn? Wtpi bardzo. Bowiem to, co rzdzi w mu-
zyce, afekt, przyjemno, p ynca z podniosych, silnie
napitych nastrojw, pragnienie stania si ywym za
wszelk cen, szybkie zmiany uczucia, silne dziaanie
konturw w wietle i cieniu, zestawianie ekstazy
i naiwnoci to wszystko ju raz rzdzio w sztu-
kach pl astycznych i wytworzy o nowe prawa stylu:
ale nie byo to ani w czasach staroytnych, ani
w epoce Odrodzenia.
214
220.
T a m t e n w i a t w s z t u c e . Nie bez g-
bokiego blu trzeba sobie powiedzie, e artyci
wszystkich czasw w naj wyszych swych wzlotach
wynieli do niebiaskiej jasnoci wanie te wyobrae-
nia, ktre teraz uznajemy za bdne: s oni gloryfikato-
rami religijnych i filozoficznych bdw ludzkoci,
a temby by nie mogli bez wi ary w ich absolutn
prawd. A jeli wiara w tak prawd sabnie, bled-
niej barwy tczowe na najdalszych kracach ludz-
kiego poznania i zudy: a ten rodzaj sztuki, ktry,
jak divina commedia, obrazy Rafaela, freski Michaa
Anioa, katedry gotyckie, ktre ka upatrywa w przed-
miotach sztuki nietylko kosmiczne, lecz i metafizyczne
znaczenie, nigdy j u zakwitn nie moe. Z tego,
e taka sztuka, taka wi ara artystyczna istniaa nie-
gdy, powstanie wzruszaj ca legenda.
221.
R e w o l u c y a w p o e z y i . Surowy przymus,
ktry naoyli sobie dramaturdzy francuscy ze wzgl du
na jedno dziaania, miejsca i czasu, na styl, budow
wiersza i zdania, wybr wyrazw i myli, by szko
tak wan, jak szkoa kontrapunktu i fugi w rozwoju
muzyki nowoczesnej lub figury retoryczne Gorgiasa
w krasomwstwie greckiem. Wi za si w ten sposb
moe si wydawa nonsensem; mimo to niema in-
nego rodka, eby wydosta si z naturalizmu, tylko
215
ten, eby si przedewszystkiem jak najsilniej (moe
jak najdowolniej) ograniczy. W ten sposb powoli
uczymy si stpa z wdzikiem nawet po wakich
kadkach, przerzuconych nad zawrotnemi przepa-
ciami, i jako zdobycz wynosi si std wiksz git-
ko ruchw: czego historya muzyki w oczach wszyst-
kich wsp czesnych dowodzi. Tutaj widzimy, jak krok
za krokiem wi zy si rozluniaj, a ostatecznie moe
si zdawa, e s cakiem odrzucone: ten p o z r
jest najszczytniejszym rezultatem koniecznego rozwoju
sztuki. W poezyi nowoczesnej nie byo takiego szcz-
liwego, stopniowego wyzwal ani a si z wizw, do-
browolnie naoonych. Lessing form francusk, to
jest jedyn nowoczesn form artystyczn, uczyni
w Niemczech pomiewiskiem i odesa do Szekspira;
w ten sposb przepada cigo owego rozptywa-
nia si i przeskoczono do naturalizmu to znaczy
do pocztkw sztuki z powrotem. Przeci w temu
Goethe usiowa si broni, nakadajc sobie coraz
innego rodzaju wi zy; ale i najwikszy geniusz musi
poprzesta na cigem eksperymentowaniu, gdy ni
rozwoju raz zostanie zerwana. Szyller wzgl dn pew-
no swej formy zawdzicza uwielbianemu mimo
woli, cho go si wypiera, wzorowi tragedyi fran-
cuskiej, i zachowuj e pewn niezaleno wobec Les-
singa (ktrego prb dramatycznych, jak wiadomo,
nie uznawa). Samym Francuzom po Wolterze za-
brako nagle wielkich talentw, ktreby kontynuoway
rozwj tragedyi od przymusu do owego pozoru wol-
noci; pniej uczynili oni skok za wzorem niemiec-
kim do stanu natury w sztuce w rodzaju Rousseau
i eksperymentowali. Trzeba tylko odczytywa cza-
sami Mahometa Woltera, eby jasno stano przed
216
oczami, co przez t przerw w tradycyi zostao raz
na zawsze stracone dla kultury europejskiej. Wolter
by ostatnim z wielkich dramaturgw, ktry pta
miar greck sw dusz wielostronn, dorastajc do
najwikszych burz tragicznych mg to uczyni,
czego aden Niemiec nie mg uczyni, poniewa
przyrodzenie Francuza jest bardziej pokrewne grec-
kiemu, ni przyrodzenie Niemca ; by on te ostat-
nim wielkim pisarzem, ktry we wadaniu mow pro
zaiczn posiada ucho greckie, greck sumienno ar-
tystyczn, prostot i wdzik grecki; i by te jednym
z ostatnich, ktrzy umiej poczy w sobie najwysz
wolno ducha z umysem bezwzgldnie nierewolu-
cyjnym, nie bdc przytem ani niekonsekwentnymi,
ani tchrzami. Od tego czasu duch nowoczesny ze
swoim niepokojem, swoj nienawici miary i ograni-
cze doszed do panowania we wszystkich dziedzi-
nach, nasamprzd rozkieznany przez gorczk rewo-
iucyi, potem za znowu nakadajc sobie cugle, gdy
go zdjy trwoga i zgroza przed samym sob ale
ju cugle logiki, nie za miary artystycznej. Wpraw-
dzie, dziki owemu rozptaniu, rozkoszujemy si przez
pewien czas poezyami wszystkich ludw, wszystkiem
co wyros o w miejscach ukrytych, porostem dziewi-
czym, kwieciem dzikiem, cudownem piknem i olbrzy-
mi nieprawidowoci, od piosnki ludowej a do wiel
riego ba r ba r z y c y Szekspira; kosztujemy przyjem-
noci, jakie sprawiaj barwy miejscowe i kostyumy
wspczesne, ktre dotychczas by y obce wszystkim lu-
dom artystycznym; korzystamy obficie z barbarzy
skich awant a w swojej epoki, na ktre Goethe powo-
uje si przeciw Szyllerowi, eby bezforemno swego
217
Fausta wystawi w wietle najkorzystniejszem. Al e na
jak dugo jeszcze? Zal ewaj ca fala poezyi wszystkich
stylw, wszystkich ludw mu s i przecie stopniowo
unie z sob krain, na ktrejby cichy, ukryty wzrost
by moliwy; wszyscy poeci mu s z z pewnoci sta
si eksperymentujcymi naladowcami, kopistami na
zamanie karku, choby jak najwiksza bya ich sia
z pocztku; og wreszcie, ktry odwyk od tego, aby
w p o w c i g a n i u siy ekspresyjnej, w organizowa-
niu i opanowaniu wszystkich rodkw artystycznych
widzie waciwy czyn artystyczny, mu s i ceni coraz
bardziej si dla siy, barw dla barwy, myl dla
myli, inspiracy dla inspiracyi; przestanie przeto roz-
koszowa si pierwiastkami i warunkami dziea sztuki,
chyba tylko kadym o d d z i e l n i e , a ju na samym
kocu wystpi z naturalnem daniem, eby artysta
k o n i e c z n i e mu ich dostarcza w postaci odosobnio-
nej. Tak odrzucono nierozumne pta sztuki francu-
sko-greckiej, lecz niepostrzeenie przywykl i my uwaa
wszelkie wizy, wszelkie ograniczenia za nierozum-
ne; i tak oto sztuka zda ku swemu r o z k a d o w i ,
potrcajc przytem po drodze rzecz prawdziwie
nadzwyczaj pouczajca - o wszystkie fazy swoich
pocztkw, swego dziecistwa, swej niedoskonaoci,
swoich prb i wykrocze wczesnych: idc ku zgu-
bie, interpretuje swoje powstanie, swoje stawanie si.
Jeden z najwikszych, na ktrego instynkt bez wt-
pienia spuci si mona, ktrego teoryi nie brako-
wao nic, chyba praktyki o trzydzieci lat d u s z e j
lord Byron rzek raz: Co si t yczy poezyi w ogl-
noci, to, im wicej nad tem rozmylam, tem moc-
niej jestem przekonany, e wszyscy bez wyjtku
jestemy na bdnej drodze, wszyscy bez rnicy.
218
Wszyscy trzymamy si z gruntu bdnego, rewolu-
cyjnego systemu nasze lub nastpne pokolenie
przyjdzie j eszcze do tego samego przekonania. Ten
sam Byron mwi : Uwaam Szekspira za najgor-
szy wzr, chocia take za najnadzwyczajniejszego
poet. A czy Goethego dojrzay pogld artystyczny
z drugiej poowy yci a nie mwi w gruncie rze-
czy zupenie tego samego? ten pogld, ktrym
o tyle wyprzedzi szereg pokole, e mwic oglnie,
mona twierdzi, i Goethe zgoa j eszcze nie wy-
war dziaania, i e czas jego dopiero przyjdzie? W a-
nie dlatego, e go natura jego trzymaa dugo na
szlaku rewolucyi poetyckiej, wanie dlatego, e on
najwszechstronniej wyprbowa wszystko, co tylko
z pokadw, widokw, nowych rodkw porednio
przez owo zerwanie tradycyi odkryto i niejako
z pod ruin sztuki odgrzebano, tak wielkiej wagi jest
jego pniejsza przemiana i nawrcenie: oznacza ona,
e odczuwa gbok potrzeb nawizania z powro-
tem tradycyi sztuki i przywrcenia ocalaych ruin
i potrzaskanych kolumn wityni przynajmniej zapo-
moc fantazyi oka do dawnej doskonaoci i caoci,
jeli sia ramienia miaa si okaza zbyt saba do
budowania tam, gdzie tak olbrzymie potgi do sa-
mego burzenia by y potrzebne. y tak w sztuce, jak
we wspomnieniach o sztuce prawdzi wej : poezya jego
staa si rodkiem do przypomnienia, do zrozumienia
dawnej, oddawna ubiegej epoki sztuki. dania jego
w stosunku do si nowej epoki byy wprawdzi e nie
do spenienia; lecz bl, ktry odczuwa z tego po-
wodu, szczodrze si rwnoway radoci, e nie-
gdy b y y spenione, i e my moemy j eszcze take
w ich spenieniu uczestniczy. Nie indywidua, lecz
219
maski mniej lub wicej idealne; nie rzeczywisto,
lecz uoglnienie al egoryczne; charaktery epok, barwy
miejscowe tak blade, e prawie niewidoczne i po-
dobne do mitu; wral iwo teraniejsza i problematy
spoeczestwa teraniejszego cinite w formy naj-
prostsze, rozdziane z wasnoci pocigajcych, pod-
niecajcych i patologicznych, przedstawione tak, e
n i e w y w i e r a j a d n e g o w r a e n i a , oprcz
wraenia w znaczeniu artystycznem; adnych nowych
tematw, ani charakterw, lecz stare oddawna znane,
cigle na nowo oywiane i przekszta cane: oto
sztuka, jak j Goethe pniej r o z u mi a , jak j
te Grecy, a take Francuzi p r a k t y k o wa l i .
222.
Co p o z o s t a j e z e s z t u k i . To prawda
przy pewnych hipotezach metafizycznych sztuka po-
siada wiele wiksz warto, naprzykad, jeli ywi
si wiar, e charakter jest niezmienny, i e istota
wiata wyraa si ustawicznie we wszystkich cha-
rakterach i czynach: wtedy dzieo artysty staje si
obrazem tego, co t r w a w i e c z n i e , podczas gdy
wed ug naszego pojcia artysta moe nada warto
swemu obrazowi zawsze tylko na pewien czas, po-
niewa czowiek wogle jest produktem rozwoju
i ulega zmianom, i e jednostka nie jest niczem sta-
em, ani niezmiennem. Tak samo rzecz si ma z inn
hipotez metafizyczn: przypuci wszy, e nasz wiat
widomy jest tylko zjawiskiem, jak to przypuszczaj
220
metafizycy, tedyby sztuka ssiadowaa dosy blizko
ze wiatem rzeczywi stym: poniewa midzy wiatem
zjawisk i wymarzonym wiatem artysty byoby wcal e
wiele podobiestwa; a dodatkowa rnica stawiaaby
nawet znaczenie sztuki wyej od znaczenia natury,
gdy sztuka przedstawiaaby jednorodno, typy i wzory
natury. Te hipotezy jednak s bdne: poznawszy
to, jakie stanowisko pozostaje dzi jeszcze sztuce?
Przedewszystkiem nauczaa przez lat tysice, jak
patrze z zajciem i przyjemnoci na yci e pod
wszelk postaci i wraliwo swoj doprowadza do
tego, e w kocu wo amy: jakiekolwiek ono jest, to
ycie, jest dobre! Ta nauka sztuki, eby odczuwa
przyjemno z istnienia, i na yci e ludzkie patrze,
jako na cz przyrody, nie dajc si przytem zbyt gwa -
townie pociga jej ruchowi, jako na przedmiot prawi-
d owego rozwoju ta nauka w nas wrosa, wystpuje
ona obecnie na jaw, jako najpotniejsza ze wszyst-
kich potrzeba poznania. Monaby sztuk zarzuci, nie
stracioby si przez to zdolnoci dziki niej nabytej:
tak jak porzucono religi, lecz nie wyzbyto si osig-
nitych dziki niej wzniesie i wzlotw ducha. Jak
sztuka plastyczna i muzyka jest miar bogactwa
uczu, rzeczywi ci e zdobytego i przysporzonego przez
religi, tak samo po znikniciu sztuki, intensywno
i rnorodno radoci z ycia, zaszczepiona przez
ni, domagaaby si wci zaspokojenia. Cz owiek
naukowy jest dalszym stopniem rozwoju cz owieka
artystycznego.
221
223.
Zor z a wi e c z o r n a s z t u k i . Jak w staroci
wspomina si modo i wituje pamitki, tak dla
ludzkoci sztuka rych o si stanie w z r u s z a j c e m
w s p o m n i e n i e m o uciechach modoci. By moe.
e nigdy przedtem nie pojmowano sztuki tak gboko
i tak duchowo, jak teraz, kiedy czar mierci zdaje
si j otacza. Przypomnijmy sobie owo miasto greckie
we W oszech poudniowych, ktre pewnego dnia
w roku obchodzio j eszcze swe uroczystoci greckie,
zawodzc i paczc, i barbarzystwo cudzoziemskie
coraz bardziej tryumfuje nad przyniesionymi przez
nich z oj czyzny obyczajami; nigdy pewno tak si nie
rozkoszowano helleskoci, nigdzie indziej nie spijano
z tak rozkosz tego zocistego nektaru, jak midzy
tymi wymierajcymi Hellenami. Na artyst rycho bd
spoglda, jako na wspaniay zabytek przeszoci,
i, niby dziwnemu cudzoziemcowi, ktrego sia i pik-
no stanowia o szczciu czasw dawniejszych, od-
dawa bd cze, jakiej nie atwo uyczamy sobie
podobnym. Co jest w nas najlepszego, moe odzie-
dziczylimy po uczuciach epok dawniejszych, do kt-
rych dzi bodaj e nie moemy doj ju drog bez-
poredni; soce ju zaszo, ale niebo naszego ycia
paa i wieci si j eszcze od niego, chocia go ju
nie widzimy.
ROZDZIA PITY:
Znami ona wyszej i niszej kultury.
U s z l a c h e t n i e n i e p r z e z z w y r o d n i e -
ni e . Historya poucza, e to plemi pewnego ludu
najlepiej si zachowuje, w ktrem przewaaj ca
cz ludzi posiada ywe poczucie wsplnoci dziki
temu, e wyznaj e jednakowe uwicone zwyczaj em
i nie ulegajce dyskusyi zasady, a wic posiada wspln
wiar. Tutaj krzepn dobre, uczci we obyczaje, tutaj
ucz jednostk subordynacyi, a charakter jej ju niby
na wizanie otrzymuje stao, ktr potem j eszcze
w niej ksztac. Niebezpieczestwem, ktre grozi ta-
kim silnym spoecznociom, opartym na jednorodnych,
posiadajcych charakter indywiduach, jest stopniowo
potgujce si przez dziedziczno zgupienie, ktre,
jak cie, postpuje zawsze za staoci. S to nieza-
wilejsze, o wiele mniej pewne i moralnie sabsze in-
dywidua, od ktrych zaley w takich spoecznociach
p o s t p d u c h o w y : s t o ludzie, ktrzy nowinek
i wogl e rnoci prbuj. Niezmierna liczba ich ginie
wskutek saboci, nie zostawiajc bardzo widocznego
ladu; ale w sumie, jeli przy tem maj potomstwo,
rozluniaj spoeczno i zadaj czasami ran jej pier-
224.
1 5
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
226
wiastkom staym. Wanie w tem zranionem i osa-
bionem miejscu niby z a s z c z e p i a s i caej isto-
cie co nowego; sia jej jednak wogl e musi by dosy
wielka, eby mog a t nowink do krwi wzi i za-
symilowa. Natury wyradzaj ce si s nadzwyczajnie
wane wszdzie, gdzie ma nastpi postp. Wogl e
kady postp musi poprzedza czci owe osabienie.
Natury najsilniejsze z a c h o w u j typ, sabsze przy-
czyniaj si do jego r o z w o j u . Co podobnego
dzieje si z oddzielnymi ludmi; rzadko zwyrodnienie
kalectwo, nawet wystpek i wogle cielesne lub du-
chowe braki bywaj bez korzyci z innej strony. Na-
przykad czowiek chorowity pord woj owni czego
i niespokojnego plemienia moe bdzie mia wicej
okazyi do ycia dla siebie i przez to do stania si spo-
kojniejszym i mdrzejszym; jednooki bdzie mia po-
zostae oko silniejsze; lepy bdzie gbiej przenika
wntrze rzeczy i w kadym razie sysza lepiej. Z tego
wzgl du osawiona wal ka o byt nie wydaj e mi si je-
dynym punktem widzenia, z ktrego mona wyjani
postp lub wzmocnienie cz owi eka lub rasy. Raczej
musz si spotka dwie rzeczy rne: po pierwsze
wzrost siy staej wskutek zwizku duchw w wierze
i w poczuciu wsplnoci, nastpnie moliwo osig-
nicia celw wyszych przez to, e zjawiaj si natury
zwyrodniae, i e dziki nim nastpuje czci owe osa-
bienie i uszkodzenie siy staej; wanie natura sab-
sza, jako delikatniejsza i niezawilejsza, czyni postp
wogle moliwym. Nard w pewnem miejscu nadwyr-
ony i osabiony, ale wogl e jeszcze silny i zdrowy,
jest zdolny wessa zarazek nowoci i wcieli go w siebie
z korzyci. Gdy chodzi o jednostk, zadanie wychowani a
jest nastpujce: da jej podstaw tak mocn i pewn,
227
eby, biorc oglnie, nie moga by zwrcona z drogi.
Nastpnie jednak wychowawca powinien jej zada-
wa rany, lub rany, ktremi j razi los, spoytkowa,
a kiedy tak powstan bl i potrzeba, w miejscach
zranionych mona te zaszczepi co nowego i szla-
chetnego. Ca y jej organizm wchonie to w siebie,
i pniej, w owocach, dadz si spostrzec lady
uszlachetnienia. Co si tyczy pastwa, Macchia-
velli mwi, e forma rzdw ma bardzo mae zna-
czenie, chocia ludzie pwyksztaceni myl inaczej.
G wnym celem sztuki politycznej winna by t r wa -
o ; przewaa ona wszystko inne, bdc o wiele
cenniejsz od wolnoci. Tyl ko przy dobrze ugrunto-
wanej i porczonej wielkiej trwaoci stay rozwj
i uszlachetniajce szczepienie wogl e s moliwe.
Wprawdzie, autorytet, niebezpieczny towarzysz wszel-
kiej trwaoci, zwykl e si przeciw temu broni bdzie.
225.
Wo l n y d u c h p o j c i e w z g l d n e . - Wol -
nym duchem nazywa si tego, kto myli inaczej, ni
spodziewamy si po nim na zasadzie jego pochodzenia,
otoczenia, stanu i urzdu lub na zasadzie panujcych
w tym czasie pogldw. On jest wyjtkiem, duchy
niewolnicze s regu; te zarzucaj mu, e jego za-
sady swobodne albo pochodz z manii zwracani a na
siebie uwagi lub zgoa ka wnioskowa o postpowa-
niu swobodnem, to jest takiem, ktre nie daje si po-
godzi z moralnoci zalen. Czasami mwi te, e
te lub owe zasady swobodne naley przypisa prze-
15*
228
wrotnoci lub egzaltacyi umys owej ; tak jednak mwi
tylko zoliwo, ktra sama nie wi erzy w to, co
mwi, lecz chce przez to szkod wyrzdzi : albo
wiem wol ny duch ma zwykl e wypisane na obliczu
wiadectwo wikszej dobroci i bystroci umysu tak
czytelnie, e duchy niewolnicze rozumiej to dosta-
tecznie. Al e dwa inne wywody wolnomylnoci s
pomylane uczciwie; rzeczywicie, wiele duchw wol-
nych powstaje jednym lub drugim sposobem. Mimo to
jednak zasady, do ktrych przysz y owemi drogami,
mog yby by prawdzi wsze i pewniejsze, ni zasady
duchw zalenych. W odkrywaniu prawdy cho-
dzi o to, eby si j mi a o , nie o to, z jakiego po-
pdu jej si szukao, na jakiej drodze j si znalazo.
Jeli wolne duchy maj suszno za sob, to nie
maj jej duchy zalene, obojtna przytem, czy pierw-
sze doszy do prawdy przez niemoralno, a drugie
z moralnoci dotychczas obstaj przy bdzie. Zreszt
nie jest to rzecz istotn w duchu wolnym, czy po-
siada pogldy prawdzi wsze, tylko raczej, czy si wy-
zwoli z zasad tradycyjnych, z dobrym czy zym
skutkiem. Zazwyczaj jednak bdzie mia prawd, lub
przynajmniej ducha poszukiwania prawdy, po swojej
stronie: on domaga si przyczyn, inni wiary.
226.
P o c h o d z e n i e w i a r y . Duch zaleny zaj-
muje pewn pozycy nie wskutek pewnych przyczyn,
lecz z przyzwyczaj eni a; bywa naprzykad chrzecija-
ninem nie dlatego, e zbada rozmaite religie i zrobi
229
midzy niemi wybr; jest Anglikiem nie dlatego, e
si zdecydowa na Angli, lecz e znalaz przed sob
chrzecijanizm i Angli, i zgodzi si na nie bez przy-
czyn, jak kto, co urodziwszy si w kraju, produku-
j cym wino, uywa tego napoju. Pniej, kiedy by
chrzecijaninem i Anglikiem, wynal az moe przy-
czyny, przemawiajce za tem przyzwyczaj eni em;
mona te przyczyny obali, przez to jednak nie wy-
waa go si z j ego pozycyi. Zmucie go naprzykad,
eby przytoczy swoje argumenty przeciw bigamii,
dowiecie si wtedy, czy jego wity zapa dla mono-
gamii opiera si na przyczynach, czy na przyzwy-
czajeniu. Przyzwyczaj eni e do zasad nie umotywowa-
nych nazywa si wiar.
227.
Ze s k u t k w s d z c o z a s a d z i e i b r a k u
z a s a d y . Wszystki e urzdzenia pastwowe i po-
rzdki spoeczne: stany, ma estwo, wychowani e,
prawo, wszystko to zawdzi cza sw si i trwao
jedynie temu, e wierz w nie umysy niewolnicze
wic temu, e nie s uzasadnione, przynajmniej, e
si usuwa kwesty ich uzasadnienia. Do tego wanie
umysy niewolnicze nie chc si przyzna, czuj one
dobrze, e to jest pudendum. Chrzecijanizm, ktry
by bardzo niewinny w swoich pomysach intelektual-
nych, nie zauway nic z tego pudendum, da wi ary
i niczego wicej oprcz wiary, a dania uzasadnie-
nia odtrca z namitnoci; wskazywa na zbawienne
skutki wi ary: sami poczujecie korzyci wiary, objania,
230
posidziecie szczliwo dziki niej. W rzeczywistoci
pastwo postpuje tak samo, i kady ojciec w ten
sposb wychowuj e swego syna: uwaaj to tylko za
prawd, mwi, poczujesz, jak z tem dobrze. To jednak
znaczy, e p o y t e k osobisty, jaki przynosi pewna
opinia, powinien dowodzi jej p r a w d z i w o c i ; do-
chodno nauki ma rczy za jej intelektualn pew-
no i uzasadnienie. Jest to tak, jak gdyby oskarony
mwi do trybunau: obroca mj mwi czyst prawd,
bo patrzcie tylko, co wyp ywa z j ego mowy: oto e
zostan uniewinniony. Poni ewa umys y niewolni-
cze wyznaj swoje zasady ze wzgl du na ich poy-
tek, przypuszczaj wic tak samo o duchu wolnym, e
pogldy jego maj take na celu jego poytek i e
tylko to uwaa za prawd, co mu popaca. Poniewa
jednak jemu, jak si wydaje, poytek przynosi co
innego, ni jego ziomkom i towarzyszom, poczytuj
j ego zasady d l a s i e b i e z a n i e b e z p i e c z n e ; m-
wi oni, lub czuj tak: nie moe on mie susznoci,
gdy nam szkod wyrzdza.
228.
S i l n y i d o b r y c h a r a k t e r . Niewolniczo
pogldw, ktra wskutek przyzwyczaj eni a staa si
instynktem, prowadzi do tego, co si nazywa moc
charakteru. Kiedy kto w postpowaniu kieruje si
nielicznymi lecz zawsze tymi samymi motywami, po
stpki jego nabieraj wielkiej energii; kiedy te postpki
zgadzaj si z zasadami duchw zalenych, zyskuj
uznanie i w dodatku wywo uj w tym, kto je spenia,
poczucie czystego sumienia. Nieliczne motywy, post-
powanie energiczne i czyste sumienie stanowi to, co
si nazywa moc charakteru. Cz owiek z charakterem
silnym nie zna wielu moliwoci i sposobw post-
powania; umys jego jest zaleny, niewolniczy, po-
niewa w danym wypadku ukazuje mu tylko moe
dwie moliwoci; midzy niemi koniecznie musi wy-
biera zgodnie z calem swojem przyrodzeniem i czyni
to atwo i szybko, poniewa nie ma do wyboru mi-
dzy pidziesiciu moliwociami. Otoczenie, wycho-
wujce czowieka, chce uczyni kadego niewolni-
kiem, stawiajc mu zawsze przed oczami najmniejsz
liczb moliwoci. Wychowawcy postpuj z jednostk
tak, jakby bya wprawdzi e czem nowem, ale miaa
si sta p o w t r z e n i e m . Jeli z pocztku czowiek
zjawia si jako co niewiadomego, co, co nigdy
przedtem nie istniao, to trzeba go sprowadzi do
czego znanego, do czego, co byo przedtem. Do-
brym charakterem nazywa si w dziecku to, co do-
wodzi, i poddaje si niewolniczo temu, co byo;
stajc po stronie duchw niewol niczych, dziecko
obwieszcza przedewszystkiem rozbudzenie si w niem
zmysu spoecznego; kierujc si za tym zmysem
spoecznym, staje si w przyszoci poytecznem
swemu pastwu lub klasie.
229.
Mi a r a r z e c z y u d u c h w n i e w o l n i -
c z y c h . O czterech rodzajach rzeczy mwi du-
chy niewolnicze, e s suszne. Po pierwsze: wszyst-
231
232
kie rzeczy trwae s suszne; po drugie: wszystkie
rzeczy, ktre nie s dla nas uciliwe, s suszne; po
trzecie: wszystkie rzeczy, ktre nam korzy przyno-
sz, s suszne; po czwarte: wszystkie rzeczy, dla
ktrych ponielimy ofiary, s suszne. To ostatnie
objania naprzyk ad, dlaczego woj na, rozpoczta
wbrew woli ludu, bywa prowadzona dalej z zapa-
em od chwili, kiedy poniesiono dla niej ofiary.
Duchy wolne, ktre wytaczaj sw spraw na forum
duchw niewolniczych, musz dowie, e duchy
wolne istniay zawsze, wi c e wolnomylno po-
siada trwao; nastpnie, e nie chc wyrzdza
przykroci, i w kocu, e w sumie przynosz korzy
duchom niewol niczym; lecz poniewa co do tego
ostatniego nie mog przekona duchw niewolni-
czych, na nic im to, chocia pierwszego i drugiego
punktu dowiod.
230.
Esprit fort. W porwnaniu z tym, po czyjej
stronie jest tradycya, kto dla swego postpowania nie
potrzebuje adnego uzasadnienia, wolny duch jest
zawsze saby, mianowicie w postpowaniu; albowiem
zna za wiele motyww i punktw widzenia, i dlatego
ma ni epewn, niewprawn rk. Jaki jest tedy
rodek, eby uczyni go jednak s t o s u n k o w o s i l -
n y m, eby si przynajmniej przebi przez yci e i nie
przepad bez ladu? Jak powstaje duch silny (esprit
fort)? W pewnym szczeg owym wypadku jest to
pytanie, jak powstaje geniusz. Skd pochodzi ener-
233
gi a, sia nieugita, wytrwa o, z jak jednostka
wbrew tradycyi, kroczy do zdobycia c a k i e m i n-
d y w i d u a l n e g o p o z n a n i a w i a t a ?
231.
P o w s t a w a n i e g e n i u s z a . Przemylno
z jak wizie szuka rodkw swego wyzwol eni a,
najcierpliwsze zuytkowywani e z najzimniejsz krwi
kadej najmniejszej korzyci, moe pouczy, jakimi
rodkami posuguje si niekiedy natura, eby ge-
niusza wyraz, ktry prosz pojmowa bez adnej
domieszki mitologicznej i religijnej do ycia powo-
a: zamyka go do ciemnicy i drani do naj wyszego
stopnia j ego dz wolnoci. Lub zapomoc innego
obrazu: kto, kto, idc przez las, cakiem si z b -
k a , lecz z ni ezwyk energi dy w jakimkolwiek-
bd kierunku ku otwartemu polu, odnajduje czasami
now drog, ktrej nikt nie zna: tak powstaj ge-
niusze, ktrych oryginalno wys awi a si. Wspom-
niano ju, e kalectwo, zwyrodnienie, powaniejszy
brak pewnego organu czsto bywa okazy, e inny
organ niezwykle dobrze si rozwija, poniewa, oprcz
swojej wasnej, spenia j eszcze inn funkcy. Tem
mona sobie objani pochodzenie niejednego wiet-
nego talentu. Te wskazwki oglne o powstawa-
niu geniusza naley zastosowa do specyalnego wy-
padku, powstawania doskonaego ducha wolnego.
234
232.
233.
G o s h i s t o r y i . Naog historya z d a j e
s i poucza o wytwarzani u geniusza, jak nastpuje:
Zncajcie si nad ludmi i drczcie ich tak woa
do namitnoci, zazdroci, mciwoci i dzy prze-
wyszani a innych doprowadzajcie ich do osta-
tecznoci, rzucajcie jednego przeciw drugiemu, lud
przeciw ludowi i to wiekami caymi! Wtedy moe
buchnie pomieniem, jakby od iskry przelatujcej stron,
zbudzona przez nie straszliwa energia, w jednej chwili
wiato geniuszu; wola, jak rumak, odziczay od ostrogi
jedca, wybuchnie wtedy i przerzuci si na inna
dziedzin. Ktoby zda sobie spraw, jak wyt warza
si geniusz, i chcia praktycznie przeprowadzi spo-
sb, jakiego przytem uywa natura, musiaby by
akurat tak z y i bezwzgldny, jak sama natura.
Al e by moe, emy si przesyszeli.
P r z y p u s z c z e n i e o p o c h o d z e n i u wo l -
n o c i d u c h a . Jak rosn lodowce, kiedy w kra-
j ach rwni kowych soce z wi kszym ni dawniej
arem zapala morze, tak bardzo silna, zataczajca
coraz szersze krgi wolno ducha snad jest wia-
dectwem, e gdzie ar uczucia wzrs nadzwy-
czajnie.
235
234.
Wa r t o s t a n o w i s k a w p o o wi e d r o g i .
Moe wytwarzani e geniusza jest przeznaczone tylko
pewnej ograniczonej epoce ludzkoci. Nie mona bo-
wiem oczekiwa, eby przyszo ludzkoci daa to
wszystko, co mog y wytworzy tylko cakiem okre-
lone warunki pewnej jakiej przeszoci; naprzykad,
zadziwiajce skutki uczucia religijnego. Ono samo
miao swj czas, i wiele bardzo dobrych rzeczy nie
moe ju nigdy istnie, poniewa tylko dziki niemu
zjawi si mogy. Nigdy j u naprzykad nie bdzie
istnia ograniczony przez religi horyzont yci a i kul-
tury. By moe, e sam typ witego jest moliwy
tylko przy pewnych uprzedzeniach umys owych, z kt-
remi, jak si zdaje, na ca przyszo sprawa zo-
staa zaatwiona. I podobnie naj wyszy rozkwit inteli-
gencyi moe jest przeznaczeniem pewnej szczeglnej
epoki ludzkoci: wystpi i wystpuje, yjemy bo-
wiem j eszcze w tej epoce kiedy nadzwyczajna, dugo
gromadzona energia woli skierowaa si dziki dzie-
dzicznoci wyj tkowo ku celom d u c h o w y m . Sko-
czy si w rozkwit, kiedy przestanie si hodowa
i t dziko i t energi. Ludzko zblia si moe
do polowy swej drogi, do polowy czasu swego istnie-
nia, jest moe blisza swego w aci wego celu, ni
koca. By moe, e naprzykad siy, ktre byy wa-
runkiem istnienia sztuki, cakowicie zni kn; przy-
jemno z kamstwa, z niedokadnoci, z symbolizmu,
z upojenia, z ekstazy mogaby pj w pogard. Tak.
jeli kiedy yci e zostanie urzdzone w doskonaem
pastwie, to z teraniejszoci nie mona bdzie za-
236
czerpn zgoa adnego motywu do poezyi, i wtedy
tylko ludzie zacofani podaliby poetycznej nierze-
czywistoci. Ci w kadym razie spogldaliby poza
siebie z tsknot, ku czasom pastwa niedoskona-
ego, spoeczestwa napbarbarzyskiego, ku na-
s z y m czasom.
235.
G e n i u s z i p a s t w o i d e a l n e w s p r z e c z -
n o c i . Socyalici pragn dobrobytu dla jak naj-
wikszej liczby ludzi. Gdyby rzeczywi ci e zdobyto
trwa ojczyzn tego dobrobytu, pastwo doskonae,
dobrobyt ten zniszczyby podoe, z ktrego wyrastaj
wielkie umysy i wogl e jednostki potne: mam na
myli siln energi. Urzeczywi stni wszy takie pastwo,
ludzko byaby zbyt wyczerpana, eby mc j eszcze
wytwarza geniusz. Czy nie naleaoby przeto y-
czy sobie, eby yci e zachowa o swj charakter
gwa towny, i eby coraz na nowo powstawa y dzikie
siy i energie? Tymczasem serce gorce, wsp czuj ce
pragnie wanie u s u n i c i a tego gwa townego i dzi-
kiego charakteru, a serce najgortsze, jakie mona
sobie wyobrazi, wanie pragn bdzie tego najna-
mitniej: a jednak ta j ego namitno swj ogie,
swoje ci ep o, nawet swoje istnienie poczerpna
z owego dzikiego i gwa townego charakteru y-
cia; serce gorce pragnie wi c usunicia swego fun-
damentu, zniszczenia samego siebie, to znaczy wresz-
cie: chce czego nielogicznego, nie jest inteligentne.
Naj wysza inteligencya i serce najgortsze nie mog
237
istnie obok siebie w jednej osobie, i mdrzec, ktry
wypowi ada sd o yciu, wznosi si te i ponad do-
bro, i zapatruje si na ni tylko jako na co, co na-
ley oszacowa rwnie przy oglnym obrachunku
ycia. Mdrzec musi p r z e c i w d z i a a owym wy-
bujaym yczeniom nieinteligentnej dobroci, poniewa
chodzi mu o dalsze istnienie swego typu, o powsta-
nie najwyszego intelektu; przynajmniej nie bdzie
on pomaga do zaoenia pastwa doskonaego, po-
niewa maj si w niem znale tylko jednostki bez-
silne. Chrystus natomiast, ktrego moemy sobie te
wyobrazi jako serce najgortsze, domaga si ogu-
pienia ludzi, stajc po stronie ubogich duchem, i wstrzy-
mywa wytworzenie si najwikszego intelektu: i byo
to konsekwentnie. Jego przeciwiestwo, doskonay
mdrzec to mona z gry przewidzie z rwn
koniecznoci sprzeciwia si bdzie wytworzeniu
Chrystusa. Pastwo jest mdr instytucy do wza-
jemnej obrony jednostek przed sob: jeli przesadzimy
w uszlachetnianiu go, w kocu indywiduum zostanie
przeze osabione, nawet rozpuszczone w niem
tym sposobem pierwotny cel pastwa cakowicie uni-
cestwiony.
236.
S t r e f y c y w i l i z a c y i . W przenoni mona
powiedzie, e epoki cywil izacyi odpowiadaj rnym
pasom klimatycznym, tylko e le jedna za drug,
a strefy geograficzne jedna obok drugiej. W porw-
naniu z umiarkowan stref cywilizacyi, do ktrej
238
przej jest naszem zadaniem, przeszo, biorc ogl-
nie, robi wraenie klimatu p o d z w r o t n i k o w e g o
Kontrasty gwa towne, naga zmiana dnia i nocy, ar.
wspaniao barw, cze dla wszystkiego, co niespo-
dziewane, tajemnicze, straszliwe, nago burz, wszdy
rozrzutne przepenienie rogw obfitoci natury: i na-
tomiast, w naszej cywi l i zacj i , niebo jasne, chocia
nie wiecce, czyste, prawie stale j ednakowe powie-
trze, ostro, ba, chd niekiedy: tak staj jedna wobec
drugiej dwie strefy. Kiedy widzimy, jak tam wyob-
raenia metafizyczne z niesamowit si poskramiaj
i krusz najwcieklejsze namitnoci, mamy takie uczu-
cie, jak gdyby w naszych oczach potworne we pod-
zwrotnikowe miady y w swych skrtach dzikie ty-
grysy; w naszym klimacie duchowym niema takich sto-
sunkw, nasza fantazya jest umiarkowana; nawet w ma-
rzeniu sennem nie zdarza si nam nic takiego, co daw-
niejsze ludy wi dywa y na jawie. Al e czymy nie po-
winni z tej zmiany by szczliwi, przyznajc nawet,
e wskutek zniknicia kultury podzwrotnikowej artyci
ponieli istotn szkod, i nas, nie artystw, uwaaj
za zbyt trzewych? W tem znaczeniu artyci maj
moe suszno, zaprzeczajc postpu, poniewa rze-
czywi ci e: co najmniej wtpi mona, czy ostatnie
trzy tysice lat wykazuj postp w sztukach; rwnic
filozof metafizyczny, w rodzaju Schopenhauera, nic
bdzie mia adnego powodu do uznania postpu,
jeli obrzuci wzrokiem ostatnie cztery tysice lat
z punktu widzenia filozofii metafizycznej i religii. -
Dl a nas jednak samo i s t n i e n i e strefy umiarkowa-
nej cywi l i zacyi jest ju postpem.
239
237.
O d r o d z e n i e i R e f o r m a c y a . Odrodze-
nie woskie kryo w sobie wszystkie siy pozytywne
ktrym zawdzi czamy cywi l i zacy nowoczesn: wic
wyzwolenie myli, pogard dla autorytetw, zwy-
cistwo wykszta cenia nad pych rodow, zapa do
nauki i naukowej przeszoci ludzi, oswobodzenie in-
dywiduum, arliwo w prawdomwnoci i odraz do
pozorw i f a szywych efektw (ktra to arliwo
wybuchna w mnstwie charakterw artystycznych
daj cych od swych dzie z najwiksz czystoci
moraln tylko doskonaoci i nic krom doskona-
oci), co wi cej , Odrodzenie posiadao siy pozy-
tywne, ktre w naszej cywi l i zacj i nowoczesnej nie
doszy d o t y c h c z a s do dawniejszej swej potgi.
Pomimo wszystkich plam i wystpkw, by to wiek
zoty tego tysicolecia. Przeciw niemu powstaje re-
formacya niemiecka, jako energiczny protest duchw
spnionych, ktre si j eszcze zgoa nie nasyciy
wiatopogldem redniowiecznym, a oznaki jego
rozkadu, nadzwyczaj ne zbanalizowanie yci a religij-
nego i zobojtnienie na nie odczuwa y z gbokim
smutkiem, zamiast z radoci, jakby to naleao. Ze
swoj pnocn si i uporem odrzuciy znowu w ty
l udzi , wywo a y kontrreformacy, to jest obronny
chrzecijanizm katolicki, z gwatami stanu oblenia,
i opniy o dwa do trzech wiekw przebudzenie si
i panowanie nauk, i, by moe, na zawsze uniemoli-
wiy zlanie si ducha staroytnego z nowoczesnym.
Wielkie zadanie Odrodzenia nie mogo by doprowa-
dzone do koca, przeszkodzi temu protest zapnio-
240
nego ducha niemieckiego (ktry w redniowieczu
mia dosy rozumu, eby na swoje zbawienie raz
po raz przechodzi przez Alpy). Przypisa to na-
ley przypadkowi nadzwyczajnej konstelacyi poli-
tycznej, e Luter wwczas zosta uratowany, a w
protest zyska na sile: cesarz bowiem broni go,
eby uy j ego nowinki, jako narzdzia ucisku prze-
ci w papieowi i pocichu sprzyja mu rwnie papie,
eby protestanckich ksit rzeszy uy przeciw ce-
sarzowi, jako przeci wwagi . Gdyby nie ten szczeglny
zbieg zamiarw, Luter zostaby, jak Huss, spalony
a jutrzenka owiaty wzesz aby moe nieco wcze-
niej i w blasku pikniejszym, ni to moemy prze-
czuwa obecnie.
238.
S p r a w i e d l i w o w z g l d e m s t a j c e g o
s i B o g a . Kiedy przed wzrokiem rozpociera si
cal a historya kultury, niby zamt z ych i szlachetnych,
prawdzi wych i bdnych wyobrae, i kiedy na widok
tej fali niejeden czuje, jak gdyby dostawa choroby mor-
skiej, rozumie si wtedy, jak pociech zawiera wyob-
raenie B o g a , k t r y s i s t a j e : odsania si on
coraz bardziej w przemianach i losach ludzkoci,
nie wszystko jest lep mechanik, bezsensow i bez-
cel ow igraszk wzajemn si. Zrobienie Bogiem sta-
wania si jest metafizycznem okienkiem niby z la-
tarni morskiej na history w ktrem zbyt histo-
rycznie myl ce pokolenie erudytw znajdowao po-
ci ech; nie naley si wi c gni ewa na nie, chociaby
241
to wyobraenie byo najbiedniejsze. Tyl ko ten, kto,
jak Schopenhauer, zaprzecza rozwoju, nie czuje te
zgo a ndzy tego historycznego powrotu fal, i moe
dlatego, poniewa o tym stajcym si Bogu i potrze-
bie j ego hipotezy nic nie wie, nic podobnego nie czuje,
susznie go moe uczyni przedmiotem pomiewiska.
239.
O w o c e w e d u g p o r y r o k u . Kada lep-
sza przyszo, ktrej yczy si ludzkoci, jest take
z koniecznoci pod wielu wzgldami gorsz przyszo-
ci: bowiem jest to zudzeniem przypuszcza, e
nowy, wyszy stopie ludzkoci z czy w sobie
wszystkie zalety wczeniejszych stopni, i naprzykad
musi wyt worzy te naj wysz form sztuki. Raczej
kada pora roku ma swoje zalety i powaby i wy -
cza inne. To, co wyros o z religii i w jej ssiedz-
twie, nie moe si odrodzi, kiedy religia jest zburzona:
co najwyej zbkane, pne pdy mog wywo a
podobne zudzenie, tak samo jak wybuchaj ce na
pewien czas wspomnienie o sztuce staroytnej: stan,
ktry zdradza wprawdzi e poczucie straty, braku, ale
nie jest wcal e dowodem siy, z ktrejby moga po
wsta nowa sztuka.
240.
R o s n c a p o w a g a w i a t a . I m wysza
jest kultura pewnego cz owieka, tem wicej dziedzin
DZIEANIETZSCHEGO. T. X 16
242
usuwa si przed artem, omieszaniem. Wolter ser-
decznie by wdzi czny niebu za wynalezienie mae-
stwa i kocioa: jako e tem tak dobrze usuyo na-
szej zabawie. Lecz on i jego czas, i przed nim wiek
szesnasty, tematy te wymieli do cna; wszystko, co
dzi ktokolwiek zdowcipkuje w tej materyi, jest sp-
nione, a przedewszystkiem zbyt tanie, eby miao za-
chci nabywcw. Dzi pytamy o przyczyny; jest
to wiek powagi. Komu jeszcze zaley obecnie, eby
w wietle artu ujrze rnic midzy rzeczywisto-
ci i pretensyonalnym pozorem, midzy tem, czem
czowiek jest, a tem, co chce udawa; poczucie tego
kontrastu dziaa cakiem inaczej, gdy doszukujemy
si przyczyn. Im gruntowniej kto rozumie ycie, tem
mniej si wymi ewa; moe tylko w kocu mieje si
jeszcze z gruntownoci swego rozumienia.
241.
G e n i u s z c y w i l i z a c y i . Gdyby kto chcia
sobie wyobrazi geniusz cywilizacyi, jakby go te przed-
stawi ? Uywa on kamstwa, gwatu, najbezwzgld-
niejszego egoizmu jako narzdzi z tak pewnoci,
e monaby go byo nazwa tylko z, demoniczni
istot; ale cele jego, tu i wdzie przewiecajce, s
wielkie i dobre. Jest to Centaur, pzwierz, p
czowiek, i w dodatku ma jeszcze skrzyda anielskie
u czoa.
243
242.
16*
W y c h o w a n i e c u d o wn e . Interesowanie si
wychowani em staje si bardzo silnem dopiero wtedy,
kiedy porzucamy wiar w Boga i j ego opiek: tak
samo jak sztuka lekarska moga zakwitn dopiero
wtedy, kiedy ustala wi ara w cudowne uzdrowienia.
Dotychczas jednak wszyscy bez wyjtku wi erz j eszcze
w wychowani e cudowne: z pord najwikszego nie-
adu, zamtu celw, okolicznoci wrogich, w oczach
wszystkich wszak wyrastali najpodniejsi, najpot-
niejsi ludzie: j akeby to mogo dzia si naturalnym
sposobem? Obecnie i w tych wypadkach rych o
przyglda si bd bliej, staranniej bada: cudu
nie odkryj tam nigdy. W j ednakowych warunkach
ustawicznie ginie mnstwo ludzi, jedno uratowane
indywiduum staje si dlatego silniejsze, poniewa
znioso te ze warunki dziki niepoytej sile wrodzo-
nej, i si t j eszcze wywi czy o i pomnoyo: tak
objania si cud. Wychowani e, ktre przestao wie-
rzy w cuda, bdzie musiao uwaa na trzy rzeczy:
po pierwsze, jak duo dana jednostka odziedziczya
energii? po drugie, przez co moe by zapalone
j eszcze nowe rdo energii? po trzecie, jak dane
indywiduum daje si dopasowa do tych tak rno-
rodnych wymaga kultury, eby go one jednak nie
niepokoiy i jednolitoci j ego nie rozszczepiay
krtko, w jaki sposb indywiduum moe by wcig-
nite do kontrapunktu prywatnej i publicznej kultury,
w jaki sposb moe prowadzi jednoczenie melody
i bdc melody, jednoczenie suy jej za akompa-
niament?
244
243.
P r z y s z o l e k a r z a . Niema dzi za-
wodu, ktryby pozwal a na tak wielkie doskonale-
nie, jak zawd lekarza; szczeglniej kiedy lekarze
duchowi, tak zwani pasterze dusz, nie mog ju od-
prawia swych czarw za ogln aprobat, i kiedy
czowiek wykszta cony odwraca si od nich. Lekarz
nie osign obecnie j eszcze naj wyszego wyrobienia
duchowego, jeli zna najlepsze metody nowoczesne,
jest w nich wywi czony i umie wyci ga owe bys-
kawiczne wnioski ze skutkw o przyczynach, dla
ktrych dyagnostycy s sawni: oprcz tego musi
posiada wymow, ktra do kadego umie si zasto-
sowa i wszystko z pod serca wydoby, msko,
ktrej sam widok odstrasza ju maoduszno (owego
robaka, toczcego wszystkich chorych), gitko dy-
plomaty w stosunkach z tymi, ktrzy do wyzdro-
wienia potrzebuj wesela, i tymi, ktrzy dla zdrowia
musz (i mog) si weseli, przenikliwo agenta
policyjnego i adwokata, eby rozumie tajemnice
duszy, nie zdradzajc ich przytem mwic krtko,
lekarz dobry potrzebuje teraz sposobw i przywile-
j w sztuki wszystkich innych zawodw: tak uzbro-
jony, jest w stanie sta si dobrodziejem caego
spoeczestwa, a to przez pomnaanie dobrych dzie,
radoci i podnoci duchowej, przez uchronienie od
z ych myli, uprzedze, ajdactwa (ktrych wstrtne
rdo tak czsto kryje si w podbrzuszu), przez
utworzenie arystokracyi duchowo cielesnej (zapomoc
czenia lub zakazywani a maestw) przez dobro-
czynne usunicie wszystkich tak zwanych mk du-
245
chowych i zgryzot sumienia: wtedy dopiero z kon-
syliarza stanie si Zbawi ci el em, nie potrzebujc
przytem czyni adnych cudw; zbyteczna te, eby
si mia da ukrzyowa.
244.
W s s i e d z t w i e o b d u . Suma uczu,
wiadomoci, dowiadcze, czyli ca y ciar kultury,
wzrs tak niepomiernie, e przedranienie si nerwo-
wych i myl owych jest niebezpieczestwem powszech-
nem, e nawet klasy wyksztacone w krajach euro-
pejskich do gruntu s neuropatyczne i prawie kada
z wi kszych rodzin w osobie jednego z czonkw s-
siaduje z obdem. Wprawdzi e zabiega si obecnie
koo zdrowia na wszelki sposb; ale co do rzeczy
gwnej, jak poprzednio, zachodzi potrzeba zmniejsze-
nia owego naprenia uczucia, owego przygniataj-
cego brzemienia kultury, ktre gdyby nawet musiao
by okupione wielkiemi powiceniami, daje nam
wielk nadziej n o w e g o O d r o d z e n i a . Chrzeci-
janizmowi, filozofom, poetom, muzykom zawdzi czamy
mnstwo uczu gboko wzruszaj cych: eby one
nas nie pochony, musimy wywo a ducha nauki,
ktry naog czyni cz owieka nieco chodniejszym
i sceptyczniejszym, a mianowicie ostudza pomienny
strumie wi ary w prawdy ostateczne; przedewszyst-
kiem winien temu chrzecijanizm, e sta si on tak
porywaj cym.
246
245.
246.
C y k l o p i c y w i l i z a c y i . Kto patrzy na owe
poszarpane kotliny, w ktrych spoczywa y lodowce,
uwaa niemal za niemoliwe, e przyjdzie czas, kiedy
na tem samem miejscu bdzie si rozpocieraa do-
lina, porosa zieleni i lasem i poprzerzynana stru-
mieniami. Tak si te dzieje z history ludzkoci;
najdziksze siy trzebi drog, z pocztku siejc spu-
stoszenie, ale mimo to dziaalno ich bya potrzebna,
O d l e w a n i e d z w o n u c y w i l i z a c y i . Cy -
wi l i zacya powstaa jak dzwon, pod paszczem z grub-
szej, ordynarniejszej materyi: nieprawda, gwat, nieo-
graniczone rozpocieranie si kadego oddzielnego ja,
wszystkich poszczegl nych narodw, by y tym pasz-
czem. Czy czas zdj go teraz? Czy pyn zakrzep,
czy dobre, poyteczne popdy, przyzwyczaj eni a
umysu szlachetniejszego stay si tak pewne i po-
wszechne, e nie trzeba ju szuka oparcia w meta-
fizyce i bdach religii, e nie trzeba adnych suro-
woci i gwa tw jako najpotniejszego cznika mi-
dzy czowiekiem i czowiekiem, ludem i ludem?
eby odpowiedzie na to pytanie, nie pomoe nam
aden palec boy: nasz wasny rozum musi tu roz-
strzyga. Rzdy nad ziemi musi sam czowiek uj
w swe rce, j ego wszechwiedza musi bystrem swem
okiem czuwa nad dalszym losem cywilizacyi.
247
aby pniej w tem miejscu agodniejsze obyczaje
rozbiy swe namioty. Straszliwe energie to, co zem
si nazywa s cykl opowymi budowniczymi i twr-
cami drg ludzkoci.
247.
B i e g k o o w y l u d z k o c i . By moe, caa
ludzko jest tylko faz rozwoju pewnego gatunku
zwi erzcego o trwaniu ograniczonem: tak i czowiek,
ktry powsta z mapy, znowu w map si obrci,
a nie bdzie przytem nikogo, coby si cho troch
zainteresowa takiem zadziwiajcem rozwizaniem ko-
medyi. Tak samo jak z upadkiem kultury rzymskiej
i jego najwaniejsz przyczyn, rozpowszechnieniem
si chrzecijanizmu, zapanowao w obrbie pastwa
rzymskiego oglne zeszpetnienie czowieka, takby te
przypuszczalny upadek oglnej kultury ziemskiej mg
sprowadzi o wiele potniejsze zeszpetnienie i w kocu
zezwierzcenie czowieka, a do powrotu do stanu
mapiego. Wanie poniewa t perspektyw mo-
emy przewi dywa, jestemy te moe w stanie ta-
kiemu kocowi zapobiec.
248.
Mo w a p o c i e s z a j c a z r o z p a c z o n e g o
p o s t p u . Nasz czas robi wraenie stanu przejcio-
wego; dawne pogldy na wiat, dawne cywi l i zacye
248
w czci j eszcze istniej, nowe nie ugruntoway si
j eszcze i nie nabray siy przyzwyczajenia, dlatego
te nie s ani stae, ani konsekwentne. Wygl da tak,
jak gdyby we wszystkiem panowa chaos, stare prze-
padao, nowe nic nie byo warto i stawao si coraz
sabsze. Al e tak samo bywa z onierzem, ktry
si uczy maszerowa: przez pewien czas jest mniej
pewny i bezradniejszy, ni kiedykolwiek, poniewa
minie poruszaj si to podug starego, to podug
nowego systemu i aden z nich nie zwyci a j eszcze
ostatecznie. Chwi ej emy si, ale nie trzeba, ebymy
przez to stawali si bojaliwi i now zdobycz porzucali.
Zreszt nie mo e my powrci do przeszoci, s pa -
l i l i my okrty; pozostaje nam tylko by mnymi,
cokolwiekby miao z tego wynikn. K r o c z m y
no tylko, ruszajmy tylko z miejsca! Moe nasze po-
stpowanie jednak okae si kiedy niby p o s t -
p e m; jeli za nie, to nieche i do nas stosuj si
s owa Fryderyka Wielkiego, i to jako pocieszenie:
Ah, mon cher Sulzer, vous ne connaissez pas assez
cette race maudite, laquelle nous appartenons.
249.
C i e r p i e z p o w o d u p r z e s z o c i c y w i -
li z a c y i. Kto sobie wyjani zagadnienie cywiliza-
cyi, dowiadcza podobnego uczuci a, jak ten, kto
odziedziczy bogact wa, zdobyte rodkami niepra-
wymi, lub jak ksi, ktry rzdzi dziki gwatom,
spenionym przez swych przodkw. Ze smutkiem
249
myli o swojem pochodzeniu, czsto uczuwa wstyd,
czsto rozdranienie. Cal a suma siy, chci do ycia,
uciech, ktr powica swej wasnoci, czsto rwno-
way si gbokiem znueniem; nie moe on za-
pomnie o swojem pochodzeniu. Ze smutkiem spo-
glda ku przyszoci: jego potomkowie, wie o tem
z gry, bd cierpieli z powodu przeszoci tak, jak on.
250.
Ma n i e r y . Dobre maniery znikaj, w miar
jak sabnie wp yw dworu i niedostpnej arystokracyi;
zanik ich z kadym dziesitkiem lat wyranie mona
obserwowa, jeli si ma oczy otwarte na wystpy
publiczne: jake bo one widocznie staj si coraz gmin-
niejsze. Nikt ju nie umie z oy hodu i pochlebi
w sposb utalentowany; std zdarzaj si mieszne wy-
padki, e kiedy t r z e b a obecnie kogo uczci (naprzykad
wielkiego ma politycznego lub artyst), zapoycza
si mowy, j ak przemawia gbokie uczucie, wierna
i niezachwiana poczci wo z zakopotania i z braku
talentu i wdziku. To te publiczne uroczyste spo-
tkanie si ludzi wydaje si coraz niezrczniejszem,
ale bardziej uczuci owem i serdeczniejszem, chocia
takiem nie jest. Czy jednak maniery wci maj
spada coraz niej? Zdaje mi si raczej, e maniery
opisuj gbok krzyw, i e zbliamy si obecnie do
najniszego jej punktu. Dopiero kiedy spoeczestwo
nabierze pewnoci swych celw i zasad, tak i te
bd w stanie wytwarza formy (kiedy tymczasem
maniery nabyte z dawniejszych stanw, wytwarzaj -
250
cych formy, coraz sabiej udzielaj si przez dzie-
dziczno i wychowani e), powstan te maniery
w obejciu, giesty i sposoby obcowania, ktre bd
si wydawa y tak konieczne, proste i naturalne, jak
s te cele i zasady. Lepszy podzia czasu i pracy,
wi czeni a gimnastyczne, przemienione w towarzyszy
piknych wczasw, czstsze i bardziej cise rozmy-
lanie, ktre samemu ciau udziela wyrazu mdroci
i gitkoci, pocigaj to wszystko za sob. Tutaj
wprawdzie monaby sobie przypomnie z pewn
ironi naszych uczonych, czy oni bowiem, ktrzy
przecie chc by zwiastunami nowej cywilizacyi,
rzeczywi ci e wyrniaj si lepszemi manierami?
Oczywicie, e nie, chocia duch ich moe jest do
chtny ku temu: lecz ciao ich jest mde. Przeszo
cywi l i zacyi j eszcze jest zbyt potna w ich miniach:
pozycya ich jest j eszcze zbyt niewolnicza; dotd s
j eszcze napwieckimi duchownymi, napzalenymi
wychowawcami ludzi i klas wyszych, prcz tego pe-
danterya naukowa i przestarzae, bezduszne metody
uczyniy ich niedogami i mumiami. S wic oni.
w kadym razie co do ciaa, a czsto take co do
trzech czwartych ducha, cigle j eszcze dworakami
starej, zgrzybiaej nawet cywi l i zacyi i, jako tacy
sami zgrzybiali; duch nowy, ktry czasami rumocze
w tych starych domostwach, tymczasem czyni ich
tylko mniej pewnymi i bojaliwszymi. Ko acz si
w nich zarwno upiory przeszoci jak upiory przy-
szoci: co za dziw, i nie maj przytem najlepszej
miny, e posiadaj nie najprzyjemniejsze uoenie?
251.
P r z y s z o n a u k i . Temu, kto nad ni
pracuje i czyni w niej poszukiwania, nauka dostar-
cza wiele zadowolenia, temu, kto u c z y s i jej wy-
nikw, bardzo mao. Lecz poniewa wszystkie wane
prawdy naukowe musz stopniowo stawa si co-
dziennemi i pospolitemi, znika wi c i ta odrobina za-
dowolenia: jak oddawna naprzykad przestalimy si
cieszy z nauki tak godnej podziwu tabliczki mno-
enia. Jeli wic nauka sama przez si dostarcza
coraz mniej przyjemnoci, a ujmuje przyjemnoci
coraz wi cej przez to, i wzbudza podejrzenie wzgl-
dem metafizyki, religii i sztuki, ktre s pocieszyciel-
kami: wysycha w ten sposb owo najwiksze rdo
przyjemnoci, ktremu ludzko zawdzi cza niemal
cae swe czowieczestwo. Dlatego te kultura wy-
sza musi da cz owi ekowi mzg podwjny, jakby
dwie komory mzgowe, jedn do odczuwania nauki,
drug do odczuwania tego, co nie jest nauk: le-
ce obok siebie, nie mieszajce si, dajce si od-
dziela, dajce si zamyka: tego wymaga zdrowie.
W jednej dziedzinie znajduje si rdo siy, w dru-
giej regulator: zudzenia, jednostronno, namitnoci
maj ogrzewa, wiedza poznawcza ma zapobiega
z ym i niebezpiecznym skutkom przegrzania. Jeli
si nie stanie zado temu wymagani u kultury wy-
szej, dalszy przebieg rozwoju ludzkiego mona prze-
powiedzie niemal z pewnoci: zainteresowanie si
prawd znika, w miar jak prawda zapewnia mniej
przyjemnoci; zudzenie, bd, fantazya, jako zwi-
zane z przyjemnoci, znowu zdobywaj sobie krok za
251
252
krokiem grunt, ktry niegdy zaj mowa y: ruina nauki,
powrt do barbarzystwa jest najbliszym tego skut-
kiem; ludzko musi na nowo rozpocz sw tkanin,
spruwszy j, niby Penelopa, podczas nocy. Al e kto
nam zarczy, e zawsze znajdzie do tego sil?
252.
P r z y j e m n o z p o z n a w a n i a . Czem
si to dzieje, e poznawanie, ywi o badacza i filo-
zofa, jest zwi zane z przyjemnoci? Po pierwsze
i przedewszystkiem, poniewa przytem czowiek staje
si wiadomy swej siy, a wi c z tej samej przy-
czyny, z jakiej wi czeni a gimnastyczne, nawet bez
wiadkw, sprawiaj przyjemno. Po drugie, ponie-
wa w chwili poznawania badacz wyrasta nad daw-
niejsze wyobraenia i ich przedstawicieli, staje si
zwyci zc lub przynajmniej sdzi, e nim jest. Po trze-
cie, poniewa przez najmniejsze nawet nowe poznanie
zdaje nam si, e si wznosimy ponad w s z y s t k i c h ,
e jestemy j edynymi ludmi, ktrzy w tej kwestyi
maj suszno. Te trzy powody przyjemnoci s
najwaniejsze, istniej przecie, zalenie od przyro-
dzenia poznajcego, inne j eszcze przyczyny uboczne.
Wcal e nie may ich spis znajduje si w miejscu,
w ktremby si go nie szukao, mego pisma pare-
netycznego o Schopenhauerze: ze sporzdzonego tam
spisu kady dowiadczony suga poznania moe by
zadowol ony, chociaby nawet niechtnie widzia
w ironiczny nalot, jaki wydaj e si lee na owych
kartach. Bowiem jeeli jest prawd, e na powstanie
uczonego, musi si z oy mnstwo bardzo ludzkich
popdw i popdzikw, e uczony jest wpraw-
dzie bardzo szlachetnym, ale wcal e nie czystym me-
talem i skada si z zawi kl ancgo splotu bardzo roz-
maitych bodcw i pobudek: stosuje si to samo do
powstawania i istoty artysty, filozofa, geniusza mo-
ralnego i jakby nie brzmiay wszystkie wielkie
nazwy, gloryfikowane w owem pimie. Ws z y s t k o ,
co ludzkie, ze wzgl du na swj p o c z t e k zasu-
guje na rozwaanie ironiczne: dlatego w wiecie iro-
nia jest tak z b y t e c z n a .
253.
Wi e r n o j a k o d o w d w y t r z y ma o c i .
Jest to doskonaa oznaka dobroci pewnej teoryi,
jeli jej twrca w cigu c z t e r d z i e s t u l a t nie
odczu wzgl dem niej adnej wtpliwoci; ale twier-
dz, e j eszcze nie byo filozofa, ktryby na filozofi,
wynalezion przez siebie w modoci, nie spoglda
z pewnem lekcewaeniem przynajmniej z podej-
rzliwoci. Lecz by moe, e nie mwi pu-
blicznie o tej zmianie nastroju, z ambicyi lub co
w naturach szlachetniejszych prawdopodobniejsze
z delikatnoci, eby oszczdzi swych zwolennikw.
254.
P r z y r o s t r z e c z y i n t e r e s u j c y c h .
Wskutek postpw kultury wszystko staje si dla
253
254
cz owieka interesujcem, wynajduje on szybko stron
pouczajc kadej rzeczy i wskazuje punkt, w kt-
rym moe ona wypeni luk w jego myleniu, lub
potwierdzi ktr z j ego idei. Dziki temu znika coraz
bardziej nuda i znika take nadmierna pobudliwo
serca. W kocu kry on midzy ludmi, jak przy-
rodnik midzy rolinami, i obserwuje samego siebie,
jako zjawisko, ktre pobudza silnie tylko j ego dz
poznawania.
255.
P r z e s d c o do j e d n o c z e s n o c i . Mi-
dzy rzeczami, zachodzcemi jednoczenie, istnieje
zwizek; tak si sdzi. Gdzie daleko umiera krewny,
w tym samym czasie ni si nam o nim a wi c!
Ale umiera krewnych bez liku, i nie ni si nam
o nich. Rzecz tak si ma, jak z rozbitkami, ktrzy czy-
ni luby: wotw tych, ktrzy poszli na dno, nie wi-
dzimy pniej w wityni. Cz owi ek umiera
sowa huka, zegar staje, wszystko o tej samej go-
dzinie nocnej: czyby nie miao by midzy tem
zwi zku? Taka poufao z natur, j ak kae przy-
puszcza to przeczucie, pochlebia ludziom. Ten
rodzaj przesdu, w formie wysubtelnionej, odnajdu-
j emy u historykw i malarzy kultury, ktrych myl
o istnieniu obok siebie rzeczy, nie maj cych zwizku
ze sob, w co yci e jednostek i ludw tak obfituje,
przyprawi a o rodzaj wodowstrtu.
255
256.
257.
M o d z i e c z y p o w a b n a u k i . Poszuki-
wanie prawdy posiada teraz j eszcze powab, poniewa
ona wszdzie odbija silnie od bdu, ktry zestarza si
i sta si nudny; powab ten znika coraz bardziej. Teraz
yjemy wprawdzi e jeszcze w modzieczej epoce nauki
i ubiegamy si o wzgl dy prawdy, jak o wzgl dy adnej
dzi ewczyny; jake jednak bdzie, kiedy pewnego dnia
stanie si wiekow, pochmurnie spogldajc niewia-
st? Niemal we wszystkich naukach pogld zasadni-
czy albo dopiero znaleziono w czasach najnowszych,
albo go j eszcze szukaj; o ile bardziej pociga taki
stan, ni ten, kiedy wszystko co istotne, zostanie zna-
lezione, a dla badacza pozostanie tylko skpe po-
W t e m, e b y m c , n i e e b y w i e d z i e ,
w i c z y n a u k a . Warto zajmowania si po-
wanie przez pewien czas nauk cis nie polega
w aci wi e na wyni kach: bowiem one w porwnaniu
z morzem tego, co wiedzie warto, bd nieskocze-
nie ma kropl. Wyni ka jednak std przyrost ener-
gii, zdolnoci wnioskowania, cigoci w wytrwani u;
nauczono si osiga cel rodkami, z a s t o s o w a -
n y mi do c e l u . W tem przeto znaczeniu jest rze-
cz bardzo cenn, ze wzgl du na wszystko, czem
czowiek pniej si zajmuje, eby przydtem by czo-
wiekiem naukowym.
256
kosie jesienne (ktre to uczucie mona pozna w pew-
nych naukach historycznych).
258.
S t a t u a l u d z k o c i . Geniusz cywi l i zacyi
postpuje jak Cellini, kiedy odlewa statu Perseusza:
grozio niebezpieczestwo, e masy pynnej nie wystar-
czy, ale poniewa m u s i a o jej wystarczy: rzuca
wi c pmiski i talerze, i co mu tylko w rce wpado.
Tak samo i w geniusz wrzuca bdy, wystpki, na-
dzieje, omamy i inne rzeczy, jak z gorszych, tak
i z szlachetniejszych metalw, poniewa statua ludz-
koci musi powsta i by skoczona; c na tem za-
ley, e tu i wdzie uyje si materyaiw podlejszych?
259.
K u l t u r a m s k a . Kultura grecka epoki
klasycznej jest kultur msk. Co si tyczy kobiet,
to Perykles w swej mowie pogrzebowej wypowi ada
wszystko w tych wyrazach: najlepiej dla nich, kiedy
mczyni midzy sob jak najmniej o nich mwi.
Stosunek erotyczny mczyzn do modziecw by
warunkiem koniecznym i j edynym caego wychowa-
nia mskiego, w stopniu niedostpnym naszemu poj-
mowaniu, (mniej wicej jak u nas cae wysze wy-
chowanie kobiece dugo osigao si tylko przez mi-
o i maestwo); cae idealizowanie siy przez natur
257
greck przenioso si na ten stosunek, i prawdopo-
dobnie modziecy nigdy nie byli ju traktowani
z tak uwag, z tak mioci, tak wy czni e ze
wzgldu na swe najwiksze dobro (virtus), jak w sz-
stym i pitym wi eku czyl i zgodnie z pikn ma-
ksym Hoelderlina, albowiem miertelny, kiedy ko-
cha, tworzy rzeczy najlepsze. Im wzniosej pojmo-
wano ten stosunek, tem bardziej obniao si obco-
wanie z kobiet: wzgl d na podzenie dzieci i roz-
kosz nic wicej tu w gr nie wchodzio; nie byo
adnego obcowania duchowego, ani nawet prawdziwej
mioci. Jeli si zway nastpnie, e byy one wy-
czone nawet od i grzysk i widowisk wszelkiego ro-
dzaju, to pozostaj tylko obrzdy religijne, jako jedyna
wysza rozrywka kobiet. Jeli mimo to w tragedyi
wyprowadzano Elektr i Antygon, to z n o s z o n o
to wanie w sztuce, chocia nie chciano tego w y-
ciu: jak teraz w y c i u nie znosimy patosu, lecz
w sztuce chtnie go widzimy. Kobiety nie miay
adnego innego zadania oprcz tego, eby wytwarza
pikne, potne ciaa, w ktrychby charakter ojca
odradza si o ile mona bez przerwy, i przez to
przeciwdziaa wzrastajcemu przedranicniu nerww
tej tak wysoko rozwinitej cywilizacyi. To podtrzy-
muje modo cywi l i zacyi greckiej stosunkowo tak
dugo; bowiem w matkach greckich geniusz grecki
powraca cigle do natury.
260.
P r z e s d na k o r z y w i e l k o c i . Lu -
dzie widocznie przeceniaj wszystko, co jest wielkie
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
17
i wyrasta nad poziom. Pochodzi to ze wiadomego
lub niewiadomego rozumienia, e odnios std po-
ytek, jeli kto ca sw si skieruje na jedn
dziedzin i zrobi z siebie niby jeden monstrualny or-
gan. Z pewnoci dla samego cz owi eka jest z wik-
szym poytkiem i przynosi mu wicej szczcia r w-
n o m i e r n y r o z w j s i ; albowiem kady talent
jest wampirem, ktry wysysa krew i si z pozosta-
ych wadz, i przesadna produkcya moe doprowa-
dzi cz owieka najbardziej utalentowanego niemal do
szalestwa. Rwnie w dziedzinie sztuk natury kra-
cowe zbyt wiele cigaj na siebie uwagi ; ale po-
trzeba te o wiele mniejszej kultury, eby si im da
pocign. Ludzie poddaj si zwykl e wszystkiemu,
co chce mie potg.
261.
T y r a n i d u c h a . Tam tylko, gdzie pada pro-
mie mitu, wieci jasno ycie Grekw; zreszt jest
pochmurne. A wanie tego mitu wyrzekaj si filo-
zofowie greccy: czy nie jest to tak, jak gdyby ze
wiata sonecznego chcieli przej w cie, w ciem-
no? Lecz adna rolina nie odwraca si od
wiata; w gruncie rzeczy owi filozofowie szukali
tylko j a n i e j s z e g o soca, mit dla nich nie by
do czysty, do jasny. To wiato znaleli w swem
poznaniu, w tem, co kady z nich nazywa sw
prawd. A wwczas poznanie miao jeszcze blask
wikszy; byo j eszcze mode i niewiele wiedziao
o wszystkich trudnociach i niebezpieczestwach swych
258
259
drg; wwczas mogo jeszcze mie nadziej, e znaj-
dzie si jednym skokiem w rodku wszelkiego bytu
i stamtd rozwie zagadk wiata. Ci filozofowie
mieli niewzruszon wiar w siebie i w swoj
prawd, ktr obalali wszystkich ssiadw i po-
przednikw swoi ch; kady z nich by wojujcym
i gwa townym t y r a n e m. By moe, e szczcie,
wyp ywaj ce z wi ary w posiadanie prawdy, nigdy
w wiecie nie byo wiksze, ale nigdy te okrutno,
pycha, tyrastwo i zo podobnej wiary. Byli oni
tyranami, wic tem, czem kady Grek by chcia,
i czem kady by, jeli tylko nim by m g . By
moe, e tylko Solon stanowi wyjtek: w poezyach
swoich wypowi ada, jak wzgardzi tyrani osobist.
Lecz uczyni to z mioci dla swego dziea, dla swego
prawodawstwa; a by prawodawc to najbardziej
zsublimowana forma tyrastwa. Parmenides ustana-
wia take prawa, by moe, rwnie Pitagoras
i Empedokl es; Anaksimander za oy miasto. Plato
by wcielon chci zostania naj wi kszym filozoficz-
nym prawodawc i zaoycielem pastwa; cierpia,
zdaje si, straszliwie, e istota j ego nie znalaza wy-
razu, i dusza j ego pod koniec mierci pena bya naj-
czarniejszej ci. Im bardziej filozofowie greccy tra-
cili wadz, tem bardziej cierpieli wewntrznie od tej
ciowoci i ducha oczerniania; a kiedy rne sekty
zacz y wal czy o swoje prawdy na ulicach, wtedy
dusze wszystkich tych konkurentw do prawdy po
brzegi zabagniy si zazdroci i rozjuszeniem, ywi o
tyraski szala teraz jak trucizna w ich w asnych cia-
ach. Ci wszyscy mali tyrani chcieliby si pore wza-
jemnie; nie pozostaa w nich ani iskra mioci i nader
mao przyjemnoci z wasnego poznania. Zdanie, e
17*
260
tyranw najczciej morduj, i e potomstwo ich yje
krtko, daje si take zastosowa i do tyranw du-
cha. Historya ich jest krtka, gwa towna, wp yw ich
urywa si nagle. Prawi e o wszystkich wielkich Hel-
lenach mona rzec, i, jak si zdaje, przyszli za
pno, naprzykad: Eschylos, Pindar, Demostenes, Tu-
cydydes; mija jedno pokolenie, i ju po nich na
zawsze i zupenie. To jest w historyi Grecyi burz-
liwe i dziwne. Dzi, co prawda, uwielbia si Ewan-
geli wi. Myle jak historyk, to prawie tyle, co
wyobraa sobie, i history robiono po wszystkie
czasy wed ug zasady: jak najmniej w jak najdu-
szym przecigu czasu! Ach, historya Grecyi biegnie
tak szybko! Nigdy ju potem ludzie nie yli tak
rozrzutnie, tak nad wszel k miar. Nie mog si
przekona, eby historya Grekw miaa ten prze-
bieg n a t u r a l n y , ktry w niej tak sawi. Byli
oni zbyt wielostronnie utalentowani, eby tak krok
za krokiem posuwa si s t o p n i o w o , jak w
w wyci gu z Achillesem: a to przecie nazywaj
rozwojem naturalnym. U Grekw idzie si szybko
naprzd, ale rwnie szybko wstecz; ruch caej ma-
szyny jest tak przypieszony, e jeden kamie, rzu-
cony midzy koa, rozsadza j. Takim kamieniem
by naprzykad Sokrates, w cigu jednej nocy zosta
zburzony dotd tak cudownie regularny, ale prawda,
nadto przypieszony rozwj nauki filozoficznej. Nie jest
to wcal e pytanie ja owe, czyby Plato, gdyby nie uleg
by czarowi Sokratesa, nie znalaz by j eszcze wy-
szego typu cz owi eka filozofa, ktry w ten sposb
na zawsze dla nas zosta stracony. W czasy, poprze-
dzajce go, patrzy si niby w warsztaty rzebiarskie
takich typw. Jednak wiek szsty i pity zdaj si
261
obi ecywa j eszcze co wicej i co wyszego, ni
wytworzy y; skoczyy jednak na obietnicy i zapowie-
dzi. A przecie bodaj czy moe by cisza strata,
ni strata typu nowej, najwyszej, dotychczas nieod-
krytej m o l i w o c i y c i a f i l o z o f i c z n e g o .
Nawet z dawniejszych typw przewana cz ska-
ona zostaa przez tradycy; wszyscy filozofowie od
Tal esa do Demokryta wydaj mi si nadzwyczaj
trudni do odgadnicia; komu jednak udaje si te
postaci odbudowa, ten przebywa midzy istotami
najpotniejszego i najczystszego typu. Zdolno
ta, zaprawd, jest rzadka, brak jej byo nawet Gre-
kom pniejszym, ktrzy zajmowali si poznawaniem
dawniejszej filozofii; Arystoteles naprzykad zdaje
si oczu nie ma, kiedy staje przed nimi. I zdaje
si, jak gdyby ci wynioli filozofowie yli naprno,
lub jakby mieli tylko przygotowa ktliwe i gadat-
liwe zgraje szkoy sokratycznej. Tutaj, jak rzekem,
jest luka, przerwa w rozwoju; musiaa nastpi j aka
wielka katastrofa i jedyna statua, z ktrejby mona
byo pozna znaczenie i cel owego wielkiego przy-
gotowywani a twrczego, rozpada si, lub si nie
udaa: co w aci wi e zaszo, wiecznie pozostanie ta-
jemnic warsztatu. To, co si wydarzy o u Gre-
kw e kady wielki myliciel wskutek wiary, i
posiada absolutn prawd, stawa si tyranem, tak e
i historya ducha Grekw nabraa owego gwa tow-
nego, nag ego i niebezpiecznego charakteru, ktry wy-
kazuje ich historya polityczna ten rodzaj wydarze
nie zosta tam wyczerpany: rzeczy podobne nieraz
wydarza y si a do czasw najnowszych, chocia
coraz rzadziej i obecnie bodaj ju nie z tak czystem,
naiwnem sumieniem, jak u filozofw greckich. Albo-
262
wiem w oglnoci teorye przeciwne i skepsis ody-
wiaj si za silnie, za gono. Epoka tyranw ducha
mina. Wprawdzi e w sferach kultury wyszej b-
dzie zawsze musiao istnie panowanie ale to pa-
nowanie spoczywa od dzi w rkach o l i g a r c h w
d u c h a . Tworz oni, mimo e dzieli ich przestrze
i granice polityczne, towarzystwo spjne, ktrego czon
kowie p o z n a j s i i u z n a j si , niezalenie od
kursujcych przychyl nych lub nieprzychylnych ocen
opinii publicznej i sdw dziennikarzy i publicystw,
dziaajcych na tum. Wyszo duchowa, ktra daw-
niej rozdzielaa i niecia uczucie wrogie, dzi c z y
zazwyczaj : jakeby jednostki mogy osta si i was-
n drog, przeciw wszelkim prdom, pyn przez
ycie, gdyby tu i wdzie nie widziay, e im po-
dobne yj w podobnych warunkach, i gdyby nie wy-
ci ga y do nich rk, zarwno w wal ce przeciw
ochlokratycznemu charakterowi pduchowoci i p-
wyksztacenia, jak przeciw zdarzajcym si prbom
odbudowania tyranii zapomoc dziaania tumu? Oli-
garchowi e s sobie wzajemnie potrzebni, maj w so-
bie wzaj em najlepszych przyjaci, znaj si na
swych odznakach ale mimo to kady z nich jest
wolny, wal czy i zwyci a na s w o j e m miejscu, i ra-
czej ginie, ni si poddaje.
262.
Ho me r . Najwikszym faktem w historyi
wyksztacenia greckiego pozostaje jednak ten, e Ho-
mer tak wczenie sta si wszechhelleskim. Wszel ka
263
263.
Da r y p r z y r o d z o n e . W ludzkoci tak wysoko
rozwinitej, jak teraniejsza, kady otrzymuje od na-
tury przystp do wielu talentw. Kady ma t a l e n t
w r o d z o n y , ale tylko nieliczni otrzymuj od natury
i przez wyksztacenie dostateczny stopie staoci,
wytrwaoci, energii, eby ten talent sta si talentem
rzeczywicie, a wi c s t a s i tem, czem j e s t , t o
jest: wyrazi si w dzieach i czynach.
264.
U m y s b y s t r y b y wa a l b o p r z e c e n i a n y ,
a l b o n i e d o c e n i a n y . Ludzie nienaukowi, ale
utalentowani ceni jednakowo kad oznak umysu
bystrego, czy umys ten znajduje si na prawdzi wej ,
duchowa i ludzka wolno, ktr Grecy osignli,
sprowadza si do tego faktu. Al e jednoczenie byo
to w aci wi e fatalizmem cywi l i zacyi greckiej, po-
niewa, centralizujc, Homer sp aszczy i wytrawi
najpowaniejsze instynkty niezalenoci. Kiedy nie-
kiedy z samej gbi hellenizmu rozlega si protest
przeciw Homerowi; ale on zostawa zawsze zwy-
cizc. Wszystki e wielkie potgi duchowe oprcz
wp ywu wyzwal aj cego wywi eraj te wp yw ucis-
kajcy; lecz zaprawd jest rnica, czy tyranizuje
ludzi Homer, czy Biblia, czy nauka.
264
czy na fa szywej drodze; chc oni przedewszystkiem,
eby czowiek, ktry z nimi obcuje, bawi ich dobrze
swym umysem, podnieca, zapala, pociga do rze-
czy powanych i artu, i w kadym razie chroni przed
nud, niby potny amulet. Natomiast natury naukowe
wiedz, e dar obfitowania w pomysy musi by najsu-
rowiej trzymany na wodzy przez ducha nauki; nie to,
co b yszczy, wieci, podnieca, lecz niepozorna prawda
jest czsto owocem, ktry strz on pragnie z drzewa
poznania. Jak Arystoteles ma on prawo nie robi r-
nicy midzy tem, co nudne, i tem, co zajmujce,
jego demon tak samo wiedzie go przez pustyni, jak
przez rolinno podzwrotnikow, eby wszdzie czer-
pa przyjemno tylko z tego, co rzeczywiste, trwae,
prawdziwe. Std pochodzi pogarda i podejrzliwo
pomniejszych uczonych w oglnoci wzgl dem ludzi,
obdarzonych wietnym umysem, i naodwrt ludzie
bystrego umysu odczuwaj niech do nauki: na
przykad prawie wszyscy artyci.
265.
R o z u m w s z k o l e . Szkoa nie ma waniej-
szego zadania nad to, eby nauczy cile myle,
ostronie sdzi, konsekwentnie wyci ga wnioski;
powinna przeto pomija wszystkie rzeczy, ktre nie
nadaj si do tego rodzaju operacyi, naprzykad religi.
Moe bowiem liczy na to, e pniej ludzka niejas-
no, przyzwyczaj eni e i potrzeba ciciw zbyt napr-
onego mylenia znowu spuszcz. Lecz dopki trwa
jej wp yw, powinna koniecznie wydobywa to, co jest
265
istot i wyszoci cz owieka: rozum i nauk, n a j -
w i k s z potg czowieka jak przynajmniej
sdzi Goethe. Wielki przyrodnik von Baer jako
wyszo wszystki ch Europej czykw nad Azyatami
uwaa nabyt przez szkol zdolno motywowania,
dlaczego w co wi erz, podczas gdy tamci ca-
kiem s do tego niezdolni. Europa przesza przez
szkol konsekwentnego i logicznego mylenia, Az ya
dotychczas j eszcze nie umie rozrni prawdy od
zmylenia, i nie zdaje sobie sprawy, czy jej prze-
konania pochodz z wasnej obserwacyi i prawido-
wego mylenia, czy te z fantazyi. Rozum w szkole
uczyni Europ Europ: w redniowieczu bya na
drodze do stania si z powrotem czci i dodatkiem
Azyi wic do zatracenia zmysu naukowego, ktry
zawdzi cza Grekom.
260.
N i e d o c e n i a n y w p y w n a u k i g i mn a -
z j a l n e j . Rzadko si szuka wartoci gimnazyum
w rzeczach, ktrych si rzeczywi ci e tam ucz, i ktre
stamtd na cae yci e wynosz; lecz raczej w tych,
ktre tam wykadaj, ktre jednak ucze przyswaj a
sobie z odraz, eby je z siebie otrz jak tylko b-
dzie mg najprdzej. Czytanie kl asykw przyzna
to kady czowiek wykszta cony tak, j ak si pro-
wadzi powszechnie jest procedur potworn:
robi si to z modzie, ktra pod adnym wzgl dem
do tego nie dojrzaa, przez nauczycieli, ktrzy kadem
sowem, czsto ju przez samo swoje zjawienie si
266
okrywaj pleni dobrego autora. Lecz warto, ktr
zwykl e zaniepoznaje si kryje si w tem, e ci nau-
czyci el e mwi o d e r w a n y m j z y k i e m wy -
s z e j k u l t u r y , cikim i wprawdzi e bardzo trud-
nym do zrozumienia, lecz bdcym wysz gimna-
styk dla umys u; e w mowie ich ustawicznie si
spotykaj pojcia, wyraeni a artystyczne, metody,
aluzye, ktrych uczniowie prawie nigdy nie sysz
w mowie swych blizkich lub na ulicy. Jeli tylko
uczniowie s u c h a j , umys ich mimowolnie formuje
si do naukowego sposobu rozwaania. Jest rzecz
niemoliw wyj z takiej szkoy cakiem nie dotkni-
tym przez abstrakcy, jako prawdzi we dziecko natury.
267.
U c z y s i w i e l u j z y k w . Nauka
wielu j zykw wypenia pami wyrazami zamiast
faktami i mylami, gdy tymczasem pami jest zbior-
nikiem, ktry w kadym czowieku moe zmieci
tylko pewn okrelon miar. Nastpnie, posiadanie
wielu j zykw szkodliwem jest dlatego, e rodzi prze-
konanie, i posiada si pewne umiejtnoci, i rze-
czywi ci e w obcowaniu nadaje pewne zwodnicze
pozory; szkodzi te porednio, poniewa przeciw-
dziaa zdobywaniu wiadomoci gruntownych i chci
zasuenia na szacunek ludzki rodkami rzetelnymi.
W kocu jest to siekiera, ktra u korzenia podcina
subtelniejsze poczucie j zyka macierzystego: ten od-
nosi szkod niepowetowan i przyprawi a go to
o zgub. Dwa narody, ktre wyda y naj wi kszych
267
stylistw, Grecy i Francuzi, nie uczy y si j zykw
obcych. Lecz poniewa stosunki midzy ludmi
musz si stawa coraz kosmopolityczniejsze, i e
naprzykad prawdzi wy kupiec londyski dzi ju
musi si porozumiewa pimiennie i ustnie w omiu
jzykach, to oczywi ci e uczenie si wielu j zykw
jest z e m koniecznem; kiedy jednak dojdzie w kocu
do granic ostatecznych, zmusi ludzko do wynale-
zienia rodka: i w dalekiej przyszoci bdzie istnia
dla wszystkich wsplny nowy j zyk, nasamprzd
jako j zyk handlowy, nastpnie jako j zyk do obco-
wania duchowego wogle, z tak pewnoci, jak to, e
kiedy bdzie istniaa komunikacya napowietrzna. Po-
cby inaczej j zykoznawcy studyowali w cigu
wieku prawa j zyka i oceniali, co w kadym jest
niezbdne, poyteczne, i co si uda o!
268.
Z h i s t o r y i w a l k w i n d y w i d u u m .
W oddzielnem yciu ludzkiem, ktre przechodzi przez
wiele kultur, skupia si walka, ktra zwykl e odbywa
si midzy dwoma pokoleniami, midzy ojcem i sy-
nem: blizkie pokrewiestwo czyni t wal k o s t r z e j -
s z , poniewa kada partya bezlitonie wci ga w ni
tak dobrze znane jej wntrze drugiej partyi; w ten
sposb wal ka ta bdzie najzawzitsza w oddzielnem
i ndywi duum; tutaj kada nowa faza stpa po po-
przedniej z okrutn niesprawiedliwoci i zaniepo-
znaniem jej rodkw i celw.
268
269.
270.
S z t u k a c z y t a n i a . Kady silny kierunek
jest jednostronny; zblia si do kierunku linii prostej
i jest jak on wy czny; to znaczy nie styka si
z wielu innymi kierunkami, jak to czyni partye
i natury sabe w swojem falowaniu na lewo i prawo:
trzeba wic pogodzi si take z tem, e filologowie s
jednostronni. Odtwarzanie i utrzymywanie w czystoci
tekstw, rwnie jak ich objanianie, uprawiane przez
cech w cigu wielu wiekw, pozwolio wreszcie wy-
nale metody stosowne; cae redniowiecze byo
gboko niezdolne do cisego objaniania filologicz-
nego, to znaczy do chci zrozumienia po prostu tego,
co mwi autor byo to co, znale te metody,
nie naley tego niedocenia! Ca a nauka nabraa do-
O k w a d r a n s w c z e n i e j . Czasami spo-
tyka si czowieka, ktry swoimi pogldami wyprze-
dza swj czas o tyle jednak tylko, e przed czasem
przyjmuje pogldy ogu z nastpnego dziesiciolecia.
Posiada wic zdanie ogu, zanim ono staje si ogl-
nem, to znaczy: e o kwadrans wczeniej ni inny
rzuca si w objcia idei, ktra zasuguje na to, eby
si sta trywialn. Lecz s awa j ego bywa zazwyczaj
o wiele goniejsza, ni s awa ludzi prawdziwie wiel-
kich i wyszych.
269
piero przez to cigoci i staoci, e sztuka prawi-
d owego czytania, to jest filologia, dosiga swego
szczytu.
271.
S z t u k a w n i o s k o w a n i a . Najwikszy po-
stp, jaki uczynili ludzie, polega na tem, e nauczyli
si p r a w i d o w o w n i o s k o w a . Nie jest t o wcal e
rzecz taka naturalna, jak przypuszcza Schopenhauer,
kiedy mwi : do wnioskowania s zdolni wszyscy,
do sdzenia niewielu, lecz nauczyli si jej ludzie
pno, i dzi j eszcze nie panuje ona powszechnie.
Bdne wyci gani e wnioskw jest regu w czasach
dawniejszych: a mitologie wszystkich ludw, ich ma-
gia i zabobony, ich kult religijny, ich prawodawstwo
s niewyczerpanemi kopalniami dowodw na popar-
cie tego zdania.
272.
P i e r c i e n i e r o c z n e k u l t u r y i n d y w i -
d u a l n e j . Sia i sabo produkcyjnoci duchowej
bynajmniej nie tyle zaley od odziedziczonych uzdol-
nie, ile od iloci przyniesionej ze sob e n e r g i i .
Wikszo modych trzydziestoletnich ludzi wykszta-
conych koo tego wiosennego porwnania swego y-
cia cofa si i staje si odtd do nowych zwrotw
duchowych nieochotn. Std dla dobra bez przerwy
270
wzrastajcej kultury wyp ywa potrzeba modego po-
kolenia, ktre jednak zachodzi rwnie nie o wiele
dalej: albowiem eby d o p d z i kultur ojca, syn
musi zuy prawie ca odziedziczon energi, ktr
posiada ojciec w okresie ycia, kiedy go spodzi;
dziki maej nadwyce syn zachodzi dalej (albowiem
kiedy robimy t sam drog po raz drugi, posuwamy
si naprzd cokolwiek atwiej i szybciej; eby nauczy
si tego, co umia ojciec, syn nie zuywa tyle si, ile
ojciec). Ludzie, obdarzeni bardzo wielk energi, jak
naprzykad Goethe, przebywaj tak drog, jakby
zaledwie mogy przeby cztery generacye, nastpujce
po sobie; ale dlatego posuwaj si zbyt szybko, tak i
inni ludzie docigaj ich dopiero w nastpnem stule-
ciu, i to moe nie zupenie, poniewa czste przerwy
osabiaj spjno kultury i konsekwency rozwoju.
Zwyczaj ne fazy kultury duchowej, osignitej w cigu
historyi, odtwarzaj ludzie coraz szybciej. Rozpoczy-
naj obecnie cywi l i zacy jako dzieci, oywione du-
chem religijnym; koo dziesitego roku yci a dochodz
do kulminacyjnego punktu tych uczu, nastpnie
przechodz do ich formy osabionej (panteizmu), kiedy
si zbliaj do nauki; cakiem wyrastaj nad pojcia
Boga, niemiertelnoci i rzeczy tym podobnych, ale
ulegaj czarom filozofii metafizycznej. W kocu
i ta przestaje wzbudza w nich wiar; natomiast
sztuka nabiera w ich oczach coraz wi kszego zna-
czenia, tak i przez pewien czas metafizyka istnieje
i trwa tylko jako przeobraona w sztuk, lub jako ten-
dencya wyjaniania wszystki ego z artystycznego
punktu widzenia. Lecz zmys naukowy przemawia
coraz bardziej rozkazujco i wiedzie cz owieka do
nauki przyrody i historyi, a mianowicie do najcilej-
271
szych metod poznania, kiedy sztuce tymczasem przy-
pada w udziale znaczenie coraz mniejsze i skromniej-
sze. To wszystko odbywa si obecnie w cigu pierw-
szych trzydziestu lat yci a czowieka. Jest to reka-
pitulacya pensum, nad ktrem ludzko pracowa a,
by moe, lat trzydzieci tysicy.
273.
C o f n s i , n i e p o z o s t a w t y l e . Kto
dzi rozpoczyna swj rozwj od uczu religijnych,
a potem yje, by moe, dalej przez czas duszy
metafizyk i sztuk, ten cofn si o dobry kawa
drogi i rozpoczyna swe wyci gi z innymi ludmi no-
woczesnymi w warunkach niekorzystnych: pozornie
traci na przestrzeni i na czasie. Lecz przez to, e
pozostawa w owych krainach, gdzie rozptuj si
zapa i energia, i gdzie moc, niby strumie wul-
kaniczny pynie bez przerwy z ni ewysychaj cego
rda, skoro zerwi e z niemi w por, posuwa si
tem szybciej naprzd: u ng wyrastaj mu skrzy-
da, pier j ego nauczy a si spokojniej, duej, wy-
trzymalej oddycha. Cofn si tylko, eby mie
duo miejsca do skoku: a przeto w tem cofniciu si
moe kry si nawet co straszliwego, gronego.
272
274.
W y c i n e k z s a m y c h s i e b i e j a k o pr z e d-
mi o t a r t y s t y c z n y . Jest t o oznak wyszej
kultury, kiedy pewne fazy rozwoju, ktre ludzie po-
spolici przeywaj prawie bezmylnie i potem cie-
raj z tablicy swej duszy, wiadomie utrwalamy,
i narzucamy ich obraz: bowiem jest to wyszy rodzaj
sztuki malarskiej, na ktrym mao kto si rozumie.
W tym celu jest konieczna owe fazy sztucznie wy-
odrbni. Studya historyczne wyrabiaj zdolnoci do
tego rodzaju malarstwa, poniewa zmuszaj nas usta-
wicznie, z powodu danego okresu historyi ycia
ludu lub yci a ludzi do przedstawiania sobie zu-
penie okrelonego horyzontu myli, okrelonej siy
uczu, przewagi tych, cofania si tamtych. e takie
systemy myli i uczu szybko umiemy odtwarza z da-
nych szczegw, jak gdyby z jednej przypadkowo
pozostaej kolumny i resztek muru wraenie, wywi e-
rane przez wityni, na tem polega zmys histo-
ryczny. Z tego przedewszystkiem wynika, e pojmu-
j emy blinich, jako takie okrelone systemy, jako przed-
stawicieli rnych kultur, to jest jako z koniecznoci ta-
kich, lecz zmiennych. I odwrotnie: e moemy z was-
nego swego rozwoju pewne czci wyodrbnia i przed
stawia oddzielnie.
275.
C y n i k i e p i k u r e j c z y k . Cynik uznaje
zaleno midzy wzrostem i spotgowaniem si b-
273
lw cz owi eka wyej cywi l i zowanego a mnstwem
j ego potrzeb; rozumie wi c, e niezliczone sdy
o tem, co pikne, stosowne, odpowiednie, przyjemne,
musz by rwnie obfitem rdem rozkoszy, jak
przykroci. Zgodnie z tem zapatrywaniem odksztaca
si, porzucajc wiele z tych sdw i uchylajc si
od pewnych wymaga kultury; wskutek tego zdo-
bywa poczucie wolnoci i siy; a kiedy stopniowo
przyzwyczaj eni e uczyni dla znonym ten sposb y-
cia, doznaje rzeczywi ci e rzadszych i sabszych wra-
e przykrych, ni ludzie cywilizowani, i przyblia si
do stanu zwierzcia domowego; nadto wszystko od-
czuwa w uroku kontrastu i wymyl a moe take,
ile dusza zapragnie: tak i przez to znowu wznosi
si wysoko ponad zwi erzcy wiat uczu. Epiku-
rej czyk zajmuje ten sam punkt widzenia, co cynik,
midzy nimi bywa zwykl e tylko rnica tempera-
mentu. Nastpnie, epikurejczyk korzysta ze swej
wyszej kultury, eby uczyni si niezalenym od
opinii panuj cych; wznosi si ponad ni e, podczas
gdy cynik trwa wy czni e w negacyi. Epikurejczyk
wdruje niby zaci sznymi , dobrze zabezpieczonymi,
pciemnymi korytarzami , podczas kiedy ponad
g ow, na wietrze, szumi wierzchoki drzew i od-
krywaj mu, jak gwa townie wstrzsany jest wiat
zewntrzny. Cynik natomiast wychodzi jakby nagi
na podmuchy wiatru i hartuje si a do znie-
czulenia.
276.
Mi k r o k o s m i m a k r o k o s m c y w i l i z a -
c y i . Najlepsze odkrycia z dziedziny cywiliza-
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X 18
274
cyi robi cz owiek w sobie samym, kiedy dziaaj
w nim dwie siy rnorodne. Przypumy, e kto
yje w mioci do sztuki plastycznej lub dla muzyki
i rwnie porywa go duch nauki, a uwaa za niemo-
liwe usunicie tej sprzecznoci przez wyniszczenie je-
dnej siy i zupene wyzwol eni e drugiej: nie pozostaje
mu tedy nic innego, jak uczyni z siebie tak wielki
gmach cywil izacyi, eby te dwie potgi mog y w nim
przemieszkiwa, chociaby na dwuch rnych kra-
cach, porodku za umieciyby si moce porednie
i pojednawcze, ktreby posiaday si wysz, i mog y
w razie potrzeby zagodzi spr, jeli wybuchnie.
Taki gmach kultury w oddzielnem indywiduum
bdzie jednak jak najbardziej podobny do gmachu
kultury ca ych okresw i bezustannie bdzie o nim
poucza przez analogi. Bowi em wszdzie, gdzie si
rozwina wielka architektura cywilizacyi, zadaniem
jej byo zmusi do zgody wystpujce przeciw sobie
moce zapomoc przemonego nagromadzenia innych
si mniej niezgodnych, jednak bez ujarzmiania i bez
skuwania w acuchy.
277.
S z c z c i e i k u l t u r a . Widok przedmio-
tw, ktre otaczay nas w dziecistwie, porusza nami
gboko: altana w ogrodzie, koci z grobami wokoo,
staw i las wszystko to zawsze z blem ogldamy
za powrotem. Lito zdejmuje nas nad samymi sob,
ile bowiem przecierpielimy od tego czasu! A tu
wszystko j eszcze tak spokojne, takie wi eczne: tylko
275
my jestemy tacy inni, tacy poruszeni; spotykamy
nawet ludzi, na ktrych czas nie wyostrzy swego
zba wicej, ni na dbie: wieniacy, rybacy, lenicy
oni s tacy, jak dawniej. Wzruszenie, litowanie
si nad samym sob w obliczu kultury niszej jest
oznak kultury wyszej ; z tego wynika, e ta w ka-
dym razie nie pomnaa szczcia. Kto pragnie szcz-
cie i spokj zbiera w yciu, ten niechaj zawsze kul-
turze wyszej schodzi z drogi.
278.
P r z e n o n i a o t a c u . Dzi naley uwaa
za rozstrzygajc oznak wielkiej kultury, jeli czo-
wiek posiada ow sil i gitko, eby by rwnie jas-
nym i cisym w poznaniu, jak, w innych chwil ach,
zdolnym niejako o sto krokw ustpowa poezyi, re-
ligii, metafizyce i ich moc i pikno odczuwa. Po-
dobne stanowisko midzy dwoma tak rnemi wyma-
ganiami jest bardzo trudne, poniewa nauka zda
do rozcignicia absolutnego panowania swej me-
tody, i jeli si temu parciu nie ustpi, powstaje inne
niebezpieczestwo, niebezpieczestwo sabodusznego
wahani a w jedn i drug stron midzy przeciwnymi
popdami. Tymczasem: eby przynajmniej zapomoc
przenoni odsoni widok na rozwizanie tej trudnoci,
prosz sobie przypomnie, e t a n i e c nie jest to
samo, co mde sanianie si tam i z powrotem mi-
dzy rnymi popdami. Wysoka kultura bdzie po-
dobna do taca: oto dlaczego, jak si rzeko, potrzeba
do niej wiele siy i gitkoci.
18*
276
279.
280.
U t r u d n i e n i e j a k o u a t w i e n i e i odwr ot -
ni e . Wiel e rzeczy, ktre na pewnych szczeblach
ludzkoci s utrudnieniem ycia, na wyszym stopniu
su ku uleniu, poniewa tacy ludzie poznali silniej-
sze utrudnienia ycia. Dzieje si rwnie odwrotnie:
tak naprzykad religia posiada oblicze podwjne, za-
lenie od tego, czy czowiek spoglda ku niej, eby
zdja z niego brzemi j ego i ndz, lub patrzy na
O u c z y n i e n i u y c i a l e j s z e m . G w-
nym rodkiem do uczynienia sobie yci e lejszem
jest idealizowanie wszystki ch jego zjawisk; zapomoc
malarstwa naley jednak zupenie dokadnie wyjani
sobie, co si nazywa idealizowaniem. Malarz wymaga,
eby wi dz nie patrzy zbyt uwanie, zbyt bystro,
zmusza go, eby odstpi na pewn odlego i stam-
td dopiero oglda j ego dzieo; malarz musi przy-
puszcza z gry, e midzy widzem a obrazem istnieje
odlego cile okrelona; co wicej, musi nawet
przypuszcza pewn, rwnie wiadom si wzroku
u swego wi dza; w tych rzeczach nie wolno mu si
waha. Kady wic, kto chce swe yci e wyidealizo-
wa, nie powinien chcie patrze na nie zbyt do-
kadnie i musi wzrok swj kierowa na nie z pew-
nej odlegoci. Jest to sztuka, na ktrej zna si, na-
przykad, Goethe.
277
281.
W y s z a k u l t u r a j e s t z k o n i e c z n o c i
n i e r o z u mi a n a . Kto na swym instrumencie
nacign tylko dwie struny, jak uczeni, ktrzy oprcz
popdu naukowego maj tylko nabyty p o p d r e l i -
g i j n y , ten nie rozumie takich ludzi, ktrzy potrafi
gra na liczniejszych strunach. Ley to w istocie
wyszej , w i e l o s t r u n n i e j s z e j kultury, e jest
zawsze tumaczona fa szywi e przez nisz; zdarza
si to naprzykad wtedy, kiedy sztuka uchodzi za za-
kapturzon form religijnoci. A nawet ludzie, ktrzy
s tylko religijni, nauk sam pojmuj tylko jako
poszukiwanie uczucia religijnego, tak jak guchoniemi
wi edz tyle tylko o muzyce, e jest to ruch wi-
doczny.
282.
P i e a o s n a . Moe t o s zalety naszych
czasw, ktre przynosz ze sob cofnicie si i nie-
kiedy lekcewaenie vitae contemplativae. Al e do tego
trzeba si przyzna, e nasz czas jest ubogi w wiel-
kich moralistw, e Pascal, Epiktet, Seneka, Plutarch
s j eszcze mao czytywani , e praca i pilno
zwykl e w orszaku wielkiej bogini Zdrowi a niekiedy,
ni z gry, jako na pta, ktre mu naoono, eby nie
wzbija si za wysoko w powietrze.
278
zdaie si, szalej jak choroba. Poniewa czasu do
mylenia i spokoju w myleniu brak, nie rozwaa si
wi c ju pogldw odmiennych: zadowal amy si tem,
e ich nienawidzimy. Wskutek niesychanego przy-
pieszenia yci a duch i oko przyzwyczaj aj si do
poowicznego lub fa szywego widzenia i sdzenia,
i wszyscy staj si podobni do podrnych, ktrzy
poznaj kraj i lud z okien wagonu. Samodzieln
i ostron postaw w badaniu uwaa si nieomal za
rodzaj waryact wa; wol ny duch zdyskredytowany zo-
sta, szczeglniej przez uczonych, ktrzv w jego spo-
sobie rozwaania rzeczy chcieliby widzie sw grun-
towno, mrwcz pilno, a przeto zapdziliby go
chtnie do jednego zaktka nauki: podczas gdy on
tymczasem ma zadanie zupenie inne i wysze, z sa-
motnie pooonej placwki rozkazywa caej armii
ludzi naukowych i uczonych i wskazywa im drogi
i cele kultury. Takiej skargi, jak wyej odpiewa-
nej, czas prawdopodobnie przeminie i kiedy sama
cichnie, gdy nastpi potny powrt geniuszu me-
dytacyjnego.
283.
G w n y b r a k l u d z i c z y n n y c h . Lu-
dziom czynnym zbywa zwykl e na dziaalnoci wyszej :
mam na myli dziaalno i n d y w i d u a l n . Dzia aj
jako urzdnicy, kupcy, uczeni, to znaczy, jako przed-
stawiciele gatunku, nie za jako ludzie zupenie okre-
leni, oddzielni i j e d y n i ; z tego punktu widzenia s
leniwi. Jest to nieszczciem ludzi czynnych, e
279
dziaalno ich prawie zawsze jest cokolwiek niero-
zumna. Nie trzeba naprzyklad pyta zbierajcego zoto
bankiera o cel j ego nieustajcej dziaalnoci: jest ona
nierozumna. Ludzie czynni tocz si, jak si toczy
kamie, zgodnie z bezmylnemi prawami mechani ki .
Wszyscy ludzie dziel si, jak po wsze czasy, tak
j eszcze i teraz, na niewolnikw i wol nych; albowiem
kto nie ma dwuch trzecich dnia dla siebie, jest nie-
wolnikiem, choby by nie wi em czem: politykiem,
kupcem, urzdnikiem, czy uczonym.
284.
P o c h w a a b e z c z y n n e g o . Oznak, e
cena yci a kontemplacyjnego spadla, jest to, e uczeni
ubiegaj si teraz w zawody z ludmi czynnymi
o pewnego rodzaju popieszn rozkosz, tak jakby
wyej cenili ten rodzaj rozkoszowania si od tego,
ktry w aci wi e im przystoi, i ktry rzeczywi ci e
o wiele wicej jest rozkosz. Uczeni wstydz si
otium. Jednak s to rzeczy szlachetne wczas i bez-
czynno. Jeeli bezczynno rzeczywi ci e jest
p o c z t k i e m wszystkich wystpkw, t o znajduje
si przynajmniej w najbliszem ssiedztwie wszyst-
kich cnot; czowiek bezczynny zawsze jest j eszcze
lepszy od czynnego. Lecz wy nie sdzicie chyba,
e mwic o wczasi e i bezczynnoci, mam na myli
was, l eni wcy?
280
285.
286.
O i l e c z o w i e k c z y n n y j e s t l e n i w y .
Sdz, e kady czowiek o kadej rzeczy, o ktrej
mona sd posiada, musi posiada sd w a s n y ,
poniewa on sam jest istot szczegln, tylko raz
istniejc, ktra wzgl dem wszystkich innych rzeczy
zajmuje nowe stanowisko, jakie nigdy przedtem nie
N i e p o k j n o w o c z e s n y . Im dalej na
Zachd, ruchliwo nowoczesna wzrasta coraz bar-
dziej, tak i Amerykanom mieszkacy Europy przed-
stawiaj si jako zbir istot, rozmiowanych w spo-
koju i uciechach, kiedy w rzeczy samej uwijaj si
oni, niby pszczoy i osy. Ta ruchliwo jest tak wielka,
e owoce wyszej kultury nie maj ju czasu doj-
rzewa: jest to tak, j ak gdyby pory roku nastpoway
po sobie za szybko. Z powodu braku spokoju cywili-
zacya nasza zda do nowego barbarzystwa. Ni gdy
ludzie czynni, to znaczy ludzie niespokojni, nie mieli
w i k s z e g o znaczenia. Dlatego do koniecznych po-
prawek, ktre naley przeprowadzi w charakterze
ludzkoci, trzeba zaliczy wzmocnienie w wielkiej
mierze pierwiastku medytacyjnego. Lecz ju teraz
kada jednostka spokojna i ze staem sercem i umys-
em, ma prawo wi erzy, e posiada nietylko dobry
temperament, ale i cnot oglnie poyteczn, i e
przez zachowanie tej cnoty spenia nawet wysze
zadanie.
281
istniao. Al e lenistwo, ktre ukrywa si na dnie duszy
cz owi eka czynnego, przeszkadza mu czerpa wod
ze swojej wasnej studni. Z wolnoci sdw ma
si rzecz tak, j ak ze zdrowiem: jedno i drugie jest
indywidualne, ani o j ednem, ani o drugiem nie
mona da pojcia oglnego. To, czego pewne indy-
widuum potrzebuje do zdrowia, dla innego jest ju
przyczyn choroby, i niejeden rodek i droga do wol-
noci ducha mog dla natur bardziej rozwinitych
by drogami i rodkami do niewoli.
287.
Censor vitae. Kolejne nastpstwo mioci
i nienawici na dugi czas jest cech, charakteryzu-
j c wewntrzny stan czowieka, ktry chce by
wol ny w swych sdach o yci u; nie zapomina on
niczego i wszystko zapisuje na rachunek rzeczy, za-
rwno dobro, jak i zo. W kocu, kiedy ca a tablica
j ego duszy zostanie zapisana dowiadczeniami, nie
bdzie gardzi istnieniem, ani go nienawidzi, ale te
nie bdzie go miowa, lecz nad niem spoczywa , ju
to z radoci, ju to ze smutkiem w oku i bdzie, jak
natura, to lato, to jesie mie w duszy.
288.
K o r z y u b o c z n a . Kto powanie chce by
wolnym, traci jednoczenie tem samem bez wszel-
282
kiego przymusu skonno do bdw i wystpkw;
rwnie gniew i smutek bd go coraz rzadziej opa-
day. Al bowiem wol a j ego niczego nie chce pilniej,
ni poznania i rodka ku niemu: stanu trwaego,
w ktrym poznanie idzie mu najdzielniej.
289.
Wa r t o c h o r o b y . Czowiek, ktrego
choroba trzyma w ku, odkrywa niekiedy, e zwykl e
jest chory na swj urzd, interesy, lub swoje towa-
rzystwo i e przez to straci wszel kie zastanowienie
nad sob: tak mdro wyci ga z wczasu, do kt-
rego zmusza go choroba.
290.
W r a e n i e na ws i . Jeli na widnokrgu
swego yci a nie ma si staych, spokojnych linii, po-
dobnych do linii gr i lasw, tedy i wola wewntrzna
cz owi eka staje si niespokojna, roztargniona i po-
dliwa, jak charakter mieszkaca miast: nie zaznaje
on szczcia i nie daje szczcia.
291.
O s t r o n o d u c h w w o l n y c h . Ludzie
wolnomylni, yj cy jedynie dla poznania, w krtkim
czasie osigaj swj zewntrzny cel ycia, okrelaj
283
swj ostateczny stosunek do spoeczestwa i pa-
stwa i zadowalaj si naprzyklad ma ym urzdem
lub majtkiem, ktry akurat wystarcza im na yci e;
urzdzaj sobie yci e w ten sposb, eby wielka
zmiana w podziale dbr, a nawet przewrt stosun-
kw politycznych nie pocign za sob ich samych.
Na wszystkie te rzeczy zuywaj jak najmniej ener-
gii, aby z ca nagromadzon si i jakby z dugim
oddechem zanurzy si w ywiole poznania. Tym
sposobem mog ywi nadziej, e zanurz si g-
boko i, by moe, nawet do dna sign wzrokiem.
Z kadego zdarzenia duch taki najchtniej tylko czu-
bek zdejmuje, nie lubi rzeczy w caej szerokoci
i rozoystoci ich fad: poniewa nie chce si w nie
zaplta. I on przecie zna dnie powszednie nie-
woli, zalenoci, suby. Lecz kiedy niekiedy i dla
niego musi nadchodzi niedziela wolnoci, inaczejby
yci a nie znis. Prawdopodobnie nawet j ego mi-
o ludzi bdzie ostrona i o krtkim cokolwiek
oddechu, gdy w wiat skonnoci i zalepienia chce
si tylko o tyle zapuszcza, o ile to dla celw po-
znania jest mu potrzebne. Musi liczy na to, e ge-
niusz sprawiedliwoci przemwi swko za swoim
uczniem i wychowankiem, jeliby gosy oskarajce
miay go nazwa ubogim mioci. W j ego sposo-
bie yci a i mylenia zawiera si w y s u b t e l n i o n y
h e r o i z m , ktry gardzi podawaniem si na uwiel-
bienie tumw, jak to czyni jego brat bardziej pro-
stacki, i idzie cichy przez wiat i ci chy schodzi
ze wiata. Jakimibd labiryntami wdruje, midzy
jakiemikolwiek skalami strumie j ego przez pewien
czas musia si przedziera z chwi l kiedy na
wiato wychodzi, dy dalej swoj drog jasny, lekki
284
i prawie niesyszalny i promieniom sonecznym a
na dnie swojem igra pozwala.
292.
N a p r z d . I przeto naprzd na drodze m-
droci, pewnym krokiem, z ca ufnoci! Jakimkol-
wiek jeste, bd sam dla siebie rdem dowiadczenia!
Niezadowolenie z wasnej istoty odrzu precz, wybacz
sobie swoje wasne j a; albowiem w kadym razie masz
w sobie drabin o stu szczeblach, po ktrych moesz
wstpowa ku poznaniu. Wiek, w ktry z alem czu-
jesz si rzucony, wys awi a ci jako szczliwego,
dla tego szczcia wanie; wo a do ciebie, e masz
udzia w dowiadczeniach, ktrych ludzie czasw
przysz ych, by moe, bd pozbawieni. Nie wa so-
bie tego mao, e j eszcze by religijny; zbadaj to
dobrze, jak to miae j eszcze szczery przystp do
sztuki. Czy wanie przy pomocy tych dowiadcze
nie przebiegasz z lepszem rozumieniem niezmiernych
drg dawniejszej ludzkoci? Czy nie na t y m grun-
cie wanie, ktry tak ci si czasami nie podoba, czy
nie na gruncie niejasnego mylenia wyros y najwspa-
nialsze owoce dawniejszej kultury? Trzeba byo re-
ligi i sztuk kocha, jak si kocha matk i karmi-
cielk inaczej mdrym sta si nie mona. Lecz
trzeba umie patrze poza nie, trzeba umie wyros-
n ponad nie; jeli si zostaje w ich wadzy, nie
rozumie si ich. Rwnie musisz si spoufali z hi-
story i z ostron gr szalek: z jednej strony
z drugiej strony. Zawr i stpaj w lady, ktrymi
ludzko znaczy a swj wielki, peen blu pochd
285
przez pustyni przeszoci: a tak najpewniej si nau-
czysz, dokd pniejsza ludzko nie moe lub nie
powinna powraca. A kiedy, wytaj c ca sw
si, chcesz wypatrze, jak si j eszcze zacieni wze
przyszoci, tedy twoje wasne yci e nabiera wartoci
narzdzia i rodka poznania. W twoich to rkach,
by wszystko, co przey e: prby, bdy, omyki, zu-
dzenia, namitnoci, twoja mio i twoja nadzieja,
rozpyno si cakowicie w twym celu. Tym celem
j est: samemu sta si koniecznym acuchem ogniw
cywi l i zacyi i z tej koniecznoci wni oskowa o ko-
niecznoci pochodu cywi l i zacyi oglnej. Kiedy wzrok
twj zaostrzy si tak, e bdziesz widzia dno w ciem-
nej studni swej istoty i swego poznania, moe te
dojrzysz w j ego zwierciadle dalekie konstelacye przy-
sz ych cywilizacyi. Czy sdzisz, e takie yci e z takim
celem byoby zbyt mozolne, zbyt obrane z przyjem-
noci? Tedy nie wi esz jeszcze, e niema sodszego
miodu od miodu poznania, i e wi szce chmury
smutku musz ci j eszcze by wymionami, z ktrych
bdziesz doi mleko ku swemu orzewieniu. Kiedy
nadejdzie staro, spostrzeesz wtedy dopiero praw-
dziwie, jak to dawa posuch gosowi natury, owej
natury, ktra zapomoc przyjemnoci rzdzi ca ym
wi atem: to samo yci e, ktre staro znajduje
u koca swej drogi, znajduje te u koca tej drogi
mdro, w agodny blask soneczny staej ducho-
wej radoci; jedn i drug: staro i mdro, spotkasz
na przeczy yci a: tak chciaa natura. Wtedy nastaje
czas i niema adnego powodu do gniewu, e zblia si
mga mierci. Ku wiatu twoje ostatnie poruszenie;
okrzyk radosny poznania twj dwik ostatni.
ROZDZIA SZSTY:
CZOWI EK W OBCOWANI U.
293.
U d a w a n i e z y c z l i w o c i . Czsto w ob-
cowaniu z ludmi zachodzi potrzeba udawania z ycz-
liwoci, jak gdybymy motyww ich postpowania nie
przegldali nawskro.
294.
K o p i e . Nierzadko spotykamy kopie ludzi
wybi tnych; i wikszoci ludzi kopie te, tak samo jak
kopie obrazw, podobaj si bardziej od oryginaw.
295.
M w c a . Mona mwi wcal e niele, a prze-
cie tak, i ca y wiat woa, e jest przeciwnie: mia-
nowicie wtedy, kiedy si nie przemawia do caego
wiata.
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 1 9
290
296.
297.
Ze s z t u k i o b d a r o w y w a n i a . Koniecz-
no odtrcenia daru tylko dlatego, e nie zosta ofia-
rowany w sposb w aci wy, wywo uj e rozgoryczenie
przeciw dajcemu.
298.
N a j n i e b e z p i e c z n i e j s z y c z o n e k par -
t y i . W kadej partyi bywa kto, co przez to, i
ze zbyt wielk wi ar gosi zasady partyi, pobudza
innych do odstpstwa.
299.
D o r a d c y c h o r e g o . Kto choremu udziela
rad, zdobywa sobie poczucie wyszoci nad nim, nie-
zalenie od tego, czy zostay zastosowane, czy odrzu-
cone. Dlatego chorzy draliwi i dumni nienawidz
doradcw j eszcze bardziej, ni choroby.
B r a k p o u f a o c i . Brak poufaoci mi-
dzy przyjacimi jest wad, ktrej nie mona zgani,
eby nie staa si nieuleczaln.
291
300.
301.
P r z e c i w z a a m b a r a s o w a n i u . Najlep-
szy rodek przyjcia z pomoc ludziom bardzo za-
ambarasowanym i uspokojenia ich polega na tem,
eby ich chwali w sposb stanowczy.
302.
U p o d o b a n i e do p e w n y c h c n t . Nie
przykadamy szczeglnej wartoci do posiadania
pewnej cnoty dopty, dopki nie spostrzeemy jej
zupenego braku w swoim przeciwniku.
303.
D l a c z e g o s i p r z e c z y . Przeczy si cz-
D w o j a k i r o d z a j r w n o c i . dza rw-
noci moe si objawia albo tak, e si chce wszyst-
kich innych cign do siebie (przez umniejszanie,
zabijanie milczeniem, podstawianie nogi), albo e
si chce ze wszystkimi wznie si (przez oddawanie
sprawiedliwoci, pomaganie, radowanie si cudzem
powodzeniem).
19*
292
sto pewnemu zdaniu, kiedy w aci wi e tylko ton, ja-
kim je wygoszono, jest dla nas niesympatyczny.
304.
Z a u f a n i e i p o u f a o . Kto umylnie
dy do poufaoci z kim, zwykl e nie jest pewny,
czy posiada zaufanie tej osoby. Kto zaufania jest
pewien, przywizuje mao wagi do poufaoci.
305.
R w n o w a g a w p r z y j a n i . Nieraz w na-
szym stosunku do innego cz owi eka wraca wa-
ci wa rwnowaga w przyjani, kiedy na swoj w asn
szalk kadziemy kilka granw niesusznoci.
306.
N a j n i e b e z p i e c z n i e j s i l e k a r z e . Naj-
niebezpieczniejsi lekarze s c i , ktrzy urodzonego
lekarza niby urodzeni komedyanci naladuj ze sko-
czon sztuk udzenia.
307.
K i e d y p a r a d o k s y s s t o s o w n e . eby
ludzi ywego umysu pozyska dla jakiego zdania,
293
trzeba im przedstawi je nieraz w postaci potwor-
nego paradoksu.
308.
J a k s i p o z y s k u j e l u d z i m i a y c h .
Ludzi miaych nakania si do pewnego czynu
przez to, e si go przedstawia jako niebezpieczniej-
szy, ni jest w istocie.
309.
G r z e c z n o c i . Osobom, ktrych nie lu-
bimy, poczytujemy grzecznoci, jakie nam wiadcz,
za przestpstwo.
310.
K a z a c z e k a . Niezawodnym rodkiem,
eby wzburzy ludzi i napdzi im ze myli do
g owy, jest: kaza im czeka dugo. To czyni niemo-
ralnym.
311.
P r z e c i w u f a j c y m. Ludzie, darzcy nas
zupenem zaufaniem, sdz, i maj przez to prawo
294
do naszego zaufania. Jest to wniosek bdny: przez
dary nie zdobywa si praw.
r o d e k p o j e d n a n i a . Wystarcza czsto
nastrczy temu, komu si wyrzdzio krzywd, oka-
zy do artu z siebie, eby mu da zadouczynienie
osobiste, ba. eby go nawet dobrze usposobi dla
siebie.
313.
P r n o j z y k a . Czy cz owiek swoje
ze cechy i wystpki ukrywa, czy otwarcie wyznaje,
w obydwu wypadkach prno j ego pragnie std
korzy wyci gn: trzeba tylko uwaa, jak subtel-
nie rozrnia, przed kim te cechy ukrywa, z kim jest
uczci wy i otwarty.
314.
P e e n w z g l d w . Nie chcie nikogo ura-
zi, nikogo skrzywdzi moe tak dobrze by oznak
sprawiedliwego, jak bojaliwego ducha.
312.
295
315.
D y s p u t a w y m a g a . Kto nie umie ka
swych myli na ld, ten nie powinien naraa si na
zapa sporu.
316.
T o w a r z y s t w o i z a r o z u m i a o . Od-
wykamy od zarozumiaoci, jeli si zawsze czujemy
pord ludzi zas uonych; odosobnienie szczepi zaro-
zumiao. Modziecy bywaj zarozumiali, poniewa
obcuj z rwnymi sobie, ktrzy wszyscy s niczem,
ale chtnie wiele udaj.
317.
Mo t y w n a p a c i . Napada si nie tylko
dlatego, eby komu bl wyrzdzi, kogo zwyci -
y, lecz moe te w tym jedynie celu, eby poczu
wiadomo swej siy.
318.
P o c h l e b s t w o , Osoby, ktre w obcowaniu
z nami chc upi nasz ostrono zapomoc po-
chlebstw, stosuj niebezpieczny rodek, jak gdyby
296
napj usypiajcy, ktry, kiedy nie usypia, trzyma
tylko w tem wikszej czujnoci.
319.
D o b r y k o r e s p o n d e n t . Ten, kto nie pi-
sze ksiek, myli wiele i spdza yci e w towarzy-
stwie, ktre mu nie wystarcza, bywa zwykl e dobrym
korespondentem.
320.
Co j e s t na j b r z y d s z e g o . Naley wtpi,
czy czowiek, ktry wiele podrowa, spotyka gdzie-
kolwiek w wiecie brzydsze widoki, ni na ludzkiej
twarzy.
321.
W s p c z u j c y . Natury wspczujce,
w kadej chwili pieszce z pomoc w nieszczciu,
rzadko s jednoczenie wspradujcemi si: w szcz-
ciu innych nie maj nic do czynienia, s zbyteczne,
nie czuj swej wyszoci, i dlatego atwo okazuj
niezadowolenie.
297
322.
323.
N i e w d z i c z n o d o p r z e w i d z e n i a .
Ten, kto darowa co wielkiego, nie znajduje wdzicz-
noci; bowiem obdarowany ju przez to samo, e
dar przyj, za wielkie brzemi wzi na siebie.
324.
W b e z d u s z n e m t o w a r z y s t w i e . Nikt
nie poczuwa si do wdzicznoci wzgl dem cz owi eka
wykwi ntnego za j ego grzeczno, jeli si on znia
do towarzystwa, w ktrem nie jest grzecznie okazy-
wa wykwintno ducha.
325.
O b e c n o w i a d k w . Skacze si za
czowiekiem, ktry wpada do wody, z podwjn ch-
ci, jeli s obecni ludzie, ktrzy do tego nie maj
odwagi.
K r e w n i s a mo b j c y . Krewni samobjcy
maj mu za ze, e ze wzgl du na ich dobr s aw
nie pozosta przy yciu.
298
326.
327.
T a j e m n i c a p r z y j a c i e l a . Mao jest lu-
dzi, ktrzy, bdc w kopocie o przedmiot do roz-
mowy, nie wydaliby najwaniejszych tajemnic przy-
jaci.
328.
H u m a n i t a r n o . Humanitarno ludzi
s awnych polega na tem, eby w obcowaniu z niesaw-
nymi, kiedy sami nie maj susznoci, obstawa przy
swojem w sposb zobowizujcy.
329.
S k r p o w a n y . Ludzi e, ktrzy nie czuj
si pewni w towarzystwie, korzystaj z kadej okazyi,
eby osobie bliej znajomej, od ktrej s wysi,
Mi l c z e n i e . Najnieprzyjemniejszym sposo-
bem odpowiadania na polemik dla obydwu stron jest
gni ewa si i milcze: bowiem zaczepiajcy zazwy-
czaj objania sobie milczenie jako znak pogardy.
299
t wyszo j awni e, wobec t owarzyst wa, okaza,
naprzykad przez docinki.
330.
P o d z i k a . - Duszy szlachetnej ciy myl ,
e kto si jej czuje obowizany do podziki, gmin-
nej, e ona komu.
331.
C e c h a o b c o c i . Najsilniejsz oznak ob-
coci pogldw midzy dwoma ludmi jest to, e
obydwaj mwi sobie wzajemnie rzeczy cokolwiek
ironiczne, ale aden z nich nie czuje tej ironii.
332.
Z a r o z u m i a o z a s u o n y c h . Zaro-
zumiao ludzi zasuonych obraa j eszcze bardziej,
ni zarozumiao ludzi bez zasugi: albowiem sama
zasuga ju obraa.
333.
N i e b e z p i e c z e s t w o w g o s i e . Nie-
kiedy w rozmowie dwik w asnego gosu wprowa-
300
dza nas w zakopotanie i skania do wypowiadania
twierdze, ktre zgoa nie odpowiadaj naszym prze-
konaniom.
334.
W r o z m o w i e . Czy w rozmowie przyznaje
si komu przewanie suszno, czy zarzuca si nie-
suszno, jest to cakiem rzecz przyzwyczaj eni a:
jedno, jak drugie, ma sens.
335.
B o j a b l i n i e g o . Boimy si wrogi ego
usposobienia bliniego, poniewa obawiamy si, e za-
pomoc tego usposobienia przeniknie nasze tajemnice.
336.
W y r n i a z a p o m o c n a g a n y . Bar-
dzo wybitne osobistoci nawet nagany udzielaj tak,
e chc nas w ten sposb wyrni. Ma ona zwr-
ci nasz uwag, jak bardzo si nami zajmuj. Ro-
zumiemy je zupenie bdnie, jeli nagan ich bie-
rzemy dosownie i bronimy si przed ni; rozdra-
niamy je tem i odstrczamy od siebie.
301
337.
338.
K r z y u j c e s i p r n o c i . Dwi e
osoby, ktrych prno jest rwnie wielka, spotkaw-
szy si, zachowuj pniej jedna po drugiej ze wra-
enie, poniewa kada tak bya zajta wraeniem,
ktre chciaa wywrze na drugiej, e ta nie wywar a
na niej adnego wraenia; w kocu obydwie spostrze-
gaj, e ich wysiki chybiy, i spychaj win jedna
na drug.
339.
N i e g r z e c z n o c i j a k o d o b r a o z n a k a .
Umys wyszy znajduje przyjemno w nietak-
P r z y k r o z p o w o d u y c z l i w o c i i n-
n y c h . Mylimy si co do stopnia, w jakim przy-
puszczamy, e nienawidz nas, lub obawiaj si: bo-
wiem my sami wprawdzi e dobrze wiemy, do jakiego
stopnia rnimy si od pewnej osoby, kierunku,
partyi, lecz inni znaj nas bardzo powierzchownie,
i dlatego tylko bardzo powierzchownie nienawidz.
Spotykamy si czsto z yczliwoci, ktrej nie umiemy
sobie objani; kiedy j jednak zrozumiemy, obraa
nas, poniewa dowodzi, e nas brano nie do po-
wanie, za osoby nie do wane.
302
townociach, zarozumiaociach, ba, nawet niechci
wzgl dem siebie ambitnych modziecw; s to wy-
bryki koni ognistych, ktre nie nosiy j eszcze ad-
nego jedca, a przecie wkrtce tak bd dumne
z tego, e go nosz.
341.
K i e d y z p o y t k i e m j e s t ni e mi e s us z-
no c i . Dobrze robi, kto bez odpowiedzi znosi oskar-
enia, jeli nawet wyrzdzaj mu krzywd, w wypadku,
kiedyby oskaryciel widzia w tem j eszcze wi ksz
niesuszno z naszej strony, gdybymy mu przeczyli
lub nawet odparli j ego zarzuty. Wprawdzi e, w ten
sposb mgby kto nigdy nie mie racyi i zawsze
przy racyi zostawa, i w kocu z sumieniem naj-
czystszem w wiecie sta si nieznonym tyranem
i duchem drczyciel em; a co stosuje si do jednostek,
moe si te zdarza w ca ych klasach spoecznych.
341.
Za ma o c z c z e n i . Osoby bardzo zarozu-
miae, ktrym okazao si mniejszy szacunek, ni
oczekiway, dugo prbuj siebie i innych w bd co
do tego wprowadzi i staj si sprytnymi psycholo-
gami, eby tylko wywi e, i uczczono je jednak
dostatecznie: jeli nie dopinaj swego celu, jeli roz-
303
rozdziera si zasona zudzenia, wpadaj w tem wik-
szy gniew.
342.
O d g o s s t a n w p i e r w o t n y c h w mo-
wi e . - W sposobie, jak teraz mczyni wyg aszaj
w towarzystwie swoje twierdzenia, poznaje si czsto
oddwik czasw, kiedy si lepiej rozumieli na oru,
ni na czemkolwiekbd: obracaj twierdzeniami, niby
strzelcy, skadajcy si do strzau, sw broni, to
znowu, rzek by, s ycha wist i szczk klingi;
a niektrzy wal twierdzeniem, niby tgim kijem.
Kobiety natomiast mwi jak istoty, ktre przez ty-
sice lat siedziay za warsztatem tkackim, lub ig
wyprowadza y ciegi, lub z dziemi byy, niby dzieci.
343.
N a r r a t o r . Ten, kto opowiada co, atwo
pozwal a spostrzec, czy opowiada dlatego, e go in-
teresuje fakt, czy dlatego, e chce zainteresowa opo-
wiadaniem. W tym ostatnim wypadku bdzie przesa-
dza, uywa superlatyww i rodkw podobnych.
Opowiada wtedy zwykl e gorzej, poniewa nie tyle
myli o przedmiocie, ile o sobie.
304
344.
345.
S c e n a j a k z k o me d y i , z d a r z a j c a s i
w y c i u . Kto ukada sobie w myli oryginalne
zdanie o pewnej kwestyi, eby wyg osi je potem
w towarzystwie. I oto niby na komedyi przysuchu-
j emy si i przypatrujemy, jak rozpina wszystkie agle,
eby przybi do tego punktu i zabra z sob na okrt
ca e towarzystwo, gdzie bdzie mg zrobi swoj
uwag: jak ustawicznie kieruje rozmow do jednego
celu, jak mu si zdarza gubi kierunek, znowu go od-
zyski wa; w kocu chwyta moment: oddech mu
niemal zamiera i wtedy kto z towarzystwa wyj -
muje mu z ust j ego uwag. C uczyni wtedy? Czy
bdzie oponowa swemu wasnemu zdaniu?
346.
Mi mo w o l i n i e g r z e c z n y . Kiedy kto
by mimo woli wzgl dem innego niegrzeczny, na-
L e k t o r . Ten, kto na glos odczytuje poe-
maty dramatyczne, czyni odkrycia w swoim charak-
terze: spostrzega, e w pewnych nastrojach i sce-
nach gos j ego jest naturalniejszy ni w innych, na-
przykad w miejscach patetycznych lub krotochwil-
nych, gdy tymczasem w yci u codziennem, by moe,
nawet nie mia okazyi okaza patosu lub facecyj -
noci.
305
przykad nie pozdrowi go, poniewa go nie pozna,
gryzi e si, chocia nie moe robi wyrzutw swoim
intencyom; korci go za opinia, ktr wywo a w in-
nym, lub obawia si skutkw nieporozumienia, lub
boli go, e urazi kogo wi c moe przemwi
w nim prno, obawa lub wspczucie, by moe,
wszystko to razem.
347.
A r c y d z i e o z d r a d y . Wyrazi dotkliwe
podejrzenie wzgl dem towarzysza spisku, czy si nie
jest przez niego zdradzanym, i to wanie w chwili,
kiedy samemu si zdrad popenia, jest arcydzieem
zoliwoci, poniewa w ten sposb zajmuje si tam-
tego jego w asn osob i zmusza do szczerego i otwar-
tego postpowania przez pewien czas, co rozwizuje
rce rzeczywistemu zdrajcy.
348.
O b r a a , a b y o b r a o n y m. Daleko
przyjemniej obrazi, a potem prosi o przebaczenie, ni
by obraonym i udzieli przebaczenia. Ten, co robi
pierwsze, daje dowd siy, a potem dobroci charak-
teru. Drugi, jeeli nie chce uchodzi za nieludzkiego,
n i e mo e nie przebaczy; rozkosz z upokorzenia
kogo innego wskutek tego musu staje si bardzo ma.
DZIEA NIETZCHEGO. T. X.
20
306
349.
350.
P o d s t p . Jeli si da od cz owi eka cze-
go trudnego, nie naley formuowa swej sprawy
jako zagadnienia, lecz po prostu przedstawi swj
plan, jako jedynie moliwy; skoro w oku przeciwnika
przesunie si cie zarzutu lub przeczenia, naley
umie szybko urwa i nie zostawia mu czasu.
351.
Z g r y z o t y s u mi e n i a p o o p u s z c z e n i u
t o w a r z y s t w a . Dl aczego po opuszczeniu zwyk-
ego towarzystwa czujemy zgryzoty sumienia? Po-
niewa wane rzeczy bralimy lekko, poniewa oma-
wiajc osoby, nie mwilimy w zupenie dobrej
wierze, lub milczelimy, kiedy powinnimy byli m-
wi, poniewa we w aci wym czasie nie skoczylimy
i nie uciekli, sowem, poniewa zachowywal i my
si w towarzystwie, jak gdybymy do niego naleeli.
W d y s p u c i e . Kiedy jednoczenie prze-
czymy cudzemu zdaniu i uzasadniamy przytem swoje
wasne, cigle pamitanie o innem zdaniu zmienia
zwykl e naturaln posta naszego w asnego: wydaj e
ono si bardziej umylne, ostrzejsze, by moe cokol-
wiek przesadzone.
307
352.
353.
T y r a n i a p o r t r e t u . Artyci lub politycy,
ktrzy szybko z oddzielnych rysw ukadaj ca y
obraz czowieka lub wydarzenia, s najbardziej nie-
sprawiedliwi, i d a j pniej, eby wydarzenie lub
czowiek by rzeczywi ci e taki, jakim go odmalowali;
wprost daj, eby ten kto by takim utalentowa-
nym, takim przebiegym, takim niesprawiedliwym, ja-
kim yje w ich wyobraeniu.
354.
K r e w n y j a k o n a j l e p s z y p r z y j a c i e l .
Grecy, ktrzy tak dobrze wiedzieli, co to jest przy-
B y w a s i f a s z y w i e s d z o n y m . Kto
cigle nasuchuje, jak go sdz, cige ma zmartwie-
nie. Al bowiem sdz nas fa szywi e ju ci, ktrzy
stoj najbliej nas (najlepiej nas znaj). Nawet
dobrzy przyjaciele wyl ewaj swe niezadowolenie
w sowie nieyczl iwem; i czyby byli naszymi przy-
jacimi, gdyby nas dobrze znali? Sdy obojtnych
bol nas bardzo, poniewa brzmi tak bezstronnie,
niemal rzeczowo. Lecz jeeli zauwaymy, e kto
nam wrogi zna n a s , jak my znamy siebie, w rze-
czach tajemnych, jake wtedy dopiero wielkie jest
zmartwienie nasze!
20*
308
jaciel oni jedni ze wszystkich narodw posiadali
gbokie, wielostronne, filozoficzne wyjanienie przy-
jani; tak e oni pierwsi, i dotychczas ostatni, uwaali
przyjaciela za problemat, godny rozwizania ci
sami Grecy uywal i do oznaczenia k r e w n y c h wy-
raenia, ktre jest superlatywem wyrazu przyjaciel.
Tego nie umiem sobie objani.
355.
U c z c i w o z a n i e p o z n a n a . Jeli kto
cytuje w rozmowie siebie samego (powiedziaem
wtedy, mam zwyczaj mwi), robi to wraenie za-
rozumiaoci, gdy tymczasem czsto wyp ywa wprost
z przeciwnego rda, chociaby z uczciwoci, ktra
danej chwili nie chce przystraja i upiksza po-
mysami, nalecymi do chwili innej.
356.
P a s o r z y t . Oznacza to zupeny brak do
stojniejszego sposobu mylenia, jeli kto chce raczej
w zalenoci y kosztem innych, eby tylko nie by
zmuszonym do pracy, zwykl e z tumion gorycz
wzgl dem tych, od ktrych zaley. Podobny spo-
sb mylenia jest o wiele czstszy u kobiet ni
u mczyzn, a take o wiele atwiejszy do darowa-
nia (z przyczyn historycznych).
309
357.
358.
d a n i e w s p c z u c i a , j a k o o z n a k a z a-
r o z u m i a o c i . S ludzie, ktrzy, wpad szy
w gniew i obraajc innych, po pierwsze wymagaj ,
eby im tego nie brano za ze, i po drugie, eby li-
towano si nad nimi, i ulegaj tak gwa t ownym pa-
roksyzmom. Tak daleko siga zarozumiao ludzka.
359.
P r z y n t a . Na kadego cz owieka istnieje
c e n a to nie prawda. Al e dla kadego znajdzie
si przynta, na ktr chwyci si musi. Tak, by
niejednego pozyska dla pewnej sprawy, trzeba t
spraw przedstawi w blasku mioci ludzi, szlachet-
noci, miosierdzia, powicenia a jakiej rzeczy
Na o t a r z u p o j e d n a n i a . Bywaj oko-
licznoci, kiedy otrzymuje si od cz owieka pewn
rzecz tylko w ten sposb, e go si obraa i usposa-
bia wrogo: to uczucie, e posiada wroga, drczy go
tak, i skwapliwie korzysta w celu pojednania z pierw-
szej oznaki agodniejszego usposobienia, i na otarzu
tego pojednania skada ow rzecz, na ktrej mu tak
zaleao, e nie chcia jej ustpi za adn cen.
310
blasku takiego nadaby nie mona! : s to sodycze
i akocie dla i c h duszy; inni maj inne.
360.
Z a c h o w a n i e s i w z g l d e m p o c h w a .
Jeli blizcy przyjaciele chwal natur hojnie upo-
saon, czsto z grzecznoci i yczliwoci okazuje
ona ukontentowanie, ale w gruncie rzeczy jest to
dla niej obojtne. Jej w aci wa istota zachowuje si
wzgl dem pochwa cakiem biernie, i nie daje si ani
na krok wywabi przez nie z soca lub cieniu,
w ktrym ley; ale ludzie pochwa chc zrobi przy-
jemno i zasmucioby to ich, gdyby nie okazano za-
dowolenia z ich pochwa y.
361.
D o w i a d c z e n i e S o k r a t e s a . Kto si
w pewnej rzeczy sta mistrzem, ten zazwyczaj w a-
nie wskutek tego pozosta zupenym partaczem
w wielu innych rzeczach; lecz sdzi si zwykl e od-
wrotnie, jak tego dowiadczy ju Sokrates. Jest to
niedogodno, ktra obcowanie z mistrzami robi nie-
przyjemnem.
311
362.
363.
C i e k a w o . Gdyby nie ciekawo, maoby
robiono dla dobra blinich. Al e ciekawo pod nazw
obowizku lub wspczucia wkrada si do domu, na-
wiedzonego przez nieszczcie i ndz. Moe nawet
w tak wielce sawionej mioci macierzyskiej jest
spora doza ciekawoci.
364.
P r z e r a c h o w a n i e s i w t o w a r z y s t w i e .
Ten chce si okaza interesujcym przez swe sdy.
w przez swe sympatye i antypatye, trzeci przez
znajomoci, czwarty przez swe osamotnienie i prze-
rachowuj si wszyscy. Bowiem ten, przed kim daj
r o d e k o b r o n y . W wal ce z gupot naj-
sprawiedliwsi i najagodniejsi ludzie staj si w kocu
brutalni. Moe wtedy s na w aci wej drodze obrony;
gdy na gupi eb argumentem, ktry mu si z prawa
naley, jest zacinita pi. Al e poniewa, jak si
rzeko, charakter tych ludzi jest agodny i sprawied-
liwy, sami cierpi wicej z powodu tych rodkw
obrony koniecznej, ni zadaj blu.
312
365.
P o j e d y n e k . Na obron wszelkich spraw
honorowych i pojedynkw da si powiedzie, e jeli
kto jest tak draliwy, i nie chce y, jeli ten a ten
to a to powiedzia lub pomyla o nim, tedy ma
prawo spraw uczyni zalen od mierci jednego
lub drugiego. O to, e jest tak draliwy, niema si
co prawowa, w tem jestemy dziedzicami przeszoci,
jej wielkoci, jak rwnie jej przesady, bez ktrej nie
byo wielkoci nigdy. A skoro obecnie istnieje kanon
honorowy, dozwalajcy zastpowa mier przez krew,
tak i po pojedynku, odbytym wed ug wszelkich pra-
wide, doznaje si ulgi, to jest to wielkie dobrodziej-
stwo, poniewa inaczej niejedno ycie ludzkie byoby
w niebezpieczestwie Zreszt, instytucya tego ro-
dzaju przyucza ludzi do baczenia na swj sposb
postpowania, i czyni moliwem obcowanie z nimi.
366.
D o s t o j n o i w d z i c z n o . Dusza do-
stojna chtnie poczuwa si bdzie do dugu wdzicz-
noci i nie bdzie bojaliwie unika okazyi, w kt-
rych si takie zobowizania zaci ga; rwnie bdzie
potem w objawach wdzicznoci swobodna; tymcza-
sem dusze nizkie broni si przed wszelkiem zobo-
widowisko, sdzi, i on jedynie jest widowiskiem, god-
nem uwagi .
wizaniem, lub nastpnie przesadzaj i s a nadto
gorliwe w obj awach swej wdzicznoci. To ostatnie
zreszt spostrzec si daje take u osb nizkiego po-
chodzenia lub stanu upoledzonego: okazanie yczli-
woci i m, wydaj e si im cudem laski.
367.
G o d z i n y w y m o w y . Jeden, eby mwi
dobrze, potrzebuje kogo, kto go stanowczo i w spo-
sb powszechnie uznany przewysza, inny odnajduje
zupen swobod mowy i szczliwe zwroty kraso-
mwcze tylko wobec tego, kogo sam przerasta: w oby-
dwu wypadkach przyczyna jest ta sama; kady
z nich mwi dobrze tylko wtedy, kiedy mwi sans
gne, jeden, poniewa wzgl dem wyszego od siebie
nie odczuwa bodca konkurencyi, wsp zawodnictwa,
drugi rwnie wskutek tej samej przyczyny wobec
niszego od siebie. Lecz oto istnieje cakiem inny
rodzaj ludzi, ktrzy mwi dobrze tylko wtedy, kiedy
mwi, wsp zawodniczc z kim, z zamiarem zwy-
cienia. Ktry z tych rodzajw jest ambitniejszy:
ten, ktry dobrze mwi wskutek podranionej ambi-
cyi, czy ten, ktry wskutek tej samej przyczyny mwi
le, lub wcal e nie mwi ?
368.
T a l e n t do p r z y j a n i . Midzy ludmi,
posiadajcymi szczeglny talent do przyjani, wyst-
313
314
puj dwa typy. Jeden ustawicznie si wznosi, i dla
kadej fazy swego rozwoju znajduje cile odpowied-
niego przyjaciela. Szereg przyjaci, ktry sobie w ten
sposb zdobywa, rzadko jest w zwi zku wzajemnym,
niekiedy w nieporozumieniu i sprzecznoci: zgodnie
z tem, e pniejsze fazy w j ego rozwoju kasuj lub
zmieniaj fazy wczeniejsze. Taki ego cz owi eka mo-
naby artem nazwa d r a b i n . Drugi typ przed-
stawia ten, kto wywi era si przyci gaj c na rne
charaktery i talenty, tak i zdobywa wielkie koo
przyjaci; ci znowu przez to samo wanie, pomimo
wszelkich rnic, zawizuj midzy sob stosunki
przyjacielskie. Taki ego cz owi eka monaby nazwa
k o e m: gdy w nim ta spjnia midzy tak rnemi
usposobieniami i naturami musi si w jaki sposb
zawiera. Zreszt wielu ludzi posiada wi kszy dar
do zdobywania dobrych przyjaci, ni do tego, eby
by dobrymi przyjacimi.
369.
-
T a k t y k a w r o z mo w i e . Po rozmowie
z kim najlepiej jest si usposobionym dla swego
rozmwcy, jeli si miao sposobno wykaza przed
nim w ca ym blasku swj dowcip, swoj uprzejmo.
Korzystaj z tego ludzie chytrzy, kiedy chc kogo
dla siebie usposobi przychylnie, a to przez podsu-
wanie mu w rozmowie najlepszych okazyi do artu
i rzeczy tym podobnych. Ucieszn rozmow monaby
byo sobie wymyl i midzy dwoma mdralami, kt-
rzy si chc wzajemnie usposobi przychylnie; dla-
315
tego tu i wdzie podaj sobie w rozmowie p i k n e
o k a z y e , z ktrych aden nie korzysta: tak i w ogl-
noci rozmowa przebiega bezdusznie i bez uprzej-
moci, poniewa jeden drugiemu przekazuje okazy
do wykazani a dowcipu i uprzejmoci.
370.
W y a d o w y w a n i e n i e z a d o w o l e n i a .
Czowiek, ktremu si co nie powiodo, woli przy-
pi sywa swe niepowodzenie raczej zej woli innego
cz owi eka, ni przypadkowi. Sprawia to ulg j ego
podranionemu uczuciu, kiedy myli, e przyczyn
niepowodzenia jest osoba, nie za rzecz; albowiem na
osobach mona wzi zemst, przeciwnoci losu
trzeba w sobie przetrawi. Dl atego otoczenie ksicia,
kiedy si temu co nie powiodo, zwyk o wskazywa
na jednego czowieka, jako na rzekom przyczyn,
i powica go w interesie ogu dworakw; inaczej
bowiem zy humor ksicia wy adowa by si na nich
wszystkich, gdy na samej bogini losu wywrze
wszak zemsty nie moe.
371.
P r z y b i e r a b a r w o t o c z e n i a . Dla-
czego skonno i niech s tak zaraliwe, e za-
ledwie mona y w blizkoci silnie odczuwajcej
osoby, i nie by jak kufa napenionym jej za i prze-
316
ciw? Po pierwsze, zupene powstrzymanie si od
sdu jest bardzo trudne, niekiedy wprost nie do znie-
sienia dla naszej prnoci; nosi ono bowiem t sam
barw, co ubstwo myl owe i uczuciowe, lub bojali-
wo, niemsko: w ten sposb bywamy przynaj-
mniej pocigani do wzicia czyjej strony, moe
wbrew tendencyi otoczenia, jeeli to stanowisko spra-
wi a wicej przyjemnoci naszej dumie. Zwykl e je-
dnak i to jest to drugie nie uwiadamiamy so-
bie wcal e przejcia z obojtnoci do skonnoci lub
niechci, lecz przyzwyczaj amy si zwolna do spo-
sobu odczuwania swego otoczenia, a poniewa sym-
patyzujce potakiwanie i rozumienie si jest tak przy-
jemne, wkrtce wszyscy nosimy znaki i barwy par-
tyjne tego otoczenia.
372.
I r o n i a . Ironia jest na miejscu tylko jako ro-
dek pedagogiczny, ze strony nauczyciela w obcowa-
niu z uczniami jakiegokolwiekbd rodzaju: celem jej
jest upokorzenie, zawstydzenie, ale owego zbawien-
nego rodzaju, ktry budzi dobre postanowienia i dla
tego, kto si z nami w ten sposb obszed, niby dla
lekarza, wzbudza szacunek i wdziczno. Czowiek
ironiczny udaje niewiadomego i to tak dobrze, e
uczniowie, ktrzy z nim rozmawiaj, daj si w bd
wprowadzi i z dobr wiar w sw wyszo staj
si miakami; odsaniaj wszystkie swe sabe strony;
zapominaj o ostronoci i pokazuj si takimi, ja-
kimi s a w pewnej chwili wiato, ktrem wie-
317
cili pod nosem swemu nauczycielowi, nie odrzuci
w sposb bardzo upokarzajcy swych promieni na
nich samych. Gdzie niema takiego stosunku, jak
midzy nauczycielem i uczniem, jest nieobyczajno-
ci, afektem gminnym. Wszyscy pisarze ironiczni
licz na ten g upkowaty rodzaj ludzi, ktrzy radzi
czu si wyszymi od wszystkich innych wraz z au-
torem, na ktrego patrz, jako na wyraziciela swej
zarozumiaoci. Przyzwyczaj eni e do ironii, rwnie
jak do sarkazmu, psuje zreszt charakter, stopniowo
nadaje mu cechy wyszoci, radujcej si z cudzej
krzywdy: w kocu czowiek staje si jak pies k-
liwy, ktry oprcz ksania wyuczy si i mia jeszcze.
373.
U r o s z c z e n i e . Przed niczem nie naley si
tak strzec, jak przed plenieniem si tego zielska,
ktre zwi e si uroszczeniem i psuje nam najlepsze
niwa; gdy bywa uroszczenie w serdecznoci, w oka-
zywaniu szacunku, w yczl i wej poufaoci, w piesz-
czocie, w radzie przyjacielskiej, w wyznawani u b-
dw, w litoci dla innych, a wszystkie te pikne
rzeczy wzbudzaj wstrt, jeli midzy niemi ronie
owo zielsko. Cz owiek peen uroszcze, to jest taki,
ktry chce mie wiksze znaczenie, ni ma, l u b ja-
k i e mu p r z y p i s u j , popenia zawsze fa szywe
wyrachowanie. Wprawdzi e zdobywa sobie chwi l owo
powodzenie, w tem znaczeniu, e ludzie, wzgl dem
ktrych okazuje swe uroszczenia, zwykl e spacaj mu
318
miar czci, jakiej da, z bojani lub dla witego
spokoju; lecz za to mszcz si zoliwie, odejmujc
od wartoci, ktr mu nadawali dotychczas, akurat
tyle, o ile jej da za duo. Niema nic, coby ludzie
kazali sobie odpaca droej, nad upokorzenie. Czo-
wiek z uroszczeniami moe sw prawdzi w, wielk
zasug uczyni w oczach innych tak podejrzan
i ndzn, e ci nastpuj na ni zaboconemi no-
gami. Nawet na dumn postaw naley sobie tylko
tam pozwala, gdzie si jest zupenie pewnym, e
si nie bdzie le zrozumianym i uwaanym za czo-
wieka zarozumiaego, naprzykad wobec przyjaci
lub maonek. Bowi em niema wikszej gupoty w ob-
cowaniu z ludmi, ni zyska sobie opini cz owieka
penego uroszcze; jest to j eszcze gorzej, ni nie
nauczy si grzecznie kama.
374.
R o z m o w a we d wo j e . Rozmowa we dwoj e
jest rozmow doskonal, poniewa wszystko, co mwi
jedna osoba, otrzymuje pewne zabarwienie, dwik,
towarzyszcy temu wyraz, w c i s e j z a l e n o c i
od d r u g i e j o s o b y , z ktr toczy si rozmowa,
wi c dzieje si podobnie, jak w obcowaniu listow-
nem, e jedna i ta sama osoba wykazuj e dziesi sposo-
bw wyraania swej duszy, zalenie od tego, czy
pisze do tej lub owej osoby. W rozmowie we dwoje
istnieje tylko jedno jedyne zaamanie si promieni
myli naszej: to wywo uj e rozmwca, niby zwier-
ciado, w ktrem chcemy ujrze jak najpikniejsze
odbicie swych myli. Lecz co si dzieje, kiedy w roz-
319
mowie uczestnicz dwie, trzy i wicej osb? Wtedy
rozmowa z koniecznoci traci subtelno indywiduali-
zujc, rne wzgl dy si krzyuj i wzaj em neutra-
lizuj; zwrot, ktry jednemu przypada do gustu, nie
zgadza si ze sposobem mylenia drugiego. Dlatego
w towarzystwie liczniejszem czowiek zmuszony jest
cofn si w siebie, przedstawia fakty, jak s, lecz
pozbawia przedmioty owi ewaj cego je tchnienia eteru
ludzkoci, ktry si nad nimi unosi i ktry rozmow
czyni jedn z najprzyjemniejszych rzeczy na wie-
cie. Trzeba tylko posucha tonu, jakim mczyni
przemawiaj zwykl e w towarzystwie, zoonem z sa-
mych mczyzn, zdaje si, jak gdyby dominujcy bas
kadej przemowy by ten: oto jestem j a , to mwi
j a , wy za mylcie o tem, co chcecie! To jest
przyczyn, dlaczego kobiety wyszego umysu na tym,
kto je pozna w towarzystwie, pozostawiaj najcz-
ciej dziwne, przykre, odstrczajce wraenie: ponie-
wa rozmawiaj z wielu osobami, wobec wielu osb,
obdziera je to ze wszel kiego wdziku duchowego i uka-
zuje tylko w j askrawem wietle wiadom pewno
siebie, ich taktyk i ch odniesienia zwyci st wa pu-
blicznego; tymczasem te same panie w rozmowie we
dwoje staj si znowu kobietami i odnajduj swj
urok duchowy.
375.
S a w a p o mi e r t n a . Mie nadziej na
uznanie oddalonej przyszoci ma tylko sens wtedy,
jeli si przypuszcza, e ludzko w zasadzie pozo-
staje niezmienna i e wszystko, co wielkie, musi by
320
odczuwane jako wielkie nie w pewnym tylko czasie,
lecz po wszystkie czasy. To jednak jest bdem; ludz-
ko w uczuciach i sdach o tem, co jest pikne i dobre,
zmienia si bardzo: fantazyowanie to tylko mniema
0 sobie, i jest si o mil drogi na przedzie, i e ca a
ludzko cignie na s z drog. Przytem: zaniepoznany
uczony moe obecnie liczy z ca pewnoci na to,
e jego odkrycie bdzie dokonane take przez innych,
i e w najlepszym razie, kiedy pniej, jaki historyk
przyzna, i i on take ju o tem co nieco wiedzia,
lecz nie by w stanie wzbudzi do swej sprawy
wiary. Brak uznania bdzie zawsze tumaczony przez
potomno jako brak siy. Krtko mwic, nie na-
ley tak lekkomylnie decydowa si na wyniose
odosobnienie. Bywaj zreszt wyjtki; lecz zwykl e
nasze bdy, saboci i szalestwa stoj na drodze
do uznania naszych wielkich zal et .
376.
O p r z y j a c i o a c h . Rozwa to tylko kiedy
sam z sob, jak rne s uczucia, jak podzielone
zdania, nawet midzy najbliszymi znajomymi; jak
nawet te same zdania w g owach twych przyjaci
zajmuj zupenie inne miejsce lub posiadaj zupenie
inn si, ni w twojej; jak stokrotne zjawiaj si po-
wody do nieporozumienia, do wrogi ego rozstania si.
Po tem wszystkiem powiesz do siebie: jak niepew-
nym jest grunt, na ktrym opieraj si wszystkie
nasze zwizki i przyjani, j ake blizkie s chodne
ulewy lub ze pogody, jak osamotniony jest kady
cz owi ek! Jeli kto wniknie w to, a oprcz tego w to
321
take, e wszystkie zdania j ego blinich, rodzaj ich
i ich sia, rwnie s konieczne i nieodpowiedzialne,
jak ich postpki, posidzie oko na t wewntrzn
k o n i e c z n o z d a , wyp ywaj c z nierozwizal-
nego splotu charakteru, zaj, talentu, otoczenia
a tak wyzbdzie si moe goryczy i ostroci uczucia,
z jak w mdrzec zawoa: Przyjaciele, niema zgoa
pr z y j a c i ! Powie raczej sobie: tak, s przyjaciele,
ale bd, zudzenie co do ciebie przyprowadziy ich
ku tobie; i milcze si musieli nauczy, by przyjacimi
ci pozosta; bowiem prawie zawsze takie stosunki
ludzkie opieraj si na tem, e to lub owo nigdy
nie zostanie wypowiedziane, ba, e nigdy o te rze-
czy nie potrc: lecz niechaj si potocz te kamyczki,
stacza si za nimi przyja i pka. Czy s ludzie, kt-
rzyby nie byli obraeni miertelnie, gdyby si dowie-
dzieli, co w gruncie rzeczy wiedz o nich ich najzau-
fasi przyjaciele? Poznajc siebie samych, i pa-
trzc na sam sw istot, j ako na zmienn sfer
mniema i nastrojw, i tem samem uczc si gardzi
ni cokolwiek, przywracamy z powrotem rwnowag
midzy sob i innymi. Prawda to, e mamy suszne
przyczyny, kadego ze swych znajomych, choby to
byli ludzie najwiksi, mao szanowa; ale rwnie
suszne, to uczucie zwrci przeciw sobie samym.
Przeto znomy si wzajemnie, poniewa znosimy sa-
mych siebie; a moe dla kadego wybije kiedy ra-
doniejsza godzina, w ktrej rzeknie:
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 21
Przyjaciel e, niema przyjaci zgo a! zawo a
mdrzec umierajc;
Wrogowie, niema wroga zgo a! woam ja,
szaleniec ywy.
ROZDZIA SIDMY:
K O B I E T A I D Z I E C K O .
2 1 *
377.
K o b i e t a d o s k o n a a . Kobieta doskonaa
jest wyszym typem czowieka, ni doskonay m-
czyzna: a take czem o wiele rzadszem. Histo-
rya naturalna zwierzt podaje rodek, eby zdanie to
uczyni prawdopodobnem.
378.
P r z y j a i m a e s t w o . Najlepszy przy-
jaciel dostanie prawdopodobnie najlepsz maonk,
poniewa dobre maestwo opiera si na talencie do
przyjani.
379.
P r z e d u e n i e y c i a r o d z i c w . Nie-
pogodzone dysonanse charakteru i usposobie rodzi-
326
cw odzywaj si nastpnie w istocie dziecka i sta-
nowi jego wewntrzn history cierpienia.
380.
Na o b r a z ma t k i . Kady nosi w sobie
obraz kobiety, stworzony na podobiestwo matki: std
pochodzi j ego przeznaczenie, e albo wogle czci
kobiety, albo je l ekceway, albo w oglnoci jest
wzgl dem nich obojtny.
381.
N a t u r p o p r a w i a . Jeli si nie ma do-
brego ojca, tedy naley go sobie wynal e.
382.
O j c o w i e i s y n o w i e . Ojcowie maj wiele
do czynienia, eby naprawi to, i maj synw.
383.
B d k o b i e t d y s t y n g o w a n y c h . Ko-
biety dystyngowane myl, e rzecz sama zupenie
327
nie istnieje, jeli nie mona o niej mwi w towa-
rzystwie.
384.
C h o r o b a m s k a . Na chorob msk po-
gardzania samym sob pomaga najpewniej, gdy si
jest kochanym przez sprytn kobiet.
385.
P e w i e n r o d z a j z a z d r o c i . Matki atwo
staj si zazdrosne o przyjaci swych synw, jeli
ci maj szczeglne powodzenie. Zwykl e matka kocha
wicej w swym synu s i e b i e , ni syna samego.
386.
R o z u m n y n i e r o z u m. W okresie dojrza-
oci yci owej i umys owej zjawia si w czowieku
uczucie, e ojciec jego nie mia susznoci, i go
spodzi.
387.
D o b r o m a c i e r z y s k a . Jest wiele ma-
tek, ktre potrzebuj, eby dzieci ich by y szczliwe,
328
szanowane, wiele, eby byy nieszczliwe: inaczej do-
bro ich, jako matek, objawiby si nie moga.
388.
R n e w e s t c h n i e n i a . Niektrzy mo-
wi e wzdychali, e uprowadzono ich ony, wikszo
nad tem, e nikt ich uprowadzi nie chcia.
389.
M a e s t w o z mi o c i . luby, zawarte
z mioci (tak zwane maestwa z mioci), maj bd
za ojca i potrzeb (niedostatek) za matk.
390.
P r z y j a k o b i e c a . Kobiety mog bar-
dzo dobrze zawi za przyja z mczyzn; lecz eby
j zachowa do tego snad potrzebne wspdzia-
anie nieznacznej antypatyi fizycznej.
391.
Nu d a . Wielu ludzi, szczeglnie kobiet, nie
odczuwa nudy, poniewa nigdy nie nauczyo si pra-
cowa porzdnie.
329
392.
393.
J e d n o m i e j s c a i d r a ma t . Gdyby
maonkowie nie mieszkali razem, dobre maestwa
by yby czstsze.
394.
Z w y k e s k u t k i m a e s t w a . Kade
towarzystwo, ktre nie podnosi, ciga na d i od-
wrotnie; dlatego mczyni cokolwiek spadaj, gdy
bior kobiety, podczas gdy kobiety podnosz si.
Mczyznom nazbyt duchowym potrzebne jest ma-
estwo w tym stopniu, jak wzdragaj si przed
niem, niby przed wstrtnem lekarstwem.
395.
N a u k a r o z k a z y w a n i a . Dzieci z rodzin
skromnych w rwnej mierze trzeba uczy przez wy-
chowanie rozkazywania, jak inne dzieci posusze-
stwa.
P i e r w i a s t e k mi o c i . W kadym ro-
dzaju mioci kobiecej przebija take co z mioci
macierzyskiej.
330
396.
397.
W mi o c i n i e ma z a s t o j u . Muzyk, l u-
b i c y tempo powolne, bdzie grywa ten sam utwr
muzyczny coraz powolniej. Tak te w adnej mioci
niema zastoju.
398.
Ws t y d l i w o . Wraz z piknoci wzra-
sta te w oglnoci wstydliwo kobiet.
399.
T r w a e m a e s t w o . Maestwo, w kt-
rem jedno przez drugie chce dopi celu indywidual-
nego, bywa bardzo trwae, naprzykad, kiedy kobieta
C h c i e b y z a k o c h a n y m . Narzeczeni,
ktrych poczy konwenans, prbuj czsto z a k o -
c h a s i w sobie, eby unikn zarzutu zimnego,
interesownego wyrachowani a. Tak samo usiuj rze-
czywi ci e spobonie ci, ktrzy dla interesu nawracaj
si na chrzecijanizm: w ten sposb bowiem wykrzy-
wiania si religijne staj si dla nich atwiejsze.
331
przez mczyzn chce zyska saw, a mczyzna
przez kobiet mio.
400.
N a t u r y p r o t e u s z o w e . Przez mio ko-
biety staj si zupenie tem, czem s w wyobrani
mczyzn, przez ktrych s kochane.
401.
K o c h a i p o s i a d a . - Kobiety kochaj wy-
bitnego mczyzn najczciej tak, eby go chciay
mie dla siebie tylko. Trzyma yby go chtnie w za-
mkniciu, gdyby im tego nie odradzaa ich prno:
ta chce, eby i innym wydawa si wybitnym.
402.
P r b a d o b r e g o ma e s t w a . Dobroci
maestwa dowodzi to, e znosi ono niekiedy wy-
jtek.
403.
r o d e k d o p r o w a d z e n i a k a d e g o d o
w s z y s t k i e g o . Kadego mona tak zmczy
332
i osabi przez niepokoje, drczenie, obarczenie prac
i myl ami , e przestaje si opiera rzeczy, ktra
ma pozr skomplikowanej, i ustpuje wiedz o tem
dyplomaci i kobiety.
404.
H o n o r o w o i u c z c i w o . Owe dziew-
czta, ktre chc zawdzi cza opatrzenie caego y-
cia jedynie wdzikom modoci, i ktrych przebieg-
o rozdmuchuj w dodatku obrotne matki, zmie-
rzaj zupenie do tego samego, co hetery, tylko e
s od nich chytrzejsze i mniej uczciwe.
405.
M a s k i . Istniej kobiety, ktre jakkolwiekby
si szukao, nie maj wntrza, lecz s jedynie mas-
kami. Poaowania godny mczyzna, ktry oddaje
si takim niemal widmom, istotom z koniecznoci nie-
zdolnym go zadowoli, ale one wanie umiej prag-
nienie mczyzny najsilniej rozbudzi; szuka on ich
duszy i szuka wci.
406.
M a e s t w o , j a k o d u g a r o z mo w a .
Wstpujc w zwizki maeskie, naley postawi so-
333
bie pytanie: czy sdzisz, e bdziesz mg z t ko-
biet do wieku pnego z przyjemnoci prowadzi
rozmowy? Wszystko inne jest w maestwie przej-
ciowe, ale przewana cz obcowania przypada na
rozmow.
407.
M a r z e n i a d z i e w c z c e . Niedowiad-
czone dziewczta pochlebiaj sobie, mylc, i jest
w ich mocy uczyni mczyzn szczl i wym; pniej
dowiaduj si, e znaczy to tyle, co: l ekceway m-
czyzn, przypuszczajc, i potrzeba tylko dziewczcia,
eby go uczyni szczliwym. Prno kobiet
wymaga, eby mczyzna by czem wicej, ni szcz-
liwym maonkiem.
408.
W y m i e r a n i e F a u s t w i G r e t c h e n .
Wed ug bardzo przenikliwej uwagi pewnego uczo-
nego, wspczeni wyksztaceni Niemcy s podobni do
mieszaniny Mefistofelesa i Wagnera, lecz zgo a nie
do Faustw: ktrego ducha pokutujcego (przynaj-
mniej w modoci) czuli w sobie dziadowie. Do nich
wic G r e t c h e n eby owo zdanie uzupeni
nie pasuj z dwuch przyczyn. A poniewa nie s ju
przedmiotem podania, wic, zdaje si, wymieraj.
334
409.
D z i e w c z t a g i m n a z i s t k a m i . Na
wszystko w wiecie nie przenosi tylko naszego wy-
ksztacenia gimnazyalnego na dziewczta! Tego wy-
ksztacenia, ktre z bystrych, dnych wiedzy, pe-
nych ognia modziecw czyni czsto odbicie ich
nauczyci el i !
410.
B e z w s p z a w o d n i c z e k . Kobiety atwo
spostrzegaj po mczynie, czy dusza j ego zostaa
ju wzita w posiadanie; chc by kochane bez
wsp zawodni czek, i maj mu za ze cele j ego
ambicyi, sprawy polityczne, nauk i sztuk, jeeli po-
siada do tych rzeczy namitno. Lecz jeli si zda-
rzy, e przez nie zabynie tedy spodziewaj si
od miosnego z nim zwi zku zarazem przyrostu
s w e g o bl asku; jeli rzeczy tak stoj, sprzyjaj ko-
chankowi.
411.
U m y s k o b i e c y . Umys kobiecy okazuje
si zupenem panowaniem nad sob, przytomnoci
ducha, korzystaniem z kadej okolicznoci sprzyjaj-
cej. Przekazuj go one dzieciom jako swoj cech
zasadnicz, ojciec za dodaje do tego ciemniejsze
335
to woli. Wp yw jego okrela niejako rytm i harmoni,
wed ug ktrych nowe ycie ma by odegrane; lecz
melodya tego yci a pochodzi od kobiety. - Mwic
dla tych, ktrzy umiej z czem da sobie rad: ko-
biety maj rozum, mczyni uczuciowo i namit-
no. Temu nie przeczy, e mczyni swoim rozu-
mem o tyle dalej zachodz: posiadaj gbsze, po-
tniejsze popdy; te unosz tak daleko ich rozum,
ktry w sobie jest czem biernem. Kobiety dziwi si
czsto pocichu, e mczyni okazuj tak wielki sza-
cunek dla ich uczuciowoci. Jeli mczyni przy
wyborze towarzyszki szukaj przedewszystkiem istoty
gbokiej, uczuciowej, a kobiety, przeciwnie, istoty
rozsdnej, bystrej i b yszczcej, widoczna std, e
mczyzna w gruncie poszukuje wyi deal i zowanego
mczyzny, kobieta wyidealizowanej kobiety, a wi c
nie uzupenienia, lecz uwieczenia swych w asnych
zalet.
412.
P o p a r c i e s d u H e z y o d a . Oznak m-
droci kobiet jest to, e prawie wszdzie umiay ka-
za si ywi , niby trutnie w ulu. Lecz trzeba tylko
rozway, co to miao znaczy pierwotnie, i dl aczego
mczyni nie kazali si ywi kobietom. Z pewno-
ci dlatego, e prno i ambicya mczyzn jest
wi ksza od mdroci kobiet; kobiety, poddajc si
w adzy mczyzn, umiay zapewni sobie korzyci
przewaajce, nawet panowanie. Nawet pielgnowa-
nie dzieci mogo by zuytkowane pierwotnie przez
336
mdro kobiec, jako pretekst do usuwania si o ile
monoci od pracy. I teraz take umiej jeszcze, jeeli
s rzeczywi ci e zajte, naprzykad prowadzeniem go-
spodarstwa, robi z tego spraw, oszaamiajc zmys y:
do tego stopnia, e mczyni zasug ich dziaal-
noci zazwyczaj dziesikrotnie przeceniaj.
413.
K r t k o w i d z e s z a k o c h a n i . Niekiedy
ju silniejsze szka wystarczaj, eby uleczy zako-
chanego; a ktoby posiada dostatecznie siln wyob-
rani, eby twarz, posta wyobrazi sobie o dwa-
dziecia lat starsze, przeszedby moe bardzo spokoj-
nie przez ycie.
414.
K o b i e t y w n i e n a w i c i . W nienawici
kobiety s niebezpieczniejsze od mczyzn; przede-
wszystkiem, poniewa gdy raz zbudzi si w nich
uczucie wrogie, nie hamuj si adnym wzgl dem
susznoci, lecz bez oporu pozwalaj rosn swej nie-
nawici do ostatnich konsekwencyi, nastpnie, ponie-
wa s wywi czone w wynajdywaniu kolcych miejsc
(ktre posiada kady czowiek, kada partya) i tam -
da zapuszcza: w czem rozum jak sztylet szpiczasty
oddaje im znakomite usugi (kiedy mczyni tym-
337
czasem na widok ran staj si czsto wielkoduszni
i pojednawczy).
415.
Mi o . Ba wochwal stwo mioci, jakiemu
oddaj si kobiety, jest w gruncie rzeczy i pierwot-
nie sztuczk ich mdroci, w tem znaczeniu, e przez
cae to idealizowanie mioci potguj sw wadz,
i w oczach mczyzn wydaj si coraz bardziej
godne podania. Lecz odwieczne przyzwyczaj eni e do
tego przesadnego oceniania mioci sprawi o, e
wpady w swoje w asne sieci i zapomniay o tem po-
chodzeniu. Same teraz bardziej od mczyzn daj si
zwodzi, i cierpi std te wicej z powodu rozcza-
rowania, ktre niemal koniecznie nastpuje w yciu
kadej kobiety jeli wogle posiada dosy wyob-
rani i rozumu, eby dowiadcza zudze i roz-
czarowania.
416.
Z p o w o d u e m a n c y p a c y i k o b i e t . Czy
kobiety wogl e mog by sprawiedliwe, skoro s tak
przyzwyczaj one kocha, bra natychmiast t lub ow
stron? Dlatego te rzadziej interesuj si rzeczami,
czciej osobami: kiedy jednak s za rzeczami, na-
tychmiast staj si ich stronniczkami, i tem psuj ich
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 22
338
czyste, niewinne dziaanie. Std powstaje niemae
niebezpieczestwo, jeli si im powierzy polityk
i pewne czci nauki (naprzykad history). Bowiem
c bywa rzadszego nad kobiet, ktraby wiedziaa
rzeczywicie, czem jest nauka? Nawet najlepsze y-
wi w piersiach przeciw niej tajemn wzgard, jak
gdyby czem j przewysza y. By moe, wszystko
to moe si zmieni, tymczasem jest tak.
417.
N a t c h n i e n i e w s d z i e k o b i e t . Owe
nage decyzye za lub przeciw, ktre kobiety zwyk y
wydawa, byskawiczne rozwietlenia stosunkw oso-
bistych przez wybuchy sympatyi lub antypatyi,
krtko mwic, dowody niesprawiedliwoci kobiecej
zakochani mczyni , otoczyli blaskiem, jak gdyby
wszystkie kobiety mi ewa y natchnienia mdroci, nawet
bez kocioka delfickiego i przepaski l aurowej : a sowa
ich bywaj dugo potem interpretowane i wyk adane
niby wyrocznie sybiliskie. Jednak jeli si rozway, e
do kadej osoby, do kadej rzeczy da si zastosowa
jakie za, ale rwnie dobrze przeciw, e wszyst-
kie rzeczy s nietylko dwu lecz trzy i czterostronne,
to prawie e trudno, takiemi nagemi decyzyami zu-
penie bdnie trafi; ba, monaby powiedzie: na-
tura rzeczy tak jest urzdzona, e kobiety ostatecznie
zawsze maj racy.
339
418.
419.
S p r z e c z n o c i w g o w a c h k o b i e c y c h .
Poniewa kobiety o tyle bardziej interesuj si
osobistociami, ni rzeczami, godz si w ich widno-
krgach umys owych kierunki, ktre logicznie s
z sob w sprzecznoci: zwykl e zapalaj si one ko-
lejno wanie do przedstawicieli tych kierunkw
i przyjmuj ich systematy od stp do g w; prze-
cie tak, e wszdzie, gdzie pniej otrzymuje prze
wag nowa osobisto, powstaje punkt martwy. Zda-
rza si moe, e cal a filozofia w g owi e jakiej sta-
rej kobiety skada si tylko z takich punktw mart-
wych.
2 2 *
P o z w o l i s i k o c h a . - Poniewa jedna
z dwuch kochaj cych si osb zwykl e bywa ko-
chajc, druga kochan, powstaa wi c wiara, e
w kadym stosunku miosnym istnieje staa ilo mi-
oci: im wicej jedna osoba zabierze dla siebie, tem
mniej pozostanie dla drugiej. Czasami zdarza si,
i jedna i druga strona da si przekona podszeptom
prnoci, e o n a wanie jest t, ktra powinna by
kochan; tak i obydwie chc pozwoli si kocha,
z czego szczeglniej w maestwie wynikaj nieraz
sceny nap mieszne, nap niedorzeczne.
340
420.
421.
O k a z y a d o w i e l k o d u s z n o c i k o b i e c e j .
Jeli si raz w myli wznioso nad wymagani a mo-
ralnoci, monaby przecie rozway, czy natura i ro-
zum nie przeznaczaj mczyzny na wiele kolejnych
zwi zkw maeskich, mniej wicej w formie takiej,
e najprzd w wieku lat dwudziestu dwuch pojby
starsz dziewczyn, ktraby go przewysza a duchowo
i moralnie, i moga by jego przewodniczk pord
niebezpieczestw lat dwudziestu (ambicyi, nienawici,
pogardzania sob, namitnoci wszelkiego rodzaju).
Mio tej dzi ewczyny zmieniaby si pniej na
zupenie macierzysk i nietylko zniosaby, lecz po
pieraaby to w sposb najzbawienniejszy, jeliby
mczyzna w roku trzydziestym wstpi w zwizek
z zupenie mod dziewczyn, ktrejby wychowani e
sam uj w rce. Maestwo w roku dwu-
dziestym jest instytucy konieczne, w trzydziestym
poyteczn, ale nie konieczn: pniej bywa czsto
Kt o c i e r p i w i c e j ? Po sprzeczce i ktni
midzy kobiet i mczyzn jedna strona boleje naj-
bardziej, poniewa sobie wyobraa, i zadaa bl
drugiej osobie; tymczasem ta druga najbardziej cierpi
z tego powodu, e wyobraa sobie, i nie do doku-
czy a i dlatego stara si potem j eszcze dokuczy
zapomoc ez, ka, rozstrojonej twarzy.
341
422.
T r a g e d y a d z i e c i s t w a . Nie rzadko
zapewne si zdarza, e ludzie, obdarzeni szlachetnemi
i wzniosemi dnociami, musieli najcisz sw wal k
stoczy w dziecistwie: naprzykad, kiedy musieli
broni swego sposobu widzenia przeciw ojcu, myl-
cemu poziomo, oddanemu pozorom i kamstwom; lub
te ustawicznie, jak lord Byron, y w wal ce z dzie-
cinn i popdliw matk. Jeli si przeyo co podob-
nego, przez cale yci e nie przeboli si tego, e si
wie, kto by w aci wi e cz owiekowi najwikszym, naj-
niebezpieczniejszym wrogiem.
423.
G u p o t a r o d z i c i e l s k a . Najwiksze bdy
w ocenie czowieka popeniaj j ego rodzice: to jest
faktem, ale jak go naley objani? Czy rodzice maj
za duo dowiadcze z dzieckiem i nie s zdolni uo-
y z nich ca oci ? Zauwaono, i podrujcy po
obcych krajach tylko w pi erwszych chwilach swego
pobytu trafnie chwytaj oglne, wyrniajce cechy
danego ludu; im bliej poznaj ten lud, tem mniej
staj si zdolni spostrzega w nim to, co jest typowe
i wyrniajce. Skoro zaczynaj przyglda si
szkodliw i sprowadza zwyrodnienie duchowe m-
czyzny.
342
z blizka, oczy ich przestaj widzie z daleka. Mieliby
rodzice dlatego sdzi bdnie o dziecku, e nigdy
dosy daleko ode nie stali? Zupenie inne obja-
nienie byoby nastpujce: ludzie nie myl zwykl e
o rzeczach najbliszych, ktre ich otaczaj, tylko je
przyjmuj. By moe, e bezmylno rodzicw, ktra
si staa przyzwyczajeniem, jest przyczyn, dlaczego,
skoro s zmuszeni wyda sd o dzieciach, sdz
krzywo.
424.
Z p r z y s z o c i m a e s t w a . Owe szla-
chetne, wolnomylne kobiety, ktre stawiaj sobie
jako zadanie wychowani e i podniesienie pci e-
skiej, nie powinny przeocza jednego punktu widze-
nia: maestwo, pojte w swem wyszem znaczeniu,
jako przyja duchowa dwoj ga ludzi rnych pci,
wi c takie, jakiego si spodziewaj w przyszoci,
zawarte w celu spodzenia i wychowani a nowego po-
kolenia maestwo takie, ktre ucieka si do zmys-
w tylko jako do rzadkiego przygodnego rodka
dla celu wyszego, potrzebuje prawdopodobnie, jak
trzeba si obawia, naturalnego rodka pomocniczego,
k o n k u b i n a t u . Bowiem, jeli ze wzgl dw na zdro-
wie mczyzny ona winna te suy do wy cz-
nego zaspakajania potrzeby pciowej, to ju przy wybo-
rze maonki bdzie miarodajnym punkt widzenia fa-
szywy, przeciwny namienionym celom: osignicie po-
tomstwa stanie si przypadkowem, pomylne wycho-
wanie jak najnieprawdopodobniejszem. Dobra ma-
343
onka, ktra ma by przyjacik, pomocnic, rodzi-
cielk, matk, g ow rodziny, gospodyni, ba, moe
niezalenie od mczyzny sta na czele wasnego
przedsibiorstwa lub urzdu nie moe by jedno-
czenie konkubin: byoby to w oglnoci za duo
od niej wymaga. Przeto w przyszoci mogaby na-
stpi rzecz odwrotna do tej, j aka si wydarza a
w Atenach za czasw Peryklesa: mczyni, ktrzy
wwczas w swoich onach lubnych nie wiele wicej
mieli ni konkubiny, zwracali si oprcz tego do kobiet,
jak Aspazya, poniewa byli spragnieni towarzystwa,
dajcego wypoczynek umysowi i sercu, jakiego moe
dostarczy tylko duchowy wdzik, zdolno przysto-
sowywani a si kobiet. Wszystki e instytucye ludzkie, jak
maestwo, pozwalaj tylko na mierny stopie wy-
idealizowania w praktyce, w przeci wnym razie na-
tychmiast staj si potrzebne grube rodki.
425.
O k r e s b u r z i wa l k k o b i e c y c h . W trzech
lub czterech krajach cywi l i zowanych Europy, dziki
kilku wiekom wychowania, mona zrobi z kobiet
wszystko, co si chce, nawet mczyzn, prawda, nie
w znaczeniu p ci owem, lecz w kadem innem. Pod
takim wp ywem przejm kiedy wszystkie cnoty i za-
lety mskie, przytem jednak w dodatku musz wzi
te ich strony sabe i wystpki: tyle, jak si rzeko,
dopi mona. Al e jak wytrzymamy sprowadzony
przez to stan przejciowy, ktry sam moe trwa
par set lat, podczas ktrych kobiece gupstwa i nie-
344
sprawiedliwoci, ich prastare przyzwyczaj eni a bd
utrzymywa y przewag nad tem, czego nabyy i nau-
czy y si? Bdzie to czas, w ktrym gniew bdzie
stanowi w aci we uczucie mskie, gniew, e wszyst-
kie sztuki i nauki zal ewa i zamula niesychany dyle-
tantyzm, e filozofia umiera od paplaniny, przypra-
wiajcej o pomieszanie zmysw, e polityka staje
si fantastyczniejsza i bardziej partyjna ni kiedykol-
wiek, e spoeczestwo zupenie si rozkada, ponie-
wa chronicielki dawnej moralnoci same stay si
mieszne dla siebie i d w kadym wzgl dzie do
tego, eby stan poza moralnoci. Jeli kobiety
czerpay najwiksz si w moralnoci, to czego bd
musiay si chwyci , eby odzyska z powrotem t
sam peni w adzy, kiedy moralnoci zaniechaj?
426.
Wo l n y d u c h i m a e s t w o . Czy wolne
duchy bd y y z kobietami? W oglnoci sdz, e
jak wrbne ptaki staroytnoci, jako ci, ktrzy w my-
lach przetrawiaj i wypowi adaj prawd teraniej-
szoci, musz przekada l o t s a mo t n y .
427.
S z c z c i e m a e s k i e . Wszyst ko, d o
czegomy nawykli, zaci ga koo nas coraz mocniej-
sz sie pajcz; i naraz spostrzegamy, e nici stay
345
si sidami i e sami siedzimy w rodku, jak pa-
jk, ktry si w nie schwyta i musi wasn krwi
si ywi . Dl atego wol ny duch nienawidzi wszelkich
przyzwyczaj e i prawide, wszystkiego, co jest trwae
i ostateczne, dlatego cigle na nowo rozrywa z blem
sie wkoo siebie: chociaby wskutek tego mia cier-
pie od licznych ma ych i wielkich ran bowiem
owe nici musi zerwa z s i e b i e , z swego ciaa, ze
swej duszy. Musi si nauczy kocha tam, gdzie do-
tychczas nienawidzi: i odwrotnie. Ba, nie powinno
by dla niego nic niemoliwego, na tem samem polu
wysi ewa smocze zby, na ktrem przedtem opr-
nia rg obfitoci swej dobroci. Std mona wy-
wnioskowa czy jest stworzony do szczcia mae-
skiego.
428.
Za b l i z k o . Kiedy yjemy z czowiekiem
za blizko, zdarza si nam tak, jak kiedy wci doty-
kamy dobrego sztychu go ymi palcami: pewnego dnia
zostaje nam w rkach ndzny brudny papier i nic
wicej. Dusza cz owieka zdziera si take przez usta-
wiczne dotykanie; przynajmniej tak si nam w kocu
w y d a j e nigdy ju nie widzimy jej pierwotnego
rysunku i piknoci. Zawsze si traci przez zbyt
poufale obejcie z kobietami i przyjacimi; a nie-
kiedy traci si przy tem per swego ycia.
346
429.
430.
D o b r o w o l n e z w i e r z o f i a r n e . Wy-
bitne niewiasty niczem tak bardzo nie mog uatwi
ycia swym mom, jeeli ci s sawni i wielcy, jak
przez to, e staj si jakby naczyniami, w ktre si
wyl ewa oglna niech i zy humor innych ludzi.
Wspczeni wybaczaj zwykl e swym wielkim mom
wiele bdw i gupstw, nawet czynw grubej nie-
sprawiedliwoci, jeli tylko znajduj kogo, kogo mog
tyranizowa i zarn, jako prawdzi we zwierz ofiarne,
dla uspokojenia swego sumienia. Nierzadko kobieta
znajduje w sobie ambicy, eby si na tak ofiar
odda, i wtedy m moe by bardzo zadowolony
Z o t a k o y s k a . Wol ny duch bd cobd
lej odetchnie, kiedy si zdecyduje nareszcie otrzs-
n z owych macierzyskich trosk i zabiegw, ja-
kimi go niewiasty otaczaj. C bowiem szkodzi mu
moe surowszy podmuch wiatru, przed ktrym go
z tak obaw chroniono, c znaczy w j ego yciu
rzeczywista szkoda, strata, wypadek, choroba, dugi,
jeden mniej lub wicej zawd w porwnaniu z nie-
wol zotej koyski, roztaczania pawi ego ogona i przy-
gniatajcego uczucia, e trzeba by j eszcze wdzi cz-
nym za to, i jest si jak niemowl ochranianym
i psutym? Dl a tej przyczyny mleko, ktrego dostar-
cza mu macierzyska troskliwo otaczajcych go
kobiet, atwo moe mu si w zmieni.
347
pod warunkiem, i jest na tyle egoist, eby pozwoli
na taki dobrowolny pioruno-, burzo-, deszczochron
w swojem ssiedztwie.
431.
P r z y j e m n i p r z e c i w n i c y . Przyrodzona
skonno kobiet do spokojnego, rwnomiernego,
szczliwie zgodnego istnienia i obcowania, agodny
jak oliwa i kojcy wp yw ich na morze yci a mimo
woli przeciwdziaaj wewntrznemu parciu heroicz-
nemu wolnego ducha. Nie spostrzegajc tego, post-
puj kobiety tak, jak kto, co przed podrujcym
mineralogiem usuwa z drogi kamienie, eby o nie
nie urazi nogi podczas gdy on wyruszy wanie
po to, e b y o nie potrci.
432.
D y s o n a n s d w u c h k o n s o n a n s w . Ko-
biety chc suy, i znajduj w tem szczcie: a wolny
duch nie chce by obsugiwany, i znajduje w tem
swoje szczcie.
433.
K s a n t y p a . Sokrates znalaz kobiet, jakiej
potrzebowa lecz i on nie byby jej szuka, gdyby
348
434.
l e p o t a na o d l e g o . Jak matki rozu-
miej i widz w aci wi e tylko te cierpienia swych
dzieci, ktre podpadaj pod oczy i zmys y, tak samo
ony mw z dnociami wielkiemi nie mog prze-
mc siebie, eby patrze, jak ich maonkowie cier-
pi, doznaj niedostatku i pogardy kiedy tymcza-
sem wszystko to, by moe, jest nietylko oznak traf-
nego wyboru kierunku ycia, lecz pewn pork, i
ich wielkie cele kiedy wreszcie osignite by mu-
s z . W cichoci kobiety zawsze intryguj przeciw
wyszemu duchowi swych mw; chc go o ca
przyszo oszuka, gwol i teraniejszoci bez blu
i w wygodzie.
j by zna dostatecznie: tak daleko nie zaszedby na-
wet heroizm tego wolnego ducha. Rzeczywi ci e Ksan-
typa sprawiaa, e oddawa si coraz bardziej swemu
w aci wemu powoaniu, gdy czyni a mu dom i ogni-
sko niemieszkalnymi i niegocinnymi: nauczya go
pdzi ywot na ulicach i tam wszdzie, gdzie mona
byo gawdzi i pozostawa bezczynnym, wyksztacia
go tem samem na najwikszego w Atenach dyalektyka
ulicznego: ktry si w kocu sam musia porwnywa
do natrtnego bka, jakiego jeden z bogw posadzi
na karku piknemu koniowi, Atenom, eby nigdy nie
zaznawa y spokoju.
349
435.
436.
Ceterum censeo. miech bierze, kiedy towa-
rzystwo ho yszw dekretuje zniesienie prawa spad-
kowego, i nie mniej jest mieszne, kiedy ludzie bez-
dzietni pracuj nad prawodawstwem praktycznem
pewnego kraju: z pewnoci nie maj oni na swym
okrcie dosy balastu, eby mogli egl owa bezpie-
cznie w ocean przyszoci. Ale te wydaj e mi si od
rzeczy, eby ten, co uczyni swem zadaniem naj-
oglniejsze poznanie i ocen wszystkiego, co istnieje,
obciy si osobistymi wzgldami na rodzin, na
utrzymanie, zabezpieczenie i ochron kobiety i dziecka,
W a d z a i w o l n o . Chociaby kobiety
najwyej czci y swych mw, czcz jednak j eszcze
bardziej w adze i wyobraenia, uznane przez spoe-
czestwo: od tysicy lat przywyk y chodzi schylone
i z zoonemi na piersiach rkami przed wszystkiem,
co panuje, i potpiaj wszelki bunt przeciw w adzy
publicznej. Dlatego czepiaj si, wcal e nawet nie majc
tego zamiaru, lecz raczej z instynktu, jako hamulec, k
wolnomylnego, niezalenego denia, i w pewnych
okolicznociach niecierpliwi swych maonkw do
naj wyszego stopnia, szczeglniej, jeli ci sobie jesz-
cze wmwi , e do tego popycha je w gruncie ich
mio. rodki kobiet gani i wielkodusznie motywy
tych rodkw czci to jest sposb postpowania
mski, a czsto take rozpacz mczyzn.
350
i rozcign przed swym teleskopem ow ciemn
zason, przez ktr ledwie mog przenikn nie-
liczne promienie dalekiego wiata gwiazd. Tedy przy-
chodz i ja te do przekonania, e w sprawach naj-
wyszego filozoficznego poznania wszyscy onaci s
podejrzani.
437.
Na k o n i e c . S rnego rodzaju cykuty,
i zwykl e los znajduje okazy, eby podsun do ust
wolnemu duchowi kubek z tym trujcym napojem
aby go ukara, jak mwi wtedy wszyscy. Co ro-
bi wczas koo niego kobiety? Bd krzycze i za-
wodzi i, by moe, zakc mylicielowi spokj
j ego zachodu: jak to uczyniy w wizieniu ateskiem.
0 Krytonie, powiedze komu, niechaj wyprowadzi
std te kobi et y! rzek w kocu Sokrates.
ROZDZIA SMY:
RZUT OKA NA PASTWO.
438.
O g o s p r o s i . Charakter demagogiczny
i zamiar dziaania na tumy jest obecnie wsplny
wszystkim partyom politycznym: ze wzgl du na ten
zamiar, wszystkie s zmuszone zmienia swe zasady
na wielkie g upstwa al fresco i w tej postaci malo-
wa je na cianach. W tem nie da si ju nic zmie-
ni, ba, zbyteczna podnie choby palec przeciw
temu; albowiem do tej dziedziny stosuje si to, co
Wolter powiedzia: quand la populace se mle de rai-
sonner, tout est perdu. Odkd si to stao, trzeba si
zastosowa do nowych warunkw, jak si zastosowu-
jemy, kiedy trzsienie ziemi przesunie dawne gra-
nice i linie profilu gruntu i zmieni warto posiad-
oci. Nadto: jeli w kadej polityce chodzi o to,
eby jak najwikszej liczbie uczyni yci e znonem,
nieche te ta jak najwiksza liczba okrela sobie,
co rozumie przez yci e znone; jeli sdzi, e po-
siada dosy inteligencyi, eby znale trafne do tego
rodki, c pomoe wtpi o tem? Chc by twr-
cami wasnego szczcia i nieszczcia; i jeli to
uczucie stanowienia o sobie, duma z piciu, szeciu
poj, ktre przechowuj i wydaj na wiato dzienne
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
2 3
354
ich g owy, rzeczywi ci e czyni im yci e tak przyjem-
nem, e znosz chtnie fatalne skutki swej ciasnoty
umysu: niewiele mona przeciw temu zrobi zarzu-
tw, byleby tylko ta ciasnota nie zachodzia tak da-
leko, eby da, iby w s z y s t k o w tem znaczeniu
stao si polityk, i eby k a d y mia y i dziaa
podug tego miernika. Przedewszystkiem, wicej ni
kiedykolwiek trzeba pozwoli niektrym ludziom, e
si powstrzymaj od polityki i zejd cokolwiek na
stron: do tego popycha i ich take przyjemno
ze stanowienia o sobie, a przytem moe by w tem
te niejaka duma, eby milcze, kiedy za wielu lub
wogl e tylko wielu mwi. Nastpnie, trzeba te by
pobaliwym dla tych kilku, jeli szczcia jak naj-
wikszej liczby ludzi, czy si przez to rozumie na-
rody, czy pewne warstwy narodu, nie bior tak po-
wanie i pozwol sobie tu i wdzie na umiech iro-
niczny; bowiem ich powaga znajduje si gdzieindziej,
ich szczcie jest innem pojciem, ich cel nie ka-
dej niemrawej rce, byle tylko miaa pi palcw,
da si uchwyci . Wreszci e czasami nastpuje chwil a
i to z pewnoci najtrudniej bdzie im przyznane,
ale rwnie przyznane by musi kiedy porzucaj
swe milczce osamotnienie i prbuj znowu siy
swych puc: wtedy nawouj si niby zbkani w le-
sie, eby si pozna i doda sobie otuchy wzajem-
nie; przyczem, to prawda, rozlega si sporo rzeczy,
ktre uszom, dla jakich nie s przeznaczone, brzmi
le. Lecz oto, wkrtce znowu cisza w lesie, taka
cisza, e znowu s ycha wyranie brzczenie, bzyka-
nie i trzepotanie niezliczonych owadw, ktre yj
w nim, nad nim i pod nim.
355
439.
440.
Ze k r wi . Wyszo, ktr mczyni i ko-
biety maj ze krwi nad innymi, i ktra daje im nie-
wtpliwie prawo do wyszego szacunku, stanowi
dwie sztuki, coraz bardziej potgujce si przez dzie-
dziczenie: sztuka rozkazywani a i sztuka dumnego po
suszestwa. i oto wszdzie, gdzie rozkazywanie
naley do zaj codziennych (jak w wielkim wiecie
2 3 *
C y w i l i z a c y a i k a s t a . Wysza cywil iza-
cya moe powsta tylko tam, gdzie istniej dwie od-
rbne kasty spoeczne: kasta ludzi pracuj cych i kasta
ludzi bezczynnych, do prawdzi wego wczasu zdolnych;
lub eby si dobitniej wyrazi : kasta pracy przymu-
sowej i kasta pracy wolnej. Punkt widzenia podziau
szczcia nie jest zasadniczy, jeli chodzi o wytwo-
rzenie wyszej cywi l i zacyi ; ale w kadym razie ka-
sta ludzi bezczynnych jest wral i wsza na cierpienie,
wicej ci erpi ca, jej zadowolenie z istnienia jest
mniejsze, jej zadanie wiksze. Nieche teraz zajdzie
wymiana midzy temi dwiema kastami tak, e tpsze,
mniej duchowe rodziny i jednostki z kasty wyszej
zostan przeniesione do niszej, i naodwrt ludzie
wolniejsi z kasty niszej otrzymaj dostp do wy-
szej: wtedy zostaje osignity stan, ponad ktrym
wida tylko otwarte morze nieokrelonych pragnie.
Tak mwi do nas zamierajcy g os dawnych czasw;
ale gdzie s j eszcze uszy, eby go s ysze?
356
handlowym i przemysowym) powstaje co podobnego
do owych rodw ze krwi, brak jednak temu do-
stojnej postawy w posuszestwie, ktra w tamtych
jest dziedzictwem stosunkw feudalnych i w klimacie
naszej cywil izacyi ju nie ronie.
441.
S u b o r d y n a c y a . Subordynacya, tak wy-
soko ceniona w pastwie militarnem i biurokratycz-
nem, rycho stanie si dla nas rwnie nie do wiary,
jak ju si staa nie do wiary szczeglna taktyka
j ezui tw; i kiedy ta subordynacya przestanie by
moliw, nie da si ju osiga mnstwa najbardziej
zadzi wi aj cych skutkw i wiat bdzie o nie uboszy.
Musi ona znikn, poniewa znika jej podstawa:
wiara w bezwarunkowy autorytet, w prawd abso-
lutn; nawet w pastwach militarnych nie wystarcza
przymus fizyczny do jej wytworzenia, lecz potrzeba
adoracyi ksicoci, jako czego nadludzkiego.
W warunkach, pozostawiajcych w i c e j wo l no c i ,
cz owiek poddaje si na pewnych warunkach, wskutek
umowy wzajemnej, wi c wymawi aj c sobie cakowi-
cie korzy wasn.
442.
A r m i e n a r o d o w e . Najgorsza strona tak
wys awi anych obecnie armii narodowych polega na
357
trwonieniu ludzi z naj wysz kultur; tylko dziki
sprzyjaniu wszystkich warunkw istniej oni wogl e,
jak oszczdnie i trwonie naleaoby si z nimi ob-
chodzi, poniewa potrzeba wielkich okresw czasu,
eby powstay przypadkowe warunki do wytworze-
nia tak delikatnie zorgani zowanych mzgw! Al e jak
Grecy szaleli we krwi greckiej, tak dzi Europej czycy
szalej we krwi europejskiej: i wanie najwyej wy-
ksztaceni zawsze stosunkowo najczciej bywaj
skadani w ofierze, ci, co obiecuj liczne i dobre po-
tomstwo: w rzeczy samej ci staj w wal ce na prze-
dzie, jako dowdcy, a nadto wystawi aj si najbar-
dziej na niebezpieczestwa wskutek wikszej ambi-
cyi. Dzi, kiedy zostay postawione inne, wysze
zadania ni patria i honor, prostacki patryotyzm
Rzymian jest albo czem nieuczciwem, albo oznak
zacofania.
443.
N a d z i e j a j a k o w y s o k i e o s o b i e mn i e -
ma n i e . Nasz ustrj spoeczny stopnieje powoli,
jak to zrobiy wszystkie ustroje dawniejsze, skoro
soca nowych idei nowym arem zawi ec nad
ludmi. y c z y sobie tego stopnienia mona tylko
wtedy, jeli si ma nadziej: a nadziej mie mona
rozsdnie tylko wtedy, jeli si sobie i sobie podob-
nym przypisuje wicej siy w sercu i gowie, ni
przedstawicielom stanu istniejcego. Zwykl e wic
nadzieja t a bywa Wy s o k i e m o s o b i e mn i e ma -
n i e m, p r z e c e n i a n i e m s i .
358
444.
445.
W s u b i e k s i c e j . M pastwowy,
eby mc postpowa cakiem bezwzgldnie, uczyni
najlepiej, jeli dokona swego dziea nie dla siebie,
lecz dla ksicia. Blask tej zupe nej bezinteresownoci
tak olepi oko widza, i ten nie spostrzee owych
podstpw i okruciestw, ktre dziaalno ma pa-
stwowego pociga za sob.
446
K w e s t y a s i y , n i e p r a w a . Dl a ludzi,
ktrzy w kadej sprawie maj na oku poytek wy-
szy, w socyal imie, jeeli jest r z e c z y w i c i e
powstaniem uciskanych, przybitych przez tysice lat
przeciw swym ciemiycielom, niema problematu
p r a w n e g o (zawierajcego mieszne, tchrzliwe py-
Wo j n a . Na niekorzy wojny powiedzie
mona: czyni zwyci zc gupim, zwyci onego zo-
liwym. Na korzy woj ny: w obydwu skutkach pro-
wadzi za sob barbarzystwo i przez to powrt do
stanu natury: dla cywil izacyi jest czasem snu lub
por zimow; cz owiek wychodzi ze silniejszy do
dobrego i zego.
359
tanie: dokd n a l e y ustpowa jego daniom?),
lecz jest problemat s i y (w jakim stopniu mo n a
j ego dania spoytkowa?); tak wic, jakby cho-
dzio o si przyrody, naprzykad par, ktra albo
przez ludzi do suby, niby bstwo zaklte w ma
szyni e, zostaje zmuszona, albo, kiedy s bdy
w maszynie, to znaczy bdy w ludzkiem wyracho-
waniu, w jej budowie, maszyn i wraz z ni czo-
wi eka burzy. eby rozwiza t kwesty siy, trzeba
wiedzie, jak socyalizm jest silny, w jakiej modyfi-
kacyi moe by spoytkowany j eszcze w teraniej-
szej kombinacyi si politycznych jako dwignia po-
tna; w pewnych warunkach trzebaby nawet uczy-
ni wszystko, eby go wzmocni. Ludzko powinna
nad kad wielk si choby to bya sia najnie-
bezpieczniejsza myle o uczynieniu z niej narz-
dzia swych zamiarw. eby socyal i zm zdoby so-
bie prawo, musi si zdawa, e przyszo do wojny
midzy dwiema potgami, przedstawicielami starego
i nowego, a wtedy mdre wyrachowani e mol iwych
szans zachowania i poytku stron obu zrodzi moe
pragnienie umowy. Bez umowy niema pr awa Do-
tychczas jednak na wspomnianem polu niema ani
wojny, ani umw, adnych wic praw, adnego po-
winiene.
447.
Z u y t k o w a n i e n a j m n i e j s z e j n i e u c z -
c i w o c i . Potga prasy polega na tem, e kada
jednostka, bdca na jej usugach, czuje si tylko
360
w bardzo maym stopniu zobowizana i zwizana.
Zwykl e wypowi ada s w o j e zdanie, ale czasem go
take n i e wypowi ada, eby si przys uy swej par-
tyi lub polityce swego kraju, lub w kocu samej so-
bie. Taki e drobne przestpstwa wzgl dem uczciwoci,
lub moe tylko nieuczciwe przemilczenie, nie trudno
znie jednostce, lecz skutki ich s nadzwyczajne,
poniewa te drobne przestpstwa popenia wielu lu-
dzi jednoczenie. Kady z nich mwi sobie: kosztem
tak nieznacznej usugi bd mg y lepiej, mog
znale rodki do yci a; przez brak takich drobnych
wzgl dw uczyni si niemoliwym. Poni ewa
z punktu widzenia moralnoci wydaj e si rzecz nie-
mal obojtn, czy si napisze, czy si nie napisze o je-
den wiersz wicej , przytem moe j eszcze bez podpisu,
moe kto, co posiada pienidze i wp yw, kad opi-
ni uczyni opini ogu. Kto wi e o tem, i wikszo
ludzi jest saba w drobnostkach, i przez nie chce do-
pi swych w asnych celw, jest zawsze czowiekiem
niebezpiecznym.
448.
Z b y t g o n y t o n o s k a r e n i a . Przez
to, e braki (naprzykad wady administracyi, prze-
kupstwo i faworytyzm cia politycznych lub nauko-
wych) przedstawiane bywaj w sposb silnie przesa-
dzony, przedstawienie wprawdzi e przestaje dziaa
na ludzi, znajcych si na rzeczy, ale tem silniej
dziaa na niewiadomych (ktrzyby pozostali obo-
jtni wobec sumiennego, umiarkowanego wyoenia
361
449.
P o z o r n i s p r a w c y p o g o d y w p o l i t y c e .
Jak lud milczco przypuszcza o tym, kto si zna
na pogodzie i przepowiada j o dzie naprzd, e on
t pogod sprowadza, tak nawet ludzie wyksztaceni
i uczeni, z wielkim nakadem przesdnej wiary, przy-
pisuj wielkim mom pastwowym, jako ich wasne
dzieo, wszystkie wane zmiany i konjunktury, ktre
nastpiy za ich rzdw, jeli tylko byo widoczne,
e co o nich wiedzieli wczeniej od innych, i na nich
opierali swe rachuby: bior wic ich rwnie za
sprawcw pogody i wi ara ta nie jest najpoled-
niejszym rodkiem ich w adzy.
450.
N o w e i s t a r e p o j c i e r z d u . Midzy
rzdem a ludem przeprowadza taki podzia, jak
gdyby tutaj traktoway i umawi a y si dwie oddzielne
sfery si, silniejsza i wysza z sabsz i nisz, jest
przedmiotu). Poniewa jednak ci s znaczn wik-
szoci i przechowuj w sobie wiksze rda ener-
gi i , bardziej niepohamowan ch do dziaania,
przesada ta staje si powodem ledztw, kar, obietnic,
reorganizacyi. W tem znaczeniu jest poytecznie, gdy
si braki przedstawia przesadnie.
362
pozostaoci odziedziczonego poczucia politycznego,
ktre w w i k s z o c i pastw j eszcze teraz odpo-
wi ada dokadnie historycznemu ukadowi si. Kiedy
Bismark naprzykad okrela form konstytucyjn jako
kompromis midzy rzdem i ludem, mwi zgodnie
z zasad, ktra znajduje uzasadnienie w historyi
(i dlatego rwnie, co prawda, zawi era domieszk
nonsensu, bez ktrego nic ludzkiego istnie nie moe).
Przeciwnie, dzi trzeba si tego nauczy zgodnie
z zasad, ktra wyprowadzona zostaa jedynie
z g o w y i dopiero history ma t w o r z y e
rzd jest tylko organem ludu, nie za zabiegliwem,
czcigodnem u gry w stosunku do woonego do
skromnoci u dou. Zanim si przyjmie to, dotych-
czas niehistoryczne i samowolne, chocia logiczniej-
sze, okrelenie pojcia rzdu, naleaoby przynajmniej
rozway jego skutki: albowiem stosunek ludu do
rzdu jest najbardziej wp ywowym wzorem, na kt-
rego mod mimo woli ukadaj si stosunki midzy
nauczycielem i uczniem, panem domu i sub, ojcem
i rodzin, wodzem i onierzem, majstrem i termina-
torem. Wszystki e te stosunki przeksztacaj si co-
kolwiek pod wp ywem panujcej formy konstytucyj-
nej rzdu: s t a j s i kompromisami. Lecz jaki
przewrt, jakie przeksztacenia musz w nich nast-
pi, jakie zmiany w nazwach i w istocie rzeczy, kiedy
to cakiem nowe pojcie zapanuje powszechnie nad
umys ami ! na coby wprawdzi e trzeba byo j eszcze
lat stu. W tej kwestyi niczego w i c e j nie mona
sobie yczy, tylko ostronoci i powolnego rozwoju.
363
451.
452.
W a s n o i s p r a w i e d l i w o . Ki edy
socyalici dowodz, e podzia dbr w teraniejszej
ludzkoci jest konsekwency niezliczonych niespra-
wiedliwoci i gwa tw, i in summa nie uznaj ad-
nych obowizkw wzgl dem czego tak niespra-
wiedliwie ugruntowanego: widz tylko jedn stron
rzeczy. Ca a przeszo cywi l i zacyi staroytnej wzno-
sia si na gwa ci e, niewolnictwie, oszustwie, bdzie;
ale my, dziedzice wszystkich tych stosunkw, wci e-
lenie caej owej przeszoci, nie moemy siebie ska-
S p r a w i e d l i w o j a k o h a s o p a r t y j n e .
Mog owszem szlachetni (chocia nieszczeglnie
przenikliwi) przedstawiciele klasy panujcej lubowa
sobie: my chcemy wszystki ch ludzi traktowa jako
rwnych, przyzna im rwne prawa. W tem znacze-
niu pogld socyalistyczny, oparty na s p r a w i e d l i -
w o c i jest mol iwy; lecz, jak si rzeko, tylko w o-
nie klasy panujcej, ktra w tym wypadku p e n i
sprawiedliwo kosztem ofiar i zaparcia si siebie.
Natomiast d a n i e rwnoci praw, jakie wychodzi
z ona socyalistw, z kasty poddanych, przenigdy nie
jest wyp ywem sprawiedliwoci, lecz podl i woci .
Gdy si bestyi pokazuje zblizka krwawi ce si ksy
misa i potem je cofa, a ta w kocu rycze za-
czyna: mylicie, e ryk ten sprawiedliwo wyraa?
364
sowa zapomoc dekretu i nie mamy prawa usuwa
z tej budowy jednego tylko kamienia. Skonno do
niesprawiedliwoci tkwi take w duszach nieposiada-
j cych, nie s oni lepsi od posiadajcych, i nie maj
adnego przywileju moralnego, poniewa przodkowie
ich byli moe niegdy take posiadajcymi. Nie gwa -
townych nowych podziaw potrzeba, lecz stopnio-
wego przeksztacenia umysu; trzeba, eby sprawiedli-
wo urosa we wszystkich ludziach, za instynkt
gwa tu osab.
453.
S t e r n i k n a mi t n o c i . M pastwowy
wywo uj e namitnoci ogu, eby skorzysta z roz-
budzonej przez nie namitnoci przeciwnej. eby da
przyk ad: kady polityk niemiecki wi e o tem dobrze,
e nigdy Koci katolicki nie bdzie mia planw
j ednakowych z Rosy, ba, eby raczej po czy si
z Turkami ni z ni; rwnie wie o tem, e wszel-
kie niebezpieczestwo grozi Niemcom od zwi zku
Francyi z Rosy. Jeeliby wic dopi tego, eby
uczyni z Francyi ognisko i twierdz Kocioa kato-
lickiego, toby to niebezpieczestwo na czas dugi za-
egna. Ley przeto w jego interesie okazywa kato-
likom nienawi i przez wrogie zachowanie si wszel-
kiego rodzaju przeksztaca tych, co uznaj w adz
papiea, w namitn si polityczn, wrog polityce
niemieckiej, ktraby drog naturaln musiaa si sto-
pi z Francy, jako przeciwniczk Niemiec: celem
j ego musi by rwnie koniecznie skatolizowanie Fran-
cyi, jak Mirabeau upatrywa zbawienie swej oj czyzny
365
w odkatolizowaniu. Wi c jedno pastwo yczy
sobie omroczenia milionw g w w innem pastwie,
eby z tego omroczenia wyci gn korzy dla sie-
bie. Jest to ten sam sposb mylenia, ktry popiera
w ssiedniem pastwie republikask form rzdu,
le dsordre organis, jak mwi Merimee, z tego
tylko powodu, e przypuszcza, i czyni ona nard
sabszym, wicej podzielonym i mniej zdatnym do
wojny.
454.
D u c h y n i e b e z p i e c z n e z p o r d du-
c h w p r z e w r o t u . Midzy tymi, ktrzy myl
o przewrocie spoecznym, naley rozrnia takich,
ktrzy chc dopi czego dla swych dzieci i wnu-
kw. Ci ostatni s niebezpieczniejsi; poniewa maj
wiar i czyste sumienie, ktre daje bezinteresowno.
Innym mona gb zatka: na to spoeczestwo pa-
nujce jest zawsze do j eszcze bogate i mdre.
Niebezpieczestwo zaczyna si z chwil, kiedy cele
staj si nieosobiste; rewolucyonici z pobudek nieo-
sobistych musz patrze na wszystki ch obrocw
istniejcego porzdku, jako na osobicie zaintereso-
wanych, i dlatego czu si od nich wyszymi .
455.
P o l i t y c z n a w a r t o o j c o s t w a . Jeli
kto nie ma synw, nie ma zupenego prawa za-
biera gosu o potrzebach pewnego pastwa. W tych
366
sprawach trzeba samemu na rwni z innymi sta-
wia na kart to, co si ma najdroszego: to tylko
wi e silnie z pastwem; trzeba mie na oku szcz-
cie swego potomstwa, wi c przedewszystkiem mie
potomstwo, eby sprawiedliwie i naturalnie uczestni-
czy we wszystkich instytucyach i ich zmianie. Roz-
wj wyszej moralnoci zaley od tego, eby czo-
wiek mia synw; to usposabia go nieegoistycznie,
lub w aci wi ej : rozszerza jego egoizm w przecigu
czasu i pozwal a mu powanie dy do celw, wy-
kraczajcych poza istnienie indywidualne.
456.
D u m a z p r z o d k w . Z nieprzerwanego
szeregu d o b r y c h przodkw a do ojca susznie
mona by dumnym lecz nie z szeregu; ten bo-
wiem posiada kady. Pochodzenie od dobrych przod-
kw czyni prawdzi w szlacht rodow; jedna tylko
przerwa w tym acuchu, wic jeden zy przodek,
kasuje szlachectwo rodowe. Kadego, kto mwi
o swojem szlachectwie, nal ey pyta: czy midzy
swymi przodkami nie masz adnego gwatownika,
chciwca, rozpustnika, zoliwca, okrutnika? Jeli z ca
wiadomoci i sumiennoci moe odpowiedzie, e
nie, tedy naley si ubiega o jego przyja.
457.
N i e w o l n i c y i r o b o t n i c y . e przywi-
zujemy wiksz warto do zadowolenia prnoci,
367
ni do wszelkich innych korzyci materyalnych (bez-
pieczestwa, dachu nad gow, przyjemnoci wszel-
kiego rodzaju), wida to w miesznym stopniu z tego,
i kady (niezalenie od przyczyn politycznych) y-
czy sobie zniesienia niewolnictwa i ze zgroz odtrca
myl doprowadzenia ludzi do tego stanu: jednakowo
kady musi sobie powiedzie, e ywot niewolnikw
pod kadym wzgl dem jest pewmiejszy i szczliw-
szy, ni ywot robotnika nowoczesnego, e praca nie-
wolnicza ledwie zasuguje na nazw pracy w porw-
naniu z prac robotnika. Protestuje si tedy w imi
godnoci ludzkiej: ale jest to, mwic prociej, ta
prno kochana, co odczuwa jako los najtwardszy
nierwno, publiczne ponienie czowieka. Inaczej
0 tem myli cynik, poniewa gardzi honorem:
i Dyogenes by przez pewien czas niewolnikiem, oraz
nauczycielem domowym.
458.
D u c h y k i e r u j c e i i c h n a r z d z i a
Widzimy, e wielcy politycy i wogl e wszyscy, kt-
rzy musz si pos ugiwa wielu ludmi do przepro-
wadzenia swych planw, postpuj albo w ten, albo
w w sposb: albo bardzo skrupulatnie i starannie
wybieraj ludzi odpowiednich do swych planw,
i wtedy zostawiaj im stosunkowo wielk swobod,
poniewa wiedz, e wasne przyrodzenie tych wy-
bracw popycha ich wanie tam, gdzieby oni sami
chcieli ich mie, albo wybieraj le, ba, bior, co im
368
pod rk wpadnie, lecz formuj z owej gliny co, co
odpowiada ich celom. Ten drugi rodzaj duchw jest
brutalniejszy, wymaga te bardziej poddaczych na-
rzdzi; ich znajomo ludzi jest zwykl e o wiele mniej-
sza, pogarda ludzi wiksza ni u duchw, wymie-
nionych na pocztku, ale maszyna, ktr buduj,
pracuje pospolicie lepiej, ni maszyna z warsztatu
tamtych.
459.
P r a w o s a m o w o l n e j e s t k o n i e c z n e .
Juryci tocz spory o to, czy w pewnym narodzie
powinno odnie zwyci stwo prawo najdoskonalej
obmylane, czy najatwiejsze do zrozumienia. Pierw-
sze, ktrego najwspanialszym wzorem jest prawo
rzymski e, profanowi wydaj e si niezrozumiaem,
i wskutek tego zdaje mu si nie by wyrazem j ego
poczucia prawa. Prawa ludowe, naprzyklad germa-
skie, byy grube, przesdne, nielogiczne, w czci gu-
pie, ale odpowiaday zupenie okrelonym odziedzi-
czonym obyczajom i uczuciom narodowym. Gdzie
jednak, jak u nas, prawo nie jest ju tradycy, tam
moe by tylko n a k a z a n e , moe by tylko przy-
musem; nikt z nas nie ma ju poczucia prawa tra-
dycyjnego, przeto musimy si zgodzi na p r a w a
s a m o w o l n e , ktre s wyrazem koniecznoci, e
prawo i s t n i e mu s i . Tedy wi c prawo najlogicz-
niejsze jest w kadym razie odpowiedniejsze do przy-
jcia, poniewa jest n a j b e z s t r o n n i e j s z e : nawet
369
gdyby si zgodzi, e w kadym wypadku najmniej-
sza jednostka miary w stosunku przestpstwa i kary
oznaczona jest samowolnie.
460.
Wi e l k i c z o w i e k d l a t u mu . Recept
na to, co tum nazywa czowiekiem wielkim, da
bardzo atwo. Przedewszystkiem trzeba dostarczy
tumowi czego, co mu sprawia przyjemno, lub trzeba
mu najpierw wbi w g ow, e to a to byoby dla
niego rzecz bardzo przyjemn, i nastpnie trzeba
mu t rzecz da. Tyl ko za adn cen natychmiast:
l ecz trzeba j zdobywa z najwikszym wysikiem, lub
udawa, e si j zdobywa. Trzeba, eby tum do-
znawa wraenia, i jest w tem potna, niepokonana
sia woli; przynajmniej musi si wydawa, e w tem
si ona kryje. Siln wol podziwia kady, poniewa
nikt jej nie ma. i poniewa kady mwi sobie, e
gdyby j mia, dla niego i j ego egoizmu nie byoby
adnych granic. Jeli za si okae, e taka silna
wola zamiast sucha podszeptw swej podliwoci,
urzeczywistnia co bardzo przyjemnego dla tumu,
podziwiaj j w dwjnasb i winszuj sobie. Co do
reszty, naley, eby posiada wszystkie wasnoci
tumu: im mniej ten si j ego wstydzi, tem jest on po-
pularniejszy. Wi c: niech bdzie brutalny, zawistny,
wyzyskuj cy, intrygancki, pochlebczy, skradajcy si,
nadty, wszystkim razem, zalenie od okolicznoci.
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 24
370
461.
462.
Mo j a u t o p i a . -- W lepszym porzdku spo-
ecznym cika praca i trudy yci owe bd udziaem
tego, kto najmniej wskutek nich cierpi, a wic naj-
tpszego, i tak stopniowo a do najwral iwszego na
najwysze, najbardziej wyrafinowane rodzaje cierpie-
nia i dlatego cierpicego nawet przy najwikszem
uatwieniu ycia.
463.
U u d a w n a u c e o p r z e w r o c i e . S po-
lityczni i spoeczni fantaci, ktrzy z ogniem i wy-
K s i i B g . W niejednym wzgl dzie lu-
dzie zachowuj si wzgl dem ksit podobnie, jak
wzgl dem Boga, bo te nieraz ksi bywa przed-
stawicielem Boga, albo przynajmniej j ego kapanem
najwyszym. Ten niemal drczcy nastrj i czci,
i trwogi, i wstydu stawa si i staje si coraz sab-
szy, lecz kiedy niekiedy wybucha i przyl ega wogle
do jednostek potnych. Kult geniusza jest oddwi-
kiem tej czci ksicia-Boga. Wszdzie, gdzie usiuj
wznie jednostki do wysokoci nadludzkiej, rodzi
si te skonno do przedstawiania ca ych warstw
ludu, jako grubszych i niszych, ni s rzeczywicie.
371
mow wzywaj do obalenia wszystkich porzdkw,
i wierz, i skoro to nastpi, natychmiast wzniesie
si, jakby sam przez si, najwspanialszy przybytek
piknej ludzkoci. W tych niebezpiecznych marze-
niach odzywa si j eszcze przesd Rousseau, ktry
wi erzy w icie cudown, ale jakby p o g r z e b a n
pierwotn doskonao natury ludzkiej, i ca win
tego pogrzebania przypisuje spoecznym instytucyom
cywilizacyjnym, pastwu, wychowaniu. Niestety, wiemy
z dowiadcze historycznych, e kady taki przewrt
wskrzesza na nowo najdziksze energie w postaci od-
dawna pogrzebanych okropnoci i niepohamowania
czasw najdawniejszych: e przeto przewrt moe
by wprawdzie rdem siy w ludzkoci znuonej,
lecz przenigdy urzdzicielem, budowniczym, artyst,
doskonalicielem natury ludzkiej. Nie pena miary,
skonna do porzdkowania, oczyszczania i przebudo-
wywani a natura Wo l t e r a , lecz namitne gupstwa
i poowiczne kamstwa R o u s s e a u rozbudziy opty-
mistycznego ducha Rewolucyi, przeciw ktremu wo-
am: Ecrasez l'infme! Przez niego na dugo zosta
wyposzony d u c h o w i e c e n i a i p o s t p o w e g o
r o z w o j u : przypatrzmy si kady co do siebie
czy jest moliwe przywo a go z powrotem !
464.
Mi a r a . Zupena stanowczo w myleniu
i badaniu, wi c wolno ducha, skoro si stanie was-
noci charakteru, czyni umiarkowanym w postpo-
waniu: poniewa osabia podliwo, przyci ga do
24*
372
siebie du cz posiadanej energii na rzecz celw
duchowych i wskazuje na poyteczno poowiczn
lub bezpoyteczno i niebezpieczestwo wszelkich
zmian nag ych.
465.
Z m a r t w y c h w s t a n i e d u c h a . Na poli-
tycznem ou boleci nard odmadza zwykl e sam
siebie i odnajduje ducha, ktrego stopniowo by traci
w poszukiwaniu i zdobywaniu wadzy. Cywi l i zacya
zawdzi cza dziea najwiksze okresom politycznej
saboci.
466.
N o w e p o j c i a w s t a r y m d o mu . Za
przewrotem w pojciach nie nastpuje natychmiast
przewrt w instytucyach. nowe pojcia przemieszkuj
raczej czas dugi w opustoszaym i ni ewygodnym
domu swoich poprzednikw, konserwuj go nawet
z powodu braku mieszka.
467.
S z k o l n i c t w o . W wielkich pastwach
szkolnictwo zawsze bdzie co najwyej rednie, dla
373
tej samej przyczyny dla ktrej w wielkich kuchniach
w najlepszym razie gotuj rednio.
468.
N i e w i n n a k o r u p c y a . We wszystkich
instytutach, przez ktre nie przeciga ostry powiew
krytyki publicznej, wyrasta niby grzyb niewinna ko-
rupcya (naprzykad w ciaach uczonych i senatach).
469.
U c z o n y j a k o p o l i t y k . Uczonym, ktrzy
staj si politykami, zwykl e przypada rola komiczna:
musz by czystem sumieniem polityki.
470.
Wi l k u k r y t y z a b a r a n e m. Prawi e ka-
dy polityk tak potrzebuje czasami, w pewnych oko-
licznociach, cz owieka honorowego, e niby wciekle
godny wilk wpada do owczarni : tylko nie po to,
eby pore porwanego szkopa, lecz eby si ukry
za j ego wenistym grzbietem.
374
471.
472.
R e l i g i a i r z d . - Dopki pastwo lub, m-
wi c janiej, rzd uwaa si za opiekuna, ustanowio-
nego nad niedojrzaym tumem, i ze wzgl du na niego
rozwaa pytanie, czy religi naley zachowa, czy
usun: dopty jest rzecz wielce prawdopodobn, e
C z a s y s z c z l i w o c i . Wi ek szczli-
woci jest dlatego zgoa niemoliwy, poniewa ludzie
pragn tylko yczy go sobie, ale nie chc go mie,
i kady czowiek, skoro przychodz na dnie dobre,
uczy si formalnie modli o niepokj i ndz. Los
ludzki jest urzdzony na c h w i l e s z c z l i w e
w kadem yciu s takie chwile lecz nie na epoki
szczliwe. Mimo to, jako za grami, bd one
istniay w wyobrani czowieka, jako cz pucizny
przedhistorycznej; poniewa bez wtpienia pojcie
wi eku szczliwoci od niepamitnych czasw zapo-
yczano od owego stanu, w ktrym czowiek po tru-
dach myliwskich i wojennych, oddaje si wypoczyn-
kowi, wyci ga czonki i s yszy koo siebie szum
skrzyde sennych. Jest to bdny wniosek, jeli czo-
wiek zgodnie z owem dawnem przyzwyczaj eni em
wyobraa sobie, e i teraz take po c a y c h o k r e -
s a c h niedostatku i trudw moe si sta j ego
udziaem w stan szczliwoci w o d p o w i e d n i m
s t o p n i u i t r w a n i u .
375
zdecyduje si zawsze na zachowanie religii. Al bowiem
religia sprowadza pokj ducha na jednostk w cza-
sach strat, niedostatku, grozy, nieufnoci, wi c wtedy,
kiedy rzd nie czuje si w stanie uczyni co dla
zagodzenia cierpie moralnych osoby prywatnej.
Co wicej, nawet podczas powszechnych nieuniknio-
nych i przedewszystkiem nie daj cych si odwrci
klsk (godw, kryzysw pieninych, wojen) religia
uycza tumowi spokojnej, wyczekuj cej , ufnej po-
stawy. Wszdzie, gdzie dla cz owi eka wiatego staj
si widoczne konieczne lub przypadkowe wady rzdu,
lub niebezpieczne konsekwencye interesw dynastycz-
nych i usposabiaj go buntowniczo, ludzie ciemni
bd sdzili, i wi dz palec Boy, i cierpliwie bd
si poddawa rozporzdzeniom z g r y (w ktrem
to pojciu stapiaj si zwykl e boskie i ludzkie spo-
soby rzdzenia). W ten sposb zostaje zabezpie-
czony wewntrzny spokj spoeczny i cigo roz-
woju. W adza, opierajca si na jednoci poczu-
cia ludowego, na j ednakowych dla wszystkich zasa-
dach i celach, bywa ochraniana i uwicana przez
religi, oprcz tych rzadkich wypadkw, kiedy du-
chowiestwo nie moe si z w adz pastwow po-
rozumie co do ceny, i wszczyna walk. Zazwyczaj ,
pastwo umie pozyska sobie kapanw, poniewa
odczuwa potrzeb ich najbardziej poufnego i ukrytego
kierownictwa duchowego, i umie ceni sugi, ktre
pozornie i zewntrznie reprezentuj zupenie inne inte-
resy. Bez pomocy kapanw i dzi j eszcze adna
w adza nie moe si sta legitymistyczn: jak to
zrozumia Napoleon. Tak z koniecznoci id rka
w rk absolutny rzd opiekuczy i czujna ochrona
religii. Tutaj naley przypuci, e osobistoci i klasy
376
rzdzce s wiadome poytku, jaki zapewnia im re-
ligia, a przez to do pewnego stopnia czuj sw wy-
szo nad ni, ile e uywaj jej, jako rodka: dziki
czemu kryje si tu rdo wolnomylnoci. C
jednak, jeli zaczyna przenika zupenie inne poj-
cie rzdu, o jakiem poucza si w pastwach d e mo -
k r a t y c z n y c h ? Jeli nie widzi si w niem nic innego,
oprcz narzdzia woli ludu, adnego u gry w sto-
sunku do u dou, lecz jedynie funkcy j edynego
samowadcy, ludu? W tym wypadku rzd moe zaj-
mowa tylko takie stanowisko, jakie wzgl dem reli-
gii zajmuje lud; rozpowszechnienie owiecenia musi
przenikn a do j ego przedstawicieli, nie tak atwo
bdzie mona zuytkowywa i wyzyski wa popdy
i pociechy religijne w celach pastwowych (chyba
e potni wodzowi e partyjni wywi eraj przez pe-
wien czas wp yw, wygl daj cy podobnie do wp ywu
despotyzmu owieconego). Lecz kiedy pastwo samo
ju nie moe wyci gn adnej korzyci z religii, lub
lud ma o rzeczach religijnych pojcia zbyt rozmaite,
eby rzd mg zachowa jednakowe i jednolite po-
stpowanie w zarzdzie spraw religijnych, tedy
z koniecznoci ukae si takie wyjcie, eby religi
traktowa jako spraw prywatn, i zda j na odpo-
wiedzialno sumienia i przyzwyczaj e jednostki.
Z pocztku skutek jest taki, e uczucie religijne po-
zornie si wzmacnia, w tem znaczeniu, e ukryte
i przytumione poruszenia tego uczucia, ktrym pa-
stwo mimowolnie lub umylnie nie uycza o powie-
trza do ycia, teraz wybuchaj i wpadaj w osta-
teczno; pniej okazuje si, i religia roi si od
sekt, i e zasiano mnstwo zbw smoczych w chwili,
kiedy religi uczyniono spraw prywatn. Widok
377
walki, wrogie obnaanie wszystkich sabych stron
artykuw wiary pozostawia wreszcie jedno tylko
wyjcie, mianowicie ludzie lepsi i zdolniejsi czyni
bezreligijno sw spraw prywatn: tem wicej, e
podobny sposb mylenia zaczyna teraz panowa
w umyle osb rzdzcych i, niemal wbrew ich woli,
nadaje ich zarzdzeniom charakter antyreligijny.
Skoro to nastpuje, usposobienie ludzi, dotychczas
j eszcze oywi onych duchem religijnym, ktrzy daw-
niej czcili pastwo jako co nap lub cakiem wi-
tego, zmienia si na usposobienie stanowczo w r o g i e
p a s t w u ; czatuj oni na zarzdzenia rzdowe, sta-
raj si je hamowa, krzyowa, wywo ywa niepo-
koje jakie tylko mog, i wskutek tego pocigaj par-
ty przeciwn, bezreligijn, arem swego przeczenia
do zapau niemal fanatycznego d l a pastwa; do
czego te przyczyni a si tajemny motyw, e w tych
koach serca ludzkie od czasu zerwania z religi
odczuwaj prni i staraj si tymczasem w pe-
wien sposb zapeni j oddaniem si pastwu. Po
tych wal kach przejciowych, ktre mog trwa dugo,
rozstrzygnie si w kocu, czy partye religijne s
j eszcze dosy silne, eby przywrci dawny stan
rzeczy i cofn koo postpu, w tym wypadku pa-
stwo ujmuje niechybnie w rce owiecony despo-
tyzm (by moe mniej owiecony i tchrzliwszy ni
dawniej) lub te zwyci aj partye bezwyzna-
niowe i podkopuj, a w kocu po upywie kilku po-
kole, naprzykad dziki szkole i wychowani u, czy-
ni niemoliwem rozmnaanie si swoich przeciwni-
kw. Lecz wtedy i w nich sabnie w zapa dla pa-
stwa: okazuje si coraz wyraniej, e wraz z t
czci religijn, dla ktrej ono byo misteryum, insty-
378
tucy nadziemsk, zachwi any te zosta peen czci
i pietyzmu stosunek do niego. Odtd jednostki upa-
truj w niem zawsze tylko tej strony, ktra moe
im przynie poytek lub wyrzdzi szkod, i wszel-
kimi rodkami stara si bd o uzyskanie na
wp ywu. Ta konkurencya jednak rych o staje si za
wielka, ludzie i partye zmieniaj si za szybko,
w sposb zbyt dziki strcaj z gry jedni drugich,
zaledwie jej dosign. Wszystki m zarzdzeniom, prze-
prowadzanym przez rzd, brak rkojmi trwaoci; co-
faj si przed przedsiwziciami, ktreby wzrasta
musiay w spokoju przez dziesitki, setki lat, eby
dojrzae donosi owoce. Nikt ju nie czuje adnego
obowizku wzgl dem prawa, prcz tego, eby w da-
nej chwili ugina si przed wadz, ktra prawo usta-
nowia: lecz natychmiast zabieraj si do podmino-
wania jej przez now wadz, now, majc si utwo-
rzy wikszo. W kocu mona twierdzi z pew-
noci nieufno wzgldem wszel kiego rzdu,
wniknicie w to, j ak bezuyteczne i wyci eczaj ce
s te walki na krtk met, musi popchn ludzi do
zupenie nowego postanowienia: do usunicia pojcia
pastwa, do zniesienia przeciwiestwa midzy poj-
ciami prywatny i publiczny. Towarzyst wa prywatne
krok za krokiem przecigaj do siebie sprawy pa-
stwowe: nawet najtrwalsz cz tego, co zostao
z dawnej pracy rzdu (naprzykad dziaalno, ma-
j c na celu zabezpieczenie osb prywatnych przed
innemi osobami prywatnemi) bdzie w kocu spenia
przedsibiorca prywatny. Pogarda, upadek i mi e r
p a s t w a , wyzwol eni e osoby prywatnej (wystrze-
gam si , eby nie powiedzie: indywiduum) jest
konsekwency idei pastwa demokratycznego; na
379
tem polega jej misya. Jeli speni to zadanie ktre,
jak wszystko ludzkie, nosi w swem onie wiele rze-
czy rozumnych i nierozumnych jeli zwyci y
wszelkie powroty dawnej choroby, tedy w bajarzu
ludzkoci roztworzy si nowa karta, na ktrej ludzie
bd czytali wiele dzi wnych historyi, a moe te co-
kolwiek dobrego. eby, co si rzeko, j eszcze raz
w krtkoci powtrzy: interes rzdu opiekuczego
idzie rka w rk z interesem religii, tak i jeli ta
poczyna zamiera, chwiej si te podstawy pastwa.
Wi ara w boski porzdek rzeczy politycznych, w ta-
jemnic, kryjc si w istnieniu pastwa, jest pocho-
dzenia religijnego: jeli religia zniknie, pastwo nie-
chybnie postrada sw dawn zason Izysow i prze-
stanie wzbudza cze. Samow adztwo ludu, obej-
rzane z blizka, posuy ku temu, eby wyp oszy
z tej dziedziny uczu ostatni urok i przesd; demo
kracya nowoczesna jest form historyczn u p a d k u
p a s t w a . Lecz widok, jaki otwiera si wskutek
tego niezawodnego upadku, nie w kadym wzgl-
dzie jest z owrogi : przemylno i interesowno
ludzka ze wszystki ch cech ludzkich najlepiej s roz-
wi ni te; kiedy pastwo przestanie odpowiada wy-
maganiom tych si, bynajmniej nie nastanie chaos,
lecz nad pastwem odniesie zwyci st wo wynalazek,
bardziej zastosowany do celu, ni nim byo pastwo.
Ile ju ludzko widziaa umierajcych potg orga-
nizacyjnych: naprzykad wadz zwi zkw rodo-
wych, ktra przez tysice lat bya o wiele potniej-
sza od w adzy rodziny, ba, na dugo przedtem nim
ta istniaa, rzdzia ju i porzdkowaa. Wi dzi my
wszak, jak doniose idee prawa i w adzy rodziny,
niegdy panujce wszdzie, jak daleko siga wp yw
38o
ducha rzymskiego, staj si coraz bledsze i sabsze.
Tak te przysze pokolenie bdzie oglda pastwo,
tracce swe znaczenie w niektrych punktach ziemi
wyobraenie, o ktrem wielu ludzi wsp czesnych
zaledwie myle moe. bez trwogi i zgrozy. P r a c o -
w a jednak nad rozpowszechnieniem i urzeczywist-
nieniem tego wyobraenia, jest to co prawda rzecz
inna: trzeba mie bardzo wysokie pojcie o swym
rozumie i history ledwie przez p pojmowa, eby
ju teraz za p ug chwyta kiedy j eszcze nikt nie
umie wskaza nasienia, ktre pniej w zoran zie-
mi rzuci naley. Zaufajmy wi c przemylnoci
i interesownoci ludzkiej, e t e r a z j e s z c z e pa-
stwo przez dugie lata istnie nie przestanie i bu-
rzce usiowania za gorl iwych i nadto popiesznych
pmdrkw zostan odparte!
473.
S o c y a l i z m i j e g o r o d k i . Socyalizm
jest fantastycznym bratem modszym prawie ju
wymar ego despotyzmu, po ktrym obj chce dzie-
dzictwo: j ego wi c denia, w najgbszem rozumie-
niu, s reakcyjne. Albowiem poda on peni wa-
dzy pastwowej, j ak tylko despotyzm kiedykol-
wiek posiada, ba, przewysza wszystko, co istniao
przez to, e dy do formalnego unicestwienia indy-
widuum: jako e to wydaj e mu si nieusprawiedli-
wionym zbytkiem natury i powinno by przeze po-
prawione na poyteczny o r g a n s p o e c z n y . Wsku-
tek swego pokrewiestwa ukazuje si zawsze w s-
381
siedztwie nadmiernego rozwoju wadzy, niby stary ty-
powy socyalista Plato na dworze tyrana sycylijskiego.
yczy on sobie cezaryzmu tego stulecia, (a w pewnych
warunkach nawet go popiera) poniewa, jak to powie-
dziaem, chciaby by j ego spadkobierc. Lecz nawet to
dziedzictwo nie wystarczy oby do j ego celw, jemu po-
trzeba najbardziej niewolniczego ukorzenia wszystkich
obywateli przed pastwem tak absolutnem, jakiego
nigdy j eszcze nie byo; i poniewa nie moe ju zgoa
liczy na dawny religijny pietyzm wzgl dem pa-
stwa, raczej mimo woli musi ustawicznie pracowa
nad usuniciem go pracuje bowiem nad usuni-
ciem wszystkich pastw istniejcych, i tak tedy moe
mie nadziej istnienia tylko przez krtki czas, tu
i wdzie, zapomoc kracowego terroryzmu. Dlatego
te przygotowuje si w milczeniu do panowania za
pomoc terroryzmu, i wbija nap wykszta conym tu-
mom wyraz sprawiedliwo, niby gwd w g ow,
eby je do reszty (potem, kiedy te niemao ju
ucierpiay od wyksztacenia poowicznego) obra z ro-
zumu i zaopatrzy w czyste sumienie do nieczystej
gry, jak maj odegra. Socyalizm moe suy
do tego, eby w sposb prawdziwie brutalny i ude-
rzajcy pouczy o niebezpieczestwie nagromadzenia
w adzy pastwowej, a przez to natchn nieufnoci
do samego pastwa. Kiedy j ego g os ochryp y zmie-
sza si z okrzykiem wojennym: j a k n a j w i c e j
p a s t w a , krzyk ten z pocztku stanie si przez
to haaliwszy ni kiedykolwiek: l ecz wnet te roz-
legnie si okrzyk przeciwny z tem wiksz si:
j a k n a j mn i e j p a s t w a .
382
474.
475.
C z o w i e k e u r o p e j s k i i z a g a d a n a r o -
d w. Handel i przemys, obieg ksiek i listw,
P a s t w o o b a w i a s i r o z w o j u d u c h a .
Grecka polis, jak kada organizacyjna potga po-
lityczna, bya wy czna i nieufna wzgl dem wzrostu
kultury; jej zasadniczy instynkt przemocy okazy-
wa tylko wp yw paraliujcy i hamujcy na kul-
tur. W kulturze nie chciaa uznawa ani historyi,
ani stawania si; przepisane przez ustawy pastwowe
wyksztacenie miao obowi zywa i utrzymywa na
tym samym poziomie wszystkie pokolenia. Nie ina-
czej te chcia mie j eszcze pniej Plato w swem
pastwie idealnem. Kultura rozwina si wi c wb r e w
polis: wprawdzi e porednio i mimo woli pomagaa
ona jej w tem, poniewa w polis ambicya jednostki
doznawaa podniecenia do naj wyszego stopnia, tak
e kiedy jednostka raz wstpia na drog postpu
duchowego, tedy i na tej drodze sza do granic osta-
tecznych. Natomiast nie naley si powo ywa na po-
chwal n mow Perykl esa: poniewa ta jest tylko
wielkim miraem optymistycznym, ktry ma dowo-
dzi rzekomo koniecznego zwi zku midzy polis i kul-
tur atesk. Blask jego wywo uj e jeszcze raz Tu-
cydydes, na chwil, nim nad Atenami noc zapada
(zaraza i przerwa tradycyi), niby jasn zorz wie-
czorn, ktra miaa kaza zapomnie o z ym dniu,
co j poprzedza.
383
wsplno wyszej kultury, szybka zmiana miejsc za-
mieszkania i krajw, teraniejsze yci e koczownicze
tych wszystkich ludzi, ktrzy nie posiadaj ziemi
wszystkie te warunki niechybnie pocigaj za sob
osabienie, a w kocu zagad narodw, przynajmniej
europejskich; tak i ostatecznie wskutek ustawicznych
krzyowa musi powsta z nich rasa mieszana, rasa
cz owieka europejskiego. Temu celowi przeciwdziaa
obecnie, wiadomie lub niewiadomie, zamykanie si
w sobie narodw przez wytwarzani e nienawici na-
r o d o w y c h , ale powoli postp tej mieszaniny po-
suwa si przecie naprzd, mimo chwi l owych pr-
dw przeci wnych: ten sztuczny nacyonalizm jest
zreszt tak samo niebezpieczny, jak by niebezpieczny
sztuczny katolicyzm, gdy z istoty rzeczy jest stanem
gwa townego przymusu i oblenia, ktry nieliczna
mniejszo zawiesza nad wikszoci i, eby zacho-
wa powag, potrzebuje podstpu, kamstwa i gwatu.
Nie interes wielkiej liczby ludzi (interes ludw), jak
si to chtnie mwi, lecz przedewszystkiem interes
pewnych dynastyi ksi cych, nastpnie pewnych
klas handlowych i spoecznych, popycha do tego na-
cyonalizmu; jeli si to raz uznao, tedy bez trwogi
naley podawa si z a d o b r e g o E u r o p e j c z y k a
i czynnie pracowa nad stopieniem si narodw: do
czegoby Niemcy dziki swej dawnej wyprbowanej
wasnoci t u m a c z w i p o r e d n i k w mi d z y
n a r o d a m i mogli by pomocni. Mimochodem:
ca y problemat y d o w s k i istnieje tylko w obrbie
pastw narodowych, w tem znaczeniu, e na tym
gruncie ich zdolno do czynu i wysza inteligencya,
ich w dugiej szkole cierpienia gromadzony z poko-
lenia na pokolenie kapita ducha i woli musz wsz-
384
dzie dochodzi do takiej przewagi, e ta budzi za-
zdro i nienawi, tak i niemal we wszystkich na-
rodach wsp czesnych szerzy si ta literacka za-
raza i to tem bardziej, im wicej one robi gry-
masw nacyonalistycznych aby ydw, jako ko-
z y ofiarne za wszelkie moliwe publiczne i we-
wntrzne niedomagania, pod n prowadzi. Skoro ju
nie chodzi o konserwowanie narodw, lecz idzie
o wytworzenie jak najsilniejszej mieszanej rasy euro-
pejskiej, yd jest i ngredyency tak samo uyteczn
i podan, jak kada inna pozostao narodowa.
Nieprzyjemne, ba, niebezpieczne cechy posiada kady
nard, kady czowiek: jest to okrutna da, eby
yd stanowi wyjtek. Owe cechy mog by w nim
nawet w szczeglnym stopniu niebezpieczne i odstra-
szajce; i by moe, e mody giedowicz ydowski
jest wogle najwstrtniejszym wynalazkiem rodzaju
ludzkiego. Mimo to chciabym ja wiedzie, ile przy
oglnym porachunku naley wybaczy narodowi,
ktry, nie bez wi ny ze strony nas wszystkich, mi-
dzy wszystkimi narodami najboleniejsz posiada hi-
story, i ktremu zawdzi czamy cz owi eka najgodniej-
szego mioci (Chrystusa), najbardziej prawego mdrca
(Spinoz), najpotniejsz ksig i najobfitsze w skutki
prawo obyczajowe. Nadto: w najmroczniejszym okre-
sie redniowiecza, kiedy cika powoka chmur, id-
cych z Azyi , zalega nad Europ, wtedy wanie y-
dowscy wolnomyliciele, uczeni i lekarze, mimo naj-
surowszego ucisku osobistego, podtrzymywali sztan-
dar owiaty i niepodlegoci umysu, i bronili Europy
przed Azy; ich take usiowaniom niemao naley
zawdzicza, e naturalniejsze, zgodniejsze z rozu-
mem i w kadym razie niemityczne objanienie wiata
385
mogo w kocu znowu zwyci y, i e acuch cy-
wilizacyi, ktry czy nas obecnie z wiatem staro-
ytnoci grecko-rzymskiej, nie zosta zerwany. Jeli
chrzecijanizm zrobi wszystko, eby zoryentalizowa
Zachd, judaizm istotnie przyczyni si do tego, eby
go ustawicznie okcydentalizowa: jest to poniekd
czynienie zada i historyi Europy p r z e d u e n i e m
z a d a i h i s t o r y i g r e c k i e j .
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 25
476.
P o z o r n a w y s z o w i e k w r e d n i c h .
Koci wiekw rednich wyobraa instytucy,
zakadajc sobie cel najpowszechniejszy, obejmu-
j cy ca ludzko, a przytem taki, ktry ciga
si rzekomo do naj wyszych jej interesw:
w porwnaniu z nim cele pastwowe i narodowe,
jakie przedstawia historya nowoczesna, czyni wra-
enie przygniatajce; wydaj si drobnostkowe, niz-
kie, materyalne, ograniczone w przestrzeni. Lecz ta
rnica we wraeniu na wyobrani nie powinna
kierowa naszym sdem; albowiem owa instytucya
powszechna odpowiadaa potrzebom sztucznym, opar-
tym na fikcyi, ktre, gdzie ich nie byo, musiano
dopiero wytwarza (potrzeba odkupienia); nowe in-
stytucye zaradzaj potrzebom rzeczywi stym: przyj-
dzie za czas, kiedy powstan instytucye, przezna-
czone do suenia prawdzi wym potrzebom wspl nym
wszystki ch ludzi, i usun w cie i w zapomnienie
fantastyczny obraz pierwotny, Koci katolicki.
386
477.
Wo j n a j e s t n i e o d z o w n a . Jest t o pr-
nem marzeniem i pozowaniem na pikn dusz ocze-
kiwa duo jeszcze od ludzkoci (lub nawet: prawdzi-
wie wiele dopiero wtedy), kiedy si oduczy wojen
prowadzi. Tymczasem nie znamy innego rodka,
ktryby mg przywrci ludom wyci eczonym t
surow energi obozow, t gbok nienawi nieo-
sobist. t zimn krew w mordowaniu z zachowa-
niem czystego sumienia, ten wsplny organizacyjny
zapa w tpieniu wroga, t dumn obojtno na wiel-
kie straty, na w asne istnienie i istnienie osb ko-
chanych, to g uche wstrznienie dusz, podobne do
trzsienia ziemi, jak to czyni w sposb silny i nieza-
wodny kada wielka wojna: tryskajce wtedy stru-
mienie i potoki tocz wprawdzi e ze sob kamienie
i gruzy wszelkiego rodzaju i niszcz ki kultur de-
likatnych, pniej jednak, w warunkach sprzyjaj-
cych, poruszaj z now si koa w warsztatach du-
cha. Cywi l i zacya zgo a nie moe si oby bez na-
mitnoci, wystpkw i zoliwoci. Kiedy, staw-
szy si cesarskimi, Rzymianie uprzykrzyli sobie nieco
wojny, prbowali czerpa nowe siy w wal kach zwie-
rzt, w zapasach gl adyatorw i w przeladowaniu
chrzecijan. Wspczeni Anglicy, ktrzy, jak si
zdaje, take w oglnoci wyrzekli si wojny, chwy-
taj si innego rodka, eby odtworzy te znikajce
siy: owe niebezpieczne podre w celu robienia od-
kry, owe wyprawy morskie, owe wdzierania si na
gry, przedsibrane rzekomo w celach naukowych,
w istocie maj na celu, eby z awantur i niebezpie-
387
czestw wszelkiego rodzaju przywie za powrotem
nadmiar si. Ludzie wynajd jeszcze inne podobne su-
rogaty wojny, lecz moe dziki nim bd nabiera coraz
wikszego przekonania, e ludzko, znajdujca si
na tak wysokim stopniu kultury i przez to samo tak
wycieczona, jak ludzko, zoona z teraniejszych
Europejczykw, potrzebuje nie tylko woj en, lecz naj-
wikszych i najstraszniejszych wojen wic chwi-
l owych powrotw barbarzystwa eby rodkw
cywil izacyi nie przypaci sw cywi l i zacy i samem
swem istnieniem.
478.
P r a c o w i t o na P o u d n i u i na P -
n o c y . Pracowito rodzi si dwoma rnymi spo-
sobami. Na Poudniu rzemielnicy staj si pracowi-
tymi nie z dzy zysku, lecz z cigej potrzeby innych
ludzi. Poniewa zawsze si kto zdarzy, kto chce pod-
ku konia, naprawi wz, wic kowal jest pracowity.
Gdyby nikt nie przychodzi, wa sa by si po rynku.
eby si wyywi , do tego w kraju urodzajnym mao
potrzeba, w tym celu wystarczy aby bardzo maa
ilo pracy, w kadym razie nie potrzebaby byo by
pracowi tym; w najgorszym razie ebraby i by za-
dowolony. Pilno robotnika angielskiego, prze-
ciwnie, kae przypuszcza zmys zarobku: posiada
on wiadomo siebie i swego celu i przez wasno
chce zdoby potg, przez potg jak najwiksz
wolno i godno osobist.
2 5 *
388
479.
B o g a c t w o j a k o r d o s z l a c h e c t w a
r o d o w e g o . Bogactwo z koniecznoci wytwarza
ras arystokratyczn, poniewa pozwala wybiera naj-
pikniejsze kobiety, opaca najlepszych nauczycieli,
pozwala cz owiekowi na zabiegi czystoci, pozosta-
wi a czas na wi czeni a fizyczne i przedewszystkiem
pozwal a unika ogupiajcej pracy fizycznej. W tem
znaczeniu wytwarza wszystkie warunki, eby sprawi,
i po upywie kilku pokole ludzie zachowuj si,
a nawet postpuj dostojnie i piknie: wiksz swo-
bod umysu, zbdno ndznej maostkowoci, unia-
nia si przed chlebodawcami, oszczdnoci, liczcej
si z kadym groszem. Wanie te negatywne
korzyci s najcenniejszym darem losu dla mo-
dzieca; czowiek bardzo ubogi ginie zwykl e wskutek
szlachetnoci swego sposobu mylenia, nie posuwa
si naprzd i nie zdobywa nic, rasa jego jest nie-
zdolna do ycia. Przytem naley jednak pamita,
e bogactwo wywi era prawie takie same skutki, kiedy
kto moe wydawa 300 lub 30.000 talarw rocznie:
poczynajc odtd, niema ju istotnego postpu w oko-
licznociach sprzyjajcych. Lecz posiada mniej,
w dziecistwie ebra i ponia si jest rzecz okrop-
n: chocia dla tych, co szukaj szczcia w blasku
dworskim, w poddaniu si osobom monym i wpy-
wowym, lub co chc zosta ksitami Kocioa, i to
moe by w aci wym punktem wyjcia. ( Uczy to,
jak si naley schyla, eby si wlizgn w pod-
ziemne korytarze aski.)
389
480.
481.
Wi e l k a p o l i t y k a i j e j z e s t r o n y .
Tak samo jak nard nie ponosi najwikszych ofiar
Z a w i i b e z w a d n o w r n y m k i e -
r u n k u . Obydwi e wrogie sobie partye, socyalisty-
czna i narodowa lub jakkolwiek ich nazwy brzmie
mog w rozmaitych krajach Europy godne s
jedna drugiej: w obydwu zawi i lenistwo s siami
poruszajcemi. W jednym obozie chc jak najmniej
pracowa rcznie, w drugim jak najmniej g ow;
w pierwszym odnosz si z nienawici i zazdroci
do wybitnych i wyrastaj cych nad poziom jednostek,
ktre nie pozwalaj dobrowolnie, eby zacigano je do
szeregw dla dziaania tumem; w drugim lepsza, ko-
rzystajca z lepszych warunkw materyalnych kasta
spoeczestwa, ktrej w aci we zadanie, wytwarzani e
naj wyszych dbr cywilizacyjnych, robi ycie we-
wntrzne tem trudniejszem i boleniejszem. Wprawdzie,
jeeli si uda ducha owego dziaania tumowego
uczyni duchem wyszych klas spoecznych, to ko-
horty socyalistyczne bd miay zupen suszno, jeli
bd usioway przeprowadzi midzy sob i temi
klasami take niwel acy materyaln, poniewa moral-
nie, g ow i sercem, s ju z sob zniwelowane.
yjcie jako ludzie wysi, i bez przerwy budujcie
dziea kultury wyszej tedy wszystko, co yje,
uzna wasze prawa, a porzdek spoeczny, ktrego
szczytami wy jestecie, bdzie zabezpieczony od
wszelkich urocze i zamachu!
390
wskutek wojny i gotowoci do niej, oraz kosztw
wojny, wskutek stagnacyi w handlu i w interesach,
ani te wskutek utrzymywania armii staej jak-
kolwiekby wielkie mog y by te ofiary obecnie,
kiedy om pastw europejskich obraca rocznie na ten
cel sum od dwuch do trzech miljardw, lecz przez
to, e rok rocznie odciga si najdzielniejszych, naj-
silniejszych, najpracowitszych ludzi od ich waci-
wych zaj i zawodw, eby uczyni z nich onie-
rzy: tak samo najwiksze straty, jakich doznaje nard,
dcy do prowadzenia wielkiej polityki i do zapew-
nienia sobie rozstrzygajcego gosu midzy najpot-
niejszemi pastwami, nie kryj si tam, gdzie si je
zwykl e odnajduje. To jest prawd, e od tej chwili
powica si ustawicznie na otarzu oj czyzny, albo
ambicyi narodowej mnstwo najwybitniejszych talen-
tw, kiedy tymczasem dawniej dla tych talentw,
ktre teraz pochania polityka, stay otworem inne
pola dziaania. Lecz ubocznie od tych hekatomb
spo ecznych, i w rzeczywistoci okropniejsze od
nich, odbywa si widowisko, jednoczenie powtarza-
j ce si bez przerwy w stu tysicach aktw: kady
dzielny, pracowity, rozumny, czynny czonek takiego
narodu, ktry aknie politycznych wiecw sawy,
poddaje si tej dzy, i nie oddaje si ju tak jak
dawniej cakowicie swej sprawie: codzie ponawiajce
si kwestye i troski dobra powszechnego pochaniaj
codziennie cz kapitau g owy i serca kadego
obywatela: suma wszystkich tych ofiar i strat energii
i pracy indywidualnej jest tak olbrzymia, e poli-
tyczny rozkwit narodu niemal z koniecznoci pociga
za sob zuboenie i znuenie duchowe, zmniejszenie
wydajnoci w dzieach, ktre wymagaj wielkiej kon-
391
centracyi i jednostronnoci. W kocu mona sobie
zada pytanie: czy o p a c a s i ca y ten rozkwit
i wspaniao caoci (ktre przecie ujawniaj si
tylko w postaci obawy innych pastw przed nowym
kolosem i przywilejw, wydartych zagranicy dla na-
rodowego handlu i przemysu), jeli tym ordynarnym
i j askrawym kwiatom narodu trzeba powici wszyst-
kie szlachetniejsze, delikatniejsze, bardziej duchowe
roliny i porosty, w ktre gleba j ego bya dotychczas
tak bogata ?
482.
I p o w i e d z m y j e s z c z e r a z . Opinie pu-
bliczne osobiste lenistwo.
ROZDZIA DZIEWITY:
CZOWI EK Z SAMYM SOB.
483.
W r o g o w i e p r a w d y . Przekonania s bar-
dziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, ni kamstwa.
484.
w i a t n a w s p a k . Krytykuj emy myliciela
ostrzej, kiedy wyg asza zdanie dla nas nieprzyjemne;
a jednak byoby rozumniej czyni to wtedy, kiedy
zdanie jego jest dla nas przyjemne.
485.
C z o w i e k z c h a r a k t e r e m . Wydaj e si,
e czowiek posiada charakter, o wiele czciej dla-
tego, e postpuje zawsze zgodnie ze swoim tempera-
mentem, ni e postpuje zgodnie ze swemi zasadami.
396
486.
487.
N a m i t n o do r z e c z y . Kto sw na-
mitno kieruje ku rzeczom (naukom, dobru pastwa,
interesom cywilizacyi, sztukom), odejmuje wiele ognia
swej namitnoci ku osobom (nawet jeliby byli przed-
stawicielami tych rzeczy, jak politycy, filozofowie,
artyci s przedstawicielami swych tworw).
488.
S p o k j w c h w i l i d z i a a n i a . Jak wo-
dospad, rzucajc si w przepa, staje si powolniej-
szy i bardziej napowietrzny, tak zwykl e czowiek
wielki dziaa z w i k s z y m spokojem, niby mona
byo oczekiwa po j ego burzliwej dzy przed czynem.
489.
Ni e za g b o k o . Osoby, ktre ujmuj
rzecz w caej gbokoci, rzadko pozostaj wierne j ej
J e d n o j e s t k o n i e c z n e . Jedno mie trzeba:
albo umys z przyrodzenia lekki, albo u my s , ktry
dziki sztuce i wi edzy sta si l e j s z y m.
397
na zawsze. Wydoby y wanie gbi na wiato:
jest przytem zawsze wiele zego do zobaczenia.
490.
O b d i d e a l i s t w . Wszyscy idealici
wyobraaj sobie, e sprawy, ktrym oni su, s
w istocie swej lepsze, ni inne sprawy na wiecie,
i nie chc uwierzy, e jeli ich sprawa wogle ma
si rozwija, potrzebuje zupenie takiego samego nie-
przyjemnie pachncego nawozu, jakiego potrzebuj
wszystkie inne przedsiwzicia ludzkie.
491.
O b s e r w o w a n i e s a m e g o s i e b i e . Czo-
wiek sam si broni bardzo dobrze przeciw sobie, prze-
ci w swoim wywi adom i obleniu, zazwyczaj nie jest
w stanie zauway ze siebie nic wicej, oprcz swych
robt zewntrznych. W aci wa forteca pozostaje dla
niego niedostpna, nawet niewidoczna, chyba e przy-
jaciele i wrogowi e posu za zdrajcw i wprowadz
j ego samego przejciami tajemnemi.
492.
W a c i w y z a w d . Mczyni rzadko wy-
trzymuj w zawodzie, co do ktrego nie wierz lub nie
398
wmawi aj sobie, e w gruncie jest on waniejszy od
wszystkich innych. To samo zdarza si kobietom
z kochankami.
493.
S z l a c h t e n o s p o s o b u m y l e n i a .
Szlachetno sposobu mylenia polega w wielkiej
czci na dobrodusznoci i braku nieufnoci, i za-
wiera wanie to, nad czem ludzie chci wi zysku i do-
znajcy powodzenia tak chtnie natrzsaj si z wy-
szoci i szyderstwem.
494.
C e l i d r o g i . Wielu jest upartych co do raz
obranej drogi, mao co do celu.
495.
S t r o n a o b u r z a j c a i n d y w i d u a l n e g o
s p o s o b u y c i a . Wszystkie bardzo indywidualne
reguy yci a podburzaj ludzi przeciw temu, co je
stosuje; ludzie czuj si ponieni jako istoty zwyk e
nadzwyczajnem postpowaniem, na jakie sobie inna
osoba pozwala.
399
496.
497.
Mi mo w o l i d o s t o j n y . Cz owiek zacho-
wuje si mimo woli dojstojnie, jeeli si przyzwyczai
niczego od ludzi nie chcie i zawsze im dawa.
498.
Wa r u n e k h e r o i z mu . Jeli kto chce zo-
sta bohaterem, trzeba eby przedtem mija staa si
smokiem, inaczej brak mu w aci wego wroga.
499.
P r z y j a c i e l . Rado wsplna, nie cierpie-
nie wsplne, czyni przyjacielem.
500.
Z u y t k o w a p r z y p y w i o d p y w .
Trzeba umie zuytkowa dla poznania w prd
P r z y w i l e j w i e l k o c i . Jest t o przywile-
jem wielkoci uszczliwia nadzwyczajnie darami
bardzo drobnymi.
400
wewntrzny co nas do pewnej rzeczy pociga, i ten,
co nas, po pewnym czasie, od niej oddala.
501.
P o d o b a s i s o b i e . Podoba sobie
w r z e c z y tak si to mwi : lecz w rzeczywistoci
jest to podobanie si w sobie, a rodkiem rzecz.
502.
S k r o mn y . Kto z ludmi jest skromny, tem
wiksz wykazuj e zarozumiao wzgl dem rzeczy
(miasta, pastwa, spoeczestwa, epoki, ludzkoci). Jest
to j ego zemsta.
503.
Z a w i i z a z d r o . Zawi i zazdro
s czciami wstydliwemi duszy ludzkiej. By moe,
e porwnanie daoby si przeprowadzi dalej.
504.
N a j w y n i o l e j s z y z o b u d n i k w .
Wcal e o sobie nie mwi jest to obuda bardzo wy-
niosa.
401
505.
506.
P r z e d s t a w i c i e l e p r a w d y . Nie wtedy,
kiedy mwi prawd jest niebezpiecznie, prawda naj-
rzadziej znajduje przedstawicieli, lecz kiedy to jest
nudnie.
507.
J e s z c z e u c i l i w s i n i w r o g o w i e .
Osoby, o ktrych nie jestemy przekonani, e w ka-
dej okolicznoci zachowaj si wzgl dem nas z sym-
pat y, kiedy tymczasem my jestemy obowizani
z jakiegokolwiek powodu (np. z wdzicznoci) do za-
chowani a ze swojej strony pozorw bezwarunkowej
sympatyi, drcz nasz wyobrani o wiele bardziej,
ni wrogowie.
508.
Na o n i e p r z y r o d y . Czujemy si tak
dobrze na onie przyrody, poniewa ona nie posiada
o nas zdania.
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 26
I r y t a c y a . Irytacya jest to choroba ciaa,
ktrej zgoa nie usuwa si przez to, e powd iry-
tacyi zosta nastpnie usunity.
402
509.
510.
P o w o d y p o c i e c h y . Ki edy kto umiera,
potrzebuje si powodw do pocieszenia si nie tyle,
eby zagodzi gwatowno blu, jak eby si unie-
winni, e si tak atwo czujemy pocieszeni.
511.
Wi e r n i p r z e k o n a n i o m . Kto wiele ma
do roboty, zachowuj e swe oglne pogldy i punkty
widzenia prawie bez zmiany. Tak samo kady, kto
pracuje w subie idei: nie bdzie ju nigdy bada
samej idei, na to nie ma czasu; ba, jest to nawet
wbrew j ego interesom, wogl e uwaa j za podle-
gaj c dyskusyi.
K a d y w j e d n e j r z e c z y p o s i a d a w y -
s z o . W stosunkach cywi l i zowanych kady
przynajmniej w jednej dziedzinie czuje si wyszym
od wszystkich i nnych: na tem opiera si yczl i wo
powszechna, kady bowiem w pewnych okoliczno-
ciach moe przyj z pomoc, i dlatego, bez wstydu,
pomoc moe przyj.
403
512.
513.
y c i e j a k o r e z u l t a t y c i a . Moe sobie
czowiek jak najdalej wybi ega ze swojem pozna-
niem, wydawa si sobie tak objektywnem, jak tylko
chce: w kocu nie wyniesie z tego nic wicej nad
swoj wasn biografi.
514.
e l a z n a k o n i e c z n o . elazna koniecz-
no jest to rzecz, co do ktrej ludzie w cigu hi-
storyi spostrzegaj, e nie jest ani elazna, ani ko-
nieczna.
515.
Z d o w i a d c z e n i a . e rzecz jest przeciw
rozumowi, to nie argument przeciw jej istnieniu, ra-
czej j ego warunek.
2 6 *
Mo r a l n o i i l o . Wysza moralno
jednego cz owi eka w porwnaniu z moralnoci in-
nego polega czsto tylko na tem, e cele ilociowo
s wiksze. Tamtego ciga niej zajmowanie si
drobnostkami w ciasnem kole.
404
516.
P r a w d a . Nikt nie umiera obecnie od prawd
zabj czych: za wiele jest odtrutek.
517.
P o g l d z a s a d n i c z y . Niema z gry usta-
nowionej harmonii midzy postpem prawdy i do-
brem ludzkoci.
518.
L o s l u d z k i . Kto gbiej myli, wie, e
niech postpuje i sdzi jak chce, nigdy nie bdzie
mia susznoci.
519.
P r a w d a j a k o C y r c e . - Bd zrobi zwie-
rzta ludmi; miaaby prawda by w stanie czo-
wi eka z powrotem zwierzciem uczyni ?
520.
N i e b e z p i e c z e s t w o n a s z e j c y w i l i z a -
c y i . Naleymy do czasw, ktrych cywi l i zacyi
grozi, e od rodkw cywilizacyi zginie.
405
521.
522.
G u c h e s u mi e n i e . Ludzie, ktrzy mwi
o swem znaczeniu dla ludzkoci, miewaj w stosunku
do zwyczaj nej mieszczaskiej rzetelnoci, na dotrzymy-
wanie zobowiza i obietnic, guche sumienie.
523.
C h c i e b y k o c h a n y m. Wymaga, eby
nas kochano, jest najwiksz z zarozumiaoci.
524.
P o g a r d z a n i e l u d mi . Niedwuznaczn
oznak pogardzania ludmi jest to, e kadego ceni
W i e l k o z n a c z y : n a d a k i e r u n e k .
aden prd sam przez si nie jest ani wielki, ani
bogaty, lecz e przyjmuje i unosi tak wiele dopy-
ww, to go nim czyni. Tak si te rzecz ma ze
wszelkiemi wielkociami ducha. Chodzi tylko o to,
eby kto nada kierunek, w ktrym pjdzie koniecz-
nie tak wiele dop yww; nie o to, czy on od samego
pocztku jest bogaty, czy biedny z natury.
406
si tylko jako rodek do s w e g o celu, lub zgoa nie
ceni.
525.
Z w o l e n n i c y z d u c h a p r z e c z e n i a .
Kto doprowadza ludzi do wciekoci przeciw sobie,
ten te zawsze zdobywa party sobie przychyln.
526.
Z a p o mi n a o s w y c h p r z y g o d a c h . Kto
wiele myli, i mianowicie myli rzeczowo, atwo za-
pomina o swoich przygodach, lecz nie o mylach,
ktre one wywo a y.
527.
O b s t a w a p r z y z d a n i u . - Jeden obstaje
przy zdaniu, poniewa wmawi a sobie cokolwiek, i
sam doszed do niego, inny, poniewa mozolnie go
si wyuczy , i jest dumny z tego, e je zrozumia:
obydwaj wic z prnoci.
528.
U n i k a w i a t a . Dobry czyn tak samo
trwoliwie unika wiata, jak czyn z y: ten obawi a
407
si, eby j ego ogoszenie nie sprowadzio blu (w po-
staci kary), tamten obawia si, eby wskutek j ego ogo-
szenia nie zniko zadowolenie (mianowicie to czyste
zadowolenie z samego siebie, ktre ustaje natych-
miast, skoro przy cza si do zadowolenie z pr-
noci).
529.
D u g o d n i a . Kiedy si ma wiele do
schowania, dzie ma sto kieszeni.
530.
G e n i u s z t y r a s t w a . Jeli w duszy bu-
dzi si niepohamowana ch wydobyci a si na wierzch
sposobami tyraskimi, i stale podtrzymuje ogie, wtedy
nawet ma y talent (politykw lub artystw) staje si
stopniowo niepokonan niemal si natury.
531.
y c i e w r o g a . Kto yje z tego, e zwal-
cza wroga, jest w tem zainteresowany, eby wrg
yci e zachowa .
408
532.
533.
O c e n a o d d a n y c h u s u g . Usugi, ktre
nam kto oddaje, cenimy wed ug wartoci, ktr
on sam im przypisuje, nie za wed ug tej, ktr maj
dla nas.
534.
N i e s z c z c i e . Wyrnienie, za ktre uwa-
aj nieszczcie (jak gdyby byo oznak paskoci,
braku ambicyi i pospolitoci czu si szczliwym),
jest tak wielkie, e jeli si mwi do kogo: ale
jak pan jeste s z c z l i wy ! ten protestuje zwykl e.
535.
S t r a c h w w y o b r a n i . Strach w wyob-
rani jest owym z ym mapim koboldem, ktry wa-
nie wtedy skacze cz owi ekowi na plecy, kiedy ten
ma ju najwicej do dwigania.
Wa n i e j s z e . Ciemn, niewyjanion rzecz
uwaa si za waniejsz od rzeczy jasnej, wyjanionej.
409
536.
537.
Wa r t o z a w o d u . Zawd czyni bezmyl-
nym; na tem polega j ego najwiksze bogosawie-
stwo. Jest on bowiem szacem obronnym, poza ktry
mona si cofn z przyzwoitoci, kiedy opadaj nas
wtpliwoci i troski rnego rodzaju.
538.
T a l e n t . Talent niejednego cz owi eka wy-
daje si mniejszym, ni jest, poniewa cz owiek sta-
wia sobie zawsze zbyt due zadania.
539.
M o d o . Modo jest nieprzyjemna; albo-
wiem w tym wieku nie mona, lub jest nierozsdnie,
by produkcyjnym w jakiemkolwiek znaczeniu.
W a r t o n i e s m a c z n y c h p r z e c i w n i -
k w. Czasami czowiek pozostaje tylko dlatego
wiernym pewnej sprawie, e jej przeciwnicy nie
przestaj by niesmaczni.
41o
540.
541.
Z p r d e m. Silna woda porywa z sob wiele
kamieni i zaroli, silne duchy wiele gupich i zawr-
conych gw.
542.
N i e b e z p i e c z e s t w a w y z w o l e n i a du-
c h o w e g o . Przy wyzwol eniu duchowem czowieka,
pomylanem powanie, j ego namitnoci i dze ci-
chaczem maj take nadziej znale korzy dla siebie.
543.
Wc i e l e n i e s i d u c h a . Kiedy kto wiele
i mdrze myli, nie tylko twarz jego, lecz cae ciao
nabiera mdrego wygl du
Za w i e l k i e c e l e . Kto sobie otwarcie sta-
wi a wielkie zadania, a nastpnie w tajemnicy nabiera
przekonania, e do nich jest za saby, zazwyczaj nie
ma te dosy siy, eby je otwarcie odwoa, i wtedy
niechybnie staje si obudnikiem.
411
544.
545.
Z a d o w o l e n i e z s i e b i e w p r n o c i .
Prny nie tyle chce wyrasta nad innych, ile doznawa
uczucia, e wyrasta; dlatego nie zaniedbuje adnego
rodka oszukiwania i wyprowadzani a w pole samego
siebie. Nie zdanie innych, lecz wasne zdanie o zda-
niu innych ley mu na sercu.
546.
Wy j t k i e m p r n y . Czowiek, ktry
zwykl e wystarcza sam sobie, bywa wyjtkiem prny
i wral i wy na s aw i pochway, jeli jest chory na
ciele. W miar jak traci siebie, musi si stara o od
zyskanie siebie ze zdania cudzego, z zewntrz.
547.
B o g a c i d u c h e m . Ten nie ma ducha, kto
szuka ducha.
l e w i d z i e i l e s y s z e . Kto mao
widzi, widzi zawsze mniej; kto le syszy, s yszy
zawsze co j eszcze w dodatku.
4 1 2
548.
549.
P o g a r d a . Pogarda innych jest dla czo-
wi eka dotkliwsza, ni pogardzanie samym sob.
550.
S z n u r w d z i c z n o c i . S dusze niewol-
nicze, ktre tak daleko posuwaj uznanie za wywiad-
czone dobrodziejstwa, i sznurem wdzicznoci same
si dusz.
551.
P o d s t p p r o r o k a . eby odgadn z gry
sposb postpowania ludzi zwyk ych, trzeba przy-
puszcza, e zawsze czyni najmniejszy nakad umy-
sowy, eby si uwolni z pooenia nieprzyjemnego.
W s k a z w k a d l a w o d z w p a r t y j n y c h .
Kiedy mona doprowadzi ludzi do tego, eby si
owiadczyli za czem publicznie, doprowadza si ich
take najczciej do tego, e si wewntrznie za tem
owiadczaj; chc, eby ich potem uwaano za kon-
sekwentnych.
552.
553.
N i e j z w i e r z c i a . Kiedy czowiek ry
od miechu, przechodzi wszystkie zwierzta swoj
gminnoci.
554.
Wi e d z a p o o w i c z n a . Ten, kto sabo
mwi jzykiem obcym, wicej ma z tego uciechy,
ni ten, kto mwi dobrze. Przyjemno jest rzecz
nap umiejcych.
555.
N i e b e z p i e c z n a u s u n o . S ludzie,
ktrzy chc utrudni yci e ludziom nie z innego po-
wodu, tylko eby im potem ofiarowa swoj recept
na ulenie ycia, naprzykad swj chrzecijanizm.
J e d y n e p r a w o c z o w i e k a . Kto z tra-
dycyi si wyamuje, jest ofiar nadzwyczajnoci; kto
w tradycyi trwa, jest jej niewolnikiem. Zgubionym
bdzie si w kadym razie.
413
414
556.
557.
P o d e j r z y w a . Ludzi, ktrych znie nie
moemy, staramy si uczyni podejrzanymi dla siebie.
558.
B r a k o k o l i c z n o c i . Wielu ludzi przez
cae ycie czeka na sposobno, eby na s w j s po-
s b by dobrymi.
559.
B r a k p r z y j a c i . Brak przyjaci kae
si domyla zawi ci lub zarozumiaoci. Niejeden
zawdzi cza swych przyjaci tylko szczliwej oko-
licznoci, e nie ma powodu do zawici.
G o r l i w o i s u mi e n n o . Gorliwo
i sumienno czsto s przez to antagonistkami, e
gorliwo chce zrywa z drzewa owoce j eszcze
kwane, sumienno za pozostawia je na drzewie
za dugo, pki nie spadn i nie potuk si.
415
56o.
561.
I n n y m za w z r . Kto chce da dobry przy-
kad, powinien do swej cnoty doda gran bazestwa;
wtedy naladuj go i jednoczenie wynosz si nad
tego, kogo naladuj a to ludzie lubi.
562.
B y t a r c z do c e l u . Ze mowy innych
czsto nie stosuj si w aci wi e do nas, lecz s obja-
wami gniewu, nieusposobienia i zupenie innych po-
wodw.
563.
a t w o z r e z y g n o w a n i . Mao si cierpi
z powodu wyrzeczenia si ycze, jeli si sw wyob-
rani zaprawio do tego, eby przeszo oszpeca.
N i e b e z p i e c z e s t w o w o b f i t o c i . Ma-
jc o jeden talent wicej, stoi si czsto niepewniej,
ni majc o jeden mniej: jak st stoi lepiej na trzech,
ni na czterech nogach.
416
564.
565.
P o d u g g o s u r o l a . Kto jest zmuszony
mwi goniej, ni zwyk mwi (naprzykad do na-
p g uchego, lub do wielkiego audytoryum), przesa-
dza zwykl e rzeczy, ktre ma zakomunikowa.
Wielu ludzi staje si spiskowcami, oszczercami, in-
trygantami tylko dlatego, poniewa gos ich najbar-
dziej nadaje si do szeptu.
566.
Mi o i n i e n a w i . Mio i nienawi
nie s lepe, ale olepione ogniem, ktry same w so-
bie nosz.
567.
N i e n a w i d z o n y z k o r z y c i . Ludzie,
ktrzy nie mog do jasno dowie wiatu swych
zas ug, staraj si wzbudzi siln nienawi. Pocie-
W n i e b e z p i e c z e s t w i e . Najczciej
niebezpieczestwo przejechania grozi wtedy, kiedy
si wanie wz wymino.
szaj si wtedy myl, e ona staje midzy ich za-
sugami a uznaniem i e wielu ludzi przypuszcza
to samo: co jest z korzyci dla ich powagi.
568.
S p o w i e d . Cz owiek zapomina o swej winie,
kiedy si z niej wyspowi ada przed innym, ale nie
zapomina o niej zwykl e ten inny.
569.
W y s t a r c z a n i e s a m e m u s o b i e . Zote
runo wystarczania samemu sobie broni przed cigami,
ale nie przed ukuciami szpilki.
570.
C i e n i e w p o mi e n i u . Pomie nie jest
samemu sobie tak jasny, jak innym, ktrym wi eci :
tak te i mdrzec.
571.
W a s n e z d a n i a . Pierwsze zdanie, ktre
si nam nasuwa, kiedy nas nagle pytaj o j ak rzecz,
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X.
27
417
418
zwykl e bywa nie nasze, lecz obiegowe, w aci we na-
szej kacie, stanowisku, pochodzeniu; zdania wasne
rzadko wyp ywaj na wierzch.
572.
P o c h o d z e n i e o d w a g i . Cz owi ek zwy-
czajny jest odwany i nieranny, jak bohater, skoro
nie widzi niebezpieczestwa, nie ma oczu na nie.
Odwrotnie: bohater posiada jedyne miejsce, gdzie go
dosign mona na plecach, wi c tam gdzie nie ma
oczu.
573.
N i e b e z p i e c z e s t w o w l e k a r z u. Trzeba
si urodzi do swego lekarza, inaczej ginie si przez
swego lekarza.
574.
C u d o w n a p r n o . Kto trzy razy miao
i z powodzeniem przepowiedzia pogod, w gbi du-
szy wi erzy cokolwiek w swj dar proroczy. Uzna-
jemy cudowno, irracyonalno, kiedy to schlebia
naszemu mniemaniu o sobie.
419
575.
576.
N i e b e z p i e c z e s t w o w p y w u o s o b i -
s t e g o . Kto czuje, e wywi era na innego wielki
wp yw wewntrzny, musi mu puci cugle zupenie
luzem, ba, chtnie widzie czasami opr i nawet wy-
wo ywa go: inaczej niechybnie zrobi sobie ze
wroga.
577.
S p a d k o b i e r c d o p u c i . Kto ufundo-
wa co wielkiego z myl bezinteresown, troska
si, eby sobie spadkobierc wychowa. Jest to ce-
ch tyraskiego i nieszlachetnego przyrodzenia wi -
dzie we wszystkich domniemanych dziedzicach dziea
swego przeciwnikw i y w stanie obrony przed
nimi.
578.
W i e d z a p o o w i c z n a . Wi edza poo-
wi czna jest bardziej zwyciska, ni wiedza zupena;
Z a w d . Zawd jest krgosupem yci a.
27*
420
widzi rzeczy prociej, ni s, i dlatego czyni swe
zdanie zrozumialszem i bardziej przekonywajcem.
579.
N i e o d p o w i e d n i n a c z o n k a p a r t y i .
Kto myli wiele, nie nadaje si na czonka partyi:
przemyli si za prdko przez party.
580.
Z a p a mi . Korzy ze zej pamici jest
ta, e si sam czowiek temi samemi dobremi rze-
czami wiele razy po raz p i e r w s z y rozkoszuje.
581.
B l u s o b i e p r z y c z y n i a . Bezwzgldno
myli czsto jest oznak niespokojnego nastroju we-
wntrznego, ktry si chce zag uszy.
582.
M c z e n n i k . Ucze mczennika cierpi bar-
dziej, ni mczennik.
421
583.
584.
Punctum saliens n a mi t n o c i . Kto jest w mo-
mencie zapalania si gniewem lub gwa townym afek-
tem miosnym, dosiga punktu, w ktrym dusza jest
pena jak beczka: ale trzeba j eszcze doda kropl
wody, dobr wol namitnoci (ktr zwykl e nazywa
si te z). Potrzeba tylko tej odrobinki, wtedy na-
czynie si przelewa.
585.
My l w z y m h u mo r z e . Dzieje si
z ludmi, jak z mielerzami w lesie. Dopiero wtedy,
kiedy modziecy zostan wyarzeni i zwgleni, po-
dobnie jak tamte, wtedy staj si z d a t n i do u y t -
ku. Dopki swdz i dymi, s moe wicej intere-
sujcy, ale bezpoyteczni i zbyt czsto ni ewygodni .
Ludzko bez miosierdzia obraca kad jednostk
na opa do swych wielkich maszyn: lecz na co wtedy
maszyny, jeli wszystkie jednostki (to znaczy ludz-
Z a l e g a p r n o . Prno wielu ludzi,
ktrzyby ju nie potrzebowali by prni, jest daw-
nem i spotniaem przyzwyczaj eni em z owego czasu,
kiedy j eszcze nie mieli prawa wi erzy w siebie, i o t
wiar w drobnej monecie dopiero u innych ebrali.
ko, su tylko do tego, eby je podtrzymywa? Ma-
szyny, ktre same sobie s celem czy to jest
umana commedia?
586.
O w s k a z w c e y c i a . yci e skada si
z rzadkich oddzielnych momentw naj wyszego zna-
czenia i nieskoczonej liczby przerw, w ktrych
w najlepszym razie unosz si wko o nas cienie
owych momentw. Mio, wiosna, kada pikna me-
lodya, gry, ksiyc, morze wszystko przemawi a
ca kowi ci e do serca raz tylko: jeeli wogl e kiedy-
kolwiek dochodzi cakowicie do sowa. Al bowiem
wielu ludzi zgo a nie ma owych momentw, i sami
s przerwami i pauzami w symfonii yci a prawdzi-
wego.
587.
N a p a d a l u b z a j m o w a . Czsto pope-
niamy ten bd, e ywo nienawidzimy kierunku, lub
partyi, lub epoki, poniewa przypadkowo zdarza nam
si widzie tylko ich stron zewntrzn, ich uwid,
lub z koniecznoci zwi zane z nimi wady ich cnt
by moe dlatego, e sami w nich uczestniczylimy.
Wtedy odwracamy si do nich plecami i szukamy
kierunku przeci wnego; lecz byoby lepiej poszuka
silnych, dobrych stron, lub wykszta ca je w sobie.
422
423
To prawda, trzeba silniejszego wzroku i lepszej woli,
eby pomaga temu, co si staje, co nie jest dosko-
nae, ni eby w asn niedoskonao przejrze i wy-
prze si jej.
588.
S k r o mn o . Istnieje prawdzi wa skromno
(to znaczy poznanie, e nie jestemy swemi wasnemi
dzieami); i bez wtpienia przystoi ona bardzo duchowi
wielkiemu, poniewa wanie on moe poj myl
zupenej nieodpowiedzialnoci (i za to take, co do-
brego tworzy). Brak skromnoci w czowieku wielkim
budzi nienawi nie dlatego, e czuje on sw si,
lecz poniewa chce si o swej sile przekona przez
to, e rani innych, obchodzi si z nimi jak pan, i ob-
serwuje, do jakiego stopnia oni to znie s zdolni.
Zwykl e dowodzi to nawet braku pewnoci poczu-
cia siy, i kae wtpi ludziom o j ego wielkoci.
W tem znaczeniu roztropno nakazuje bardzo odra-
dza nieskromnoci.
589.
P i e r w s z a my l p o r a n n a . Najlepszy
rodek, eby kady dzie dobrze zaczyna, jest: po
przebudzeniu si pomyle, czyby przynajmniej je-
dnemu cz owiekowi nie dao si zrobi przyjemnoci.
424
Gdyby to mogo zastpi przyzwyczaj eni e do mo-
dlitwy, skorzystaliby na tej zmianie i inni ludzie.
590.
Z a r o z u m i a o , j a k o o s t a t n i a p o c i e -
c h a . Jeli kto swoje nieszczcie, swoje braki in-
t e l e k t u a l n e , swoj chorob tak sobie tumaczy, e
widzi w tem los, na ktry jest z gry skazany,
prb lub tajemnicz kar za to, co popeni daw-
niej, czyni przez to swoj istot interesujc i wy-
nosi j w wyobraeniu nad innych ludzi. Dumny
grzesznik jest znan postaci we wszystkich sektach
klerykalnych.
591.
W e g e t o w a n i e s z c z c i a . Tu obok
blu wiata i czsto na j ego wulkanicznym gruncie,
zakada czowiek swj may ogrdek szczci a Czy
si yci e rozwaa ze stanowiska tego, kto od istnienia
chce tylko poznania, czy tego, kto si poddaje i rezyg-
nuje, czy tego wreszcie, kto si cieszy z pokonania
trudnoci wszdzie znajduje si cokolwiek szczcia,
wyrastaj cego obok nieszczcia tem wicej szcz-
cia, im bardziej wulkaniczny by grunt ; tylko,
miesznie byoby mwi, e przez to szczcie uspra-
wiedliwione zostao samo cierpienie.
425
592.
593.
P r n o i a m b i c y a j a k o w y c h o w a w -
c z y n i e . Dopki czowiek nie zosta j eszcze na-
rzdziem oglnego poytku dla ludzi, niechaj go am-
bi cya drczy; lecz jeli ten cel zosta osignity, jeli
pracuje z koniecznoci jak maszyna dla dobra ogu,
niechaj wtedy prno przybywa; uczyni go ona
w rzeczach drobnych bardziej ludzkim, bardziej to-
warzyski m, znoniejszym, wyrozumialszym, wtedy
kiedy ambicya ukoczy a nad nim grub robot (eby
uczyni go poytecznym).
N o w i c y u s z e w f i l o z o f i i . Kto dopiero
co wchon mdro jakiego filozofa, chodzi po uli-
cach z uczuciem, jak gdyby zosta przetworzony
D r o g a p r z o d k w . Jest t o rozumnie, jeli
kto stara si dalej rozwija w sobie t a l e n t , na
ktry ojciec j ego lub dziad zuyli wiele mozou, za-
miast zwraca si do czego zupenie innego; inaczej
sam si pozbawia moliwoci, eby osign doskona-
o w jakiemkolwiek rzemiole. Dlatego przys owi e
mwi: Jak drog powiniene pocwa owa? drog
swoich przodkw.
594.
426
i sta si wielkim czowiekiem; poniewa spotyka
tylko takich ludzi, ktrzy tej mdroci nie znaj,
moe wi c wystpi z nowem, nieznanem rozwiza-
niem wszelkich kwestyi : e si kodeks uznaje, zaraz
si te myli, e mona si niby sdzia krygowa.
595.
P r z e z n i e p o d o b a n i e s i p o d o b a s i .
Ludzie, ktrzy wol raczej naraa si innym
i wskutek tego niepodoba si, pragn tego samego
co ci, ktrzy nie chc naraa si innym i radzi
podoba si, tylko w stopniu o wiele wyszym i nie
wprost, lecz drog poredni, pozornie oddalajc
od celu. Pragn posiada wp yw i wadz, i dla-
tego okazuj swoj wyszo, w ten sposb nawet,
e wywi era to przykre wraenie, poniewa wiedz,
e ten, kto w kocu w adz posidzie, podoba si
prawie ze wszystkiego, co czyni i mwi, i e nawet
kiedy si nie podoba, zdaje si jeszcze, e si po-
doba. Jak wolnomylny, tak i wi erzcy, pragn
posiada wadz, eby przez ni kiedy si podoba;
jeli grozi im z powodu ich nauki z y los, przelado-
wanie, wizienie, mier, ciesz si myl, e w ten
sposb pitno ich nauki zostanie wyryt e i wypalone
na ludzkoci; przyjmuj je jako bolesny lecz silny,
chocia pno dziaajcy, rodek, eby jednak kiedy
mimo wszystko doj do wadzy.
427
596.
597.
N a m i t n o i p r a w o . Nikt nie mwi na-
mitniej o swem prawie od tego, kto w gbi du-
szy wtpi o niem. Przecigajc na sw stron na-
mitno, chce og uszy rozsdek i j ego wtpliwoci:
w ten sposb w zysku otrzymuje czyste sumienie,
a z niem powodzenie u ludzi.
598.
W y b i e g w y r z e k a j c e g o s i . Kto pro
testuje przeciw maestwu na sposb kapanw ka-
tolickich, bdzie si stara pojmowa je w najni-
szem, najgminniejszem znaczeniu. Tak samo, kto od-
trca szacunek wsp czesnych, uformuje sobie o niem
nizkie pojcie; w ten sposb uatwia sobie wyrzecze-
nie si i wal k ze sob. Zreszt, kto w oglnoci
wielu rzeczy si wyrzeka, atwo udziela sobie roz-
Casus belli i r z e c z y p o d o b n e . Ksi,
ktry postanowiwszy wszcz wojn z ssiadem, wy-
najduje casus belli, podobny jest do ojca, ktry pod-
suwa swemu dziecku matk, ktra za matk na przy-
szo ma uchodzi. I czy niemal wszystkie publicz-
nie wyg aszane motywy naszych postpkw nie s
podobnemi podstawionemi matkami?
428
grzeszenia w drobnostkach. By aby to rzecz moliwa,
e kto, co jest wyszy nad poklask wsp czesnych,
nie chce si jednak wyrzec drobnostkowej prnoci.
599.
Wi e k z a r o z u m i a o c i . Midzy 26 i 30
rokiem yci a ley u ludzi utalentowanych w aci wy
okres zarozumiaoci; jest to pierwszy okres dojrzay
z wi el k pozostaoci kwasu. Na zasadzie tego, co
si czuje w sobie, czego jednak ludzie wcal e nie wi-
dz lub widz mao, da si od nich czci i szacunku
i mci si, e z pocztku ich niema, owem spojrze-
niem, owym grymasem zarozumiaoci, owym dwi-
kiem gosu, ktre delikatne ucho i oko rozpoznaje
we wszystkich produkcyach tego okresu, czy to bd
poezye, filozofie, obrazy, czy muzyka. Starsi, do-
wiadczeni mowie umiechaj si przytem i ze wzru-
szeniem wspominaj o tym piknym okresie ycia,
w ktrym jest si z ym na los, e si j e s t czem
tak wielkiem i tak maem w y d a j e . Potem wydaj e
si rzeczywi ci e czem w i k s z e m , ale stracio si
moe wiar, i j e s t si czem wielkiem: pozostaje si
wi c przez cae yci e niepoprawnym baznem prnoci.
600.
Z w o d n i c z a a p r z e c i e t r w a a . Jak
po to, eby wymin przepa lub po kadce przej
429
601.
U c z y s i k o c h a . Kocha uczy si
trzeba, by dobrym uczy si trzeba, i to od modu;
jeli wychowani e i przypadek nie nastrczaj nam
adnej okazyi do wiczenia tych uczu, dusza nasza
staje si osch i nawet do rozumienia owych deli-
katnych wynal azkw ludzi kochaj cych niezdatn.
Tak samo naley uczy si nienawici i karmi j,
jeli chce si zosta dzielnym nienawistnikiem: inaczej
nawet jdro jej zamrze stopniowo.
602.
R u i n y u p i k s z e n i e m. Tacy, co dowiad-
czyl i wielu przemian duchowych, zachowuj niektre
pogldy i przyzwyczaj eni a stanw dawniejszych,
nad gbokim strumieniem potrzebna jest porcz, nie
eby si na niej opiera gdy natychmiast za a-
maaby si wraz z przechodniem lecz eby dla
oka wywo a obraz bezpieczestwa: tak w modoci
s potrzebne osoby, ktre niewiadomie oddaj nam
usug owej porczy. To prawda, eby nie pomogy
nam, jelibymy rzeczywi ci e chcieli si wesprze na
nich w wielkiem niebezpieczestwie, lecz wywi eraj
na nas uspokojajce wraenie obrony w blizkoci
(przykadem ojcowie, nauczyciele, przyjaciele, jakimi
jedni i drudzy zwykl e bywaj).
430
ktre potem wrastaj w ich nowy sposb mylenia
i postpowania, jako odamy niezrozumiaej staroyt-
noci i szarego muru: czsto, jako okrasa caej
okolicy.
603.
Mi o i c z e . Mio poda, boja
unika. Std pochodzi, e nie mona by kochanym
i czczonym zarazem przez t sam osob, przynaj-
mniej w tym samym okresie czasu. Albowiem czci-
ciel uznaje wadz, to znaczy boi si j ej : stan jego
jest uczuciem czci i bojani. Lecz mio nie uznaje
adnej w adzy, niczego, co rozdziela, wyrnia, sta-
wia wyej i niej. Dlatego to, e mio nie czci, lu-
dzie ambitni w tajemnicy lub otwarcie nie chc, eby
ich kochano.
604.
P r z e s d c o do l u d z i z i mn y c h . Ludzie,
ktrzy atwo ogie chwytaj, stygn prdko i przeto
wogl e s niepewni. Std istnieje przesd na korzy
tych wszystkich, co zawsze s zimni lub za takich
uchodz, i s ludmi szczeglniej godnymi zaufa-
nia, pewnymi : utosamia si ich z tymi, co powoli
ogie chwytaj i dugo go zachowuj.
431
605.
606.
d z a g b o k i e g o b l u . Namitno,
kiedy przeminie, pozostawia nieokrelon tsknot za
sam sob i znikajc rzuca j eszcze uwodzicielskie
spojrzenie. Musi wi c to sprawia rodzaj przyjem-
noci by przez ni smaganym. Natomiast uczucia
bardziej umiarkowane wydaj si prne; przekada
si zawsze, jak si zdaje, raczej gwatowniejsz przy-
kro, nad pask przyjemno.
607.
N i e z a d o w o l e n i e z i n n y c h i z e w i a t a .
Kiedy, jak to bywa tak czsto, spdzamy swe nie-
zadowolenie na innych, podczas gdy w aci wi e od-
czuwamy je wzgl dem siebie, w gruncie rzeczy sta-
ramy si otumani i oszuka swj sd: chcemy a po-
N i e b e z p i e c z e s t w o z d a n i e z a l e -
n y c h . Zajmowanie si zlekka zdaniami niezale-
nemi pobudza, niby rodzaj swdzenia; jeli si im
jednak wicej popuci, zaczynamy trze te miejsca;
a w kocu powstaje otwarta bolca rana, to znaczy:
a zdanie niezalene zaczyna nam przeszkadza w sto-
sunku yci owym, w stosunkach z ludmi zaczyna
mczy.
432
steriori umotywowa to niezadowolenie zapomnieniem
si, wadami cudzemi, a tak samych siebie z oczu stra-
ci. Ludzie surowi pod wzgldem religijnym, kt-
rzy s dla siebie nieubaganymi sdziami, najbardziej
te zarazem oczernili ludzko wogl e: wity, ktry
zachowuj e grzechy dla siebie, a cnoty dla innych, nie
istnia nigdy: zarwno jak ten, co wed ug przepisu
Buddy ukrywa przed ludmi sw dobro, i pozwala
oglda tylko sw zo.
608.
P r z y c z y n a w z i t a z a s k u t e k . Niewia-
domie szukamy zasad i teoryi, stosownych do swego
temperamentu, i w kocu wygl da tak, jak gdyby
zasady i teorye uformoway nasz charakter, udzieliy
mu staoci i pewnoci: kiedy tymczasem rzecz si
miaa zupenie naodwrt. Nasz sposb mylenia i s-
dzenia uwaa si nastpnie wskutek pozorw za przy-
czyn naszej istoty: ale rzeczywi ci e n a s z a istota
jest przyczyn, e tak a tak mylimy i sdzimy.
I co popycha nas do tej prawie niewiadomej kome-
dyi ? Bierno i lenistwo, a nie najmniej te prno,
eby uwaano nas za zupenie logicznych, w istocie
i myleniu jednorodnych; albowiem dziki temu zdo-
bywa si szacunek, zaufanie i wadz.
609.
Wi e k y c i a i p r a w d a . Modziecy lubi
rzeczy interesujce i szczeglne, obojtna przytem,
433
czy s prawdzi we czy bdne. Umys y dojrzalsze lu-
bi w prawdzie to, co jest w niej interesujcego
i szczeglnego. W kocu g owy dostae lubi prawd
i wtedy, kiedy ukazuje si nago i poprostu, i w zwy-
czaj nym czowieku budzi nud: poniewa spostrzegli,
e prawda mwi zwykl e z wyrazem prostoty to, co
posiada najwzniolejszego z ducha.
610.
L u d z i e , j a k o ma r n i p o e c i . Jak marni
poeci szukaj w drugiej czci wiersza myli do
rymu, tak ludzie w drugiej polowie ycia, stawszy
si bojaliwszymi, szukaj zwykl e postpkw, sytua-
cyi, stosunkw, ktre pasuj do dawniejszych, tak i
pozornie istnieje zupena harmonia: lecz nad yciem
ich nie panuje ju silna myl i coraz nowe postano-
wienia, zamiast nich zjawia si ch dobrania rymu.
611.
Nu d a i z a b a w a . Potrzeba zmusza nas do
pracy, ktrej wytwr zaspokaja potrzeb; budzenie
si coraz na nowo potrzeb przyzwyczaj a nas do
pracy. W pauzach jednak, kiedy potrzeby s zaspo-
kojone i jakby upione, napada nas nuda. Czem jest
ona? Jest to przyzwyczaj eni e do pracy wogle, ktre
teraz objawia si jako nowa, dodatkowa potrzeba;
bdzie ona tem silniejsza, im bardziej si jest przy-
DZIEANIETZSCHEGO. T. X. 28
434
zwyczaj onym do pracy, by moe nawet, im kto bar-
dziej cierpia z powodu potrzeb. eby unikn nudy,
czowiek albo pracuje nad miar swych pozostaych
potrzeb, albo wynajduje zabaw, to znaczy prac,
ktra nie ma zaspokaja adnej innej potrzeby, oprcz
potrzeby pracy wogle. Komu uprzykrzy a si za-
bawa, a nowe potrzeby nie dostarczyy przyczyny
do pracy, tego niekiedy nachodzi pragnienie trze-
ciego stanu, ktry tak si ma do zabawy jak unosze-
nie si do taca, jak taniec do chodzenia pragnie-
nie ruchu bogiego i spokojnego: jest to artystw
i filozofw wi zya szczcia.
612.
N a u k a z p o r t r e t w . Jeli si przyjrze
szeregowi swych w asnych portretw, od pi erwszych
dni dziecistwa do wieku dojrzaoci mskiej, spo-
strzega si z przyjemnem zdziwieniem, e m jest
podobniejszy do dziecka, ni m do modzieca: e
wi c prawdopodobnie, w sposb analogiczny, w tej
przerwie nastpio czasowe odchylenie od charakteru
zasadniczego, nad ktrem zapanowa a z powrotem
nagromadzona, stona sia ma. Temu spostrzeeniu
odpowiada inne, e wszystkie silne wp ywy namit-
noci, nauczycieli, wypadkw politycznych, ktre po-
rywaj nas w modoci, potem znowu, zdaje si, zo-
staj sprowadzone do staej miary: bezwtpienia yj
one i dziaaj w nas wci, przewaa jednak zasad-
niczy sposb odczuwania i mylenia, ktry wprawdzi e
uywa ich jako rde siy, lecz nie jako regulato-
435
rw, co si wszak dzieje koo dwudziestego roku y-
cia. Tak te myli i uczucia ma wydaj si znowu
bardziej zgodne z j ego wiekiem dziecinnym i ten
fakt wewntrzny wyraa si w rysach zewntrz-
nych, o ktrych byo wyej .
613.
D w i k g o s u , a w i e k c z o wi e k a . Ton,
ktrym modziecy mwi, chwal, gani, poetyzuj, nie
podoba si ludziom starszym, poniewa jest za gony,
a zarazem g uchy i niewyrany jak dwik, obija-
j cy si o sklepienie, i wskutek prni nabierajcy
takiej siy rozbrzmiewania; albowiem wiksza cz
tego, co modziecy myl, nie wyp ywa z peni ich
wasnej natury, lecz jest oddwikiem, echem tego,
o czem przy nich mylano, mwiono, co chwalono,
ganiono. Poniewa jednak uczucia (skonnoci i nie-
chci) odzywaj si w nich o wiele silniej, ni mo-
t ywy tych uczu, tedy skoro pozwol uczuciom swym
przemwi, powstaje w gucho rozbrzmiewajcy ton,
ktry jest cech braku lub ubstwa motyww. Ton
wi eku dojrzalszego jest wyrany, nagle urywany, mier-
nie gony, lecz jak wszystko, co jest dobrze arty-
kuowane, bardzo donony. Staro wreszci e dodaje
czsto dwi kowi gosu pewnej agodnoci i poba-
liwoci, i jakby go cukruje: wprawdzi e w niektrych
wypadkach czyni go te kwanym.
28*
436
614.
L u d z i e z a p n i e n i i w y b i e g a j c y na-
p r z d . Charakter przykry, nieufny, zazdroszczcy
wspzawodnikom i najbliszym kadego powodzenia,
gwa towny i wybuchaj cy wobec zda odmiennych,
wskazuje, e naley do wczeniejszego okresu kul-
tury, e jest przeytkiem: bowiem sposb, w jaki si
z ludmi obchodzi, by suszny i odpowiedni, kiedy
rzdzio prawo pici; jest to czowiek zapniony.
Inny charakter, hojnie obdarzony zdolnoci do od-
czuwani a cudzej radoci, pozyskuj cy wszdzie przy-
jaci, serdecznie odczuwaj cy wszystko, co ronie
i staje si, radujcy si cudz czci i powodzeniem,
nie roszczcy pretensyi do wy cznego posiadania
prawdy, lecz peen skromnego powtpiewania oto
jest czowiek wybi egaj cy naprzd, wal czcy o wy-
szy stopie cywi l i zacyi ludzkiej. Charakter przykry
pochodzi z czasw, kiedy surowe fundamenty ludz-
kiego obcowania dopiero miay by rzucone, inny
mieszka na ich naj wyszych pitrach, jak najdalej
od dzikiego zwierza, ktry, zamknity w podziem-
nych lochach cywilizacyi, wcieka si i wyje.
615.
P o c i e c h a d l a h i p o k o n d r y k a . Jeli
wielki myliciel chwi l owo staje si ofiar hipokon-
drycznej udrki, moe na pocieszenie powiedzie
sobie: jest to twoja wasna wielka sia, ktr ten
437
pasorzyt karmi si i ronie; gdyby bya mniejsza,
mniejby te cierpia. Tak samo moe te powie-
dzie sobie ma polityczny, kiedy zazdro i uczucie
zemsty, wogle nastrj bellum omnium contra omnes,
do ktrych z koniecznoci, jako przedstawiciel narodu,
musi mie wielkie uzdolnienie, przypadkowo wcinie
si take do jego stosunkw osobistych, i uczyni mu
yci e cikiem.
616.
T e r a n i e j s z o c i s t a s i o b c y m.
Due s std korzyci, jeli czasami czowiek w sil-
nym stopniu staje si obcym swej epoce, i jakby
z jej brzegu daje si pociga z powrotem w ocean
minionych pogldw na wiat. Stamtd spogldajc
ku brzegowi, obejmuje snad po raz pierwszy j ego
oglne uksztatowanie i, gdy si do niego znowu
zblia, ma t korzy, e w caoci rozumie go le-
piej, ni ci, ktrzy go nigdy nie opuszczali.
617.
Na b r a k a c h o s o b i s t y c h s i a i z b i e -
r a . Ludzie jak Rousseau umiej spoytkowa
swe saboci, luki, wystpki, niby nawz dla swego
talentu. Jeli ten skary si na zepsucie i zwyrodnie-
nie spoeczestwa, jako na bolesne skutki cywilizacyi,
to w gruncie rzeczy kryje si w tem dowiadczenie
438
osobiste, ktrego gorycz czyni tak ostrem jego pot-
pienie wszystkiego, i zatruwa strzay, ktre wypusz-
cza; przedewszystkiem zrzuca z siebie ciar jako
indywiduum, i myli o tem, eby szuka rodka, ktry
moe by poyteczny wprost dla spoeczestwa, lecz
porednio i dziki niemu i dla niego.
P o s i a d a f i l o z o f i c z n y s p o s b my l e -
ni a . Zwykl e dy si do tego, eby we wszel-
kich sytuacyach, we wszelkich zdarzeniach ycio-
wych posiada j e d e n stan umysu, j e d e n rodzaj
pogldw, to wanie nazywaj pospolicie posia-
daniem filozoficznego sposobu mylenia. Jednak dla
wzbogacenia poznania moe mie wi ksz warto,
jeli si cz owiek nie uniformizuje w ten sposb, lecz
jeli wsuchuje si w cich mow rozmaitych sytua-
cyi yci owych; te przynosz z sob swoje wasne
pogldy. W ten sposb uczestniczy si w poznawa-
niu yci a i istoty wielu, jeli si nie uwaa samego
siebie za zakrzepe, stae, jedno indywiduum.
W o g n i u p o g a r d y . Jest to nowy krok
ku samodzielnoci, jeli si czowiek omiela wyra-
a pogldy, ktre uchodz za habice dla tego, kto
je ywi : wtedy przyjaciele nawet i znajomi odczu-
618.
619.
439
waj niepokj. Jednak i przez ten ogie musi przej
natura utalentowana; poczem naley jeszcze bardziej
do siebie samej.
620.
P o w i c e n i e . Wielkie powicenie, kiedy
chodzi o wybr, przekada si nad mae powicenie:
dlatego e wielkie wynagradzamy sobie podziwem
dla samych siebie, co jest rzecz niemoliwa, jeli
chodzi o mae.
621.
Mi o j a k o w y b i e g . Kto chce pozna
rzeczywi ci e co nowego (czy to czowieka, czy zda-
rzenie, czy ksik), zrobi dobrze, jeli t nowo
przyjmie z jak najwiksz mioci, szybko odwrci
oczy, a nawet zapomni o wszystkiem, co spotyka
w niej wrogi ego, racego, f a szywego: tak e na-
przykad autorowi ksiki udzieli jak najwikszego
kredytu, i jak gdyby na wyci gach bdzie pragn
z bijcem sercem, eby dopi swego celu. Przy tym
sposobie postpowania dociera si istotnie a do
serca nowej rzeczy, a do poruszajcego j punktu:
i to wanie nazywa si j pozna. Kiedy si zaszo
tak daleko, rozsdek czyni w nastpstwie restryk-
cye; owo przecenianie, owo chwi l owe zatrzymanie
440
622.
Z a d o b r z e i z a l e m y l e o w i e c i e .
Czy si za dobrze, czy za le o rzeczach myli,
wyci ga si zawsze z tego t korzy, e si do-
znaje wikszej przyjemnoci: poniewa powzi wszy
z gry zbyt dobre mniemanie, kadziemy zwykl e wi-
cej s odyczy w rzeczy (w wydarzenia yciowe), ni
one jej zawieraj rzeczywicie. Z gry powzita zbyt
za opinia powoduje przyjemne rozczarowanie: to,
co byo przyjemnego w samych rzeczach, potguje
si dziki przyjemnoci, wyp ywaj cej ze zdziwie-
nia. Zreszt temperament pochmurny w obydwu
wypadkach zrobi dowiadczenie odwrotne.
623.
L u d z i e g b o c y . Ci, ktrych siln stron
jest pogbianie wrae nazywa si ich zwykl e
ludmi gbokimi s wobec wszystkiego, co nage,
stosunkowo spokojni i zdecydowani : poniewa w pierw-
szej chwili wraenie bywa pytkie, potem s t a j e s i
dopiero gbokiem. Oddawna przewidziane, oczeki-
wane rzeczy lub osoby poruszaj jednak takie na-
tury najbardziej i odejmuj im, kiedy w kocu si
zjawiaj, niemal zupenie przytomnoci umysu.
wahad a krytycznego byo tylko wybiegiem, eby
dusz rzeczy wywabi .
441
624.
625.
L u d z i e s a mo t n i . Wielu ludzi tak bardzo
przywyk o do przebywania tylko ze sob, e zgo a
nie porwnywaj si z innymi, lecz pdz swj mo-
nologowy ywot w spokojnym, radosnym nastroju,
na dobrych rozmowach ze sob, nawet na miechach.
Jeli si jednak zmusi ich do porwnania siebie z in-
nymi, skaniaj si wtedy do markotliwego niedoce-
O b c o w a n i e z e s w o j e m w y s z e m ja.
Kady mi ewa swj dobry dzie, kiedy odnajduje
swoje wysze ja; a prawdzi wy humanitaryzm wy-
maga, eby kadego ceni tylko wed ug tego stanu,
nie za wed ug dni roboczych niewoli i poddastwa.
Naley naprzykad szacowa i czci malarza wed ug
wi zyi najwyszej, j ak zdoa ujrze i przedstawi.
Ale ludzie sami obcuj bardzo rozmaicie z tem swo-
jem wyszem ja, i czsto bywaj swymi wasnymi
aktorami, ile e to, czem s w owych okamgnieniach,
potem coraz nanowo naladuj. Wielu yje w grozie
i pokorze przed swym ideaem, i chciaoby go si
wyprze: uczuwaj strach przed swem wyszem ja,
poniewa ono, kiedy przemawi a, przemawia jak
wadca. Prcz tego posiada tajemniczy przywilej zja-
wiania si i odchodzenia, kiedy chce; czsto nazy-
waj je dlatego darem bogw, tymczasem w aci wi e
wszystko inne jest darem bogw (przypadku); tem
jednak jest sam czowiek.
442
niania samych siebie: do tego stopnia, i trzeba ich
zmusza, eby znowu n a u c z y l i s i dobrego, susz-
nego mniemania o sobie od innych: i j eszcze od tej
nabytej opinii bd chcieli zawsze co odcign i wy-
targowa. Przeto naley pewnym ludziom uy-
czy ich samotnoci, i nie by tak gupim, jak to si
czsto zdarza, eby ich z tego powodu a owa.
626.
B e z me l o d y i . S ludzie, ktrym ci g y
wypoczynek w samych sobie i harmonijne uoenie
si wszystkich zdolnoci jest tak w aci we, i wszel ka
dziaalno cel owa jest dla nich odpychajca. Po-
dobni s do muzyki, skadajcej si tylko z przecig-
ych akordw harmonijnych, w ktrych nie ukazuje
si nigdy nawet pocztek rozczonkowanej ruchliwej
melodyi. Wszelki ruch z zewntrz suy tylko do
tego, eby natychmiast przywrci odzi rwnowag
na morzu harmonijnego zgodnodwiku. Ludzie no-
woczeni niecierpliwi si zwykl e jak najbardziej,
spotykajc podobne natury, z ktrych nie b y w a nic,
chocia nie mona powiedzie, e s niczem. By-
waj jednak nastroje, kiedy widok ich wzbudza owo
niezwyczajne pytanie: po co wogle mel odya? Dla-
czego nam nie wystarcza, e yci e odbija si spo-
kojnie w gbokiem jeziorze? Wi eki rednie bar-
dziej obfitoway w podobne natury, ni nasze czasy.
Jak rzadko spotyka si j eszcze cz owieka, co moe
y z samym sob spokojnie i wesoo nawet pord
tumw, mwic do siebie, jak Goethe: najlepsz rze-
443
cz jest gboki spokj, w ktrym yj i rosn przed
wiatem, i zdobywam, czego mi oni ani ogniem, ani
mieczem odj nie mog.
627.
y i p r z e y . Patrzcie, jak niektrzy
umiej si obchodzi ze swemi przygodami swemi
bahemi codziennemi przygodami i staj si one
niw, ktra trzy razy do roku plon przynosi; tym-
czasem inni i jak wielu! przeszedszy przez
fale najburzliwszych losw, najrnorodniejszych pr-
dw czasu i ludw, zostaj przecie lekcy, zawsze
na wierzchu, jak korek: to te w kocu bierze po-
kusa, eby ludzko podzieli na mniejszo (naj-
mniejszo) takich, ktrzy z maego wiele uczyni po-
trafi, i na wikszo, tych, co z duego mao uczy-
ni potrafi; ba, spotyka si czarnoksinikw na-
wspak, co zamiast wiat z niczego, ze wiata nic
stwarzaj.
628.
P o w a g a w g r z e . W Genui o zmierzchu
wieczornym suchaem dugiego dzwonw grania
z wi ey: nie chciao si to skoczy i dwiczao, jak
gdyby nasyci si sob nie mogo, ponad gwarem
uliczek unosio si w niebo wieczorne i powietrze
morskie, tak przejmujco, tak dziecinnie zarazem, tak
444
tskno. Wtedy pomylaem o s owach Platona, i po-
czuem j e nagle w sercu swojem: Ws z y s t k o , co
l u d z k i e , n i e w a r t o r a z e m, b y j e b r a ba r -
d z o p o w a n i e ; mi mo t o
629.
O p r z e k o n a n i u i o s p r a w i e d l i w o c i .
Tego, co czowiek w namitnoci mwi, przyrzeka,
postanawia, potem na zimno i trzewo dotrzymy-
wa jest to wymaganie, nalece do najciszych
brzemion, ugniatajcych ludzko. By obowizanym
do uznawania po wszystkie czasy skutkw gniewu,
paajcej zemsty, entuzyastycznego oddania si to
moe wzbudzi tem wiksze rozgoryczenie przeciw
tym uczuciom, e wanie wzgl dem nich uprawia si
wszdzie, a mianowicie midzy artystami, kult bawo-
chwal czy. Ci hoduj c e n i e n i e n a m i t n o c i
i czynili to zawsze; wprawdzi e wys awi aj take
okropne ofiary namitnoci, ktrych czowiek do-
wi adcza na sobie, owe wybuchy zemsty ze mier-
ci , kal ectwem, wygnaniem dobrowolnem w or-
szaku, i owe rezygnacye rozbitego serca. Ustawicznie
trzymaj w rozbudzeniu ciekawo namitnoci, zdaje
si, jak gdyby mwili: bez namitnoci nie przey-
licie nic. e si poprzysigo wierno moe
istocie zgoa tak urojonej, jak jest Bg, e si od-
dao serce ksiciu, partyi, kobiecie, zakonowi kapa-
skiemu, artycie, mylicielowi, w chwili zalepiajcego
zudzenia, ktre zdjo nas zachwytem i ukazao nam
owe istoty, jako godne wszelkiej czci , wszelkich
445
ofiar czy jest si wskutek tego zwi zanym nie-
rozerwalnie? Tak, a czy nie oszukiwalimy wtedy
samych siebie? Czy nie bya to obietnica hipotetyczna,
pod warunkiem, niewypowiedzianym wprawdzi e na
glos, e owe istoty, ktrym oddawalimy siebie na
ofiar, s rzeczywi ci e istotami, jakiemi si ukazay
naszej wyobrani ? Czy jestemy obowizani do
wiernoci w asnym bdom nawet wtedy, kiedy przej-
rzymy, e przez t wierno swemu wyszemu ja
wyrzdzamy szkod? Nie, niema takiego prawa,
niema obowizku tego rodzaju; p o w i n n i m y sta-
wa si zdrajcami, popenia niewierno, ustawicznie
zdradza swoje ideay. Nie przechodzimy z jednego
okresu yci a do drugiego, nie zadajc blu, wy-
p ywaj cego ze zdrady, ani nie odczuwajc go sami.
Czyby trzeba byo, eby blu tego unikn, strzec
si przed porywami swych uczu? Nie staeby si
wtedy wiat dla nas zbyt pusty, zbyt upiorny? Raczej
zapytajmy siebie, czy te ble przy zmianie przeko-
nania s k o n i e c z n e , lub czy te nie wyp ywaj
z b d n y c h pogldw i ocen. Dl aczego podzi-
wi a si tego, kto pozostaje wierny swemu przeko-
naniu, a pogardza si tym, ktry je zmienia? Oba-
wiam si, e odpowied musi by taka: poniewa
kady przypuszcza, e tylko motywy bardziej pozio-
mej korzyci lub osobistego strachu powoduj tak
zmian. To znaczy: w gruncie rzeczy sdzimy, e
nikt nie zmienia swych opinii, dopki one s dla
niego korzystne, lub przynajmniej dopki mu nie wy-
rzdzaj adnej szkody. Al e jeeli rzeczy stoj tak,
to zawiera si w tem ze wi adectwo dla i n t e l e k -
t u a l n e g o znaczenia wszelkich przekona. Zbadaj-
my tedy, jak powstaj przekonania i przyjrzyjmy
446
si, czy nie za bardzo s przeceniane: okae si
przytem, e i z mi a n a przekona pod kadym wzgl-
dem mierzona jest f a szyw miar, i e dotychczas
cierpielimy zwykl e zanadto z powodu tej zmiany.
630.
Przekonanie jest to wiara, e na pewnym punk-
cie poznania posiadamy prawd absolutn. Wi ara ta
kae przeto z gry przypuszcza, e istniej prawdy
absolutne; zarazem, e znaleziono metody doskonae,
pozwalajce do nich dotrze; w kocu, e kady, kto
posiada przekonania, posuguje si temi doskonaemi
metodami. Wszystki e te trzy przesanki dowodz na-
tychmiast, e czowiek, posiadajcy przekonania, nie
jest czowiekiem myl cym naukowo; staje on przed
nami w wieku niewinnoci teoretycznej i jest dziec-
kiem, choby nie wi em jak by dorosy. Lecz wieki
ca e y y w tych pojciach dziecinnych i z nich to
tryskay najpotniejsze rda siy ludzkiej. Ci lu-
dzie nieprzeliczeni, ktrzy powicali si dla swych
przekona, byli przekonani, e czyni to dla prawdy
absolutnej. Ws zys cy byli pod tym wzgl dem w b-
dzie: prawdopodobnie nigdy j eszcze cz owi ek nie po-
wici si dla prawdy; a przynajmniej wyraz dog-
matyczny j ego wi ary by nienaukowy lub napnau-
kowy. Al e w aci wi e chcieli mie suszno, ponie-
wa sdzili, e p o w i n n i , byli mie suszno. Swoj
wiar da sobie odebra, to znaczy o zakwestyono-
wa moe swe zbawienie wieczne. W tej sprawie
najwikszej wagi wola bya ju zanadto g onym
447
suflerem intelektu. Postulatem kadego wiernego ja-
kiegokolwiek odcienia byo to, eby nie m c by
obalonym; jeli dowody przeciwne okazywa y si
bardzo silne, pozostawao zawsze j eszcze blunier-
stwo przeciw rozumowi wogl e i moe nawet wy-
wieszenie credo quia absurdum est, jako flagi naj-
kracowszego fanatyzmu. Nie wal ka opinii przepe-
nia history gwatami, lecz wal ka wi ary w opinie,
to znaczy przekona. Jeliby jednak wszyscy ci, co
mieli tak wysokie mniemanie o swych przekonaniach,
co im skadali ofiary wszelkiego rodzaju i nie szcz-
dzili w ich subie ani czci, ani ywota, powicili
tylko poow swych si zbadaniu, z jak susznoci
trwaj przy tem lub owem przekonaniu, j ak drog
doszli do niego: jakeby pokojowo wygl da a histo-
rya ludzkoci! O ileby si posuno poznanie! Wszyst-
kie okrutne sceny przeladowa heretykw rnego
rodzaju zostayby nam oszczdzone z dwuch przy-
czyn: po pierwsze, poniewa inkwizytorzy inkwiro-
waliby przedewszystkiem samych siebie i uleczyliby
si z zarozumiaoci, i broni prawdy absolutnej;
nastpnie, poniewa sami heretycy wyrzekliby si
wszelkiego udziau w tak le ugruntowanych twier-
dzeniach, jakiemi s twierdzenia wszystkich religij-
nych sekciarzy i ortodoksw, skoroby je zbadali.
631.
Z owych czasw, kiedy ludzie byli przyzwycza-
jeni do wierzenia w posiadanie prawdy absolutnej,
pochodzi ta gboka n i e c h do kadej postawy
448
sceptycznej i warunkowej wzgl dem jakichkolwiek
problematw poznania; najczciej przekadamy od-
danie si na ask i nieask przekonaniu, ktre po-
siadaj osoby, maj ce autorytet (ojcowie, przyjaciele,
nauczyciele, panujcy), i odczuwamy pewnego rodzaju
zgryzoty sumienia, jeli tego nie czynimy. Ta skon-
no jest zupenie zrozumiaa, a skutki jej zgoa nie
upowaniaj do czynienia gwa townych zarzutw
przeciw rozwojowi rozumu ludzkiego. Lecz zwolna
dziki duchowi naukowemu musi dojrze owa cnota
o s t r o n e j w s t r z e m i l i w o c i , tego mdrego
umiarkowania, ktre wicej jest znane w dziedzinie
yci a teoretycznego i ktre Goethe przedstawi na-
przykad w Antoniu, jako powd rozgoryczenia dla
wszystkich Tassw, to znaczy dla natur nienauko-
wych i zarazem bezczynnych. Cz owiek przekona
ma wewntrzne prawo nie pojmowa owego czowieka,
myl cego ostronie, teoretyka Antonia; natomiast
czowiek nauki nie ma prawa gani tamtego z tego
powodu: obserwuje go z gry i wi e zreszt, w pew-
nym wypadku, e tamten jeszcze si za niego uchwyci ,
jak w kocu to uczyni Tasso z Antoniem.
633.
Kto nie przeszed przez rozmaite przekonania,
lecz trwa w wierze, w ktrej sieci wpad z samego
pocztku, jest pod kadym wzgldem, wanie wsku-
tek tej niezmiennoci, przedstawicielem kultur z a c o -
f a n y c h ; wskutek tego braku wyksztacenia (ktre
zawsze kae przypuszcza zdolno do ksztacenia
449
633.
W gruncie jestemy j eszcze tymi samymi ludmi
co ludzie z czasw Reformacyi: i jakeby mogo by
inaczej? Lecz e nie pozwal amy ju sobie na nie-
ktre rodki, eby zapewni zwyci stwo swym opi-
niom, to nas odrnia od owej epoki i dowodzi, e
naleymy do cywi l i zacyi wyszej . Kto dzi jeszcze,
na sposb ludzi z czasw Reformacyi , zwal cza
i obala cudze zdania zapomoc podejrze, wybu-
chw wci ek oci , zdradza wyrani e, eby spali
swoich przeciwnikw, gdyby y w innych cza-
sach, i eby uciek si do wszel kich rodkw Inkwi-
zycyi, gdyby w owych czasach by przeciwnikiem
Reformacyi. Ta Inkwi zycya bya wtedy rzecz ro-
zumn, poniewa nie bya czem innem jeno oglnym
stanem oblenia, jaki trzeba byo rozcign na ca
dziedzin Kocioa, a ten, jak kady stan oblenia,
upowania do rodkw najostateczniejszych, wskutek
zaoenia (ktrego obecnie ju nie podzielamy), e
si) jest okrutny, niepojtny, nie uczy si nigdy ni-
czego, nie posiada agodnoci, wiecznie podejrzywa,
nie zna skrupuw, chwyta si wszystkich rodkw,
eby zdanie swoje przeprowadzi, poniewa zgoa nie
moe poj, e zdania inne istnie musz; jest on,
tak rozwaajc, moe rdem siy, a w cywi l i zacyach,
zanadto rozlunionych i mikkich, zbawiennym, lecz
tylko dlatego, e podnieca silnie do odporu: albowiem
przy tej okazyi delikatniejsze twory nowej cywil iza-
cyi, zmuszone do walki z nim, same nabieraj si.
DZIEA NIETZSCHEGO. T. X. 29
450
prawda z a w i e r a s i w Kociele, i e zachowan
by mu s i za wszel k cen, wszel k ofiar, dla zba-
wienia ludzkoci. Teraz jednak nie przyznajemy ju
nikomu tak atwo, e posiada prawd: cise metody
badania rozpowszechniy dostatecznie ducha wtpie-
nia i ostronoci, eby na kadego, kto broni w spo-
sb gwa towny sowem i czynem swoich opinii, pa-
trze, jako na wroga cywi l i zacyi wspczesnej, a przy-
najmniej jako na zacofaca. W rzeczy samej: pate-
tyczne owiadczenie, e p o s i a d a s i prawd, warto
teraz bardzo mao w porwnaniu z owym agodniejszym
i ci chszym wprawdzi e patosem szukania prawdy
ktry nieustannie gotw uczy si i bada na nowo.
634.
Zreszt samo metodyczne szukanie prawdy jest
rezultatem owych czasw, w ktrych przekonania
prowadziy wojn ze sob. Gdyby jednostce nie za-
leao na jej prawdzie, to znaczy na tem, eby utrzy-
ma si przy swem prawie, nie byoby wogl e ad-
nej metody badania; tak jednak, w cigej wal ce rosz-
cze rnych jednostek do prawdy absolutnej, posu-
wano si krok za krokiem do znalezienia nieodpar-
tych zasad, wed ug ktrych mona bada prawa
roszczcych pretensye i spr zaegnywa. Nasam-
przd rozstrzygano kwestye wed ug autorytetw, na-
stpnie krytykowano wzajemnie drogi i rodki, kt-
rymi rzekoma prawda bya znaleziona; midzy je-
dnym a drugim by okres, w ktrym wyci gano kon-
sekwencye z zasad przeciwnika, i znajdowano moe,
451
635.
W oglnoci metody naukowe s co najmniej
rwnie wanym wynikiem badania, jak kady inny
rezultat: albowiem duch naukowy polega na wnikni-
ciu w metod i gdyby te metody zaginy, wszystkie
rezultaty nauk nie mog yby przeszkodzi tryumfowi
przesdu i niedorzecznoci. Mog sobie umysy by-
skotliwe u c z y s i , ile chc, wyni kw nauki: za-
wsze zna po ich rozmowie, a szczeglniej po hipote-
zach, czynionych w rozmowach, e brak im ducha
naukowego: nie maj one tej nieufnoci instynktowej
wzgldem manowcw myli, j aka wskutek dugiego
wiczenia zapucia korzenie w duszy kadego cz o-
wieka naukowego. Wystarcza im wogl e znale ja-
kkolwiek hipotez o pewnej rzeczy, a zaraz zapalaj
si do niej i myl, e tem wszystko ju uczynili.
Posiada zdanie jest dla nich to samo, co sta si
jego fanatykiem i wzi je sobie w kocu do serca
jako przekonanie. Zapalaj si z powodu rzeczy nie-
wyjanionej do pierwszego lepszego pomysu, ktry
im przyjdzie do gowy, byle wygl da podobnie do
objanienia: skd, mianowicie w polityce, wynikaj
ustawicznie skutki najgorsze. Dlatego obecnie
2 9 *
i s zgubne i zowrogie: z tego wyp ywa o dla ka-
dego umysu, e przekonanie przeciwnika zawiera
bd. O s o b i s t a w a l k a m y l i c i e l i tak wyo-
strzya w kocu metody, e mona byo rzeczywi ci e
odkry prawdy, i e manowce metod dawniejszych
w oczach wszystkich obnaone zostay.
452
kady powinien pozna gruntownie przynajmniej je-
d n nauk: wtedy bdzie wiedzia przynajmniej, co
si nazywa metod, i jak konieczna jest jak najwik-
sza rozwaga. T rad naley zaleci szczeglniej ko-
bietom: gdy obecnie staj si nieubaganie ofiarami
wszelkich hipotez, nadewszystko, jeli one robi wra-
enie czego gbokiego, porywaj cego, oywczego
pokrzepiajcego. Ba, jeli si przyjrze dokadniej,
spostrzegamy, e wiksza cz ludzi wykszta conych
dzi j eszcze da od myliciela tylko przekona i ni-
czego wicej tylko przekona, i e jedynie nieznaczna
mniejszo chce p e w n o c i . Tamci chc by por-
wani si, eby przez to zdoby sobie przybytek si;
ci, nieliczni, posiadaj ow ciekawo rzeczy samych,
ktra nie baczy na korzyci osobiste i wspomniany
przyrost siy. Na pierwsz, o wiele liczniejsz klas,
liczy si zwykl e tam, gdzie myliciel uwaa si i oga-
sza za g e n i u s z a , a przeto czuje si istot wy-
sz, ktra ma prawo do autorytetu. O ile geniusz
tego rodzaju podtrzymuje ar przekona i budzi nie-
ufno do ostronego i skromnego zmysu nauko-
wego, jest wrogiem prawdy, chociaby jak najbar-
dziej wierzy, e jest jej oblubiecem.
636.
Jest wprawdzi e take zupenie inny gatunek
geniuszu, geniusz sprawiedliwoci; i zgoa nie mog
si zdecydowa, eby go ceni niej od jakiegokol-
wiek innego geniuszu, czy to filozoficznego, czy po-
litycznego, czy artystycznego. Zwykl e odwraca si
453
on z serdeczn niechci od wszystkiego, co sd
o rzeczach olepia i miesza; a przeto jest w r o g i e m
p r z e k o n a , gdy pragnie odda kadej rzeczy,
yjcej, czy martwej, rzeczywistej, czy wymyl onej,
to, co si jej naley i w tym celu potrzebuje jas-
nego poznania; umieszcza tedy kad rzecz w naj-
lepszem wietle i z bacznem okiem obchodzi j
wkoo. W kocu, nawet swemu wrogowi , lepemu
lub krtkowzrocznemu pr zekonani u (jak go nazy-
waj mczyni : midzy kobietami zwi e si wiar),
odda, co si naley przekonaniu prawdzie gwoli.
637.
Z n a m i t n o c i rodz si zdania; b i e r n o
u m y s o w a pozwal a i m zakrzepn w p r z e k o n a -
ni a . Kto jednak czuje w sobie w o l n e g o , nie-
zmordowanie ywego ducha, przez cigle zmiany
moe przeszkodzi temu zakrzepniciu; i jeli jest
pod kadym wzgl dem myl c kul nien, bdzie
mia w swej g owi e wogle nie zdania, lecz tylko
pewnoci i dokadnie wymierzone prawdopodobie-
stwa. Lecz my, co jestemy istotami mieszanemi,
ktrych to ogie przepala, to duch zimnem przejmuje,
klknijmy przed sprawiedliwoci, jako jedyn bogi-
ni, ktr uznajemy nad sob. O g i e , ktry jest
w nas, czyni nas zwykl e niesprawiedliwymi i w ro-
zumieniu owej bogini nieczystymi; w stanie tym
nigdy nie bywa nam dane za do jej uj, nigdy
nie sp ywa na nas jej powany umiech zadowo-
lenia. Czci my j niby zawoal owan Izys swego yci a;
454
z uczuciem zawstydzenia skadamy jej swj bl, jako
pokut i ofiar, kiedy ogie pali nas i chce pore.
D u c h to ratuje nas, e nie wyarzamy si ca-
kiem, i nie zwgl amy; on nas porywa kiedy niekiedy
z otarza ofiarnego sprawiedliwoci lub osania tka-
nin azbestow. Wyzwol eni od ogni a, kroczymy
wtedy pchani przez ducha od zdania do zdania,
przechodzc od partyi do partyi, jako szlachetni
z d r a j c y wszystkich rzeczy, ktre wogl e mog by
zdradzone, a jednak nie poczuwajc si do winy.
638.
W d r o w i e c . Kto choby tylko w pewnym
stopniu chce osign wolno rozumu, przez dugi
czas nic powinien czu si inaczej na ziemi, tylko
jako wdrowiec lecz nie jako czowiek w drodze
do ostatecznego celu: albowiem tego niema. Al e
owszem bdzie patrza i mia oczy otwarte na wszystko,
co te si dzieje w aci wi e w tym wiecie; dlatego
nie powinien zbyt mocno przylega sercem do adnej
rzeczy oddzielnej; trzeba, eby w nim samym byo
co wdrujcego, co si weseli ze zmiany i zniko-
moci. Wprawdzi e nadejd dla podobnego cz owieka
ze noce, kiedy bdzie znuony i znajdzie zamknite
bramy miasta, ktre wypoczynek ofiarowa mu winno;
by moe, e w dodatku, jak na Wschodzie, pustynia
podsunie si a do tych bram, e zwierzta drapiene
zaczn porykiwa to tu, to tam, e zerwi e si wicher
gwa towny, e zbjcy uprowadz mu pocigi. Wtedy
zaprawd schodzi dla noc straszna, jak druga pu-
455
stynia na pustyni, i serce j ego jest umczone w-
drwk. Jeli wtedy wzejdzie nad nim soce po-
ranne, paajce jak bstwo gniewu, otworz si bramy,
ujrzy, by moe, w twarzach mieszkacw wiksz
j eszcze pustyni, wicej brudu, podstpu, niebezpie-
czestwa, ni przed bramami i dzie bdzie nie-
mal gorszy od nocy. Tak moe si zdarzy wdrow-
cowi czasem; ale potem przychodz w nagrod roz-
koszne poranki innych stron i dni, kiedy ledwie sza-
rze zaczyna widzi we mgle grskiej zbliajce si
w plsach na swe spotkanie korowody muz, gdzie
pniej, kiedy przechadza si pod drzewami w spo-
koju i rwnowadze duszy przedpoudniowej, z wierz-
chokw i gstej korony lici ujrzy spadajce do
swych ng same dobre i jasne rzeczy, dary, rzucane
rk tych wszystki ch duchw wolnych, co w grach
i lasach, i w samotnoci s jak u siebie, i ktre zu-
penie jak on, na swj, ju to radosny, ju to zamy-
lony sposb, s wdrowcami i filozofami. Zrodzeni
z tajemnic wczesnego poranku, dumaj nad tem, jakie
dzie midzy dziesitem a dwunastem uderzeniem
dzwonu moe mie czyste, przewietlone, b yszczce
radoci oblicze: szukaj f i l o z o f i i p r z e d p o -
u d n i a.
W R D P RZ Y J AC I .
P O P I E W.
PRZEKAD LEOPOLDA STAFFA.
1.
Rzecz to pikna milcze spoem,
Lecz pikniejsza spoem mia si,
Pod j edwabn niebios wstg
Chyl c si nad mchem i ksig
Gono z przyjacimi mia si,
Zby biae szczerzy koem.
Dobrzem zrobi? mi l czmy spoem;
Jeli le bdziemy mia si,
Coraz zoniej k dzieu bra si,
Zoniej bra si, zoniej mia si,
A si z czym z grobu doem.
Zgoda, druhy? Niech si wici.
Amen! Miejcie mnie w pamici!
2.
Bez przebacze! Bez odpuszcze!
Wy, z radosnych serc poduszcze
Wolni, nierozsdnej ksidze
Dajcie miejsce w serc zaktku!
Wierzcie, na z y los nie zrzdz
Dl a swojego nierozsdku!
Co znajduj, za czem pdz
Stao kiedy w jakiej ksidze?
Baznw cech czcij we mnie! Z wtku
Sw wiedz, jak w tej doszed ksidze
Mj rozsdek do rozsdku !
Zgoda, druhy? Niech si wici.
Amen! Miejcie mnie w pamici!
460
WYKAZ AIORYZMW
SLronu
. O RZECZACH PERWSZYCH OSTATNCH.
ChemIu ojc I uczuc......................................................................... 1;
DzIedzIcznu wudu IIIozoIw.............................................................. 18
OcenIunIe ruwd nIeozornych......................................................... 1q
AsLroIogIu I rzeczy okrewne............................................................. z1
BIdne ojmowunIe snu.................................................................... zz
Duch nuukI sIIny w czscI, nIe w cuIoscI............................................ zz
Co zumcu okj w nuuce.................................................................. z
PneumuLyczne objusnIenIe rzyrody................................................. z
SwIuL meLuIIzyczny............................................................................ zq
NIeszkodIIwosc meLuIIzykI w rzyszIoscI.......................................... z
Mowu juko domnIemunu nuuku........................................................ z6
Sen I cywIIIzucyu................................................................................ z;
ogIku wIdze sennych..................................................................... z8
WsIdzwIczenIe............................................................................. 1
NIemu w swIecIe wewnLrz I zewnLrz.............................................. 1
ZjuwIsko I rzecz sumu w sobIe........................................................... z
ObjusnIenIu meLuIIzyczne................................................................. q
ZusudnIcze kwesLye meLuIIzyczne.....................................................
Iczbu................................................................................................ ;
Pur szczebII z owroLem.................................................................. 8
PrzyuszczuIne zwycIsLwo sceLycyzmu.......................................... q
Bruk wIury w monumentum cere perenius.................................. qo
SL r onu
WIek orwnunIu.............................................................................. q1
MozIIwosc osLu............................................................................ q
ELyku rywuLnu I owszechnu........................................................... qq
Reukcyu juko osL.......................................................................... q
ZumIusL reIIgII................................................................................... q6
Okrzyczune sIowu.............................................................................. q;
Odurzony wonI kwIuLw.................................................................. q8
ZIe rzyzwyczujenIu we wnIoskowunIu............................................. qq
NIeIogIcznosc konIecznu................................................................... qq
Byc nIesruwIedIIwym konIecznu..................................................... o
BId o zycIu konIeczny do zycIu........................................................ 1
Ku usokojenIu.................................................................................
. Z HSTORY UCZUC MORANYCH
KorzyscI obserwucyI sychoIogIcznej................................................ q
ZurzuL................................................................................................ 6o
MImo Lo............................................................................................. 6z
W jukIm sLonIu ozyLecznu?............................................................ 6q
Bujku o woInoscI mysInej.................................................................. 6
NudzwIerz........................................................................................ 6;
NIezmIennosc churukLeru................................................................. 68
HIerurchIu dbr I moruInosc............................................................. 68
udzIe okruLnI ozosLuIoscI.............................................................
WdzIcznosc I zemsLu........................................................................ ;o
Podwjnu ruhIsLoryu dobru I zIu...................................................... ;o
WsIcIerIenIe sIInIejsze od cIerIenIu........................................... ;z
HIokondryu..................................................................................... ;z
EkonomIu dobrocI............................................................................. ;
ZyczIIwosc......................................................................................... ;
ChcIec wzbudzuc IILosc...................................................................... ;q
Juk ozr sLuje sI rzeczywIsLoscI ................................................... ;6
PunkL rzeLeInoscI w oszusLwIe........................................................... ;;
Rzekome sLonIe ruwdy.................................................................. ;8
KIumsLwo.......................................................................................... ;8
Z owodu wIury odejrzewuc moruInosc.......................................... ;q
ZwycIsLwo oznunIu nud rudykuInem zIem..................................... 8o
MoruInosc jesL dzIeIenIem sumego sIebIe nu czscI.......................... 81
Co moznu obIecywuc......................................................................... 8z

SL r onu
nLeIekL I moruInosc.......................................................................... 8
ChcIec sI mscIc I mscIc sI............................................................... 8
Mc czekuc........................................................................................ 8q
UujunIe sI zemsL........................................................................... 8
WurLosc zmnIejszunIu....................................................................... 8
Porywczy........................................................................................... 8
Dokd uczcIwosc zurowudzIc moze................................................. 86
KurygodnI, nIgdy nIe ukurunI............................................................ 8;
Scnctc simplicitcs cnoLy................................................................... 8;
MoruInosc I owodzenIe.................................................................... 8;
MIIosc I sruwIedIIwosc.................................................................... 88
TrucenIe............................................................................................. 8q
NudzIeju............................................................................................ 8q
SLoIe moruInej rozzurzuInoscI nIeznuny........................................ qo
MczennIk wbrew woII...................................................................... qo
MIuru nu codzIe............................................................................... q1
NIeorozumIenIe co do cnoLy............................................................ q1
AsceLu ............................................................................................ qz
PrzenosIc czesc z osoby nu rzecz....................................................... qz
AmbIcyu juko suroguL oczucIu moruInego....................................... qz
Prznosc wzbogucu............................................................................ q
SLurzec I smIerc................................................................................. q
BIdy cIerIcego I sruwcy.............................................................. qq
Skru duszy....................................................................................... q
Sen cnoLy........................................................................................... q
SubLeInosc wsLydu............................................................................. q
ZIosc jesL rzudku................................................................................ q6
Wskuzwku u wugI............................................................................ q6
U Lukuszu 18, 1q oruwnIe.............................................................. q6
PrzeszkodzIc sumobjsLwu................................................................ q6
Prznosc............................................................................................ q6
GrunIcu mIIoscI IudzI......................................................................... q8
Morclite lcrmocnte........................................................................ q8
PochodzenIe sruwIedIIwoscI............................................................ q8
O ruwIe sIubszego............................................................................ 1oo
Trzy Iuzy moruInoscI doLychczusowej............................................... 1oo
MoruInosc IndywIduum dojrzuIego................................................... 1o1
MoruInosc I moruInIe........................................................................ 1oz
Przyjemnosc z obyczuju..................................................................... 1oq
SL r onu
Przyjemnosc I InsLynkL soIeczny...................................................... 1o
PIerwIusLek nIewInnoscI w Luk zwunych osLkuch zIych .............. 1o6
WsLyd................................................................................................ 1o8
NIe sdzcIe........................................................................................ 1oq
CzIowIek zuwsze osLuje dobrze................................................ 11o
NIewInnosc w zIosIIwoscI ................................................................. 111
Obronu konIecznu............................................................................. 11z
SruwIedIIwosc nugrudzujcu ........................................................... 11q
Przy wodosudzIe.............................................................................. 11
NIeodowIedzIuInosc I nIewInnosc................................................... 116
. ZYCE REGJNE
Podwjnu wuIku ze zIem.................................................................... 1z1
ZgryzoL jesL oznunIe...................................................................... 1zz
Pruwdu w reIIgII................................................................................. 1zq
PochodzenIe kuILu reIIgIjnego........................................................... 1z;
Nu wIdok ewnych sLurozyLnych nuczy oIIurnych........................... 1z
ChrzescIjunIzm juko sLurozyLnosc..................................................... 1z
Co jesL nIegreckIego w chrzescIjunIzmIe........................................... 1
Byc reIIgIjnym z korzyscI ............................................................. 1q
ChrzescIjunIn owszednI................................................................... 1
O mdroscI chrzescIjunIzmu............................................................. 16
ZmIunu osb...................................................................................... 16
os chrzescIjunIzmu.......................................................................... 16
Dowd zuomoc rzyjemnoscI........................................................ 1;
NIebezIecznu gru............................................................................. 1;
SIeI ucznIowIe.................................................................................. 1;
ZburzenIe koscIoIw.......................................................................... 18
Bezgrzesznosc czIowIeku................................................................... 18
NIereIIgnnosc urLysLw..................................................................... 1q
SzLuku I sIIu IuIszywej InLerreLucyI.................................................. 1q
Czesc dIu obIdu................................................................................ 1qo
ObIeLnIce nuukI .............................................................................. 1qo
ZubronIonu hojnosc.......................................................................... 1qo
DuIsze LrwunIe kuILu reIIgIjnego w nusLroju duchowym................... 1q1
ReIIgIjne bIe nusLcze.................................................................... 1q1
O chrzescIjuskIej oLrzebIe odkuIenIu........................................... 1q
O uscezIe I swILoscI chrzescIjuskIej................................................ 1qq
V. Z DUSZY ARTYSTW PSARZY.
DoskonuIosc rzekomo nIe sLuje sI.................................................... 16
ZmysI ruwdy w urLyscIe................................................................... 166
V V
SL r onu
SzLuku wywoIuje zmurIych................................................................ 166
PoeLu uIzycIeIem zycIu....................................................................... 16;
PowoInu sLrzuIu IknoscI................................................................. 168
UduchowIenIe szLukI......................................................................... 168
DzIkI czemu meLr doduje Iknu..................................................... 16q
SzLuku duszy szeLnej........................................................................ 1;o
SzLuku kIudzIe sI mysIIcIeIowI cIzurem nu sercu............................ 1;o
Z zycIem Igruc.................................................................................... 1;1
WIuru w InsIrucy............................................................................ 1;1
Jeszcze o InsIrucyI........................................................................... 1;z
CIerIenIu genIuszu I Ich wurLosc...................................................... 1;
uLuIIzm wIeIkoscI............................................................................. 1;q
SzLuku dIu urLysLy nIebezIecznu....................................................... 1;q
udzIe sLworzenI............................................................................... 1;
PrzecenIunIe sumego sIebIe w wIerze w urLysLw I IIIozoIw............ 1;;
KuIL genIuszu z rznoscI.................................................................. 1;8
Powugu rzemIosIu.............................................................................. 1;q
NIebezIeczesLwo I korzysc kuILu genIuszu..................................... 181
GenIusz I nIcosc................................................................................. 18
PubIIcznosc....................................................................................... 18q
ArLysLyczne wychowunIe ubIIcznoscI.............................................. 18q
ArLysLu I jego orszuk owInnI kroczyc rwnomIernIe....................... 18
PochodzenIe komIzmu...................................................................... 18
AmbIcyu urLysLycznu......................................................................... 186
KonIecznosc w dzIeIe szLukI.............................................................. 18;
Kuzuc zuomnIec o mIsLrzu............................................................... 18;
Corrier lc jortune........................................................................... 188
PomnIejszuc...................................................................................... 188
ZmysIowosc w szLuce wsIczesnej................................................... 18q
SzeksIr juko moruIIsLu..................................................................... 18q
Dobrze sI do sIuchu dosLuwuc......................................................... 1qo
NIezueInosc uwuzunu zu skuLeczn ................................................ 1qo
PrzecIwko orygInuIom.......................................................................
Duch koIekLywny............................................................................... 1q1
DwojukIe zunIeoznuwunIe............................................................... 1
SLosunek do nuukI.............................................................................
DZELA NETZSCHEGO. T. X. o
SL r onu
KIucz.................................................................................................. 1qz
NIe do rzeIozenIu............................................................................. 1qz
Purudoksy uuLoru.............................................................................. 1qz
DowcI.............................................................................................. 1q
AnLyLezu............................................................................................ 1q
MysIIcIeIe juko sLyIIscI....................................................................... 1q
MysII w oezyI................................................................................... 1q
Grzech rzecIw duchowI czyLeInIku.................................................. 1qq
GrunIcu uczcIwoscI............................................................................ 1qq
NujIeszy uuLor................................................................................. 1qq
Pruwo drukoskIe nu Isurzy............................................................ 1qq
BIuzny cywIIIzucyI nowoczesnej........................................................ 1q
SIudem Grekw................................................................................. 1q
Dobrzy nurruLorowIe, zII InLerreLuLorowIe...................................... 1q6
PIsmu znujomych I Ich czyLeInIcy...................................................... 1q;
OIIury ryLmIczne................................................................................ 1q;
NIezueInosc juko urLysLyczny srodek obudzujcy.......................... 1q8
OsLroznIe z IsunIem I nuuczunIem................................................... 1q8
ZII Isurze nIezbdnI......................................................................... 1qq
Zu bIIzko I zu duIeko.......................................................................... 1qq
Zurzucony sosb rzygoLowunIu do szLukI...................................... zoo
CIemno I zu jusno obok sIebIe........................................................... zo1
MuIursLwo IILeruckIe.......................................................................... zo1
KsIzkI, kLre ucz Luczyc................................................................ zo1
MysII nIe dokoczone........................................................................ zoz
KsIzku sLuje sI nIemuI czIowIekIem................................................ zoz
UcIechu w sLuroscI............................................................................. zo
Sokojnu Iodnosc............................................................................ zoq
AchIIIes I Homer................................................................................ zoq
SLure wLIIwoscI o wIywIe szLukI................................................... zo
Przyjemnosc z nonsensu................................................................... zo6
UszIucheLnIunIe rzeczywIsLoscI......................................................... zo;
Muzyku.............................................................................................. zo;
GIesLy I mowu.................................................................................... zo8
OdzmysIowIenIe wyzszej szLukI......................................................... z1o
KumIe jesL burdzIej kumIenIem, nIz duwnIej................................... z11
ReIIgIjne ochodzenIe szLukI nowoczesnej....................................... z1z
TumLen swIuL w szLuce...................................................................... z1q
RewoIucyu w oezyI.......................................................................... z1q
Co ozosLuje ze szLukI........................................................................ z1q
Zorzu wIeczornu szLukI...................................................................... zz1
V V
SL r onu
V. ZNAMONA WYZSZEJ NZSZEJ KUTURY.
UszIucheLnIenIe rzez zwyrodnIenIe................................................. zz
WoIny duch ojcIe wzgIdne........................................................... zz;
PochodzenIe wIury............................................................................ zz8
Ze skuLkw sdzc o zusudzIe I bruku zusudy.................................... zzq
SIIny I dobry churukLer ..................................................................... zo
MIuru rzeczy u duchw nIewoInIczych.............................................. z1
Esprit jort......................................................................................... zz
PowsLuwunIe genIuszu....................................................................... z
PrzyuszczenIe o ochodzenIu woInoscI duchu................................ zq
GIos hIsLoryI...................................................................................... zq
WurLosc sLunowIsku w oIowIe drogI................................................ z
GenIusz I usLwo IdeuIne w srzecznoscI ....................................... z6
SLreIy cywIIIzucyI............................................................................... z;
OdrodzenIe I ReIormucyu.................................................................. zq
SruwIedIIwosc wzgIdem sLujcego sI Bogu................................... zqo
Owoce wedIug ory roku................................................................... zq1
Rosncu owugu swIuLu..................................................................... zq1
GenIusz cywIIIzucyI........................................................................... zqz
WychowunIe cudowne....................................................................... zq
PrzyszIosc Iekurzu.............................................................................. zqq
W ssIedzLwIe obIdu........................................................................ zq
OdIewunIe dzwonu cywIIIzucyI.......................................................... zq6
CykIoI cywIIIzucyI............................................................................ zq6
BIeg koIowy IudzkoscI....................................................................... zq;
Mowu ocIeszujcu zrozuczonego osLu...................................... zq;
CIerIec z owodu rzeszIoscI cywIIIzucyI......................................... zq8
MunIery............................................................................................. zqq
PrzyszIosc nuukI................................................................................ z1
Przyjemnosc z oznuwunIu............................................................... zz
WIernosc juko dowd wyLrzymuIoscI................................................ z
PrzyrosL rzeczy InLeresujcych.......................................................... z
Przesd co do jednoczesnoscI............................................................ zq
W Lem, zeby mc, nIe zeby wIedzIec, cwIczy nuuku .......................... z
MIodzIeczy owub nuukI................................................................. z
o
SL r onu
SLuLuu IudzkoscI................................................................................ z6
KuILuru msku................................................................................... z6
Przesd nu korzysc wIeIkoscI............................................................. z;
TyrunI duchu..................................................................................... z8
Homer............................................................................................... z6z
Dury rzyrodzone.............................................................................. z6
UmysI bysLry bywu uIbo rzecenIuny, uIbo nIedocenIuny................. z6
Rozum w szkoIe................................................................................. z6q
NIedocenIuny wIyw nuukI gImnuzyuInej......................................... z6
Uczyc sI wIeIu jzykw..................................................................... z66
Z hIsLoryI wuIk w IndywIduum.......................................................... z6;
O kwudruns wczesnIej....................................................................... z68
SzLuku czyLunIu.................................................................................. z68
SzLuku wnIoskowunIu........................................................................ z6q
PIerscIenIe roczne kuILury IndywIduuInej......................................... z6q
CoInI sI, nIe ozosLuI w LyIe........................................................... z;1
WycInek z sumych sIebIe juko rzedmIoL urLysLyczny....................... z;z
CynIk I eIkurejczyk.......................................................................... z;z
MIkrokosm I mukrokosm cywIIIzucyI................................................ z;
SzczscIe I kuILuru............................................................................. z;q
PrzenosnIu o Lucu............................................................................ z;
O uczynIenIu zycIu Izejszem.............................................................. z;6
ULrudnIenIe juko uIuLwIenIe I odwroLnIe.......................................... z;6
Wyzszu kuILuru jesL z konIecznoscI nIerozumIunu............................ z;;
PIes zuIosnu..................................................................................... z;;
GIwny bruk IudzI czynnych............................................................. z;8
PochwuIu bezczynnego...................................................................... z;q
NIeokj nowoczesny........................................................................ z8o
O IIe czIowIek czynny jesL IenIwy....................................................... z8o
Censor titce...................................................................................... z81
Korzysc ubocznu................................................................................ z81
WurLosc choroby............................................................................... z8z
WruzenIe nu wsI................................................................................ z8z
OsLroznosc duchw woInych............................................................. z8z
Nurzd............................................................................................. z8q
V. CZLOWEK W OBCOWANU.
UduwunIe z zyczIIwoscI..................................................................... z8q
KoIe................................................................................................. z8q
V X
SL r onu
Mwcu............................................................................................... z8q
Bruk ouIuIoscI.................................................................................. zqo
Ze szLukI obdurowywunIu.................................................................. zqo
NujnIebezIecznIejszy czIonek urLyI................................................ zqo
Dorudcy chorego............................................................................... zqo
DwojukI rodzuj rwnoscI................................................................... zq1
PrzecIw zuumburusowunIu................................................................ zq1
UodobunIe do ewnych cnL........................................................... zq1
DIuczego sI rzeczy.......................................................................... zq1
ZuuIunIe I ouIuIosc.......................................................................... zqz
Rwnowugu w rzyjuznI.................................................................... zqz
NujnIebezIecznIejsI Iekurze............................................................. zqz
KIedy urudoksy s sLosowne............................................................ zqz
Juk sI ozyskuje IudzI smIuIych....................................................... zq
GrzecznoscI....................................................................................... zq
Kuzuc czekuc...................................................................................... zq
PrzecIw uIujcym.............................................................................. zq
Srodek ojednunIu............................................................................ zqq
Prznosc jzyku................................................................................. zqq
PeIen wzgIdw................................................................................. zqq
DysuLu wymugu............................................................................... zq
TowurzysLwo I zurozumIuIosc............................................................ zq
MoLyw nuuscI.................................................................................. zq
PochIebsLwo...................................................................................... zq
Dobry koresondenL......................................................................... zq6
Co jesL nujbrzydszego........................................................................ zq6
WsIczujcy..................................................................................... zq6
KrewnI sumobjcy............................................................................. zq;
NIewdzIcznosc do rzewIdzenIu...................................................... zq;
W bezdusznem LowurzysLwIe............................................................ zq;
Obecnosc swIudkw.......................................................................... zq;
MIIczenIe........................................................................................... zq8
TujemnIcu rzyjucIeIu........................................................................ zq8
HumunILurnosc................................................................................. zq8
Skrowuny....................................................................................... zq8
PodzIku............................................................................................ zqq
Cechu obcoscI.................................................................................... zqq
ZurozumIuIosc zusIuzonych............................................................... zqq
NIebezIeczesLwo w gIosIe.............................................................. zqq
SL r onu
W rozmowIe...................................................................................... oo
Bojuz bIIznIego................................................................................ oo
WyrznIuc zuomoc nuguny............................................................ oo
Przykrosc z owodu zyczIIwoscI Innych............................................ o1
Krzyzujce sI rznoscI................................................................... o1
NIegrzecznoscI juko dobru oznuku.................................................... o1
KIedy z ozyLkIem jesL nIe mIec sIusznoscI....................................... oz
Zu muIo czczenI................................................................................. oz
OdgIos sLunw IerwoLnych w mowIe............................................... o
NurruLor............................................................................................ o
ekLor................................................................................................ oq
Scenu juk z komedyI, zdurzujcu sI w zycIu..................................... oq
MImo woII nIegrzeczny..................................................................... oq
ArcydzIeIo zdrudy.............................................................................. o
Obruzuc, u byc obruzonym................................................................ o
W dysucIe........................................................................................ o6
PodsL.............................................................................................. o6
ZgryzoLy sumIenIu o ouszczenIu LowurzysLwu............................... o6
Bywu sI IuIszywIe sdzonym............................................................ o;
TyrunIu orLreLu................................................................................ o;
Krewny juko nujIeszy rzyjucIeI...................................................... o;
UczcIwosc zunIeoznunIu.................................................................. o8
PusorzyL............................................................................................. o8
Nu oILurzu ojednunIu....................................................................... oq
ZdunIe wsIczucIu, juko oznuku zurozumIuIoscI............................ oq
PrzynLu............................................................................................ oq
ZuchowunIe sI wzgIdem ochwuI................................................... 1o
DoswIudczenIe SokruLesu.................................................................. 1o
Srodek obrony................................................................................... 11
CIekuwosc.......................................................................................... 11
PrzeruchowunIe sI w LowurzysLwIe.................................................. 11
Pojedynek.......................................................................................... 1z
DosLojnosc I wdzIcznosc.................................................................. 1z
GodzIny wymowy.............................................................................. 1
TuIenL do rzyjuznI............................................................................ 1
TukLyku w rozmowIe......................................................................... 1q
WyIudowywunIe nIezudowoIenIu...................................................... 1
PrzybIeruc burw oLoczenIu............................................................... 1
ronIu................................................................................................. 16
X X
SL r onu
UroszczenIe....................................................................................... 1;
Rozmowu we dwoje........................................................................... 18
SIuwu osmIerLnu ............................................................................. 1q
O rzyjucIoIuch.................................................................................. zo
V. KOBETA DZECKO.
KobIeLu doskonuIu............................................................................. z
Przyjuz I muIzesLwo....................................................................... z
PrzedIuzenIe zycIu rodzIcw.............................................................. z
Nu obruz muLkI.................................................................................. z6
NuLur oruwIuc.............................................................................. z6
OjcowIe I synowIe.............................................................................. z6
BId kobIeL dysLyngowunych............................................................. z6
Chorobu msku.................................................................................. z;
PewIen rodzuj zuzdroscI.................................................................... z;
Rozumny nIerozum........................................................................... z;
Dobroc mucIerzysku ....................................................................... z;
Rzne wesLchnIenIu........................................................................... z8
MuIzesLwo z mIIoscI........................................................................ z8
Przyjuz kobIecu................................................................................ z8
Nudu.................................................................................................. z8
PIerwIusLek mIIoscI........................................................................... zq
Jednosc mIejscu I drumuL.................................................................. zq
ZwykIe skuLkI muIzesLwu................................................................ zq
Nuuku rozkuzywunIu......................................................................... zq
ChcIec byc zukochunym ................................................................ o
W mIIoscI nIemu zusLoju................................................................... o
WsLydIIwosc...................................................................................... o
TrwuIe muIzesLwo........................................................................... o
NuLury roLeuszowe.......................................................................... 1
Kochuc I osIuduc.............................................................................. 1
Prbu dobrego muIzesLwu............................................................... 1
Srodek dorowudzenIu kuzdego do wszysLkIego............................... 1
Honorowosc I uczcIwosc................................................................... z
MuskI................................................................................................. z
MuIzesLwo, juko dIugu rozmowu..................................................... z
MurzenIu dzIewczce.........................................................................
WymIerunIe uusLw I GreLchen.......................................................
SL r onu
DzIewczLu gImnuzIsLkumI................................................................ q
Bez wsIzuwodnIczek...................................................................... q
UmysI kobIecy................................................................................... q
PourcIe sdu Hezyodu.....................................................................
KrLkowIdze s zukochunI................................................................. 6
KobIeLy w nIenuwIscI......................................................................... 6
MIIosc................................................................................................ ;
Z owodu emuncyucyI kobIeL.......................................................... ;
NuLchnIenIe w sdzIe kobIeL.............................................................. 8
PozwoIIc sI kochuc........................................................................... q
SrzecznoscI w gIowuch kobIecych................................................... q
KLo cIerI wIcej?.............................................................................. qo
Okuzyu do wIeIkodusznoscI kobIecej................................................. qo
Trugedyu dzIecIsLwu........................................................................ q1
GIuoLu rodzIcIeIsku.......................................................................... q1
Z rzyszIoscI muIzesLwu.................................................................. qz
Okres burz I wuIk kobIecych.............................................................. q
WoIny duch I muIzesLwo................................................................. qq
SzczscIe muIzeskIe......................................................................... qq
Zu bIIzko............................................................................................ q
ZIoLu koIysku..................................................................................... q6
DobrowoIne zwIerz oIIurne.............................................................. q6
PrzyjemnI rzecIwnIcy...................................................................... q;
Dysonuns dwuch konsonunsw........................................................ q;
KsunLyu........................................................................................... q;
SIeoLu nu odIegIosc.......................................................................... q8
WIudzu I woInosc............................................................................... qq
Ceterum censeo................................................................................. qq
Nu konIec.......................................................................................... o
V. RZUT OKA NA PANSTWO.
O gIos rosIc......................................................................................
CywIIIzucyu I kusLu.............................................................................
Ze krwI..............................................................................................
Subordynucyu.................................................................................... 6
ArmIe nurodowe................................................................................ 6
NudzIeju juko wysokIe o sobIe mnIemunIe........................................ ;
Wojnu................................................................................................ 8
W sIuzbIe ksIzcej............................................................................ 8
KwesLyu sIIy, nIe ruwu..................................................................... 8
ZuzyLkowunIe nujmnIejszej nIeuczcIwoscI........................................ q
X X
SL r onu
ZbyL gIosny Lon oskurzenIu................................................................ 6o
PozornI sruwcy ogody w oIILyce.................................................. 61
Nowe I sLure ojcIe rzdu................................................................ 61
SruwIedIIwosc juko husIo urLyjne.................................................. 6
WIusnosc I sruwIedIIwosc................................................................ 6
SLernIk numILnoscI.......................................................................... 6q
Duchy nIebezIeczne z osrd duchw rzewroLu........................... 6
PoIILycznu wurLosc ojcosLwu ......................................................... 6
Dumu z rzodkw............................................................................. 66
NIewoInIcy I roboLnIcy...................................................................... 66
Duchy kIerujce I Ich nurzdzIu......................................................... 6;
Pruwo sumowoIne jesL konIeczne...................................................... 68
WIeIkI czIowIek dIu LIumu................................................................. 6q
KsIz I Bg....................................................................................... ;o
Moju uLoIu....................................................................................... ;o
UIudu w nuuce o rzewrocIe............................................................. ;o
MIuru................................................................................................. ;1
ZmurLwychwsLunIe duchu................................................................. ;z
Nowe ojcIu w sLurym domu........................................................... ;z
SzkoInIcLwo....................................................................................... ;z
NIewInnu korucyu........................................................................... ;
Uczony juko oIILyk........................................................................... ;
WIIk ukryLy zu burunem.................................................................... ;
Czusy szczsIIwoscI............................................................................ ;q
ReIIgIu I rzd..................................................................................... ;q
SocyuIIzm I jego srodkI...................................................................... 8o
PusLwo obuwIu sI rozwoju duchu ............................................... 8z
CzIowIek euroejskI I zugIudu nurodw............................................ 8z
Pozornu wyzszosc wIekw srednIch.................................................. 8
Wojnu jesL nIeodzownu..................................................................... 86
PrucowILosc nu PoIudnIu I nu PInocy.............................................. 8;
BogucLwo juko zrdIo szIuchecLwu rodowego.................................... 88
ZuwIsc I bezwIudnosc w rznym kIerunku........................................ 8q
WIeIku oIILyku I jej zIe sLrony.......................................................... 8q
owIedzmy jeszcze ruz.................................................................... q1
SL r onu
X. CZLOWEK Z SAMYM SOB/,
WrogowIe ruwdy............................................................................. q
SwIuL nuwsuk................................................................................... q
CzIowIek z churukLerem.................................................................... q
Jedno jesL konIeczne ....................................................................... q6
NumILnosc do rzeczy........................................................................ q6
Sokj w chwIII dzIuIunIu.................................................................. q6
NIe zu gIboko................................................................................... q6
ObId IdeuIIsLw................................................................................ q;
ObserwowunIe sumego sIebIe............................................................ q;
WIuscIwy zuwd................................................................................ q;
SzIucheLnosc sosobu mysIenIu........................................................ q8
CeI I drogI.......................................................................................... q8
SLronu oburzujcu IndywIduuInego sosobu zycIu............................ q8
PrzywIIej wIeIkoscI............................................................................ qq
MImo woII dosLojny........................................................................... qq
Wurunek heroIzmu........................................................................... qq
PrzyjucIeI........................................................................................... qq
ZuzyLkowuc rzyIyw I odIyw.......................................................... qq
Podobuc sI sobIe.............................................................................. qoo
Skromny............................................................................................ qoo
ZuwIsc I zuzdrosc ........................................................................... qoo
NujwynIosIejszy z obIudnIkw ...................................................... qoo
ryLucyu............................................................................................. qo1
PrzedsLuwIcIeIe ruwdy..................................................................... qo1
Jeszcze ucIzIIwsI nIz wrogowIe........................................................ qo1
Nu IonIe rzyrody.............................................................................. qo1
Kuzdy w jednej rzeczy osIudu wyzszosc........................................... qoz
Powody ocIechy............................................................................... qoz
WIernI rzekonunIom....................................................................... qoz
MoruInosc I IIosc............................................................................... qo
ZycIe juko rezuILuL zycIu.................................................................... qo
ZeIuznu konIecznosc.......................................................................... qo
Z doswIudczenIu................................................................................ qo
Pruwdu.............................................................................................. qoq
PogId zusudnIczy............................................................................. qoq
os IudzkI.......................................................................................... qoq
Pruwdu juko Cyrce............................................................................. qoq
NIebezIeczesLwo nuszej cywIIIzucyI............................................... qoq
WIeIkosc znuczy: nuduc kIerunek...................................................... qo
GIuche sumIenIe................................................................................ qo
X V XV
SL r onu
ChcIec byc kochunym........................................................................ qo
PogurdzunIe IudzmI........................................................................... qo
ZwoIennIcy z duchu rzeczenIu......................................................... qo6
ZuomInuc o swych rzygoduch........................................................ qo6
ObsLuwuc rzy zdunIu....................................................................... qo6
UnIkuc swIuLIu................................................................................... qoo
DIugosc dnIu...................................................................................... qo;
GenIusz LyrusLwu............................................................................. qo;
ZycIe wrogu....................................................................................... qo;
WuznIejsze........................................................................................ qo8
Ocenu oddunych usIug...................................................................... qo8
NIeszczscIe....................................................................................... qo8
SLruch w wyobruznI........................................................................... qo8
WurLosc nIesmucznych rzecIwnIkw............................................... qoq
WurLosc zuwodu................................................................................ qoq
TuIenL................................................................................................ qoq
MIodosc............................................................................................. qoq
Zu wIeIkIe ceIe................................................................................... q1o
Z rdem........................................................................................... q1o
NIebezIeczesLwo wyzwoIenIu duchowego..................................... q1o
WcIeIenIe sI duchu........................................................................... q1o
ZIe wIdzIec 1 zIe sIyszec..................................................................... q11
ZudowoIenIe z sIebIe w rznoscI..................................................... q11
WyjLkIem rzny............................................................................. q11
BogucI duchem.............................................................................. q11
Wskuzwku dIu wodzw urLyjnych.................................................. q1z
Pogurdu............................................................................................. q1z
Sznur wdzIcznoscI........................................................................... q1z
PodsL roroku................................................................................ q1z
Jedyne ruwo czIowIeku.................................................................... q1
NIzej zwIerzcIu................................................................................. q1
WIedzu oIowIcznu............................................................................ q1
NIebezIecznu usIuznosc................................................................... q1
GorIIwosc I sumIennosc.................................................................... q1q
Podejrzywuc...................................................................................... q1q
Bruk okoIIcznoscI.............................................................................. q1q
Bruk rzyjucII.................................................................................. q1q
SL r onu
NIebezIeczesLwo w obIILoscI.......................................................... q1
nnym zu wzr................................................................................... q1
Byc Lurcz do ceIu.............................................................................. q1
LuLwo zrezygnowunI.......................................................................... q1
W nIebezIeczesLwIe....................................................................... q16
PodIug gIosu roIu............................................................................... q16
MIIosc I nIenuwIsc............................................................................. q16
NIenuwIdzony z korzyscI................................................................. q16
SowIedz........................................................................................... q1;
WysLurczunIe sumemu sobIe............................................................. q1;
CIenIe w IomIenIu........................................................................... q1;
WIusne zdunIu................................................................................... q1;
PochodzenIe odwugI.......................................................................... q18
NIebezIeczesLwo w Iekurzu............................................................ q18
Cudownu rznosc............................................................................ q18
Zuwd................................................................................................ q1q
NIebezIeczesLwo wIywu osobIsLego............................................. q1q
SudkobIerc douscIc...................................................................... q1q
WIedzu oIowIcznu............................................................................ q1q
NIeodowIednI nu czIonku urLyI...................................................... qzo
ZIu umIc......................................................................................... qzo
BIu sobIe rzyczynIuc...................................................................... qzo
MczennIk......................................................................................... qzo
ZuIegIu rznosc................................................................................ qz1
Punctum scliens numILnoscI........................................................... qz1
MysI w zIym humorze....................................................................... qz1
O wskuzwce zycIu............................................................................ qzz
Nuuduc Iub zujmowuc...................................................................... qzz
Skromnosc........................................................................................ qz
PIerwszu mysI orunnu..................................................................... qz
ZurozumIuIosc, juko osLuLnIu ocIechu.............................................. qzq
WegeLowunIe szczscIu...................................................................... qzq
Drogu rzodkw................................................................................ qz
Prznosc I umbIcyu juko wychowuwczynIe........................................ qz
NowIcyusze w IIIozoIII....................................................................... qz
Przez nIeodobunIe sI odobuc sI.................................................. qz6
Ccsus belli I rzeczy odobne............................................................. qz;
NumILnosc I ruwo.......................................................................... qz;
WybIeg wyrzekujcego sI................................................................. qz;
XV XV
SL r onu
WIek zurozumIuIoscI......................................................................... qz8
ZwodnIczu u rzecIez LrwuIu.............................................................. qz8
Uczyc sI kochuc................................................................................ qzq
RuIny uIkszenIem.......................................................................... qzq
MIIosc I czesc..................................................................................... qo
Przesd co do IudzI zImnych............................................................. qo
NIebezIeczesLwo zdu nIezuIeznych.............................................. q1
Zdzu gIbokIego bIu....................................................................... q1
NIezudowoIenIe z Innych I ze swIuLu................................................. q1
Przyczynu wzILu zu skuLek............................................................... qz
WIek zycIu I ruwdu.......................................................................... qz
udzIe, juko murnI oecI................................................................... q
Nudu I zubuwu................................................................................... q
Nuuku z orLreLw............................................................................. qq
DzwIk gIosu, u wIek czIowIeku......................................................... q
udzIe zuznIenI I wybIegujcy nurzd......................................... q6
PocIechu dIu hIokondryku............................................................... q6
TeruznIejszoscI sLuc sI obcym.......................................................... q;
Nu brukuch osobIsLych sIuc I zbIeruc................................................. q;
PosIuduc IIIozoIIczny sosb mysIenIu.............................................. q8
W ognIu ogurdy............................................................................... q8
PoswIcenIe....................................................................................... qq
MIIosc juko wybIeg............................................................................ qq
Zu dobrze I zu zIe mysIec o swIecIe.................................................... qqo
udzIe gIbocy................................................................................... qqo
ObcowunIe ze swojem wyzszem ju................................................ qq1
udzIe sumoLnI.................................................................................. qq1
Bez meIodyI....................................................................................... qqz
Zyc I rzezyc...................................................................................... qq
Powugu w grze................................................................................... qq
O rzekonunIu I o sruwIedIIwoscI................................................... qqq
WdrowIec........................................................................................ qq
T R E
Strona
Przedmowa 1
Rozdzi a pi erwszy: O r z e c z a c h p i e r w s z y c h i o s t a t -
n i c h 1 5
Rozdzia drugi : Z h i s t o r y i u c z u m o r a l n y c h 5 7
Rozdzia trzeci : y c i e r e l i g i j n e 119
Rozdzia czwart y: Z d u s z y a r t y s t w i p i s a r z y 163
Rozdzia pi ty: Z n a m i o n a w y s z e j i n i s z e j k u l -
t u r y 223
Rozdzia szsty: C z o w i e k w o b c o w a n i u 287
Rozdzia sidmy: K o b i e t a i d z i e c k o 323
Rozdzia smy: R z u t o k a na p a s t w o 351
Rozdzia dzi ewi ty: C z o w i e k z s a m y m s o b 393
W r d p r z y j a c i 457
Wykaz aforyzmw I
POLSKIEJ EDYCYI DZIE FRYDERYKA
NIETZSCHEGO W WYD. CAKOWITEM
( B E Z S K R C E )
wyszy i s do nabycia we wszystkich ksi
garniach (kady tom sprzedaje si oddzielnie)
R b . k.
Tom I TAKO RZECZE ZARATUSTRA
Cz t e r y c z c i . P r z e o y W A C A W B E R E N T
wy da ni e o z do bne z por t r e t e m Ni e t z s c he g o akwaf or t
or ygi nal n Fr . Si e dl e c ki e g o 3 .
wy da ni e o z do bne w opr a wi e 3. 50
wy t wo r n e w 25 nume r o wa ny c h e gz e mpl a r z a c h 7. 50
wy da ni e z wy k e t a n i e 1. 60
Tom II - POZA DOBRE M I Z E M
p r z e o y S T A N I S A W W Y R Z Y K O W S K I
wy da ni e o z do bne 2 .
w o pr a wi e ..... 2. 50
wy t wo r ne w 1o nume r o wa ny c h e g z e mpl a r z a c h 5 .
Tom III Z G E NE A L OG I I MORALNO CI
p r z e o y L E O P O L D S T A F F
wy da ni e o z do bne 2 .
w o pr a wi e 2. 50
wy t wo r ne w 10 nume r o wa ny c h e gz e mpl a r z a c h 5 .
Tom IV DYTYRAMBY DYONI ZYJSKI E
p r z e o y S T A N I S A W W Y R Z Y K O W S K I
wy da ni e o z do b ne . 6 0
w opr a wi e 1 . 3 5
wy t wo r n e w 10 nume r o wa ny c h e gz e mpl ar z ac h 1. 10
Tom V - ZMI ERZCH BOYSZCZ
p r z e o y S T A N I S A W W Y R Z Y K O W S K I
wy da ni e o z do bne 1.20
w o pr a wi e 1.70
wy t wo r n e w 15 nume r owa ny c h e gz e mpl ar z ac h 2. 75
Tom VI - WI EDZA RADOS NA
p r z e o y L E O P O L D S T A F F
wy da ni e o z do bne 2. 50
w opr a wi e 3.
wy t wo r ne w 15 nume r owa ny c h e gz e mpl ar z ac h 6 .
Tom VII JUTRZENKA
p r z e o y S T A N I S A W W Y R Z Y K O W S K I
wy da ni e o z do bne 2. 50
w o pr a wi e . . . . 3 .
wy t wo r n e w 15 nume r o wa ny c h e gz e mpl ar z ac h 6 .
W
Y
D
A
N
I
E

C
A

K
O
W
I
T
E

(
B
E
Z

S
K
R

C
E

)
W
Y
D
A
N
I
E

C
A

K
O
W
I
T
E

(
B
E
Z

S
K
R

C
E

)

Tom VIII PRZEMI ANA WSZYSTKI CH Rb. k.
WARTOCI
p r z e o y L E O P O L D S T A F F
wy da ni e o z do bne 1 .
w opr a wi e 1. 50
wy t wo r n e w 15 nume r o wa ny c h e gz e mpl a r z a c h 1. 50
Tom IX NARODZI NY TRAGEDYI
p r z e o y L E O P O L D S T A F F
wy da ni e o z do bne 1. 60
w opr a wi e 2. 10
wy t wo r ne w 15 nume r o wa ny c h e gz e mpl ar z ac h 4 .
Tom X LUDZKI E, ARCYLUDZKI E
Cz pi e r ws z a . P r z e o y K O N R A D D R Z E W I E C K I
wy da ni e o z do bne 2. 50
w opr a wi e 3 .
wy t wo r n e w 15 nume r o wa ny c h e gz e mpl ar z ac h 6 .
Tom XI WDROWI EC I J EGO CI E
LUDZKIE, ARCYLUDZKIE. Cz druga.
P r z e o y K O N R A D D R Z E W I E C K I
wy da ni e o z do bne 2. 50
w opr a wi e 3 .
wy t wo r n e w 15 nume r owa ny c h e gz e mpl ar z ac h 6 .
Tom XII - WOLA MOCY
Pr z e . S T E F A N F R Y C Z 1 K O N R A D D R Z E W I E C K I
wy da ni e o z do bne 3 .
w opr a wi e 3.50
wy t wo r ne w 15 nume r o wa ny c h e gz e mpl a r z a c h 7 .
Suplement E C C E HOMO (Autobiografia)
P r z e o y L E O P O L D S T A F F
wy da ni e o z do bne 1. 50
w opr a wi e 2 .
wy t wo r n e na c z e r pa ny m pa pi e r z e . . . . 4 .
D O N A B Y C I A W E W S Z Y S T K I C H K S I G A R N I A C H .
W
Y
D
A
N
I
E

C
A

K
O
W
I
T
E

(
B
E
Z

S
K
R

C
E

)
W
Y
D
A
N
I
E

C
A

K
O
W
I
T
E

(
B
E
Z

S
K
R

C
E

)

WACAW B E RE NT
RDA I UJCI A NIETZSCHEA-
NI ZMU . 80
Portret FRYDERYKA NI ET Z S CHEGO, akwaforta
oryginalna, Franciszka Siedleckiego, na
p a p i e r z e g r u b y m 1 .
na p a p i e r z e j a p o s ki m 3 .
WA R S Z A WA 1 9 1 1 . - N A K A D J A K B A MO R T K O -
WI C Z A . S K A D Y G W N E : W K S I G A R N I
G. C E N T N E R S Z W E R A I S P K I W WA R S Z A WI E
O R A Z H . A L T E N B E R G A WE L WO WI E .

You might also like